8 września 1972r. Magiczny Londyn
Dzielnice Magiczne / Aleja Horyzontalna
Po wykonaniu w miarę możliwości zadania z Rodolphusem, Nicholas pozostał na ulicy Pokątnej, kierując się w kierunku alei Horyzontalnej. Wystraszeni czarodzieje, schodzili mu z drogi. Nie mieli odwagi stanąc do walki. Ważniejsze było dla nich ratowanie swojego życia, lub zapewnieniu schronienia swojej rodzinie, bliskim z którymi przebywali w danym momencie. Ogień szalał w niektórych budynkach. Gdzieniegdzie dało się usłyszeć jakiś wybuch, co zwiastowało używanie bombardy. Nicholas w czarnej szacie powiewającej z każdym swoim krokiem, obserwował otoczenie przez maskę w kształcie czaszki. Na głowie miał narzucony głęboki kaptur. Mijał trupy, lekceważył rannych. Przemieszczał się niczym śmierć, która przyszła po swoje upragnione dusze.
Na dłoniach miał rękawiczki. W lewej ściskał mocno różdżkę. Gdy ktoś próbował go zaatakować, sprawnie odbijał zaklęcia, lub usuwał z drogi przy walce fizycznej. Gdzieniegdzie posiłkował się rozrzuconym gruzem, aby kogoś przygnieść. Nie zważając na płacz drugiej osoby, która musiała zmagać się z cierpieniem i ostatnim tchnieniem kogoś sobie bliskiemu. Zbierał dusze i cierpienie tych, co byli szlamami, zdrajcami lub próbowali jakkolwiek go powstrzymać.
Sam jednak w najlepszej formie nie był. I całe to wprowadzanie chaosu, nie było mu na rękę. Musiał zrobić przerwę, stając na skrzyżowaniu ulicy pokątnej i śmiertelnego Nocturnu. Zaniósł się kaszlem, który stał się jego zmorą od samego końca sierpnia. Musiał zachować w tym stanie czujność, aby samemu nie stać się ofiarą ataku szlam.