• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Klinika magicznych chorób i urazów v
« Wstecz 1 2
[14/04/1972] Poczekalnia, Klinika magicznych chorób i urazów || Erik & Florence

[14/04/1972] Poczekalnia, Klinika magicznych chorób i urazów || Erik & Florence
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
22.02.2023, 21:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 09:05 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic

—14/04/1972—
Poczekalnia, Klinika magicznych chorób i urazów
Erik Longbottom & Florence Bulstrode


Erik Longbottom, detektyw Brygady Uderzeniowej z ramienia Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów, nie wypił swojej porannej herbaty i doszedł do wniosku, że zaczynał tracić cierpliwość, do takich trywializmów, jak czekanie w kolejce. Nawet dla niego stanowiło to niemałe zaskoczenie. Po tak długim stażu pracy w Ministerstwie Magii powinien być przyzwyczajony do tego, że pewne rzeczy były niemożliwe do przyspieszenia. Nic bardziej mylnego. Potrafił być wyrozumiały w stosunku do ludzi, personelu, a nawet papierologii, która w pewnych chwilach zdawała się ważniejsza niż rzeczywistość i fakty. Mimo to, tempo przyjmowania petentów nadzwyczaj działało mu na nerwy.

Miał poważne plany na ten dzień, biorąc pod uwagę widmo festiwalu Beltane majaczące na horyzoncie i po prostu nie spodziewał się, że praktycznie na ostatniej prostej przed zakończeniem procesu leczenia pod okiem Castiela, zmierzy się z taką blokadą na drodze. Przesunął wzrokiem po mknącym przez korytarz zespołem medyków, z którego jeden poganiał przy pomocy różdżki lewitującą nad ziemią noszę z pacjentem, aby po chwili zniknąć za zakrętem. Cóż, mogłeś skończyć dużo gorzej, kolego, pomyślał, starając się ignorować nerwowe tykanie zegara zawieszonego na pobliskiej ścianie.

Przechodzenie z jednej chwili do drugiej było istną męczarnią, kiedy tak naprawdę jedyne co mógł to czekać. Nie przyniósł nawet ze sobą żadnej książki, która mogłaby mu zająć czas. Co więcej, był całkiem pewien, że zdążył zapoznać się już ze wszystkimi broszurami dostępnymi na tym piętrze. Żałował, że jego wzrok spoczął, na co poniektórych z nich. Gdyby nie to, że był pod stałą opieką Flinta, zapewne zacząłby podejrzewać, że musi się przejmować czymś więcej, niż dwiema klątwami uprzykrzającymi mu życie. Zresztą mniejsza... Jeszcze tylko jedno naświetlenie i ze dwie porcje eliksirów, a na głowie będzie miał tylko wilka. Huh, a mówią, że do pewnych rzeczy nie da się przywyknąć.

Nagle rozległo się aż nazbyt znajome po tylu godzinach oczekiwaniach, skrzypnięcie starych szpitalnych drzwi. Wzrok oczekujących, w tym i Longbottoma, powędrował w stronę rzędów położonych obok siebie gabinetów lekarskich. Prześlizgiwał się od jednej klamki do drugiej, zastanawiając się, kto teraz dostąpi zaszczytu, jakim było zakończenie tej męki zwanej oczekiwaniem. Erik poprawił się na niewygodnym szpitalnym krzesełku. Siedzenie nawet w najmniejszym stopniu nie było dostosowane do jego nieprzeciętnej postury. Dopisało mu jednak szczęście, gdyż pokój lekarski Florence Bulstrode opuściła właśnie starsza czarownica, poprawiając kapelusz z pawim piórem dwukrotnie większym od jej głowy.

— W końcu — mruknął pod nosem, poklepując się po kieszeniach spodni, aż udało mu się wślizgnąć do gabinetu. Na jego twarz momentalnie wstąpił uprzejmy, acz wciąż promienny uśmiech, jakby chciał odsunąć od siebie monotonnie ostatnich kilku godzin. Po takim czasie oczekiwania, dyskusja z medyczką jawiła się wręcz jako rozrywka. Zbliżył się do biurka. — Dzień Dobry, Pani Doktor. Niezmiernie miło mi Panią widzieć w tym wyjątkowo... szarym dniu.

Przysiadł na krześle po drugiej stronie biurka. Przez chwilę mierzył się z kobietą nawzajem spojrzeniem, aż zdał sobie sprawę, że właściwie nie zdradził jej nawet, co było powodem najścia. Jego usta ułożyły się w literę „o”, a po chwili na blacie wylądowała nieco pomięta kartka z zaleceniami, które już kawałek czasu temu otrzymał od Castiela. Zapisana tam była procedura naświetleń magicznych oraz dawka wymaganych eliksirów mających na celu zniwelować problematyczne skutki uboczne.

— Przyszedłem w sprawie recepty na eliksiry, ponieważ ostatnia już wygasła — wyjaśnił powoli, nie chcąc pozostawić Bulstrode żadnych złudzeń. — Jeśli byłoby to możliwe, chciałbym także odbyć naświetlenie. Byłem zapisany do innego medyka, jednak powiedziano mu, że dzisiaj akurat jest nieobecny. Przekierowano mnie więc do Pani, panno Bulstrode.

Skinął lekko głową. Bądź co bądź, znał jej braci – przede wszystkim Oriona – więc siłą rzeczy kojarzył jej osobę. Co więcej, o ile pamięć go nie myliła, kobieta brała udział w ostatnim balu charytatywnym. Na samo wspomnienie, spojrzenie Erika pociemniało, gdyż jego umysł momentalnie nawiedziły wszystkie plotki, jakie wypłynęły do przestrzeni publicznej po tym wydarzeniu. Licytacja, bóbr, płacząca Nora, chmara dziennikarzy. Dobry Merlinie, pomyślał, kręcąc głową, chcąc odpędzić negatywne myśli.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#2
22.02.2023, 21:56  ✶  
Florence Bulstrode fantazjowała o morderstwie.
Ofiarą jej morderczych zapędów w fantazjach padała pani Hill. Pani Hill postanowiła bowiem wejść do rodzinnego grobowca, który – wedle opowieści rodziny – był przekręty. Wróciła stamtąd, jakżeby inaczej – przeklęta. W dodatku trzema klątwami. Gdy trafiła do Munga, zupełnie nie chciała współpracować, i Florence użyła wszystkich pokładów swojej cierpliwości, zajmując się pacjentką, która niestety wymagała hospitalizacji, a za nic nie chciała zrozumieć, że ani Bulstrode, ani żaden inny uzdrowiciel nie zdejmie z niej tych trzech klątw od ręki. Powinna się cieszyć, że Bulstrode z miejsca przełamała jedną.
Ostatecznie wróciła do gabinetu po godzinie, zostawiając panią Hill w rękach stażysty. Który nie potrafił łamać klątw, ale pani Hill wierzyła w jego umiejętności, bo był mężczyzną i z jego ust nie lał się jad (który zaczął spływać z ust Florence, gdy uświadomiła sobie, że dzięki byciu uprzejmą nie opuści sali, w której i tak absolutnie nic nie mogła zrobić, podczas gdy czekali na nią pacjenci w poczekalni). Florence machnęła na to ręką, i tak pani Hill musiała przez dwa dni przyjmować eliksiry, zanim zabierze się do łamania kolejnych klątw. Niestety – ta nagła interwencja sprawiła, że kolejka przed jej gabinetem się rozrosła. Bulstrode przyjęła chłopaka, który jakimś cudem zamienił sobie nos w kalarepę, potem starszą czarownicę, która wciąż zmagała się z efektami ubocznymi ostatnio zdjętej z niej klątwy. Wreszcie do jej gabinetu zaproszono Erika Longbottoma. Wciąż rozmyślała o tym, jak rozkosznie byłoby udusić panią Hill, przez którą jej rozkład dnia przesunął się i na pewno przyjdzie jej zostać w pracy godzinę dłużej.
Gabinet, jak wszystkie inne, nie był zbyt duży. W przeciwieństwie do wszystkich innych, był jednak tak czysty, że jeśli faktycznie istniało jakieś miejsce, w którym dało się jeść z podłogi, to temu niewiele do tego brakowało – Florence regularnie między pacjentami rzucała na podłogę chłoszczyć… Papiery na biurku były poukładane perfekcyjnie równo, podobnie jak przybory do pisania. Nawet ściany pomalowano to stosunkowo niedawno – kolejna rzecz, o którą Bulstrode zadbała sama, bo zabrudzenia na białej farbie doprowadzały ją do szału.
- Dzień dobry, panie Longbottom.
Uniosła wzrok na Longbottoma. Oczywiście, że go kojarzyła. Kto nie kojarzyłby najdroższego czarodzieja w Wielkiej Brytanii? Był zresztą z nią w szkole, choć z racji na dwa lata różnicy, różne Domy i różne charaktery, nie stykali się tam ze sobą zbyt często. Czekała w uprzejmym (albo mniej uprzejmym) milczeniu aż wyjaśni, po co w ogóle przyszedł, bo w papierach, które jej przyniesiono, stała tylko informacja, że chodziło o „konsultację przy stałej procedurze leczenia” (naprawdę, musiała dopaść tego pracownika izby przyjęć, który nie przeprowadził pełnego wywiadu).
- Hm… pan Castiel Flint – mruknęła, przeglądając zalecenia. Wyglądały na poprawne, ale Flinta kojarzyła z „odpaliłem klątwę, bo zapomniałem o zabezpieczeniach” i „omal nie zabiłem Ollivandera, bo zapomniałem o zabezpieczeniach”, więc na wszelki wypadek przeczytała wszystko dwa razy, podejrzliwie, jakby wietrzyła jakiś podstęp. – Po eliksirze z liścia madragory i asfodelusa nie wystąpiły efekty uboczne? – spytała jeszcze, dalej nieco podejrzliwa, nim wyciągnęła odpowiedni druczek, podpisała go i opatrzyła niezbędną pieczątką.
- Zapraszam na kozetkę, panie Longbottom. Najpierw zrobimy jeszcze standardową diagnostykę, tak na wszelki wypadek. Czy podczas poprzednich naświetleń występowały mdłości albo zawroty głowy?
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
25.02.2023, 01:52  ✶  

Nie ulegało wątpliwości, że gabinet nie było miejscem, które Florence zajęła tymczasowo. Nie była to gościem, czy tylko tymczasowym lokatorem, a wprawne oko było w stanie dostrzec, że w pełni podporządkowała sobie przestrzeń wokół siebie, jak mała by ona nie była. Sam Erik nie potrafił dostrzec odstępstw, które rzuciłyby mu się w oczy lub sprawiły, że pomyślał „o, szpital nie dostaje raczej zbyt dużych kwot na remont”. Wszystko było w doskonałym niczym nie zmąconym, porządku. Nic tylko pogratulować pieczołowitości.

Wiedza na temat szpitalnych procedur była w przypadku Longbottoma niewielka, toteż nawet po wstępnej rozmowie z czarodziejem z izby przyjęć, nie byłby w stanie wyłapać, czy jego przybycie zostało odpowiednio odnotowane. Wyglądało na to, że uzdrowiciele, jak i reszta pracowników mieli tego dnia pełne ręce roboty. Eh, miał zdecydowanie za dobre serce. Jeszcze przed chwilą przeklinał w myślach tą niewyobrażalnie długą listę pacjentów, a teraz już szukał wymówek za innych. Nic dziwnego, że był zapewne ostatnią osobą, która otwarcie skrytykowałaby od góry do dołu podkomendnych z Brygady.

— Zgadza się. Stałem się ofiarą dosyć psotliwej klątwy, więc musiałem na szybko znaleźć specjalistę od tych spraw. Na razie nie napotkaliśmy zbyt wielu problemów.

Wolał dla pewności potwierdzić znajdujące się na kartce informacje, co by nie było wątpliwości, że wystawione przez Castiela zalecenia były autentyczne. Miał jednak nadzieję, że Bulstrode nie planowała wypytywać go o szczegóły. Jeszcze tego brakowało, żeby medycy zaczęli żartować o tym, że detektywa Brygady Uderzeniowej atakuje jego własna kuchnia i sięga po coraz to nowe narzędzia zagłady. Pokręcił lekko głową. Starał się stosować do zakazów Brenny, jednak czasem z rozpędu zdarzało mu się zawędrować do kuchni, a wtedy kuchnia faktycznie otwierała jedno oko, a potem drugie. Starał się jednak ulatniać, gdy tylko wyczuwał, że może zacząć się cyrk.

— Nic poważnego — odrzekł po dłuższej chwili zastanowienia. — Zdarzało się, że robiłem się bardziej senny, ale szybko to mijało. Może raz czy dwa zaliczyłem nieprzespaną noc. Aczkolwiek tutaj nie dopatrywałbym się przyczyny w eliksirach. Nadmiar obowiązków potrafi dobić człowieka, czyż nie?

Uśmiechnął się krzywo, po czym wzruszył lekko ramionami. Miał ostatnio sporo rzeczy na głowie, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, a biorąc pod uwagę, że do leni raczej nie należał, to niełatwo było zwolnić tempo. Nie chciał też zbytnio krytykować zaleceń Castiela. Chociaż był w stosunku do niego nieco podejrzliwy, tak czas, w jakim planował pozbyć się klątwy, pozytywnie zaskoczył Erika. Bądź co bądź, spodziewał się, że taka terapia potrwa kilka miesięcy, a nie tygodni. Skoro tak postawiono przed nim sprawę, to czy miał prawo narzekać na drobne mankamenty przy leczeniu?

To nie może być proste, stwierdził, gubiąc się na moment we własnych myślach. Dopasowanie tych wszystkich mikstur i upewnienie się, czy naświetlenia zadziałają na osobie cierpiącej na likantropię, było wyzwaniem. Longbottomowi zależało przede wszystkim na tym, aby mieć ten problem już z głowy. Na horyzoncie czaiły się już następne komplikacje skore do tego, aby zająć miejsce na podium, więc lepiej było nie ryzykować, że kolejka się niepotrzebnie wydłuży. Na polecenie Florence, skierował się na kozetkę i rozebrał do pasa, zawieszając ubranie na wieszaku.

— Ciężko stwierdzić — odpowiedział nieco wymijająco. — Po pierwszych prześwietleniach miałem podwyższoną temperaturą, więc mogłem mieć zawroty głowy, ale to podobno naturalna reakcja. Przynajmniej tak mi powiedziano. — Zamilkł na moment, bijąc się z myślami. — Chociaż muszę się przyznać, że zdarzało mi się sięgnąć po alkohol mimo przeciwwskazań... To była specjalna okazja. — Wyjście z Norą do baru było niczym małe święto.

Wbił na krótką chwilę niepewne spojrzenie w uzdrowicielkę, jakby jej pytania kazały mu podać w wątpliwość uzyskaną dotychczas wiedzę. Nawet on nie wiedział wszystkiego, więc musiał pokładać zaufanie w kompetencjach otaczających go ludzi. Teraz jednak poczuł się nieco nieswojo. Chrząknął cicho, prostując plecy, czekając tylko, aż kobieta rozpocznie badanie.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
25.02.2023, 12:41  ✶  
- „Psotnej” klątwy? Co ma pan na myśli, panie Longbottom? – spytała Florence wbrew nadziejom Erika, że po prostu pominie temat milczeniem. I nawet nie z powodu braku zaufania do młodego klątwołamacza. Nie byłaby ani sobą, ani klątwołamaczką, gdyby nie spytała.
Kiedy Erik ściągał koszulę, ona zapisała parę zdań w swoich notatkach, a potem podniosła się i ruszyła w jego stronę. Zakasała rękawy i wyciągnęła różdżkę, celując nią w Erika. Poruszyła nadgarstkiem, rzucając zaklęcie skanujące, a potem nakładając na nie jeszcze jeden czar. W podstawowej formie pozwalało określić ogólny stan organizmu i znaleźć urazy wewnętrzne. W tej bardziej skomplikowanej powinno pomóc w wykryciu klątw niewidzialnych na pierwszy rzut oka. Przez chwilę milczała, skupiając się tylko na wskazaniach zaklęcia.
- Hm – mruknęła w końcu uzdrowicielka z namysłem, nie precyzując jednak, co dokładnie ma na myśli przez to „hm”. Za to na słowa o tym, że Erik niekoniecznie przestrzegał zaleceń, bo nastąpiła specjalna okazja, Florence zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Oczy miała dość duże i jasne, więc z racji na ich barwę zdawały się wręcz stworzone do spoglądania na człowieka zimno. Twarz o rysach iście arystokratycznych, produkt wielu pokoleń starannego chowu (i wyboru narzeczonych dla synów pod kątem czystości krwi, ale też tego, by nie skończyć na podobieństwo Gauntów) oraz być może stosowanych przez te pokolenia eliksirów i zaklęć, też świetnie nadawała się do min potęgujących efekt. – Wie pan, panie Longbottom, kiedy przyjmujemy do szpitala najwięcej pacjentów? Po świętach. I nie chodzi nawet o kłótnie nad rybą o to, co powiedziała teściowa. Pacjenci, którzy nie muszą być hospitalizowani, ale powinni przestrzegać konkretnych zaleceń, zwłaszcza tych, dotyczących diety, z jakichś powodów uznają, że podczas specjalnych okazji te zalecenia nie obowiązują. A dzień później zaczyna brakować nam łóżek oraz uzdrowicieli. I oczywiście, nikt nie rozumie, dlaczego w świątecznym okresie, gdy chce szybko wrócić do domu, musi tak długo czekać na badania.
Najwyraźniej uznała, że poprzedni skan nie wystarczy, bo rzuciła kolejne zaklęcie, tym razem kierując je na rękę, która wedle zaleceniom miała podlegać naświetlaniom. Coś ciemnego przylgnęło po chwili do krańca różdżki. Florence przyjrzała się substancji z namysłem, nim szepnęła kolejny czar, wypalając ją.
– Pan Flint wspominał, że takie klątwy zwykle rzuca się pod wpływem bardzo silnych emocji? – spytała, po czym następnym ruchem różdżki przysunęła sobie krzesło, by na nim usiąść. Naświetlanie w końcu mogło potrwać parę chwil. – Skoro poprzednio nie było efektów ubocznych, teraz też nie powinno ich być. Proszę mnie jednak poinformować, gdyby zaczęło parzyć, nadmiernie kręciło się panu w głowie albo poczuł się słabo – poinstruowała. – Może się pan położyć i zaczynamy. Wcześniej jakieś pytania?
Podczas samej procedury naświetlania wolała się raczej skupić niż prowadzić rozmowę.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
26.02.2023, 01:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.02.2023, 00:45 przez Erik Longbottom.)  

Stłumił w sobie ciche westchnienie. Mógł siedzieć cicho. Mógł nie pisnąć słowem i po prostu rzucić jakimś ogólnikiem, ale nie, lepiej było wdać się w niezobowiązującą rozmową. Eh, teraz będzie miał za swoje. Skoro już zaczęli ten temat, to równie dobrze mógł nie owijać w bawełnę i opis w pełni obraz koszmaru, jakim była kuchnia w rodzinnej posiadłości. Odkaszlnął cicho i nachylił się lekko nad biurkiem, zastanawiając się przez chwilę, jak ubrać w słowa swoje doświadczenia.

— Moja kuchnia się nade mną znęca — przyznał, a na jego twarzy nie zawitał nawet minimalny uśmiech, który mógłby sugerować, że żartuje. — Kredensy same się otwierają, szuflady same wysuwają, piecyk zwiększa ogień wbrew mojej woli, sztućce latają na prawo i lewo... Jest to niebywale męczące. Na początku sądziłem, że w grę wchodzi po prostu pech, potem, że to obecność wyjątkowo sprytnego poltergeista, jednak okazało się, że była to zepsuta klątwa.

Na tym postanowił skończyć swój wywód z obawy, że wymsknie mu się, że dostał zakaz wejścia do rodzinnej kuchni. Bądź co bądź, podchodził już pod trzydziestkę, więc dobrze by było, gdyby jednak był postrzegany jako chociaż odrobinę niezależny. A raczej by się tak nie prezentował, gdyby wyszło na jaw, że siostra jest w stanie mu po prostu czegoś zakazać. Może Florence nie wygłosiłaby swoich przemyśleń na głos z uwagi na to, że w tej chwili była lekarzem, ale stawiał, że zdanie pokroju „I tak po prostu Pan na to pozwolił” mogłoby paść podczas konwersacji.

Podczas wstępnego badania zachował ciszą, oddychając miarowo i nie poruszając się bez większej potrzeby. Przez leczenie Castiela zaczynał mieć wrażenie, że jakakolwiek rozmowa nawet podczas testów przygotowawczych jest niemile widziane, a nie chciał przyczynić się do zakłamania wyników. Jeszcze uzdrowicielka zrobiłaby się zła, a już i tak zdołała go bez trudu wbić w podłogę. Pod wpływem jej wzroku, spuścił zielone oczęta na podłogę, przygryzając lekko zębami wargę. Za długi język, pomyślał. Cóż, przynajmniej był szczery! To musiało się liczyć, prawda...?

— W Yule? — wtrącił automatycznie na pierwsze pytanie, jednak gdy Florence po prostu kontynuowała, oblał się rumieńcem. Zazwyczaj był bardziej niż chętny do tego, aby udowodnić, że ma rację i przedstawić swój punkt widzenia, jednak w tym przypadku Florence miała przewagę w formie jej doświadczenia i autorytetu z zakresu uzdrawiania. — Leczenie już trwało jakiś czas i nie wystąpiły jakieś paskudne objawy, poza tym nie wypiłem jakoś dużo. A dzisiejsza wizyta była już zaplanowana od jakiegoś czasu.

Uniósł spojrzenie na Bulstrode, jednak chłód jasnych oczu skutecznie go odstraszył. Nie potrafił sobie darować! Poza tym tok myślenia kobiety też nie był taki znowuż spójny z taką konkretną sytuacją. Do tego drobnego odstępstwa od zasad doszło pomiędzy świętami. Ostara przeminęła już dobry kawałek czasu temu, a od Beltane dzieliło ich jeszcze z około dwa tygodnie. Powątpiewał jednak, aby ten tok myślenia sprawił, że Florence zmieniłaby zdanie. Z wyjątkiem tego szczegółu, dosyć sprawnie wytknęła mu niedopatrzenia w kwestii dbania o siebie. Podrapał się po ramieniu.

— Sądzę, że prędzej określiłby to pośpiechem — powiedział, chcąc doprezycować. — Według Pana Flinta sama klątwa jest nieskładna, bo rzucona przez amatora. Dlatego leczenie nie odbyło się ot tak. — Pstryknął cicho palcami. — Oczywiście.

Położył się na kozetce, poprawiając się parę razy, aż w końcu oparł głowę o zagłówek. Ręce ułożył wzdłuż ciała, przygotowując się na to, że zaraz po jego ciele rozejdzie się ciepło wywołane zaklęciem naświetlającym. Eh, niby odbył już kilka tych zabiegów, ale dalej ciężko było się do tego w stu procentach przyzwyczaić. W sumie, jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, to już niedługo te wizyty u medyków staną się odległym wspomnieniem.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#6
26.02.2023, 17:34  ✶  
Florence była klątwołamaczką. Jeśli kuchnia miała coś wspólnego z klątwą ciążącą na Eriku, Bulstrode nie zapytałaby, jak Erik mógł pozwolić, aby siostra zabroniła mu tam wstępu.
Nie.
Pytałaby, dlaczego ktoś musiał mu tego zabraniać. Przecież jako Brygadzista sam powinien poważnie traktować klątwy, prawda? Inna sprawa, że opisane objawy sprawiły, że posłała mu kolejne, nieodgadnione spojrzenie, może zdziwiona albo zaintrygowana działaniem przekleństwa, a może zastanawiająca się, czy pan Longbottom nie robi sobie z niej żartów…
Zapewne jego tłumaczeń, że nie było to Yule, też nie przyjęłaby dobrze. Bo…
- Tak, najczęściej w Yule. Ale definicja „specjalnego dnia” jest różna w zależności od pacjenta, panie Longbottom. Specjalne dni, niestety, mają to do siebie, że nie niosą dyspensy na przestrzeganie zaleceń medycznych. I chociaż owszem, na sto przypadków w dziewięćdziesięciu nie nastąpi nic strasznego, tak jak u pana, to zawsze pozostaje kolejne dziesięć. Nigdy nie wiadomo, kiedy znajdzie się pan w tych dziesięciu procent. Dodam, że dziś czekał pan tak długo właśnie z bardzo podobnego powodu…
Pani Hill, którą Bulstrode tak bardzo chciała zamordować, w końcu uważała, że nic się jej nie stanie, bo w dziewięciu przypadkach na dziesięć opowieści o przeklętych grobowcach są tylko legendami. A okazało się, że ot właśnie ten dziesiąty przypadek.
Jeśli szło o Florence, przejawiała w takich sprawach kompletny brak wyrozumiałości, a jej poziom empatii gdy szło o „proszę zrozumieć, to Yule, urodziny brata, wesele kuzynki” oscylował w okolicach zera absolutnego.
- Tak, wydaje się… niekompletna – przyznała Florence. Wprawdzie przeprowadziła tylko serię podstawowych badań (choć bardzo ją kusiło, aby zrobić pełen pakiet, to już do tego potrzebowałaby minimum trzydziestu minut, przed gabinetem czekała kolejka, a i sam Erik zapewne chciał jak najszybciej to uciekać), widziała jednak, że z klątwą coś jest nie tak. Musiała jednak przyznać, że słowa o klątwie, przez którą kuchnia zaczyna szaleć, i która w dodatku została w jakiś sposób źle rzucona, wzbudzały w niej ciekawość klątwołamaczki. Niestety, jej obowiązkiem było myśleć w pierwszej kolejności o pacjentach, nie o zaspokajaniu własnej ciekawości. – Być może pośpiech, choć, powiedziałabym, że to raczej brak umiejętności, który spowodował, że klątwę nie zadziałała zgodnie z pierwotnymi intencjami. Niemniej klątwy typu tej, którą próbowano pierwotnie rzucić… chociaż nie umiem bez dużo poważniejszych badań stwierdzić, jak miałaby zadziałać… rzuca się zwykle z użyciem komponentów, po odpowiednim przygotowaniu i trzeba je podeprzeć faktycznie pragnieniem rzucenia zaklęcia. To sprawa osobista, panie Longbottom. Nie ktoś, kto po prostu pana nie lubi, zdenerwował się albo otrzymał polecenie.
Zamilkła. Machnęła różdżką. Jej czubek rozjarzył się światłem, które później padło na rękę Erika. Skóra zalśniła, jakby sama krew płynąca w żyłach zamieniła się w płynne światło. Bulstrode milczała teraz, całkowicie skupiona wyłącznie na procedurze. Przesuwała różdżkę powoli wzdłuż ręki Longbottoma, aż do ramienia. Ciepło faktycznie promieniowało z różdżki, choć nie było trudne do zniesienia, a Florence bardzo się starała, aby utrzymać temperaturę na odpowiednim poziomie.
Wszystko zajęło kilka minut. W końcu Bulstrode opuściła różdżkę.
- Może się pan ubrać, panie Longbottom. Zawroty głowy albo mdłości?
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
28.02.2023, 02:16  ✶  

Ciężko było spierać się z uzdrowicielką w momencie, gdy ta dysponowała dobrymi argumentami i na domiar złego pomagała całkiem dawno doprowadzić do porządku przykład tych mitycznych dziesięciu procent. Oczywiście, Erik nie był świadomy tego, że Pani Hill należała do tej grupy, jednak sam ton głosu Florence sprawił, że odechciało mu się spierać z kobietą i to nawet nie z obawy, że ta mogłaby chcieć za wszelką cenę postawić za swoim. Bądź co bądź, byłaby to całkiem ciekawa dyskusja, o ile nie znajdowaliby się teraz w gabinecie lekarskim, a na przykład w kawiarni lub ogródku przy jakiejś restauracji. Bulstrode po prostu była racjonalna i ciężko byłoby zbić jej punkt widzenia przy pomocy standardowych wymówek lub tłumaczeń pod tytułem „mnie to nie spotka”.

— Całkowicie to rozumiem — potwierdził nieco zbyt szybko. — Każde z nas ma inny organizm i chociaż można przewidzieć prawdopodobieństwo wystąpienia pewnych... negatywnych skutków ubocznych, tak nigdy nie wiadomo, czy nawet najzdrowszy człowiek się przed nimi obroni. — Podniósł nieśmiało wzrok na kobietę. — Ze swojej strony mogę obiecać, że zbyt szybko się to u mnie nie powtórzy. Nie planuję złapać zbyt szybko kolejnej klątwy, a podejrzewam, że po tym ambarasie będę zmuszony często chodzić na wizyty kontrolne. — Uśmiechnął się słabo. Akurat w tej kwestii nie dramatyzował. Rodzina raczej będzie nalegać, aby się częściej badał, przynajmniej tak na zaś. — Och, naprawdę? A co takiego się stało?

Jego zainteresowaniem jedną z poprzednich pacjentek było minimalne. Podejrzewał, że dostanie dosyć ogólną, być może wymijającą odpowiedź. Bądź co bądź, nie był wystarczająco obyty z procedurami medycznymi, czy możliwościami klątwołamaczy, więc istniała całkiem spora szansa, że nawet jeśli Bulstrode opowie mu ze szczegółami, co się takiego stało to i tak zrozumie jedynie mały procent całego wywodu. A wtedy mógłby co najwyżej skwitować monolog tym, że jest mu bardzo przykro i ma nadzieję, że Florence nie będzie musiała zbyt często użerać się z takimi nieprzyjemnymi sytuacjami.

— Doszliśmy w domu do podobnych wniosków — potwierdził z posępną miną. Trzeba było przyznać, że słowa Florence tylko przypieczętowały uprzednie ustalenia jego i Brenny. Tylko kto to mógł być? Erik miał ochotę ukryć twarz w dłoniach. Nic tutaj nie miało sensu, ale też nie powinien się na tym przesadnie skupiać. Już i tak poświęcili sporo nerwów, próbując wręcz wymyślić jakiegoś podejrzanego, a krąg potencjalnych sprawców wcale nie stał się dzięki temu bardziej imponujący. — Nie udało się ustalić kto, to zrobił, ale staram się być dobrej myśli. Może, kiedy w pełni wyzdrowieję, ta osoba się w jakiś sposób zdradzi, gdy zauważy, że klątwa w ogóle przestała działać.

Słowa te opuściły jego usta, zanim na dobrą sprawę je przemyślał, jednak gdy w jego umyśle rozbrzmiał ich sens, jego oczy zabłyszczały lekko. Huh, to nie był taki zły pomysł! Zdecydowanie będzie musiał zostawić o tym notatkę Brennie, a może i pomieszkującym u nich kuzynkom. Kto wie, może nawet udałoby im się zastawić na tę osobę pułapkę? Skoro Śmierciożerców można było śmiało wykreślić z listy (przynajmniej tych bardziej utalentowanych), a awersja ze strony współpracowników byłaby zbyt małym „napędem” dla klątwy, to może nie byłoby to aż tak niebezpieczne.

— Skoro to jakiś amator z głęboką urazą, to wieść o tym, że plan nie zadziałał, mógłby wywołać jakąś hmm reakcję, prawda? — Uniósł lekko prawą brew, starając się wybadać, co lekarka sądzi o tym pomyśle. Chociaż śmiało mógłby podać listę osób, które prędzej by zaangażował w ocenę swoich przemyśleń, tak jego pomysły nawet nie zostały wdrożone jeszcze w życie, a skoro Florence już tu była... Równie dobrze mógł się z nią podzielić tym, co chodziło mu po głowie. — Nie to, że planuje ogłosić to ozdrowienie całemu światu, ale sprawdzenie reakcji potencjalnych podejrzanych... Mogłoby pomóc.

Po zakończeniu badania, ubrał się prędko w swoje ciuchy, wachlując się na koniec nieprędko dłonią. Ciepłota zaklęcia dalej rozlewała się po jego ciele, wnikając coraz głębiej i głębiej. Nie spodziewał się, aby przeminęła zbyt szybko, póki był w budynku. Zapewne, aby doprowadzić się do porządku, będzie musiał się jeszcze wybrać na mały spacer po okolicy, żeby się nieco schłodzić. Cóż, i tak miał parę spraw do załatwienia, więc równie dobrze mógł zboczyć z kursu. Przez te kolejki i tak nie zdąży nigdzie na czas. Eh, jak dobrze, że był tylko funkcjonariuszem służb bezpieczeństwa. Gdyby był jakimś politykiem, taka obsuwa zniszczyłaby mu cały dzień. I pewnie nie tylko jemu.

— Gorąco mi — poskarżył się, przysiadając na krześle, które zajął na początku wizyty. — Poza tym jest raczej w porządku. Chociaż — Zamilkł na dłuższą chwilę, jakby próbując się rozeznać w tym, co właściwie czuje — może jestem trochę senny, ale może to od tego ciepła.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#8
28.02.2023, 20:49  ✶  
Gdyby ktoś postanowił zrobić listę wad Florence, „upór” zapewne znalazłby się na niej dość wysoko. Mogła to być krew Prewettów, płynąca w jej żyłach. Bulstrode mogła zdawać się dość stonowana i spokojna, jeśli jednak się na coś uparła, musiało być tak, jak chciała, nawet jeżeli w pewnym momencie zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, że niekoniecznie ma rację.
W tym wypadku jednak tej racji była pewna, więc tym bardziej nie miała żadnych oporów wobec wytaczaniu kolejnych argumentów.
- Kobieta weszła w miejsce, w którym może zadziałać klątwa, pewna, że nic się jej nie stanie, ponieważ nic nie stało się dwóm jej znajomym – wyjaśniła Florence ogólnikowo. Żadnych nazwisk, żadnych szczegółów, co do tożsamości, okoliczności albo tego, jak dokładnie zadziałał klątwa, bo uzdrowicielka prędzej faktycznie zaplanowałaby morderstwo problematycznej pani Hill niż pozwoliła sobie na złamanie tajemnicy lekarskiej. – Niestety, tak się złożyło, że jej akurat coś się stało – dokończyła. – Ale niech się pan nie krępuje, panie Longbottom, jeśli trafi się kolejna taka specjalna okazja. W końcu w najgorszym razie, jeśli coś pójdzie nie tak, będzie pan musiał codziennie rano wypijać przez tydzień pewien eliksir. Jeżeli dobrze pamiętam, przygotowuje się go z jaj bahanek, śluzu ślimaka rogatego i stulichy psiej. Smak jest niezapomniany, zapewniam.
Na zakończenie tego wykładu dotyczącego kuracji, stosowanej w ramach… zwrócenia leczenia na właściwe tory, Florence obdarzyła Erika miłym uśmiechem. Jakby cieszyła ją sama myśl o zaaplikowaniu komuś takiej mikstury.
Może to dlatego niektórzy na oddziale uważali, że jest sadystką.
Jeśli zaś szło o to, czy ujawnienie wyleczenia mogło pomóc… na to pytanie Bulstrode nie umiała odpowiedzieć. Potrafiła zaglądać w przyszłość, owszem, ale zwykle musiała taką osobę spotkać. Nie miała pojęcia, czym kierował się człowiek, który rzucił na Erika klątwę, nie była więc w stanie odgadnąć, jak zareaguje. Bo chyba tego, że Longbottom podejmie leczenie, jeśli nie planował go zabić, mógł się spodziewać…
- Obawiam się, że szukanie winnych przestępstw to nie moja specjalność. Na tym pan zna się na pewno lepiej. Tylko czy przypadkiem reakcją nie będzie… nie wiem, na przykład próba zepchnięcia pana z klifu? – spytała uprzejmie Florence.
Kiedy Erik poskarżył się na gorąco, przyłożyła rękę do czoła, starając się ocenić temperaturę. Podwyższona, chociaż nieprzesadnie. Kobieta podniosła się i ruszyła do szafki. Gdy otworzyła jedne z drzwiczek, ukazały się tam idealnie ustawione akcesoria. Bulstrode sięgnęła do jednego z pojemników i wyjęła z niego okład.
- Proszę podwinąć rękaw, panie Longbottom – zarządziła uzdrowicielka, po czym stuknęła różdżką w okład, schładzając go i następnie za pomocą kolejnego zaklęcia sprawiła, że ten owinął się wokół nadgarstka Erika. Nie był lodowaty ani mokry, ale lekko chłodny, i niósł ze sobą pewną ulgę. – Niech pan go zdejmie najpóźniej po godzinie. Gdyby wciąż było paru gorąco, trzeba skontaktować się z uzdrowicielem. Jeżeli odczuwa pan senność, doradzam skorzystanie z punktu Fiuu na parterze zamiast teleportacji.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
02.03.2023, 02:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.03.2023, 02:21 przez Erik Longbottom.)  

Cóż, nie tego się spodziewał. Machinalnie zaczął się zastanawiać, czy do Ministerstwa Magii dotarło wezwanie w tej sprawie. Czy była to jakaś większa interwencja? Czy wysłano jakoś zespół, który miał za zadanie doprowadzić to tajemnicze miejsce do porządku? Chyba że kobieta nie zgłosiła tego oficjalnymi kanałami, a jedynie zaczęła szukać pomocy przez to, że ją samą smagnęła klątwa. Skrzywił się lekko, ze wszystkich sił powstrzymując się przed zadaniem kolejnych pytań.

— Trochę nieodpowiedzialne. Przynajmniej jeśli chodzi o względy bezpieczeństwa. Jeśli to jakieś ogólnodostępne miejsce, to powinny zostać zawiadomione odpowiednie służby — wydusił tylko z siebie, ograniczając się do prostego, acz sensownego stwierdzenia. — Dobrze, że się z tym nie ukrywała, bo pewnie mogło się to gorzej skończyć.

Na kolejne słowa, nieco zdębiał, nie wiedząc, co powiedzieć. Bulstrode miała zaskakująco cięty język. Huh. Warto to zapamiętać.

— Brzmi bardzo zachęcająco. Co poniektórzy mogliby nawet chętnie poddać się takiej terapii. W niektórych krajach jaja bahanek pewnie uchodzą za afrodyzjak — Uśmiechnął się krzywo. — Rozumiem aluzję.

Kolejny powód, żeby znowu pójść do Castiela na kontrolę na koniec leczenia, pomyślał, nie wiedząc nawet do końca, czym jest stulicha i chyba wolał nie wiedzieć. Odpowiedź mogłaby sprawić, że znacznie by się uspokoił lub przez resztę życia nosił ze sobą tą wiedzę. I pewnie za każdym razem, gdy przekraczałby próg kliniki, precyzyjnie tłumaczenia Florence krążyłyby mu po głowie. Aż się wzdrygnął. Cóż, przynajmniej ona wyglądała na podekscytowaną perspektywą leczenia pacjentów tym specyfikom. Dobrze jest mieć pracę, z której można czerpać przyjemność.

— Ach, bardzo przepraszam. — Oblał się rumieńcem, zorientowawszy się, że faktycznie się trochę zapędził w swoich dywagacjach. Nie powinien obarczać nikogo niezwiązanego ze sprawą niepotrzebną wiedzą na ten temat. Bądź co bądź, był to dosyć prywatny problem. — Ale tak, jest w tym trochę racji. Nie można wykluczyć, że ta osoba sięgnie po bardziej bezpośrednie środki.

Osobiście wątpił, aby zepchnięcie z klifu było najbardziej prawdopodobną opcją. Wepchnięcie pod hipogryfa, ogłuszenie patelnią, popieszczenie paroma mocnymi zaklęciami, napuszczenie jakichś rzezimieszków... Prędzej celował w te scenariusze niż coś równie dramatycznego, jak upadek, chociażby z białych klifów w Dover na wybrzeżu. Było to wprawdzie całkiem niezłe miejsce na pozbycie się zwłok, a winę można było zrzucić na psotliwe wiatry, ale najpierw trzeba by było Erika tam zaciągnąć. A biorąc pod uwagę, że jego życie obecnie funkcjonowało na linii Londyn – Dolina Godryka, ciężko by było o zorganizowanie podobnego wypadu.

Podniósł oczy do góry, gdy ręka Florence wylądowała na jego czole. Przez moment poczuł zimno jej palców, jednak uczucie szybko przeminęło pod wpływem podwyższonej temperatury ciała. Już otwierał usta, aby wypomnieć, że przez chłodne dłonie i tak pewnie poprawnie nie wyczuje ciepłoty ciała, jednak zanim zdążył się odezwać, uzdrowicielka już była przy szafce ze swoim wyposażeniem lekarskim. Mężczyzna wykręcił z lekkim zaciekawieniem głowę, chcąc zajrzeć do szafki, jednak i tak nie za wiele tam dostrzegł. Równie dobrze mogły tam się kryć miniaturowe narzędzia tortur, które kobieta stosowała na niegrzecznych pacjentach.

— Dobrze — odpowiedział ugodowo, podwijając materiał koszuli na tyle, aby odsłonić znaczną część przedramienia. Przeniósł spojrzenie z różdżki na okład i zmrużył jedno oko, spodziewając się, że przy kontakcie ze skórą zaleje go fala przenikliwego chłodu, który sięgnie aż po kości. Tym większe było jego zaskoczenie, gdy początkowy efekt nie okazał się aż tak ekstremalny. — Myślałem, że będzie gorzej — mruknął pod nosem, po czym pokiwał głową. — Postaram się dzisiaj oszczędzać, może ten pierwszy „atak” okaże się ostatnim i już nie trzeba będzie się o nic martwić.

Uśmiechnął się półgębkiem. Mógł narzekać, mógł szukać wymówek, ale w gruncie rzeczy wyróżniała go przede wszystkim pogoda ducha, która, chociaż czasem usuwała się w cień, równie szybko wracała, czasami wręcz z podwójną siłą. Nie inaczej było w tym przypadku. Na dobrą sprawę był zadowolony z wyników wizyty w klinice. Otrzymał konkretne instrukcje, prześwietlono go, przebadano pod względem efektów ubocznych i jeszcze przekazano dodatkowe zalecenia na wypadek, gdyby jego stan się pogorszył. Czemu miałby nie promienieć pozytywnością? Kto wie, może takowa udzieli się nawet samej Florence. Erik miał czasami taki wpływ na ludzi.

— Chyba sobie pora... — przerwał, stwierdzając, że jednak lepiej przystać na sugestię Bulstrode. — W sumie, tak będzie nawet szybciej. Obędzie się bez przydługiego spaceru do Ministerstwa. Sprawdzę ten kominek na parterze. Jak rozumiem, to już wszystko na dziś?

Wstał z krzesła, klepiąc się po kieszeniach, aby sprawdzić, czy aby na pewno ma ze sobą wszystko, czego potrzebuje. Wyraźnie widać było, że szykuje się do wyjścia, toteż w gruncie rzeczy nie zostało mu nic innego, jak tylko pożegnać się z uzdrowicielką, życzyć jej spokojnego dnia w pracy i faktycznie udać się na niższe poziomy Szpitala św. Munga, aby odnaleźć łącznik zresztą sieci Fiuu.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#10
02.03.2023, 16:26  ✶  
- Wątpię, by ktoś chodził tam na co dzień, bez obaw. Poza tym być może pacjentka pójdzie po rozum do głowy i zatrudni klątwołamacza.
Albo zapieczętuje wejście do grobowca, zamiast radośnie do niego wchodzić, bo udało się to komuś tam. W każdym razie Florence miała niejasne przeczucia, że mało kto wchodzi do grobowców, w dodatku podobno przeklętych, tylko po to, by udowodnić, że to dobry pomysł.
- Byłoby ciężko się ukrywać – dodała jeszcze zgryźliwie. W końcu jedna z klątw zamieniła rękę pani Hill w pora. I odczarowanie jej samą transmutacją okazywało się nazbyt skomplikowane. Florence oszczędziła jednak Erikowi tych drobnych szczegółów. – Naprawdę, panie Longbottom? Słyszałam, że w niektórych krajach przysmakiem jest oko kozy, ale muszę przyznać, że nie palę się do jego próbowania.
Tak oto Florence podsumowała słowa odnośnie afrodyzjaku. Chociaż na deklarację, że zrozumiał aluzję, uśmiechnęła się ledwo zauważalnie. Ta zdawała się niby jasna, ale Bulstrode miewała już w gabinecie osoby, które tego typu aluzji nie wyłapywały.
- To się chwali. Dobrze wiedzieć, że Brygada Uderzeniowa jest tak spostrzegawcza – powiedziała uprzejmie, wracając za biurko. Usiadła przy nim i sięgnęła po papiery, by wpisać informacje do karty pacjenta, zanim zawoła kolejną osobę. Na rumieniec zupełnie nie zwróciła uwagi: nawet nie przyszło jej do głowy, że Erikowi jest głupio. Sądziła, że po prostu to efekt podniesionej nieco temperatury.
Zepchnięcie z klifu faktycznie byłoby problematyczne. Choć Florence podała to raczej jako przykład. Mogło też być utopienie, uduszenie czy zrzucenie cegły na głowę. Nie wnikała, bo przynajmniej na razie nie musiała planować morderstwa doskonałego.
Chociaż gdyby miała więcej czasu, zaplanowałaby takie dla pani Hill.
- Nie jestem sadystką, panie Longbottom – powiedziała odnośnie tego, że „myślał, że będzie gorzej”. Choć być może byli ludzie, którzy by się z nią nie zgodzili. Starała się jednak nie męczyć pacjentów niepotrzebnie…
…no dobrze, chyba że bardzo, bardzo ją zirytowali.
- To wszystko. Proszę nie zapomnieć recepty – stwierdziła. Pożegnała potem Erika, obserwując jeszcze, czy gdy szedł do drzwi krok miał pewny i nie wyglądał, jakby kręciło się mu w głowie. Potem zaś przyszła kolej na przyjęcie kolejnego pacjenta…

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3414), Florence Bulstrode (2270)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa