25.02.2023, 17:22 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.04.2023, 19:53 przez Morgana le Fay.)
Rozliczono - Patrick Steward - Pierwsze koty za płoty
wiadomość pozafabularna
Most Overtoun jest znany również jako most psich samobójców. To most położony w Overtoun niedaleko Dumbarton w zachodniej Szkocji. Kiedy znajdujesz się nieopodal, widzisz psa szczekającego na coś w oddali. Po chwili, na twoich oczach, skacze w kierunku gęstej mgły unoszącej się nad wodą i spada z mostu w przepaść. Czy uda ci się go uratować? Czy w ogóle będziesz próbował to zrobić?Dla kogoś z boku to mogło wyglądać jak randka. Oczywiście byłaby to całkiem subiektywna opinia, której zapewne nie podzieliłaby towarzysząca Stewardowi kobieta, a sam Steward… sam Steward teraz myślami był trochę gdzie indziej. We wspomnieniach błądził między zdenerwowaną twarzą rudowłosej kobiety a rozchylonym kołnierzykiem jej koszuli, spod którego wychylał się łańcuszek z foczką.
- Głupio zrobiłem, że tak lekko potraktowałem to zgłoszenie o zaginięciach w Allhalows. Wydawało mi się, że to tylko takie niegroźne gadanie. W końcu syreny rzadko pojawiają się przy brzegach – mówił do Florence, trzymając w ręku jednorazowy kubek z gorącą herbatą. – Wciągnęła mnie do wody dosłownie chwilę po tym jak znalazłem się na końcu molo.
Patrick skrzywił się, trochę zniesmaczony tym, jak łatwo dał się wtedy podejść. Tego dnia wyglądał całkiem nieźle. Znowu był w miarę elegancko ubrany. Z pewnością również, przed spotkaniem, nie zapomniał o ogoleniu się i uczesaniu, ciemnych włosów.
I czy przygotował się specjalnie dla Florence? Tak. Czy chodziło o to, by wywrzeć na niej szczególne wrażenie? Nie do końca. To akurat nie było w nim aż tak świadome. Jego wygląd był raczej formą wyrażenia szacunku. Po prostu chciał z nią spędzić trochę czasu. Znali się od wielu lat, była kobietą, która widziała go w różnych, czasem bardzo złych momentach w życiu, pomagała mu i ufał jej. Lubił ją. Chwilami wydawało mu się, że lubił tak bardzo, że z chęcią zaprosiłby ją prawdziwą randkę. A gdyby się zgodziła a randka okazałaby się udana, chyba mógłby stworzyć z nią związek. Nie byłby oparty na szalonej miłości, ale na głębokiej przyjaźni i zaufaniu. Przed kilkoma dniami doszedł nawet do wniosku, że od śmierci Clare minęło dostatecznie dużo czasu by – jak mu się wtedy wydawało – pogodzić się z jej śmiercią i ruszyć dalej. Trochę przez tę myśl, zgodził się sprawdzić zaginięcia w Allhalows, a przy okazji wyrzucić wisiorek z foczką, namacalny znak tego, że kiedyś jego serce należało do innej.
- To jak mnie wciągnęła do wody, zobaczyła inna pracownica Ministerstwa Magii. Nie wiem co robiła w tamtym miejscu. Zresztą to nieważne. Ruszyła mi na pomoc. Wyobraź sobie, że gdy wycierała mnie ręcznikiem… - upił trochę herbaty, nie bardzo wiedząc jak wyjaśnić to, co myślał, w taki sposób by nie wyszło, że popadał w paranoję lub szukał niewidzialnych znaków tam, gdzie ich nie było. – Ona miała drugą część wisiorka z foczką. - Tu jego głos zabrzmiał bardzo miękko. I jakby wiedząc, że pewnie aż za miękko, żachnął się od razu - Nie zrozum mnie źle, ja wiem, że takich wisiorków jest mnóstwo. Po prostu… Jak tylko wyrzuciłem swój, dosłownie chwilę później, spotkałem kogoś, kto miał jego drugą część. Nie daje mi to spokoju.
Pogoda była tego dnia, może nie najpiękniejsza, na niebie wznosiły się ciemne chmury i zasłaniały słońce, ale było już na tyle ciepło by przechadzka stawała się przyjemnością. Umówili się na spacer nieopodal Overtoun, w zachodniej Szkocji. Kilka minut wcześniej weszli do jednej z restauracji, by wziąć tam coś do wypicia na wynos. Byli sami, co pozwalało mu mówić swobodniej, bez strachu o to, że przypadkiem usłyszy ich jakiś mugol. Powoli zbliżali się w stronę sławnego Mostu Psich Samobójców.
- Głupio zrobiłem, że tak lekko potraktowałem to zgłoszenie o zaginięciach w Allhalows. Wydawało mi się, że to tylko takie niegroźne gadanie. W końcu syreny rzadko pojawiają się przy brzegach – mówił do Florence, trzymając w ręku jednorazowy kubek z gorącą herbatą. – Wciągnęła mnie do wody dosłownie chwilę po tym jak znalazłem się na końcu molo.
Patrick skrzywił się, trochę zniesmaczony tym, jak łatwo dał się wtedy podejść. Tego dnia wyglądał całkiem nieźle. Znowu był w miarę elegancko ubrany. Z pewnością również, przed spotkaniem, nie zapomniał o ogoleniu się i uczesaniu, ciemnych włosów.
I czy przygotował się specjalnie dla Florence? Tak. Czy chodziło o to, by wywrzeć na niej szczególne wrażenie? Nie do końca. To akurat nie było w nim aż tak świadome. Jego wygląd był raczej formą wyrażenia szacunku. Po prostu chciał z nią spędzić trochę czasu. Znali się od wielu lat, była kobietą, która widziała go w różnych, czasem bardzo złych momentach w życiu, pomagała mu i ufał jej. Lubił ją. Chwilami wydawało mu się, że lubił tak bardzo, że z chęcią zaprosiłby ją prawdziwą randkę. A gdyby się zgodziła a randka okazałaby się udana, chyba mógłby stworzyć z nią związek. Nie byłby oparty na szalonej miłości, ale na głębokiej przyjaźni i zaufaniu. Przed kilkoma dniami doszedł nawet do wniosku, że od śmierci Clare minęło dostatecznie dużo czasu by – jak mu się wtedy wydawało – pogodzić się z jej śmiercią i ruszyć dalej. Trochę przez tę myśl, zgodził się sprawdzić zaginięcia w Allhalows, a przy okazji wyrzucić wisiorek z foczką, namacalny znak tego, że kiedyś jego serce należało do innej.
- To jak mnie wciągnęła do wody, zobaczyła inna pracownica Ministerstwa Magii. Nie wiem co robiła w tamtym miejscu. Zresztą to nieważne. Ruszyła mi na pomoc. Wyobraź sobie, że gdy wycierała mnie ręcznikiem… - upił trochę herbaty, nie bardzo wiedząc jak wyjaśnić to, co myślał, w taki sposób by nie wyszło, że popadał w paranoję lub szukał niewidzialnych znaków tam, gdzie ich nie było. – Ona miała drugą część wisiorka z foczką. - Tu jego głos zabrzmiał bardzo miękko. I jakby wiedząc, że pewnie aż za miękko, żachnął się od razu - Nie zrozum mnie źle, ja wiem, że takich wisiorków jest mnóstwo. Po prostu… Jak tylko wyrzuciłem swój, dosłownie chwilę później, spotkałem kogoś, kto miał jego drugą część. Nie daje mi to spokoju.
Pogoda była tego dnia, może nie najpiękniejsza, na niebie wznosiły się ciemne chmury i zasłaniały słońce, ale było już na tyle ciepło by przechadzka stawała się przyjemnością. Umówili się na spacer nieopodal Overtoun, w zachodniej Szkocji. Kilka minut wcześniej weszli do jednej z restauracji, by wziąć tam coś do wypicia na wynos. Byli sami, co pozwalało mu mówić swobodniej, bez strachu o to, że przypadkiem usłyszy ich jakiś mugol. Powoli zbliżali się w stronę sławnego Mostu Psich Samobójców.