27 kwietnia 1972
Robert, Sauriel, Wilhelm, Stanley
Datowany na dzień 26 kwietnia, list nie zawierał większej ilości informacji. Identycznie jak pozostałe wiadomości, których autorem był Robert. Ostrożność, niekiedy zahaczająca wręcz o lekką paranoję, sprawiała, że konkretne instrukcje wolał przekazywać w sposób bezpośredni. Minimalizując ryzyko, że trafią one w niepowołane ręce.
Sznurek będący świstoklikiem - w tym przypadku przez Mulcibera wykorzystany został pomysł, swego czasu opracowany przez Wilhelma - miał za zadanie przenieść prosto do nieruchomości znajdującej się w Wiltshire. Bezpiecznego miejsca, w którym na swój los czekała ofiara. Uwięziona w jednym z pomieszczeń. Unieszkodliwiona. Bezbronna. Ranna.
Oczekująca na kres swojego pozbawionego wartości życia.
O ile Robert i Sauriel byli w to wszystko wtajemniczeni i współpracować przy tym zaczęli już wcześniej, tak dla pozostałych osób było to zadanie, którego szczegóły mieli dopiero poznać. Domyślać mogli się co najwyżej, że nie będzie ono polegało na zbieraniu kwiatków do wazonu bądź ustawianiu mebli zgodnie z najnowszą wizją wystroju wnętrza, która akurat chwilę temu przyszła Czarnemu Panu do głowy. To nigdy nie wyglądało w ten sposób. I raczej mała była szansa na to, że nagle zacznie.
Czekając aż na miejscu zjawią się wcześniej wybrane osoby, Mulciber ustawiał książki na jednym z regałów znajdujących się w średniej wielkości bibliotece. Pomimo tego, że nieruchomość nie była jego własnością, podobnie zresztą jak znajdujące się tu meble, przedmioty, książki, nie potrafił stłumić w sobie potrzeby zaprowadzenia tu pewnych porządków. A w zasadzie, to nawet nie próbował tego robić. Nie dostrzegał w tym działaniu niczego niewłaściwego, będącego nie na miejscu, szkodliwego.
Kiedy pierwszy ze śmierciożerców pojawił się niemalże na samym środku pomieszczenia, na czwartej półce od dołu układał książki autorstwa autorów o nazwiskach zaczynających się literę R. Porządkował to, co wcześniej ułożone było w oparciu o system inny niż alfabetyczny. Dla Mulcibera kompletnie nie do zaakceptowania.
Wsunął ostatnią z książek na półkę, odwrócił się.
- Sauriel. - przywitał się z krewniakiem. W typowy dla siebie sposób, pozbawiony jakiejkolwiek serdeczności, życzliwości. - Doskonale. Pozostali powinni niebawem się zjawić. - dodał, spoglądając w kierunku pobliskiego okna. Nie był to najlepszy możliwy zegarek, ale porę dnia pomagał określić praktycznie bezbłędnie. - Nie mamy zbyt dużo czasu, także mam nadzieje, że wszystko przygotowałeś.
Mieli plan, wcześniej podjęli już pewne decyzje. Nie byli w stanie uzyskać od Greybacka większej ilości informacji, dlatego pozostawianie go przy życiu mijało się z celem. Zbyt duże ryzyko, że wynikną z tego problemy. Większe bądź mniejsza. Nieistotne. Każdych bezpieczniej byłoby uniknąć.
Czekając na odpowiedź, pochylił się w kierunku książek znajdujących się na podłodze. Namierzył stosik z autorami na literę S. Całkiem pokaźny.
- Pomożesz? - zadał pytanie, na które w zasadzie istniała tylko jedna odpowiedź.
I nie była ona w żadnym razie odmowna.