Lubił poznawać ludzi, zawierać nowe znajomości. Nigdy nie stanowiło to dla niego większego problemu. Nie towarzyszył temu żaden lęk, żadne większe czy mniejsze obawy. Stelle również chciał poznać. Niekoniecznie ją do siebie przekonać, zaprzyjaźnić się z nią. Po prostu poznać. Skoro przyszło im spędzić ze sobą Beltane, a do tego zapracowali na pewną wspólną przeszłość - szkoda byłoby to zmarnować.
Słysząc o jej słabości do czekolady, chciał zaproponować, że w takim razie wróci się po eklery, które miały całkiem sporą ilość polewy. Polewy czekoladowej. Nie zdążył jednak tego zrobić, ponieważ wszystko, co trzymał w rękach, poleciało na ziemie. A i Stella, na dokładkę, została praktycznie wepchnięta w jego ramiona. Nieszczególnie musiał się tutaj starać, żeby ją uratowac przed tym upadkiem.
- Nie ma sprawy. - odpowiedział, nie uważając tego, za coś wartego szczególnej uwagi. Zrobił to, co zrobić wypadało. Poza tym zdążył już zająć się poszukiwaniami katalizatora, które stosunkowo szybko zarzucił. Nie miało to sensu. - Nie, to tylko... kartka. - wytłumaczył się, rzeczoną kartkę o dziwo trzymając jednak w dłoni. Chyba trochę nie bardzo mu to wyszło. Tyle dobrego, że się w tej wpadce szybko zorientować. - Nie ta kartka. No ale mniejsza z tym. Niczego nie musimy szukać.
Tylko czy aby na pewno? Miał co do tego pewne wątpliwości i można byłoby to nawet wychwycić, gdyby tylko człowiek wiedział czego konkretnie należało szukać. Na co zwracać uwagę w przypadku Theona.
- Powiesz mi jakie wypadło Ci imię i wró... - prostuje się, próbuje zmienić temat i urywa, kiedy tuż obok pojawia się Alanna. Przez chwilę tak po prostu na rudą patrzy. - Alanna. - wreszcie pada imię. Ton głosu zdecydowanie nie tak lekki jak wcześniej. Przez chwilę wyczuwalna jest w nim pewna gorycz? Nadal nie do końca potrafił zrozumieć, że wszystko między nimi się tak po prostu skończyło. Dlaczego? - Oczywiście. To Stella. Moja dziewczyna. Postanowiliśmy wpaść na Beltane, głupio byłoby opuścić nasz pierwszy, wspólny sabat, prawda? Stella bardzo lubi tego rodzaju święta. - w między czasie pozwolił sobie objąć dziewczynę i delikatnie do siebie przyciągnąć, jakby w czułym geście. Miał nadzieje, że ta nie zdecyduje się wyprostować jego kłamstewka, tylko wejdzie w rolę, którą właśnie otrzymała.