14.03.2023, 03:33 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:14 przez Mirabella Plunkett.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Patrick Steward - Pierwsze koty za płoty
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
To było dziwaczne zgłoszenie. W pierwszej chwili Patrick pomyślał nawet, że pani Stone albo stroi sobie z niego głupie żarty, albo popadła w jakiś gorszy rodzaj obłędu niż jej paranoiczny mąż. Po dłuższym zastanowieniu obłęd był w jej przypadku całkiem możliwy. Nie dało się być żoną pana Stone’a i nie zwariować. Ale niedługo po tym jak otrzymał zgłoszenie od niej, wpłynęło następne, mniej więcej o podobnej treści. I kolejne. Również bardzo podobne do dwóch poprzednich.
A treść brzmiała mniej więcej tak: na cmentarzu w Little Hangleton tkwi uwięziony duch i żąda, by mu udzielono natychmiastowej pomocy. Pani Stone zdołała go nawet z przejęciem opisać. Jej zdaniem był to łysiejący mężczyzna, mniej więcej czterdziestoletni. Miał wąsy, monokl i wyglądał jakby ktoś wbił mu kołek w serce. Ach, no i oczywiście był półprzezroczysty. Steward powstrzymał się przed zapytaniem podenerwowanej kobiety, czy zdarzyło jej się zobaczyć ducha, który nie miałby akurat takiej półprzezroczystej formy. Inny ze zgłaszających dodał, że był nieślubnym synem arystokraty, ale trzecim (Patrick nie wiedział jakie miało to znaczenie).
W chwili, w której zgłaszała mu obecność ducha na cmentarzu, nawet nie zamierzał interweniować. Tak, być może ten był w wyjątkowej desperacji, ale właściwie to co, Patrick miałby zrobić? Jak rozwiązać jakieś sprawy, które mogły mieć i kilkaset lat? Tamtych ludzi już nie było. Przez znajomość z Martą odkrył, że duchy – choć pozostały w świecie rzeczywistym po swojej śmierci, jednocześnie były bardziej zakorzenione w tym świecie, w którym wcześniej żyły. Nigdy nie dorastały, nie zmieniały ubrań, nie starzały się, niby nabywały nowe doświadczenia – ale wciąż przez pryzmat siebie z chwili śmierci. Tak, można było z nimi porozmawiać. Można było się nawet zaprzyjaźnić, ale pewnych spraw nie dało się przeskoczyć.
Potem, gdy zaczęły napływać kolejne zgłoszenia, Patrick zrozumiał, że będzie musiał przynajmniej sprawdzić, w czym właściwie tkwiła cała sprawa. I czemu rzeczony duch aż tak żądał pomocy.
Tamten dzień w pracy i tak był dość nudny. Najpierw uzupełnił zaległe dokumenty, potem spędził dobre czterdzieści minut na wrzucaniu papierowych kuleczek do kosza na śmieci i przywoływaniu ich z powrotem. Wreszcie podjął decyzję, że pójdzie sprawdzić to osobliwe zgłoszenie. Steward narzucił na ramiona ciemną, skórzaną kurtkę i już gotowy do drogi znalazł się przed wejściem do biura brygadzistów. Zapukał kilka razy a potem zajrzał do środka.
- Brenno, nie masz ochoty odwiedzić teraz zmarłych krewnych na cmentarzu? – zapytał, dostrzegając brygadzistkę Longbottom. – Podobno na cmentarzu w Little Hangleton jest jakiś duch, który żąda interwencji Ministerstwa Magii.
A treść brzmiała mniej więcej tak: na cmentarzu w Little Hangleton tkwi uwięziony duch i żąda, by mu udzielono natychmiastowej pomocy. Pani Stone zdołała go nawet z przejęciem opisać. Jej zdaniem był to łysiejący mężczyzna, mniej więcej czterdziestoletni. Miał wąsy, monokl i wyglądał jakby ktoś wbił mu kołek w serce. Ach, no i oczywiście był półprzezroczysty. Steward powstrzymał się przed zapytaniem podenerwowanej kobiety, czy zdarzyło jej się zobaczyć ducha, który nie miałby akurat takiej półprzezroczystej formy. Inny ze zgłaszających dodał, że był nieślubnym synem arystokraty, ale trzecim (Patrick nie wiedział jakie miało to znaczenie).
W chwili, w której zgłaszała mu obecność ducha na cmentarzu, nawet nie zamierzał interweniować. Tak, być może ten był w wyjątkowej desperacji, ale właściwie to co, Patrick miałby zrobić? Jak rozwiązać jakieś sprawy, które mogły mieć i kilkaset lat? Tamtych ludzi już nie było. Przez znajomość z Martą odkrył, że duchy – choć pozostały w świecie rzeczywistym po swojej śmierci, jednocześnie były bardziej zakorzenione w tym świecie, w którym wcześniej żyły. Nigdy nie dorastały, nie zmieniały ubrań, nie starzały się, niby nabywały nowe doświadczenia – ale wciąż przez pryzmat siebie z chwili śmierci. Tak, można było z nimi porozmawiać. Można było się nawet zaprzyjaźnić, ale pewnych spraw nie dało się przeskoczyć.
Potem, gdy zaczęły napływać kolejne zgłoszenia, Patrick zrozumiał, że będzie musiał przynajmniej sprawdzić, w czym właściwie tkwiła cała sprawa. I czemu rzeczony duch aż tak żądał pomocy.
Tamten dzień w pracy i tak był dość nudny. Najpierw uzupełnił zaległe dokumenty, potem spędził dobre czterdzieści minut na wrzucaniu papierowych kuleczek do kosza na śmieci i przywoływaniu ich z powrotem. Wreszcie podjął decyzję, że pójdzie sprawdzić to osobliwe zgłoszenie. Steward narzucił na ramiona ciemną, skórzaną kurtkę i już gotowy do drogi znalazł się przed wejściem do biura brygadzistów. Zapukał kilka razy a potem zajrzał do środka.
- Brenno, nie masz ochoty odwiedzić teraz zmarłych krewnych na cmentarzu? – zapytał, dostrzegając brygadzistkę Longbottom. – Podobno na cmentarzu w Little Hangleton jest jakiś duch, który żąda interwencji Ministerstwa Magii.