Stella miała rację. To było całkiem niezłe wspomnienie. Ten obiad wspominał bardzo przyjemnie mimo swojego początkowego pesymistycznego nastawienia.
- Prawda kochanie - odpowiedział - W końcu jesteśmy świadkami obiadu, więc trzeba się zachowywać odpowiednie, nie? - odparł z zawadiackim uśmieszkiem. Co jeżeli w tym śnie pojawiłaby się również Anne? Trzeba było stworzyć pozory ich idealnego teatrzyka. Albo może sprawiało mu to wewnętrzną satysfakcję aby to powiedzieć?
Stanley stał również wryty jak swój sobowtór. Zapatrzył się na Stellę, która była ubrana w białą sukienkę w drobne, różowe kwiaty - Mhhmmm… - wydał się z siebie, zakładając ręce na swojej klatce piersiowej, a usta złożył w lekki dzióbek - Najs… - dodał pod nosem kiwając przy tym głową. Po chwili przejechał językiem po zębach co można było zauważyć. Znowu znalazł się w jakimś transie. I to kolejny raz przez nią... Albo dzięki niej...
Kiedy ocknął się ze swojego zafascynowania, spalił lekkiego buraka i zaczął się drapać po brodzie - Emm… No… Tak… Co ja tam… Umm… Mówiłem… A no tak… Tak… - próbował rozpocząć jakiś temat na szybko, jednak bezskutecznie. Nie był w stanie niczego wymyślić, więc wyszło jedno, wielkie zająkanie. Zapomniał, że w tej retrospekcji bierze również udział panna Avery. No cóż. Stanley miał po prostu do niej pewną słabość.
- Już wiem… No jesteśmy kwita nie? - zaczął temat - W tamtym snach byłaś troszkę niemiła ale w tym odkupiłaś swoje wszystkie winy - poinformował ją. Nadal jednak czuł się lekko nieswojo. Nie powinien tak się jej przyglądać, tym bardziej kiedy ona przygląda się mu.
Stanley szedł właśnie odnieść przed chwilą odebrany czekoladowy torcik, a Anne skorzystała z okazji aby przepytać Stellę. Wymieniły ze sobą kilka zdań, witając się oraz komplementując - No ładnie. Ledwo Cię poznała, a tak Cię komplementuje - pokiwał głową z niedowierzaniem - Wiesz ile ja muszę w tym domu zrobić, aby dostać jakąkolwiek pochwałę? - zapytał jej, chociaż nie oczekiwał odpowiedzi - Wiele. A Ty wystarczy, że przyszłaś i proszę bardzo - westchnął ciężko. Własny syn nie miał tak dobrze jak jego druga połówka u jego własnej matki.
Stanley zaczął pokazywać palcem raz na siebie, a raz na Stellę. Powtórzył to kilka razy. Był ewidentnie zestresowany i zdezorientowany. Nie wiedział co ma robić. Na całe szczęście, panna Avery miała emocje na wodzy. Dla nie to musiał być chleb powszedni takie akcje.
- Jaka Ty byłaś wtedy spokojna. Jakby to nie było dla Ciebie nic nowego - uśmiechnął się do niej - Ale przyznam Ci. Miałaś rację. Przeszliśmy przez to razem. I koniec końców wyszło nam całkiem dobrze - dodał podsumowując całą akcję mimo, że to był dopiero początek. Pozwolił sobie na taki komentarz, ponieważ znał dalszy obrót spraw. Najważniejsze było jednak to, że pamiętał dokładnie to wydarzenie. Nie tak jak te pozostałe.
- No tu, trochę spanikowałem - stwierdził, widząc jak Stanley zaczął swój potok słów skierowany do Stelli. Był całkowicie zdruzgotany i nie wierzył w powodzenie tej misji. Nie ustalili żadnych szczegółów wcześniej. Dodatkowo cały ten obiad wyszedł całkiem przypadkowo. To nie miało prawa się udać. Wydawało mu się, że Anne wykryje to wszystko w ułamek sekundy. Jak się wtedy mylił…
- No i widzisz… Minęły już prawie dwa miesiące, a my nadal to wszystko ciągniemy przed nią… - odparł na słowa Avery dotyczące udawania pary - No zadowolona to jest na pewno… Ale powrotu do normalności to raczej za szybko nie będzie… - kontynuował - Ona jest taka szczęśliwa jak przychodzisz… - przeczesał włosy - Jeszcze zanim się pojawisz na miejscu, to gania mnie aby wszystko było w domu perfekcyjnie - powiedział łagodnie i spokojnie zgodnie z prawdą - Jest Tobą po prostu zachwycona - pokiwał lekko głową - Naprawdę
Stanley przyznał Stelli rację, a następnie wykorzystał swoją przewagę wzrostową aby ją uścisnąć. Oddalił się do łazienki na moment aby się ogarnąć, a w tym samym czasie do salonu przyszła Anne wraz z obiadem. I to w dodatku ulubionym obiadem Borgina. Niedługo później dołączył do nich uspokojny i poważny jak zwykle Andrew.
Nie było mu jednak dane zbyt długo rozkoszować się tym przepysznym daniem, ponieważ został wysłany z bojowym zadaniem do kuchni. Musiał odnaleźć wino, które zostało specjalnie schowane przez jego sprytną matkę. W ten sposób kupiła sobie wystarczająco dużo czasu, aby na spokojnie porozmawiać z wybranką jej syna.
- No teraz to się dowiem w końcu o co Cię dokładnie pytała - podszedł bliżej Stelli - Byłem bardzo ciekawy. Sama mi za dużo nie powiedziała później. Ale pewnie chciała coś ukryć przede mną - zasugerował jakby wyczuwał pewien spisek między nimi dwoma.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972