• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3
[kwiecień 72] Poznaj angielskie duchy

[kwiecień 72] Poznaj angielskie duchy
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
12.04.2023, 22:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:56 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Nokturn.
Jamil Anwar prawdopodobnie był bardzo głupi, bardzo odważny albo bardzo biedny, skoro wybrał akurat taką lokalizację. Ewentualnie wszystkie trzy na raz.
Brenna posłała mu krótką wiadomość, wspominając, że Sebastian Macmillan polecił go do realizacji ministerialnego zlecenia – dobrze płatnego i niebezpiecznego – z prośbą o spotkanie. Nie podała w liście żadnych szczegółów, bo przekazanie tych zależało od tego, jak pójdzie dzisiejsza rozmowa. I naprawdę starała się do niej nie uprzedzać, chociaż mieszkanie na Nokturnie nieco źle kojarzyło się Brennie.
Podobnie jak to, że, oczywiście, Anwara sprawdziła – posłała list do Egiptu, by dowiedzieć się, czy nie był karany, a potem wypytała tu i ówdzie, gdy okazało się, że zna jedną osobę, z którą ten współpracował. Z uwagi na to, że Nell Bagshot była jednostką nieco specyficzną, Brenna nie była pewna, czy „nie jest psychopatycznym zabójcą, ale nie bierz go do kasyna i uważaj, żeby nie rzucił w ciebie skorpionem” brać za dobrą monetę, czy wręcz przeciwnie.
Brygadzistka aportowała się wprost przed kamienicą, w której mieszkał Jamil. Była ubrana dość nijako, chociaż na Nokturnie i tak się wyróżniała – tutaj niektórzy stawiali sobie za cel wyglądanie już z daleka na typy spod ciemnej gwiazdy, a inni faktycznie chodzili w łachmanach. Odznakę ukryła w kieszeni, nie mając zamiaru nikogo niepotrzebnie prowokować, za to różdżkę trzymała pod ręką. I jak zwykle na Nokturnie – dbała o pewny krok i stałą czujność, bo tu za każdego rogu mógł wyskoczyć ktoś, kto spróbuje cię zamordować.
Dość szybko wspięła się po schodach pod drzwi mieszkania zajętego przez Anwara, a potem zapukała.
- Pan Anwar? – spytała, spoglądając na niego… nieco z góry, bo była od niego wyższa (niespecjalna nowość, z racji na to, że Brenna Longbottom miała nieomal sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu). Na progu Jamila stała więc bardzo wysoka, nieco rozczochrana kobieta przed trzydziestką. – Detektyw Brygady, Brenna Longbottom. Przesyłałam do pana list. Ministerstwo Magii ma zlecenie dla wywoływacza duchów – mruknęła, zniżając głos, aby sąsiedzi nie usłyszeli, że Anwara odwiedza Brygadzista. Albo uznają wtedy, że jest kłopotem, bo ma Brygadzistów na ogonie, albo że jest problemem, bo donosi Brygadzistom.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#2
14.04.2023, 18:46  ✶  
Nokturn przypominał nieco biedniejsze dzielnice Kairu, zwłaszcza te, w których stacjonowali czarnoksiężnicy, z którymi Jamil miał pod górkę. Nic więc dziwnego, że niespecjalnie zwracał uwagę na wszelkie uprzedzenia zawarte w liście od Eden Lestrange, nim ta wynajęła mu mieszkanie. Przywykł do tego, że nawet w mieszkaniu musiał zachowywać czujność, ale wiedział też, że nie spędzi w nim zbyt wiele czasu, gdy zaczną się już prace, o których mówił Cathal. Tania nora w centrum Londynu nie robiła mu więc większej różnicy. Zwłaszcza że w najbliższym czasie to Elliott miał mu opłacić czynsz, a nie Shafiq z jego własnej wypłaty, co pozwalało zwrócić szefowi większą część długu, niż mógł sobie na to pozwolić normalnie.
Znów nudził się niemiłosiernie, choć perspektywa spędzenia dnia w Dziurawym Kotle nużyła go jeszcze bardziej. Pomimo zawarcia nowych znajomości, większość czarodziejów była w tych godzinach zajęta swoją pracą. A zwiedzanie na własną rękę… Cóż, w przypadku Jamila mogło się to wiązać z kolejnymi kłopotami, więc chociaż raz słuchał Lety i Cathala i chociaż przez krótką, naprawdę krótką chwilę trzymał się od problemów z daleka.
Pukanie do drzwi w pierwszej chwili sprawiło, że zastanowił się dwa razy, nim postanowił podnieść się z kanapy, by otworzyć. A co, jeśli to znów ta natrętna czarownica próbująca mu opchnąć amulety na dobre życie? Mimo że klątwołamacz z niego żaden, nawet on czuł z daleka, że coś w nich śmierdziało. Nie dosłownie, oczywiście. Dopiero po paru sekundach dotarło do niego, że przecież spodziewał się gościa. Swoją drogą to właśnie list od tej brygadzistki, znajomej Sebastiana, podrzucał w kierunku sufitu po tym, jak zwinął go w kulkę. Czy tak powinno się postępować z ministerialnymi wiadomościami? Zresztą, czy to ważne?
- Wystarczy Jamil – mruknął ściszonym głosem, gdy tylko stanął naprzeciw młodej kobiety i zaraz odsunął się na bok, by wpuścić ją do środka. Tak jak i ona, nie chciał zbytnio zwracać na siebie uwagi.
W mieszkaniu panował chaos w postaci porozrzucanych ubrań i papierów. Na stoliku kawowym ułożony został domek z kart, który trzymał się wyłącznie za sprawą magii. Stojąca przy nim kanapa była przykryta rozmemłaną pościelą i choć mieszkanie miało osobną sypialnię, Jamil wolał spać w salonie. Łóżko nie było zbyt wygodne, już podłoga zdawała się przyjaźniejsza. Na blacie kuchni połączonej z salonem również walały się talerze, które machnięciem ręki posłał do zlewu. Z lekkim brzękiem wylądowały tam, zanurzając się w wodzie.
- Czego dokładnie oczekuje ode mnie Ministerstwo? – zapytał, wyraźnie zaintrygowany całą sprawą, skoro jego własny kuzyn polecił go brygadzistce. W dodatku Longbottom nie widniało na liście od Cathala, więc raczej spotkanie z kobietą nie wróżyło kłopotów, o których mówił jego szef. Zwłaszcza, że gdy zapytał Nell o Brennę (tak, zrobił dokładnie to samo, co i ona), dowiedział się tylko, że zawsze była trochę pokręcona i zanadto gadatliwa.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
14.04.2023, 19:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2023, 19:45 przez Brenna Longbottom.)  
Longbottomów ciężko by było podejrzewać o związki ze śmierciożercami. Pewnie jeżeli trafiliby na listę dostarczoną Jamilowi, to głównie dlatego, że większość członków rodziny nosiła mundury i mogła go aresztować. Anwar jako przejezdny miał pełne prawo nie wiedzieć o tym rodzie nic – ani, że jest czystej krwi, ani jakie ma wpływy, ani nawet, że część jego członków uchodzi za wyjątkowo majętnych. (Zwłaszcza że rozczochrana, nieumalowana i ubrana w nijakie, bure ubrania Brenna nie wyglądała ani na bogatą, ani na wpływową.)
Brenna przestąpiła próg i rozejrzała się po mieszkaniu. „Skromne” i „zabałaganione” były dość łagodnymi określeniami, jakich można było wobec niego użyć. Brenna jednak, choć wychowana w luksusowej posiadłości Longbottomów, bywała w różnych miejscach w związku ze swoją pracą.
Tu przynajmniej nie było wszędzie potłuczonych butelek po alkoholu, substancji narkotycznych i żadnych ciał.
Cokolwiek myślała o wnętrzu, nie uwidoczniło się na jej twarzy. Minę kobieta zachowała po prostu uprzejmą.
- W takim razie wystarczy Brenna – powiedziała, skoro zażyczył sobie, aby zwracać się do niego po imieniu. – Sebastian Macmillan, jak rozumiem twój kuzyn, otrzymał od nas zlecenie na… pewne egzorcyzmy. Dość skomplikowanej natury. Potrzebuje do asysty kogoś, kto również ma związki z drugą stroną, najlepiej wywoływacza, który pomoże mu otworzyć drogę do limbo. Polecił ciebie.
Nell miała sporo racji w swoim podsumowaniu. Brenna jednak nieco redukowała ilość wypowiadanych słów, bo jakby nie było: znalazła się z zupełnie obcą sobie osobą, którą chciała zatrudnić do sprawy skomplikowanej i delikatnej. Nie zarzucała więc Jamila taką powodzią zdań, jak większość ludzi i nawet nieco wycięła swoje zwykłe „dodatki”.
Niektórzy byli tym zdziwieni, ale Brenna naprawdę umiała być rzeczowa.
Po prostu zwykle nie miała na to najmniejszej ochoty.
- Nie będę ukrywać, zlecenie należy do trudnych i nie możemy wykluczyć, że będzie ryzykowne. Chodzi o kilka duchów, które zmarły w nietypowych okolicznościach – podjęła, przekrzywiając lekko głowę i przypatrując się mu z pewnym namysłem, może trochę oceniająco. – Wymaga także pełnej dyskrecji. W umowie znajduje się klauzula poufności i jej naruszenie będzie traktowane jako utrudnianie śledztwa Brygady – ostrzegła. Przy okazji wyjaśniło się, dlaczego nie podawała mu pełnych szczegółów, skoro na razie niczego nie podpisał, a Brygada nie życzyła sobie plotek ani opowieści w prasie. – Za to jest płatne według podwójnej, standardowej ministerialnej stawki.
Jeśli trzeba by było, Brenna była gotowa nawet dorzucić brakującą sumę z własnej kieszeni. Musieli w jakiś sposób uwolnić duchy tkwiące w tej cholernej czaszce.
- Życzysz sobie spojrzeć na umowę?
Bo tak, oczywiście, miała ją już przygotowaną. Tak na wszelki wypadek.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#4
14.04.2023, 20:19  ✶  
Brak Longbottomów na liście Cathala dla Jamila był jedynie równoznaczny z tym, że nie mieli nic wspólnego ze Śmierciożercami, ani – niestety – z hazardem, więc rozmowa, a tym bardziej praca z Brenną raczej nie mogła być groźna w tym kontekście. Anwar zdecydowanie nie spodziewał się, że będzie współpracował ze stróżami prawa, ale skoro zamieszany był w to jego kuzyn, mógł pomóc chociażby przez koneksje z nieznaną mu dotąd stroną rodziny. O Longbottomach nie słyszał jednak nic, nawet od swojej matki, bo ta nie miała z nimi zbytniej styczności w swoich latach młodości. W kobiecie przed sobą widział jedynie mundurową, która swoim wyglądem starała się zatuszować to, jaką karierę rozwijała.
- Czyli Sebastian też będzie brał w tym bezpośrednio udział? – upewnił się i wskazał Brennie jedno z krzeseł przy blacie, który przed chwilą uprzątnął zaklęciem. Sam zajął drugie, identyczne. – Jeśli tak, nie dziwię się, że polecił mnie. Pracowaliśmy już ze sobą i mój kuzyn wie, na ile mnie stać w kwestii tego, czego będzie potrzebował.
W tym wypadku akurat nie koloryzował, bo podczas wykopalisk wiele razy udowodnił, że jest w stanie przywołać potrzebne zjawy. Zresztą, jako członkowie rodziny Trelawney, obydwaj byli wyjątkowo mocno związani ze światem umarłych, o czym Brenna zdawała się wiedzieć, przynajmniej w przypadku Macmillana, skoro wspomniała o limbie.
Egipcjanin powinien być mniej ufny w stosunku do obcej sobie urzędniczki, jednak wizja pieniędzy zbyt mocno wpływała na jego osąd. Ufał też Sebastianowi na tyle, by wiedzieć, że nie wkopałby go podstępem w jakąś niezręczną dla nich wszystkich sytuację. Jeśli Jamil pakował się w kłopoty, to tak na dobrą sprawę pakowała się w nie cała ekipa, łącznie z konsultantami.
- Z klauzulami poufności mam do czynienia na co dzień, tym akurat nie musisz się martwić. Nie chcę się też narażać Ministerstwu Magii, niespecjalnie widzi mi się deportacja do Egiptu – uznał, kiwając się nieco na krześle, bo atmosfera stawała się zbyt poważna jak na jego preferencje. Trudne i ryzykowne zlecenie? Chciałby powiedzieć, że to bułka z masłem, ale lepiej nie wychylać się zbyt wcześnie. Longbottom nie opowiedziała mu przecież jeszcze żadnych szczegółów. Podwójna stawka, o której wspomniała, nastawiła go jednak jeszcze bardziej pozytywnie. Mogłoby w tym momencie grozić utratą palców, a i tak pewnie by się zdecydował… Chociaż nie, wróć. Palce były mu akurat potrzebne w magii bezróżdżkowej, przynajmniej przy bardziej skomplikowanych urokach.
- Pokaż tę umowę – powiedział po tym, jak pokiwał entuzjastycznie głową, może nawet zbyt entuzjastycznie. Brenna mogła stwierdził, że postradał zmysły. Jednak skoro pracował z Nell, to czy cokolwiek mogło ją zdziwić?
Wziął od kobiety przygotowane przez nią papiery, przeglądając je z uwagą, jak gdyby szukał jakiegoś haczyka.
- Zapewnicie mi wszystkie potrzebne materiały? – dopytał znad umowy, chociaż odpowiedź akurat mógł przewidzieć. Lepiej jednak dmuchać na zimne.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
14.04.2023, 20:39  ✶  
- Nie ukrywam, to był czynnik decydujący. Skoro Sebastian chce ciebie, to ma pewnie ku temu powody i to ciebie powinien dostać – przyznała Brenna, siadając na wskazanym jej krześle. Sama prawdopodobnie szukałaby raczej wśród Anglików, i to najlepiej takich, z którymi Ministerstwo współpracowało wcześniej. Ale w ostatecznym rozrachunku to Sebastian miał uwolnić duchy. Brenna sama wolała współpracować z osobami, które znała i którym ufała, czemu z Macmillanem miałoby być inaczej? A wątpiła, czy poleciłby Jamila ze złych pobudek, skoro ostatecznie to, jak im pójdzie, miało zaważyć na opinii samego Sebastiana.
O Trelawneyach miała okazję to i owo słyszeć. Znała całkiem nieźle Idę, Astorię czy nawet Alastora, którzy mieli związki z tą rodziną. Nie rozumiała tego do końca i nie wnikała, bo po prawdzie – nie musiała. Wystarczyło jej wiedzieć, że Trelawneyowie widzą czasem nieco więcej niż inni.
Uśmiechnęła się lekko, kiedy wspomniał o deportacji do Egiptu. Mimowolnie, bo gdyby nie trzymał języka za zębami… to cóż, Brenna była dostatecznie uparta, aby próbować mu to załatwić.
Skoro jednak miał już do czynienia z klauzulami…
- Na całe szczęście to akurat inny wydział, więc raczej nie będę załatwiała ci szybkiej wizyty w rodzinnych stronach – zapewniła. Pogróżki nie były stylem jej pracy.
Wyciągnęła z torby przygotowane papiery. Kontrakt był dość długi, standardowy dla ministerstwa, chociaż Jamil mógł nie być zaznajomiony z tutejszymi procedurami. Niemniej nie było w niej żadnego haczyka, poza tym, o którym Brenna już wspomniała – naruszenie klauzuli poufności wiązało się z karą finansową, wysokości wartości zlecenia i mogło zostać potraktowane jako utrudnianie śledztwa. Anwar nie musiał ukrywać, że zatrudniło go Ministerstwo, za to był zobowiązany do nieujawniania szczegółów sprawy osobom postronnym, ze szczególnym uwzględnieniem prasy.
Ot Brenna nie chciała, aby jutro w gazetach pisano o uwięzionych w czaszce ofiarach czarnoksiężnika. To mogłoby kogoś zaalarmować… albo zainspirować.
Pojawiły się wszelkie potrzebne informacje o wypłacie wynagrodzenia i ewentualnej rekompensacje, gdyby w toku zlecenia doszło do problemów z innych powodów niż uchybienie Jamila. Miał też możliwość wycofania się, jeżeli uzna zlecenie za niemożliwe w realizacji, co oczywiście jednak wiązało się z brakiem wynagrodzenia, wymagało uzasadnienia pisemnego i wciąż w razie wyniesienia informacji zastrzeżonych nakładałoby na niego karę finansową.
- Świece, zioła, jeśli będzie trzeba to i wielbłąda oraz worek skarabeuszy– odparła bez mrugnięcia okiem na pytanie odnośnie potrzebnych materiałów. Już nieco bardziej w „swoim” stylu wypowiedzi. – Punkt numer siedemnaście – dodała, nawet nie spoglądając na umowę. Nie miała absolutnej pamięci, ale te formularze już dawno wykuła na blachę.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#6
16.04.2023, 13:53  ✶  
Skinął tylko głową na potwierdzenie, że rozumie sytuację. Jamil nie wiedział o tym, że Brenna wahała się w kwestii doboru współpracowników w tej sprawie, więc nie mógł też zastanawiać się nad tym, jak postąpiłby na jej miejscu, choć on sam nie przywiązywał chyba większej wagi do tego, czy dana osoba była mu obcą, pod warunkiem że znała się na rzeczy. To też często wprowadzało go w Egipcie w spore kłopoty, zwłaszcza na wykopaliskach, na których pracował przed poznaniem Cathala. Teraz jednak zbyt mocno zależało mu na tym, by pozostać w Anglii, aby jakkolwiek ryzykował. A skoro jego własny kuzyn nasłał na niego Brennę Longbottom, ponieważ potrzebował go do pomocy, nie miał chyba powodów do zmartwień. Prawda?
- Za wcześnie na urlop u rodziców, skoro jeszcze nawet nie zacząłem pracy – rzucił kolejnym żartem na rozluźnienie sytuacji, bo deportacja wiązała się dla niego tak naprawdę z utratą wszystkie, włącznie z życiem. W ogóle musiałby dopytać Letę, czy mogli go odesłać z powrotem do Kairu, jeśli jego matka była tutejsza. Za nic nie ogarniał tej brytyjskiej biurokracji.
- Wielbłąd i skarabeusze raczej nie będę potrzebne – odparł, nie odrywając wzroku od umowy i już miał dopytać, czy mógłby dostać skorpiona, bo narodził mu się w głowie chytry plan nastraszenia Nell za kilka tabliczek czekolady i paczkę kardamonu, gdy dotarł do punktu informującego o tym, że wszystkie materiały musiały być zwrócone po zakończeniu zlecenia. A niechby to sfinks wszystko strzelił. Z drugiej strony, patrząc na wysokość wynagrodzenia, obłowi się na tyle, że nie będzie potrzebował Bagshot do zdobycia rodzimych przypraw. Angielskie jedzenie było okropnie mdłe i bez wyrazu.
Wysokość kary z jednej strony go przeraziła, z drugiej… ze wszystkiego dało się jakoś wybrnąć. Nie zamierzał jednak wynosić żadnych informacji poza zaangażowaną w realizację tego zlecenia grupę. O ile Brenny nie znał i nie wiedział, na ile można jej ufać, tak Sebastiana nie potrafiłby zawieść. Zwłaszcza że załatwił mu dobrze płatne zlecenie w momencie, gdy wykopaliska się jeszcze nie zaczęły i przydałby mu się jakiś napływ gotówki.
Zsunął się z krzesła, doczytawszy umowę i zbliżył do zarzuconego przedmiotami stolika kawowego, by wygrzebać spomiędzy papierów pióro i atrament. Zaraz to wrócił do Brenny i podpisał papiery w wyznaczonym do tego miejscu. Akurat w kwestii tej umowy nie miał żadnych wątpliwości, była sporządzona w wyjątkowo nudny, urzędniczy sposób z dokładnym rozpisaniem każdego podpunktu. Gdy tylko nasuwało mu się jakieś pytanie, zaraz znajdował na nie odpowiedź trochę niżej.
- Dobra, to teraz możesz mi powiedzieć, w co takiego wkopał się Sebastian, że Ministerstwo Magii potrzebuje mojej pomocy – powiedział, opierając głowę na ręce, którą wsparł na blacie i spojrzał na Brennę z wesołym uśmiechem, który ukrywał jego zmartwienie sytuacją. Sprawa musiała być przecież poważna, skoro władze nakazywały mu podpisać papiery o poufności. Raczej nie chodziło o starożytne artefakty w stylu Cathala, które po prostu musieli ukrywać przed złodziejami i czarnoksiężnikami. Chyba że jednak Longbottom planowała go zaskoczyć?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
16.04.2023, 14:08  ✶  
Brenna przyjęła egzemplarz podpisany przez Jamila, po czym przesunęła ku niemu kopię. A kiedy spytał o to, w co wkopał się Sebastian, również się do niego uśmiechnęła… chociaż to przecież wcale nie było zabawne.
- Złe pytanie. Właściwe brzmi „w co ty wkopałaś Sebastiana” – sprostowała. Dmuchnęła na atrament, by ten szybciej wysechł, zanim zwinie pergamin, by umieścić go z powrotem w torbie.
Doskonale wiedziała, ile chce powiedzieć Jamilowi – ułożyła to sobie w głowie już wcześniej. Musiał, podobnie jak Macmillan, dostać wszelkie niezbędne szczegóły, by być w stanie pomóc odesłać duchy na drugą stronę. Ale wszystkie dodatkowe, głęboko wchodzące w sprawę… te były absolutnie zbędne dla niego, a Brenna mimo wszelkich klauzul nie chciała zbyt mocno ryzykować.
- Pracujemy nad sprawą pewnego czarnoksiężnika. Duchy jego ofiar zostały siłą zatrzymane po tej stronie. Uwięził je w czarnomagicznym przedmiocie – zrelacjonowała, a potem wyjęła z torby zdjęcie, aby pokazać je Jamilowi.
Ruchoma fotografia przedstawiała kryształową, przezroczystą czaszkę. Zdjęcie, jak to te magiczne, było ruchome. Dzięki temu Jamil mógł zobaczyć, że coś porusza się w środku… i że to coś co jakiś czas przybiera kształty różnych twarzy.
- Nie są to więc duchy, które zdecydowały się zostać tutaj same albo zatrzymały je ważne sprawy. Ani przypadek opętania. Je dosłownie zamknięto przemocą, nie mogą odejść i… prawdopodobnie… mogą wciąż cierpieć, przeżywając chwilę śmierci – podjęła. Bardzo spokojnym głosem, jak na to, o jakich sprawach rozprawiała. Relacjonowała wszystko niemalże beznamiętnie. – Przypuszczalnie jest ich w środku osiem, maksymalnie dziesięć. Na samego czarnoksiężnika poluję… ale potrzebuję spirytystów, aby uwolnić tych ludzi.
Poczekała aż Jamil przyjrzy się zdjęciu, po czym je zabrała i wsunęła z powrotem do torebki. Nie zamierzała zostawić na zewnątrz takich materiałów. Jej ostrożność w takich sprawach zahaczała niemalże o paranoję.
- Sebastian twierdzi, że być może mógłby dokonać tego w Samhain, ale do tego czasu zostały miesiące, a chociaż robimy wszystko, aby przechowywać czaszkę w bezpieczny sposób, nie mamy pewności, czy sytuacja nie wymknie się spod kontroli. Zdecydował, że chciałby spróbować odesłać ich teraz. Ale do tego potrzebuje kogoś, kto pomoże mu otworzyć ścieżkę do limbo. Jeżeli po prostu wygna duchy z czaszki, mogą nie trafić na drugą stronę. I tu wkraczasz ty. Ktoś, kto ma związki z limbo i może wskazać drogę.
Splotła ręce na kolanach i znów się uśmiechnęła, nieco blado. Podczas samych wyjaśnień, wyraz twarzy miała poważny.
- Oczywiście, wszystko odbędzie się w ministerstwie, w zabezpieczonym pomieszczeniu. W mojej asyście i być może jeszcze jednego aurora, więc nie wpycham cię pod pociąg specjalnie. Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak, sama wpadnę pod niego pierwsza.
Skoro była odpowiedzialna na sprawę, musiała przy tym asystować. Pilnować, aby ich egzorcysty i zatrudnionego wywoływacza coś nie opętało. I próbować rozpraszać magię, jeśli ta postanowiłaby im buchnąć w twarze.
- Jeżeli uważasz, że to cię przerasta, to dobry moment na wycofanie. Konsekwencji w tej chwili nie ma. Jeśli nie… widzimy się w Ministerstwie, gdzie omówicie z Sebastianem, jak się do tego zabrać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#8
16.04.2023, 14:45  ✶  
Odsunął od siebie kopię umowy, by przypadkiem nie pognieść jej własnym łokciem. W normalnych warunkach niespecjalnie się tym przejmował i wszystkie papiery od Cathala miały na sobie ślady kawy, lukru albo rozlanego atramentu. Na oczach Brenny nie wypadało jednak od razu sponiewierać ministerialnych papierów.
- Czyli to twoja sprawka! – zaśmiał się, celując w nią palcem. Może jednak Shafiq pomylił się, nie wpisując Longbottomów na swoją listę? Ta zresztą wisiała na jednej ze ścian, oprawiona w za dużą ramkę, przez co przekrzywiła się nieco pod dziwnym kątem. Widząc ją, Brenna mogła się naprawdę zdziwić, zwłaszcza że poza nazwiskami podejrzanych o kontakty z Latajkiem, oznaczone kilkoma wykrzyknikami było nazwisko Prewettów. Dla kogoś niepowiązanego z tematem ta lista zdawała się dość podejrzana.
Wziął od Brenny zdjęcie, które w pierwszym momencie wydawało mu się jedynie nieruchomą czaszką z kryształu, jedną z tych tandetnych ozdób, które ludzie powiązani z nekromancją lubią sobie stawiać na biurku jako przycisk do papieru. Im dłużej się jej jednak przyglądał, tym bardziej zdawało mu się, że widzi coś w otworach na oczy. Jakby mgłę, która co jakiś czas materializowała się w twarze. Wzdrygnął się na ten widok, ale mimo to nie potrafił oderwać od niego wzroku, zbyt zafascynowany tym, jakim sposobem w ogóle komuś się to udało.
- Nawet bardziej niż pewne. Duchy, które pozostają tu z własnej woli, często wspominają swoją śmierć i mogą z tego powodu cierpieć. Ktoś, kogo dusza nie trafiła do limba z powodu przemocy… Nie chcę sobie wyobrażać, co czują – powiedział. I choć sam często wywlekał dusze siłą z ich zaświatów, to jednak dość szybko pozwalał im tam wracać. Te w czaszce z pewnością zostały uwięzione dalej niż wczoraj. Tego rodzaju czarna magia nie należała do przyjemnych – nie żeby jakakolwiek należała – ale fakt, że nie dawało się ludziom spokoju nawet po śmierci. Na to Jamil był akurat dość wyczulony. O ile te dusze nie należały do zgrupowania Nundu, nie życzył im źle.
- I to wyjaśnia mi, dlaczego Sebastian potrzebuje konkretnie mnie. Moja matka, pewnie już wiesz od niego, że pochodzi od Trelawneyów, mówiła mi, że nie każdy w rodzinie ma dar porozumiewania się z duchami, które nie zostały wśród żywych. Mój kuzyn doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że obaj nie potrzebujemy sabatu do tego, żeby odesłać te dusze, ale w pojedynkę jest to raczej niewykonalne – mówił, z każdym słowem uśmiechając się coraz szerzej, bo chociaż sytuacja wyglądała na tragiczną i wyjątkowo trudną do rozwiązania, czegoś takiego zdecydowanie się nie spodziewał. I nie mógł przepuścić okazji do tego, by – być może – spróbować otworzyć limbo, jeśli zajdzie taka potrzeba. Możliwe, że w oczach Brenny wyglądał na coraz większego wariata, ale czy w ogóle można uznać za normalnego kogoś, kto wiedział więcej o zmarłych, niż o żywych?
- Jeśli coś pójdzie nie tak, raczej wpadniemy pod niego wszyscy razem jednocześnie – zauważył, już nieco bardziej sceptycznie. – Na ten moment nie planuję się wycofać, zwłaszcza że nawet nie wiem, jak widzi Sebastian.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
16.04.2023, 15:01  ✶  
- Właściwie to pewnego złego czarnoksiężnika, ale nie musimy czepiać się szczegółów.
Jeżeli życzyli sobie zwalać winę za całą sprawę na nią, to Brenna ani myślała z tego powodu dramatyzować. Najważniejsze, że na Mglistych Mokradłach nie aportowali się już przypadkowi czarodzieje… oraz rzecz jasne: jak najszybciej dorwać tego drania, który skrzywdził tych ludzi.
Dostrzegła listę wiszącą na ścianie, ale nie przyglądała się jej nazbyt ostentacyjnie. Zauważyła głównie, że większość rodów, które tam wypisano, to rodziny czystej krwi. Wyglądało to prawie jak spis przyszłych celów, ale zapisano tam same nazwiska, nie imiona, a jeżeli Jamil planował usunąć te kilka rodzin… to musiała bardzo szybko załatwić te egzorcyzmy. Zanim przyjdzie jej aresztować marne resztki, jakie z niego zostaną.
- Coś takiego podejrzewałam. Zależy nam, żeby ich uwolnić.
A przynajmniej zależało na tym jej.
Uniosła lekko brwi, kiedy Anwar mówił, a na jego twarzy pojawiał się coraz szerzy uśmiech. Może był wariatem, może wesołkiem – ona też nieraz żałowała, kiedy przed nią rysowało się ogromne niebezpieczeństwo, jakby obrócenie tego w żart ułatwiało nie pogrążenie się w szaleństwie – a może po prostu naprawdę lubił wywoływanie duchów? I dla niego cała ta sprawa stanowiła okazję do… sprawdzenia się? Zrobienia czegoś zupełnie innego.
- Zadbamy o zabezpieczenia. A jeśli coś będzie szło nie tak… ujmę to nieładnie. Wtedy po prostu z Sebastianem spierdalajcie i nie oglądajcie się na nas – powiedziała. Jamil i Macmillan byli tutaj specjalistami, ale w jej oczach także „cywilami”, więc w razie nagłych problemów to ona i auror powinni zadbać o to, aby ta dwójka wyszła z tego żywo. Chociaż miała ogromną nadzieję, że dwóch potomków rodu Trelawneyów zdoła odesłać tych nieszczęśników tam, gdzie powinni trafić… a raczej tam, gdzie musieli trafić, bo ostatecznie dla nich było na to o wiele za wcześnie.
- W takim wypadku ja albo Sebastian prześlemy ci niedługo propozycje dat spotkania – oświadczyła, podnosząc się z miejsca. Ustalili wszystko, co do ustalenia było, a ją gonił ostatnio czas. Pomijając zwykłe śledztwa i tradycyjny burdel, jaki panował w Ministerstwie odkąd Voldemort i jego zwolennicy zaczęli mieszać, ta sprawa była bardzo pilna, bo nie mieli pojęcia, co postanowi zrobić czarnoksiężnik. – Gdyś miał jakieś dodatkowe pytania, poślij sowę do Sebastiana albo do mnie, na adres Biura Brygady Uderzeniowej. Jeszcze jakieś wątpliwości? – spytała, gotowa już do wyjścia.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Przyjaciel duchów
You are lost in the trance
Of another Arabian night
Jamil ma metr siedemdziesiąt pięć wzrostu, krótkie ciemne włosy i równie ciemne oczy. Urodę posiada typową dla Egipcjanina, przez co wyróżnia się na tle bladych Brytyjczyków. Dosyć często się uśmiecha, ma dość bogatą mimikę twarzy. Z jednej strony trzyma się gdzieś z boku, a z drugiej masz wrażenie, ze i tak wszędzie go pełno.

Jamil Anwar
#10
16.04.2023, 16:08  ✶  
- Już cię lubię – przyznał, mimo że nawet nie żartowała, dokładnie określając sprawcę wydarzenia. Zdawała się zupełnie inna od osób, do których towarzystwa przywykł – bardziej wylewna nawet pomimo dzielenia się z nim wyłącznie konkretami, a przede wszystkim mniej marudna. I nie groziła mu kopniakiem za jego własne żarty. Może współpraca z Ministerstwem Magii będzie bardziej przyjemna, niż mu się mogło kiedykolwiek wydawać? Od kairskich urzędników zwykle trzymał się z daleka, wiedząc, że załatwienie czegokolwiek graniczyło z cudem, a zazwyczaj i tak mieli gdzieś potrzeby swoich obywateli i to, że ktokolwiek bawił się niebezpieczną magią. Tu zdawali się baczyć nawet na zmarłych. Nie spotkał się z tym podejściem od czasu ukończenia Uagadou. W szkole oddawanie czci zmarłym było istotnym elementem wychowania. Ba, nawet w zamierzchłych czasach Egipcjanie zwracali uwagę na należyty pochówek. Teraz? Wrzuć ciało do rzeki, zostaw na pustyni i zapomnij, że kiedykolwiek znałeś człowieka. Nawet duch prześladujący go w toalecie zwracał na to uwagę.
- Mam nadzieję, że to możliwe, ale ufam zdolnościom Sebastiana w tej kwestii.
W uśmiechu Jamila zawierało się wszystko naraz, choć przede wszystkim chęć sprawdzenia siebie i swoich możliwości przy wsparciu innego Trelawneya. Taka okazja zdarzała się naprawdę rzadko. A bez ryzyka nie ma tak naprawdę żadnej zabawy. Czy powinien traktować to zlecenie jak grę? Bynajmniej. Ale właśnie w ten sposób to widział: niemalże jak zakład, którego wykonanie zapewni mu pieniądze. Znał siebie na tyle, by wiedzieć, że przy spotkaniu z duchami być może zaangażuje się aż nadto emocjonalnie. Zwykli ludzie, w przeciwieństwie do mrocznych kapłanów w grobowcach, zbyt łatwo go rozczulali. Na ten moment jednak w zdjęciu czaszki, umowie sporządzonej przez Ministerstwo i samej wizji egzorcyzmów i odprowadzania duchów w zaświaty widział jedynie wyzwanie i możliwość zyskania pieniędzy, którymi jednocześnie spłaci część długu, ale też nie będą one pod kontrolą Cathala. Jednak Brenna nie musiała o tym wiedzieć.
- Zrozumiano – odparł, ale zaraz zastanowił się nad kolejną sprawą. – Walczyłaś kiedyś z duchami, Brenno? Mamy w ogóle pewność, że to rzeczywiste dusze, a nie iluzja czarnoksiężnika, mająca znaleźć ofiary dla jego zaklęcia? – dopytywał, zdając sobie sprawę z tego, jak absurdalnie to brzmiało, ale wiedział też, do czego mogli być zdolni ludzie zbyt mocno zapatrzeni w magię nekromancji. Nieraz okoliczne kobiety wzywały jego matkę do dziwnych opętań dzieci, których źródła nie dało się w żaden sposób określić.
- W najbliższym czasie nie będę zbytnio zajęty, więc dostosuję się do was – przyznał, gdy przekazała mu informacje dotyczące planów kolejnego spotkania. – Na ten moment zero wątpliwości, ale jeśli coś mi się nasunie, to się odezwę.
Słaby był z niego gospodarz, skoro nie zaproponował gościowi chociaż szklanki wody, o herbacie nie mówiąc, ale przecież Brenna była tu służbowo. Zresztą, warunki mieszkaniowe Jamila nie nadawały się do miłych pogawędek przy kubku czegoś ciepłego. W takim wypadku zaproponowałby Dziurawy Kocioł. I chociaż planował pogrążyć się w kolejnej drzemce, gdy tylko odprowadził brygadzistkę do drzwi, nic nie mógł poradzić, że ciekawość aż nadto go zżerała. A przecież umowa poufności nie broniła mu przeglądać książek na własną rękę. Temat limba i więzienia dusz aż nadto go zainteresował, gdy tylko nadarzyła się okazja, by mieć z nim rzeczywiście do czynienia.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2043), Jamil Anwar (2410)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa