• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[10.03.72, skraj lasu] Porozmawiajmy o przemocy

[10.03.72, skraj lasu] Porozmawiajmy o przemocy
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
16.04.2023, 22:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 19:06 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Nad Little Hangleton dopiero wstawał świt.
Brenna, która przysiadła na kamieniu na skraju lasu, sama przed sobą przyznawała, że pojawienie się tu to trochę szaleństwo - i w swej paranoi nawet zostawiła liścik z kim, gdzie i dlaczego jest. Ale tak jakoś, kiedy wpadły na siebie ostatnio z Geraldine, od słowa do słowa (jak zwykle w przypadku Brenny wielu słów), zeszło na temat fechtunku, tego, jak mało jest popularny wśród czarodziejów, braku możliwości ćwiczeń...
...i tak oto Longbottomówna znalazła się tutaj. Umówiona na pojedynek z półolbrzymką, która zapewne ją rozniesie - ale to przynajmniej było wyzwanie. I z och, Yaxleyówną... ale z kolei Geraldine była w Gryffindorze, nigdy nie zdawała się mieć czegokolwiek do "szlam" i tak dalej, poza tym zawsze kolegowała się z Erikiem. (Co jednak, jak przyznawała Brenna, o niczym nie świadczyło, Erik kolegował się z połową świata.)
Na kolanach Brenny spoczywała broń, a sama Brygadzistka właśnie kończyła traktować ją standardowym pakietem zaklęć. Chodziło rzecz jasna o to, aby walka mogła być jak najbardziej zbliżona do prawdziwej, ale nie skończyła się większymi obrażeniami niż co najwyżej kilka siniaków. Słysząc, że ktoś się zbliża, zadarła głowę i pomachała do panny Yaxley.
- Cześć, Geraldine! – przywitała się, wstając z kamienia. Była ubrana w mugolskie ciuchy, dobrane ewidentnie nie pod kątem elegancji czy nawet wtopienia się w tłum, a tego, aby nie krępowały ruchów. Na widok Yaxley zdjęła też i położyła na kamieniu płaszcz, który mógłby przeszkadzać – w walce i tak się przecież rozgrzeje.
Brenna zdążyła zadbać również o przygotowanie pola walki. W najbliższej okolicy nie było za wiele trawy – Brenna usunęła ją wcześniej zaklęciem (upewniając się, że żadnych mugoli nie ma w pobliżu), aby przypadkiem nie potknęły się podczas pojedynku. – Gotowa się trochę poruszać? – spytała Brenna, po czym poruszyła nadgarstkiem, by nieco go rozgrzać, zanim zabiorą się do prawdziwej walki.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
18.04.2023, 11:47  ✶  

Panna Yaxley rzadko kiedy odmawiała. Chętnie pracowała nad swoimi umiejętnościami związanymi ze sprawnością fizyczną. Wszak w jej przypadku bardzo istotne było to, aby pozostawała w formie. Musiała nadążyć za potworami, z którymi przyszło jej walczyć. Widać było po niej, że przywiązuje wagę do tego, aby ciało pozostawało w dobrej kondycji. Sport to zdrowie, jak to mówią.

Kiedy więc wdała się w krótką pogawędkę z Brenną, z której wyszło, że i ona chętnie sprawdzi swoje umiejętności związane z fechtunkiem ucieszyła się ogromnie. Nie była to ostatnio szczególnie popularna aktywność wśród czarodziejów, a dobrze było zmierzyć się z kimś choć trochę szybszym od ojca. Stary Gerard był wspaniały w nauczaniu, jednak minęło już trochę lat, a on się trochę postarzał, zdecydowanie czas swojej świetności miał już za sobą. Oczywiście mu o tym nie wspominała, nie chcąc robić Ojcu przykrości, choć miała wrażenie, że zdaje sobie z tego sprawę - trudno byłoby nie zauważyć, że przegrywa każdy pojedynek.

Znalazła się na skraju lasu w Little Hangleton punktualnie. Gerry nie znosiła się spóźniać. Przyleciała tu na miotle - wiosna zachęcała do tego sposobu transportu. Wylądowała tuż przed Brenną, która siedziała na kamieniu. Oparła miotłę o najbliższe drzewo, sama zaś zdjęła plecak, w którym znajdowała się broń. Powitała Longbottom uśmiechem. - Cześć Brenna, czuję, że to będzie dobry dzień. - Jej towarzyszka mogła dostrzec, że Gerry wydaje się być w wyśmienitym humorze. Nadchodząca wiosna, do tego trening na świeżym powietrzu, wszystko temu sprzyjało.

Yaxley wyglądała jak zawsze. Ciężkie, skórzane buty, które sprawdzały się idealnie w bieganiu po lesie. Do tego spodnie, sztruksowe (dzwony) w kolorze bordowym, do tego zielony sweter - nie do końca potrafiła przewidzieć, czy pogoda pozostanie taka piękna przez cały dzień. Na wierzch narzuciła długi, skórzany płaszcz, który sięgał jej niemal do ziemi, widać było, że trochę już przeszedł. Zdjęła go również, aby nie krępował jej ruchów.

- Widzę, że wszystko przygotowałaś. - Odparła, w końcu nie uszło to jej uwadze. Yaxley raczej bardziej znała się z Erikiem, w końcu grali razem w drużynie, później należeli do klubu pojedynków, nie miała jednak problemu z tym, aby teraz zmierzyć się z jego siostra. Każda okazja do treningu wydawała się być dobrą. Miała świadomość, że w świecie czarodziejów jej rodzina odbierana jest raczej w określony sposób, jednak doceniała to, że rodzeństwo Longbottom jej nie skreśla. W sumie mieli ku temu powód - jako jedyna ze swojej rodziny trafiła do domu Godryka Gryffindora, nie kryła się z tym, że ma w nosie poglądy związane z czystością krwi, już w szkole zdarzyło jej się dac w nos niejednej osobie za to, że próbowała znęcać się nad tymi, których uważała za gorszego pochodzenia.

- Zawsze jestem gotowa. - Rzekła zgodnie z prawdą, po czym sięgnęła do plecaka, aby wyciągnąć broń. Zadbała o to, aby wcześniej ją przygotować do tego starcia. Był to koleżeński sparing, nie chciała zrobić krzywdy Brennie. Zdjęła jeszcze gumkę z nadgarstka i związała włosy. Nie chciała, żeby jej przeszkadzały.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
18.04.2023, 13:27  ✶  
Brenna rzadko kogoś skreślała na starcie. W dawnych czasach, zwłaszcza w szkole, równie chętnie zawracała głowy Ślizgonom, jak Puchonom, i w bibliotece przysiadała się i do dzieci tych rodzin, które kiedyś po cichu wspierały Grindewalda, i do mugalków. Teraz nie mogła sobie pozwolić na taką beztroskę, i w jej duszy podejrzliwość zagościła już na dobre. Nie oznaczało to jednak, że planowała okazywać to na prawo i lewo, i od razu zakładała, że każdy czystokrwisty to sługa Voldemorta - przynajmniej póki nie pojawiały się jakieś przesłanki jasno pokazujące jego poglądy. Do Geraldine miała zresztą odrobinę więcej ufności niż do innych Yaxleyów, chociaż też wiedziała, że przynależność do Gryffindoru niekoniecznie gwarantowała coś poza "odwagą" i tym, że większość Domowników będzie cię psuła i próbowała utrzymać po jasnej stronie mocy.
Pojawiła się więc tutaj i uśmiechała się na powitanie, choć zarazem zostawiła kartkę, gdzie jest… czego na pewno nie zrobiłaby jeszcze cztery lata temu.
- Naprawdę? Ja mam wrażenie, że to będzie dzień, gdy powlokę się do mojej kuzynki ze słowami „ojej, jak boli” na ustach – parsknęła. Geraldine była półolbrzymką, na pewno silniejszą od samej Brenny, więc Longbottom spodziewała się, że dostanie łomot, bo nawet zabezpieczona broń mogła pozostawić trochę siniaków. To jednak nie miało jej powstrzymać. Podobnie jak Yaxley, zwykle ćwiczyła tylko z jedną osobą – swoim bratem. Po tylu latach każde znało wszystkie słabości i mocne strony drugiego, i ciężko był im siebie nawzajem zaskoczyć… a w efekcie i utrzymanie umiejętności stawało się trudne, nie mówiąc już o ich rozwijaniu. Nawet jeżeli szermierka nie była tak naprawdę zbyt przydatna w jej pracy i codziennym życiu, było to coś, co Brenna po prostu lubiła od dzieciństwa, właściwie jedynie hobby poza czytaniem, jakie miała. Była więcej niż chętna do odświeżenia pewnych chwytów i przekonania się, jak poradzi sobie z kimś innym niż z bratem.
- To doskonale, bo ja też – oświadczyła. Poczekała aż Geraldine wyciągnie broń, zerknęła na nią okiem, upewniając się, że czary są już rzucone. Kiedy Yaxley uporała się już z włosami, Brenna zgodnie ze zwyczajem pojedynkowym skłoniła się lekko – acz niezbyt głęboko, a potem, kiedy było już jasne, że i Geraldine jest gotowa do walki – zaatakowała, celując na początek w rękę, w której Yaxley trzymała broń.

Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#4
19.04.2023, 08:59  ✶  

Gerry miała trochę inaczej. Na Ślizgonów reagowała z dozą ostrożności. Nie ufała im, wiedziała, że to właśnie tam znajduje się najwięcej czarodziejów, którzy są gotowi za nic szykanować innych. Nie bez powodu jej brat znalazł się właśnie w tym domu. Większą część czasu spędzone w szkole to właśnie z nim się przepychała. Wyniosła to z domu, gdzie od małego rywalizowali ze sobą, nie zmieniło się to również gdy rozpoczęli swoją edukację. Szczególnie, że jedno i drugie grało w quidditcha, w przeciwnych drużynach - to samo się prosiło o niezdrowe konkurowanie.

Geraldine bardzo dobrze wiedziała o tym, jak ich rodzina jest widziana wśród innych czarodziejskich. Nie kryli się ze swoimi poglądami. Ona sama nieco odstawała, jednak nie odcięła się od nich - uważała, że zbyt wiele im zawdzięcza, żeby to wszystko stracić. Była to pewnie trochę hipokryzja, ale nie zamierzała jak na razie nic z tym robić. Dobrze jej było tak pomiędzy.

- Nie powiem, nawet mi miło, że masz takie nastawienie, jednak los bywa przekorny. - Brenna łechtała jej ego tym, co powiedziała. Sama Yaxley zdawała sobie jednak sprawę, że nie można lekceważyć przeciwnika. Wystarczył moment, chwila zagapienia, a mogła przegrać. Była pokorna, choć może nie wyglądała na taką na pierwszy rzut oka.

Gerry nie była półolbrzymką, w jej genach po prostu gdzieś tam, dawno temu któryś pradziadek, albo prababka byli olbrzymami. Przez co teraz nieco wyróżniała się na tle innych czarodziejów. Miała z tego powodu ogromny kompleks, kiedy jeszcze uczęszczała do szkoły. Zresztą do tej pory czasem ją to męczyło. Była większa od typowych, brytyjskich kobiet - w dorosłym życiu nawet jej to pomagało, szczególnie kiedy dotyczyło to jej pracy.

Geraldine złapała broń w lewą rękę. Była mańkutem, dlatego też zazwyczaj posługiwała się właśnie tą ręką. Skłoniła się również, mogły zacząć pojedynek.

Nie ukrywała nawet, że podchodziła do niego z ogromnym entuzjazmem, w końcu dobrze jest wreszcie walczyć z kimś innym niż ojcem. Nie miała pojęcia, jak potoczy się walka, co tylko dodawało temu uroku. Dostrzegła broń zmierzającą w kierunku jej dłoni, chciała od razu sparować uderzenie.

Rzut PO 1d100 - 41
Sukces!

O ile jej się udało, to od razu zaatakowała swoją przeciwniczkę, nie chciała tracić ani chwili. Próbowała wytrącić broń Brennie z dłoni.

Rzut PO 1d100 - 12
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
19.04.2023, 12:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2023, 10:38 przez Brenna Longbottom.)  
Ślizgoni tradycyjnie słynęli jako „ci źli”. Brenna jeszcze niedawno nie miała żadnych uprzedzeń w ich względzie, i to mimo tego, że z paroma Ślizgonami zdarzyło się jej w życiu kłócić czy nawet pobić. Być może teraz gdzieś w jej głowie obijała się ta myśl… że Voldemort był Ślizgonem… ale rzadko dawała to po sobie poznać. Głównie wtedy, kiedy ktoś dosłownie miał wypisane na czole „jestem nieprzyjemnym facetem i nienawidzę mugolaków, uważam się za lepszego od całego świata”. Miewała w takich sytuacjach trudności z utrzymaniem nerwów na wodzy, mimo tego, że zwykle była spokojna.
Geraldine jednak nie była tym przypadkiem.
- Cóż, zobaczymy, czy los się do mnie uśmiechnie – stwierdziła, sama uśmiechając się zawadiacko.
Jej własny atak był całkiem przyzwoity, ale Geraldine dość ładnie go sparowała, w efekcie broń Brenny zaledwie ją musnęła i starsza kobieta pewnie nawet nie miała możliwości tego poczuć. Kiedy Yaxley wyprowadziła kontrę, Brygadzistka odskoczyła z szybkością błyskawicy, i ostrze nawet jej nie tknęło. Uśmiechnęła się szeroko: nawet nie z zadowolenia z powodzenia odskoku, a dlatego, że od razu wiedziała – to była zupełnie inna walka od tych, jakie zwykle toczyła z bratem, i to mimo tego, że Ger była podobnej do niego postury i najwyraźniej miała podobną siłę do Erika.
Brenna postanowiła polegać na szybkości – i błyskawicznie spróbowała zaatakować, by dźgnąć lekko Geraldine w okolicy klatki piersiowej, co w „prawdziwej” walce w razie powodzenia mogłoby zakończyć starcie (a tu oczywiście co najwyżej by odrobinę zabolało, bo broń zabezpieczono).




Obrona:
Rzut 1d100 - 97



Atak:
Rzut 1d100 - 85


Atak Brenny z poprzedniego posta:
58 – (41+10) = 58 – 52 = trafienie za 6, więc uznaję, że poleciało po ubraniu
Atak Geraldine: (12+10) – 97 = - 75: atak nieudany
Atak Brenny z tego posta: 85 - ???


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
20.04.2023, 10:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2023, 11:04 przez Geraldine Yaxley.)  

Gerry w przeciwieństwie do Brenny nie należała do tych osób, które potrafiły trzymać nerwy na wodzy. Zawsze najpierw reagowała, bez niepotrzebnego rozmyślania. Miała w sobie pewną dzikość, chyba odziedziczoną po swoim ojcu. On również należał do porywczych osób. Często pakowała się przez to w kłopoty, jednak nauczyła się z tym radzić. Siła była jej przyjacielem, dlatego też tak mocno dbała o to, żeby zawsze być w formie. Skoro miała niewyparzoną gębę, musiała umieć sobie radzić z konsekwencjami, jakie to ze sobą niosło.

- Los bywa przekorny.- Powiedziała jeszcze do swojej przeciwniczki. Miała świadomość, że czasem wystarczyła jakaś pierdoła, żeby rozproszyć. Także walka mogła potoczyć się różnie.

Zaczęły trening. Geraldine nie udało się dotknąć Brenny, była szybka. Zdecydowanie. Będzie musiała się bardziej skupić na tym, żeby ją trafić. Sama została chwilę wcześniej jedynie draśnięta, także nie było tak źle.

Kiedy Longbottom ponownie ją zaatakowała, stwierdziła, że odsunie się w prawo. Nie było to łatwe, aczkolwiek była trochę szybsza, bo nie udało się jej towarzyszce jej musnąć. Sama Yaxley nie zwlekała długo, od razu przystąpiła do ataku. Celowała w środek klatki piersiowej Longbottom.


Rzut 1d100 - 92
Obrona
Rzut 1d100 - 96
Ewentualny atak

Obrona Ger: 15 - uniknęła ataku
Atak Ger: 96 + 10 (za PO)= 106
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
20.04.2023, 11:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2023, 11:32 przez Brenna Longbottom.)  
Atak Brenny był iście popisowy, szybki i mocny... ale obrona Geraldine okazała się jeszcze bardziej popisowa i Yaxley może z trudem, ale zdołała zablokować cios we wspaniałym stylu.
Co więcej chwilę później kontratak Ger zapewne wywołałby łzy wzruszenia w oczach mistrzów szermierczych. Brenna nie miała żadnych szans go zablokować i... nie zablokowała, nie zdołała też nijak się spod niego wywinąć.
Ostrze uderzyło dokładnie tam, gdzie Yaxley sobie życzyła. Z racji na to, że było zaczarowane, nie zagłębiło się w ciele, ale z pewnością miał pozostać po tym ciosie siniak.
- Pierwsza runda dla ciebie, wygrana w pięknym stylu - skwitowała Brenna, cofając się. Uniosła dłoń i roztarła klatkę piersiową, gdzie przed chwilą została walnięta i miała okazję się przekonać, że może i Ger nie była półolbrzymką, ale odziedziczała przynajmniej odrobinę ich siły. - Masz ochotę jeszcze na parę ciosów, czy tutaj kończymy?
Jeżeli szło o nią, była więcej niż chętna na drugą rundę. Nawet nie w nadziei na rewanż, bo nie miała wielkich problemów z porażką w towarzyskim sparingu, a ot z chęci wymiany jeszcze paru ciosów. Skoro już znalazła partnerkę do ćwiczeń i obie się tutaj pofatygowały, szkoda byłoby kończyć zabawę aż tak szybko. Nawet jeżeli miała dostać jeszcze kilka siniaków do kolekcji.


Obrona:
Rzut 1d100 - 4


(przy tym 4 nawet nie biorę pod uwagę drugiegoXDD)
Rzut 1d100 - 25


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#8
20.04.2023, 12:13  ✶  

Na twarzy Geraldine pojawił się uśmiech. Kto by się nie cieszył gdyby wyszedł z pierwszej rundy w takim efektownym stylu? Była zadowolona, wygrana zawsze sprawiała radość. Mimo, że był to jedynie towarzyski sparing, to jednak widać było po niej zadowolenie, że właśnie tak się to potoczyło. Ojciec byłby z niej dumny. Nie miała pojęcia, dlaczego zawsze myślała o nim podczas swoich sukcesów, nawet tych najdrobniejszym. Widać potrzebowała jego aprobaty.

- Mam nadzieję, że Cię nie uszkodziłam? - Wolała zapytać, w końcu Brenna oberwała dosyć mocno, a nie chciała, żeby coś sobie zrobiła podczas tego sparingu. Nie, żeby mogła jej pomóc w jakikolwiek sposób, bo z magią leczniczą nie miała nic wspólnego, ale chyba wypadało wykazać zainteresowanie.

- Oczywiście, rewanż brzmi dobrze. - Zauważyła już, że Brenna jest godnym przeciwnikiem. Ona również była zwinna i posiadała dużo siły, dobrze było konkurować z kimś, kto był w stanie jej dorównać. Powodowało to, że skupiała się jeszcze bardziej na treningu.

- Gotowa? - Zapytała jeszcze, chociaż wyglądało na to, że Longbottom doprowadziła się do porządku. Skoro zaczynały kolejną turę Yaxley skłoniła się jeszcze, aby było bardziej oficjalnie i ruszyła w stronę Brenny szybkim krokiem. Tym razem chciała uderzyć ją w lewe ramię.


Rzut 1d100 - 50


rzut na atak
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
20.04.2023, 12:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2023, 13:18 przez Brenna Longbottom.)  
- Tylko odrobinę, ale kto by się przejmował, póki jeszcze mogę się ruszać? - zapewniła Brenna, mimo tego, że owszem, cios bolał i wieczorem przyjdzie jej wyciągnąć maść na siniaki. (Wolała poprzestać na maści - gdyby poszła do Danielle, ta mogłaby okazać pewne niezadowolenie z tego, jak Brenna się urządziła. Konsultacje medyczne u kuzynki panna Longbottom wolała pozostawiać na te bardziej poważne okazje.)
Obie bez wątpienia nie należały do ułomków i aktywność fizyczna była dla nich ważna, ale nie ulegało też wątpliwościom, że pod tym względem prym wiodła tutaj Geraldine - wyraźnie kładąca na tę część życia większy nacisk. Próba zablokowania kolejnego ciosu nie powiodła się, bo Yaxley po prostu była silniejsza i przy czystym pójściu w takie zmagania, Brenna nie miała dużych szans.
Została uderzona w ramię. Na całe szczęście, cios był dużo słabszy niż ostatnio, więc tym razem nie bolał tak mocno i nie uniemożliwiał dalszych zmagań - chociaż kontratak Brenny był w efekcie dość wolny i raczej Geraldine nie powinna mieć dużych problemów z jego zablokowaniem.

Obrona
Rzut 1d100 - 17

Atak
Rzut 1d100 - 12


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
20.04.2023, 13:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2023, 13:32 przez Geraldine Yaxley.)  

- Nie zamierzam tutaj dzisiaj rozkładać Cię na kwałaki. Obiecuję, że wyjdziesz stąd o własnych siłach. - Wolałaby nie być kojarzona z tym, że na koleżeńskim sparingu z panną Longbottom ją zbyt mocno poturbowała. Wiedziała, że będzie wracać do domu, w którym czekają na nią bliscy. Na pewno ktoś by się zainteresował jej stanem zdrowia, jeszcze by powiedziała, że to ona zrobiła jej krzywdę... Erik na pewno by nie uwierzył, że celowo, nie posądzała też Brenny o to, że będzie ją oskarżać, mimo wszystko musiała skupić się na tym, aby jej zbyt mocno nie uszkodzić.

Bez mniejszego problemu udało jej się zaatakować Brennę ponownie. Dosięgła jej ramienia, przeciwniczce nie udało się obronić, a szkoda. Gerry uważała, że Brenna miała naprawde ogromny potencjał. Może miała jakiś gorszy dzień w pracy? Podczas sparingów z Erikiem zauważyła, że bywały dni, kiedy jedna ze stron sobie nie radziła i nie zawsze była to ta sama osoba. Wiele czynników miało wpływ na to, jak potoczy się pojedynek.

Yaxley nie miała najmniejszego problemu z obronieniem się przed atakiem Brenny. Odepchnęła ją silnie. Może nawet nieco zbyt mocno. Nie do końca chyba panowała nad swoją siłą.

Nie czekała również zbyt długo, od razu ruszyła w jej kierunku, aby uderzyć ją tym razem ponownie w środek klatki piersiowej.



Rzut 1d100 - 98
Obrona
Rzut 1d100 - 70
Atak
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1972), Geraldine Yaxley (2026)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa