Giovanni nie spał dobrze. Co jakiś czas budził się mając wrażenie, że wciąż jest w lesie i niesie ciężko ranną kobietę do szpitala. W pewnym momencie zastąpił go Filemone, którego obecność wykrył Jonathan otwierając oczy o dziewiątej rano.
— Ten młody potrafi się całkiem dobrze wyspać... — mruknął do siebie. Po szybkiej toalecie wskoczył w kominek i udał się do mieszkania Geraldine. Musiał sprawdzić, czy przyjaciółka była cała i zdrowa, po tym jak Giovanni odesłał ją wczoraj do domu z pomocą skrzata.
— Ger! Geraldine! — głośno oznajmił swoje przybycie.
Przemaszerował przez salon i potknął się o coś, prawie wywalając się na podłodze. Zaklął głośno. Podniósł obiekt nienawiści. Męskie spodnie.
— Ger, ogarnij brata! Prawie się zabiłem przez jego gacie!
Jonathan miał skomplikowane relacje z bliźniakiem przyjaciółki. Czasem go lubił, czasem wręcz przeciwnie. Oczywiście nie mógł dać tego po sobie poznać, bo ten nawet nie wiedział o jego istnieniu.