Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Przez cały dzień czułeś na sobie czyjeś spojrzenie. Nieprzyjemne uczucie towarzyszyło ci od rana, odkąd zwróciłeś uwagę na dziwaczny cień gdzieś w okolicy swojego miejsca zamieszkania... Za każdym razem, kiedy odwracałeś głowę, nie widziałeś za sobą nic niepokojącego. Kiedy wreszcie wróciłeś do domu i położyłeś się spać, śniło ci się, że ktoś stoi nad twoim łóżkiem. Wysoki, chudy mężczyzna w mugolskim stroju, ze strzelbą myśliwską, uśmiechnął się do ciebie i powiedział: „pozbyłem się go, na jakiś czas da ci spokój...”. Kiedy się obudziłeś, jedno z okien było otwarte, chociaż byłeś pewien, że je zamykałeś.
Brenna pojawiła się na Pokątnej wcześnie rano, gdy większość lokali dopiero otwierano, a na ulicę wychodzili pierwsi czarodzieje, spieszący się do pracy. Miała na sobie mundur Brygadzistki - bo prosto stąd planowała się udać do siedziby Brygady, gdzie tego dnia poza zwykłymi obowiązkami czekało ją także poszukiwanie informacji o zaginięciach i Mglistych Mokradłach. A zaraz po ukończeniu oficjalnej zmiany obiad z Patrickiem i pewnym panem, który, jak Brenna miała nadzieję, rzuci nieco światła na sprawę sprzed wielu lat, którą wygrzebali wraz ze Stewardem. Wędrując ulicą, kobieta robiła sobie w myślach przegląd wszystkich zadań przewidzianych na dziś i starała się ułożyć sensowny harmonogram ich realizacji.
Między innymi to ze względu na ich ilość, zamierzała po pierwsze, pojawić się w pracy pół godziny przed czasem, po drugie, przed samą pracą zafundować sobie podwójną porcję bardzo mocnej kawy u Nory. Tak na pełne przebudzenie i dużo energii
Brygadzistka ziewnęła szeroko, przysłaniając usta dłonią. Poprawiła na ramieniu torbę, w której niosła papiery, nad którymi siedziała wczoraj i pchnęła drzwi kawiarni. Znalazła się w środku ledwie minuty po godzinie otwarcia i od progu zawołała:
- Cześć, Salem!
Była więcej niż pewna, że kot przed chwilą otwierał rolety, przesuwał wieszaki i tak dalej. Rozejrzała się za nim, by nie obraził się, że nie okazała mu należytej atencji, ale prawdopodobnie pobiegł do kuwety albo miseczki, bo zauważyła tylko jego posłanie. Przy okazji odnotowała, że na razie w środku nie ma gości - właściwie nic dziwnego, o tej porze większość pewnie wpadała tutaj tak jak ona, po poranną kawę, ewentualnie śniadanie, którego nie zdążyli zjeść w domu. (Brenna zdążyła, skrzatka przygotowała tosty i zabrała jednego z nich, gdy wybiegała przed dom, aby się aportować.)
- Jesteś tu, Nora? - spytała, przechylając się przez ladę, za którą już wystawiono różne pyszności. Brenna westchnęła na widok wystawionych tam różnych pyszności i zaczęła kalkulować, jak bardzo będzie przesadą, jeżeli mimo tego, że ma w pudełku drugie śniadanie, a na obiad jest umówiona z Patrickiem, kupi sobie macadamię... i na ile będzie to naruszenie umowy z Erikiem o unikaniu kupowania zbędnych słodyczy w kwietniu. Może po prostu odda drugie śniadanie Alastorowi, wtedy nie będzie, że marnuje jedzenie?