• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 8 9 10 11 12 … 14 Dalej »
[listopad 1971] cztery. pięć. sześć. Baba Jaga będzie jeść - Brenna & Patrick

[listopad 1971] cztery. pięć. sześć. Baba Jaga będzie jeść - Brenna & Patrick
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#1
14.06.2023, 22:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 16:34 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

Niektóre decyzje były trudne do podjęcia. Nieprzyjemnie drażniły umysł. Budziły wstręt, zmuszając do ujawnienia się tej części natury, której istnienia można się było nawet nie spodziewać. Taka była ta dotycząca szantażystki Emily Hill i jej syna Lyndona.
Jakaś część Stewarda wcale nie chciała go odnaleźć. Chciała się po prostu odwrócić, umorzyć śledztwo i powiedzieć ojcu charłaczki, że przypomniał sobie o córce o miesiąc za późno by można było cokolwiek zrobić. Emily nie żyła a jej syna zabrano do Francji. Ładna i całkiem wiarygodna wersja. Ale druga, bardziej prawa i jednocześnie bardziej zdeprawowana część Patricka wiedziała, że musiał działać. Musiał zrobić to, co należało, nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku będzie przegranym.
Była noc. Całkiem przyjemna listopadowa noc. Od zgłoszenia minęło osiem dni. Osiem długich dni. Patrick przymknął oczy. W wieczornym mroku nie było tego widać, ale wyglądał na zmęczonego. I bardzo spiętego. Ukryty w cieniu, opierał się plecami o ścianę magazynu, uspokajając oddech. Wyciągnął z kieszeni dwa, osobliwie symetryczne kamienie. Ścisnął je mocno w ręce a potem z cichym trzaskiem rozpłynął się w powietrzu.
*
Brenna dostała wiadomość nad ranem. Za oknem było jeszcze ciemno, gdy niewielka, sówka ministerialna zastukała dziobem w okno. Ptak był dość uparty. Stukał w szybę tak długo, aż udało mu się obudzić brygadzistkę. Do nóżki miał przywiązany niewielki zwitek papieru. Krzywo wydarty, z fragmentem rysunku po jednej stronie, zapisany szybkim, mało starannym charakterem pisma brzmiał:
Bren, czekam w mugolskim Londynie. Chyba mam informacje, gdzie jest mały Hill. P.S.
Poniżej znajdowały się wypisane przez Stewarda współrzędne do aportacji.
*
Uliczka, w której Brenna się aportowała była wąska i dość zaniedbana. Z uwagi na porę, chodniki niemal na jej całej długości zastawiono zaparkowanymi samochodami. Znajdowała się w tej mniej przyjaznej części Londynu, właściwie na obrzeżach. Było tu dość brudno i raczej obskurnie. Stare magazyny stały obok przeznaczonego do rozbiórki bloku. Wybudowane tu domy sprawiały jednak dość schludne wrażenie, nawet jeśli rosnąca na podwórkach trawa była wysoka, klomby nieprzycinane a na niewysokich płotkach łuszczyła się biała farba. W większości w oknach było ciemno, co oznaczało najpewniej, że ich mieszkańców albo nie było w środku, albo – z uwagi na porę – spali.
Steward opierał się plecami o ścianę magazynu. Miał założone na piersiach ręce.
- Możliwe, że są tam – powiedział cicho, wskazując brodą na budynek znajdujący się po jego lewej stronie. Piętrowy dom z białym sidingiem – w jednym z jego okien widać było słabe światło. – A przynajmniej tak twierdził informator. I to się może zgadzać. Brytyjka. Dwójka Francuzów. Wprowadzili się niecałe dwa miesiące wcześniej. Małżeństwo Daquin i Jamier Roche – opisał cicho. – Roche swobodnie pojawia się w magicznym Londynie. Daquinowie nie. Był w aptece. I w sklepie z kadzidłami i świecami. Zrobił dość duże zakupy.
Patrick zmrużył oczy. Rozprostował ręce a potem odepchnął się od ściany.
- Z jednej strony, najchętniej wpadłbym tam z połową biura aurorów, ale z drugiej… - pokręcił głową. – To nie zbrodnia być Francuzem i wynajmować dom w Wielkiej Brytanii – zauważył. – A nie mam żadnych dowodów, że oni w ogóle mieli coś wspólnego z Hill.
Steward zamilkł, najwyraźniej oczekując, że Brenna domyśli się reszty. Chciał wejść do środka. Chciał sprawdzić czy dzieciak był w środku. Chciał wiedzieć, czy trafili na właściwy trop, czy też jednak informator się mylił.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
14.06.2023, 23:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.06.2023, 23:19 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna nie zapomniała o Emily Hill i jej synu. Jakby mogła, skoro widziała jej śmierć i jego porwanie? W teorii nie była to pierwsza, druga ani nawet trzecia sprawa tego typu, z którą miała do czynienia. Ale mimo wszystko: nie każdego dnia (dzięki Merlinowi) była wmieszana w śledztwa w sprawie śmierci i zaginięć. A świadomość tego, że pewien mały chłopiec być może czeka na ratunek, towarzyszyła Brennie w kolejnych dniach i myśl o nim powracała, ilekroć na Pokątnej albo w Dolinie Godryka dostrzegała jakieś dziecko.
Z trudem powstrzymywała się przed dopytywaniem Patricka, czy czegoś się dowiedział. Pracował nad tą sprawą, był kompetentny, gdyby potrzebował jej pomocy na pewno by się o tym dowiedział, a Brygadzistka regularnie zaglądająca do Biura Aurorów, by zadać to samo pytanie, nie będzie żadnym wsparciem.
Stukanie w okno przebudziło ją nad ranem. Jeszcze niedawno pewnie minęłaby chwila, zanim Brenna zdołałaby się otrząsnąć z resztek snu i zorientować, co się dzieje. Praca w Brygadzie i ostatni, niespokojny rok, sprawiły, że jej czujność wzrosła i usiadła na łóżku dość gwałtownie, odruchowo sięgając pod poduszkę po różdżkę.
Trzydzieści sekund później otwierała okno.
Sześć minut później, ubrana w pierwsze ubrania, jakie wpadły jej w ręce, z kieszeniami wypchanymi na prędce zebranymi rzeczami, wybiegła z posiadłości w ciemność, by teleportować się tuż za jej progiem. Liścik od Patricka zostawiła na biurku, w widocznym miejscu.
Gdyby nie wracała zbyt długo, będą wiedzieli, gdzie jej szukać.
*

Pojawiła się z cichym trzaskiem, z palcami zaciśniętymi na różdżce, skrytej za połą rozpiętego płaszcza. Wzrok Brenny przemknął po okolicy i zatrzymał się na Stewardzie. Ruszyła ku niemu szybkim krokiem i stanęła na tyle blisko, by móc usłyszeć i szept. Ledwo wskazał dom, natychmiast skupiła na nim spojrzenie. Szukała wejść, liczyła okna, wzrok prześlizgnął się po sąsiednich budynkach, jakby chciała sprawdzić, kto i co może zobaczyć z okolicy. Późna czy raczej już wczesna pora powinna ułatwić podkradnięcie się.
Kiwnęła lekko głową na jego wyjaśnienia. Tłumaczyło to doskonale, dlaczego znalazł się tutaj sam, w środku nocy, i dlaczego ściągnął na pomoc właśnie ją. Brenna nie zostawiłaby dziecka bez pomocy – zwłaszcza tego dziecka, którego wspomnienie, gdy ukrywał się w szafie, miała niemalże wyryte na wewnętrznej stronie powiek. Nie miało znaczenia, że będzie musiała działać poza godzinami pracy i że jeżeli informator się myli, a oni zostaną przyłapani, mogą wpaść w poważne kłopoty.
Poza tym Brenna, której dawna ufność zamieniła się we wręcz przesadną ostrożność, cechowała się jednak niezachwianą wiarą w Zakon: i za Patrickiem, który był jego dowódcą, poszłaby nie tylko włamywać się do jakiegoś budynku, ale nawet do samego piekła.
W milczeniu wyjęła różdżkę i machnęła nią koło własnej głowy, a jej włosy przybrały czarną barwę. Raz, mniej rzucała się w oczy w mroku, dwa, gdyby ktoś ich zobaczył, lepiej nie zostać rozpoznaną tak od razu na podstawie rysopisu, prawda?
- Masz jakiś plan, czy improwizujemy? – spytała równie cicho, co on. – Rozumiem, że oboje są w środku? – dodała, zwracając wzrok tam, gdzie mimo późnej pory płonęło światło.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#3
17.06.2023, 01:28  ✶  
Patrick utkwił w ciężkie spojrzenie w Brennie. W pracy aurora, często zachowywał się tak, jakby działał bez planu, bez ładu, ciągle improwizując i chętnie powierzając dowodzenie i działanie innym, ale prawda wyglądała tak, że niemal zawsze miał jakiś plan. Często nawet nie jeden, ale kilka. Ten, który chciał realizować, ten który musiał i kilka zastępczych, tak na wszelki wypadek, jakby wszystko poszło nie tak. Rzadko jednak przyznawał się do tego, że coś chodziło mu po głowie.
Pokręcił głową.
- Pojawiłem się tutaj jakieś dwadzieścia minut przed tobą – tylko częściowo minął się z prawdą. – Do tej pory nic się tam nie działo. Nikt nie wychodził. Nikt nie wchodził. Ciągle pali się światło, chyba w salonie? O ile ten dom ma podobny układ do domu Emilly – opisał cichym głosem, znowu spoglądając w stronę budynku.
Co sprawiało, że albo zapomnieli wyłączyć światło w salonie (mało prawdopodobne), albo ktoś usnął podczas oglądania mugolskiej kablówki (bardziej prawdopodobne). Patrick odsunął się od ściany. Skrzywił się, jakby nieszczególnie podobała mu się wizja wejścia do budynku.
- Zastanawiam się, czy jeśli się tam zbliżymy, nie włączymy jakiegoś alarmu – dopowiedział, znowu marszcząc czoło. – Ale może przesadzam? Dookoła nich mieszkają mugole. Koło domu nie ma płotu. Z pewnością od czasu do czasu przez ogródek musi przelecieć im jakaś piłka lub przebiec pies lub kot… Musiałby się regularnie włączać – zauważył.
Ale jeśli to byli ci właściwi ludzie, a Steward wiedział, że to byli akurat oni, wcześniej niż później, ale musieli się spodziewać odwiedzin kogoś z Ministerstwa Magii. On na ich miejscu obwarowałby się taką ilością magicznych pułapek, jaką tylko dałby radę skombinować. Zwłaszcza, że nie porwali dziecka dla okupu, tylko w jakimś innym celu.
- A może animagia? – zaproponował. Szkoda tylko, że Brenna zamieniała się w wilka a nie w dalmatyńczyka lub w owczarka niemieckiego. – Zawsze mogę przybiec po chwili z informacją, że mój wilkoń tylko co mi uciekł, bo pogonił za kotem. Jeśli jest tam jakaś piwnica, możesz spróbować się do niej wedrzeć.
Co dałoby Stewardowi możliwość wejścia do środka. Przynajmniej w teorii.
- Możemy też się rozdzielić. Obejdziemy dom. Spróbujemy rozproszyć magię. Jeśli coś tu jest ciśnięte i, o ile to jeszcze ich nie zaalarmuje, spróbuję podejść do tego… salonu – o ile to był salon – i zajrzeć do środka.
Patrick popatrzył na Brennę, najwyraźniej czekając na decyzję, którą podejmie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
17.06.2023, 10:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.06.2023, 23:35 przez Brenna Longbottom.)  
W oczach Brenny Patrick był człowiekiem, który lubił pozostawać z boku i obserwować, by potem te zdobyte informacje wykorzystać w odpowiednim momencie. Pewnie nawet wierzyłaby zresztą, że jego naturą jest raczej nie wychodzenie przed szereg, gdyby parę razy z nim nie pracowała – nie tylko w ramach służenia pomocą widmowidzeniem, a przede wszystkim w Zakonie.
Zasadniczo, przywykła do przyjmowania rozkazów od niego i przyjmowała, że albo już ma plan, albo taki wymyśli na poczekaniu, i na pewno będzie sensowniejszy niż cokolwiek, co mogłaby wymyśleć ona. Komu innemu może próbowałaby coś proponować sama, tu odruchowo… czekała.
Zapalone światło.
Ktoś zasnął, ktoś wyszedł i o nim zapomniał… pomyślała mimowolnie o młodym Hillu i jego lampce.
- Obroża działa w takim wypadku cuda – powiedziała, kąciki ust uniosły się w jej uśmiechu, choć ten nie sięgnął oczu i był pozbawiony prawdziwej wesołości. Nie był to też żart. Zamieniała się w wilczycę, ale gdy biegała po Kniei, dbała zwykle o to, by mieć czerwoną obrożę z plakietką z imieniem, i raz czy dwa, kiedy wpadła na ludzi, chyba wzięli ją po prostu za wilczura.
Ludzie zazwyczaj widzieli to, co chcieli zobaczyć i jeżeli nie znali się na wilkach, plakietka wystarczyła, aby spodziewali się, że jest wielkim psem, i za takiego ją brali.
– Myślę, że najlepiej, jeśli spróbuję rozejrzeć się jako zwierzę. Sprawdzimy, na ile dom jest zabezpieczony. – Zazwyczaj większość domów czarodziejów miała zabezpieczenia przeciwko aportacji. Czasem wzmocnione zamki, aby zwykła alohomora nie wystarczyła, by je otworzyć. Ale tu ciężko było powiedzieć, czego się spodziewać. Jeżeli ci ludzie stosowali czarną magię, a przecież zabili Emily, i porywali dzieci, mogli postarać się o dużo dalej idące zabezpieczenia. [
Jeśli Patrick nie protestował, Brenna machnęła różdżką, by wyczarować obrożę, dość szeroką, która wyraźnie odetnie się od sierści, jeżeli ktoś przypadkiem by ją zobaczył. A chwilę później kobieta została zastąpiona przez zwierzę. Żałowała, że nie pomyślała, aby zabrać z domu Hillów jakieś rzeczy Londona: być może miałaby szanse go wywąchać. W tej chwili jednak tylko odruchowo wciągnęła głęboko londyńskie powietrze, a potem ruszyła ku wyjściu z zaułka. Kierowała się w stronę wskazanego domu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#5
20.06.2023, 01:38  ✶  
W ciemnych oczach Patricka odmalowała się konsternacja, gdy Brenna wspomniała o obroży. W innych okolicznościach, gdyby Steward miał właśnie mniej napięte mięśnie całego ciała i razem z Longbottom nie próbował wedrzeć się nad ranem do wynajmowanego przez trójkę szaleńców domu, przewróciłby oczami i pokręcił ostentacyjnie głową. Teraz mógłby się zdobyć tylko na histeryczny śmiech, który może i nie zwróciłby uwagi nikogo na ulicy (bo i poza nimi nikogo w tej chwili nie było), ale z pewnością mógłby pobudzić śpiących i zaalarmować tamtych.
- Dobra – zgodził się z nią sucho. Poczuł jak po plecach spłynęła mu właśnie nieprzyjemna stróżka potu.
Nie ingerował, gdy Brenna zamieniała się w wilka. Stał ze wzrokiem wbitym w biały domek. Jak dobrze pójdzie, nie będzie musiał napisać w raporcie, że wysłał na zwiady brygadzistkę z obrożą na szyi.
- Jeśli zauważę jakiekolwiek poruszenie przybiegnę ci na pomoc – obiecał jeszcze.
Tymczasem zmysły Longbottom wyostrzyły się wraz z przemianą w wilka. W nozdrza uderzył ją mocny zapach spalin i znajdującej się nieopodal studzienki kanalizacyjnej. Mugolskie osiedle śmierdziało. Zwłaszcza na chodniku i jezdni, cuchnęło benzyną, dymem, uryną, zgniłą trawą i ściekami. Listopadowy mróz nie zniszczył tych woni, ale nieco je przytępił. Węsząc, Brenna czuła też zapach mieszkającego gdzieś w pobliżu kota i słabą woń kobiecych perfum, jakby jakaś przechodziła tu całkiem niedawno.
Trawa uginała się z trzaskiem pod jej łapami, gdy przecinała trawnik i kierowała się ku białemu domowi. Im bliżej niego się znajdowała, tym mocniej wyczuwała, że w środku korzystano z magii. Nie, nie słyszała słów. Nie widziała też splatanych zaklęć. Z daleka dom tonął w śpiącej ciszy, ale w jego pobliżu brakowało zapachów. Był jak biała kartka wrzucona między zapisane strony. Wyglądał normalnie, nawet bardzo normalnie, ale jakoś tak… głucho. Okrążając go nie dostrzegała śladów butów nawet na kamienistej ścieżce prowadzącej do frontowych drzwi, a okoliczne zwierzęta (nawet te na wpół dzikie koty, wiewiórki i szczury) nie zbliżały się w jego pobliże. Nikt ze środka też nie zainteresował się biegającym po podwórku wilkiem.
Brenna dostrzegła za to ukryte za pnączami zeschłych winogron zejście do piwnicy (albo do schronu?) a gdy przemykała obok jaśniejszego okna, usłyszała dobiegający ze środka nieprzyjemny szum.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
22.06.2023, 11:30  ✶  
W ludzkiej postaci była zdenerwowana, nawet jeżeli tego po sobie nie pokazywała. Bała się: przede wszystkim tego, że zrobi coś źle, że przez to Steward wpadnie w kłopoty albo, co gorsza, że ucierpi chłopiec. Samo starcie z czarnoksiężnikami też wzbudzało pewną nerwowość. W wilczej postaci te emocje były przytłumione – zastąpione jedynie ogólnym uczuciem niepokoju.
Brenna pociągnęła wilczym nosem i… nie wyczuła niczego. Najlepsza oznaka, że na dom rzucono jakieś zaklęcia. Wyciszające? Wygłaszające?
Obiegła dom, na razie niczego nie dotykając. Przez chwilę węszyła przy zejściu do piwnicy i oglądała pnącza winogron, chcąc się przekonać, czy nie wyczuje zapachów ludzi – nie tyleż w samym domu, ale w jego okolicach - którzy niedawno tędy przechodzili – czy dało się dostać do środka nie uszkadzając pnączy, czy wyglądały na ruszane? Było to miejsce używane przez obecnych mieszkańców, czy może porzucone? Pod jasnym oknem przystanęła na dłuższą chwilę, wsłuchując się w dźwięki.
Szum.
Powstrzymała narastające w gardle warknięcie i zbliżyła się do jednej ze ścian. Nie w pobliżu wejścia do piwnicy, nie przy salonie. Drapnęła ją łapą, ot chcąc przekonać się, czy nastąpi jakaś reakcja. Uruchomi się alarm, zadziała magia, cokolwiek i poczekała kolejną chwilę na jakąś reakcję.
A jeśli ta nie nastąpiła?
Wciąż w wilczej postaci pobiegła do wejścia do piwnicy. Na razie zamierzając wciąż w zwierzęcej postaci sprawdzić, czy coś się stanie, jeśli przedrze się przez zeschnięte pnącza. Nie, nie było to bezpieczne, ale włamania do domów niewinnych czarodziejów/niebezpiecznych morderców i porywaczy nigdy takimi nie były. Ta pierwsza opcja mogła zniszczyć karierę zawodową, ta druga - zagrozić życiu...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#7
23.06.2023, 00:11  ✶  
Pazury zaorały białe drewno. Ale poza cienkim rysami, które zdobiły teraz ścianę (jak jakieś malutkie oznaczenie wilczej watahy oznaczającej dom), nie wydarzyło się nic więcej. Jeśli cokolwiek zostało tu rzucone, nie zareagowało na fizyczny dotyk, tak jak nie zareagowałoby na mugolską piłkę, która przyleciałaby z sąsiedniego podwórka i uderzyła przypadkiem w budynek. Albo też, co być może byłoby jeszcze bardziej niepokojące, nie było tu żadnych zaklęć ochronnych.
Wracając ku wejściu do piwnicy, w cieniu latarni dostrzegła stojącego nieruchomo Stewarda. Jego sylwetka wydawała się mała na tle magazynu. Z daleka obserwował jej działania, ale póki co nie miał powodu by biec Brennie na ratunek.
Zeschnięte pnącza zakuły ją w nos, gdy je się ich pozbywała. I znowu, choć oczyściła je na tyle by lepiej zobaczyć metalowy właz do piwnicy (otwierany do góry i skrywający prowadzące w dół schody), nie wyczuła by swoimi działaniami aktywowała jakąś tkwiącą w środku magię. Nie słyszała również kroków – ani ze środka domu, ani z piwnicy. Z tej ostatniej zaś do jej czulszego, wilczego nosa docierał nieprzyjemny zapach stęchlizny, pleśni i… krwi.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
23.06.2023, 08:15  ✶  
Nie było szans, aby załatwić całą sprawę bezpiecznie. Brenna zrobiła wszystko, co przyszło jej do głowy, aby wiszące nad nimi zagrożenie zmniejszyć - i teraz pozostawały tylko bardziej radykalne działania.
Zwłaszcza, że czuła zapach krwi.
Ktoś tam mógł potrzebować pomocy.
A jeśli na pomoc było za późno... jeżeli znajdzie coś podejrzanego, Patrick może natychmiast falami wezwać wsparcie całego oddziału Brygady Uderzeniowej. Bo to już nie będzie tylko przeczucie, być może nieprawdziwy donos i nadgorliwość.
Brenna nie byłaby sobą, gdyby teraz po prostu odpuściła. W tej samej sekundzie, w której wyczuła krew, stało się jasne, że spróbuje dostać się do środka. Zresztą, samo stanie na chodniku i obserwowanie domu niewiele by im dało.
Rozejrzała się jeszcze raz i pociągnęła nosem. Kiedy upewniła się, że nikogo nie dojrzy w żadnym oknie czy w okolicy ani nie wyczuje zapachu zbliżającego się człowieka, przemieniła się z powrotem w człowieka. Potem machnęła różdżką, próbując na wszelki wypadek rozproszyć ewentualnie zaklęcie ochronne (w pobliżu piwnicy, nie samego domu)... i sięgnęła ku włazowi, z zamiarem jego uchylenia, by spróbować zajrzeć do środka. Jeśli zaś nie ustąpił przed prostą siłą fizyczną (po prawdzie byłaby zdziwiona, gdyby tak się stało), wyszeptała cicho "alohomora". Choć zżerały ją nerwy, poruszała się powoli, ostrożnie, starając nie narobić hałasu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#9
25.06.2023, 01:12  ✶  
Okolica pozostawała cicha i pochłonięta we śnie. Tak cicha i tak spokojna, w tamtej chwili, że nawet przemiana Brenny z powrotem w człowieka – widowiskowa, o której mugole mogliby wymyślać legendy – bo przecież żaden racjonalnie myślący mugol nie uwierzyłby w istnienie magii, uszła uwadze otoczenia.
Drzwi ustąpiły, gdy brygadzistka splotła zaklęcie otwierające. Same w sobie nie wyglądały na przesadnie solidne a i zamek, który miały wbudowany, musiał być raczej z kategorii tych najtańszych, może nawet dołączany był do nich fabrycznie (razem z metalowym, ciężkim kluczem). Nie wyglądały na zbyt często używane. Miały trochę rdzy przy zawiasach i skrzypiały, gdy Brenna powoli je otwierała. Dźwięk ten nie był głośny, ale przez panujący dookoła niezmącony spokój, słyszała go wyraźnie. A jednak i ten nie wywołał żadnej reakcji w trzech osobach przebywających w środku (według słów informatora). Wejście skrywało schody prowadzące w dół.
W szarudze zbliżającego się świtu, Brenna widziała leżące na nich gałązki, pozwijane w słupki liście i znajdujące się na samym dole schodów kolejne drzwi. Te już wyglądające bardzo normalnie i prowadzące, najprawdopodobniej do faktycznej piwnicy. Przed nimi leżała nawet stara, połamana wycieraczka (znowu wyglądająca na najtańszą, masową, mugolską produkcję). Pozostając w ludzkiej postaci, Longbottom nie czuła już zapachu krwi, ale wciąż uderzająca w nią, unosząca się w powietrzu woń stęchlizny i pleśni.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
28.06.2023, 10:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.07.2023, 23:14 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna była prawie zaskoczona, że nic się nie stało, a klapa ustąpiła pod alohomorą. Z drugiej strony - dlaczego mieliby zabezpieczać ją bardziej, mieszkając w mugolskiej okolicy i nie mając podstaw podejrzewać, że jakiś uparty auror będzie deptać im po piętach? Ba, jak mogliby wpaść na to, że ktoś sprowadzi do domu byle charłaczki, którą zwykle nikt by się nie interesował, widmowidzenia?
Mimo to... chyba oczekiwała, że jej nie wyjdzie.
Oczywiście, zazwyczaj praca Brygadzisty była dość typowa – przynajmniej jak na standardy czarodziejów, bo mugolscy policjanci, nienawykli do tego, że każdy złodziejaszek ma przy sobie broń masowego rażenia, a zbuntowany nastolatek może nadmuchać ciotkę, pewnie by się z tym nie zgodzili. Zwykle, kiedy przychodziła do kogoś w sprawie zbrodni, niekoniecznie spodziewała się jakichś specjalnych pułapek czy zabezpieczeń.
Ale zwykle też w takich miejscach nie czuła krwi. I nie podejrzewali, że skrywały się w nich osoby, które kogoś zamordowały, a kogo innego porwały.
Brenna nie zastanawiała się długo. Ruszyła w dół, ostrożnie, starając się nie narobić hałasu. Nerwy miała napięte jak postronki, odruchowo niemalże wstrzymała oddech, jakby samo głębsze wciągnięcie powietrza w płuca mogło ją komuś zdradzić. Nawet niewinnie wyglądającej, połamanej wycieraczce, przyglądała się przez moment, jakby spodziewając się jakiegoś podstępu. A potem spróbowała rozproszyć magię, ot na wszelki wypadek, i otworzyć drzwi od piwnicy: najpierw po prostu naciskając klamkę, później używając alohomory. Niezależnie od tego, co mogło albo nie mogło się stać… nie zamierzała po prostu tkwić przed nimi.
Musieli sprawdzić, czy chłopiec jest w środku – i przede wszystkim, musiała przekonać się, czy zapach krwi to tylko jakiś szczur (jakoś w to wątpiła…) czy… coś innego.


Rzut zgodnie z prośbą P.:
1 - tak, 2 - nie

Rzut 1d2 - 2


Percepcja:
Rzut Z 1d100 - 2
Akcja nieudana


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3634), Patrick Steward (3635)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa