Ten jakże przykry dzień trwał dla Lucy dalej. Wezwana nad ranem listem, który przybył z Ministerstwa Magii, przybyła jak najszybciej na miejsce. Tej nocy spała niespokojnie, przeczuwała, że może wydarzyć się coś złego – możliwy atak Voldemorta i jego popleczników, ale tego co zastała na miejscu się nie spodziewała. Knieja i Dolina wyglądały jak „pobojowisko”. Inaczej tego nie można było nazwać. W pierwszej kolejności w oczy rzucały się ciała ludzi, leżące tu i ówdzie, powyrywane stare drzewa z korzeniami, wszystko rozniesione przez wiatr, ale jak potężna to musiała być wichura. Ogólnie panował chaos. Różni ludzie starali się pomóc poszkodowanym. Lucy starała się wyłapać jakieś znajome twarze. Najlepiej, gdyby udało się znaleźć kogoś z pracowników Ministerstwa. Kobieta próbowała zebrać myśli i ruszyła przed siebie. Najpierw napotkała ciało leżące na ziemi. Było już za późno, żeby pomóc temu człowiekowi. Postanowiła, że użyje fal i udało jej się skontaktować z jakimś pracownikiem Ministerstwa. W kolejnych chwilach dowiedziała się czegoś, co się tutaj stało, ale co było do tłumaczenia. Obraz, który się tutaj przedstawiał mówił sam za siebie. Następnie Lucy była już po rozmowie ze swoją siostrą Danielle. Zaczęła dochodzić gdzieś siódma rano. Zostawiła medykom leczenie poszkodowanych, sama zamierzała udać się zaś w miejsce, gdzie jej umiejętności będą bardziej potrzebne. Jakby na to nie patrzyć była wypoczęta i w dużo lepszym stanie niż pracownicy Ministerstwa, którzy byli na Beltane. Dowiedziała się od siostry, że nie wiadomo, gdzie jest ich ojciec. Tym bardziej skierowała swoje kroki tam, gdzie organizowano poszukiwania zaginionych. W fioletowym namiocie byli już jacyś ludzie. Lucy podeszła do kobiety, która zapisywała wolontariuszy, żeby dowiedzieć się jaki obszar Kniei i z kim przeszukiwać.
Czarodziejka o kasztanowych włosach i ciemnych oczach. Nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz!
Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!
27.06.2023, 21:26 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.03.2024, 16:36 przez Lucy Longbottom.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Philip Nott - osiągnięcie Piszę, więc jestem Ten jakże przykry dzień trwał dla Lucy dalej. Wezwana nad ranem listem, który przybył z Ministerstwa Magii, przybyła jak najszybciej na miejsce. Tej nocy spała niespokojnie, przeczuwała, że może wydarzyć się coś złego – możliwy atak Voldemorta i jego popleczników, ale tego co zastała na miejscu się nie spodziewała. Knieja i Dolina wyglądały jak „pobojowisko”. Inaczej tego nie można było nazwać. W pierwszej kolejności w oczy rzucały się ciała ludzi, leżące tu i ówdzie, powyrywane stare drzewa z korzeniami, wszystko rozniesione przez wiatr, ale jak potężna to musiała być wichura. Ogólnie panował chaos. Różni ludzie starali się pomóc poszkodowanym. Lucy starała się wyłapać jakieś znajome twarze. Najlepiej, gdyby udało się znaleźć kogoś z pracowników Ministerstwa. Kobieta próbowała zebrać myśli i ruszyła przed siebie. Najpierw napotkała ciało leżące na ziemi. Było już za późno, żeby pomóc temu człowiekowi. Postanowiła, że użyje fal i udało jej się skontaktować z jakimś pracownikiem Ministerstwa. W kolejnych chwilach dowiedziała się czegoś, co się tutaj stało, ale co było do tłumaczenia. Obraz, który się tutaj przedstawiał mówił sam za siebie. Następnie Lucy była już po rozmowie ze swoją siostrą Danielle. Zaczęła dochodzić gdzieś siódma rano. Zostawiła medykom leczenie poszkodowanych, sama zamierzała udać się zaś w miejsce, gdzie jej umiejętności będą bardziej potrzebne. Jakby na to nie patrzyć była wypoczęta i w dużo lepszym stanie niż pracownicy Ministerstwa, którzy byli na Beltane. Dowiedziała się od siostry, że nie wiadomo, gdzie jest ich ojciec. Tym bardziej skierowała swoje kroki tam, gdzie organizowano poszukiwania zaginionych. W fioletowym namiocie byli już jacyś ludzie. Lucy podeszła do kobiety, która zapisywała wolontariuszy, żeby dowiedzieć się jaki obszar Kniei i z kim przeszukiwać. Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.
02.07.2023, 06:37 ✶
Nie pierwszy raz zdarzało mu się pomagać innym charytatywnie, jednak na przeczesywanie lasu nie był w pełni gotowy. Ma co prawda sokoli wzrok, skoro potrafi dostrzec coś tak małego i pieruńsko szybkiego jak złoty znicz. Niemniej najlepiej czułby się na miotle, wypatrując kogokolwiek z lotu ptaka... ale należąca do niego miotła gdzieś przepadła. Mogła zostać przez kogoś zabrana, zniszczona albo porwana przez wichurę. Każda z tych opcji była wielce prawdopodobna. Patrzył na totalne pobojowisko, krajobraz jak po bitwie. Od widoku tych ciał ofiar też rzezi zdążył zblednąć albo nawet pozielenieć. To nie był jego chleb powszechni. Najpoważniejsze przypadki, z którymi miał do czynienia to wszelakie kontuzje, których zwykle doznają zawodnicy Quidditcha podczas meczów. Tu było inaczej. Śmierć zebrała swoje żniwo. O siódmej rano to on zwykle smacznie spał albo dopiero miał zamiar się położyć. Znacznie rzadziej bywał o tej porze na nogach. Po odejściu od namiotu, jego spojrzenie padło na młodą kobietę. — Wygląda na to, że padło na Ciebie i będziemy razem przeszukiwać ten las. Jak masz na imię? Ja Philip... ale to pewnie wiesz — Zwrócił się do swojej potencjalnej towarzyszki. Nad wyraz optymistycznie założył, że nie ma do czynienia z osobą, która żyje pod jakimś kamieniem. Jest szeroko rozpoznawalny, jest celebrytą a napotyka ludzi, którzy zdają się nawet o nim nie słyszeć choć raz. Podążył na sztywnych nogach ku wyznaczonemu im sektorowi. !C1 Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.
02.07.2023, 06:37 ✶
A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...Było straszliwie ciemno i nie opuszczało was wrażenie, że jakieś zło wisiało w powietrzu. Jedno z was usłyszało jakiś dźwięk i podążyliście w tym kierunku, gdzie padliście ofiarami ataku Śmierciożercy. Czarnoksiężnik zamachnął się, wyłaniając z ciemności i nagle zorientowaliście się, że to tylko wyobraźnia płata wam figle. To nie był Śmierciożerca, a przynajmniej nie do końca... Na drzewie wisiała bardzo podobna maska, a krzew na dole do złudzenia przypominał ciemny płaszcz. Czarodziejka o kasztanowych włosach i ciemnych oczach. Nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz!
Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!
08.07.2023, 16:45 ✶
Lucy ciągle martwiła się, gdzie może być tata, ale też cieszyła się, że z jej siostrą Danielle wszystko jest dobrze. Myślała, że może potem dowie się, co z resztą jej krewnych. Gdy więc pozostawiła siostrę w namiocie uzdrowicieli, bo tam mogła robić to, co potrafi najlepiej, sama udała się gdzieś, gdzie będzie potrzebna. I tak już znalazła się w namiocie, gdzie dawano przydział do szukania zaginionych w Kniei Godryka. Lucy w tym zamieszaniu nie wiedziała co mogłaby zrobić lepszego, więc zdecydowała się przyłączyć do poszukiwań. Zapytała wolontariuszkę z kim będzie miała przeczesywać las i okazało się, że będzie to nieopodal stojący mężczyzna. On pierwszy się do niej odezwał i przedstawił, ale Lucy wiedziała kim jest Philip. Jako zapalona fanka drużyny Quidditcha Gryffindoru, do którego sama należała, doskonale go kojarzyła. Starszy od niej wtedy chłopak był kapitanem drużyny. Zresztą Lucy wiedziała o tym, że jego kariera powiodła się po opuszczeniu przez niego szkoły i grał w drużynie Zjednoczonych z Puddlemere. Zresztą był rozpoznawalnym publicznie celebry tą. Lucy czytała gazety, to i o tym wiedziała
- Tak - odpowiedziała mężczyźnie. - Nazywam się Lucy. Lucy Longbottom. Jestem aurorką. Przysłało mnie tutaj Ministerstwo. - Przedstawiła się Lucy, bowiem była pewna, że Philip nie może jej kojarzyć. Nie czekając długo zabrali się za pracę. Las, do którego weszli, był ciemny i w ogóle panowała tu ponura atmosfera, jakby w powietrzu wisiało coś złego. Lucy miała na uwadze, że musi być czujna, albowiem miała informację od kolegów z Ministerstwa, że część Śmierciożerców nie została ujęta. Radziła sobie jakoś z przechodzeniem przez wysoką trawę i zgliszcza poplątane przez wiatr. Wiedziała, że musi spodziewać się wszystkiego i mimo, że mężczyzna był większy od niewysokiej Lucy w razie czego musiała potrafić obronić i siebie i jego, ponieważ wiedziała, że Philip jako człowiek żyjący w nieco wyższych sferach na co dzień nie spotyka się z walką z czarnoksiężnikami, co ona miała na co dzień. Spytała jednak – Jak się czujesz z czarowaniem Philip? – Po chwili jednak pojawiło się pierwsze zagrożenie. Lucy spostrzegła, że ktoś ich atakuje i od razu pomyślała, że to pewnie nieujęty Śmierciożerca – Uważaj Philip! – Krzyknęła, po czym chciała rozbroić atakującego zaklęciem Expelliarmus. Zanim jednak zdążyła je rzucić zorientowała się, że wcale nie atakuje ich podwładny Voldemorta. To tylko wiatr poruszał maską, wiszącą na krzaku, która w pierwszej chwili wyglądała całkiem jak czarnoksiężnik. Lucy odetchnęła. – Musimy być czujni – powiedziała, po czym chciała kierować się dalej, w celu przeczesywania lasu. Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.
09.07.2023, 06:22 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2023, 06:31 przez Philip Nott.)
Kobieta, z którą miał być w parze i przeczesywać ten las, wydawała się być poważnie zmartwiona. Cała ta sytuacja była cholernie niepokojąca. Ten sabat okazał się być inny, niż wszystkie poprzednie w których brał udział do tej pory. Zapadnie mu na długo w pamięć. Zastanowi się dwa razy zanim podejmie decyzję o uświetnieniu kolejnego sabatu swoją obecnością. Podobny zamach mógł się powtórzyć. Teraz mógł powiedzieć, że miał całkiem dużo szczęścia. Wyszedł z tego wszystkiego żywy i jakby nie patrzeć cały. Nadal pozostawał nie do końca przekonany, że wybrał właściwą formę pomocy. Jego towarzyszka dobrze wiedziała kim jest, choć raczej nie zamierzała poprosić go o autograf. Do takiego wniosku mógł dojść po wyznaniu Lucy, że jest Aurorką. Pod tym względem nie mógł lepiej trafić. Mogła nawet nie być fanką Zjednoczonych, najlepszej drużyny na świecie. Normalnie to pociągnąłby ten temat dalej, przedstawiając siebie w samych superlatywach. Nieszczególnie był na to dobry moment, a też trochę czuł się zmęczony. — Uwierzysz, że jednak istnieją ludzie, którzy nieszczególnie wiedzą kim jestem? W zeszłym miesiącu poznałem na mokradłach czarownicę o imieniu Danielle, która przez dłuższy czas nie dawała wiary moim słowom odnośnie tego, kim jestem. Miło mi Cię poznać, Lucy... szkoda, że w takich w okolicznościach. Nie mogłem jednak lepiej trafić, skoro jesteś Aurorką — Na poruszenie takich kwestii też nie był to dobry moment, jednak stanowiło to pewien sposób na poradzenie sobie z tym wszystkim. Mówienie o czymkolwiek. Dużo mówienia. Nie wiedział, że w tym momencie wspominał o siostrze obecnej tu czarownicy. Bez złośliwości. Bo całkiem dobrze zapamiętał to przypadkowe spotkanie pomimo tego, że nie dopiął swego w kwestiach damsko-męskich. Cokolwiek na nich tam czekało, Aurorka powinna sobie z tym poradzić. Na pewno wsadziła za kratki kilku czarnoksiężników. Po nim nie mogła spodziewać się wiele w kwestii walki ze złem. Wszedł do tego bardzo ciemnego lasu z duszą na ramieniu i powstającą mu w żołądku bryłą lodu. Przypominał mu te ponure mokradła. Panująca tutaj atmosfera sprawiała, że czuł się dużo, dużo gorzej, niż tam. Poczuł na karku zimny pot. Postanowił trzymać się blisko tej Aurorki, która mogła ocalić mu skórę na wypadek spotkania ze Śmierciożercą. Wysoka trawa i zgliszcza nie były dla niego znaczną przeszkodą. — Jestem wprawnym czarodziejem — Odpowiedział zaskakująco pewnie, z dozą charyzmy i odrobiną kłamstwa. Pomimo przynależności do Srebrnych Różdżek, pojedynki czarodziejów nie są jego mocną stroną. Te, w których uczestniczył w ramach tego klubu to wyłącznie pokazówka. Prawdziwy pojedynek z przeciwnikiem chcącym go skrzywdzić to dla niego zbyt wysokie progi i wolałby uciec po to, by ocalić skórę. Po prostu zna swoje możliwości. Starał się za każdym razem uchodzić za najlepszego. Niestety, w obliczu zagrożenia jakie na nich czyhało po podążeniu w stronę źródła dźwięku, spanikował. W momencie, w którym Lucy krzyknęła chcąc ostrzec go przed napastnikiem, on zamarł w miejscu z wyciągniętą różdżką w drżącej dłoni i krzyknął głośno ze strachu. Tyle było z jego bycia wprawnym czarodziejem w obliczu zagrożenia. To było jednak do przewidzenia z podanych wcześniej powodów. Trochę za późno zorientował się, że ten atakujący ich Śmierciożerca to wytwór ich wyobraźni wywołany widokiem wiszącej na drzewie, poruszanej wiatrem całkiem podobnej maski i krzewu poniżej do złudzenia przypominającego czarny płaszcz. Nie było to dla niego zaskoczeniem, że Lucy jako Auror chciała dalej przeszukiwać ten las. To była jej praca. Ale on jest cywilem bez doświadczenia odnośnie radzenia sobie z czarnoksiężnikami, niemającym sposobności do toczenia pojedynków z prawdziwym wrogiem i niepotrafiącym zachowywać zimnej krwi w obliczu prawdziwego zagrożenia. Nie pomagał również fakt, że tak naprawdę wyobraźnia spłatała mu figla i zachował się jak tchórz. To mogło zaszkodzić jego wizerunkowi. Był blady i spięty, stojąc lekko pochylony na ugiętych nogach, z rękami na kolanach. Serce waliło mu niczym u królika. Oddychał głęboko. — M-możemy z-zrobić p-przerwę? A-albo i-idź b-beze m-mnie — Wyjąkał. W chwili obecnej się skłaniał ku powrocie. To nie na jego nerwy. Czarodziejka o kasztanowych włosach i ciemnych oczach. Nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz!
Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!
12.07.2023, 22:03 ✶
– O moja siostra ma na imię Danielle. To nie jest takie popularne imię - odpowiedziała Lucy, kiedy Philip wspomniał imię jej siostry, z którą przed chwilą się widziała i z którą na szczęście wszystko było dobrze.
– Mnie też Ciebie miło poznać Philipie. Nie sądziłam, że spotkam tutaj taką sławną osobę jaką jesteś. Będziesz przy mnie bezpieczny. Możesz mi zaufać - Lucy uśmiechnęła się lekko swoim życzliwym uśmiechem. Chociaż nie była teraz pora na takie pogawędki Lucy jak zawsze dla każdego starała się być życzliwa. Odpowiedź Philipa o tym, że jest niby „wprawnym czarodziejem” odebrała rozumiejąc, że mężczyzna mówi z pewnym przekąsem. Poza tym, że był sławnym zawodnikiem Quidditcha, był teraz zwykłym cywilem i nie mogła od niego wymagać jakiejkolwiek wprawy w walce z ewentualnymi czarnoksiężnikami. Kiedy, sytuacja ze Śmierciożercą okazała się fałszywym alarmem Lucy nie miała pretensji do Philipa o to jak się zachował. Był zwykłym człowiekiem i to, że się przestraszył było naturalne, zresztą, że i ona sama w pierwszej chwili myślała, że nadchodzi zagrożenie. Myślała przy tym w pierwszej kolejności, aby obronić swojego towarzysza, chociaż po chwili okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Po wypowiedzi i mowie ciała mężczyzny Lucy poznała, że sytuacja mocno na niego wpłynęła – Odwagi Philipie. Jestem przy Tobie. Razem przeszukamy ten las. - powiedziała mężczyźnie, aby dodać mu otuchy. Nie widziała potrzeby, aby odsyłać teraz Philipa a, ponieważ nie dało się ukryć, że był większy od niej gabarytami mógł się przydać podczas przechodzenia przez gęstwinę. Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.
02.08.2023, 02:02 ✶
Wyznanie czarownicy można było uznać za zaskakujące. Trudno było mu ocenić w obecnej sytuacji, czy to była przypadkowa zbieżność imion i nazwisk, czy jednak mówili o tej samej osobie. Istniał sposób aby to sprawdzić. Jego zdaniem kobiet o imieniu Danielle mogło być naprawdę wiele w całej magicznej Anglii. Nie zamierzał jednak podważać stanowiska Lucy. Mogła mieć rację. On nie sprawdzał popularności danych imion. — Nawet, jeśli to imię nie uchodzi za popularne, poznana przeze mnie Danielle wcale nie musi być twoją siostrą. Właściwie to mało prawdopodobne. Musiałaby uzdrowicielką, pracującą na oddziale urazów pozaklęciowych. A takich może być więcej, niż jedna. — Zastanawiał się na głos za sprawą przekazanej mu informacji. Byłoby to szczególne zrządzenie losu, gdyby spotkał siostrę poznanej na mokradłach czarownicy. Dobre czy złe, czas pokaże. — Na Sabatach bywam tak często jak to możliwe. Jak pozwala mi grafik. W końcu jesteś Aurorką. To dobry powód ku temu aby Ci zaufać. Udało Ci się w przeszłości aresztować jakiegoś czarnoksiężnika? — Poinformował ją z uśmiechem. Nie stronił od udziału w podobnych wydarzeniach, więc w gruncie rzeczy każdy mógł go wypatrzeć w tłumie i zagadać do niego na chwilę i poprosić go o złożenie autografu na kawałku pergaminu, czasopiśmie branżowym czy na jego zdjęciu. Podchodził do tego jak większość ludzi. Z zasady ufał czarodziejom i czarownicom wykonującym zawód zaufania publicznego, jak właśnie Auror, Brygadzista czy Uzdrowiciel. Jednakże miarą doświadczenia Aurora nie były przepracowane lata w Biurze Aurorów, tylko ilość zapełnionych w Azkabanie cel. Przynajmniej tak słyszał. W tym momencie Lucy mogła to potwierdzić albo raz na zawsze obalić ten mit. Jako cywil nie miał wglądu w to jak dokładnie wygląda praca każdego Aurora. Zrozumienie jego postawy w tej sytuacji było bardzo miłe. Nie poczuł się oceniany za to, że nie zachował zimnej krwi w obliczu potencjalnego zagrożenia, które w rzeczywistości okazało się wytworem ich wyobraźni. Czarownica też nie zaczęła z niego drwić. Co się stało to się jednak nie odstanie. Nie był w stanie przewidzieć tego, co czekało na nich w lesie. Prawdą było to, że tuż za rogiem mógł czaić się prawdziwy Śmierciożerca. Mógł ich w każdym momencie zaatakować. Wolał wrócić. Może będzie w stanie pomóc jakoś na miejscu. — J-ja chyba wolałbym już opuścić ten las. Może będę w stanie pomóc jakoś na miejscu — Poinformował tę czarownicę już z większą pewnością w głosie. Przekonał się o tym na własnej skórze, że to nie było miejsce na dla niego i tam może okazać się bardziej przydatny, jeśli ktoś dokładnie powie mu co ma robić. Prawdą było, że nieczęsto pomagał osobiście. Znacznie częściej wykorzystywał do tego pokaźną zasobność swojego skarbca. Czarodziejka o kasztanowych włosach i ciemnych oczach. Nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz!
Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!
15.08.2023, 21:19 ✶
Kiedy Philip kontynuował wywód o dziewczynie, którą spotkał na bagnach, okoliczności i informacje o niej zaczęły się zacieśniać raczej do znanej jej osoby. Dalej jednak wydawało jej się, że imię Danielle nie jest znowu takie popularne w magicznej Anglii
- Och, to by się akurat zgadzało. Moja siostra jest bardzo oddaną Uzdrowicielką, pracującą na oddziale urazów pozaklęciowych. Może uda się rozstrzygnąć, czy to o nią chodziło. Dani pracuje przed knieją. Być może ją jeszcze dziś spotkasz. Nad odpowiedzią na następne pytanie Lucy zastanowiła się wyraźnie i… Sposępniała. W jednej chwili wróciły do niej te wszystkie myśli, o tym dlaczego jej tutaj nie było, że przecież ojciec i siostra tutaj byli, a ona co prawda zgodnie z rozkazami, ale pozostała całą noc w domu. Ach, co to była za noc. Niespokojna. Przecież czuła, że coś się wydarzy, a ona ich zostawiła. Tym bardziej jako członkini Zakonu Feniksa. Czy nie mogła znaleźć powodu, aby się tu jednak zjawić? Te myśli dręczyły ją cały czas. Co za szczęście, że okazało się, że Danielle jest cała i zdrowa, ale wciąż nie było wiadomo co stało się z tatą. Czy go tutaj odnajdą? Tym bardziej miała motywację do przeszukiwania dziczy. Dlatego posępnie odpowiedziała - Ja bywam zgodnie z rozkazami… Na pytanie o aresztowanych czarnoksiężników odpowiedziała - Możesz mi wierzyć. I to nie jednego. Wiedziała przy tym, że Philip nie mógł zdawać sobie sprawy jak wyglądała jej praca w praktyce. Była wdzięczna, że obdarzył ją zaufaniem, na które w końcu pracowała całe życie. Zapewne cywile wyobrażali sobie sceny z łapaniem Śmierciożerców jak sceny z bajek, które zawsze dobrze się kończą i dobro zwycięża. Jednak sama sytuacja, w której się znaleźli, świadczyła o tym, że rzeczywistość bywa często bardziej skomplikowana. I tak w istocie okazało się w sytuacji, która ich zastała. Nie miała Philipowi za złe niczego co się stało. W końcu był zwykłym cywilem. Co prawda bardziej znanym niż inni w świecie czarodziejów, ale tutaj nie miało to znaczenia. Dlatego dla Lucy priorytetem było zadbanie o jego bezpieczeństwo. Nie była też zdziwiona, kiedy okazało się, że to co przed chwilą się stało, to było już dla mężczyzny za dużo. Chociaż Lucy chciała dalej przeszukiwać tą Knieję, licząc, że być może szczęśliwie odnajdzie ojca, odpowiedziała - Dobrze, już wracamy. I ruszyła z zamiarem wyjścia z Puszczy. Philip w takim stanie zapewne już więcej nie pomoże, a poczucie odpowiedzialności za niego nie pozwalało Lucy zostawić go samego. Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.
18.08.2023, 23:18 ✶
Gdyby nie okoliczności, w których się znaleźli, to rozpromieniłby się w wyrazie zadowolenia. Bo najwyraźniej rozmawiali o tej samej osobie. Zdobyta w ten sposób wiedza może mu się przydać. Nie miałby nic przeciwko ponownemu spotkaniu z Danielle. Nie uszło to jego uwadze, że towarzysząca mu czarownica sposępniała. Nie znał jej na tyle, aby móc temu jakoś zaradzić. Uniósł jedną z brwi, słysząc że na Sabatach bywa służbowo. — Dziękuję, Lucy. Miło było Cię poznać. — Powiedział z dozą wdzięczności w głosie. Dała mu się poznać jako miła i pomocna czarownica oraz sumienna Aurorka, która zagwarantowała mu bezpieczeństwo w sytuacji wyimaginowanego zagrożenia. Podążył razem z nią ku wyjściu z puszczy. Postać opuszcza sesję Czarodziejka o kasztanowych włosach i ciemnych oczach. Nie wysoka, może zginąć w tłumie, ale jej nie lekceważ. Gdy jednak zobaczysz jej pełen uroku, życzliwy uśmiech na pewno go nie zapomnisz!
Aby poznać Lucy musisz ją spotkać!
30.09.2023, 22:02 ✶
Na wspomnienie o swojej siostrze oraz odpowiedź Philipa dla Lucy zrobiło się już praktycznie jasne, że osoba, którą spotkał na bagnach, to raczej jej młodsza siostra Danielle. Pokiwała głową, kiedy Philip wspomniał o tym, że uda się w celu potwierdzenia tych przypuszczeń. Lucy nie miała nic przeciwko temu, aby spotkali się ponownie tutaj przed Knieją, gdzie jednak Danielle miała teraz dużo pracy w polowym szpitalu, albo na oddziale urazów pozaklęciowych w Szpitalu Św. Munga.
Tak Lucy bywała na sabatach wyłącznie służbowo. Nie miała ani z kim, ani takiego usposobienia, żeby organizować czas w taki sposób, aby pojawiać się tam samemu. I tak – dzień wolny. Właśnie o to chodziło, że akurat tego dnia taki dzień wolny dostała i tym samym została odsunięta od obowiązków służbowych. Z pewnością to stwierdzenie nie poprawiło jej już nędznego w tym momencie nastroju. Te myśli, czemu nie znalazła pretekstu, żeby się tu zjawić, ciągle wracały ze zdwojoną siłą. No cóż. Nie miała już wpływu na to co się stało. Teraz pozostała już tylko nadzieja, że uda się znaleźć ocalałych, w tym jej ojca. Ale teraz już więcej osób nie znajdą. Musiała opuścić z Philipem Knieję – Mnie też było Cię miło poznać Philipie. Wracajmy – powiedziała. Cóż, Lucy miło było poznać Philipa, mimo tych okoliczności. Postać opuszcza sesję |
|