Kim był Stanley aby odmówić własnemu kuzynowi? Zwłaszcza kiedy ten wstąpił na jedyną słuszną drogę jaką członek rodziny Borginów mógł objąć w swoim życiu. Yaxley na pewno słyszał o postulatach Czarnego Pana i za namową rodziny czy z własnej nie przymuszonej woli chciał właśnie stać się jednym z nich - zwolenników nowej drogi. Kiedy tylko do jego uszu doszła wiadomość, że Nicholas chciał zrobić coś więcej, coś aby się wykazać, nie omieszkał mu w tym pomóc.
Jeden ze zwolenników Lorda Voldemorta przekazał informacje o swoim sąsiedzie, który mógł za dużo wiedzieć. Pech, a może właśnie fart chciał, że pan Hendrick był świadkiem jednego ze Śmierciożerczych ataków, który poszedł co najmniej średnio. Jeden z zamachowców stracił wtedy swoją maskę i jego tożsamość była już znana. Może nie dokładne imię i nazwisko ale rysopis na podstawie którego bez problemu można by posłać list gończy po całej Wielkiej Brytanii. Nie mogli pozwolić aby jeden z nich wpadł w sidła sprawiedliwości. Trzeba było złożyć wizytę państwu Hendrick i przekonać ich, że odwiedziny w Ministerstwie Magii aby złożyć zeznania, mogą nie być najlepszym sposobem na wydłużenie swojego życia.
Stanley, a raczej Vulturis, ponieważ pod taką ksywką operował wśród tej organizacji, posłał list wraz z adresem do swojego kuzyna, informując go o adresie na który miał się stawić. Miejscem zamieszkania podejrzanego było mieszkanie na przedostatnim piętrze niedużej kamieniczki w oficynie. Borgin przybył na miejsce około 15, może 20 minut przed czasem. Oparł się o parapet na półpiętrze i wypatrywał swojego dzisiejszego towarzysza. Dopóki nie zaczęli włamu do mieszkania Hendricków, wszystko było w porządku, wszak nie można kogoś zamknąć za stanie na klatce.
Widząc znajomą sylwetkę, uśmiechnął się pod nosem, pozwalając sobie na dogaszenie papierosa w słoiku, który znajdował się na parapecie - Jesteś, bardzo dobrze - rzekł do wchodzącego po schodach mężczyzny by po chwili przetrzeć ręce - Mam nadzieję, że zabrałeś swoją różdżkę? - zapytał, podając mu prawą dłoń. Chwilę później wskazał lewą dłonią na środkowe drzwi przy których można było zauważyć pozłacaną tabliczkę "Hendrick" - To tutaj. John za dużo widział. Trzeba mu uświadomić, że to co zrobi jutro, będzie miało wpływ na jego życie i całej jego rodziny. Ma żonę i córkę... A chyba nie chciałby aby stała im się jakaś krzywda, czyż nie? - zaśmiał się pod nosem na własne słowa i ruszył czym prędzej pod wskazane wcześniej drzwi.
- Bądź tak miły i otwórz drzwi. Tylko wiesz, po cichu. Nie chcemy robić zamieszania. Tego dziada pewnie jeszcze w domu nie będzie, więc sobie chwilę na niego poczekamy - odparł, odwracając się do ściany plecami w oczekiwaniu na rozstąpienie się wrót do środka - Mam też to jakbyśmy spotkali kogoś nieplanowanego w środku - dodał, wyjmując spod płaszcza jakąś fiolkę z zawartością.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972