• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3
[22.05.72, rano, kamienica na Nokturnie] Cień sprzed lat

[22.05.72, rano, kamienica na Nokturnie] Cień sprzed lat
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
28.08.2023, 16:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 21:31 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

W powietrzu unosił się kurz. Drażnił w nos i oczy, wirował w nikłym świetle, wpadającym przez niewielkie, brudne okna. Na strychu było niewiele sprzętów – wszystkie bardzo zniszczone i z pewnością do niczego się nie nadające. Podłoga i sufit zresztą też były w naprawdę fatalnym stanie, do pomieszczenia wdarł się grzyb. Dwóch „techników” krążyło po pomieszczeniu, zdejmując ślady. Złocisty pył z appare vestigum, niedawno rzuconym przez stojącą w progu Brennę, opadł już, niczego nie ujawniając.
Nic dziwnego. Minęło za wiele czasu. Ciało było stare: jak wstępnie ocenił wezwany na miejsce patolog, przeleżało tutaj od ponad dwudziestu lat, skryte w starej szafie. Brzmiało to absurdalnie, ale na Nokturnie zdarzały się nie takie rzeczy.
Brenna z ponurą miną uniosła aparat i zrobiła kolejne zdjęcie pomieszczenia. Miała nadzieję, że ktoś z zespołu znajdzie jakieś ślady, bo przy tak starych kościach – należących wedle wstępnej oceny do nastolatki albo bardzo młodej kobiety – jej widmowidzenie mogło okazać się bezużyteczne. Rzadko potrafiła sięgnąć w przeszłość aż tak daleko.
- Ofiara miała pomiędzy szesnaście a dwadzieścia lat, kobieta, prawdopodobnie rasy białej – zrelacjonowała do Mavelle, która pojawiła się na miejscu nieco po niej. – Zginęła od dwudziestu do dwudziestu pięć lat temu, jeszcze nie udało się określić dokładnej daty. W mieszkaniu, do którego należy ten strych, ostatnią dekadę mieszkała niejaka Poppy Smigow, podobno nieco oszalała. Albo tutaj nie wchodziła, albo wiedziała o ciele, ale nie chciała zawiadamiać Brygady.
Brenna był nieco zdziwiona, że zrobił to jego nowy nabywca. To był Nokturn. Ale może chodziło o to, że zamierzał tę spelunę wynajmować i nie chciał, by w razie czego lokator coś znalazł? A teraz mógł łatwo udowodnić, że nie miał z tym nic wspólnego.
– Wcześniej mieszkanie było wynajmowane dla człowieka o nazwisku Eugene Fray. Zmarł kilka lat temu – dokończyła, spoglądając w stronę szafy. Ciała jeszcze z niego nie usunięto… – Dziewczyna miała na sobie ciemną szatę. Na szyi wisiorek, z napisem „Claudia”. To chyba nasz najlepszy trop – powiedziała. Ton miała, jak zwykle w takich momentach rzeczowy, bardzo spokojny, ale wyraz twarzy Brenny zdradzał, że ani trochę się jej to wszystko nie podoba.
A gdzieś w pamięci Mavelle coś… drgnęło.
Ta kamienica na Nokturnie zdawała się jej znajoma, już kiedy pod nią stanęła. Eugene Fray: to też brzmiało znajomo. Umysł od razu podsunął jeszcze jedną myśl – „Elijah Fray”.
Gdy Brenna wspomniała o „Claudii”, Mavelle na moment zawirowało w głowie. Nie było tak, jak wcześniej, gdy na moment traciła kontakt z rzeczywistością, widziała obce twarze, przeżywała moment. Ot przypomniała sobie czarno białe zdjęcie nastolatki.
Widziała kiedyś fotografię Claudii Fray. Jasnowłosej, zgarbionej dziewczyny, uśmiechającej się nieśmiało do aparatu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#2
02.09.2023, 19:14  ✶  
Miejsce zapomniane przez wszystkich, rzucone na pastwę czasu, jak stwierdziła Mavelle, gdy tylko wparowała do pomieszczenia i się rozejrzała. Nawet nie musiała specjalnie się starać, żeby poczuć cały ten zalegający kurz, nie mówiąc już o suficie i grzybie, co sprawiało, że w zasadzie tylko desperat naprawdę chciałby przebywać w takim lokalu. A i to nie na długo, zapewne. Ech, ten Nokturn - w zasadzie to jedno słowo, "Nokturn", sprawiało, że pewnym rzeczom po prostu już się nie dziwiło. Gdyby znaleziono trupa w szafie, ale na Pokątnej - o, to byłby numer. Ale Nokturn...? Dzień, jak dzień, idź pan sobie dalej, tu nie ma żadnej sensacji.
  - Wiadomo coś w ogóle o tej Poppy? – spytała, notując w pamięci nazwisko. Trochę średnio wierzyła w „mieszkała tu dekadę i po prostu nie wchodziła na strych” – bo takie miejsca idealnie nadawały się przecież na składanie rzeczy, które w danej chwili nie są potrzebne, ale i też jednocześnie jakoś szkoda się ich pozbyć. Albo wiadomo, że będą miały swoje zastosowanie, prędzej czy później.
  Jak chociażby choinka na Yule.
  - Claudia Fray, to pewnie ona – wymruczała, spoglądając na truchło. Jakoś tak… odruchowo. Nie była to myśl, która powalała wręcz na kolana, coś ewidentnie nienależącego do niej. Wspomnienie, dyskretne, może naprawdę widziała kiedyś to zdjęcie? Prowadziła tę sprawę, szukała tej nastolatki…?
  … nie, zaraz. Jeśli szukała – to dlaczego dopiero teraz odkryto ciało? Przecież generalnie już tu była… Wchodziła do środka? Chyba by wywąchała, gdyby tu weszła? Potarła skroń, próbując się skupić.
  - Elijah Fray – powiedziała w końcu – Mam wrażenie, że jest istotny, tylko… szlag – odetchnęła głębiej. Dlaczego wydawał się jej istotny? Trafiła na ścianę – tyle dobrego, że ściana ta nie powodowała bólu głowy i… - … słyszałaś coś o nim? – spytała cicho, przenosząc wzrok na Brennę. Może kuzynka czegoś jeszcze nie zreferowała?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
03.09.2023, 15:27  ✶  
– Tylko tyle, ile dowiedziałam się od sąsiadów. Była starsza i rzadko wychodziła z domu – powiedziała Brenna. Na razie świeżo otrzymali zgłoszenie, co oznaczało konieczność oględzin miejsca, w którym znaleziono zwłoki, samych zwłok i podpytanie sąsiadów. Sprawdzanie akt, historii Poppy i poprzedniego lokatora, to wszystko miało dopiero ruszyć.
Drgnęła i odwróciła się do Mavelle, gdy ta wspomniała o „Claudii Fray”.
– Widziałaś coś w archiwach na jej temat? – zapytała powoli, bo przecież w tej chwili nikt nie szukał żadnej Claudii Fray. Brenna nie wspomniała nawet, że ofiara miała tak na nazwisko, ponieważ… tego nie wiedziała. Jej imię pozwolił ustalić tylko łańcuszek, jaki ta nosiła. Kiedy ta dziewczyna trafiła na strych, Brenna w najlepszym wypadku miała siedem lat i nawet jeżeli twarz Claudii spoglądała z jakichś ogłoszeń o zaginięciu, to nie potrafiła sobie tego przypomnieć.
Mavelle miała wtedy lat osiem, a jednak… doskonale pamiętała. Nieśmiały wyraz twarzy dziewczyny ze zdjęcia. Gdy zaczęła się nad tym zastanawiać, przypomniała sobie także, że chociaż nie była na strychu, to odwiedzała tę kamienicę. Ba, kojarzyła Eugena – wtedy już wiekowego, nieprzyjemnego mężczyznę, który powiedział, że nie widział Claudii odkąd ta poszła do Hogwartu, więc i nie mógł zgłosić jej zaginięcia.
– Jeżeli faktycznie miała na nazwisko Fray… to prawdopodobnie Eugene musiał mieć coś wspólnego z jej śmiercią. Szkoda tylko, że nie przesłuchamy martwego – mruknęła Brenna. – Ale Elijah? Nie za bardzo rozumiem? Rodzinę Frayów muszę sprawdzić w rejestrach.
Skierowała spojrzenie na kuzynkę, tym razem trochę niepewne, jakby podejrzliwie. A Bones przypomniała sobie, że przecież rozmawiała i z Elijahem. Stanął jej przed oczyma, jak żywy, kiedy wyjaśniał, że jego zdaniem córka uciekła z kochankiem i nie ma pojęcia, dlaczego Martha w ogóle złożyła doniesienie. W końcu Claudia miała już osiemnaście lat, ukończyła Hogwart, i mogła robić cokolwiek tylko chciała. Nawet jeżeli – tu splunął pod nogi (stali w ogródku? Gdzieś w Little Hangleton…?) – tę swoją wolność od rodziny postanowiła wykorzystać na kurwienie się i obracanie w podejrzanym towarzystwie…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#4
03.09.2023, 16:36  ✶  
Skinęła głową. Starsza, rzadko wychodziła z domu… czyli naprawdę niewiele, nic, co dawałoby jakiś punkt zaczepienia już teraz. Ale to nic, nie szkodzi, to sam początek sprawy, nierzadko się przecież zdawało, że mieli jeszcze mniej informacji na dzień dobry, ale potem, gdy już zaczęło się ryć…
  - Zdjęcie. Pamiętam, że widziałam zdjęcie – przyznała z zadumą w głosie. Tylko w jakich dokładnie okolicznościach? Była w archiwach? Zaraz, nawet jeśli widziała zdjęcie, to przecież wizerunek na nim uwieczniony różnił się diametralnie od tego, co właśnie miały przed sobą.
  Śmierć bardzo wiele zmieniała, jeśli chodziło o rysy twarzy. Śmierć i czas. Gdyby w grę nie wchodziła ta pierwsza, to może, po tylu latach, w twarzy Claudii dałoby się jeszcze odnaleźć tamtą dziewczynę, ale teraz…? Teraz, zdecydowanie nie.
  - Hm… Może dobrze byłoby zacząć od Little Hangleton, wydaje mi się, ze tam może mieszkać… Claudia była córką Elijaha. Cholera, rozmawiałam z nim przecież, z Eugene też, bardzo nieprzyjemny typ – zmarszczyła brwi. Wiekowy Eugene, mniej wiekowy Elijah i w końcu Claudia. Dziadek, ojciec, wnuczka? - Nie, nie mogłam rozmawiać, mówiłaś, że ile, jakieś dwadzieścia lat? – odetchnęła głębiej, czując pewien niepokój.
  Nie jej wspomnienie, zdecydowanie, Derwin wciąż się krył w jej myślach, mimo że już zobaczyła, jak odchodzi do limbo i ujrzała również, że ta ścieżka niekoniecznie musi być tak bardzo samotna, jak mogłoby się wydawać. Tak, dawało to nadzieję, że wszystkich, których straciła i straci – jeszcze ujrzy.
   - Eugene twierdził, że jej nie widział, odkąd poszła do Hogwartu, ale jednak, jest tutaj, gdzie mieszkał – zniżyła głos prawie że do szeptu – Elijah… według niego Claudia uciekła z kochankiem po Hogwarcie i… nie miał o niej najlepszego zdania – skrzywiła się lekko – Niby obracała się w podejrzanym towarzystwie – ni to stwierdziła, ni to spytała, sklejając wspomnienia w całość. Może winnych było dwóch, nie jeden…?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
04.09.2023, 10:36  ✶  
Brenna milczała. Długą chwilę.
- Mav… Eugene nie żyje od dziesięciu lat – powiedziała w końcu cicho. Dziesięć lat temu Mavelle była osiemnastolatką, świeżo po Hogwarcie. Claudia zaginęła najmniej dwadzieścia lat temu – może trochę dłużej – a wtedy była z kolei szczerbatą dziewczynką, uganiającą się z kuzynostwem po Dolinie Godryka.
Brenna przypatrywała się kuzynce badawczo. Tym razem nie było tego momentu „zaćmienia”, może dlatego, że Bones nie wpadła w żadne stare wspomnienie – a jedynie to, co ją otaczało, przywołało kilka myśli, obrazów, tkwiących gdzieś w jej pamięci. Ech Limbo, wspomnień Derwina.
– Chłopcy, mamy chyba trop, który musimy szybko sprawdzić, Mav widziała chyba zdjęcie jednej zaginionej Claudii w archiwach – oświadczyła głośno, odwracając się do pozostałych osób. Początkowo miała zamiar – mimo wszystko – spróbować z widmowidzeniem, sprawdzić dokładnie strych, gdy oni skończą z ciałem, a dopiero później zająć się przeszukiwaniem archiwów oraz informacji o Eugene Frayu…
Ale teraz…
Chwyciła Mavelle za nadgarstek i pociągnęła lekko, ku schodom. Nie chciała rozmawiać tutaj, tak blisko innych członków ekipy. O Bones i tak krążyło wystarczająco dużo plotek oraz opowieści dziwnej treści: nie należało dokładać kolejnych. Brudne, pokryte błotem stopnie trzeszczały pod ich stopami, kiedy schodziły na dół, mijając jeszcze dwóch Brygadzistów. Nie wydawało się, że w tę sprawą zaangażowana była czarna magia, nie było więc potrzeby ściągać aurorów… Brenna zawahała się na dole, zastanawiając, gdzie nie zostaną podsłuchane i w końcu zatrzymała się pod drzwiami mieszkania, do niedawna należącego do Poppy, a teraz pustego.
– Chyba powinnyśmy sprawdzić w Ministerstwie sprawę zaginięcia Claudii Fray – mruknęła, bardzo cicho, przysuwając się bliżej do kuzynki i pochylając nieco, tak, by tylko ona mogła ją usłyszeć. (No, chyba że akurat tuż obok stałby jakiś Skeeter.) – – Może… może prowadził ją wujek – dodała bardzo cicho. – Jeżeli masz rację, któryś z nich albo obaj są odpowiedzialni – dodała, spoglądając na sufit. Tam, gdzie wyżej znajdowało się ciało Claudii. Skoro jej niby nie widzieli, a była tu na strychu… wniosek był oczywisty.
I pewnie doszłyby do tego, starą, policyjną robotą – sprawdzając dane Eugene natknęliby się na informacje o zaginięciu Claudii i wiedzieliby już, kim prawdopodobnie jest dziewczyna ze strychu. A potem przyszłaby kolei na Elijaha. Głos zza światów całą sprawę przyspieszał, ale i tak… Brenna czuła, jak ogarnia ją z tego powodu zimno, nie mające nic wspólnego z tym, jak chłodna była skóra Mavelle pod jej palcami.
Nad Mavelle wciąż wisiał cień limbo.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#6
04.09.2023, 20:18  ✶  
Dziesięć lat. Spodziewała się tego, skoro sama się zreflektowała, że coś nie gra – bo skoro ciało miało jakieś dwadzieścia lat, a ona sama nie pamiętała, żeby prowadziła dochodzenie (zresztą – gdyby prowadziła, gdyby badała sprawę, to dlaczego ciało wypłynęło dopiero teraz? Nie wyczułaby swoim nosem, że coś jednak jest nie tak? Chyba że nigdy nie weszła do środka kamienicy, ale znów – dlaczego nie pamiętała? Obliviate? Przecież miałaby materiały na biurku, to raz, a dwa – zawsze pozostawał podręczny zeszyt. Zeszyt, do którego zerkała przecież dość często, przeglądała, wracała się na poprzednie stronice – przynajmniej dopóki nie nadszedł czas na zmianę na nowy. Ale i tak, musiałaby się połapać…), a jednak poczuła, że jest jej jakoś zimniej.
  - Cudownie – skwitowała dość ponurym tonem. Tak. Cudownie. I wcale nie oznaczało to cieszenia się z faktu, iż najwyraźniej nadal ma wgląd we wspomnienia wujka – bo niby skąd indziej miałaby w głowie te wszystkie informacje? Choć tyle dobrego, że nie widziała teraz wspomnień, które wręcz pochłaniały, nie było to też coś bardzo prywatnego, ale…
  … i tak nie czuła się z tym w pełni komfortowo. Mimo że na drugiej szali leżała ulga, iż nie muszą zaczynać od zera, że mają jakiś punkt zaczepienia, od którego można zacząć, coś, dzięki czemu być może uda się uzyskać sprawiedliwość dla młodziutkiej Claudii Fray. Której jedyną winą, być może – bo znała tylko jedną perspektywę – było to, że pokochała.
  W milczeniu dała się pociągnąć kuzynce, nie stawiając oporu. Tak, musiały porozmawiać na osobności, zresztą – również i z tego powodu zaczęła mówić ciszej. A plotki… cóż, przy odrobinie szczęścia, wszyscy byli na tyle pochłonięci swoją pracą, że nie dotarło do nich znaczenie tego, co mówiła Mavelle. A nawet jeśli – trudno, na dobrą sprawę życie plotki było krótkie; nietrudno o coś, co zastąpi ten temat, więc jedyne, co pozostawało, to zacisnąć zęby i najlepiej przemilczeć, miast rozgrzebywać mocniej sprawę przez próby zdementowania plotek.
  - Powinnyśmy – zgodziła się równie cicho, zerkając na wszelki wypadek, czy faktycznie były same. Czy jednak ktoś się nie kręcił w pobliżu, bo chociażby uznał, że jednak trzeba ściągnąć Longbottom, bo milion różnych powodów – Biorąc pod uwagę, że za żadną cholerę nie pamiętam tej sprawy, a jednak kojarzę szczegóły… to jedyne możliwe wytłumaczenie – przyznała po krótkiej chwili milczenia. Bo chyba nie miała w sobie wspomnień kilku osób? To już by było… uch, nie, nie chciała nawet o tym myśleć. Już z jedną było trudno, zwłaszcza że to wujek, to co dopiero z kilkoma… - Jeden uważa, że niepotrzebnie zgłoszono zaginięcie i że córka się… kurwi – zacisnęła lekko wargi. Ogólna obyczajowość nie była szczególnie łaskawa dla kobiet, co nie znaczyło, że sama się do niej dostosowywała, bynajmniej – a drugi jej nie widział od dawna. Jakoś wątpię, żeby Elijah wsadził ciało do szafy i Eugene przez tyle lat się nie zorientował, że na jego strychu rozkłada się ciało – skrzywiła się.
  - Wracamy tam? Skończymy oględziny, zwiniemy ekipę i pójdziemy szukać w archiwach… mam nadzieję, że dokumenty nie zaginęły – bo choć niby zadaniem archiwum było przechowywać i gromadzić wiedzę, to niestety – nie wszystko czasem przetrwało. Bo nigdy nie trafiło, gdzie miało trafić, bo ktoś położył na tym ręce, bo ktoś zaniedbał i zostały uszkodzone… bywało różnie, niestety.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
04.09.2023, 20:48  ✶  
Żyli w świecie czarów. Już jako jedenastolatki, mieszkały w zamku pełnym duchów i musiały uważać na złośliwego poltergeista. Brenna znała przynajmniej dwóch wywoływaczy duchów, jednego egzorcystę i nie tak dawno temu wpadła na opętańca. Ona sama oglądała echa przeszłych wydarzeń.
A jednak, było coś irracjonalnego w tym, że w pamięci Mavelle czają się cudze wspomnienia wuja… i że natknęły się na sprawę, którą kiedyś prowadził. Tyle że wtedy nie było ciała – i najwyraźniej nie miał dość dowodów na to, że Frayowie są zamieszkani, by móc przeszukać kamienicę.
Mimo to Brenna postanowiła podejść do tego najspokojniej, jak tylko mogła. I kiedy się odezwała, ton miała bardzo rzeczowy, jakby codziennie przydarzały się im tego typu rzeczy. Ostatecznie… ostatnio świat stanął chyba na głowie – pozostawało więc nauczyć się stawać na rękach i jakoś działać w takiej pozycji.
- Albo zamordowali ją razem, albo jeden krył drugiego – zgodziła się z Bones. Nie przyszło jej nawet do głowy kwestionować słów Mavelle. Może była to naiwność, ale w pewnych sprawach ufała kuzynce bez zastrzeżeń. Nie uwierzyłaby, że ta coś takiego by zmyśliła i nie chciała wierzyć, że kuzynka mogłaby po prostu oszaleć. – Zaglądamy na górę, jeśli nie jesteśmy potrzebne, lecimy do archiwów, sprawdzić wszystkie okoliczności zaginięcia Claudii Fray, dowiedzieć się więcej o Elijahu i Eugene… A potem złożymy wizytę ojcu Claudii.
Było coś bardzo ponurego w wyrazie twarzy Brenny, gdy mówiła ostatnie słowa. Dwadzieścia lat temu zabrakło dowodów, aby kogoś aresztować, ale w tej chwili mieli ciało na strychu kogoś, kto twierdził, że nie widział Frayówny. To wciąż było za mało, aby aresztować Elijaha… ale wystarczająco dużo, aby wznowić śledztwo, być może też dość, aby udało się znaleźć kolejne tropy – o ile coś wykaże sekcja. I dostatecznie dużo, aby mogły próbować podejść Elijaha albo po prostu go przycisnąć – Mavelle w tym drugim była całkiem dobra.
Nie mogły jej uratować, ale mogły postarać się o to, aby wreszcie doczekała się sprawiedliwości.
– Gotowa? – rzuciła Brenna, ale nie czekała nawet na odpowiedź. Wbiegła po schodach, z powrotem na strych. Większość roboty tam już wykonano, chciała się jednak upewnić, że niczego nie przegapią, bo niestety „powiedział nam duch wujka, a reszta to nasze podejrzenia”, nie wystarczyło w żadnym sądzie. Przed nimi był długi dzień: bo zaraz stąd Brenna zamierzała lecieć do archiwów, a optymalnie, przesłuchać jeszcze tego samego wieczora Elijaha.
W końcu nie było na co czekać, a w Departamencie było tyle spraw, że tę sprzed dwudziestu lat… dobrze byłoby wreszcie doprowadzić do końca.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#8
05.09.2023, 22:14  ✶  
Świat czarów, świat, gdzie niemożliwe stawało się możliwym – wystarczyło tylko mieć różdżkę od Ollivandera, moc w żyłach i głowę na karku. Znacz się, wyszlifowane umiejętności zmuszania magii do formowania się w pożądany sposób.
  Niemożliwe stawało się możliwym – bo w świecie, gdzie znakomita większość uważała, że magii tak naprawdę nie ma, a jeśli była – to odeszła, wraz z legendami, które czasem snuto wieczorną porą bądź ożywały na chwilę, gdy dłoń czytelnika dotykała zapisanej stronicy księgi, przecież istniała obok ta bajkowa rzeczywistość. Bajkowa, bo przecież magia, prawdziwa magia, nie zaś szklane kule, kłęby dymu i karciane rozkłady, mieszkała tylko w bajkach, czyż nie? I opowieściach tkanych przez ludzi, nieświadomych, jak blisko prawdy się znajdowali...
  … ale nawet baśnie rządziły się swoimi prawami. Nawet w nich pewne rzeczy zdawały się być niemożliwe – choć zdecydowanie, tak naprawdę, była to kwestia dogłębnego przestudiowania danego tematu, zbadania go na wszystkie możliwe strony, posiadania odpowiednich umiejętności. Ktoś, kto nie widział, z reguły pozostawał nieobdarzony wiedzą inną niż ta, jaką dawały oczy, uszy, nos…
  A cudze wspomnienia z reguły oglądało się wtedy, gdy miało się dostęp do myślodsiewni bądź zakazanej magii, wydzierającej myśli z umysłu. A przecież Mavelle czegoś takiego nie zrobiła – jedynie trafiła do Limbo. I wróciła inna. Nie tylko inna – również i z cudzą pamięcią, co sprawiało, że… Derwin jakby nadal żył? Jak daleko to sięgało…? Ale zastanawianie się nad tym musiało poczekać.
  Teraz miały sprawę do rozwiązania.
  - Otóż to – podsumowała. Jedno z dwojga, raczej nie widziała teraz innych opcji, nie po tym, co zobaczyła – przez co, na swój sposób, prosiło się to o uznanie za coś wręcz osobistego. Ale nie, żadnych porachunków, wszystko w majestacie prawa, jak należy. Skinęła głową, zgadzając się z kuzynką. Tak, zerknięcie na górę, przekopanie archiwów – i naprawdę, oby wszystkie papiery tam były! - i wizyta u Fraya. Pewnie będzie zaskoczony, że po tylu latach ktoś odgrzebał sprawę. Niemniej bynajmniej nie miała zamiaru przepraszać za zawracanie mu głowy czymś, co – całkiem możliwe – puścił poniekąd w niepamięć, bo skoro przez tyle lat się udawało, to pewnie już nikt nigdy nie dojdzie prawdy, czyż nie?
  - Bardziej nie będę – stwierdziła z ponurą determinacją w głosie. A to nie wieszczyło nic dobrego (dla przestępców, oczywiście, jakżeby inaczej) – bo oznaczało, że tak łatwo to nie odpuści. Jakże by mogła? Stąd też wbiegła za Brenną, by dokończyć wszelkie potrzebne czynności. Bo jakkolwiek by nie patrzeć: musiały mieć twarde dowody w rękach.
  Bo na dobrowolne przyznanie się Elijaha niespecjalnie liczyła, właściwie wcale. Ale tak, zegar zaczął odliczać do momentu, w którym kuzynki staną na jego progu w Little Hangleton.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (1590), Brenna Longbottom (1590)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa