• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3
[noc 26.05.72, Nokturn] Hello darkness my old friend

[noc 26.05.72, Nokturn] Hello darkness my old friend
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
10.09.2023, 01:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2023, 11:54 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

Brenna była naprawdę, naprawdę wkurzona, kiedy powiedziała Rhyndzie, że weźmie te patrole. Potem wściekłość trochę opadła i uświadomiła sobie, że postąpiła wybitnie głupio, bo i tak pracowała w wiecznych nadgodzinach, a poza tymi nadgodzinami zajmowała się sprawami zakonnymi albo starała pamiętać o istnieniu przyjaciół i rodziny. To było szaleństwo. Szaleństwo podwójnie, bo wylądowała na nocnym patrolu świeżo po rodzinnej, niewielkiej imprezie urodzinowej, i świeżo przed tym, jak jutro rano będzie znów pracować. (W teorii od dziesiątej, w praktyce musiała pojawić się wcześniej…)
Może nawet potrójne, bo wciągnęła w to kuzynkę. Miała z tego powodu cholerne wyrzuty sumienia.
Tyle dobrego, że Rhynda na tę noc potrzebowała ich na cztery godziny, nie na dwanaście.
- Czasem jestem za bardzo Gryfonką. Nie myślę – powiedziała samokrytycznie i kopnęła jakiś przypadkowy kamyczek.
Nokturn tonął w ciemnościach. Niewiele tu było lamp, a te, które były, zdawały się dawać niewyraźne, zamglone światło. Jak zawsze pełno tu było cieni i ludzi, przemykających w bocznych alejkach. Brenna prawą rękę trzymała więc tuż koło różdżki, jak zwykle w tej okolicy, i również jak zwykle, szła pewnym krokiem kogoś, kto wie, dokąd zmierza, nie spieszy się nadmiernie, ale i nie rozgląda, szukając dróg. Największe menty bezbłędnie wyłapywały tych, którzy czuli się tutaj niepewni, którzy nie wiedzieli, co robić. Nie miała też na sobie munduru – patrol był w końcu incognito, zmierzały właśnie w pobliże jednego z budynków, gdzie powinny przejąć stanowisko obserwacyjne od Apolla i Sardwicka. Chociaż zapewne ci najbardziej stali bywalcy i tak wiedzieli, że nie są miejscowe, a to Brygadzistki.
Większość jednak niekoniecznie szukała kłopotów.
– Znowu pisali o was w Proroku. Ciekawe, kiedy się im znudzi. A chłopak z kafeterii pytał, czy to prawda, że zaczęłaś sypiać w trumnie. Nie mam pojęcia, skąd mu się to wzięło – rzuciła cichym tonem, głównie chyba po to, aby zmienić temat, bo gdy już oświadczyła Mavelle, że nie myśli, ta jeszcze mogłaby postanowić zapytać, dlaczego i co tu właściwie dzisiaj robią.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#2
10.09.2023, 14:21  ✶  
Liścik Brenny trochę zaskoczył Mavelle, ale tylko trochę – w końcu byłoby miło, gdyby w dzień swoich urodzin choć trochę odsapnęła, prawda? Ale nie, Longbottom była w gorącej wodzie kąpana i oczywiście że musiała pognać na Nokturn.
  Stąd też jedyną reakcją tak naprawdę było tylko uniesienie brwi, a następnie westchnięcie. Typowa Brenna. Miała tak od najmłodszych lat – wiecznie w pędzie, wiecznie gdzieś gnała, chcąc sprawdzić, zbadać, zobaczyć, wcisnąć się gdzieś, gdzie nie powinno być to możliwe, a jak dorosła – to jej w zasadzie zostało.
  Tak, Bones miała ponad 20 lat na przyzwyczajenie się do wybryków Brenny na tyle, żeby nawet już nie zadawać pytań. Po prostu: kuzynka była w potrzebie. A siostrze się nie odmawiało i koniec, kropka, zresztą w jakiś sposób nadal czuła się za nią odpowiedzialna; no bo hej, była od niej młodsza jakieś dwa lata, nawet jeśli w szkole tak naprawdę dzielił je jedynie rok.
  - Cóż, udowadniasz tylko, że Tiara mała rację, przydzielając ciebie do Gryffindoru – stwierdziła z pewnym rozbawieniem w głosie. Choć może to nie powinno być takie zabawne; Nokturn nie należał do bezpiecznych miejsc, niedawno mało co nie postradały tu życia, a teraz, teraz… teraz poruszały się po nim nocą. I choć znały tę ulicę, to jako Brygadzistki – były tu obce. Niepożądane. Ulica ich tu nie chciała i koniec, kropka, tyle że na to nie zważały. Oczywiście, jakby inaczej? Zerknęła gdzieś w bok. Kolejne cienie, potencjalne zagrożenia; w teorii wtapiały się w ten krajobraz, ale czy to oznaczało, że na pewno zostaną pozostawione w spokoju, a nie uznane za potencjalne ofiary? Z drugiej strony – nie należały do niskich i wydelikaconych panienek, to też niektórym, zapewne, mogło dać do myślenia…
  - Znudzi im się pewnie wtedy, jak jebnie coś na tyle, że oni wszyscy zajmą się tym czymś – stwierdziła dość ponurym tonem. Drażniło ją to – ta nagła popularność, niemożność zniknięcia gdzieś w tłumie. Nie dało się otworzyć gazety, żeby nie natknąć się na własną twarz i zaczynała podejrzewać, że zaraz otworzy lodówkę i odkryje, że z niej wyskakuje. Po prostu… no ile można? - Trumna, też mi coś, wymyślił – parsknęła, kręcąc głową – Przecież to małe, drewniane, niewygodne, nikogo do niej nie zaproszę, bo się nie pomieścimy, a nie piję krwi, żeby spać w czymś takim, jak te wampiry z mugolskich filmów – oburzyła się zaraz. A potem… westchnęła, przypominając sobie, że przecież… no, mogła być widziana z czymś mocno większym. Ale żeby zaraz trumna? Gdzie ma oczy?! - Niektórzy muszą najwyraźniej zaopatrzyć się w porządne okulary. Regał. Kupowałam regał, bo tata nie miał czasu, a ten w domu najwyraźniej postanowił dokonać swojego żywota – burknęła jeszcze, nadal podirytowana samym takim konceptem.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
10.09.2023, 14:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.09.2023, 14:31 przez Brenna Longbottom.)  
Zachowała się trochę jak dziecko, które na złość mamie odmrozi sobie uszy, i wiedziała o tym. Inna sprawa, że z dużym prawdopodobieństwem normalnie i tak zaoferowałaby Rhyndzie, że te patrole weźmie – może niekoniecznie dzisiejszy, ale kolejny już tak – i powstrzymało ją tylko to, że początkowo naprawdę nie chciała robić nikomu na złość.
A potem wkurzyła się na tyle, że ten opór zupełnie znikł. Teraz prawie tego żałowała, ale nie wystawiłaby współpracowników w ostatniej chwili. To nie było w stylu Brenny.
Wycieczka na Nokturn w urodziny jednak była, zwłaszcza że Mavelle zaakceptowała to tak łatwo. Jak wiele innych rzeczy. I oto szły razem przez Nokturn, pogrążony w ciemnościach i ciszy. Nie pierwszy raz wchodząc razem w mrok.
Zerknęła na swój wiekowy zegarek, ale na całe szczęście miały jeszcze spory zapas czasu, do momentu, w którym powinny się stawić we właściwym miejscu. Brenna uniosła głowę i rozejrzała się, jak zwykle na Nokturnie z podwójną czujnością. Chociaż z nosem Bones nie musiały się obawiać, że nagle zajdzie je dziesięć osób.

- Wahała się przez moment. Zagroziłam chyba, że ją podpalę, jeśli spróbuje zrobić mi taki numer – stwierdziła Brenna, a kąciki jej ust zadrżały w tłumionym uśmiechu. Który zamienił się już w prawdziwy śmiech, który wyrwał się z ust Brenny – dźwięk tak nie pasujący nocą do Nokturnu, bo ani nie był pijacki, ani złośliwy, a wokół słychać było wyłącznie dźwięk ich kroków – kiedy Mavelle zaczęła się oburzać i wreszcie stwierdziła, że właściwie to kupowała regał.
Czyli widziano ją z regałem, a ktoś uznał, że była to trumna.
– Wiesz, Mavy, gdybyś potrzebowała, sprawię ci taką dużą, dwuosobową trumnę, z miękką wyściółką – obiecała, sięgając lewą ręką, by na moment objąć kuzynkę w pasie. Bo prawa wciąż znajdowała się tuż przy kieszeni, by w razie czego błyskawicznie chwycić za różdżkę. Tak, kpiła. Po początkowym przerażeniu i gorączkowym przestrachu, uznała, że lepiej niż ignorować ten temat… po prostu traktować go normalnie i tak, także pozwalać sobie na żarty z tej sprawy. Co nie oznaczało, że nie wysłała listów do specjalistów z Bułgarii, Francji oraz USA…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#4
10.09.2023, 17:26  ✶  
- Brennie, złotko, jestem pewna, że podpalilibyśmy ją we trójkę, gdyby odważyła się przydzielić cię do innego domu – oświadczyła z całą powagą, na jaką ją było w tej chwili stać. Lonbgottomowie byli Gryfonami i koniec, kropka, tak jak Malfoye Ślizgonami. Tej tradycji musiało stać się zadość, choć nawet nie o to chodziło – po prostu… kryła się za tym jakaś szczeniacka duma, że oto cała trójka – młode pokolenie Długozadków, nawet jeśli jedno z nich nosiło inne nazwisko – znajdowało się w tym samym domu.
  I znacznie łatwiej w ten sposób było grasować po Hogwarcie i ładować się w różne rzeczy – od których nauczyciele mogliby osowieć. Bo przecież nie wszystkiego byli świadomi, prawda…?
  Kuzynka się roześmiała, aż Mav spojrzała na nią z pewnym zdziwieniem, przynajmniej początkowo. No bo… dlaczego w zasadzie? Tu jakieś durne ploty wymyślają, ciągle jest na świeczniku – i tak już musiała znosić spojrzenia w Ministerstwie, zwłaszcza po ostatnim wypadku, gdy spojrzenie uderzyło w nią z taką siłą.
  Gdyby to miało miejsce w osobnym pomieszczeniu… ale nie, byłoby wtedy chyba za dobrze – bo jak wtedy pojawiłoby się z milion nowych plotek? No właśnie.
  Ale w końcu… w końcu i sama zachichotała i parsknęła, dostrzegając absurd całej tej sytuacji. Kupowała regał, a ten został, nie wiedzieć dlaczego, pomylony z trumną. Ewentualnie była to po prostu kwestia złej woli i siania plotek dla samego ich siania, żeby gadać cokolwiek, co wyda się choć trochę interesujące i skupić tym samym na sobie choć odrobinę uwagi.
  Niektórzy zdawali się lubić bycie w centrum, więc…
  Nie broniła się, wręcz sama powtórzyła ten gest, przytulając do siebie Brennę. Przez ten miesiąc opór przed dotykaniem jej jakoś zdążył zaniknąć, choć może nie całkowicie – w każdym razie, nie bała się już aż tak dotykać siostry, żeby tylko nie zmarzła. Nie była wszak malutkim dzieckiem…
  - Trzyosobową, jeszcze Gałgan musi się tam zmieścić – stwierdziła dość lekkim tonem – I koniecznie na piedestale w piwnicy, bo inaczej co to będzie za trumna? Żadna – zachichotała, widząc to oczyma wyobraźni.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
11.09.2023, 19:43  ✶  
Początkowo zwyczajnie wierzył. Nie chciał wierzyć. Zwyczajnie odmawiał, siedząc za biurkiem i to dąsając się, to powątpiewając i przeglądając listy, które od Brenny dostał. Najpierw zwyczajnie był zły na nią - że w tak bezczelny sposób mu groziła i to za to, czego nawet nie miał zamiaru zrobić. To miał być tylko i wyłącznie głupi żart, bo nie spodziewał się, ze Stanley w ogóle postanowi jego prośbę w jakikolwiek sposób zrealizować. W końcu się z Brenną nie lubił, a przez to Bulstrode sądził, że jego słowa poniosą się bez echa, a Borgin zirytowany zagryzie tylko zęby. Postanowił jednak być dobrym przyjacielem, jego mać. Kiedy więc Atreus przestał na moment dąsać się na Longbottom, wiercił się na swoim miejscu, w głowie mieląc zamiar uduszenia Stanleya i to najlepiej gołymi rękoma. Potem jeszcze rozważał, ze zrobi to samo z Antkiem, ale w końcu jednak doszedł do wniosku, ze ten chyba akurat był najmniej wszystkiemu winny, bo jego pewnie jakoś okropnie podpuścił krewny.
W tym wszystkim chciał też pozostać słowny. W końcu zagroził Longbottom, że jak faktycznie pójdzie na ten Nokturn, to po nią tam pójdzie. Kiedy więc dotarło do niego dobre słowo, że faktycznie nie tylko wzięła patrole, ale jeden miała mieć właśnie dzisiaj i właśnie teraz, jego irytacja znowu zogniskowała się na jej osobie.
Bulstrode bardzo chciał myśleć, że wyglądał całkiem normalnie, przemierzając śmierdzące czarną magią i przekrętami uliczki Nokturnu. Jakiś cichy głosik podpowiadał mu jednak, ze wyglądał trochę jak maniak i gdyby to na niego trafił jakiś patrol, postanowiłby go wylegitymować. Szybkim krokiem przemierzał kolejne metry ulicy, z zafiksowanym spojrzeniem frenetycznie przeskakującym od osoby do osoby. Od sylwetki do sylwetki. Nokturn był długi i szeroki i sugerował się przede wszystkim standardowymi trasami patrolowymi, mając nadzieję, że w końcu albo na niej, albo w bocznej uliczce wypatrzy właśnie ją i w końcu tak się stało, na co gwałtownie zatrzymał się w miejscu.
Nienawidził tego uczucia, które pojawiało się, kiedy ją widział. Było subtelne, ale tak różniące się od innych emocji, które nim targały, że nieprzyjemnie przebijało się na pierwszy plan. Nawet teraz, kiedy znowu był tak zirytowany, mając ochotę udusić ją gołymi rękoma, albo przerzucić przez ramię i zwyczajnie wynieść z tego Nokturna, zwyczajnie miękł. Zacisnął na moment dłonie, zbierając się w sobie, odganiając tę słabość.
- Naprawdę? Teraz będziemy sobie robić na złość? - zapytał ostro, zbliżając się parę kroków do przodu, wychodząc im otwarcie naprzeciw. No właśnie, im. Dopiero teraz zwrócił uwagę na to, ze obok Brenny znajdowała się Bones. - Nie masz nic lepszego do roboty? Może wrócić do domu i zjeść sobie kawałek tortu? - zasugerował, marszcząc brwi. Trudno, skoro oboje mieli się wydurniać, to równie dobrze mogli to robić z widownią.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
11.09.2023, 20:07  ✶  
– Specjalnie dla ciebie rozstawimy wszędzie jeszcze świeczki. A może sprowadzimy też kilka nietoperzy i… – paplała Brenna z rozbawieniem, ale tak naprawdę to, że szła przez Nokturn obejmując kuzynkę i zaśmiewając się w głos, przez co zapewne wyglądały równie wariacko, jak sam Bulstrode, nie znaczyło, że straciła czujność. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że ktoś idzie prosto w ich stronę, błyskawicznie wyciągnęła różdżkę, jednocześnie puszczając Mavelle.
A jakieś dwie sekundy później opuściła ją, przepełniona absolutnym niedowierzaniem.
Nie zrobił tego. Nie przyszedł za nią na ten cholerny Nokturn.
Może to przez zaskoczenie, może paskudne pokłosie rytuału, ale przez moment nie pamiętała, że była na niego zła. Na całe szczęście, Atreus postanowił się odezwać i przypomniał jej, że powinna być zirytowana. Może nie wściekła już – jej gniew zwykle był ukierunkowany na śmierciożerców i osoby raniące jej bliskich – ale na pewno zirytowana. Mimo tego, że jakaś jej część głupio cieszyła się na jego widok, ale złość jednak to przyćmiewała. Nie wiedziała, że zaczęło się od głupiego liściku. Ani że Anthony nie powtarzał plotek, które chodziły po całym Ministerstwie, i które mogły zmusić ją do bardzo wielu tłumaczeń przed matką – nie przed ojcem, on pewnie udawałby, że o niczym nie wie, a matką właśnie – a to, co naopowiadał mu kuzyn.
Albo przed bratem. O zgrozo.
Właściwie nawet gdyby wiedziała, to pewnie i tak załamałaby ręce nad tym, co napisał do Stanleya.
- Zabawne, że to akurat ty mówisz o robieniu na złość. W ogóle, co ty tu robisz, Bulstrode? Ja, ty, ciemna ulica, nie boisz się, że się nie powstrzymam i rzucę się na ciebie w jakimś ciemnym zaułku? – palnęła, jednocześnie lewą dłonią tak na wszelki wypadek chwytając kuzynkę za rękę. Ścisnęła jej palce w niemym komunikacie „później”. Wyjaśni to wszystko później. Wybitnie nie pasowała jej taka publika, bo Brenna wolała absolutnie nikomu nie wspominać o całej tej sytuacji, ale z dwojga złego lepiej, że była tutaj z Mavelle niż z Heather, Erikiem albo kimś obcym. – Czekaj, niech sobie przypomnę, jak to szło. „Mówią, że się do niego przykleiłaś i nie dajesz mu spokoju, jak taka wiesz” – wyrecytowała mniej więcej to, co powiedział Borgin. Było tam też chyba coś o upatrzeniu sobie kogoś, ale tego fragmentu nie zapamiętała, bo w uszach dzwoniło jej ze złości.
– Nie, nie mam, kocham patrole na Nokturnie, właśnie to chcę dzisiaj robić. Z drogi, spieszymy się – oświadczyła i pociągnęła kuzynkę, chcąc po prostu go wyminąć.
Bo ona też była słowna, i mógł sobie, kurwa, próbować, tak jak napisała – nie było mowy, żeby nie poszła pod ten budynek, skoro obiecała to Rhyndzie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#7
11.09.2023, 23:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2023, 23:33 przez Mavelle Bones.)  
- … i pajęczyny – dorzuciła wielce rozbawionym tonem. Piwnica, nietoperze, trumna – więc nie mogło obyć się bez pajęczyn i pająków! Najlepiej jakichś takich większych, potrafiących utkać porządne sieci, a nie jakieś popierdółeczki, które dało się zgarnąć jedynie miotełką do kurzu i nawet się ich nie zauważało.
  Tak, dwie rozchichotane kobiety na środku Nokturnu. W nocy. Widok dość niecodzienny, każący zadać sobie pytanie – czy miały nierówno pod sufitem czy też może po prostu się naćpały bądź wypiły zbyt wiele w jednym z barów. Choć… krok na to miały zbyt pewny, zbyt równy. Wariatki, ni chybi!
  I jednocześnie wariatki, które miały sporo szczęścia – bo równie dobrze to nie Atreus mógł do nich podejść, tylko napaść jakiś typ spod ciemnej gwiazdy (o ile by jednak doszedł do wniosku, że to mu się nie kalkuluje, oczywiście); niemniej Bulstrode bardzo szybko przekonał się, że w niego wymierzone są nie jedna, a dwie różdżki.
  A potem Mavelle zdurniała do cna.
  Wiedziała, że Brenna się z nikim nie spotykała i generalnie nie spotyka – chyba że to ukrywała? Po co? Dlaczego? Jak, jak długo, KIEDY?! Nie, to nie miało sensu; prędzej by słońce wzeszło na zachodzie a Mavelle ogłuszyła Alka maczugą i zaciągnęła przed ołtarz niż Longbottom wykazałaby większe zainteresowanie kimkolwiek.
  Zwłaszcza teraz, gdy znajdowali się w stanie wojny, a ręce dosłownie miała pełne roboty – nie tylko jako Brygadzistka, ale i członkini Zakonu. Trudne czasy zbierały swoje żniwo – po prostu to raczej nie był najlepszy czas na pielęgnowanie takich relacji, zwłaszcza gdy z tyłu głowy się miało, że w najgorszym razie… no właśnie.
  Ogłupiała, przenosiła spojrzenie pomiędzy aurorem a siostrą, nie rozumiejąc ni w ząb z prowadzonej przez nich dyskusji. Różdżka w końcu powoli opadła, skoro ten raczej nie stanowił zagrożenia (raczej, ale nie na pewno – dlatego jej nie schowała… tak na wszelki wypadek). Już-już otwierała usta, jakby chciała się wtrącić – ale poczuła uścisk dłoni.
  Później.
  Tak, później – to jest bardzo dużo pytań i bardzo dużo wyjaśniania, zdecydowanie. Dlatego ostatecznie się nie odezwała, nie wtrąciła pomiędzy nich (mhm, Brennie lepiej nie wchodzić czasem w drogę, nawet kiedy było się jej siostrą), dopiero na samym końcu, gdy została pociągnięta (ciągle w kółko to samo i nie, nie narzekała na to), rzuciła po ostatnich słowach kuzynki, ocknąwszy się wreszcie z niemożebnego zdziwienia:
  - Naprawdę nie chcesz, żebyśmy się spóźniły na patrol, uwierz mi.
  Bo wtedy już nie tylko jedna kobieta będzie wkurzona, a dwie. A nawet i więcej osób – bo to nie tak, że ten konkretny patrol to sobie wymyśliły, prawda?
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
12.09.2023, 00:17  ✶  
Nawet okiem nie mrugnął na te dwie różdżki, które jak na zawołanie podniosły się w jego stronę. I tak to chyba był cud, że w ogóle w tym całym chichocie zorientowały się, że ktoś w ogóle do nich podszedł. Nie wspominając już o tym, że wcale nie przyszedł tutaj żeby machać kijami, albo porównywać kto miał dłuższy.
- Co ja...?! - obruszył się wyraźnie, marszcząc na nią brwi. - Co ja tu robię? Dokładnie to samo co ty, robię na złość - obrzucił ją spojrzeniem od stóp do głów, jakby się z kimś na rozumy pozamieniała właśnie, albo robiła sobie z niego nieprzyjemne żarty. - Oh, uwierz mi, jesteśmy już w takim momencie, że wolałbym żebyś to właśnie zrobiła. Mam wrażenie, że byłoby to o wiele prostsze - odpowiedział kwaśno, mimowolnie podążając spojrzeniem za jej gestem, którym wstrzymała Mavelle. Poświęcił jednak drugiej kobiecie zaledwie ułamek sekundy, szybko wracając do wbijania rozgorączkowanego spojrzenia w powód, dla którego się tu w ogóle dzisiaj znalazł.
Niby czego się spodziewała? Że będzie siedział w domu i czekał, aż coś ją na tym nokturnie postanowi zadźgać? Aż coś, tak jak sama powiedziała, rzuci się na nią w ciemnym zaułku, bo nie będzie mogło się powstrzymać. Sama powiedziała, a przynajmniej brzmiała, jakby doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miał tendencję do robię na przekór innym, specjalnie tylko żeby pograć im na nerwach. No więc teraz byli oboje, na śmierdzącym Nokturnie, odgrywając istną symfonię.
- O czym ty w ogóle...? - spojrzał na nią znowu tak samo, jakby nie wiedział skąd się urwała, ani co miała na myśli. Ale potem zębatki w jego głowie poruszyły się, jakby z ociąganiem, ale dość szybko nabrały rozpędu. - Ty naprawdę uważasz, że mnie bawi coś takiego? - fuknął, bardziej w tym momencie zły nie na nią, a na Borgina. Jednego i drugiego. Idioci, jeden z drugim się dobrali. Dobre dusze. Najlepsi przyjaciele.
Kiedy ruszyła, ciągnąc za sobą w Bones, automatycznie zrobił krok w bok, chcąc im zagrodzić ścieżkę. Szybko jednak uświadomił sobie, że to błąd - i przez wzgląd na Brennę i przez towarzyszącą jej Mavelle. Mógł się przepychać z tą pierwszą, ale towarzystwo drugiej nieco wszystko utrudniało. Rozumiał też, że nawet jeśli Longbottom sama zgłosiła się na patrol, to wciąż faktycznie musiała go odbyć. Zaczął więc iść do tyłu.
- Że bawi mnie robienie sobie pod górkę i sobie i tobie? - podniósł ręce do góry, gestykulując między nimi. Bones zwyczajnie ignorował kiedy tylko mógł. Tak było łatwiej. Łatwiej skoncentrować się na sobie i na tym, by cokolwiek znajdowało się między nim i Brenną, nie rozproszyło. Z resztą... to też nie było tak, że Mavelle się w tę całą rozmowę wtrącała. - Otóż, dla twojej informacji, nie. I cokolwiek Borgin ci powiedział, nie mam bladego pojęcia skąd wytrzasnął pomysł, że są takie plotki. Mavelle - zwrócił się do Bones, nagle przerzucając na nią spojrzenie. Zniecierpliwione i rozdrażnione. - Słyszałaś coś? Ktoś coś mówił? O mnie i Brennie? - czuł się dziwnie, nazywając ją po imieniu. Robił to... w sumie nigdy. Zawsze, wręcz z uporem maniaka zwracał się do niej tylko i wyłącznie po nazwisku, teraz jednak jej imię wydało mu się o wiele bardziej naturalne. O wiele bardziej na miejscu. I o wiele przyjemniejsze w brzmieniu.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
12.09.2023, 00:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.09.2023, 10:43 przez Brenna Longbottom.)  
Oczywiście, że mimo śmiechów zauważyła, że ktoś się zbliża. Stała czujność stała się już elementem jej życia, równie naturalnym, jak oddychanie. Nie mogła pozwolić sobie na żadne rozkojarzenie. Nie tylko w ciemnościach Nokturnu.
- Gdybym cię udusiła? Bo rzuciłabym się właśnie z morderczą intencją. Chociaż może faktycznie byłoby prościej – odparowała, ale jej irytacja zdawała się wygasać i nie brzmiała już nawet na specjalnie wściekłą. Była raczej ponura, niezbyt szczęśliwa, że Mavelle jest świadkiem tego wszystkiego. I zmęczona, bo kiedy złość zanikała, Brenna sama nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Tak, zachowała się jak dzieciak, tak zrobiła mu na złość, głównie w próbie pokazania, że takie sztuczki – a te plotki uznała za sztuczkę – nie sprawią, że zacznie bardziej uważać. I teraz tego wszystkiego trochę żałowała. Zwłaszcza, że tak jak myślała w Ministerstwie: po prostu nie umiała się wściekać, kiedy stał przed nią.
Gdy spróbował zajść im drogę, zwyczajnie podniosła wolną rękę, chcąc go odepchnąć. Cofnął się jednak sam, i rozpoczął wędrówkę. Tyłem. Przez Nokturn. Doskonale, naprawdę.
– Nie wiem. Może miałeś chęć się zemścić? – mruknęła, bo to wydawało się całkiem sensownym pomysłem, przynajmniej w Ministerstwie. Bo niby dlaczego Anthony przyszedłby jej oświadczyć, że chodzą takie pogłoski? W dodatku wydawał się bardzo zmartwiony i przejęty, a Brenna oczywiście uznała, że wynikało to z obawy o los przyjaciela. Czy było możliwe, że zwyczajnie to… zmyślił? To, co mówił w tej chwili Atreus wydawało się wskazywać właśnie na taki stan rzeczy i przez moment była naprawdę wściekła na Anthony’ego Borgina, chociaż może nie powinna. Nawet jeżeli wydawał się porządniejszy od reszty Borginów, to mogła być w końcu tylko perfekcyjna gra, prawda? Możliwe, że faktycznie starał się zrobić na złość przyjacielowi, albo jej personalnie, chociaż nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek skrzywdziła go bardziej niż odmową przyjęcia czekoladowej żaby. O Crawleyach w końcu nic nie wiedzieli.
– Był bardzo przekonujący i bardzo przejęty biednym aurorem, którego podobno sobie upatrzyłam. Uważasz, że to sobie wymyślił? – spytała wprost, już właściwie normalnym tonem. Mimowolnie mocniej zacisnęła palce na dłoni Mavelle. No cóż, na pewno ta nie słyszała żadnych plotek, bo by o nich Brennie powiedziała, ale właśnie dlatego Brenna zakładała, że pogłoski są świeże i nie zdążyły jeszcze się rozejść. – Atreus, wracaj do domu. Mamy tylko cztery godziny obserwować budynek, a jeżeli faktycznie nie zdążyli rozpuścić tych plotek na całe Ministerstwo, to je zaraz zaczniesz.  Mam jeszcze jeden patrol poza tym. Ja nie zapiszę się już na kolejne, a ty spacyfikuj Borginów i ogłaszamy zawieszenie broni. Jeśli życzysz sobie pisemne oświadczenie, że nie podejdę do ciebie na odległość pięciu metrów, też da się załatwić – zaproponowała, bo jeżeli faktycznie nie chciał robić jej pod górkę, to ona też wcale nie chciała próbować mu dokopać tylko po to, by udowodnić, że może.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#10
12.09.2023, 20:49  ✶  
Gdyby kazać Mavelle narysować scenę, której była świadkiem – to ni chybi nad jej własną głową, w dużym, chmurkowym dymu, obracałyby się trybiki. W towarzystwie skaczących pytajników. Bo nadal nie ogarniała ni w ząb, na co właśnie patrzyła i co słyszała.
  Znaczy, po części to wyglądało jak jakiś błąd w komunikacji, skoro jedno twierdziło A, zaś drugie Z, ale, ale…
  - Ee... – stwierdziła bardzo inteligentnie w odpowiedzi na pytanie Atreusa. Coś ktoś mówił? O nich? Niby dlaczego zresztą miałby, każdy z odrobiną oleju w głowie wiedział, że Longbottom była tak naprawdę nieosiągalna. Już u Bones miało się większe szanse niż u jej młodszej kuzynki, a to też nie tak, że była w stanie polecieć z miejsca na każdego, który miał to i owo w spodniach, niezależnie od wszelkich okoliczności. Nie, bynajmniej – … ostatnio więcej mnie nie ma w biurze niż jestem – rzuciła ostatecznie, dochodząc do wniosku, że najlepiej będzie jednak umyć od tego wszystkiego ręce.
  Na wszelki wypadek.
  Tak, to było bardzo dużo trybików, próbujących się wzajemnie zazębić, żeby wszystko złożyło się w składną całość. I pytajników. Coraz więcej pytajników. Duszenie, zemsta, plotki i ploteczki… jednego mogła być pewna: ktoś uznał, że mowa jest cenniejsza od milczenia i z tego wszystkiego wynikło… coś.
  Ale to chyba tłumaczyło, skąd ta nagła chęć na nocne patrole na Nokturnie. Tak. I zdecydowanie będą musiały o tym porozmawiać. Ale to Brenna już sama wiedziała, prawda? Więc, póki co, nadal trzymała język za zębami i po prostu dreptała za kuzynką, również zaciskając dłoń.
  I oby Bulstrode łaskawie posłuchał. Oby.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Mavelle Bones (1720), Brenna Longbottom (2451), Atreus Bulstrode (1764)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa