• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[wieczór 31.05.1972] Jak to jest być poetą? Norka i Brenna

[wieczór 31.05.1972] Jak to jest być poetą? Norka i Brenna
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
10.09.2023, 22:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:15 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka

wiadomość pozafabularna
Jak to jest być kobietą?
Kupiłeś lub otrzymałeś w prezencie paczkę bombonierek. Po spróbowaniu jednej z czekoladek nie czułeś się dziwnie... aż do momentu, w którym postanowiłeś się odezwać. Przez dziwne zaklęcie, do końca dnia wszystko co mówiłeś rymowało się.

- ...popatrz, mam kolejną Rowenę Ravenclaw - stwierdziła Brenna z zamyśleniem, wyciągając z opakowania czekoladowej żaby obrazek przedstawiający jedną z założycielek Hogwartu.
To że Brenna kolekcjonowała karty i uwielbiała czekoladowe żaby, na pewno nie było dla Nory tajemnicą. W końcu zaczęło się już w Hogwarcie, i wynikało zarówno z jej zamiłowania do słodyczy, jak i dlatego, że po prostu... gdy już zaczęła, nie mogła przestać. A może po prostu było dla niej coś fascynującego w tych wszystkich sławnych czarodziejach? Że coś po nich pozostało? Poza widmami, które mogłaby dostrzec swoim Trzecim Okiem?
Teraz wprawdzie nie była już tak zapaloną kolekcjonerką, jak kiedyś, ale wciąż nosiła w kieszeniach czekoladowe żaby, gotowa podarować je każdemu, kto miałby gorszy dzień.
I od czasu do czasu sprawdzająca, jaką ma kartę.
- To już chyba ósma. A wiesz, ze Godryków Gryffindorów mam tylko trzy? Za to Salazar Slytherin mnie prześladuje, tego to mam chyba ze dwadzieścia sztuk - powiedziała nieco kpiąco, po czym schowała kartę do kieszeni i sięgnęła po kremowe piwo. W Fontannie Szczęśliwego Losu, ich częstym miejscu spotkań, zamówienie go zakrawało niemalże na zbrodnię, ale Brenna się tym nie przejmowała. Nie mogła sobie pozwolić na to, aby szumiało jej w głowie. Nie piła wcale już od dobrych dwóch lat, a niemal wcale dużo dłużej. A z kolei po prostu lubiła atmosferę tego miejsca... I nie chciała zawsze spotykać się z Norą w klubokawiarni. Ta też powinna móc się wyrwać, choćby na trochę. Nawet jeżeli spotykały się dzisiaj, bo Brenna miała odebrać partię eliksirów, to i tak przy okazji chciała poświęcić trochę czasu przyjaciółce. Obiecała sobie w końcu, że tak będzie, przy ich ostatnim spotkaniu.
Uśmiechnęła się do Nory znad kufla.
- Mam nadzieję, że Mabel podobały się jej prezenty urodzinowe? I widzę, że coś przyniosłaś. Jeżeli będziesz mnie tak dokarmiać słodkościami na każdym kroku, w końcu nie będę chodzić, a się toczyć - stwierdziła samokrytycznie. Chociaż mogła poszczycić się dobrą przemianą materii: tak dobrą, że musiała zażywać nawet więcej eliksirów niż inni ludzie. A poza tym i tak ciągle była w biegu, dzięki czemu mimo częstego pochłaniania wypieków Nory nie zamieniła się jeszcze w kulkę... Ale zaczynała się zastanawiać, czy jej to nie grozi. - I... hm... - zawahała się. Przez moment chciała zapytać o rytuał podczas Beltane, ale nie bardzo wiedziała, jak ugryźć temat. Cynthię, Victorię czy Mavelle mogła zapytać wprost, ale z Figg było trochę trudniej. Po prostu... nie chciała w żaden sposób jej zranić. - Widziałaś się ostatnio z Erikiem? Nie zaniedbuje was? - zapytała w końcu, decydując się wyjść z tematu w ten sposób.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
11.09.2023, 11:43  ✶  

- Rowena była bardzo mądrą czarownicą, zawsze chciałam być w jej domu, najwyraźniej jednak nie byłam zbyt bystra. Trafiłam tam, gdzie przyjmowano wszystkich. - Odparła z uśmiechem, bo nie miała nic złego na myśli. Lata nauki w Hogwarcie w domu Helgi Hufflepuff wzbudzały w niej tylko i wyłącznie pozytywne wspomnienia, chociaż często ich dom był odbierany jako ten najmniej prestiżowy. Norka, jak Norka, nie szukała w tym głębszego dna, najwyraźniej tak się miało wydarzyć. Nie uważała się za jakąś specjalnie uzdolnioną czarownicę, zaklęcia gospodarcze jej wychodziły, a to było najważniejsze. Zdecydowanie dużo bardziej lubiła łączyć różne składniki i tworzyć z nich inne rzeczy.

- Wiesz, dają najwięcej tych kart, których nikt nie chce mieć. Taki Slytherin, jego poglądy były kontrowersyjne, mało kto się z nimi zgadza... - Nie uważała, że Salazar był czarodziejem, którego warto było naśladować, nie, żeby negowała jego umiejętności magiczne, tyle że poglądy miał parszywe i temu nie potrafiła pozostać obojętna.

- Zwrócę większą uwagę na to, co Mabel znajduje w kartach, nie znam się na tym specjalnie, ale jak ktoś zwróci moją uwagę to ci podeślę, myślę, że nie będzie miała nic przeciwko, jej raczej obojętne kto jest na obrazku. - Wiedziała, że Brenn kolekcjonuje karty, może uda jej się dorzucić coś ciekawego do tego zbioru.

Norka sięgnęła do torby, którą ze sobą przyniosła. Miała niewielką dostawę dla Zakonu Feniksa oraz coś specjalnego. Bombonierkę w ślicznym różowym kartonie, w kształcie piwonii. W środku znajdowały się czekoladki, w różnych kolorach - były bowiem zrobione z odmiennych rodzajów czekolady. - Po pierwsze, w tej torbie na dole są eliksiry, udało mi się uwarzyć veritaserum, masz tam jedną fiolkę, może się przydać. Trzy fiolki eliksiru niewidzialności i pięć fiolek eliksiru powodującego kurczenie się ludzi i zwierząt. - Powoli zaopatrywała Zakon w mikstury, które mogły im się przydać w najróżniejszych sytuacjach.

- Bombonierka na osłodę. - Dodała jeszcze, po czym sama sięgnęła po jedną czekoladkę. Tą ciemną, lubiła bowiem smak gorzkiej czekolady. Zjadła ją jednym gryzem.

Spoglądała na przyjaciółkę, kiedy ta zapytała ją o Erika. Faktycznie dziwnie się czuła po Beltane, ale przecież zawsze się o niego martwiła. Tak już miała, był jej najbliższym przyjacielem. Tęskniła też za nim bardziej, jednak wiedziała, że nie do końca ma czas, żeby się z nią spotykać. - Nie czuję się specjalnie przez Erika zaniedbana, wiem, że to osoba bardzo zapracowana...

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
11.09.2023, 12:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2023, 12:12 przez Brenna Longbottom.)  
- Sądzę, że do Hufflepuffu trafiają ci, którzy mają największe serca – sprostowała Brenna łagodnie, spoglądając na Norę. Ten Dom był w jej oczach traktowany jako najmniej prestiżowy, bo dobra natura nie była czymś, co przynosiło zwykle korzyści. I trudniej im było zdobywać Puchar Domów, gdy dla Krukonów tak bardzo liczyła się wiedza, z kolei tacy Gryfoni i Ślizgoni byli gotowi na naprawdę wiele na szkolnym boisku quidditcha.
– Tak sądzisz? Ja tak naprawdę lubię kartę Salazara. Zresztą… większość czystokrwistych ma go niemalże za boga, inni za potwora, a mnie wydaje się, że to musiało być dużo bardziej skomplikowane. Przecież gdyby pozostali Założycie go nie kochali, nie pracowaliby razem przez tyle lat. „Gryffindor i Slytherin, zgadzali się nawet w snach” – zacytowała Brenna w zamyśleniu, słowa z jednej z piosenek Tiary Przydziału. Jej przodek kiedyś, dawno temu, był jego przyjacielem. Oddałby pewnie za Salazara życie.
A potem ich drogi się rozeszły.
– Coś musiało go zmienić… albo coś musiało się przydarzyć – stwierdziła. Takie historie zawsze ją fascynowały. Lubiła baśnie. Lubiła legendy. I lubiła przeszłość, może jako widmowidz.
Co stało się, że do tego doprowadziło?
I prawie czuła tryby obracających się kół historii, opowieści powtarzającej się od nowa. Może to było głupie, ale to było jak powracające echo – jej własna niepewność wobec Victorii, którą przecież kochała, zdradziecka myśl, czy pewnego dnia Cynthia nie znajdzie się po drugiej stronie barykady, celując w nią różdżką. Może kiedyś, dawno temu, z tymi dwoma mężczyznami było bardzo podobnie.
– Hej, nie będę okradała z kart własnej chrześnicy – roześmiała się Brenna, wytrącona z nastroju pewnego zamyślenia. Posłała Norze pełne rozbawienia spojrzenie. – Zresztą, naprawdę myślisz, że nigdy się nie wymieniałyśmy?
Kąciki ust drgnęły jej lekko. Oczywiście, te wymiany były nierówne – dla Brenny głównie. Ale nie miała z tym problemu, wszak przez lata zgromadziła tak wiele powtórek, że ofiarowanie Mabel dwudziestu kart w zamian za tę jedną, której nie miała jakimś cudem, a pannie Figg się powtórzyła, nie było żadnym problemem, a raczej powodem do radości. Poza tym dzieciak przy okazji poznawał imiona i nazwiska znanych czarodziejów. Twórca talii czekoladowych żab zrobił dla historii magii na pewno dużo więcej niż profesor Binns.
– Dziękuję, jesteś najlepsza – oświadczyła. Wyciągnęła bombonierkę i przyglądała się przez chwilę jej kształtowi, a potem położyła ją na stoliku i sama zajrzała do środka torby. Kiwnęła głową z zadowoleniem, widząc bogatą dostawę. Po czym, rzecz jasna, sięgnęła po jedną z czekoladek. – Jestem bardzo rada, że tyle nowych mikstur nam tu wpada… – powiedziała i urwała. Zamrugała.
Była pewna, że zamierzała ująć to trochę inaczej…?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
11.09.2023, 13:04  ✶  

- Największe serca i najtwardszą dupę. - Odparła uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Miała świadomość, że była dobroduszna, wszystkim skora do pomocy. Miała świadomość też z czym się to wiąże. Wiele razy przejechała się na ludziach, jednak nie nauczyło jej to niczego dobrego. Nadal ufała wszystkim, przynajmniej starała się ufać. Przynajmniej tym, którzy kiedyś lub teraz znaczyli coś w jej życiu. Trudno ją było do siebie zrazić, potrafiła znaleźć wytłumaczenie dla każdej krzywdy zrobionej jej osobie świadomie lub nie.

- Wiadomo Brenn, świat nie jest czarno - biały, ale miał pewne przekonania, na pewno później, które nie do końca do mnie przemawiają. Nie mam pojęcia dlaczego się poróżnili, to wszystko to legendy, ile w nich jest prawdy? Tego nie wie nikt. - Sama Norka jako dzieciak bardzo lubiła czytać baśnie i bajki o założycielach Hogwartu, teraz wróciła do tego tematu, bo czytała te same książki Mabel. Jednak nigdy nie wiadomo, ile było w tym prawdy, a ile kreatywności autora.

- To nie jest okradanie, tylko konfiskata. Jako matka, mogę to zrobić, chociaż pewnie nawet by nie zauważyła, tyle tego ma. Fergus, Erik, Ty, wszyscy ciągle kupują jej te żaby. - Nie mogła narzekać na brak zainteresowania swoją córką wśród znajomych. Wszyscy okropnie ją rozpieszczali, nie pozostało jej nic innego, jak się do tego przyzwyczaić. Z początku starała się z tym walczyć, jednak nie przynosiło to żadnego skutku. Musiała się z tym po prostu pogodzić, wydawało jej się też, że to wynagradza Mabel brak ojca.

- Nie sądzę, ale nie chwaliła mi się swoimi szemranymi interesami z matką chrzestną. - Dodała śmiejąc się przy tym w głos. Czasem po prostu wolała nie wnikać w pewne fakty, tak było bezpieczniej, no i dawała Mabel w ten sposób nieco prywatności.

- Nie słodź mi tak Brenno, bo gorzej będzie ze mną. Poczuję ogromną pewność siebie i wyląduje w niebie. - Wyśpiewała, kiedy przyjaciółka obdarzyła ją komplementem. Tyle, że te słowa, te słowa to nie było do końca to, co chciała jej przekazać. Spojrzała na Longbottom z dziwną miną i wtedy z jej ust również popłynęła rymowanka. O co w tym wszystkim chodziło?

- Mikstur wpada co niemiara, jeszcze chwila i Czarny Pan zrobi sajonara. - Nadal nie umiała mówić normalnie, chyba coś się popsuło. - Dziwne rzeczy się zadziały, czuję jakby słowa z moich ust same uciekały. - Dodała jeszcze.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
11.09.2023, 16:08  ✶  
Brenna... Brenna nie ufała prawie nikomu. Wielu ludzi kochała, jeszcze większej ilości pragnęła pomóc, ale zaufanie umierało w niej systematycznie, choć powoli. Gorycz, gniew i nieufność kłębiły się gdzieś w jej duszy wraz z każdą kolejną ofiarą śmierciożerców.
Ale była na to gotowa, jeżeli dzięki temu Nora nie musiała się zmieniać. Takie osoby jak panna Figg, jak Danielle, jak Fergus, nie powinny patrzeć w ciemność i ktoś musiał robić to za nich.
- Nie popieram jego poglądów. Zastanawiam się, co sprawiło, że tak się zradykalizował. Czy może zawsze był taki, a reszta Założycieli przymykała na to oka? - zastanowiła się Brenna. Oczywiście, że nie zgadzała się z Salazarem i miała go za niezbyt przyjemną postać. Ale czasem zastanawiała się, co do tego doprowadziło. Przecież nie mógł być taki zawsze. Musiał istnieć powód, dla którego Godryk kochał go jak brata. – Ale nie zwracaj na mnie uwagi, chyba mugolskie książki absolutnie zepsuły mój umysł. I to już dawno, przynajmniej tak pewnie myśli moja mama… Och, sprytna mała, wie, kiedy milczeć. Na pewno daleko zajdzie. I jestem absolutnie pewna, że by zauważyła. Erik kiedyś zabrał mi jedną kartę i zapewniam, że nie uszło to mojej uwadze. Nie prowokuj dziecka, Norka!
Brenna patrzyła na Mabel trochę przez różowe okulary. Uważała ją za najmądrzejszą i najładniejszą dziewczynkę pod słońcem i szczerze wierzyła we własne słowa. Chociaż gdyby Mabel została po prostu gospodynią domową, to Brenna i to by zaakceptowała i nie kochała jej ani trochę mniej.
Inna sprawa, że nie sądziła, że przeżyje dość długo, aby to zobaczyć.
Szerzej otworzyła oczy, gdy Nora zaczęła wypowiadać kolejne słowa. Rymowanką. Poskładanie tu faktów nie było specjalnie trudne, głównie dlatego, że kiedyś jeden z wypieków panny Figg już sprawił, że Brenna zaczęła rymować jak szalona.
- Na tego, co zje czekoladkę, dziwny czar spada, i tylko rymami potem gada - oświadczyła, a potem zachichotała mimowolnie, tak durnie to brzmiało. Spojrzała na Nora pytająco. Zastanawiała się, jak długo to potrwa. Bo jeżeli dłużej, to wolała iść do specjalisty, nie mogła rymować jutro w pracy. Figg znała się na eliksirach jakieś dziesięć razy lepiej niż Brenna, być może więc rozumiała lepiej, co tutaj się stało…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
11.09.2023, 21:02  ✶  

Nora starała się zawsze widzieć światło. Mimo tego, że ciemność zaczęła ogarniać Wielką Brytanię, ona nie zamierzała jej się poddać. Dopóki pojedyncze promienie słońca będą do niej docierały, to nie zamierzała pozwolić się pochłonąć. Właściwie to może i nawet ona była jednym z tych promyków, których zło nie mogło dosięgnąć. Świeciła na tle wszystkich osób, mimo tego, że i ją spotkały różne sytuacje, dosięgnęły konsekwencje. Było to jednak za mało, żeby ją złamać. Nadal starała się emanować optymizmem.

- Wiem, że nie popierasz, nigdy bym cię o to nie podejrzewała. - Nie do końca o to jej chodziło. - Może był taki, ale tego nie pokazywał? Może pozwolił sobie na to dopiero później? - Tylko gdybała, bo nie miała pojęcia, jak było naprawdę. Czy Salazar Slytherin był w stanie przez lata ukrywać, jaki jest naprawdę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wiele osób potrafiło grać kogoś, kim nie było. - Lubię właśnie to, co te książki z tobą zrobiły. Dają do myślenia, zachęcają do dyskusji. - Nie uważała, żeby było w tym coś złego. Próba zrozumienia pobudek była naprawdę czymś dobrym, można było spróbować znaleźć rozwiązanie, szkoda tylko, że nikt nie mógł tego potwierdzić, ani zaprzeczyć.

- Mam nadzieję, że daleko zajdzie, chociaż chciałabym, żeby po prostu była szczęśliwa, wiesz? - To był największy priorytet jej życia i bała się, że nie podoła, że nie uda jej się doprowadzić do tego, że jej córka faktycznie zazna szczęścia. Nora była w stanie uchylić jej nieba, gdyby tylko chciała, zresztą nie tylko ona, ale czy to wystarczało? Na jej drodze życia mogło pojawić się wiele czynników, na które Norka nie będzie miała wpływu, martwiło ją to. Co jeśli nie uda jej się jej ochronić przed całym złem tego świata?

- Dziwna sprawa, że człowiek rymem odpowiada. - Dobrze, że spotkało to je razem, inaczej pewnie Norka zaczęłaby panikować. - Czekoladek moc będzie trwać całą noc. - Dodała jeszcze, bo miała wrażenie, że to efekt jakiegoś eliksiru. Nie przypominała sobie jednak, żeby dodawała go do tych słodkości. Może Wendy przypadkiem coś zmajstrowała. - Pomoc Wendy jednak nie do końca przydatna, jeszcze pewnie będę na tym wszystkim stratna...

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
11.09.2023, 22:44  ✶  
Brenna szukała światła. I bardzo pilnowała, by po prostu cieszyć się chwilą, czerpać z życia na każdym kroku, szukać drobnych radości – jak spacer z psami, spotkanie z przyjaciółką czy karta z czekoladowej żaby. Paplała, uśmiechała się i to, co było ciemne, próbowała zamykać gdzieś na dnie duszy.
Ale to gdzieś tam tkwiło i cieszyła się, że tak nie jest w przypadku Nory, chociaż życie Figg wcale nie było usłane różami i na wszystko musiała ciężko pracować.
- Żebym jeszcze od nich zmądrzała, a nie tylko dużo myślała – stwierdziła Brenna, a w jej głosie pobrzmiewał śmiech. – Też tego dla niej chcę – westchnęła tylko, bo tak, wierzyła w możliwości Mabel, chciała, aby ta wiele osiągnęła – w czymkolwiek sobie zamarzy – ale w dzisiejszych czasach to było najważniejsze.
Żeby była żywa.
Żeby była bezpieczna.
I tak szczęśliwa, jak to tylko możliwe.
Gdy już zaczęły trzymać się ich te wszystkie rymowanki, Brenna przyjrzała się czekoladkom bardzo podejrzliwie. Gdyby to nie była bombonierka chyba robiona przez kogoś, nie kupiona w sklepie, Brenna zapewne zaczęłaby odczytywać umieszczone na opakowaniu napisy. Odetchnęła ze szczerą ulgą, kiedy Nora wspomniała o całej nocy – mogła porymować sobie przez jedną noc, ale nie chciała robić tego przez kolejny dzień czy o zgrozo, tydzień… Co by powiedział Bones, gdyby jedna z jego Brygadzistek zaczęła przesłuchiwać ludzi przy okazji rymując…?
- Myślę, że nie będzie łatwa ta rozmowa, kiedy rymuje się nasza mowa – powiedziała, uśmiechając się do Nory trochę przepraszająco. I tak przesiedziały tutaj prawie godzinę, chociaż Brenna planowała spędzić z nią początkowo jeszcze jedną. Ale w tej chwili… Po prostu trochę ciężko było rozmawiać, kiedy nagle obie próbowały rywalizować z Williamem Blake’m, ale żadna nie miała jego talentu. Trochę to Brennę bawiło, nie przejęła się więc jakoś szczególnie, nadeszła jednak pora, aby się zbierać.
Wyciągnęła z kieszeni sakiewkę, by zostawić zapłatę za ich napoje na stole, a potem podniosła rzeczy, przyniesione przez Norę. Chciała odprowadzić pannę Figg pod kawiarnię, a następnie aportować się do domu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
11.09.2023, 22:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2023, 22:59 przez Nora Figg.)  

Brenna szukała światła, a Nora była takim światłem. Mimo tego, co przeżyła, mimo, że musiała szybko dorosnąć, to nadal można było w niej dostrzec coś z dziecka. Patrzyła na świat szukając jedynie dobra. Wszystko, co złe jej umykało. Jak w każdej bajcie, dobro musiało zwyciężyć. Nie umiała sobie wyobrazić, że będzie inaczej. Może było to dosyć naiwne, cóż, takie już miała podejście. Nie zamierzała pozwolić, żeby Voldemort i jego poplecznicy je zmienili.

- Wiesz, dużo myślenia niesie ze sobą inne skutki, może jakiś procent idzie na zmądrzenie? - Humor jej dopisywał. Bardzo cieszyła się z tego spotkania ze swoją przyjaciółką, zresztą jak z każdego, do którego dochodziło. Naprawdę miło jej było, że o niej nie zapomina, mimo, że nie mogła jej poświęcić tyle czasu, co kiedyś. Doceniała te rzadkie spotkania jeszcze bardziej. Miała nadzieję, że kiedy się to skończy wszystko wróci do normy. Trochę brakowało jej najbliższych, którzy musieli gonić, wiecznie pędzić, bo tak wiele się działo. Nie miała im tego za złe, wiedziała, że tak po prostu teraz wygląda świat, ale wróci do normy. Wkrótce - tego się trzymała. Jeszcze będzie przepięknie.

- Ma niezłe wsparcie, myślę, że faktycznie może jej się to udać. - Mimo tego, że Mabel nie miała ojca otaczało ją naprawdę spore grono osób, które życzyło jej bardzo dobrze. Dbali o nią, dawali to, czego potrzebowała, przede wszystkim ciepło. Naprawdę mogła czuć się kochana, a to było to, co Nora uważała za najistotniejsze, chociaż nie mogła też narzekać na dobra materialne, którymi mała była zasypywana.

To musiała być Wendy. Norka opracowywała kilka nowych receptur, żeby dorzucić coś specjalnego do swojej oferty, jednak sama nie zamierzała tego testować. Niestety wyszło jak zawsze... jeśli czegoś sama nie dopilnowała, to nie mogło się udać. Będzie musiała porozmawiać z dziewczyną, aby ta była bardziej uważna. Kto wie, co jeszcze do czego mogła dorzucić. Może lepiej, żeby Nora nie wiedziała...

- Rymy, czy nie, wcale nie jest źle. - Zachichotała, bo efekt nadal się utrzymywał. Najwyraźniej, jak przewidywała będzie im to towarzyszyło do nocy. Na pewno zniknie o poranku, eliksir, który przygotowała nie był specjalnie trwały. - Chodźmy więc dalej towarzyszu niedoli, niech nas los zadowoli. - Gdyby jeszcze te rymy miały jakiś sens... Miała jednak wrażenie, że nie mają żadnego, musiała się z tym pogodzić, póki co. Powinna zamknąć się na zapleczu i nie pokazywać klientom, bo jeszcze pomyślą, że zwariowała do reszty.

Powoli zaczęły zbierać się do wyjścia. Brenna zaoferowała Norce podwózkę, znaczy odprowadzkę, także zamierzała z niej skorzystać. Ceniła sobie każdą wspólną chwilę spędzoną razem, nie było ich ostatnio zbyt wiele. Gawędziły jeszcze po drodze rymując, chociaż gawędzenie to chyba zbyt dużo powiedziane, próbowały skleić słowa.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1589), Nora Figg (1595)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa