• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[17.06.72] Z powiewem lata

[17.06.72] Z powiewem lata
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#1
23.09.2023, 21:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:49 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

wiadomość pozafabularna
Lato nałożyło się na lato. „Rwa­łem dziś rano cze­re­śnie. W ogro­dzie było ćwier­kli­wie, sło­necz­nie, ro­śnie i wcze­śnie”

- Byłeś kiedyś w Toskanii? - zapytała Florence Bulstrode, sięgając po czereśnię. Oczywiście, nie zjadła jej od razu po zerwaniu, a wyczarowała wilgotną chusteczkę i starannie oczyściła owoc. W końcu nigdy nie wiadomo, jakie zarazki na nim osiadły.
Słońce dopiero niedawno wstało. Niebo było bezchmurne i słoneczne promienie wypełniały blaskiem ogród letniego domu państwa Bulstrode'ów. Na zadbanych trawnikach wciąż zalegała rosa, a z pobliskiego żywopłotu dobiegało radosne ćwierkanie wróbli, które przeskakiwały z gałązki na gałąź, sprawiając, że roślina zdawała się poruszać. Zanosiło się na to, że będzie ciepło, choć o tak wczesnej porze upał jeszcze nie dawał się im we znaki. Piękny dzień, który zrządzeniem losu, podobnie jak jutrzejszy, oboje mieli wolny, Florence zaproponowała więc, aby wyrwali się na chwilę z Londynu.
Od ładnych paru lat rzadko składała takie oferty. Sama była zapracowana, a i wiedziała, że wycieczki ze starszą siostrą nie są preferowaną rozrywką dorosłych mężczyzn. Wciąż jednak w pamięci miała list od Laurenta, a i bez niego sama przecież martwiła się o Atreusa. Zmartwienie o Atreusa i Laurenta zresztą zawsze żyło gdzieś w głębi jej umysłu, po prostu teraz wyłaniało się na wierzch nieco bardziej intensywnie niż dotąd.
Liczyła, że tutaj będzie nieco łatwiej porozmawiać z bratem niż na Horyzontalnej. Może tutaj, z dala od Londynu, gdzie wiele problemów świata czarodziejskiego zdawało się… bardziej oddalone, uda się jej do niego dotrzeć. Bo wiedziała jedno: to byłoby możliwe tylko, gdyby Atreus na to pozwolił. Próba zmuszenia go do czegokolwiek mogła przynieść wyłącznie efekt odwrotny do zamierzonego.
– Dostałam list od mamy. Wygrała w karty domek w Toskanii. Jestem pewna, że nie była w tak dobrym humorze od dnia, w którym wygrała zakład z ojcem o to, który z was pierwszy się zaręczy. Mam wrażenie, że po tym sukcesie zechce zostać w Las Vegas tydzień dłużej – powiedziała, po czym niespiesznym krokiem, (bo Florence rzadko poruszała się inaczej niż dostojnie, chyba że biegła do kogoś potrzebującego pilnej pomocy medycznej) z dłońmi pełnymi czereśni, skierowała się ku kamiennej ławeczce w pobliżu. Poły błękitnej spódnicy tańczyły wokół nóg, a ich brzegi nasiąkały poranną rosą.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
23.09.2023, 21:39  ✶  
- W Toskanii? - zapytał, marszcząc przy tym nieco brwi, bo w sumie te słowa wydały mu się zwyczajnie oderwane od reszty. - Nie, nie przypominam sobie - odparł po chwili zastanowienia, kiedy jego spojrzenie wreszcie padło na jedna z bardziej dojrzałych czereśni. Sięgnął po nią, zrywając i od razu pakując sobie do ust. W przeciwieństwie do Florence nie miał takiego problemu z jedzeniem owoców prosto z drzewa, nie mówiąc o tym, że jego naręcze było o połowe mniejsze, bo co druga zerwana czereśnia trafiała nie do rąk, a do ust właśnie.
Rzadko kiedy wstawał tak wcześnie w dni wolne, zwykle korzystając z braku pracy i wylegując się tyle, ile mógł. Było jednak cos takiego w letniej posiadłości i jej otoczeniu, co sprawiało, że otwierało się oczy o poranku, chcąc cieszyć się spokojem sadu. I jego bogactwem.
- To trochę zabawne, że pojechała na jeden koniec świata, żeby wygrać domek na drugim - uśmiechnął się lekko, znowu dzieląc owoce. Jeden trafił do ust, a drugi do prowizorycznej łubianki stworzonej z ręki dociskanej do boku. - Ale to dobrze, będzie można pojechać. Może nawet pozwiedzać. A ty byłaś? W sumie nie przypominam sobie niczego takiego, ale może mnie zaraz zaskoczysz?
Podążył za siostrą w kierunku kamiennej ławeczki, raz po raz sięgajac do chylących się ku niemu gałęziom, ciężkich od owoców i zrywając co lepsze okazy. I dzielac. Za każdym razem dzieląc. Brodził przez trawę w podwiniętych spodniach, żeby uniknąć tego samego losu, który właśnie spotykał kraniec spódnicy jego siostry, mokry teraz od rosy i czuł się przy tym trochę, jak wtedy kiedy byli dziećmi i biegali beztrosko po tym samym sadzie każdego lata. Zerwał jeszcze garść czereśni i usiadł na ławce obok Florence, krytycznym spojrzeniem porównując swoje i jej zbiory. Oczywiście, ona miała ich więcej.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#3
23.09.2023, 21:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.09.2023, 21:56 przez Florence Bulstrode.)  
Florence w przeciwieństwie do brata była aż nazbyt porządna i zorganizowana. Jedzenie owoców prosto z drzewa nie było w jej stylu. Właściwie zrywanie ich o świcie w ogrodzie także: była mimo wszystko nieodrodną córką Londynu, której życie koncentrowało się w mieście i nigdy nie pragnęła uciec na wieś. Od czasu do czasu lubiła jednak odmianę, a to miejsce miało specjalne miejsce w jej sercu.
– Nie. Byłam tylko te kilka miesięcy we Francji – przyznała Florence. Może nawet rozważyłaby zostanie w Paryżu na dłużej, gdyby nie bariera językowa. Nie była w stanie naprawdę dobrze opanować francuskiego, a tam nie każdy mówił po angielsku, praca w paryskim szpitalu była więc trudna, nawet jeżeli wiele się nauczyła. Irytowało ją zresztą to, że nie opanowała języka, bo nie przywykła do porażek.
Poza tym, oczywiście, tęskniła za rodziną, zwłaszcza za braćmi.
– Masz ochotę się tam wybrać? Pewnie pożyczy ci klucze. I myślę, że takie rzeczy przytrafiają się tylko naszej mamie – powiedziała, zwracając na niego spojrzenie, a kąciki jej ust mimowolnie wygięły się w uśmiechu. – Bałam się zapytać, co postawiła przeciwko temu domkowi. Mam nadzieję, że nie to miejsce – dodała, opadając na ławkę, i zsypując zerwane z drzewa czereśnie na spódnicę na swoich kolanach. Normalnie już wyciągałaby różdżkę, by czym prędzej wysuszyć rąbki wilgotnego materiału, ale było w tej okolicy coś takiego, że nawet jej wygórowane wymagania odnośnie własnego, schludnego wyglądu, odrobinę się rozluźniały.
Sięgnęła po jeden z owoców – tak, miała ich więcej, ale nie wątpiła, że gdy Atreus upora się z własnymi, zacznie podkradać i te – i wsunęła go do ust. Machnęła różdżką, wyczarowując miseczkę na pestki, bo nie należała do osób, które będą rzucać nimi w koło, sprawdzając, jak daleko polecą. Przez chwilę obserwowała ptaki, nawołujące się w żywopłocie, nim zwróciła spojrzenie jasnych oczu ku bratu.
Było to coś, co łączyło całą trójkę Bulstrodów. Wszyscy mieli oczy jasne, przenikliwe, i spojrzenia wszystkich sięgały nieco dalej niż mogłoby się wydawać komuś, kto ich nie zna.
– Dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś. Zdaje mi się, że nam obojgu potrzeba chwili wytchnienia – zaczęła Generał Ład i Porządek, wysyłając oto szpiegów do obozu wroga nim rozpocznie niecny atak.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
23.09.2023, 23:18  ✶  
- Oczywiście, że tak, a ty bys nie chciała? Trzeba korzystać z tego, że mama ma dobrą passę. - wysypał czereśnie niedbale na kolana w przeciwieństwie do niej, oczywiście, plując okazjonalnie pestkami, zamiast wrzucać wszystkie do wyczarowanej przez nią miseczki. - Może to i lepiej, że nie wiemy, bo jeszcze byłoby szkoda, że następnym razem może znowu szastać w zakładach czymś przyjemnym. Ciekawy w sumie jestem, czy tata wiedział o co gra - wypluł pestkę, sprawdzając jak daleko doleci.
Przez moment robił dokładnie to samo co ona, wpatrujac sie w ptaki buszujące w żywopłocie do tego stopnia, że ten wydawał się żyć własnym życiem. Drzewa z resztą, zazwyczaj miały się podobnie, kiedy opadały na nie szpaki, chcąc oskubać je ze smakowitych owoców. Teraz jednak, wydawały się nieco onieśmielone obecnością ludzi, oszczędzając sobie przynajmniej drzewa znajdujące sie najbliżej rodzeństwa.
- Hm, nie ma za co? - odparł, patrząc na nią nieco krzywo. - Chociaż muszę przyznać, że twoja propozycja była raczej nieoczekiwana. Bardziej spodziewałem się, że nie wiem, mimo wolnego weźmiesz sobie kolejny dyżur. - spojrzał na nią, pakując sobie do ust kolejną czereśnię. Czasem prawie zapominał, że Florence mieszkała z nimi i nawet jeśli było to ironiczne stwierdzenie, to zadziwiało go ile czasu spędzała czasem w szpitalu. - Wydarzyło się cos ostatniego w Mungu takiego, że miałaś już dość, czy o co chodzi? Wyrzucili cie za nadgorliwość? - uśmiechnął się zadziornie, kolejną pestkę już nie wypluwajac gdzieś w dal, a grzecznie do przygotowanej przez nią miseczki.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#5
23.09.2023, 23:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.09.2023, 23:29 przez Florence Bulstrode.)  
– Hm… Sama nie wiem. Chyba nie mam natury podróżniczki. Może kiedyś? – stwierdziła z odrobiną zastanowienia. - Sądzisz, że mógłby tego nie przewidzieć?
Zastanawiała się, czy byłby zły na matkę. I doszła do wniosku, że nie. Rodzice z jednej strony wydawali się parą bardzo niedobraną, z drugiej jakoś zawsze doskonale się uzupełniali. Mimo tego, że ojciec zawsze zdawał się jej typowym Bulstrodem, a matka… cóż, typową Prewettówną.
– Masz jakieś plany na najbliższe dni? – spytała Florence, sięgając po kolejną czereśnię. Zadarła na moment głowę i uśmiechnęła się mimowolnie, gdy pośród gałęzi jednego z dalszych od nich drzew, dostrzegła rozświergotanego ptaszka.
Ale nie tylko spytała. Bo za szpiegami ruszyły pierwsze oddziały: próbowała to zobaczyć. Sięgnąć w przyszłość – tę krótkoterminową, po prostu co planował na pewno w najbliższym czasie, ale i porwać się na… sięgnięcie nieco dalej: sprawdzenie, co zrobić by chciał, nawet jeżeli intencje mogły zostać tylko intencjami. Te plany obracane w głowie, od których do realizacji czasem pozostawało daleko. Być może nie powinna, ale w domu Bulstrodów swego rodzaju normą było odpowiadanie sobie na niezadane pytania czy to, że najmłodszy syn zawsze wiedział, jaki nastrój ma reszta. Było to prawie tak naturalne, jak oddychanie.
Liczyła, że zobaczy zwykłe rzeczy. Jak pracę, wyjście na piwo z kolegami, odwiedziny w kasynie czy jakiś szalony wypad z Seraphiną. Chociaż czuła podskórnie, że Laurent w swoim liście mógł mieć rację. I bardzo chciała pomóc Atreusowi. Może gdyby tamtego dnia Orion nie wszedł do salonu, dowiedziałaby się więcej?
Ale… Czuła się teraz tak bardzo, jak tamtego wieczoru, kiedy czekała pod mieszkaniem Patricka. Jakby stała obok kogoś, kto się chwiał, i mogła złapać go za rękę, sprawić, że odzyska równowagę, ale też nieostrożnym ruchem zepchnąć w przepaść.
Oby nie.
I oby nie dojrzała czegoś takiego, jak u Patricka Stewarda. Dwie kobiety, ciemność grobowca, wyszczerzone w mroku wampirze zęby…
– Tak naprawdę? Beltane – przyznała, kiedy zapytał, czy ostatnio coś się działo. Mówiła szczerze, bo to święto wytrąciło ją z równowagi, pracy w Mungu była masa, i jeszcze cała ta otoczka… Tak, że nawet Florence, tyle czasu spędzająca w szpitalu, była zmęczona. Ale pytanie ucieszyło ją trochę, bo dawało pretekst od pociągnięcia tematu. – Czy ty po nim też nie masz trochę wszystkiego dość? – dodała, obracając w dłoni owoc. Jak się z tym czujesz? Jak sobie radzisz? Te słowa z kolei obracała na języku, ale ich nie wypowiedziała. Nie musiała używać swojej magii, aby domyślać się, że padłoby pewnie coś w stylu zapewnień, że doskonale, że uwielbia swoją nową sławę, a może nawet coś o tym, że jest tak gorący, że nie przeszkadza mu, że jego skóra jest zimna…

Jasnowidzenie
Rzut Z 1d100 - 16
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 29
Akcja nieudana
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
24.09.2023, 00:26  ✶  
Szczerze wątpił, że ich ojciec jakkolwiek by się na Enidę. Może się przyzwyczaił, a może dostrzegał jaki dryg miała do kart. A może też zwyczajnie jej ufał w kwestii nie zastawiania ważnych rodowych posiadłości i tajemnic. Zawsze Atreusa fascynowało, jak tak różni ludzie mogli się tak świetnie dogadywać i czasem zwyczajnie myślał, że ich matka któregoś dnia stwierdziła, że to właśnie będzie jej mąż, a Percival zwyczajnie nie miał siły z nią kłócić.
- Hmm... kojarzysz ten statek widmo co wypływa co jakis czas? Perła Morza czy coś takiego. Podobno ma się pojawić za parę dni u brzegów, więc pewnie dużo spraw z nią związanych zajmie mi grafik - powiedział jakby nigdy nic, nie zamierzając ani trochę wspominać o tym, co właściwie czuł na myśl o tym. Miał nawet wymyślone kłamstwo, gdyby dopytywała, bo wizja kogoś z Departamentu Tajemnic brzmiała przecież prawdopodobnie. I o wiele lepiej niż to dziwne, nieprzyjemne uczucie, że widmowy statek wynurzy się z wody . Nie był pewien skąd ono się brało, ale było równie irytujace co te momenty, kiedy Brenna robiła coś mało mądrego.
Odwrócił od niej wzrok, wpatrując sie znowu w krajobraz przed nimi. W drzewa i krzewy oblane złocistymi promieniami ostrego, porannego słońca, które pobłyskiwało dodatkowo w rosie.
- No tak, Beltane - powiedział jakby nigdy nic, jakby w ogóle go ten temat nie ruszał, przegryzając kolejną czereśnię i przez chwilę stukając zębami o pestkę, zanim ją wypluł, daleko pod drzewo.
- Czy ja wiem? Nie bardziej jak zwykle - na moment tylko na nią spojrzał, uśmiechając się lekko. - Papierkowa robota poszła w górę, pełno jest zgłoszeń odnośnie tego nieudanego rytuału, albo udanego, zależy co komu przeszkadza akurat. Do tego Knieję trzeba było zamknąć, bo grasują w niej jakies widma?? - machnął ręką, jakby brak mu było siły na to wszystko. - Dzień jak codzień, dzień pod dniu - westchnął, z niezadowoleniem uświadamiając sobie, że miał zatrważające tempo zjadania tych czereśni i jemu samemu została zaledwie garstka. - Nie zazdroszczę każdemu, który musi sie z tym aktualnie użerać. - tak samo jak nie zazdrościł każdemu, kto oprócz niego trafił do Limbo, bo teraz, kiedy tak siedział na słońcu, które powinno przyjemnie ogrzewać skórę, jak zwykle czuł przeszywające zimno. Kiedy był mały, dobra zabawa było wkładanie lodowatych dłoni pod koszulę brata lub siostry, ale teraz? Teraz nie było mu do śmiechu.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#7
24.09.2023, 00:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.09.2023, 00:49 przez Florence Bulstrode.)  
Prawdopodobnie oznajmienie Percivalowi, że po prostu musi się z nią ożenić, było nawet w stylu matki. Ale Florence wątpiła też, by ten walczył szczególnie mocno albo ustąpił tylko z braku siły. Ostatecznie ona i Orion całkiem przypominali ojca, a jednak chyba żadne z nich nie dałoby się tak potraktować, gdyby absolutnie nie chciało. Atreus z kolei… cóż, Florence zawsze uważała, że nawet jeżeli chciał kontynuować dziedzictwo ojca, to w wielu rzeczach wdał się w matkę. I właściwie nie myliła się, choć tego nie wiedziała, wystarczyło spojrzeć na historię z Elaine…
– Nie jestem pewna. Śniłam ostatnio o jakimś statku… ale mówiąc szczerze… nie myślałam o tym wiele – powiedziała ostrożnie. Skoro Atreus tak zwracał na to uwagę, być może ona też powinna? Spojrzała na niego badawczo, próbując jeszcze raz – choć już ostatni, bo jeśli przyszłość nie chciała się objawić… czasem tak widać miało być.
– Też przychodzą do mnie osoby z tego rytuału. Dla niektórych to błogosławieństwo, dla innych przekleństwo. Wiesz, pierwsza para, dla których to złamałam, zaskoczyła mnie. Wszystko się udało, a on, chociaż wcześniej trzymał dystans od swojej partnerki… wybuchł radością. Objął ją. Zdawał się chętny nosić ją na rękach – stwierdziła i wyciągnęła ku Atreusowi dłoń z kilkoma czereśniami widząc, że zdążył uporać się już z większością własnych. – Atreus, wiem, że to cię dręczy – powiedziała wreszcie wprost. – I nie mam na myśli wypełniania raportów oraz widm z Kniei. Chcę, żebyś wiedział, że gdybyś chciał o tym porozmawiać, to zawsze jestem. A jeżeli nie ja, być może powinieneś pomyśleć o kimś innym – stwierdziła, tonem bardzo miękkim, w jej przypadku zarezerwowanym wyłącznie dla krewnych i najbliższych przyjaciół. Nie Laurent, podejrzewała, że na pewno nie przyjaciele – miała wrażenie, że przed nimi nigdy nie chciałby okazać czegoś, co uznałby za słabość – i jeśli nie ona, to może Orion? Łączyła ich szczególna więź, wszak obaj byli mężczyznami i pełnili ten sam zawód: Florence kochała obu braci z całego serca, ale wiedziała, że ich więź jest inna niż ta z nią.

Rzut Z 1d100 - 29
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 81
Sukces!
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
24.09.2023, 01:44  ✶  
- Słyszałaś w ogóle o nim wcześniej? Co parę lat sobie wypływa i przemieszcza wzdłuż wybrzeża, a po paru dniach znika - skłamałby twierdząc, że ta sprawa sama w sobie go nie ciekawiła i że zainteresowanie napędzało tylko przeczucie. Kto w sumie nie chciałby rozwikłać sprawy statku widmo?
- Brzmi niemal sielankowo - podsumował krótko, mimowolnie chcąc jakoś wywinąć się z rozmawiania o tym. Juz wczorajszego dnia, kiedy otrzymał od siostry list, zaczął odliczać te wspomniane przez nią dwa tygodnie. Przytoczony przez Florence scenariusz nie groził jemu i Brennie, bo spodziewał sie, że obydwoje zwyczajnie odetchną ulgą, wreszcie wolni od nieustannego poczucie zagrożenia czy tego charakterystycznego przyciagania, które przecież i tak wydawało sie już nie tak intensywne jak na początku. A może zwyczajnie sie już do niego przyzwyczaił?
Wyciagnął do niej dłonie po podawane mu czereśnie, nadstawiajac je tak, żeby mu je przesypać. Tak, żeby nie musiała dotykać jego lodowatych dłoni. Nie chciał dać po sobie poznać tego, co go męczyło, w jej przypadku zwyczajnie nie chcąc dokładać jej kolejnych zmartwień.
Szkoda tylko, że postanowiła zajrzeć mu do głowy.
Wspiął się szybko po schodach, ściskając różdżkę w dłoni, a kiedy znalazł się na górze, spojrzał na dwie kobiety, które wcześniej biegły przed nim. Czuł ten nieznośny niepokój, a jego spojrzenie na moment zatrzymało sie na jednej z nich, krótko ściętej szatynce, zanim przemknęło gdzies wyżej, obejmując zawilgotniałe, pokryte mułem i pąklami. Coś przeleciało przez pomieszczenie, ale jego spojrzenie podążyło za nagłym ruchem, zamiast tego zatrzymując się na czarnej, kłębiącej się masie energii, która tkwiła ponad nimi na schodach atrium.
Śnijcie.
Atreus zaczął od wybrania czereśni o najgłębszym kolorze, pestki to wrzucając do miseczki, to znowu nimi plując.
- Nie ma o czym rozmawiać - pokręcił głową. - Nie ma o czym, bo błądzimy po omacku. Ja błądzę po omacku. Nie ważne ile dowiadujemy się na temat Beltane i zimnycj, to wciąż za mało. - na moment zamilkł, a mięśnię szczęki napięły się, kiedy powtarzał w głowie te słowa. Kiedy mimowolnie uciekał do rozmowy z Laurentem, który mówił mu, że robi za mało, jednocześnie twierdząc, że może zrobić wszystko. - Na prawdę próbuję, ale niektórym to wyraźnie nie wystarcza - warknął wręcz, marszcząc brwi i koncentrując wzrok na żywopłocie. Bo przecież nie patrzył na nią. Nie mógł.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#9
24.09.2023, 02:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.09.2023, 02:19 przez Florence Bulstrode.)  
– Nie jest takie. Jedna osoba popełniła z powodu tej więzi samobójstwo – mruknęła, a potem, gdy już przesypywała czereśnie w dłonie Atreusa, jej własna ręka zadrżała. Jeden z owoców potoczył się po ziemi.
Bo Florence zrozumiała, że nie śniła o statku bez powodu.
Być może inni jasnowidze przeczuwali jego wynurzenie tylko dlatego, że tak podpowiadał im talent. Niekiedy jednak tacy jak oni w snach widzieli zagrożenie, grożące ich bliskim. I teraz Bulstrode uniosła spojrzenie na Atreusa, przenosząc je z jego dłoni na twarz, czując się dokładnie tak, jak parę tygodni temu, gdy zobaczyła coś podobnego, stojąc naprzeciwko Patricka. Pragnąc z całych sił, z całego serca powiedzieć: nie idź tam. Ale nie mogła. Bogowie, nie mogła, bo jej brat był tym, kim był.
– Nie wiedziałam, ale o nim śniłam – powtórzyła to, co już wcześniej powiedziała. Spoglądała mu w oczy, tak podobne do jej własnych, a spojrzenie miała skupione i poważne. – I myślę, że śniłam o nim przez ciebie – dodała cicho. Nie, nie pomyślała, że statek próbował ją wezwać, bo Florence nie była kimś, kto mógłby podążyć za takim wezwaniem. – Nie powinieneś tam iść. Ale wiem, że i tak pójdziesz. Nie ufaj snom, braciszku – mruknęła, cofając dłonie, teraz puste, bo przesypała czereśnie w jego ręce.
Czasem wiedza jasnowidza była przekleństwem. Atreus już podjął decyzję. Inaczej nie mogłaby tego zobaczyć. Nic, co powiedziałaby Florence, nie odwiodłoby go z obranej drogi.
– A ta dziewczyna przyciąga kłopoty. Przynajmniej tym razem nie jest to grobowiec – westchnęła, odsuwając się na powrót, wracając do tej samej pozycji, jaką przyjęli wcześniej, zanim przysunęła się, by podzielić się z nim owocami, bo chociaż starała się nie unikać dotyku Atreusa, to też po prostu ciężko było po prostu traktować wszystko tak samo, jak wcześniej. A powiedziała te słowa, bo tę pannę też już widziała, na brzegu morza, szukając w przyszłości Patricka odpowiedzi na pytanie, dlaczego był tak zagubiony i znalazła… coś zupełnie innego.
Rozmowa mogła zdawać się dziwna, ale ród ich ojca... był pod pewnymi względami specyficzny. W ich krwi płynęła moc, której wprawdzie żadne z trójki dzieci nie próbowało rozwijać szczególnie gorliwie, ale z której potrafili korzystać. Mniej i bardziej świadomie. Jak teraz, gdy Florence dręczyło niekiedy denerwujące przeczucie, że z morza wyłoni się pewien statek.
– Nie miałam na myśli tylko poszukiwań – mruknęła, ale nie naciskała, bo Atreus chyba doskonale rozumiał, że siostrze chodziło o coś więcej. I najwyraźniej wcale nie chciał o tym rozmawiać: może jeszcze nie, a może po prostu nie z nią. – Wszyscy próbują. Wiem, że nie lubisz czekać, ale pewne rzeczy wymagają czasu. Nic, co przychodzi łatwo, nie jest wiele warte.
Zerknęła na niego z ukosa, zastanawiając się, komu to podobno nie wystarcza, ale tego pytania już nie zadała.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
24.09.2023, 02:35  ✶  
- Nieznoszę, kiedy to robisz - rzucił nagle, jakby bez żadnego powodu. Ale było coś w jej oczach, co znał dobrze. Coś w jej słowach, co już słyszał nie raz, za każdym razem w tej samej sytuacji i nawet się nie złościł. Kiedy był mały, uważał za nie fair, że widział zaledwie ludzkie emocje, kiedy inni mogli zagladać w przeszłość już przyszłość. Nienawidził, kiedy go badali, chcąc wiedzieć czego się spodziewać, ale potem się przyzwyczaił. Potem sam zaczął dopowiadać sobie więcej własnym darem i zwyczajnie tego typu rozmowa była dla nich już czymś naturalnym. Pełna dopowiedzeń, sięgania gdzieś głębiej i badania siebie nawzajem. A mimo tego, że wiedział, że uciekła sie do prekognicji, coś w nim zastygło i zesztywniał cały, kiedy usłyszał jej kolejne słowa.
- Nie wiem o kim mówisz - odpowiedział, ale dawno nie wyglądał tak oczywiście wypowiadając kłamstwo. Mimowolnie zgarbił się, nagle przygniecony jakimś niewidzialnym ciężarem, spoglądając na nią twardo. - Wiem. - poprawił się krótko. - Ale nie większe niż ja sam - powiedział, jakby to miało cokolwiek zmienić. Gdyby miał zastanowić sie nad tym, to właśnie tę jej skłonność do kłopotów uznałby za coś, co mogłoby go do niej przyciągać. Tak po ludzku, bez pomocy magii.
Nie wspominał już, że akurat na tę dziewczynę nie móc nic poradzić. Nie mógł o niej nie myśleć, nie kiedy pakowała się w kłopoty co chwilę, nie kiedy pracowali obok siebie. Nie kiedy ciągnęła ich do siebie magia i nie kiedy tak dobrze było czuć, że ktoś nie wzdrygał się przed jego dotykiem. Mimo że chyba tłumaczyła mu to więcej raz, wciąż go to dziwiło. I tym bardziej poruszało, kiedy tak bardzo ciążyło mu bycie zimnym.
- A co jeszcze? - zapytał na pozór spokojnie, ale w jego głosie była pewna szorstkość. - Nie umiem czytać w myślach, Florence. Jeśli chcesz zapytać o coś konkretnego, to to zrób - powiedział zniecierpliwiony, opierając się dłońmi o krawędź kamiennej ławeczki, kiedy jedna noga zaczęła mu lekko podskakiwać. - Wiem. Wiem o tym, ale to wcale nie pomaga. To głupie, ale chce zwyczajnie przestać czuć to zimno. Chce czuć na skórze słońce, które ogrzewa, chcę żeby ludzie nie wzdrygali się za każdym razem, kiedy mnie dotykają - powiedział z irytacją, spoglądając na nią. - Uderzyłem go, wiesz? Laurenta. Cholera złamałem mu chyba nos, bo nie mógł się zamknąć. Bo nie mogłem słuchać jak mówi, że za mało się staram, kiedy robię wszystko co w mojej mocy. I zwyczajnie nie wiem co zrobić więcej.
Patrzył na nią z pewnym wyrzutem. Ze złością, którą mogła znać z tego, jak patrzył na innych. Ale też z kryjącą sie gdzieś głęboko rozpaczą, bo zwyczajnie nie wiedział co miał robić. Był zagubiony jak nigdy wcześniej i tak do tej pory chciał słyszeć jaki to jest wspaniały, tak teraz chciał tylko wiedzieć, że był wystarczający. Słowa Laurenta w jakiś sposób go złamały, nawet jeśli miękki i chwalące, to jedno konkretne zdanie wciąż dźwięczało mu w głowie.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2513), Florence Bulstrode (3257)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa