• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[23.06.72, ranek. Catherine Barlow] Znajdźcie ją

[23.06.72, ranek. Catherine Barlow] Znajdźcie ją
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
26.09.2023, 06:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2025, 16:57 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Bajarz II
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Fabuła Catherine Barlow. Etap I. Sesja nr 3

W nocy z 22 na 23 maja zginął Jason Meadowes, auror i członek Zakonu Feniksa, który w ciągu ostatnich paru miesięcy przynajmniej dwukrotnie gościł w domu Longbottomów. Tej samej nocy zaginęła także Catherine Barlow, ochraniana przez niego świadek w procesie przeciwko człowiekowi, który wspierał śmierciożerców. Nikt nie mówił tego głośno, każdy przeczuwał - informacja zapewne wyszła gdzieś z Biura Aurorów albo wydziału sądownictwa. Może przekazana celowo, może wbrew woli tego, kto ją posiadał... ale przekazana.
Catherine musieli więc znaleźć oni. Nie tylko dlatego, że była ich drogą przyjaciółką, ale także po to, by jej śmierć nie stała się przykładem dla innych osób, które odważyłyby się wystąpić przeciwko Voldemortowi.
Brenna wyrwała z łóżek Erika, Dorę i Mavelle jeszcze przed świtem, pośpiesznie przekazując im uzyskane informacje. Ich zadaniem początkowo było... po prostu czekanie w pogotowiu - czy ona i Heather zdołają wyciągnąć coś z miejsca zbrodni lub Giovanni i Lucy dowiedzą się więcej od człowieka, który podobno wpadł na Catherine.
Czekać, i jeżeli jakieś informacje dotrą, od razu ruszyć w pogoń. I jeśli dowiedzą się czegoś jeszcze - Bones przekaże falami wiadomość do Patricka i Lucy.
Najpierw pojawiła się Wood, przynosząc wiadomość od Brenny. Catherine Barlow faktycznie żyła, a Jason użył nielegalnego świstoklika, by wyrwać ją z atakowanego domu. Nie wiedzieli, dokąd ten prowadził, ale Catherine i Jason mieli spotkać się w The Regent's Park. Heather nie mogła iść z nimi - nie po tym, jak ledwo co była na miejscu zbrodni, bo ktoś mógłby uznać to za nadmiernie podejrzane.
Później Mavelle za pomocą fal odebrała także wiadomość od Lucy. Catherine widziano na dworcu Kings Cross, nad ranem. Czy tam prowadził świstoklik i stamtąd udała się do parku? Czy też kiedy Jason się nie pojawił, udała się na dworzec? Tego już nie wiedzieli - ale trop wiódł do niemagicznego Londynu...


wiadomość pozafabularna
/Zaczynacie sesję albo w domu Longottomów, ustalając, dokąd idą, albo już w niemagicznym Londynie, po ustaleniu OT, jak startujecie. W chwili, w której znajdziecie się w niemagicznym Londynie, wkroczę po waszej turze bardem, z informacjami, co dostajecie.
Stoją przed wami następujące opcje:
- udanie się do The Regent's Park
- udanie się na dworzec Kings Cross
- udanie się do miejsca, gdzie kiedyś mieszkała Catherine, by ukraść jej ubranie dla Bones - w tym przypadku musicie jednak się liczyć z tym, że lokacja może być obserwowana. Macie pocztówkę, ale na niej zapach jest bardzo słaby.
Możecie zdecydować się także na rozdzielenie, ale pamiętajcie, że z racji na przebywanie w niemagicznym Londynie i brak fal, odcinacie się wtedy od komunikacji.
W zależności od waszych decyzji mogą pojawić się (lub nie) zadania dodatkowe na drugi etap poza uratowaniem Catherine.
Sami ustalacie stopień zażyłości z Jasonem i Catherine. Ten pierwszy był członkiem Zakonu od paru miesięcy i na pewno zdarzyło się mu być u Longbottomów, nawet jeśli w pracy nie mieliście wiele styczności. Był raczej wesołym i przyjaznym człowiekiem. Na pewno go spotkaliście, ale to wasz wybór, czy był bliskim przyjacielem, czy tylko znajomym i czy byliście kiedyś razem na jakimś zadaniu. Ta druga była informatorką, kobietą bardzo upartą, mogliście, lecz nie musieliście mieć z nią styczność./
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#2
30.09.2023, 00:55  ✶  
Lista imion osób, które znikały z tego świata, coraz bardziej się wydłużała i, co gorsza, Mavelle była pewna, że daleko jej do końca. Ba, jej własne również kiedyś się znajdzie na tej liście – i może nawet prędzej niż by się generalnie można było spodziewać. Cóż, z jednej strony ryzyko zawodowe, z drugiej…
  … działalność Zakonu nie była taka znowu bezpieczna.
  W każdym razie, śmierć Jasona… nie była czymś, co Mavelle przyjęła szczególnie dobrze. Znała go. Naprawdę dobrze go znała, jeszcze niedawno z nim rozmawiała i… nagle zniknął, nagle wszystkie plany wzięły w łeb, nagle okazywało się, iż powstała kolejna pustka, której zapełnienie nie było możliwe.
  Nie mogło być. Bo i jak...?
  Ale Meadowesowi, mimo najszczerszych chęci, nie miała jak pomóc. Ale, być może, mogła pomóc Catherine – nie sama, oczywiście, bowiem Brenna do tego zadania przydzieliła jeszcze Erika i Menodorę. Na razie wszystko wskazywało na to, iż Barlow żyła, więc istniała też nadzieja. Niemniej bezczynność nie była tym, co pozwoliłoby tutaj przechylić szale na odpowiednią stronę.
  Tropy wiodły do niemagicznego Londynu – tylko że znowu, bieganie w tę i z powrotem po Regent’s Park czy też Kings Cross było… no, kawałem brygadzistowskiej roboty. Tyle że, w teorii, do dyspozycji mieli też i nos Bones. A z pocztówki, niestety, nie była w stanie szczególnie wiele wyciągnąć.
  - Pamiętajcie, oczy i uszy szeroko otwarte – mruknęła cicho, zmierzając względnie nieśpiesznie w stronę mieszkania Barlow. Względnie. Nie chodziło o snucie się niczym najwolniejszy żółw, ale i też nazbyt szybkie pędzenie mogło zwracać uwagę. Tymczasem… starała się po prostu nie rzucać w oczy. Wcisnęła się w najbardziej mugolskie ubranie, jakie znalazła w swojej szafie, z zamiarem wtopienia się w tłum. Spodnie-dzwony, lekka kurtka wyglądająca na jeansową, do tego koszulka w kwiatki (acz niezbyt pstrokata) – wypisz, wymaluj najzwyklejsza dziewczyna, z torebką przewieszoną przez ramię (i chyba nikt by nie pomyślał, że chowa przy sobie jakiekolwiek ostrze). Ba, nawet zatroszczyła się wcześniej o swoją twarz, zmieniając trochę rysy twarzy z pomocą magii; biorąc pod uwagę, ile wokół niej było ostatnio szumu, wolała dmuchać na zimne i zminimalizować ryzyko rozpoznania.
  - I nie gapcie się, jak zobaczycie kogoś podejrzanego – dodała jeszcze, na wszelki wypadek. W zasadzie Erik nie był taki znowu zielony, jeśli chodziło o pracę w terenie, więc zasady powinien znać, niemniej… znów, starała się nie przeoczyć niczego.
  Nie była pewna, czy uda się dostać do mieszkania Barlow, by pozyskać jej ubrania. Potrzebowała ich, żeby móc w pełni pochwycić trop i podążać za nim jak po sznurku, ale jeśli wyłapią, że miejsce to jest obstawione…? Cóż, tak czy siak, najpierw musieli je w ogóle zobaczyć, żeby móc w pełni ocenić sytuację.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
30.09.2023, 21:52  ✶  

Naprawdę z dnia na dzień robi się coraz gorzej, skomentował w myślach Erik, podążając za Mavelle i Menodorą niespiesznym tempem. Gdy Brenna wpadła skoro świt do jego pokoju, w pierwszej chwili pomyślał, że doszło do jakiejś katastrofy. Czarny Pan postanowił utrzymać swoją passę z Beltane i ruszył szturmem na Ministerstwo Magii? Nie byłby zaskoczony, a reakcja siostry zdecydowanie pasowałaby do tego toku zdarzeń. Prawda okazała się jednak być nieco inna. Atak, owszem. Ale do tego zaginięcie lub porwanie.

Kolejne informacje dotarły do nich stosunkowo prędko. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się, że dogrzebią się do tych wieści tak szybko. To jednak dawało spore nadzieje, że uda im się znaleźć Catherine na czas. I upewnić się, że nie podzieli losu Jasona. Longbottom opuścił spojrzenie i zgarbił się nieco. Kolejny pogrzeb na liście. Tym razem nie krewniaka, ale kogoś wystarczająco bliskiego, aby przez następne miesiące dalej mimochodem zerkać do pewnego biurka, będąc pewnym, że ujrzy się tam przyjaciela. Całego i zdrowego.

Meadowes nie należał do najbliższych przyjaciół Erika, ale trudno było się nie znać, gdy dzielili nie tylko jedno miejsce pracy, ale też poglądy. Poglądy, które skierowały ich na ścieżkę walki ze zwolennikami Czarnego Pana. Westchnął ciężko. Na opłakiwanie czas przyjdzie później. Teraz musieli zadbać o to, aby Barlow trafiła w bezpieczne ramiona Zakonu Feniksa.

— Myślisz, że dotarli tutaj przed nami? — mruknął na uwagę kuzynki, rozglądając się na boki pustym wzrokiem. Na ulicy kręcili się przechodnie, jednak nie było co się temu zbytnio dziwić. Wiosna zdawała się już wspomnieniem i to lato wzięło w posiadanie miasto. — Może spróbujesz wejść od drugiej strony, może przez balkon?

Wprawdzie byli w niemagicznej dzielnicy miasta, jednak przy odpowiednim zgraniu wszystkiego w czasie... i pewności, że magia będzie sprzyjać... wejście do środka można było załatwić na tyle szybko, że nikt by się nie zorientował, że użyli magii. Zawsze zostaje prosta Alohomora, pomyślał przelotnie, jednak odrzucił tę myśl. Niewykluczone, że Barlow jakoś zabezpieczyła swoje lokum przed tak prostym trikiem. Już zwykłe wyłamanie wejścia mogłoby przynieść lepsze efekty.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#4
04.10.2023, 03:34  ✶  
— Mam nadzieję, że nie — rzuciła Dora do Erika, oglądając się na niego. Może śmierciożercy, wiedzeni jakimś pierwszym odruchem, faktycznie zajrzeli do mieszkania Barlow, ale szczerze wierzyła, że może ich już tam dawno nie było. Może poszli po rozum do głowy i stwierdzili, że skoro tak długo stało już opuszczone, a Catherine się ukrywała, to jej odruchem nie będzie ucieczka właśnie do najbardziej oczywistego miejsca, a gdzieś dalej.
Crawley, podobnie jak Mavelle, patrzyła na świat zmienioną twarzą. Chodząc po Dolinie nigdy się tym nie przejmowała i nie prosiła o drobne poprawki, ale teraz w Londynie , nawet jeśli mugolskim, chciała mieć pewność że nikt jej nie rozpozna. Że jakiś nawiedzony Borgin nie wychynie zaraz zza rogu i nie stwierdzi, że dziś jest ten dzień, kiedy pomści skazę na genealogicznym drzewie.
— Pod jej mieszkaniem ktoś stoi? W sensie z Ministerstwa? — zapytała, spoglądając to na Mavelle, to na Erika, trochę mając nadzieję, że znali odpowiedź na to pytanie i najlepiej, jeśli brzmiałaby ona 'nie'. To niewątpliwie ułatwiłoby im zadanie, bo niestety, ale Dora nigdy nie uważała się za zniewalającą aktorkę i obawiała się, że gdyby przyszło jej do odwracanie czyjejś uwagi, to tylko zrobiłaby z siebie okropne pośmiewisko, a stojący pod domem Barlow patrzyliby wszędzie, tylko nie na nią.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
04.10.2023, 17:47  ✶  
Catherine nie mieszkała może w najbardziej ruchliwej części Londynu, ale mimo wczesnej pory mijali mugoli spieszących do pracy czy po sprawunki. Stolica Anglii była jednym z tych miejsc, w których ciężko o ciszę i prywatność. Czy pośród ludzi wokół był ktoś z Ministerstwa albo jakiś śmierciożerca…? Czy ktoś jedzący śniadanie w knajpie po drugiej stronie ulicy nie zerkał tutaj, by sprawdzić, czy w okolicy nie pojawi się nikt podejrzany? Tego niestety nie wiedzieli. Może mężczyzna kupujący coś w pobliskim kiosku był aurorem, może kobieta wyglądająca z okna na parterze na ulicę współpracowała ze śmierciożercami? A może wcale nie. Jedyne informacje, jakimi dysponowali, były następujące: minęło kilka godzin od chwili, gdy aurorzy dotarli na miejsce zaginięcia Catherine, i zapewne szukali jej jakieś dwie czy trzy godziny dłużej od nich. Śmierciożercy z kolei zaczęli trzy – cztery godzinie wcześniej od aurorów. I prawdopodobnie i jedni, i drudzy mogli wiedzieć, gdzie znajdowało się mieszkanie. Musieli też być dyskretni, używając magii – w niemagicznym Londynie sporą kartą atutową była magia bezróżdżkowa Dory.
To mieściło się na pierwszym piętrze kamienicy. Wiedzieli, że niegdyś Catherine mieszkała tu ze swoją przyjaciółką – tą, która stała się jedną z ofiar Mulcibera. Opuściła ten lokal jakieś dwa miesiące temu, kiedy Ministerstwo Magii przydzieliło jej ochronę, ale na razie nie zabrano stąd rzeczy Barlow i jeszcze nikomu nieruchomości nie wynajęto. Dostać się do środka można było po prostu wchodząc do kamienicy (zapewne musieliby posłużyć się alohomorą) – klatka była wspólna, i mijało się drzwi, wiodące do poszczególnych mieszkań. Drugą opcją był niewielki balkonik, na tyle niski, że sprawni fizycznie Erik i Mavelle nie powinni mieć większych problemów, aby się na niego dostać. Tutaj jednak istniało pewne ryzyko, że chociaż nie wychodził na główną ulicę, przyciągną do siebie uwagę.
Nic nie wskazywało na to, że ktoś wcześniej próbował włamania, przynajmniej nie gdy stali na ulicy. Nie dostrzegali też nikogo podejrzanego, ale przecież nie każdy, kto obserwował jakieś miejsce, musiał od razu wzbudzać podejrzenia...
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#6
07.10.2023, 13:17  ✶  
Zacisnęła wargi. Czy ktoś tu mógł przyjść wcześniej od nich i pilnować mieszkania, sprawdzać, kto się pojawi i kiedy? Cóż… Biorąc pod uwagę, że nie stawili się tu od razu, gdy tylko Brenna zerwała ich z łóżka, że znaczyło to, iż informacje „biegały” już te parę godzin wcześniej…
  - Pamiętaj, że minęło już kilka godzin, a my jesteśmy tu dopiero teraz – mruknęła pod adresem Erika. Może jednak dokonali złego wyboru, może należało zacząć gdzie indziej, może… uch. Aż żal, że nikt nie miał napisane na czole „tak, jestem z MM/śmieciem i obserwuję, co się tu dzieje”.
  Nie, jakoś wolała nie zakładać, że miejsce to nie podlegało niczyjej obserwacji, wręcz przeciwnie: że obserwowali wszyscy, którzy tylko mogli, w nadziei, że w ręce wpadną im informacje. Choć tyle, że w teorii mogła z Erikiem się tłumaczyć, że hej, są brygadzistami, to przyszli zbadać sprawę. A że nie w mundurze? Człowieku, jesteśmy wśród mugoli.
  Inna sprawa, czy i na ile ktokolwiek uwierzyłby w taką wymówkę.
  - Założyłabym, że tak – odparła Dorze. Przygryzła lekko policzek, od wewnątrz, rozmyślając nad możliwymi posunięciami – Z jednej strony wolałabym balkon, z drugiej łatwo o przyciągnięcie niechcianej uwagi – stwierdziła dość ponurym tonem. W końcu nie była to droga, którą wybierał ktoś o czystym sumieniu, prawda? Każdy praworządny obywatel, który by zwrócił uwagę na tę scenkę, miałby prawo narobić rabanu i pogonić miotłą.
  Szlag.
  Może naprawdę trzeba było podjąć inną decyzję, a nie lądować w miejscu, które zapewne było „pod ostrzałem” niepożądanych oczu?
  - Zastanawiam się… jakby zrobić cyrk przed wejściem? Dora, ty nie potrzebujesz różdżki, możesz wejść do mieszkania bez machania, więc w razie czego żaden wścibski sąsiad nie powinien zauważyć, że wcale nie otwierasz kluczami…? – podsunęła. Chyba że ktoś miał jakiś inny pomysł? Bo trop, którym podążała, wcale nie musiał być tym właściwym.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
12.10.2023, 22:01  ✶  

— To prawda, ale oni też mogli zmarnować trochę czasu. Zanim namierzyli mieszkanie, zebrali ludzi, którzy faktycznie będą w stanie coś wyczytać z tego, co zostało w środku. — Wzruszył sztywno ramionami. — Poza tym, mogli też przeoczyć coś ważnego.

Chyba pokładał zbyt duże nadzieję w braku zorganizowania zwolenników Czarnego Pana. Z drugiej strony, czy można było mu się dziwić? Od dzieciaka wychowywał się według zasady, że wszystko można załatwić zgodnie z zasadami i osiągnąć dobre wyniki. W jego mniemaniu Śmierciożercy nie mieli takiego przygotowania, jak członkowie Zakonu Feniksa. Z zapleczem i talentem też mogło być u nich gorzej.

— Jaki cyrk? Zaczniemy pukać po sąsiadach, pytając, czy nie mają ochoty porozmawiać o naszym Panu i Zbawcy – Merlinie I Wielkim? — Uniósł wysoko brwi, zastanawiając się, co też chodzi po głowie jego kuzynki. „Cyrk” można było rozumieć na wiele sposobów. — Chyba nie chcesz, żebym się zaczął tam z tobą szarpać?

Spojrzał na Mavelle ze zbolałą miną. Prawdopodobnie większą trudność przyniosłoby mu udawanie bójki z dziewczyną, niż faktyczne wyważenie drzwi do mieszkania Catherine. Trzeba było tu wysłać Brennę, pomyślał Erik. Na pewno lepiej by sprawdziła w tym miejscu niż on. Bądź co bądź, trzy młode kobiety nie zwróciłyby na siebie takiej uwagi w porównaniu z nim. Sama jego obecność momentalnie przykuwała do nich wzrok przechodniów.

— Doro, myślisz, że byłabyś w stanie to zrobić? — spytał, zerkając na nią poważnie. Wierzył, że jej się uda, toteż pytanie miało w tym przypadku raczej funkcję zachęcenia Crawley do tego, aby przystąpić do działania.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#8
15.10.2023, 05:30  ✶  
Dora rozglądała się, bardzo, ale to bardzo dyskretnie, kiedy szli ulicą. Wszystko jednak wyglądało dla niej, jakby znajdowało się na swoim miejscu i żaden element otoczenia nie zwrócił jej specjalnej uwagi. Mijani na ulicy ludzie wyglądali tak, jakby śpieszyli się do pracy lub sklepu, ci stojący po drugiej stronie ulicy zwyczajnie wyszli sobie na papierosa, a koło kamienicy wydawał się nie kręcić nikt niepożądany. Niestety jednak, żadnym detektywem nie była i pewnie nawet gdyby bardzo próbowała, to nie zauważyłaby niczego dziwnego. Dlatego też szła dalej, dotrzymując kroku Mavelle i Erikowi, z dłońmi zaciśniętymi na pasku skórzanej torebki, którą miała przewieszoną przez ramię, bo nieco się stresowała.
Spojrzała najpierw na Bones, a potem na Erika, kiedy zwrócili się do niej, na tego drugiego oczami wielkimi jak galeony i z pewnym przerażeniem malującym się na twarzy. Zmierzyła go spojrzeniem od stóp do głów, jakby oceniając swoje szanę.
— Ale co? Szarpać się z tobą? — zapytała trwożnym szeptem, a potem nagle coś w jej głowie wskoczyło na miejsce, bo uniosła dłoń do ust, zakrywając je z zażenowaniem. — Przepraszam, ja... tak dam radę, nie będzie z tym problemu. — lekko zarumieniona, wcisnęła palcem luźne pasmo włosów za ucho, spoglądając w stronę wejścia do kamienicy i na moment przygryzając wnętrze policzka. — Co najlepiej, żebym wzięła? — spojrzała głównie na Mavelle, w tym temacie ogłaszając ją bezsłownie specjalistką, bo przecież to ona miała tutaj wrażliwy nos, który miał ich poprowadzić dalej.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#9
17.10.2023, 20:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.10.2023, 20:21 przez Bard Beedle.)  
wiadomość pozafabularna
Decyzja graczy przekazana na priv.
Dora, możesz opisać, co zrobiła w mieszkaniu i po wyjściu od razu, jeśli tak ci pasuje - nikt jej nie napada, nikogo nie dostrzega

Erik i Mavelle, oboje odrobinę odmienieni, zaczęli swoje drobne przedstawienie w pobliżu kamienicy. Nie przyciągnęli jakiejś wielkiej uwagi – pora była wczesna, a w Londynie widywało się nie takie rzeczy – chociaż kobieta, idąca chodnikiem, przeszła na drugą stronę ulicy, a mężczyzna, który kupił właśnie gazetę w kiosku, spojrzał w ich stronę.
Nikt nie zatrzymywał Dory, kiedy podchodziła do drzwi, prowadzących do budynku.
Alohomora podziałała – to był zwykły, mugolski budynek, którego nie zabezpieczono żadną magią. Crawley musiała wykonać gest ręką, ale nie wyciągała już różdżki, miała więc możliwość ustawienia się tak, by tego nie było specjalnie widać. W środku panował półmrok i unosił się nieprzyjemny zapach – Catherine Barlow i jej przyjaciółka nie należały do osób bogatych. Mieszkały tutaj, bo ich rodziny były ubogie i mugolskie, a one same musiały walczyć o swoją pozycję w świecie czarodziejów, pozbawione wsparcia.
Być może to dlatego Catherine zawsze była taka zdeterminowana i walczyła z Mulciberem aż do samego końca.
Oby ten „koniec” był końcem jego, nie Barlow.
Dora nie dostrzegła nikogo na korytarzu, chociaż i nie miała pewności, czy z wizjerów mijanych mieszkań nie spoglądają czyjeś ciekawskie oczy. Bez problemu dotarła pod lokal, o którym mogła wiedzieć, że był zajęty przez Catherine i jej koleżankę. Gdy jednak przyszło do otwierania drzwi… czekała ją drobna niespodzianka. Nie z gatunku tych morderczych, ale na pewno dających do myślenia.
Nie musiała używać alohomory. Drzwi były otwarte.
Nie usłyszała żadnych dźwięków, nie zobaczyłaby też nikogo, gdyby zajrzała do środka. Mieszkanie było w nieładzie, ale przeszukano je już wcześniej, a i Catherine pakowała się pewnie stąd w pośpiechu. Była to kawalerka, duży pokój, połączony z kuchnią – dwa łóżka, szafa, nieduża komoda, jedno biurko, sprzęty kuchenne i jeden fotel, to wszystko, co się tutaj mieściło. Pozostało też tu trochę rzeczy, musiała tylko uważać, aby na pewno zabrać coś należącego do Barlow, a nie do jej martwej przyjaciółki.
Nikt na nią nie napadł.
Nikt nie czatował przy wyjściu, kiedy zdecydowałaby się stąd wyjść.
Tylko czy ktoś, kto był tutaj wcześniej „legalnie”, zostawiłby te drzwi otwarte na tak długo?
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#10
28.10.2023, 02:45  ✶  
Dora zostawiła Mavelle i Erika przed kamienica, samej zagłębiając znikając za drzwiami wejściowymi budynku. Zadziałało zwykłe zaklęcie, ale w sumie nie spodziewała się niczego innego. Nie w mugolskiej dzielnicy, której budynki wydawały się raczej biedne i dla ludzi, którym brakowało przy duszy pieniędzy. Sprytne ustawienie się też wystarczyło, by zasłoniła ciałem fakt, że nie posiadała przy sobie klucza.
Wewnątrz przywitał ją brak porządnego światła, ale nie przeszkadzało jej to, bo to wpadające przez brudne okna na klatce schodowej wystarczało, żeby nie potknąć się na ciągnących ku górze schodach, prowadzących ją do mieszkania Barlow. Czuła się może nieco niezręcznie, kiedy jak to w kamienicach, jej kroki odbijały się echem chyba po całym pionie, ale starała się o tym nie myśleć zbyt dużo.
Otworzyła drzwi, z pewną konsternacją naciskając na klamkę, kiedy uświadomiła sobie, że absolutnie nic nie powstrzymywało ją przed zwyczajnym wejściem do środka. Żaden zamknięty na klucz zamek. Żadne zaklęcie, którego ewentualnie mogłaby się spodziewać po mieszkaniu czarownicy.
Kiedy przekroczyła próg, przymknęła za sobą drzwi wejściowe, nie chcąc by ktokolwiek myślał, że zostawiła je tak zwyczajnie otwarte. Starała sie na nic nie stanąć, chociaż panujący w mieszkaniu bałagan niekoniecznie temu miejscami sprzyjał. Chwilę rozglądała się po pokoju dziennym, szukając spojrzeniem jakiegoś pozostawionego pośpiesznie ubrania. Bluzy, niedbale rzuconych spodni, a może ciepniętego na oparcie krzesła swetra, który też ostatecznie przykuł jej uwagę. Zwinęła go do torby, razem ze znalezioną w szafie bluzką i kryjącą się pod jednym z łóżek koszulką.
Zawahała się na moment zmierzając do drzwi, ale nie dlatego że przez jej głowę przepłynęły jakiekolwiek wątpliwości odnośnie tego, czy cokolwiek w mieszkaniu napawało ją jakimikolwiek wątpliwościami, a dlatego że katem oka wyłapała na parapecie ledwo żywą roślinę, którą zostawiono na pastwę losu. Wróciła jeszcze po nią, wpychając po magicznie powiększonej torby, a potem wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi na klamkę.
Kiedy zeszła po schodach i wyszła z kamienicy, skierowała swoje kroki w stronę wcześniej umówionego miejsca, gdzie mieli się spotkać po wszystkim. Szła niby to swobodnym krokiem, w głowie obracając stale od nowa myśl, że drzwi do mieszkania zastała otwarte, jakby cały proces miał ją do czegoś natchnąć. Prawdę jednak powiedziawszy, nie potrafiła z tym skojarzyć nic innego oprócz faktu, że pewnie śmierciożercy szukający Barlow musieli zostawić mieszkanie za sobą w takim, a nie innym stanie.
Skręciła za róg, wreszcie docierając na miejsce i w paru szybszych krokach znajdując się przy Mavelle i Eriku.
- Drzwi do mieszkania były otwarte - zakomunikowała na dzień dobry, otwierając torbę i wkładając do niej rękę, by wyciągnąć z niej elementy garderoby. - Wzięłam parę, bo nie wiedziałam które mogły byś noszone. Mam nadzieję, że wystarczy.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (2711), Mavelle Bones (2698), Erik Longbottom (2198), Dora Crawford (1512)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa