• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 9 Dalej »
[18/06/1972] Klubokawiarnia "Nora Nory" || Erik & Nora

[18/06/1972] Klubokawiarnia "Nora Nory" || Erik & Nora
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#1
17.10.2023, 22:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:13 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

—18/06/1972—
Klubokawiarnia "Nora Nory", ul. Pokątna
Erik Longbottom & Nora Figg



Ochrona przed strachem nie jest łatwa. Można się przed nim chować, uciekać do niego, a nawet chować, a i tak zawsze człowieka dopadnie. Zazwyczaj akurat, gdy brakuje mu sił lub znajduje się na przysłowiowym „dnie”. Istniała jednak alternatywa: dumne wystąpienie do przodu z wypiętą piersią i zmierzenie się ze swoim źródłem strachu. Tego dnia Erik został zmuszony do tego, aby wybrać tę drugą opcją.

Nora sama w sobie go nie przerażała. Chociaż znał ją dużo lepiej niż większość ludzi, tak zawsze postrzegał ją przed pryzmat spokojnej i ciepłej osoby, która zamiast zbić po głowie, poczęstuje kawałkiem świeżego ciasta (prosto z piekarnika!). Czasem było tak łatwo ulec temu aspektowi osobowości panny Figg, że można było zapomnieć o tym, że i ona (jak każdy) ma swoje granice. Zazwyczaj takie z gatunku nieprzekraczalnych. A teraz Longbottom nie mógł wyzbyć się przekonania, ze swoim pakowaniem się w kłopoty w ostatnich dniach balansował na granicy życia i śmierci. Lub zakazu wstępu do kawiarni przez następny miesiąc.

— Nooora? Jesteś tu? — zawołał Erik, wchodząc do lokalu. Kilku gości zasiadających w lożach spojrzało na niego z dezaprobatą. Uśmiechnął się przepraszająco, przepychając się nieco niezdarnie na początek kolejki. — H-hej... Jest szefowa?

Uniósł pytająco brwi, przypatrując się młodej dziewczynie, która tego dnia stała za kasą. To musiała być ta cała Wendy, o którą martwiła się Figg. Czarownica westchnęła przeciągle i wskazała kciukiem na drzwi prowadzące na zaplecze.

— Zamknęła się tam kilka minut temu. Chyba słyszałam, jak odpalała piekarnik — zdradziła mu, niezbyt zaaferowana tym, co się działo w tej chwili z jej pracodawcą. Nabiła leniwie zamówienie starszego mężczyzny, który czekał na swoją kawę z szarlotką. — Droga wolna. J a mam klientów.

Może jednak zaliczyła jakąś pogadankę na temat swoich obowiązków, pomyślał przelotnie Erik, przechodząc do sekcji klubokawiarni przeznaczonej do pracowników. W pierwszym odruchu próbował szarpnąć za klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły. Przewrócił wymownie oczami i stuknął kilkukrotnie czubkiem różdżki o drzwi.

— Nora? Nora to ja! Żyje!



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
18.10.2023, 09:23  ✶  

Ten dzień nie był specjalnie przyjemny. Nie dość, że miała bardzo dużo pracy, to znowu napadło ją to dziwne uczucie. Od czasu Beltane bardzo często łapała się na tym, że myśli o swoim przyjacielu, zdecydowanie częściej niż kiedyś. Coś wisiało w powietrzu, tego była pewna, chociaż nie do końca rozumiała mechanizm tego wszystkiego.

Piła sobie właśnie kawę, gdy poczuła, że Longbottom jest w niebezpieczeństwie. Nie mogła skupić swoich myśli na niczym innym. Nie miała pojęcia, gdzie jest i czym się zajmował tego dnia. W końcu jego praca też nie należała do tych, gdzie bezpieczeństwo było gwarantowane. Co jeśli wykonywał jakieś zadanie dla Zakonu? Jeśli śmierciożercy go zaatakowali. Zaczęła panikować, bała się, że może stać mu się krzywda. Zniknęła z sali i zamknęła się na zapleczu. Przechadzała się po pomieszczeniu, nie umiała usiedzieć w miejscu. Postanowiła więc to rozchodzić. Tyle, że to nie działało.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała pojęcia, gdzie jest Erik. Nie mogła więc mu wysłać pomocy, może powinna odezwać się do Brenny, lub kogoś innego? Co jeśli on gdzieś tam teraz umierał. Zaczęła panikować, nie wiedziała, jak ma zareagować, co zrobić. To ją strasznie irytowało, że była w tym momencie zupełnie bezradna. Osunęła się przy jednej z szafek i usiadła na podłodze, skuliła się, podciągnęła kolana do twarzy i objęła je swoimi rękoma. Mało brakowało, a by się rozpłakała.

Usłyszała szarpnięcie klamki. Oby to nie była Wendy, nie miała zamiaru się przed nią tłumaczyć. Zakluczyła jednak drzwi, także nikt nie powinien jej tu przeszkadzać. Tyle, że później, chwilę później znajomy głos odezwał się za drzwiami. Poderwała się na nogi i ruszyła do drzwi, otworzyła je gwałtownie. Kamień spadł jej z serca, kiedy zobaczyła Erika - całego i zdrowego. Kilka łez pojawiło się na jej twarzy, nie przeszkadzało jej to w tym, żeby rzucić się na niego i się przytulić. To był odruch, taki bezwarunkowy. Odsunęła się jednak po chwili, wytarła łzy rękawem sukienki i wbiła w niego swoje spojrzenie. Nie wyglądała już na tak bardzo zadowoloną, jak na samym początku. - Gdzieś ty był?! Bałam się, że już cię nigdy nie zobaczę, nawet nie wiesz jak. - Dopiero zaczynała swój wywód. - Chcesz, żebym tu umarła ze strachu?

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#3
19.10.2023, 16:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2023, 16:15 przez Erik Longbottom.)  

Oho, może nie jest tak źle, pomyślał, gdy Figg rzuciła mu się na szyję. Pozwolił jej się nacieszyć swoim nadejściem, po czym wkroczył odważnie na zaplecze, gotów na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. W końcu co takiego mogło się stać? Pobije go? Zabije go? Obrzuci mąką? Hehe. He. He. Ykhym. W każdym razie...

— Cztery dni temu było gorzej — wymsknęło mu się. Jego toń brzmiał, jakby było czym się chwalić. A nie było. Walka z trollem górskim to nie przelewki. Zwłaszcza takim rozjuszonym przez ciekawską Brennę Longbottom.

Erik uniósł wymownie głowę, kierując więc swe spojrzenie w sufit, gdy Nora raczyła go swoim wywodem. Naprawdę współczuł jej tego, że przez jeden miły gest teraz wychwytywała nawet najmniejsze kryzysy w jego życiu. Nie mogło być jej łatwo. Może gdyby to jakiś bibliotekarz lub naukowiec wrzucił jej wianek na majowy pal, teraz nie przeżywała średnio dwa razy na tydzień ataku histerii.

Niestety, zamiast tego trafiła na brygadzistkę i to na dodatek takiego, który przyciągał kłopoty, gdzie by nie poszedł. Chociaż w tym przypadku to mogła być równie dobrze wina Brenny, skomentował w myślach. Ach, tej ej czarnowidztwo. Pozwolił przyjaciółce wydusić z siebie, to co leżało jej na sercu i dopiero gdy dała mu szansę się wypowiedzieć, wrócił do niej spojrzeniem.

— Skoro już pytasz, to byłem na wsi. Mugolskiej wsi — doprecyzował, jakby miało to dla Nory jakieś znaczenie. Uśmiechnął się niepewnie i wsunął czubek buta w szczelinę między płytkami, poruszając nim to w tył, to w przód, jakby pomagało mu to zebrać myśli do kupy. — Avelina zaprosiła Brennę do swoich dziadków, więc pojechałem z nimi. Miałem wątpliwości co do tego, czy to faktycznie miał być wypoczynkowy wypad, czy planowały przeprowadzić na miejscu jakieś śledztwo.

A co tu dużo mówić, były to bardzo uzasadnione obawy. W ciągu ostatnich miesięcy panna Longbottom zdołała wpaść w takie kłopoty, że Erik już nie nadążał, co się z nią działo. Podtopienie w rzece przez jakieś stwora, walki w Kniei, niedawna walka z trollem górskim... Jakby wypytał Mavelle i paru znajomych z biura, to pewnie dowiedziałby się o masie innych „delegacji”, w jakich wzięła udział jego młodsza siostra. Nie miał wyboru, musiał udać się za nią!

— Nie okłamała mnie, więc to się ceni — stwierdził, powoli przechodząc do sedna sprawy. — I w sumie to wszystko byłoby dobrze, gdyby nie traktor, który mieliśmy wyprowadzić na pole. Ta... maszyna... obudziła się i nas porwała? — Zmarszczył brwi. — Tak. To chyba najlepsze określenie. — Pokiwał gwałtownie głową. — Porwała nas i rozbiliśmy się o drzewo. Dwa razy.

Cofnął się o pół kroku, spodziewając się, że zaraz usłyszy pisk lub krzyk swojej najlepszej przyjaciółki. Od Beltane zdążyli się już domyślić, co też takiego ich połączyło, więc poczucie niepokoju nie było znowuż takie nieznane, ale... Teoretycznie powinni tego unikać. Dla własnego bezpieczeństwa. I Erik naprawdę się starał! Chociaż ryzyka zawodowego ciężko było uniknąć, podobnie jak tego, które wywodziło się od strony prac na rzecz Zakonu Feniksa, tak w wolnym czasie nie szarżował. Zbytnio. Aż do teraz.

— Nie spodziewaliśmy się tego! Co mogę powiedzieć! — Wyrzucił ręce w górę. — Skąd miałem wiedzieć, że mugole domyślili się, jak ożywić swoje traktory na odległość?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#4
19.10.2023, 22:08  ✶  

Cóż. Pierwsza reakcja była odruchowa. Bała się, że coś mu się stało, także kiedy pojawił się tutaj cały i zdrowy nie mogła zachować się inaczej. Emocje opadły, widziała, że jest bezpieczny, nie musiała się już o niego martwić. Musiała go przytulić, kilka minut wcześniej zastanawiała się, czy jeszcze kiedyś go zobaczy. Norę wypełniały różne emocje, cała ich paleta. Od gniewu przez smutek po radość. Gdyby ktoś zapytał ją, jak się teraz czuje, to nie umiałaby udzielić odpowiedzi na to pytanie. Zbyt dużo emocji się w niej kłębiło. Nie do końca potrafiła sobie z nimi poradzić.

Spoglądała na niego w milczeniu, kiedy wspomniał o tym, że cztery dni temu było gorzej. Wiedziała, nie miał zielonego pojęcia, jak ona się wtedy czuła. Strach nie pozwalał jej myśleć o niczym innym, tylko o tym, czy będzie bezpieczny. Teraz powtórka, kiedy przestanie ją dręczyć? Czy w ogóle przestanie. Kochała go na swój sposób, jednak czuła, że ich relacja może się skończyć źle, jeśli to będzie trwało zbyt długo. Najpewniej go zabije za to, że tak się nad nią znęcał, chociaż pewnie by tego nie zrobiła, a po prostu umarła z rozpaczy przy pięćdziesiątym takim przypadku.

- Nie wiem Erik, czy jest to odpowiedni argument do obrony. - Dlaczego ciągle pakował się w kłopoty? Może i dobrze, że doszło do tego cholernego rytuału, bo teraz panna Figg przynajmniej zaczęła sobie zdawać sprawę z tego, jak wygląda życie jej przyjaciela. Ciągle był w niebezpieczeństwie! Kto to w ogóle widział takie rzeczy. Dało jej to do myślenia, chociaż za bardzo nie wiedziała, jak miała zareagować. Przywiązać go do pieca, żeby się nie ruszał z kuchni? Nie było to specjalnie humanitarne zachowanie.

- One były tam z tobą? - Westchnęła ciężko, jej radar wyłapywał tylko, kiedy Erik był w niebezpieczeństwie, jej myśli czasem zmierzały też ku Elliottowi na całe szczęście nie dotyczyło to większego grona jej bliższych bo by oszalała, tak zupełnie. - Czy nic im się nie stało? - Głos jej nieco drżał, wolała się upewnić, że wszyscy są cali i zdrowi.

- Czy wy jesteście niepoważni? Jakby już wystarczająco dużo osób nie chciało was zabić, sami się pchacie śmierci w ramiona. - Podniosła nieco głos, bo przerażała ją ta lekkomyślność. O czym oni sobie myśleli? Postanowili się pobawić mugolskimi pojazdami, tylko po co? W jakim celu. Nie mogła tego za bardzo ogarnąć.

- DWA RAZY ROZBILIŚCIE SIĘ O DRZEWO? - Uniosła się jeszcze bardziej, a jej głos zmierzał do coraz wyższych tonów. - No jasne, jeden raz to za mało. - Miała ochotę zacząć tupać nogami, jednak się powstrzymywała, ale czuła, że jest już na granicy wytrzymałości.

- Erik, KURWA MAĆ - mógł zauważyć, że nie było dobrze, bo Norka bardzo rzadko kiedy sięgała po wulgaryzmy. - Masz trochę więcej lat niż osiem, może trochę przewidywania skutków swoich działań? - Było to pytanie z tych retorycznych. Nie mogła zrozumieć, że zachował się tak bezmyślnie. - Może mugole też mają swoje tajemnice, nie wiem, ale jednak jak podchodzisz do czegoś, czego nie znasz powinieneś być trochę bardziej ostrożny. - Weszła do środka kuchni, sięgnęła po kubek, który stał na stole, miała w nim kawę, jednak to jej nie przeszkadzało, wyciągnęła z jednej z szafek whisky i dolała jej do kawy. Potrzebowała odreagować, bo zaraz szlag jasny ją trafi. Upiła spory łyk z kubka, skrzywiła się przy tym okropnie, ale zamierzała dopić to do końca.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#5
20.10.2023, 21:08  ✶  

— Z ust mi to wyjęłaś — zawtórował jej, gdy skomentowała ich samobójcze tendencje. Może i lepiej, żeby wyrzuciła z siebie te wszystkie negatywne emocje? Gdyby się z nią spierał, tylko by ją bardziej nakręcał. — Wyobraź sobie, co by się działo, gdyby rytuał połączył cię z Brenną. Ona jest jeszcze gorsza pod tym względem.

Była podżegaczem, prowokatorką... Kierowały nią prawe pobudki, jednak nawet Erik miał wrażenie, że Brenna bierze na swe barki zbyt duży ciężar. Nie chciał jej powstrzymywać, jednak na swój sposób, rozdrabniała się. Działania charytatywne, praca zawodowa, pomoc Zakonowi Feniksa, wspieranie najbliższych. Jego siostra nie angażowała się w nic na dziesięć czy piętnaście procent. Gdy już się w coś pchała, to z całym impetem i z myślą, że co by się nie działo, to doprowadzi sprawę do końca.

I zazwyczaj jej się to udaje, pomyślał, wypuszczając powoli powietrze z ust. Obawiał się, że dzień, w którym jego siostra poniesie faktyczną porażkę, będzie bardzo brzemienny w skutkach. I to nie tylko dla jej urażonej dumy, czy zawieszonego śledztwa. Zwłaszcza teraz, gdy stawka tak znacząco wzrosła, wraz z atakiem Śmierciożerców na Beltane. Potrzebowali każdej pary rąk, jeśli mieli faktycznie przeprowadzić jakąś kontrofensywę. Nawet jeśli nie mogli zaatakować nikogo bezpośrednio.

— Technicznie rzecz biorąc, to przez jedno drzewo przejechaliśmy bo zdążyliśmy je zaczarować. Dopiero to drugie okazało się takie bardziej... hmm... pancerne — doprecyzował Erik.

Nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, gdy Nora zdawała się coraz bardziej rozkręcać, zamiast uspokajać, Longbottom przycupnął na niskim taborecie. Najpierw próbował założyć nogę na nogę, jednak pozycja ta okazała się na tyle niewygodna, że usiadł z szeroko rozłożonymi nogami, nachylając się lekko do przodu. To naprawdę nie jest jej dzień, skomentował w myślach. Ale co mógł na to poradzić? Nie mógł wywrócić całego swojego życia o sto osiemdziesiąt stopni i zamknąć się w piwnicy, dopóki ktoś nie wymyśli, jak odczynić magię z Beltane.

— Nora, kochanie — odparował bez wahania, zerkając na nią z niesmakiem, gdy siarczyście przeklęła. — [b]To się stało niespodziewanie. Jak miałem to przewidzieć? Poza tym działałem w dobrej wierze. Wiesz, reparo mogło niekoniecznie zadziałać na mugolski traktor. Liczyłem, że uda nam się z Aveliną i Brenną go uratować!

Było w tym nieco prawdy, ale była to też niezła wymówka. Oczywiście, gdy pędzili na spotkanie z pniem drzewa, przeszło mu przez myśl, że źle by było, gdyby zdezelowali traktor dziadka Paxtona już podczas pierwszego dnia urlopu... Ale przecenił też ich szanse. I pomysłowość. I umiejętności. Walczyli ze Śmierciożercami, walczyli z trollami, a mugolska machina miałaby ich pogrążyć? Niedoczekanie. Wbił wzrok w podłogę, postanawiając jednak nie dzielić się tę myślą publicznie.

— Przykro mi, że was na to narażam — wydukał w końcu, z lekkim ociąganiem, odnosząc się oczywiście do panny Figg i pana Malfoya. — Macie nieco spokojniejszą pracę i hobby od moich, więc nie dziwię się, że ten „radar” doprowadza was do szału. Zwykłe zmartwienia są wystarczająco. Nie powinniście jeszcze znosić dodatkowej dawki stresu przez działanie magii.

Wstał z miejsca i podszedł do Nory, aby odebrać z jej rąk kubek z whisky i unieść go wysoko ponad głowę blondynki.

— Jak mówiłem, jest mi przykro, ale pić w pracy ci nie dam. Wybacz.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#6
21.10.2023, 08:37  ✶  

Jak on mógł? Teraz będzie jej tutaj opowiadał o tym, czym zajmowała się Brenna? Najłatwiej przenieść oskarżenia na kogoś innego, zrzucić winę, a siebie wybielić. - Połączył mnie z tobą i wcale nie jest lepiej!!! - Niby mogło być gorzej, ale to, co aktualnie przeżywała wystarczało, była pewna, że więcej by nie zniosła i tak już w ostatnim czasie stała się chodzącym kłębkiem nerwów. Po co robiła ten wianek, w jakim celu w ogóle bawiła się w to podczas Beltane, tym bardziej, że jej nie dotyczyło to święto. Jak zawsze zupełnie niepotrzebnie chciała trochę oderwać się od codzienności, a teraz nie mogła uciec przed konsekwencjami. Powinna być rozsądniejsza.

- Oj, tak bardzo mi was szkoda. - Wysyczała przez zęby. No jasne, skoro pierwsze drzewo ich nie zabiło, musieli wpakować się w następne. Nie byliby sobą, gdyby nie odpuścili. Jak próbować się zabić, to na całego. Skoro za pierwszym razem nie wyszło. Figg oddychała głęboko, musiała pamiętać o tym, żeby to robić, bo bała się, że za bardzo się zapowietrzy. Ścisnęła mocno pięści, gotowała się w środku i najwyraźniej szybko nie miało się to zmienić.

Przystanęła, gdy się ponownie do niej odezwał. Siedział sobie na tym taboreciku i najwyraźniej nie do końca rozumiał o co jej chodziło. kochanie zabrzmiało dla niej bardzo, ale to bardzo lekceważąco. Mógł zauważyć kurwiki, które pojawiły się w jej oczach. Jeszcze chwila, a panna Figg zamieni się w smoczyce ziejącą ogniem.

- W dobrej wierze, ty zawsze działasz w dobrej wierze, czyż nie? - Starała się, żeby ton jej głosu był lekki, jednak szło jej to raczej dosyć ciężko. - Durna Nora, siedzi w cukierni i się martwi, nie ma nic lepszego do roboty. Jakaś głupia jest, ojej, jak mogłem to przewidzieć, może gdybyś zaczął choć trochę myśleć, to by do ciebie dotarło, że masz jedno życie i musisz na nie uważać!!! - Uniosła się ponownie, nadal jednak utrzymywała dystans między nimi, bo bała się, że zrobi mu krzywdę. Ciekawe, czy wtedy też poczułaby, że jest on w niebezpieczeństwie. Nie do końca miała pojęcie, jak działała ta więź.

- No, nie powinniśmy, ale niestety to czujemy. - To była myśl. Musiała odezwać się do Elliotta i zawiązać z nim jakiś pakt, może we dwójkę byłoby im łatwiej przemówić Longbottomowi do rozsądku, że też wcześniej na to nie wpadła. Nie sądziła, że ta więź będzie dla niej takim ciężarem. Sama z siebie bardzo się o wszystkich martwiła, kiedy dochodził do tego rytuał - cóż, było to dla niej naprawdę dużo. Nie potrafiła skupić się na niczym innym i nie wiedziała, jak sobie radzić z emocjami, które ją wypełniały.

Zaczęła się uspokajać, jednak Erik najwyraźniej tego nie chciał. Pojawił się zupełnie znikąd i uniemożliwił jej odreagowanie. Wykorzystał swoją przewagę, nie była w stanie nawet doskoczyć do jego ręki. - Jak nie w pracy, to kiedy, jakbyś nie zauważył, ja ciągle jestem w pracy!!! - Uniosła się nieco, po raz kolejny.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#7
28.10.2023, 19:23  ✶  

— Po prostu mówię, że mogło być jeszcze gorzej, okej? — Uniósł obie ręce w obronnym geście. — To też jakaś forma pocieszenia! I nie zaprzeczaj, bo gdyby było gorzej, a potem lepiej, to na pewno wolałabyś ten „wypadek” przy którym miałaś mniej stresu.

Nerwowość przyjaciółki zaczęła się udzielać i jemu. Nie wiedział, czy faktycznie tak ciężko przeżywa ich obecny problem, czy to magia podsycała jej najgorsze przypuszczenia, doprowadzając... Cóż, na skraj. Miał wrażenie, jakby w Figg motały się dwa koty: jeden chciał go rozszarpać i podrapać, tak że w domu by go nie poznali, a drugi... Drugi pewnie zaczynał przekonywać się do ideologii tego pierwszego.

— Oczywiście, że tak! — potwierdził z powagą, jednak z każdym kolejnym słowem, ironia zaczynała coraz mocniej wybrzmiewać w jego głosie. — A co? Myślisz, że z radością wsiadłem do tego traktora, planując się nim rozbić? Jeszcze może sobie chichotałem, jakiego fioła dostaniesz, jak poczujesz, że coś jest nie tak? — Przewrócił wymownie oczami. — To tak nie działa! Pewne rzeczy po prostu się dzieją!

Może jest to jakaś myśl? Zamiast inwestować w łódki, trzeba było dorzucić parę galeonów do badań nad eliksirem wydłużającym życie. Skoro jedno życie to za mało, pomyślał z sarkazmem. Starał się zrozumieć pozycję Nory, ale nader dobrze znał też swoją własną. Był brygadzistą, miał odpowiednie przeszkolenie, więc wiedział, co robić, aby nie zrobić sobie krzywdy. Wiedział, jak zachować zimną krew i doprowadzić pewne sprawy do końca. To go ratowało w sytuacjach, gdy musiał stanąć naprzeciw niebezpieczeństwu. Westchnął ciężko.

— Powinniśmy znaleźć jakieś lekarstwo na to, skoro to tak mocno na was działa — mruknął, nie bardzo wiedząc, co więcej mógł dodać w tej kwestii. — Jak tak dalej to was wykończę. Nieumyślnie, oczywiście.

Nie pchał się przecież w niebezpieczeństwo z zamiarem napsucia krwi Norze i Elliotowi. Po prostu pewnym zdarzeniom było przeznaczone dojść do skutku, a ludzie, nawet jeśli próbowali ich uniknąć, to po prostu działali wbrew przeznaczeniu. Gdyby Erik nie wybrał się tego dnia na wieś, to pewnie zamiast traktora natrafiłby go na inne kłopoty. A przecież nie mógł też przestać chodzić do pracy tylko dlatego, że kowenowy rytuał namieszał mu w życiu.

To znaczy, pewnie by mógł – bo skarbiec Longbottomów na to pozwalał – jednak czułby się z tym źle. Bądź co bądź, miał obowiązki wobec swoich współpracowników, Ministerstwa i po prostu magicznej społeczności. Poza tym unikanie kłopotów wcale nie likwidowało ryzyka związanego z tym, co odczuwała Figg z Malfoyem do spółki.

— Dobrze. Niech tak będzie! — Opuścił dłoń z kubkiem i odstawił go na stół. — Pij na umór, skoro uważasz, że po tym ci będzie lepiej.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
30.10.2023, 22:52  ✶  

- No jasne, genialne podejście, zawsze może być gorzej, a w sumie to i tak wszyscy umrzemy, więc wszystko jedno!!! - Norka uniosła się nieco, bo irytowało ją podejście Erika. Nie było sensu z nim dyskutować, bo zawsze znajdywał jakiś argument. - Przy każdym mam dużo stresu! Ty nie wiesz jak ja się czuje, jedyne niebezpieczeństwo, jakie mi się może przytrafić to garnek spadający na stopę! - W przeciwieństwie do swojego przyjaciela ona nie dawała mu żadnych powodów do zmartwień. Nie prowadziła jakiegoś niebezpiecznego trybu życia, wręcz przeciwnie. Każdy dzień jej życia był nudny i przewidywalny, wyglądał tak samo. Nie miała nawet możliwości, jeśli by chciała zapewnić mu dodatkowej rozrywki, aby chociaż raz poczuł to, co ona. Może wtedy by zrozumiał, jak to wygląda.

- Pewne rzeczy po prostu się dzieją... - Skrzyżowała ręce na piersi i wpatrywała się w Erika uważnie. Czy słyszał, co mówił? Miała wrażenie, że nie do końca. Samo się działo, wszystko samo. On nie miał na nic wpływu. No oczywiście, najlepiej zrzucić winę na coś innego, tylko na co? To on podejmował te wszystkie decyzje. - Wiesz co, szkoda, że ten traktor cię nie rozjechał, problem sam by się rozwiązał!!! - Wykrzyczała jeszcze w jego kierunku. Słowa, które wypowiadały były zupełnie do niej niepodobne, bo nie przeżyłaby pewnie tego, ale chciała, żeby poczuł jej złość. Zależało jej na tym, żeby go zranić, choćby słowami.

- Oczywiście, że nieumyślnie, nie robisz przecież tego specjalnie. Każdy normalny, czarodziej jeździ sobie ciągnikiem, kiedy ma okazję. - Nadal zamierzała udowodnić mu jego winę, bo uważała, że nie widział nic więcej poza swoim własnym czubkiem nosa. Jakże on ją czasem potrafił rozzłościć, może dlatego ją to tak bardzo irytowało, że był przy tym jej najbliższym przyjacielem i naprawdę zależało jej na tym, aby nie stała mu się krzywda. Nie sądziła, że tak często znajduje się w niebezpieczeństwie, ta więź, która powstała między nimi podczas Beltane jej to dopiero uświadomiła. Bała się, okropnie się bała, że go straci. Nie chodziło nawet o te chwilowe emocje, a o to, że faktycznie mógłby umrzeć. Przystanęła na moment, bo dotarło do niej, że wspomniał o lekarstwie. Czy w ogóle jakieś istniało? Tylko, wtedy już nie będzie wiedziała, że dzieje mu się krzywda, nie będzie mogła mu pomóc, jeśli faktycznie coś się wydarzy. To również ją przerażało. Postanowiła więc przemilczeć temat lekarstwa, oczywiście jak na razie.

Erik odstawił jej kubek. Sięgnęła po niego, tyle, że teraz, skoro kazał jej pić na umór to jej się odechciało alkoholizować. Odstawiła go więc na blat, żeby nie dawać mu tej satysfakcji. - Teraz to już nie chcę pić. - Wysyczała przez zaciśnięte zęby.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
04.11.2023, 18:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.12.2023, 01:02 przez Erik Longbottom.)  

Przecież nikt nie umarł, skomentował w myślach Longbottom, jednak milczał, jak zaklęty, gdy Nora wyrzucała z siebie kolejne argumenty, które miały urągać jego logicznemu myśleniu. I owszem, to, że mogli znaleźć się w gorszej sytuacji, było jego zdaniem swego rodzaju pocieszeniem. Może nie na tyle wielkim, aby zrekompensować kobiecie stres, jaki przysporzyła jej jego przejażdżka traktorem, ale... Jakiś tam na pewno.

— Narzekasz, czy się chwalisz? — sarknął, nie mogąc się powstrzymać przed tym komentarzem. — Wiem, że się na to nie pisałaś. Gdyby to zależało ode mnie, też bym ci tego wszystkiego oszczędził, bo o moja praca jest stresująca. Mam tą świadomość. Naprawdę. — Tak samo, jak wypady turystyczne z jego siostrą. — Ale robię, co mogę, aby każdego wieczora wrócić do domu w jednym kawałku. Bez względu na to, co się wydarzyło w trakcie dnia.

Może siedział w tym zbyt głęboko? Może wychowywanie się w rodzinie, która już pokolenia temu związała się z Departamentem Przestrzegania Prawa Czarodziejów i poświęcaniem własnego dobrostanu dla bezpieczeństwa innych sprawiło, że był ślepy na pewne sprawy. To, co dla innych było czerwoną flagą, dla niego nie było nawet odstępstwem od normy. Było rutyną, która rozgościła się w jego życiu, gdy tylko w domu był poruszany temat późnych powrotów ojca i wujów z pracy. Czy to dlatego tak trudno było mu teraz uspokoić Norę?

— Jeszcze mogę tam wrócić — zastrzegł, grożąc jej palcem. — Może cię nawet zabiorę ze sobą. I co wtedy?

Obiecanki cacanki. Nawet gdyby blondynka stwierdziłaby, że chce sprawdzić, czy mówi prawdę, to pewnie by zrezygnował. Nie chciał dodawać jej stresu. Zwłaszcza że w tym przypadku to on był w ostatnich dniach jego głównym ogniskiem. I wszystko wskazywało na to, że im więcej czasu mijało, tym Figg była bardziej przypiekana.

— Chcesz powiedzieć, że ty byś nie wsiadła na ten ciągnik, gdybyś była na moim miejscu? — odbił piłeczkę, patrząc na Norę spode łba.

Trudno mu było w to uwierzyć. Figg może i był dużo spokojniejsza od Brenny, ale i tak miała swoje zacięcie. Mógłby się założyć, że wystarczyłoby kilka słów, aby wsiadła na tą maszynę w towarzystwie młodszej Longbottomówny i Aveline. Czemu to on miał zawsze stawać na wysokości zadania i być tym odpowiedzialnym, nawet gdy ryzyko nie wydawało się takie znowuż duże?

Cóż, jakieś remedium na tę chorobę musiało istnieć. Na pewno nie byli jedynymi ludźmi, których Beltane związało w ten sposób. Szpital św. Munga na pewno już pracował nad jakimś ostatecznym rozwiązaniem tej kwestii. W końcu taki rytuał mógł bardzo mocno nabruździć ludziom w życiu.

— Oh? — Uniósł wyzywająco brew, gdy kobieta się rozmyśliła. Spojrzał na nią, potem na kubek i znowu wrócił do niej wzrokiem. — No proszę, co za pokaz powściągliwości! Kto by pomyślał, że jest w tobie tyle opanowania.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#10
06.11.2023, 12:20  ✶  

Prychnęła głośno, kiedy się odezwał. Nie podobało jej się zupełnie to, w jaką stronę zmierzała ta rozmowa. Irytowała się mocno, czuła nawet, że trochę za bardzo, ale nie chciała dać Erikowi satysfkacji i przyznać mu racji. Nie znosiła robić teog w takich momentach. Szczególnie, że na początku te jej oskarżenia faktycznie wydawały się słuszne.

Longbottom nie miał do końca wpływu na to, że jego praca była niezbepieczna. To był fakt, jako brygadzista znajdował się w różnych miejscach, często musiał radzić sobie z przestępcami. Nie była to jego wina, jak również nie był odpowiedzialny za to, że ostatnio tych sytuacji było jeszcze więcej - spowodowane to było zwiększoną aktywnością Voldemorta. Z tego również zdawała sobie sprawę. Podchodziła jednak do tematu bardzo emocjonalnie, jeszcze przed chwilą czuła przecież, że dzieje mu się krzywda. Na dłuższą metę było to naprawdę męczące. Nie chciała się bać, nie znosiła uczucia strachu, a było ono coraz silniejsze.

Westchnęła ciężko, kiedy Erik kontynuował swój wywód. - Ja wiem Erik, wiem, że robisz wszystko, żeby przeżyć. - Ruszyły ją te słowa, może zbyt ostro podeszła do tej wymiany zdań? Zaraz zacznie się obwniać za swoją nieprzemyślaną i zbyt emocjonalną reakcję. Powinna się cieszyć, że Longbottom żyje i ma się dobrze.

Tyle, że ten traktor... to nie było związane z jego pracą, a podejściem do życia. Norka nie wlazłaby na takie urządznie, miała za krótkie nogi, przynajmniej tak to sobie tłumaczyła. Wiedziała, że presja grupy potrafi zrobić swoje, ale wydawało jej się, że przyjaciel potrafi być asertywny - jak widać nie do końca.

- Po co mnie tam zabierzesz ze sobą? Żebym patrzyła jak wjeżdżasz w kolejne drzewo?! - Uniosła się po raz kolejny. Czasami zupełnie nie rozumiała jego toku myślenia, to był właśnie jeden z tych razów.

- Nie wsiadłabym, nie dosięgnęłabym do niego. - Postanowiła mu o tym przypomnieć. Może gdyby była nieco wyższa to też by spróbowała, ale jej wzrost był dla niej sporym ograniczeniem.

- POKAZ, chyba się zagolopowałeś. - Nie byłaby sobą, gdyby nie zrobiła mu na złość. Nie podobało się jej to, że potraktował to tak, jakby robiła to na pokaz. Siegnęła więc po kubek i jednym haustem wypiła jego zawartość. Prawie się przy tym zakrztusiła, jednak była w stanie się poświęcić dla idei.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3894), Nora Figg (3436)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa