18.10.2023, 05:22 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 14:58 przez Mirabella Plunkett.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Pierwsze koty za płoty
Koniec roku szkolnego zawsze wiązał się z decydującymi meczami Quidditcha. Niektórzy zaciekle uczyli się do zbliżających egzaminów, przesiadując całymi dniami albo w bibliotece, albo w pokojach wspólnych z nosami w książkach i kolejnymi piętrzącymi się obok nich na stosach. Nieliczni jednak zakładali ochraniacze, łapali za miotły i biegli na szkolne boisko, ćwicząc póki mieli jeszcze czas, zanim zostanie rozegrany ostatni mecz i okaże się, który to dom objął w tym roku prowadzenie.
To właśnie też robił Atreus, niemal codziennie uciekając na szkolną murawę i z potrzeby wypadnięcia na ostatnich meczach jak najlepiej, ale też z samego faktu, że przecież był kapitanem i nawet jeśli sam aktualnie nie śmigał na miotle, to wciąż starał się czuwać nad treningami swoich kolegów i koleżanek z drużyny. Coś takiego miał właśnie za sobą - ostatnie dwie godziny spędził na boisku, najpierw samemu ćwicząc, a potem jeszcze został z resztą, kiedy rzucali sobie kafla. Teraz jednak, kiedy słońce powoli czerwieniło niebo na zachodzie, wracał do szkolnych murów, które witały chłodem rozgrzane od wysiłku fizycznego ciało. Zajrzał jeszcze na krótko do Wielkiej Sali, łapiąc coś do jedzenia, ale szybko jego kroki poprowadziły go dalej, ku schodom prowadzącym do lochów i korytarzy pośród których ukryte było wejście do dormitorium domu Węża.
Pokonał ostatni stopień i skręcił za winkiel, kiedy z drugiego korytarza wyszła na niego ślizgonka. Rok młodsza, ale śliczna, co parę razy już wcześniej zauważył w myślach, nie do końca świadomy magicznego uroku, jaki wokół siebie rozsiewała. Przeszedł tak parę kroków obok niej, myśląc w sumie tylko o tym, żeby zdjąć z siebie z ubranie treningowe, kiedy uświadomił sobie, że coś było nie tak z idącą obok niego panną Malfoy. Zmarszczył brwi, potrząsnął głową, niekoniecznie chyba wierząc w to co widzisz, aż wreszcie obejrzał się na nią, bezpardonowo przyglądając się jej od stóp do głów.
- Ej, Lorraine - zagadał, przystając na chwilę, kiedy się tak na nią gapił. - Ktoś cię wrzucił do jeziora, czy o co chodzi? - bo w przemoczonej szacie tak właśnie wyglądała, kiedy zostawiała za sobą ślad wilgotnych kropel na kamiennej posadzce.