22.10.2023, 10:41 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.11.2023, 20:26 przez Olivia Quirke.)
6 czerwca, 1972
Taniec splątanych ciał można było rozumieć dwojako. Większość rozumiała go jako doznanie miłosnych uniesień, rozedrganych oddechów i kolorowych świateł, wybuchających pod powiekami. Niektórzy jednak tym określeniem nazywali mugolskie, klasyczne tańce, pełne niedopowiedzeń, pożądania i nienamacalnej energii, która wibrując, otaczała tancerzy. Taniec był jedną z tych czynności, która pozwalała na wyrażenie emocji, zarówno w świecie mugoli, jak i czarodziejów. Tańcem można było wyrazić najbardziej ukryte pragnienia i skryte myśli; można było odciąć się od rzeczywistości, która dla czarodziejów nie była narysowana w kolorowych barwach. Obecnie przeważała czerń i wszelkiej maści odcienie szarości.
Olivia nie tańczyła. Zawsze uważała, że miała do tego dwie lewe nogi. Potrafiła bezlitośnie, chociaż niespecjalnie, deptać partnerów po stopach, wywołując u jednych ból nie do zniesienia, a u drugich - uśmiechy politowania. Nie pchała się do tańców nawet po pijaku. Dlatego teraz, gdy powoli zaczynała wracać jej świadomość, z przerażeniem odkrywała kolejne bodźce i elementy scenerii.
Stała na drewnianym parkiecie, dysząc ciężko. Rude włosy lepiły się do spoconego czoła, a klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. Na plecach tuż nad krzyżem czuła ciężar czyjejś ręki. Do jej uszu nagle wdarła się muzyka i gwar oklasków oraz gwizdy i okrzyki zachwytu. Czuła na sobie oddech partnera, tak samo urywany, jak i jej. Mieli usta tak blisko siebie, że wystarczyłyby milimetry, by złączyły się w pocałunku. Powietrze między nimi falowało, jeszcze poruszone przez ostatnie takty muzyki i ruchy ciał. Z zaskoczeniem stwierdziła, że jedna jej dłoń spoczywa na plecach osoby, której nie była w stanie rozpoznać, a druga wtuliła się w jego dłoń. W skroniach jej szumiało, jednak nie tak, gdy miało się kaca. Bardziej z wysiłku. Olivia nie była przyzwyczajona do żadnej formy sportu, nie miała wybitnej kondycji, która była potrzebna do wykonywania skomplikowanych kroków tanecznych.
A jednak stała tutaj, otulona światłem, niemal wtulając się w osobę, która stała przed nią, i którą po kilku mrugnięciach rozpoznała. Aaron Skeeter. Byli na jednym roku w Hogwarcie, nie widzieli się przez kilka lat, zajęci swoimi sprawami. A jednak jakimś cudem teraz oboje znaleźli się w świetle wielkiego reflektora, otoczeni huczącymi brawami, i... Oboje niczego nie pamiętali.
- Doskonale, cudownie! Brawa dla naszej przedostatniej pary! - niski mężczyzna wskoczył na podwyższenie, powodując że oboje musieli wycofać się z kręgu światła.- Czy następnej parze uda się to przebić? Zapraszamy na scenę, opowiedzcie swoją historię!
W uszach Olivii szumiało. Co ona tu robiła? Czemu niemal przytulała się z Aaronem? I dlaczego, do cholery, niczego nie pamiętała? Na scenę wchodziły właśnie kolejne dwie osoby, mieli czas więc, by odkleić się od siebie i usunąć w cień. Mieli sucho w ustach, ktoś podał im wody w szklanej butelce, ale nie interesował się dalej ich losem. Wszyscy w napięciu czekali na kolejną parę i na kolejne takty muzyki.
- Co...? - nie było to może zbyt elokwentne pytanie, ale w zupełności wystarczało, by wraz z mimiką wyraziło więcej niż tysiąc słów. Co tu się, do cholery, wydarzyło?