• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[25.06.72] Mister Magii rusza do akcji

[25.06.72] Mister Magii rusza do akcji
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
05.11.2023, 01:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.05.2024, 21:18 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

- ...i jakkolwiek to głupio nie zabrzmi, możliwe, że transakcji dokonano tutaj... w łazience. Podobno kupiec to jakiś stały klient - zrelacjonowała Brenna bratu, spoglądając na knajpkę przy ulicy Horyzontalnej.
Było wcześnie - niebo dopiero niedawno poszarzało, a sprzedawczyni ledwo co zmieniła tabliczkę z "zamknięte" na "otwarte". To dawało szansę na to, że przez chwilę nie pojawią się żadni inni klienci, zwłaszcza jeśli "niechcący" zablokują za sobą drzwi. Lokal był niewielki, średnio popularny, ale jeżeli wierzyć otrzymanemu cynkowi, syn właścicielki handlował tutaj nie do końca legalnymi substancjami. Kłopot polegał na tym, że nie było dowodów, nie było punktu zaczepienia, a nawet nie mieli pewności, czy faktycznie doszło do jakichś transakcji - była to w końcu typowa sytuacja "słowo przeciwko słowu". Informator, kolega syna zresztą, mógł po prostu chcieć zemścić się na koledze.
Brenna na szczęście miała jednak dwie tajne bronie w zanadrzu.
Pierwszą było widmowidzenie. Skoro synalek podobno sprzedał coś komuś zaledwie wczoraj, w tutejszej łazience, pięć minut spokoju powinno wystarczyć, aby zobaczyła to, co zobaczyć powinna.
Drugą był uroczy, starszy brat, drugi na liście najbardziej pożądanych, angielskich kawalerów. Zatrudniona w sklepie sprzedawczyni była - jak wynikało z krótkiego wywiadu - kilka lat po dwudziestce, samotna, niedawno w dodatku rozstała się z chłopakiem. Czy istniał ktoś, kto lepiej wyciągnąłby z niej informacje na temat synka właścicielki niż Erik? Brenna mogła nieco za bardzo wierzyć w swojego brata, ale była niemal pewna, że kobieta da się mu zagadać. Może nie od razu zakocha się w nim na śmierć i życie, ale dlaczego miałaby nie ponarzekać na syna właścicielki albo nie odpowiedzieć na pytanie, czy kręcił się tutaj wczoraj? Zebranie informacji o chłopaku mogło być jeszcze cenniejsze niż widmowidzenie… o ile to w ogóle się uda.
- Plan jest taki. Ty rozmawiasz z tą panią, a ja w tym czasie zabarykaduję się w łazience i zobaczę… no nie wiem, co zobaczę, mam nadzieję, że transakcję, a nie dziwne rzeczy, jakie ludzie robią w łazienkach w knajpach – mruknęła. Jako widmowidz doskonale wiedziała, że ludzie niekiedy w samotności robili faktycznie bardzo, bardzo dziwne rzeczy. – Zamów jakąś kawę, ciastko, daj jej duży napiwek, zamrugaj oczami, jestem pewna, że powie ci wszystko, co tylko zechcesz, Misterze Magii – powiedziała, zadzierając głowę, by uśmiechnąć się do brata. Odrobinę przebiegle. Chociaż tak naprawdę daleka była od wesołości: jej dobry humor nie miał wrócić jeszcze przez kilka dni. Śmierć Jasona i sprawa Catherine wciąż ją dręczyły. Nie oznaczało to jednak, że da to po sobie poznać.– Będę potrzebowała jakichś pięciu minut, więc gdyby ktoś nagle tutaj wpadł i koniecznie chciał wejść do tej łazienki, to nie wiem, podstaw mu nogę, czy coś? Co o tym sądzisz? W sensie, o całokształcie, nie o podstawianiu komuś nóg.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
05.11.2023, 21:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.11.2023, 21:36 przez Erik Longbottom.)  

Knajpa nie umywała się do klubokawiarni Nory. To była pierwsza myśl, jaka zaświtała w głowie Longbottoma, gdy znaleźli się pod odpowiednim adresem. Z drugiej strony byli też na Horyzontalnej, a nie Pokątnej. Chociaż ulice znajdowały się blisko siebie, tak ich atmosfera nieco się od siebie różniła. Pokątna była tą droższą dzielnicą, gdzie zazwyczaj zjawiały się tłumy. Horyzontalna nie była aż taka oblegana, jednak bardziej różnorodna pod względem tego, co też skrywało się za drzwiami poszczególnych lokali. Przynajmniej to nie Nokturn, pomyślał z przekąsem Erik.

— Kawa o tej porze? — Przekrzywił głowę, wbijając w nią skonfundowane spojrzenie. Równie dobrze mogłaby oświadczyć, że przed przeprowadzeniem rytuału widmowidzenia planowała zatańczyć fokstrota na ladzie, żeby wyglądać na mniej podejrzaną. — Mieszkamy ze sobą, jemy razem śniadanie każdego dnia... Przecież wiesz, że z rana piję tylko herbatę. Bardzo mocno posłodzoną. A teraz chcesz, żebym zamawiał kawę? Może od razu mam zmienić całą dietę pod tę jedną misję?

Może trochę przesadzał, jednak poranek był najważniejszą częścią dnia w jego codziennym harmonogramie. A jak udowodniła ich niedawna wyprawa w góry, zabranie gdziekolwiek niewyspanego Erika, który na dodatek musiał na szybko spałaszować kilka kęsów tosta, nie dochodząc do siebie po traumie, jaką było wyrwanie z krainy Morfeusza, mogło mieć naprawdę opłakane skutki. Longbottom wziął głęboki oddech, przywołując na twarz uspokajający uśmiech.

— Nie mam obiekcji. Wczesna pora sprzyja niezwracaniu na siebie uwagi. Na tyle, ile ktoś naszego pokroju może uniknąć wzroku innych — rzucił. Z ich dwójki to on piął się po kolejnych szczeblach rozpoznawalności w zawrotnym tempie, toteż Brenna również mogła skosztować, jak to jest. Rozumiał więc, czemu to on miał odwrócić uwagę personelu. — Po prostu zamknij za sobą kabinę. Może nie wpadnie tu tłum z zapaleniem pęcherza. — Westchnął cicho. — Mam wejść chwilę przed tobą? Po tobie? Wchodzimy razem?

Wolał dopytać o ten szczegół, aby na koniec po prostu podporządkować się zaleceniom młodszej siostry. W gruncie rzeczy plan Erika pokrywał się z tym, co proponowała mu Brenna. Nie wiedział tylko, jak bardzo chce nagiąć prawdę w kwestii tego, czemu w ogóle zawitał do tego konkretnego lokalu. Ale to już wyjdzie w praniu. O ile kelnerka w ogóle pokusi się o to, aby zapytać, co tu robi. Równie dobrze może czuć się zdegustowana tym, że ktoś przyszedł chwilę po tym, jak zmieniła tabliczkę powitalną. Może miała jeszcze do dokończenia podliczenie kasy z poprzedniego dnia?

Kiedy w końcu mógł wejść do środka, zmierzwił sobie lekko włosy i rozpiął dwa najwyższe guziki koszuli, poprawiając przy okazji poły szarej marynarki w kratę. Było lato; mógł sobie pozwolić na trochę luzu, jednak i tak ciągnęło go do bardziej oficjalnej odzieży. Serce zabiło mu nieco mocniej, gdy pchnął drzwi wejściowe. Jak podczas tych cholernych wywiadów z prasą. Drobna panika, a potem...

— Dzień dobry! — zawołał donośnym głosem na wejściu, w kilku krokach pokonując dystans między drzwiami a barem. — Piękna pogoda na zewnątrz, prawda? — Obejrzał się w stronę okien lokalu. — Aż się chcę zamówić podwójną herbatę z szarlotką. Dałoby się załatwić jakąś świeżą porcję...? — Zagryzł lekką dolną wargę, taksując twarz dziewczyny zawadiackim wzrokiem, aż zatrzymał się na plakietce z jej imieniem. — Lily?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
05.11.2023, 21:57  ✶  
– W sumie to tak średnio raz na trzy dni… – sprostowała Brenna, bo zwykle wstawała wcześniej od swojego brata i gdzieś pędziła skoro świt. Chyba że akurat popędziła gdzieś nocą i miała późniejszy dyżur, wtedy zdarzało się, że jedli razem śniadanie, chociaż zazwyczaj i tak Brenna była po porannej przebieżce z psami. Ale tak, oczywiście, że wiedziała, co jej brat pije rano. Jak mogłaby nie, po dwudziestu siedmiu latach, spośród których byli osobno raptem przez cztery lata – gdy on poszedł do Hogwartu przed nią i pierwszy go skończył? I gdy, w gruncie rzeczy, Erik zawsze był centralną postacią w jej życiu? – Możesz zamówić dużą kawę dla mnie. Albo cokolwiek innego. A dla siebie możesz zamówić i dziesięć herbat, ale jestem pewna, że żadna ci tutaj nie będzie smakowała – stwierdziła, znając wybredne podniebienie Erika. – Razem, ja ciebie z nią zostawiam, głośno krzycząc coś o „braciszku”, i pędzę do łazienki – oświadczyła. Nie tłumaczyła już, że w kabinie to się nie zamknie, bo pewnie handlowali nie w samej kabinie, a przy umywalkach, a poza tym naprawdę wolałaby nie oglądać, co działo się w kabinach, gdyby jej talent widmowdza trochę oszalał.
Uśmiechnęła się z pewnym rozbawieniem, obserwując, jak Erik zmierzwił włosy i zabrał się za ogólne poprawianie swojego wyglądu. Było coś zabawnego i w tym obrazku, i w tym, jak bardzo rodzeństwo – pod pewnymi względami tak do siebie podobne – tutaj się różniło. Erik naprawdę umiał oczarowywać ludzi i przyciągać ich uwagę…
– Dzień dobry! Braciszku, zamów coś też dla mnie, bardzo proszę, ja muszę do toalety – oświadczyła Brenna, pakując się do środka zaraz za Erikiem i posyłając uśmiech kelnerce. Poklepała jeszcze Erika po ramieniu, a potem porzuciła go na pastwę lo… znaczy się, zostawiła go, aby wypełniał swoje obowiązki detektywa Brygady, gromadząc kluczowe informacje w śledztwie, podczas gdy sama zajmie się tym samym, tylko na ten bardziej pasujący do niej sposób. Nie wymagający uzyskania cudzej współpracy.
Brenna przemknęła więc ku łazience. Lily odprowadziła ją wzrokiem, a potem skupiła spojrzenie na starszym Longbottomie. Była dziewczyną parę lat od niego młodszą, dość ładną, chociaż nie olśniewającą urodą, i pewnie łatwo mogłaby zniknąć w tłumie. Uśmiechnęła się do niego, ale ciężko było powiedzieć, czy to autentyczny uśmiech, czy też raczej wyuczony odruch kelnerki.
– Dzień dobry. Herbata czarna czy zielona? Jakieś dodatki? – spytała uprzejmie. – Mamy szarlotkę, chociaż dzisiaj polecałabym ciasto malinowe – dodała. – Lily – potwierdziła, odruchowo dotykając plakiety. Utkwiła spojrzenie w Eriku, teraz trochę uważniejsze. Wyglądało na to, że chyba coś zaświtało jej w głowie i zaczęła się zastanawiać, czy skądś go nie zna. Ewentualnie miał coś na twarzy, ale prawdopodobnie o tym uprzedziłaby go siostra…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
07.11.2023, 16:48  ✶  

Nie musisz być aż tak dokładna, pomyślał z przekąsem Erik. Owszem, częściej niźli rzadziej poranne posiłki jadali osobno, ale nie było potrzeby tego wypominać. W gruncie rzeczy i tak znali swoje przyzwyczajenia na tyle, aby móc przynajmniej zgadnąć, co drugie jadło na obiad. Wbrew pozorom Longbottom zbytnio nie wydziwiał w kwestii swoich posiłków; wolał sięgnąć po coś sprawdzonego, niż testować nowe smaki. Takim oto sposobem podstawę jego diety stanowiły tosty, jajecznica z boczkiem i... wypieki z klubokawiarni Nory.

— Na niezłą wycieczkę mnie zabrałaś. — Pokręcił głową. — Nie mogłaś wziąć śledztwa, które posłałoby nas do jakiejś ekskluzywnej restauracji albo klubu dla bogaczy?

Nie było nic zabawnego w tym, że chciał się prezentować jak najlepiej. W końcu to były oficjalne sprawy Ministerstwa Magii. Musiał się pokazać od odpowiedniej strony, a jeśli dodatkowo wzbudzi zainteresowanie kelnerki, to tylko ułatwi sobie zadanie. Nie miał obiekcji do planu siostry, toteż tylko kiwnął głową.

— Nie zrób sobie krzywdy — zawołał za siostrą, uśmiechając się promiennie. Na krótką chwilę w jego głowie zagościł obraz Brenny, która ślizga się na płytkach, próbując złapać równowagę. I od razu humor poprawiony.

Słuchał z uwagą kelnerki, uśmiechając się coraz szerzej z każdym jej słowem. Chciał w ten sposób okazać swój entuzjazm, zainteresowanie ofertą, a przede wszystkim... Niezobowiązującą rozmową, gdy będzie pałaszował śniadanie.

— Wygląda na to, że nie mam wyboru: niech będzie ciasto malinowe — złożył ręce jak do modlitwy, pocierając jedną dłoń o drugą, w oczekiwaniu na słodki deser. — Czarna wystarczy, bez dodatków. Co za dużo cukru to nie zdrowo.

Rozejrzał się na prawo i lewo, taksując wzrokiem wystrój lokalu.

— Dzisiaj samotne otwarcie? Bez właścicieli? — Uniósł pytająco wzrok. — Odważnie, jak na tę dzielnicę. Musicie mieć tutaj zazwyczaj spory ruch.

Jakoś musiał dotknąć tego tematu, a co jak co, ale ludzie lubili... Narzekać. Nawet jeśli Lily nie zamierzała wyrzucić z siebie od razu wszystkich trosk, to być może odsłoni nieco swoich prawdziwych myśli. Realnych frustracji dotyczących pracy w jednej z najczęściej odwiedzanych dzielnic magicznego Londynu. To byłby jakiś start, prawda?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
07.11.2023, 17:22  ✶  
Oczywiście, że wiedziała, co jada jej brat. Ba, zdarzało się, że sama coś gotowała - czy to robiąc obiad dla wszystkich, czy przygotowując pudełka lunchowe na kolejny dzień. Nie codziennie ani nawet nie co drugi dzień, ale tak już co trzeci... owszem. On pewnie też doskonale wiedział, że Brenna zasadniczo była skłonna zjeść niemal wszystko, chociaż w jej diecie na pewno nie brakowało i tego, co było tak popularne w jego jadłospisie: kanapek, ciasteczek i pączków z Nory Nory.
- Świetnie, że się oferujesz z pomocą, wezmę cię do takiego w przyszłym tygodniu - oświadczyła Brenna, rozpromieniając się niby małe słoneczko. Czy tylko żartowała, czy naprawdę miała jakieś śledztwo, w ramach którego widziała perspektywy na wyprawę do jakiegoś klubu dla bogaczy albo eleganckiej restauracji?
No cóż. Z Brenną nawet dobrze ją znając bywało trudno to odgadnąć.
Młodsza Longbottomówna znikła w korytarzu wiodącym do łazienki, gdzie pośpiesznie zabarykadowała drzwi i zabrała się za wyciąganie z torebki świec. Nie była pedantką - właściwie była bardzo daleka od bycia pedantką - ale i tak jeszcze potraktowała płytki zaklęciem czyszczącym, tak na wszelki wypadek.
Tymczasem Erik został porzucony na pastwę Lily. Ta wycofała się za ladę, by wrócić z wielkim kawałkiem ciasta malinowego, a potem odwróciła się, i machnęła różdżką, by zacząć szybciej podgrzewać wodę na kawę.
- To przecież Horyzontalna... Do Nokturnu kilka budynków, tutaj jest w miarę bezpiecznie - odparła na słowa Erika, zerkając na niego wciąż z pewnym zamyśleniem. Chociaż zaraz się trochę nachmurzyła. - Czasem się tu ktoś trafi, ale rzadko. A właścicielka to tutaj pracuje tylko raz w tygodniu, czasem wpadnie, żeby powiedzieć... co jest źle - powiedziała. O tak, marudzenie widać było jednak pewną rzeczą uniwersalną. - Przepraszam, ale mam wrażenie, że gdzieś pana widziałam? W jakiejś gazecie? - zastanowiła się na głos. Ton miała odrobinę nieśmiały, ale widać to, że to on nawiązał konwersację, zachęciło ją do pytania.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
11.11.2023, 19:59  ✶  

— Oh, wybacz. Miałem na myśli potencjalny spory ruch, nie jakieś podejrzane typy. W końcu Horyzontalnej bliżej do Pokątnej niż Nokturna. — Uśmiechnął się przepraszająco.

Cholera, powinienem się wyrażać bardziej zrozumiale, pomyślał, przeklinając w myślach własną subtelność. Cóż, może w takim razie powinien być bardziej konkretny i przejść do rzeczy... Tylko małymi kroczkami?

— Całkiem możliwe — odparł powoli, uważnie ważąc słowa, po krótkiej, acz dosyć znamiennej chwili ciszy. Zależało mu na tym, aby przez tą pauzę podkreślić, że do samego końca tliła się w nim nadzieja, że jednak nie zostanie rozpoznany. — To pewnie była Czarownica. — Spuścił wzrok jakby nieco speszony. — Erik Longbottom tudzież, jak wolą dziennikarze, „Najdroższy czarodziej Wielkiej Brytanii.

Poczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku, gdy te słowa opuściły jego usta. Aż go skręcało z zażenowania. Przez większość czasu używał tego tytułu prześmiewczo, zazwyczaj kpiąc przy tym z przedstawicieli współczesnych mediów. Miał jednak przed sobą wybór: mógł przedstawić się jako brygadzista, który ledwie kilka tygodni temu publicznie określił Śmierciożerców mianem terrorystów lub jako rozchwytywanego kawalera, o którego zabijali się zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Jak by na to nie spojrzeć, dla dobra śledztwa, ta druga opcja dużo lepiej wpisywała się w rolę, jaką Brenna wymyśliła Erikowi.

— Miło poznać. — Uśmiechnął się szeroko. — Tylko proszę, Lily, nie wzywaj dziennikarzy, dobrze? — Ponownie złożył ręce jak do modlitwy, wpatrując się w dziewczynę błagalnym wzrokiem, coraz bardziej przypominając golden retrievera w ludzkiej formie. — Albo przynajmniej poczekać, aż zjem, dobrze? Chciałbym jeszcze wypić kawę w takim atrakcjnym... dobrym! Dobrym towarzystwie.

Wbił widelczyk w ciasto, ponownie uciekając wzrokiem od dziewczyny. Czy rola nieśmiałego, nieco nieogarniętego celebryty w tym przypadku wyjdzie mu na dobre? Niektóre kobiety lubiły ten typ, a w tym momencie Erik podkręcał pewne cechy charakteru do poziomu 8/10. Przesada? To się sprzedawało w prasie, a ludzie z ulicy raczej nie znali go takim, jakim był w otoczeniu rodziny i przyjaciół, a właśnie z tabloidów.

— Ekhm... A więc mówisz, że właścicielki praktycznie tu nie wpadają? — podjął znowu temat. — Musi być miło na co dzień. Brak gadania o małej ilości zamówień, grożenia wywaleniem, popędzania... Można pracować we własnym tempie. To jest, o ile nikogo tu nie wysyła na przeszpiegi czy coś w tym stylu. Wiesz – narzeczonego, córki, syna, kuzyna brata dziadka.

Pokręcił głową z rozbawieniem.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
13.11.2023, 09:53  ✶  
Gdyby Brenna była w pobliżu, może zgotowałaby nawet bratu owacje na stojąco za jego występ. Ta piękna „pomyłka” między dobra i atrakcyjna, ogólne nierozgarnięcie, nieśmiałe spojrzenia, Erik po prostu przechodził samego siebie. Zawsze wierzyła w możliwości Erika pod względem oczarowywania ludzi, ale tym razem Longbottom dawał prawdziwy popis, udowadniając swoją charyzmę… Na szczęście albo nieszczęście, Brenna nie mogła podziwiać występu brat czy go oklaskiwać, ani w tym dosłownym, ani w metaforycznym sensie. Tkwiła w końcu w ciasnej łazience, gdzie rozłożyła świece, rzuciła na drzwi zaklęcie, by przypadkiem nie przepuściły dymu i w kręgu starała się dojrzeć... cokolwiek przydatnego. Pierwsza próba przyniosła jednak tylko odrobinę bólu głowy i echa głosów. Może nawet właściwych głosów, ale nie mówiących niczego przydatnego. W chwili więc, gdy Erik zabierał się za jedzenie ciasta, Brenna przeklinała w duchu i zabrała się do próbowania drugi raz.
Kelnerka tymczasem uśmiechnęła się tylko nieco szerzej, kiedy podawała Erikowi zamówienie.
- Och, tak! Czytałam numer z najpopularniejszymi kawalerami. Był pan chyba drugi w tym rankingu? A może trzeci? Nie jestem pewna… – przyznała, spoglądając na niego z nieco większym zainteresowaniem. Trudno było powiedzieć, czy zgadzała się z takim rankingiem, ale pewnie nawet gdyby było inaczej, nie powiedziałaby mu tego w twarz... - Muszę przyznać, że o części osób z tego artykułu nigdy wcześniej nawet nie słyszałam... Na przykład o tym aurorze owszem, ale dopiero po Beltane, a o jednym z nich to nigdy, nawet nie pamiętam, żeby był kiedyś w rubryce towarzyskiej. Zawodnicy quidditcha też jakoś zawsze mi się mylą… Aż tak pana prześladują? To znaczy, żeby tak przybiegali robić zdjęcia nad ciastkiem? - zdziwiła się, chyba niepewna, czy Erik mówi poważnie, czy sobie żartuje, że mogłaby wezwać prasę.
Nie próbowała odejść i przerwać rozmowy. Może się nudziła, bo chwilowo nie było ruchu, może faktycznie imponowało jej, że zagaduje ją przystojny i bogaty celebryta.
- Syn właścicielki, Roger, wpada tutaj regularnie - wyznała, a sądząc po tym, jak się skrzywiła, najwyraźniej nie przepadała za chłopakiem. - On nawet nie marudzi, ale ciągle sobie życzy, żeby robić nu kawę, podawać ciastko...
Wyglądała nawet tak, jakby chciała powiedzieć coś więcej, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
30.11.2023, 19:00  ✶  

— Tak, na trzecim — odparł, chociaż w środku aż go skręciło. Zajął drugie miejsce. Trzecie zajął Atreus Bulstrode. Jak mogła go z nim pomylić? Drastycznie się od siebie różnili iw ogólnym rozrachunku, to właśnie Erik wypadał lepiej! Następnym razem będzie musiał się bardziej postarać...

Mimowolnie oblał się rumieńcem, gdy dziewczyna podała w wątpliwość jego gadkę. Naprawdę musi drążyć?, pomyślał z niezadowoleniem. Czemu nie mogła po prostu zachichotać, zarzucić ścierki na ramię i pokiwać ze zrozumieniem głową? Z drugiej strony, mogła po prostu nie znać sytuacji. Jeśli przywykła do tego, że po lokalu kręcą się podejrzane typy, to raczej nie miała też na co dzień do czynienia z armią reporterów szpiegujących popularnych klientów.

— Cóż, mamy praktycznie środek lata. — Wzruszył ramionami, starając się zgrywać niewzruszonego. — Politycy zaczynają wyjeżdżać na urlopy, a prasa nie śpi. Muszą znaleźć kolejną, wielką historię, więc trzymają się chwytliwych nazwisk, jak rzep psidwakowego ogona. — Upił nieco herbaty. — W takich chwilach nawet smaczne ciastko ma szansę wskoczyć do gazety.

Chociaż rozpoznawalność Erika znacznie wzrosła w ostatnich miesiącach, tak na szczęście nie trafił na najwyższe szczeble drabiny celebrytów. Do Vakela Dolohova było mu jeszcze daleko. Chociaż może to i lepiej? Wprawdzie zaakceptował swoją rolę, jako twarz Longbottomów, tak mimo wszystko nie chciał kompletnie odzierać się z prywatności. Gdyby pławił się w sławie, ciężko było utrzymać w tajemnicy współpracę z Zakonem, czy nawet dyskretne spotkania z poniektórymi znajomymi.

— Och, tacy są najgorsi — rzucił ze zrozumieniem w głosie. — Nic tylko by rozstawiali innych po kątach, a sami siedzieli na stołówce i nic nie robili. Żeby tylko jak najmniej się narobić... Pewnie jeszcze zamyka się przed wami na zapleczu i się nie odzywa, jak ktoś „chce rozmawiać z właścicielem”, co? — Pokręcił głową. — Od takiego to zero pomocy, nawet przy dużym ruchu.

Sam wprawdzie nie miał przyjemności zasmakowania takiego życia, jednak zdarzało mu się posłuchać historii Nory dotyczącej jej własnej klubokawiarni czy lokalu jej babki w Dolinie Godryka. Wioska mogła leżeć wiele mil od Londynu, ale klientela w gruncie rzeczy pozostawała ta sama. Wystarczyła odrobina wyobraźni, a można było bardzo szybko wymyślić opowiastkę o tym, jak to zły szef traktuje swój interes, bo uważa, że to inni pracownicy powinni się nim opiekować i jeszcze być wdzięcznymi za to, że oferuje im taką możliwość.

— Aż się chce takim ludziom utrzeć nosa...



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
01.12.2023, 10:51  ✶  
Jeśli Erik pragnął zadbać o to, aby każdy zapamiętał, że był drugi w rankingu Czarownicy i zwiększyć swoje szanse na miejsce w pierwszym roku - doprawdy, wystarczyło, aby wspomniał o tym siostrze. Wszak Brenna zawsze dbała o to, aby jej brat był popularny, i tam gdzie nie miała problemu z tym, że ją uznawano za wariatkę, głupiutką pannę czy po prostu jej nie dostrzegano, bardzo pilnowała, by o bracie tak nie myślano. Hamowało ją wyłącznie to, że nie chciała działać wbrew woli Erika, ale jeżeli popularność była jego życzeniem... to na pewno miałaby kilka pomysłów.
W tej chwili jednak siedząc w łazience, Brenna nie myślała o sławie starszego Longbottoma, za to usłyszała wreszcie w kręgu mniej więcej to, co chciała. Albo co przynajmniej mogło być pewną wskazówką. Czym prędzej wygasiła więc świece i zabrała się za likwidowanie kręgu, otwieranie niewielkiego okna, by pozbyć się dymu z pomieszczenia i potraktowanie podłogi kolejnym chłoszczyć, aby usunąć z niej plamy dymu.
- W takim razie był pan na podium - powiedziała tymczasem kobieta, uśmiechając się do Erika. Pewnie nie myliła go z panem numer trzy, po prostu nie pamiętała, na którym konkretnie miejscu się znalazł. - To trochę przykre, prawda? Że nie da się nawet spokojnie wypić herbaty w kawiarni - oświadczyła. - Och, on nie jest właścicielem, a na zaplecze wcale nie wchodzi, na całe szczęście.
W jej ton wkradła się niechęć, wyraźnie nie miała zbyt dobrej opinii o tym chłopaku.
– Częściej raczej w łazience, czasem ze swoimi kolegami, i jeszcze zamyka się od środka, a klienci się skarżą, że nie mogą z niej skorzystać… Ja nawet nie chcę wiedzieć, co oni tam robią i dlaczego tutaj. A żeby pomóc? Lepiej niech on nie pomaga, bardziej na pewno by zaszkodził. Wystarczyłoby, jakby nie kazał sobie co rusz parzyć kawy, bo potem właścicielka pyta, czemu ona tak schodzi, a stan kasy się nie zgadza – stwierdziła z chmurną miną, zaraz jednak zreflektowała się, gdy wspomniał o ucieraniu nosa, że chyba nie powinna tak narzekać do przypadkowego klienta. – Ale bardzo lubię pracę tutaj – zapewniła szybko.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
04.12.2023, 20:00  ✶  

Miał świadomość tego, że gdyby podrzucił taką sugestię siostrze, to sprawa byłaby załatwiona w ciągu kilku dni, o ile nie godzin. Bądź co bądź, ta niepozorna osóbka, która w przerwach między zajadaniem się słodkościami latała za czarnoksiężnikami, przeniosłaby całe łańcuchy górskie, co by przychylić nieba swojemu jedynemu bratu. Problemem była ambicja tegoż człowieka; chociaż nie miał nic przeciwko temu, aby naginać opinię publiczną na swoją korzyść, tak wolał, aby jego rozpoznawalność wzrastała naturalnie, a nie na skutek precyzyjnych ruchów pijarowych.

— Oczywiście. Człowiek traci poczucie prywatności, jakim cieszył się na dobrą sprawę przez większość swojego życia — żachnął się Erik, starając się utrzymywać swe niezadowolenie pod kontrolą. Gdyby to od niego zależało, wprowadziłby jakieś ograniczenia co do tego, jak daleko reporterzy mogli się posuwać, aby zdobyć nowe materiały. — Trzeba doceniać wolność, póki się ją jeszcze ma.

Pokręcił głową, pozwalając kobiecie mówić. Nie wchodził jej w słowo, jednak pieczołowicie notował sobie w głowie najważniejsze fakty. Poza tym nie chciał wyjść na zbyt zainteresowanego jej historią. W końcu zgrabnie przekierował temat na jej pracę, a nie nią samą. Mogła się zorientować, że wypytuje o jej sprawy z niezbyt codziennej perspektywy i... Cholera. Zamrugał, gdy wspomniała o tym, że lubi swoją pracę. Czyżby już się wycofywała?

— Póki dobrze płacą i nie ma żadnych problemów, to jasne, że się lubi — przyznał, wbijając widelczyk w resztki ciastka. — Nigdy do nich nie zaglądałaś? — Uniósł pytająco brew, biorąc kolejny kęs. — Dobrze by było wiedzieć, czy „dla zabawy” nie próbują wysadzić toalety w powietrze lub uwarzyć eliksiru w jednej z muszli. — Parsknął śmiechem na własny żart. — Lepiej się upewnić, niż potem po tym sprzątać, co nie?

Spojrzał w stronę drzwi prowadzących do łazienek. Przez lata praktyki Brenna zdążyła nabyć na tyle dużo doświadczenia, że zerkanie w przeszłość nie sprawiało dla niej zbyt wielu trudności. Wprawdzie tutaj miała do czynienia z miejscem, które... Było dosyć często odwiedzane przez sporą ilość ludzi... Jednak chyba nie powinna napotkać wielkich przeszkód? Mam nadzieję, że nie wpadła do żadnego kibla, pomyślał, mimowolnie wyobrażając sobie nieprzytomną siostrę przytuloną do muszli klozetowej. Zmarszczył lekko czoło, kończąc swoją walkę z szarlotką i odkładając talerzyk na bok.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2468), Erik Longbottom (2338)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa