• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
« Wstecz 1 2 3
[06.03.1972] Ministerstwo Magii | Erik i Ashsling

[06.03.1972] Ministerstwo Magii | Erik i Ashsling
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
21.10.2022, 12:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.01.2023, 15:27 przez Morgana le Fay.)  
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"

06.03.1972
Ministerstwo Magii
Erik i Ashsling


Stos papierów na jej biurku rósł z każdą chwilą, ale po prawdzie, nawet jej to nie przeszkadzało. W końcu każda dobrze wykonana akcja (te złe również, niestety) oznaczała, że skończy przy biurku, jednak w przeciwieństwo do innych nie miała problemów z wypełnianiem potem raportów. Wszystko musiało być opisane tak aby potem nie było żadnego niedomówienia. Jeżeli Wizengamot miał sądzić tych ludzi, musiał mieć solidne podstawy, a bez odpowiednio wypełnionych raportów…cóż, wszystko było jasne.
Spojrzeniem spotkała się z jedną współpracowniczką, która rzuciła jej dość współczujące spojrzenie. Sama też powędrowała wzrokiem do najbliższego odbicia, wzdychając cicho, bo nawet jeżeli urodą się tak nie przejmowała, zmarnowanie przez pełnię odbijało się na jej twarzy dość widocznie. Większość osób nie wiedziała, co dokładnie jej dolegało, inni zaś przewidywali, że jednak coś się zadziało, ale nie wiedzieli, co dokładnie. Teraz jednak nie miała wyboru aby przychodzić do pracy, nie chciała jej też pomijać. Z wilkołactwem zresztą walczyła już parę dobrych lat, więc nauczyła się żyć z konsekwencjami ugryzienia. A przynajmniej tak sobie lubiła wmawiać.
Wróciła do papierów, nosem niemal nurkując po kolejnych stronach, gdy nagle zatrzymała się, z piórem uniesionym w połowie drogi. Próbowała wpatrywać się w kolejne strony jakby wcześniej wypisane zdania czarnym atramentem nagle miały się zmienić, ale prawda była oczywista – przed sobą miała raport, to był fakt, ale raport nie należał do niej. Ba, cała sprawa nie należała do wydziału aurorów i im dłużej wczytywała się w rozpisane słowa, tym bardziej była pewna, że te papiery powinny trafić do kogoś z Brygady Uderzeniowej.
Na nowo rozejrzała się po okolicy, nie widziała jednak nikogo z innego działu kto mógłby pomóc jej w rozwikłaniu zagadki, ostrożnie więc zgarnęła każdą stronę, upewniając się, że nie zapodziała nic, podnosząc się od swojego biurka i przechodząc pomiędzy korytarzami, rozglądała się za jakimś pracownikiem brygady gdy znalazła się w okolicy miejsca gdzie zazwyczaj można było ich znaleźć.
Spojrzenie świdrowało okolicę i gdy znajoma twarz mignęła jej wśród przechodzących, ruszyła wprzód aby zatarasować przejście, jednak na tyle wcześnie aby nie spowodować wpadnięcia na nią i zderzenia.
- Przepraszam, że zatrzymuję. – Jej spojrzenie prześwidrowało Erika tak, jakby nie była pewna, co robi, ale jednocześnie upewniając się, że nie przeszkadza mu w…czymkolwiek co właściwie teraz robił. – Potrzebuję pomocy członka Brygady Uderzeniowej odnośnie dokumentów i istnieje prawdopodobieństwo, że sprawa będzie pilna. – Nie chciała brzmieć tak..sztywnie, ale jednak brzmiała. Wzdychała na to w duchu, ale jej umiejętności socjalne pozostawiały naprawdę wiele do życzenia.
- Jeżeli masz chwilę, chciałabym się upewnić wobec nich. – Chyba, że nagle się okazało, że prawie-znajomy-nieznajomy jednak się tym nie zajmuje. Wtedy musiała na nowo ruszyć na, hah, łowy.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
21.10.2022, 17:37  ✶  
          Tego dnia Erik wyjątkowo często kursował pomiędzy swoim biurkiem a toaletą przeznaczoną dla personelu. Przebywając wśród innych pracowników, niemalże się dusił i robiło mu się słabo, więc wychodził co jakiś czas, aby ochlapać twarz wodą i wziąć parę głębszych oddechów. Nie był to może najlepszy sposób na walkę ze zmęczeniem, ale pole manewru miał znacznie ograniczone.
          Nie wiedział, czy była to wina tego, że ostatniej nocy ledwo spędził dwie godziny w krainie Morfeusza, czy też po prostu skutki ostatniej pełni dopadły go z parodniowym opóźnieniem. Czyżby te kilka dni operował na zastrzyku adrenaliny wywołanej przemianą, a teraz za to płacił? Eh, a już był taki zadowolony, że wszystko poszło bez większych problemów.
          Kiedy skończę już zmianę, zafunduje sobie bardzo długą drzemkę, pomyślał, przemierzając korytarz Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, aby wrócić do biur brygadzistów. A co, należało mu się trochę od życia, zwłaszcza że najpierw zamierzał wypełnić niezbędne minimum odnośnie do swoich obowiązków służbowych.
          Nagle ni stąd, ni zowąd w jego polu widzenia pojawiła się jasnowłosa kobieta. Zamrugał zdziwiony i przystanął, chcąc w ten sposób uniknąć zderzenia. W pierwszym odruchu chciał ją wyminąć, sądząc, że przez przypadek wpakowała mu się pod nogi, jednak szybko okazało się, że czarownica miała do niego jakąś sprawę.
          — Emm... — mruknął pod nosem, drapiąc się za uchem. — Nie, nie ma problemu. W czym mogę pomóc?
          Zerknął kątem oka na dokumenty, chcąc się zorientować, o co chodzi. Słowa Ashling brzmiały nadzwyczaj poważnie, więc nic dziwnego, że się zainteresował, co też było takiego pilnego. Jeśli ktoś przy wysyłce dokumentów pomylił biura, to należało naprawić ten błąd, żeby ewentualne spisane zeznania dotyczące jednej z prowadzonych zmian się nie zapodziały.
          — Zapraszam do mojego biurka. Życzy sobie pani kawy lub herbaty, panno...? — Spojrzał na nią pytającą, wznawiając trasę w kierunku swojego miejsca pracy.
          Gdy już byli na miejscu i komfortowo się rozsiedli, Erik w razie potrzeby poprosił jednego z młodszych brygadzistów o przygotowanie czegoś ciepłego do picia dla ich niespodziewanego gościa. Każdego należało odpowiednio przyjąć nawet jeśli wpadł tylko na chwilę.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#3
22.10.2022, 23:14  ✶  
Spoglądała na niego uważnie, czy też raczej zadzierała głowę, aby spojrzeć na niego, chociaż nawet mimo różnicy wzrostu jej spojrzenie wydawało się dość zdeterminowane. Nie dawała sobie rady w socjalnych wyzwaniach, ale to nie znaczył, że łatwo było wytrącić ją z równowagi. Jej celem jednak absolutnie nie była dominacja nad Erikiem albo wyznaczanie jakiejś granicy – po prostu wpatrywała się w niego z oczekiwaniem, zastanawiając się, czy będzie w stanie jej pomóc w jej problemie. Zmęczenie również nie pomagało w neutralnym nastawieniu. A raczej pozytywnym nastawieniu. Chociaż teraz pojęcia nie miała, czy to czasem złapany przez przypadek rozmówca nie jest bardziej zmęczony od niej.
- Obiecuję, że nie zajmę długo. – Jej rysy nieco złagodniały gdy zaoferował pomoc, wyrwany przez szereg. A nawet nie zapowiadało się, by sprawa była tak dramatyczna, chociaż oczywiście należało zwrócić uwagę osobie, która roznosiła dokumenty aby na przyszłość pilnowała sytuacji bardziej – w innym wypadku pomyłka mogła się jeszcze przydarzyć, tylko tym razem poważniejsza. I trzeba by było odkręcić to jeszcze mocniej.
- Wystarczy herbata, panie…? Jestem…Ashling Greyback. Wystarczy Ashling. – Wystarczy, bo promowanie się nazwiskiem znienawidzonym przez sporą część magicznego społeczeństwa nie było ani łatwe, ani wyjątkowe. Ale przynajmniej to, że pracowała w tym miejscu, dawało jakiś dowód tego, gdzie leżało jej serce.
Zajęła miejsce tam, gdzie wskazał jej Erik, przysiadając na krawędzi krzesła, tak jakby spodziewała się, że w każdej chwili ktoś może wpaść i zażądać jej obecności. Albo powiadomić ją o nagłej interwencji. Albo jeszcze jakiś powód, o którym pewnie teraz nie miała pojęcia, ale chyba nawet nie chciała się zastanawiać. Skoro zaczepiła Erika, ten zasługiwał na pełnię jej uwagi.
- Otrzymałam sprawę, a konkretniej raport z pewnej sprawy. Ponieważ jednak nie brałam w niej udziału ani również nie wydaje mi się, by robił to inny auror, dlatego podejrzewam, że sprawa może dotyczyć Brygady Uderzeniowej. – Ostrożnie położyła dokumenty na biurku, pozwalając aby Erik przejrzał dokumenty w sprawie włamania do sklepu Bryca Jones na Alei Horyzontalnej. 
- Dużo…dużo dziś pracy? – Tak chyba właśnie ludzie robili, prawda? Drobne rozmowy, z tym, że na tematy wspólne, a jedyny wspólny temat, który teraz przyszedł jej do głowy to praca. Miała ochotę uderzyć głową o pierwszą dostępną płaską powierzchnię, ale chyba nawet to nie wypadało. Czemu relacje z ludźmi albo takie proste zadania jak rozmowy były skomplikowane.
- Mogę wrócić jutro bądź do końca tygodnia w dowolnym wybranym przez ciebie momencie, o ile nie będą wiązać mnie inne zadania dla biura.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
23.10.2022, 15:25  ✶  
          Dostrzegając swego rodzaju stanowczość w postawie jasnowłosej, utwierdził się tylko w przekonaniu, że nie było to przypadkowe spotkanie. Raczej nie była to zagubiona czarownica, która zabłądziła podczas próby dostania się do głównego wyjścia z Ministerstwa. Nie, nie. Miała tutaj konkretną misję do spełnienia.
          Zawsze tak mówią, pomyślał z przekąsem, chociaż na jego twarzy malował się jedynie uprzejmy uśmiech. Nie chciał zdradzić, że w jego głowie zaczęły już kiełkować pierwsze obawy. Z doświadczenia wiedział, że spory odsetek osób, które rzucały tym tekstem, były gotowe na prowadzenie wielogodzinnych konwersacji, wypytując o najróżniejsze szczegóły danej sprawy, chociaż dana kwestia była prosta i mało skomplikowana.
          — Erik... Erik Longbottom. Miło mi cię poznać, Ashling. — Rzucił krótkie spojrzenie w stronę brygadzisty, aby upewnić się, że na pewno poszedł przygotować tę filiżankę herbaty. Nie była może najlepsza gatunkowo, ale lepsze to niż nic.
          Tęczówki zielonych oczy wróciły do panny Greyback. Nazwisko mówiło mu wiele, zapewne nawet więcej niż większości ludzi. Pokręcił wzrokiem, odsuwając myśli związane z wilczą naturą, którą potencjalnie oboje mogli dzielić. Był w pracy, zachowywał się więc profesjonalnie, zachowując przy tym nieco otwartości.
          W tej pracy łatwo było zapomnieć o tym aspekcie. Wiele zgłoszeń przychodziło do nich z drugiej ręki lub poprzez listy, więc co poniektórzy zapominali, jak się zachować, jeśli w biurze faktycznie zjawiła się osoba, która wymagała wsparcia.
          — Rozumiem. Mam wrażenie, że ostatnio departament ma małe zamieszanie z dokumentacją, więc możliwe, że ktoś przekierował raport do aurorów, zamiast do brygady. — Pokiwał głową, podając jak na tacy, prawdopodobny powód tych drobnych utrudnień. Myślami wrócił do nieznośnej kolejki, w której musiał stać zaledwie parę dni temu. — Mogę obejrzeć ten raport?
          Podziękował krótko, gdy papier wylądował w jego dłoniach. Przeskanował tekst wzrokiem, szukając znajomych nazwisk i podpisów, które mogły mu podpowiedzieć, kto był odpowiedzialny za pracę przy tej konkretnej sprawie. Włamanie do sklepu... Włamanie do sklepu. Longbottom podniósł nagle głowę i spojrzał na jedno z pustych biurek, a potem ponownie na dostarczony przez Ashling dokument.
          — Całkiem sporo, ale przynajmniej zaczyna się wiosna. Latem zaczną się problemy z nastolatkami szukającymi wrażeń zarówno w magicznym, jak i niemagicznym Londynie. Wtedy może się zacząć cyrk. — Uśmiechnął się krzywo. Dobrze, że Hogwart był szkołą z internatem, to przynajmniej większość problemów związanych z ich zachowaniem regulowała dyrekcja oraz kadra nauczycielska. — Nie, nie będzie takiej potrzeby. Kojarzę autora raportu, ale niestety nie ma go dzisiaj w pracy. Widzę też, że brakuje jednego załącznika... Dostaliście tylko ten dokument?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
24.10.2022, 00:43  ✶  
Jej mentor wysuszyłby jej głowę gdyby podeszła do tego niepewnie – zawsze miała robić wszystko z intencją i przekonaniem, nawet jeżeli to były drobne rzeczy. Co prawda społecznie przegrywała na tym polu z kretesem, w pracy jednak stawiała na swoim, niczym uparty (heh) pies nie ruszający się z miejsca, dopóki nie dostanie przekąski. Albo w tym wypadku tego, czego chce. Dodatkowo zawsze uważała, że musi udowodnić coś w swoim wypadku, coś, co zależało od tego, jak przynajmniej jej najbliżsi zostaną odebrani. Właśnie tego potrzebowali. A przynajmniej tak lubiła sobie wmawiać.
- Miło mi również poznać… - Chciała tutaj dokończyć, po prawdzie jednak nie wiedziała jak, bo nie dał znać, jak się zwracać do niego. Wolał być panem Longbottomem, Erikiem, Erikiem Longbottomem czy jeszcze jakoś inaczej? Wydawało się, że słowa zawisły gdzieś na jej ustach, gdy stała tak przez chwilę z rozchylonymi wargami, po chwili zamykając swoje usta i po prostu kiwając głową.
Nie znając dokładnie nazwiska, a raczej do tej pory nie znając, nie miała też pojęcia czy zarejestrowany był w Ministerstwie i czy z kimś dzielił się swoim sekretem, ale z pierwszej ręki wiedząc, jak boleśnie wiele krzywd likantropia potrafiła wyrządzić zwykłym ludziom którzy w niczym nie zawinili, nie zdziwiłoby ją nawet, gdyby większość ludzi unikała wpisania się do dokumentu.
- Czy któryś z raportów aurorów znalazł się może w posiadaniu Brygady Uderzeniowej? Jeżeli tak, możliwe że najlepiej będzie porozmawiać z osobą odpowiedzialną. Może ktoś nieodpowiednio przeszkolił stażystów, a i czasem same sprawy potrafią być źle opisane albo zagmatwane. – W swoim wywodzie jednocześnie broniła kogoś, kto mógł być niedoświadczony, z drugiej strony nie zamierzając ignorować faktu, że ktoś wyraźnie nie spełniał tutaj swojego zadania.
Ostrożnie pochyliła się jeszcze nad herbatą, przyniesioną i wręczoną jej przez brygadzistę, z zaciekawieniem poruszając nozdrzami aby wyczuć subtelny zapach herbaty. Uśmiechnęła się, po raz pierwszy podczas tej rozmowy, gdy doleciał ją subtelny zapach wiśni, zaraz też unosząc ostatecznie filiżankę do ust podczas gdy Erik zdawał się przeglądać raport.
- Jeżeli przydałaby się jakaś pomoc od ochotników…nie zamierzam wchodzić w kompetencje, ale nie zawsze akurat wszyscy aurorzy są potrzebni, wtedy mogłabym służyć pomocą. – Albo mogłaby pomóc odnaleźć zaginione osoby, gdy była taka potrzeba, chociaż ostatecznie mdliło ją na myśl próbowania krwi, aby szukać kogoś takim sposobem. Ale momentami lepsza była każda możliwość, zwłaszcza jeżeli liczył się przede wszystkim czas. – Niestety, tylko to otrzymaliśmy. Czy mam iść poszukać osoby, która wręczyła raport? – Nie skończyła jeszcze stwierdzenia, a już wstała, gotowa rzeczywiście ruszyć na poszukiwanie.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
24.10.2022, 15:38  ✶  
          — Możemy mówić sobie po imieniu. — Uśmiechnął się lekko, wychwytując charakterystyczną pauzę pod koniec wypowiedzi dziewczyny. — Tak chyba będzie przystępniej, bo jeszcze zaczniemy się gubić w tych wszystkich panach i paniach.
          Dzięki niech będą Merlinowi, że tytuły lordowskie odeszły w niepamięć, pomyślał. Wprawdzie w społeczeństwie pewnie funkcjonowało parę jednostek, które nalegały na korzystanie z tej formy przy każdej możliwej okazji, jednak w miejscu pracy było to po prostu zawodne. Młodsi pracownicy prędzej czy później zaczęliby się gubić, jak kogo nazywać, aby nikogo nie urazić, a starszym zaczęłoby to działać na nerwy.
          — Raport... Raport niekoniecznie, ale chyba mignęło nam dzisiaj coś innego podczas przeglądania nowej partii dokumentów. Zaraz sprawdzę — stwierdził, po czym podniósł się z krzesła i oddalił się do jednego z pomieszczeń na tyłach. Po chwili wrócił z plikiem dokumentów, stanął nad Ashling i oddzielił jedną kartkę od reszty. — Zastanawialiśmy się, czego to może dotyczyć. Wygląda jak część zapisu z przesłuchania, ale nie pasuje nam to do żadnej z naszych spraw. Założyliśmy, że ktoś przez przypadek wyciągnął to z archiwów, ale może to jednak coś od was...
          Wręczył kobiecie dokument. Zapis rozmowy z przesłuchiwanym był zupełnie wyrwany z kontekstu, więc ciężko było namierzyć, do czego właściwie mógł odnosić się ten papier. Ba, określenie, kiedy ten dokument został sporządzony, również nie należało do najłatwiejszych. Może rozpozna jakieś szczegóły lub przypomni sobie, że akurat któraś z jej współpracownic wspominała o brakującej stronie? Co się zaś tyczyło treningu stażystów, to wolał nawet nie zaczynać tego tematu. Zapewne wdałby się w małą tyradę na temat tego, jak młodzi brygadziści nie są przystosowani do pisania raportów.
          — Oh? — Przekrzywił głowę w bok zaskoczony ofertą kobiety. — Cóż, to bardzo miły gest. Oczywiście, nie zmuszalibyśmy cię do wybierania pomiędzy głównymi obowiązkami, a pomocą tutaj, więc... Gdybyśmy naprawdę byli w kryzysie i brakowałoby nam ludzi, to na pewno się odezwiemy.
          Musiał przyznać, że była to szczodra propozycja. Nawet bardzo szczodra. I dobrze o niej świadczyła. Wielu uznawałoby przejście z Brygady Uderzeniowej do grona aurorów za awans i wejście na wyższy poziom kariery. Powrót na stare podwórko, gdy można było dostać sprawę o wysokim priorytecie, niektórzy uznaliby za swego rodzaju regres. Erik chrząknął, odcinając się od swoich przemyśleń.
          Pokiwał głową, komunikując, że zrozumiał. Raportowi spoczywającemu w jego dłoniach wprawdzie nie brakowało dużo, ponieważ był całkiem kompetentnie napisany, więc dało się rozumieć istotę sprawy. W jednym czy dwóch miejscach znajdowało się jednak konkretne odwołanie do zawartości załącznika, więc wypadałoby go znaleźć.
          — Dobrze by było znaleźć tę brakującą część — mruknął, a widząc, że blondynka nie podniosła, również nabrał dodatkowego przekonania, że powinni spróbować załatwić tę sprawę. — Chodźmy więc razem.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#7
02.11.2022, 12:20  ✶  
- W takim razie miło mi poznać, Eriku. – Wydawała się dziwacznie niekomfortowa w trakcie przechodzenia na imię, oddychając głębiej i zaraz spoglądając na niego, pocierając jeszcze skronie jakby czuła, że chyba co raz bardziej miota się w swoim zachowaniu. – Wybacz, niestety nie jestem najlepsza w interakcjach. Jeżeli powiem coś nie tak albo zrobię coś, co cię urazi…to z góry przepraszam. – Odetchnęła głębiej, chyba nawet nie mając nic przeciwko temu, aby nagle poszukać jakiegoś rozwiązania. Gdyby każdy miał jakiś tytuł pewnie byłoby łatwiej, z drugiej strony wołać do kogoś „ej ty, brygadzisto” wcale nie było lepiej. Zmęczenie po ostatniej przemianie wcale nie pomagało.
Kiedy Erik zniknął gdzieś w tylnych pomieszczeniach, pochyliła się nad filiżanką herbaty, przymykając oczy jakby miała sobie pozwolić na chwilę słodkiego snu, wyrównując powoli oddech – i dopiero kiedy usłyszała na nowo kroki, wyprostowała się niemal od razu, chrząkając cicho i pozwalając sobie na lepsze usadzenie się na miejscu.  Odłożyła jeszcze częściowo dopitą herbatę, tak aby na wszelki wypadek nic nie wylać ani na biurko, ani tym bardziej na dokumenty.
Przesunęła spojrzeniem po wręczonym jej zapisie, mgliście kojarząc do czego mógł się odnosić. Rzeczywiście ciężko było stwierdzić, co dokładnie miało to być, podejrzewała jednak, że kojarzy niektóre fragmenty z opowieści krążących po biurowej przestrzeni. Teraz musiała postarać się i znaleźć osobę odpowiedzialną, która potrzebowała zaginionego fragmentu raportu. I poważnie porozmawiać z osobą, która rozdawała te papiery. Kolejny bałagan sprawi im jeszcze większe problemy.
- To nie zmuszenie jeżeli sama oferuję. – Pokręciła lekko głową, wiedząc, że w momencie kiedy prestiż aurorów ściągał na siebie uwagę, oznaczało to, że mało co z tego kierowało się na Brygadzistów, którzy byli równie potrzebni. – Dlatego…jakby coś się działo, możesz do mnie pisać jeżeli byłabym poza pracą. – Nie było dla niej problemem aby dodatkowo pomóc komuś, a jeżeli miało to odciążyć Brygadę chociaż trochę…warto chyba było wyjść przed szereg.
- W takim razie chodźmy… - Nie spodziewała się, że będzie chciał jej towarzyszyć i uśmiechnęła się znów, lekko, ale rozumiejąc bardzo dobrze poczucie obowiązku które mu towarzyszyło. – Dziękuję, za pomoc z tym. To na pewno pomoże chociaż trochę wyjaśnić to, co się dzieje. – Dostrzegła osobę kierującą się w stronę archiwum, uniosła więc przygotowane wcześniej akta, pokazując w jakiej sprawie mieli dotrzeć do miejsca.
- Hej! – Zawołała, może niezbyt uprzejmie, ale musiała jakoś zwrócić uwagę tej osoby…która zerknęła na nią i pośpiesznie wcisnęła się do środka pomieszczenia, zatrzaskując drzwi zanim Erik i Ashling mogli do nich dotrzeć.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
02.11.2022, 23:57  ✶  

Młody detektyw nie miał nic przeciwko przebywaniu wśród ludzi o różnych sposobach bycia. Każdy miał inny temperament, więc nie widział powodu, aby winić kogoś za to, że jest zbyt cichy lub zbyt rozgadany. W większości przypadków, ale tak to już było, że w każdej grupie można było znaleźć kogoś o skrajnych zachowaniach.

On sam, jeśli znajdował się w komfortowych warunkach, potrafił gadać jak najęty, jednak bywały też chwile, gdy siedział cicho, jak mysz pod miotłą, starając się udawać, że nie istnieje. Przy niektórych osobach najlepiej nie było zwracać na siebie zbędnej uwagi, bo można było oberwać rykoszetem.

— Cóż, w takim razie nie ma problemu. Zostawię stosowną informację innym detektywom ze zmiany — zapowiedział, nie widząc w tym jakiegoś dużego problemu. Poza tym lepiej, żeby inni pracownicy też wiedzieli o potencjalnej asyście, jaką mogli uzyskać.

Ruszył za kobietą. Spacer w stronę ministerialnych archiwów nie okazał się jakimś wielkim torem przeszkód. Tu i ówdzie minęli się z paroma czarodziejami i czarownicami, ale nie trafili na wielkie tłumy czy kolejki. Sufit nigdzie nie przeciekał, nie było też śladu po efektach ubocznych jakichś zaklęć, z których mogli korzystać ich współpracownicy. Wszystko było idealnie. Do czasu.

Parsknął z niedowierzaniem na widok jednego z pracowników Ministerstwa Magii, który tak po prostu zignorował wezwanie Ashling. Wprawdzie krzyczenie przez pół korytarza nie było najbardziej eleganckim sposobem na zwrócenie na siebie uwagi, ale za to dość skutecznym, więc nie mógł jej winić za takie postępowanie. Tylko czemu ta osoba zareagowała w taki sposób?

Lenistwo? Strach? Przez moment przeszło mu przez myśl, że mają do czynienia z nowym pracownikiem lub praktykantem, który boi się stanąć oko w oko ze stałymi pracownikami departamentu. Tylko że jawna ucieczka przed detektywem i aurorem w niczym nie mogła mu pomóc. Przecież i tak będzie musiał wrócić i się z nimi zmierzyć albo oni przyjdą do niego.

— To było dziwne — skomentował od niechcenia, chociaż musiał przyznać, że ta nietypowa sytuacja wzbudziła jego ciekawość. — Któreś z nas musi budzić spory popłoch w tych biurach. Ewentualnie ktoś naprawdę nie miał ochoty przychodzić dziś do pracy i unika obowiązków.

Kontynuował drogę u boku jasnowłosą czarownicy, dopóki nie doszli do zatrzaśniętych drzwi. W przypływie nadziei oraz kierowany przeświadczeniem, że nikt nie jest na tyle naiwny, aby uznać, że sobie po prostu stąd pójdą, nacisnął na klamkę i pociągnął. Spotkał się z jednak oporem. Pokręcił głową z dezaprobatą. Nawet jego chrześnica nie zachowywała się w ten sposób, a miała już zawrotne siedem lat. Zerknął kątem oka na pannę Greyback.

— Pracuję tutaj od dobrych paru lat, ale to jest coś nowego — stwierdził. — Chcesz spróbować naszemu zbiegowi do rozsądku? — Podniósł głos na słowo „zbieg”. Tak, oczywiście, że chciał być usłyszany przez osobę, która postanowiła szukać schronienia w archiwum. Przecież to było dziecinne!



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#9
06.11.2022, 00:52  ✶  
Nie miewała problemów z porozumieniem się z Alastorem, głównie dlatego, że można było powiedzieć, że ciągnie swój do swego – obydwoje uchodzili z dziwacznych, nie miała tez problemu usadzić go w miejscu kiedy było to potrzebne. Gdy spoglądała na niego, gotowa była przysiąc, że po prostu ktoś zaczarował ich dla tych samych osobowości, dodając do tego wilkołactwo zupełnym przypadkiem. Tego wolałaby swojemu współlokatorowi nie życzyć, wiedząc, jak ciężkie było to w wypadku kiedy cała jej rodzina borykała się z tym od pokoleń, wiedziała jednak doskonale, że nie dało się tego odmienić, przynajmniej nie teraz.
- Dziękuję. Żałuje, że przepływ informacji pomiędzy działami nie jest znacznie lepszy, bo wiele systemów działania jest przede wszystkim dość identyczny. Może przydałoby się usiąść i sprawdzić, czy jest jakiś prosty sposób na wymianę pomiędzy naszymi działami? – Spojrzała na niego z zaciekawieniem, nie wiedząc, jakiej reakcji się spodziewała, ale może jednak nie był to taki zły pomysł. Brygadziści na pewno wypracowali całkiem dobre sposoby zabezpieczania miejsc albo kontroli nad tłumem z czym aurorzy, skupieni o wiele bardziej na ściganiu konkretnych jednostek, nie mieli najczęściej doświadczenia.
Rozglądała się jeszcze po okolicy, oczekując, że zaraz ktoś wyskoczy na nią czy na Erika z jakąś sprawą do załatwienia – w końcu sama dokładnie tak zrobiła z magii ducha winnym Longbottomem – ale o dziwo, ten krótki spacer nie był w tym momencie największą przeszkodą, a kiedy Ashling dostrzegła kawałek szaty znikający za drzwiami, musiała przyznać, że nie była to wcale aż tak zła reakcja na aurora czy brygadzistę…dopóki było się przestępcą. Jedyne o czym mogła pomyśleć w tym momencie to wynoszenie dokumentów, miała więc nadzieję, że nie dochodziło do tego w tej sytuacji.
- Może oboje budzimy wielki postrach i poprzez zgromadzenie się w jednym miejscu wydzielamy odpowiednią aurę? – Nie widziała, co mogło się dziać w tym momencie, czy ktoś się niepokoił, speszył, czy może bardzo chciał skończyć dziś pracę wcześniej i odmówić petentom. A może po prostu ktoś go zawołał? W tym momencie myślała, że sprawa wyjaśni się tuż po otwarciu drzwi, ale nie, to też nie okazało się możliwe.
- Oh, nie nie, ja i rozmowy to nie jest dobry pomysł. Mogę otworzyć drzwi ale jak chcesz mówić to stanę za tobą i będę wyglądać, hm, złowieszczo, nie, nie złowieszczo, tak przekonująco stanowczo ale na przykład, wiesz, no tak, żeby wyglądać, hm, profesjonalnie. – Taką miała nadzieję, chociaż czasem potrafiła wyglądać jak niezadowolony pies. Może to miało pomóc.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
07.11.2022, 11:12  ✶  

— Na pewno zadziałałoby to na korzyść obu struktur w których pracujemy — przyznał mocnym głosem. W planie tkanym przez Ashling dostrzegał spory potencjał. Zarówno Biuro Aurorów jak i Brygada Uderzeniowa należały do tego samego departamentu. W dużej mierze zajmowali się podobną problematyką, a jednak trudno było nie zauważyć, że dzieliła ich bardzo widoczna granica, która nie raz nie dwa utrudniała współpracę przy ciężkich przypadkach w terenie. Westchnął cicho. — Nie byłoby to jednak łatwe do wdrożenia. Absolutnie nie zniechęcam do współpracy, ale mam przeczucie, że inne departamenty mogłyby nie docenić tych modyfikacji. My pracujemy tu na co dzień, widzimy pewne problemy w sposobie działania, ale dla nich... To po prostu część systemu. A są osoby, które na pierwszy oznaki ingerowania w ich system, mogą zacząć pokazywać nam na siłę, jak bardzo się mylimy.

Gdyby otrzymali oficjalną zgodę na przeprowadzenie jakiegoś szkolenia czy zajęć instruktażowych, które pokazałyby pracownikom, że pomimo pracy w różnych zakątkach Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, mogą na sobie nawzajem polegać, byłby jednym z pierwszych, którzy rozwiesiliby plakaty. Współpraca była czymś, co należało promować w tych czasach, zwłaszcza biorąc różnej maści incydenty do jakich doszło w Londynie w ciągu ostatnich kilku lat. Na pewno świadomość, że ma się w okolicy zaufanych ludzi wpłynęłaby pozytywnie na morale w obu jednostkach.

— Cóż za wspaniała myśl. — Uśmiechnął się półgębkiem.

Podejrzewał, że gdyby pracowali stricte w przestrzeni biurowej. O, albo gdyby zajmowali się obsługą petentów spoza Ministerstwa Magii w jednym z licznych okienek któregoś departamentu. Tego typu mechanizm obronny mógł się okazać nad wyraz użyteczny, gdyby na przykład chcieli uniknąć interakcji z całym tłumem ludzi podczas ciężkiego dnia pracy. Negatywna aura, przekierowanie oczekujących do działu obok, a w międzyczasie miła sesja terapeutyczna przy filiżance herbaty.

Ah, o ile inne mogłoby być moje życie, pomyślał Erik, przyglądając się z nietęgą miną drzwiom. Miał dziwne przeświadczenie, że tego typu wybryk nie przeszedłby w Brygadzie Uderzeniowej. Co najwyżej spojrzano by na nich z dezaprobatą, a potem zagrożono, że albo przestaną dumać nad gorącym napojem i ruszą się do roboty albo mogą sobie już szukać nowej pracy.

— Jak wolisz. Aczkolwiek jeśli wpłynie na mnie skarga, bo jakiś stażysta się mnie przestraszy i pomyśli, że mu grożę, to oczekuję, że się zjawisz na moim procesie. Oczywiście po to, aby stanąć w mojej obronie — poinformował życzliwie, pozwalając pannie Greyback zająć się zablokowanym zamkiem.

Niedługo później, czy to przy pomocy magicznej różdżki, czy też jakiejś sprytnej sztuczki w wykonaniu Ashling, parze pracowników Ministerstwa Magii udało się wejść do środka. Erik przekroczył próg sali jako pierwszy, wyjmując zza pazuchy swoją różdżkę. Przezorny zawsze ubezpieczony, czy jak to tam mawiali ludzie. Jego wzrok omiótł całe pomieszczenie w poszukiwaniu ich małego zbiega, jednak na pierwszy rzut oka wydawało się, że go tu nie ma lub zdążył się ulotnić.

— Stąd jest tylko jedno wyjście, prawda? — rzucił do jasnowłosej, idąc w głąb pomieszczenia, strzelając wzrokiem to tu, to tam, starając się wypatrzeć ich cel.

Archiwa zazwyczaj miały tylko jedną drogę wejścia i wyjścia, jednak mężczyzna nie znał też każdego jednego pokoju w tym sektorze Ministerstwa. Czyżby ktoś tu próbował się ukryć?, pomyślał, zerkając w stronę wysokich szaf w których poukrywane były różnej maści dokumenty.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (2806), Bard Beedle (3144)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa