• Londyn
  • Świstoklik
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Strażnica
    • Kromlech
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
  • Ekipa
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 Dalej »
[09.07.72, wieczór] Witaj w moich skromnych progach

[09.07.72, wieczór] Witaj w moich skromnych progach
Naczelna Pajacera
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe włosy, ścięte tuż nad ramionami i często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, usiana kilkoma piegami na nosie, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. W tłumie łatwo może zniknąć. Lubi zapach bzu, ale jej kwiaty to koniczyny i stokrotki - jak ona pospolite, i jak ona żywe i wesołe.

Brenna Longbottom
#1
11-11-2023, 08:52 PM ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-14-2023, 09:55 AM przez Brenna Longbottom.)  
- ...właściwie wszystko wymaga tu jeszcze sporo pracy - oświadczyła Brenna i otworzyła drzwi mieszkania.
Mieściło się w budynku w niemagicznym Londynie, w jednej z dzielnic, nie będących najpopularniejszymi celami turystycznych wypraw... i dobrze, bo przecież Brenna wcale nie chciała otwierać tutaj interesu. Ta kamienica miała zyskać w przyszłości – prawdopodobnie raczej dalekiej, ale czasem warto było planować długoterminowo – trojakie przeznaczenie. Po pierwsze, mogła być przydatna dla niej, ilekroć czekały ją pilne sprawy w Londynie, by nie teleportować się w tę i z powrotem z Doliny Godryka, a także kiedy nie chciała w coś wciągać krewnych. (Albo jeżeli kiedyś wojna się skończy, ona jakimś cudem przeżyje, a jej brat wreszcie się ożeni, bo wtedy wypadałoby zostawić Warownię dla nowej pani domu... chociaż Brenna obawiała się, że żadna z tych rzeczy nie nastąpi szybko. A ta trzecia pewnie nie nastąpi nigdy. I chociaż niby nie tęskniła do wyprowadzki, to nie była pewna, czy to powód do radości.) Po drugie, kiedyś, gdy już wszystko doczeka się remontu, mieszkania na parterze i drugim piętrze mogły przydać się dla Zakonu, nawet jeśli to na pierwszym Brenna postanowiłaby zagospodarować sama.
Po trzecie wreszcie, gdyby gdzieś po drodze trafił ją szlag, na mocy testamentu budynek dostanie się Mabel, zabezpieczając przyszłość jej chrześnicy.
W każdym razie – zakupiła je, bo gdy Dumbledore każe, Brenna musi. To i dom Mildred miało być drobnym początkiem. Sama w końcu nie da rady wszystkiego ogarnąć, zamierzała więc szukać i osób, które mogły w tym pomóc… Jak zwykle chcąc zrobić wszystko na raz, chociaż ta jej racjonalniejsza część wiedziała, że tak się nie da.
- To mieszkanie jest w niezłym stanie, ale muszę pozbyć się szczurów z piwnicy, bo to tylko trochę milsi współlokatorzy niż mordercze widma i ogarnąć dach, bo na drugim piętrze cuchnie pleśnią, jest w jednym miejscu nieduża dziura - stwierdziła, wpuszczając kuzynkę do lokalu na pierwszym piętrze.
Tutaj nie było widać, jak ogromnej pracy wymagał cały budynek. Trzypokojowe mieszkanie z kuchnią nie było nowe, owszem, potrzeba było kupić tu meble, odmalować ściany i sufit oraz może wymienić jedno z okien. Nie było tutaj jednak wilgoci, wielkich zniszczeń i powiedzmy po trzech dniach intensywnej roboty dałoby się tu zamieszkać...
...tyle że Brenna nie mogła pozwolić sobie na trzy dni intensywnej roboty w tym miejscu, bo działała intensywnie na innych polach, więc wiedziała, że potrwa to dłużej. Przy odrobinie szczęścia może uda się jakoś w sierpniu?
- Najpierw chcę więc zwalczyć smród i szkodniki, odmalować to mieszkanie tutaj, ogarnąć meble - wyliczyła Brenna, wchodząc przez przedpokój do kuchni, jedynego w pełni umeblowanego pomieszczenia. - W dalszej perspektywie zabezpieczyć je także przed oczyma mugoli, bo tutejsi sąsiedzi mogą być… ehem, trochę niewygodni.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#2
11-12-2023, 08:50 PM ✶  

Brenna nie musiała tego mówić – w zasadzie to gołym okiem było widać, iż wymagało to pracy. Chociaż nawet większej niż Mavelle początkowo się spodziewała – bo Bones zakładała raczej, przynajmniej na dzień dobry, że to raczej kwestia odmalowania ścian i generalnie urządzenia tego od początku do końca, by mieszkanie spełniało swoje zadanie, a jednocześnie został zapewniony komfort.
  Bo to też nie tak, że miało sobie tu stać i straszyć niewygodą – jeśli już, to niech przynajmniej stanowi całkiem przytulny azyl, w którym można się dobrze poczuć.
  - Brzmi trochę jak sprowadzenie kota – skwitowała, przekraczając próg. Insza inszość, że była całkiem świadoma tego, że lokal ten nie miał być użytkowany stale – tak że branie tu zwierzaka mijało się z celem. Rozwiązanie niewątpliwie najłatwiejsze, ale czy właściwe – tak, to inna para kaloszy – Chociaż, daj mi kwadrans i sama wyniucham te wszystkie cholery – pozwoliła sobie na żart. Czy tego chciała czy nie – nie potrafiła się jednak wcisnąć w mniejsze dziury i jakieś ciasne wnęki; mogła się nauczyć przemieniać, lecz forma, jaką przybierała – zgodnie z przewidywaniami – była bardzo daleka od mikrej.
  A może jednak mówiła całkiem poważnie? Kot odpadał, tego była pewna. Ewentualnie zostało ściągnięcie jakiejś ekipy, która się specjalizowała w pozbywaniu się szkodników – i to chyba, na dłuższą metę, najsensowniejsza opcja.
  - Damy radę – skwitowała, dreptając za Brenną. „Damy”? No… tak jakby nieszczególnie przewidywała, że miałaby pozostawić Promyczka samemu sobie w kwestii mieszkania. To nie tak, że nie wierzyła, iż Brenna sobie nie poradzi, wręcz przeciwnie: była dużą dziewczynką i z cała pewnością potrafiła ogarnąć mieszkanie. Ale z drugiej strony: jeśli pomoże, to szybciej się uda zamknąć temat, prawda? Szybciej lokum ostanie doprowadzone do stanu używalności, szybciej będzie można z niego skorzystać. Zwłaszcza że naprawdę nie wiadomo, kiedy może się okazać, iż będzie potrzebne…
  - I tak, zdecydowanie należy je zabezpieczyć. Nie tylko przed mugolami – skwitowała – Masz już na oku specjalistów czy pomóc ci ich szukać? – spytała, rozglądając się dość krytycznie po kuchni. Kuchnia stanowiła serce każdego domu, więc… nie wyobrażała sobie, że miałaby znajdować się w stanie pozostawiającym wiele do życzenia, nawet jeśli nie byłaby często odwiedzana – Sprawdzałaś już, czy tu wszystko działa? – spytała, podchodząc do kuchenki, z zamiarem dokładniejszego jej obejrzenia.
Naczelna Pajacera
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe włosy, ścięte tuż nad ramionami i często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, usiana kilkoma piegami na nosie, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. W tłumie łatwo może zniknąć. Lubi zapach bzu, ale jej kwiaty to koniczyny i stokrotki - jak ona pospolite, i jak ona żywe i wesołe.

Brenna Longbottom
#3
11-14-2023, 06:36 AM ✶  
- Od biedy dałoby się to zrobić, po prostu przynieść jakiegoś bezdomnego do piwnicy i zostawić mu otwarte okno, czy zechce zostać, czy nie... Ale chyba zacznę nie od kotów czy ganiania ciebie do łowienia, a od bardziej tradycyjnej trutki - roześmiała się Brenna, rozbawiona wizją Mavelle, która stara się wywęszyć w piwnicy szczury.
W tym konkretnym mieszkaniu wystarczyły niewielkie zmiany. Odmalowanie, wymiana okna, uzupełnienie braków w meblach. Ale Brenna z rozmachem kupiła całą kamienicę, uznając, że tak będzie bezpieczniej i lepiej nada się na ich potrzeby. To oznaczało, że musiała zadbać też o dach, piwnicę i uporządkować dwa pozostałe mieszkania, położone na parterze oraz drugim piętrze.
- Mam listę, ale chciałabym po pierwsze dokładnie ich sprawdzić, po drugie zacząć od remontu. Ten z kolei zajmie... Bo planuję część zrobić sama, a do części zatrudnić mugoli - wyznała Brenna. Specjalista od renowacji zrobiłby pewnie w jeden dzień to, co mugolska ekipa zrobi w tydzień, ale powód był dość jasny. - Nie chcę, żeby poza najbardziej zaufanymi ktoś w ogóle wiedział o istnieniu tego miejsca. Będę musiała przemyśleć czy w ogóle podłączyć je do sieci fiuu - wyjaśniła. Zabezpieczenia zabezpieczeniami, niemal wszystkie można było złamać. Najlepszym zabezpieczeniem był sekret. Dlatego kupiła podniszczoną kamienicę na obrzeżach Londynu. By w żadnych magicznych archiwach nie pozostał po tej transakcji ślad. I tak w tej chwili boleśnie odczuwała problem pt. Nie mamy w Zakonie nikogo od renowacji czy zabezpieczeń...
- Moody poczułby się tu jak u siebie - zażartowała, podchodząc do okna, bo mieszkanie i widok na ulicę przypominały jej jedną z lokalizacji, w jakiej kiedyś Alastor mieszkał. - Kuchenka działa, jest tu prąd i woda. Tylko żeby grzało, trzeba napalić w kotle w piwnicy, ale dla nas to akurat mniejszy problem niż dla poprzednich właścicieli.
W końcu wodę mogła podgrzać prostym zaklęciem, a temperaturę w pomieszczeniu podnieść nieco bardziej skomplikowanym. W samym kotle też mogła od razu wyczarować ogień, zamiast bawić się w sprowadzanie węgla na opał. Przynajmniej latem i jesienią, zanim zrobi się naprawdę zimno.
- Na razie zresztą o tym, że to kupiłam, wiesz tylko ty i ojciec. Nie mów mamie. Chciałaby je zobaczyć i umarła na zawał, gdyby usłyszała o szczurach - rzuciła Brenna, obracając się ku Mavelle. Po jej ustach błąkał się uśmiech. Może trochę wyolbrzymiała, ale tylko trochę. Elise była w końcu prawdziwą damą. - Powiem jej, kiedy się ich pozbędę. A Erikowi wspomnę przy najbliższej okazji.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#4
11-19-2023, 01:48 AM ✶  

- No wiesz, odbierać mi okazję do poćwiczenia przemiany? – ewidentnie zażartowała; zresztą; jak by to wyglądało? Wielkie wilczysko polujące na gryzonie? To już praktyczniej machać różdżką, podążając – oczywiście – za zapachem. O wiele praktyczniej – Ale tak, trutka będzie najprostsza na początek – zgodziła się bez mrugnięcia okiem. O ile te cholery dadzą się na nią złapać. Chociaż, przynajmniej część powinna, a potem, potem…
  … potem się pomyśli, jeśli efekty okażą się niezadowalające.
  Skinęła głową ze zrozumieniem. Tak, to miejsce naprawdę wołało o remont, a nawet i błagało. W zasadzie to nawet trochę smutne, że w ogóle budynek został doprowadzony do takiego stanu, no ale…
  … bywa, ot co.
  - Z jednej strony Fiuu może się przydać, gdyby zaistniała konieczność szybkiego przedostania się tutaj przez kogoś, kto nie zna teleportacji… choć nie jestem pewna, czy nie byłoby dobrze zabezpieczyć przed samą teleportacją – zastanowiła się, opierając się biodrem o mebel. Przyglądała się teraz Brennie z namysłem. Rozwiązania, o których myślały, miały swoje plusy i minusy; pytanie tylko, które miało więcej zalet? - Chyba nie tylko fale powinniśmy ćwiczyć, ale i łączną – dodała jeszcze, z cichym westchnięciem. Bo jeśli nie podpinać do Fiuu, a trzeba będzie błyskawicznie kogoś przerzucić do azylu, to…
  … Błędny Rycerz czy też mugolskie środki transportu nie brzmiały idealnie. A na miotłę też nie każdy wsiądzie; sama Bones zresztą miała na to wielkie „fu”, przedkładając nad latającymi kijkami swój motor, chociaż z tego korzystała przeważnie bardziej dla przyjemności niż rzeczywistej potrzeby. Mimo wszystko, teleportacja rozwiązywała większość problemów z gatunku „ale przecież muszę dotrzeć tam, jak najszybciej!”
  - A to na pewno – uśmiechnęła się blado na wspomnienie Moody’ego. Tak. Zdecydowanie ten lokal pasował do Alastora… - A sprawdzałaś kocioł, czy wszystko z nim w porządku? – zastanowiła się; tak, ta kwestia dla czarodziejów nie była aż tak paląca, bo szło to rozwiązać zaklęciami, niemniej… jeśli z kotłem było coś nie tak, to nie powinno się go było zostawiać w takim stanie, w jakim był. Bo nietrudno o tragedię.
  - A niby o czym mam mówić? Nic nie wiem, nie widziałam, mnie tu nawet nie ma, tylko ci się wydaje, że ze mną rozmawiasz... – stwierdziła tonem niewiniątka, po czym posłała kuzynce szeroki uśmiech.
  - W sumie… zastanawiałaś się już może, jak chcesz, żeby ściany wyglądały? – spytała, jakby tknięta pewną myślą.
Naczelna Pajacera
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe włosy, ścięte tuż nad ramionami i często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, usiana kilkoma piegami na nosie, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. W tłumie łatwo może zniknąć. Lubi zapach bzu, ale jej kwiaty to koniczyny i stokrotki - jak ona pospolite, i jak ona żywe i wesołe.

Brenna Longbottom
#5
11-20-2023, 02:29 PM ✶  
– Poćwicz ją lepiej w lesie. Poza tym jestem więcej niż pewna, że taki szczur nie jest ani trochę smaczny – zapewniła Brenna, rozglądając się po mieszkaniu. To mogła doprowadzić do porządku względnie szybko, ale wiedziała, że jako prawdziwa lokacja to miejsce będzie mogło im służyć najwcześniej na jesieni. Lato będzie raczej czasem przygotowywania go do użytku. – Tak, ale wtedy automatycznie to miejsce pojawi się w ministerialnych rejestrach, przypisane do mojego nazwiska. A po tym, jaki wywiad dał Erik, może to wzbudzić zainteresuje nieodpowiednich osób. Jeżeli ma to być „tajna” kryjówka, powinna być… cóż, tajna. To, że nikt poza garstką osób nie będzie wiedział o jej istnieniu, że pojawiać będziemy się tutaj tylko teleportując przed progiem, jest najlepszym zabezpieczeniem. Jeżeli będzie możliwość transportowania kogoś siecią Fiuu, równie dobrze można przerzucić go do Warowni.
Skrzywiła się lekko, kiedy Bones wspomniała o teleportacji łącznej. Niby wiedziała, że nikt nie może potrafić wszystkiego, ale świadomość własnych ograniczeń w ostatnim czasie doskwierała jej bardziej niż kiedykolwiek. Nie miała czasu ćwiczyć tych cholernych fal. A już na pewno nie nadawała się do teleportacji łącznej – była po prostu za kiepska w zaklęciach translokacyjnych. I z jednej strony niby była tylko człowiekiem, nie dało się potrafić wszystkiego, z drugiej w takich momentach była na siebie zła, że z czymś nie daje rady.
– Obawiam się, że w przypadku teleportacji łączonej pozostaje nam dalej zdawać się na Thomasa i Julesa. Jeżeli próbowałabym kogoś przetransportować, to pewnie bym go rozszczepiła – westchnęła, po czym skierowała się ku oknu. Otworzyła je, by przewietrzyć wnętrze, w którym panował lekki zaduch. – Mówiąc szczerze: nie. Zupełnie się na tym nie znam? To kolejna rzecz, którą zajmą się mugolscy fachowcy… znalazłam parę ogłoszeń w gazetach…
Brenna umilkła, zapatrzona gdzieś przed siebie, w niebo ponad budynkami, zabarwione przez zachodzące słońce czerwienią i złotem. Wspomnienie, natarczywe, zapomniane, wdarło się do jej głowy: zupełnie tak samo, jak w Górach Kaledońskich, u boku Erika. Tyle że tym razem nie było ani trochę przyjemne czy pełne radości. Podparła palce o parapet, domagający się odnowienia, i nie odpowiedziała od razu na kolejne słowa Mav, które przeleciały gdzieś pomimo jej uszu – gdy wsłuchiwała się w inne głosy, z przeszłości. Gdy przez moment nie słyszała tak naprawdę Bones, zgiełku londyńskiej ulicy, nie widziała budynków, a sięgała po dłoń umierającej babki.
Zacisnęła na moment powieki, wczepiając się w to wspomnienie, bo chociaż było pełne bólu, należało do niej.
Zakończenie.
Wszystko się kiedyś kończy, prawda Bren?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#6
11-20-2023, 08:44 PM ✶  
- No wiesz co? Tak niskie masz o mnie mniemanie, że byłabym w stanie zjeść szczura? Wiesz, jak to-to w ogóle śmierdzi? - obruszyła się, teatralnym gestem przykładając dłoń do piersi, że niby w ten sposób Brenna wbija jej sztylet prosto w serce, skoro sugerowała tak prze-o-kro-pne rzeczy, od których na samą myśl się wzdrygała. Jedno, wielkie, przeabsolutne FUJ; co nie podlegało i wręcz nie mogło podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Aż dziw, że w ogóle istniały zwierzęta, dla których te gryzonie stanowiły pokarm. Albo zwykłą przekąskę. Jedno było pewne: Bones mogła żartować o polowaniu na szczury i to w wilczej formie, ale zdecydowanie nie była gotowa na zasmakowanie tego rodzaju mięsa... nie, tutaj lepiej, o wiele lepiej, poprzestać na wieprzowinie czy inszej wołowinie, z całą stanowczością pomijając szczurzynę.
  - A fakt, trafne spostrzeżenie - zgodziła się z westchnięciem. Rejestry to był jednak pewien problem, zwłaszcza że wróg zapewne krył się dosłownie wszędzie. Wystarczyło choćby spojrzeć na niedawną sprawę z Barlow - ot, niewłaściwa osoba miała dostęp do informacji, kłapnęła dziobem i krew się polała... Ech, obyś chociaż miał tam spokój, Jase.
  - Póki co, owszem – przytaknęła cicho. To nie tak, że jak za pstryknięciem palców nowa wiedza wskakiwała do głowy i okazywało się, że nagle potrafiło się przenosić w przestrzeni z kimś, a nie w pojedynkę. Fale i teleportacja łączna… nie, nie były cudownym remedium na wszelkie problemy w organizacji, ale z pewnością ułatwiały komunikację i ratowanie czyichś tyłków, gdy się paliło – niekoniecznie dosłownie. Gdyby przed laty była bardziej przewidująca i bardziej się przyłożyła do translokacji…
  … ale idąc tym tropem, to każdy by siadał, gdyby wiedział, że zaraz się przewróci. A świat byłby wręcz skąpany w mleku i miodzie, bo każdy by wiedział, co należy zrobić, by wszystko poprawić i tak dalej, i tak dalej.
  - Dlatego w miarę możliwości trzeba by się w tym podszkolić… tylko kwestia czasu. Sama na chwilę obecną też bym się nie odważyła teleportować z kimś – skrzywiła się lekko, jakby niezadowolona z własnych – jakże niewystarczających – umiejętności. Cóż, była zwykłą czarodziejką, nie Voldemortem o potędze, o której niejeden śnił… I teraz boleśnie odczuwała swoje braki. Z drugiej strony: po to też była cała organizacja, żeby wzajemnie się uzupełniać, nieprawdaż?
  Umilkła, przyglądając się kuzynce. Trochę korciło, żeby wygrzebać nieodłączny notes, ołówek, uwiecznić tę chwilę, pozę. Ale…
  - Brennie? W porządku? – spytała cicho, niepewnie. Nie usłyszała tego, co mówiła? Czy też działo się coś, o czym Bones nie miała pojęcia…?
Naczelna Pajacera
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe włosy, ścięte tuż nad ramionami i często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, usiana kilkoma piegami na nosie, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. W tłumie łatwo może zniknąć. Lubi zapach bzu, ale jej kwiaty to koniczyny i stokrotki - jak ona pospolite, i jak ona żywe i wesołe.

Brenna Longbottom
#7
11-22-2023, 10:11 AM ✶  
- Dlaczego nie? Podobno smakuje jak kurczak. Ale raczej wyobrażałam sobie, jak próbujesz je łapać i skręcać im karki. Są rasy psów, które specjalnie się do tego tresuje.
Brennie zdarzało się jako wilk kogoś ugryźć. Paskudny posmak w ustach pozostawał potem i po przemianie. Chociaż dotąd nie złapała w ten sposób ani jednego szczura.
Rejestry były czymś, o czym Brenna myślała nieustannie, zwłaszcza od ucieczki Catherine i śmierci Jasona. Wiedziała - czy raczej spodziewała się - że Ministerstwo jest zinfiltrowane już wcześniej. Samym rdzeniem szeregów śmierciożerców przecież byli czarodzieje czystej krwi, często zapewne bogaci i uprzywilejowani. A w Ministerstwie gros najważniejszych stanowisk zajmowali właśnie ci co bardziej wpływowi czarodzieje z czystokrwistych rodzin. Jeżeli zaś nawet nie pracowali w departamentach, to pracownicy zabiegali o ich przychylność i dotacje.
Co innego jednak wiedzieć, a co innego doświadczyć skutków.
Przeczuwała, że z czasem przyjdzie im działać coraz bardziej skrycie. I mogła tylko się modlić, aby istnienie Zakonu jak najdłużej nie wyszło na jaw, bo Voldemort ogłosi sezon polowania na zwolenników Dumbledore'a, a wtedy będą zbyt zajęci obroną samych siebie, by móc cokolwiek zdziałać.
- Tak, tak. Wszystko w porządku - zapewniła parę sekund po pytaniu Mavelle, gdy przestała mieć wrażenie, że ten obraz, który jak zawsze sądziła, zostanie z nią na zawsze, już nie umknie. Uniosła dłoń i przesunęła palcami po skroni. Do licha, jakie to było idiotyczne. Czy Mav czuła się podobnie, gdy wracały wspomnienia wuja...? Nie, niemożliwe, przecież Brenna po prostu przypomniała sobie coś, o czym... jakimś cudem zapomniała. Jak mogła wyprzeć z pamięci śmierć babki Longbottom?
To naprawdę nie miało żadnego sensu.
- Ten zachód słońca o czymś mi przypomniał - powiedziała po prostu, odsuwając się od okna i starając się nie pozwolić sobie na poddanie się emocjom, które towarzyszyły temu dawnemu wspomnieniu. - A co do ścian, mówiąc szczerze, nie myślałam o tym dotąd. Zakładałam, że je po prostu odmaluję. Masz jakiś pomysł?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
broom broom
Throw me to the wolves and
I'll return leading the pack

Mavelle Bones
#8
11-29-2023, 06:23 PM ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-29-2023, 06:23 PM przez Mavelle Bones.)  

- ... dlaczego mam wrażenie, że teraz to mnie wręcz prowokujesz do spróbowania? - spytała lekko, choć w rzeczywistosci to w środku się wręcz wzdrygnęła. Nie, żeby się bała gryzoni czy uciekała przed nimi z piskiem, ale mimo wszystko, nie widziała siebie jako szczurowej smakoszki. Nawet jeśli smakują jak kurczak. Już lepiej wziąć normalnego kurczaka, i mięsa więcej i jakoś tak... Generalnie, nic, tylko się cieszyć, ze sytuacja życiowa nie zmuszała do sięgania po taką zwierzynę, żeby przetrwać; bo wtedy, zapewne, by nie wybrzydzała.
  Póki co - mogła.
  - Ale tak, zapewne tak by to wyglądało. Dopaść, złamać kark, a potem... potem to pewnie by się mógł z tego niezły kopczyk zrobić - westchnęła cicho. A z tym to już ciut większy problem, bo nie przekonywała jej wizja wywalenia trucheł tak po prostu do śmietnika; czyli pewnie kombinowałaby ze zdobyciem odpowiednio dużego pudełka, żeby móc je przenieść i zakopaniem gdzieś hen, daleko. Raczej w lesie niż na terenie posiadłości; jeszcze by sfora wygrzebała, a jakoś nie chciała się przekonywać, czy szczurzyna jednak by im nie zaszkodziła.
  Przyglądała się uważnie Brennie. Chwila zwykłego zamyślenia? W zasadzie, chyba nie miała powodów sądzić inaczej? Zwłaszcza że w limbo nie wylądowała, nie miała cudzych wspomnień, także jeśli chodziło o Longbottom, wszystko było raczej w normie. W brennowej normie. A i może to była jakaś właściwość okien, że stając przy nich i wyglądając na zewnątrz, dość łatwo szło popaść w zadumę? W końcu nie można powiedzieć, że sama nie dała się w taki sposób złapać, co najmniej z parę razy... co najmniej...
  Skinęła lekko głową, przyjmując to wyjaśnienie. Nie drążyła - to jednak była sprawa kuzynki, co jej się przypomniało; jeśli by chciała, to z pewnością sama by się tym podzieliła, stąd też wsadzanie nosa w nie swoje sprawy nie wydawało się być wskazane. Zresztą, przeważnie i tak nie było, niezależnie od osoby.
  - Odmalowanie odmalowaniem, ale będzie... pusto - przekrzywiła ciut głowę, namyślając się. Puste, gołe ściany - Bones bardziej się to kojarzyło z czymś okołoszpitalnym niż bezpiecznym azylem - Jeśli byś chciała... mogłabym coś narysować. Wtedy tylko oprawić i powiesić. Albo... uśmiechnęłabym się do Patricka, może by się zgodził. Znacznie lepiej radzi sobie z pędzlami niż ja i... co byś powiedziała, na obraz na ścianie? Nie na płótnie, papierze, czymkolwiek, co dałoby się oprawić. Bezpośrednio na ścianie. Tylko to trzeba by dobrze przemyśleć, żeby się nie okazało, że jednak trzeba dokładnie w tym miejscu postawić wielką szafę i już tak z pół ściany zasłonięte - zaznaczyła na wszelki wypadek, choć to akurat wydawało się być oczywistością - Pomyśl tylko, jakby dał tak Lothlorien na którąś ze ścian? Albo nawet cały pokój taki? - zaproponowała, oczami wyobraźni już chyba widząc całość. Tylko, żeby dał się Patrick namówić...
Naczelna Pajacera
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe włosy, ścięte tuż nad ramionami i często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, usiana kilkoma piegami na nosie, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. W tłumie łatwo może zniknąć. Lubi zapach bzu, ale jej kwiaty to koniczyny i stokrotki - jak ona pospolite, i jak ona żywe i wesołe.

Brenna Longbottom
#9
11-29-2023, 06:31 PM ✶  
- Myślę, że jednak najlepiej, jeżeli pozostaniemy przy próbie ich wytrucia i potem wyrzucenia - stwierdziła Brenna. Nie musiały nawet używać mugolskiej trutki, była pewna, że znajdzie się na to jakiś eliksir.
Odepchnęła od siebie wspomnienie. Ono odeszło, minęło, było częścią jej, jej jestestwa, ale nie mogła pozwolić, aby tylko dlatego, że nagle o nim pomyślała, że przez chwilę… z jakichś powodów go nie pamiętała, Mavelle się o nią martwiła. Widziała jej spojrzenie, uważne, taksujące: i wiedziała, że Bones zawsze była dość spostrzegawcza. Musiała wyłapać ten moment nietypowego zamyślenia i Brenna po prostu nie chciała, by Mavelle dopatrywała się w tym zbyt wiele.
Bo przecież nic się nie stało.
- Pewnie, chętnie powieszę twoje obrazki na ścianie - zapewniła, odruchowo zerkając na ścianę. Po czym roześmiała się, kiedy Bones wspomniała o lesie Lothlorien, jej ulubionej tolkienowskiej lokalizacji, pokrywającej ścianę. Mogła sobie wyobrazić to bardzo łatwo: las mroczny i magiczny zarazem, przemykające w nim postacie, Galadriela i jej zwierciadło, liście na drzewach puszczy, w tych jej latach, nim zaczną umierać, zwiastując kres epoki nieśmiertelnych elfów.- To byłoby wspaniałe, ale też czasochłonne, a nie jestem pewna, czy powinniście poświęcić czas na takie drobiazgi - przyznała szczerze. Fantastyczny las na ścianie mieszkania był czymś, co pasowało do Brenny, a i Steward, i Bones lubili malować, ona zaś wierzyła w ich umiejętności. Tyle że żyli w czasach, jakich życzli: a to miejsce i tak miało pochłonąć sporo czasu i pieniędzy, zanim zostanie doprowadzone do normy. - No i wciąż i tak najpierw trzeba tę starą farbę zeskrobać i zacząć od pokrycia białą, nawet gdyby miał na niej potem powstać las - stwierdziła w pewnym zamyśleniu, nim ruszyła do wyjścia.
- Chodź, pokażę ci pozostałe trzy mieszkania. Niestety, o ile tutaj trzeba tylko odmalować te ściany i wymienić okno, z nimi jest już trochę gorzej - rzuciła Brenna, kierując się ku wyjściu. Kiedy Mavelle też wyszła na zewnątrz, Brenna zamknęła wejście na klucze i rzuciła zaklęcie, a potem wraz z kuzynką ruszyła schodami na parter.

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Tryb normalny
Tryb drzewa