11-11-2023, 08:52 PM ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-14-2023, 09:55 AM przez Brenna Longbottom.)
- ...właściwie wszystko wymaga tu jeszcze sporo pracy - oświadczyła Brenna i otworzyła drzwi mieszkania.
Mieściło się w budynku w niemagicznym Londynie, w jednej z dzielnic, nie będących najpopularniejszymi celami turystycznych wypraw... i dobrze, bo przecież Brenna wcale nie chciała otwierać tutaj interesu. Ta kamienica miała zyskać w przyszłości – prawdopodobnie raczej dalekiej, ale czasem warto było planować długoterminowo – trojakie przeznaczenie. Po pierwsze, mogła być przydatna dla niej, ilekroć czekały ją pilne sprawy w Londynie, by nie teleportować się w tę i z powrotem z Doliny Godryka, a także kiedy nie chciała w coś wciągać krewnych. (Albo jeżeli kiedyś wojna się skończy, ona jakimś cudem przeżyje, a jej brat wreszcie się ożeni, bo wtedy wypadałoby zostawić Warownię dla nowej pani domu... chociaż Brenna obawiała się, że żadna z tych rzeczy nie nastąpi szybko. A ta trzecia pewnie nie nastąpi nigdy. I chociaż niby nie tęskniła do wyprowadzki, to nie była pewna, czy to powód do radości.) Po drugie, kiedyś, gdy już wszystko doczeka się remontu, mieszkania na parterze i drugim piętrze mogły przydać się dla Zakonu, nawet jeśli to na pierwszym Brenna postanowiłaby zagospodarować sama.
Po trzecie wreszcie, gdyby gdzieś po drodze trafił ją szlag, na mocy testamentu budynek dostanie się Mabel, zabezpieczając przyszłość jej chrześnicy.
W każdym razie – zakupiła je, bo gdy Dumbledore każe, Brenna musi. To i dom Mildred miało być drobnym początkiem. Sama w końcu nie da rady wszystkiego ogarnąć, zamierzała więc szukać i osób, które mogły w tym pomóc… Jak zwykle chcąc zrobić wszystko na raz, chociaż ta jej racjonalniejsza część wiedziała, że tak się nie da.
- To mieszkanie jest w niezłym stanie, ale muszę pozbyć się szczurów z piwnicy, bo to tylko trochę milsi współlokatorzy niż mordercze widma i ogarnąć dach, bo na drugim piętrze cuchnie pleśnią, jest w jednym miejscu nieduża dziura - stwierdziła, wpuszczając kuzynkę do lokalu na pierwszym piętrze.
Tutaj nie było widać, jak ogromnej pracy wymagał cały budynek. Trzypokojowe mieszkanie z kuchnią nie było nowe, owszem, potrzeba było kupić tu meble, odmalować ściany i sufit oraz może wymienić jedno z okien. Nie było tutaj jednak wilgoci, wielkich zniszczeń i powiedzmy po trzech dniach intensywnej roboty dałoby się tu zamieszkać...
...tyle że Brenna nie mogła pozwolić sobie na trzy dni intensywnej roboty w tym miejscu, bo działała intensywnie na innych polach, więc wiedziała, że potrwa to dłużej. Przy odrobinie szczęścia może uda się jakoś w sierpniu?
- Najpierw chcę więc zwalczyć smród i szkodniki, odmalować to mieszkanie tutaj, ogarnąć meble - wyliczyła Brenna, wchodząc przez przedpokój do kuchni, jedynego w pełni umeblowanego pomieszczenia. - W dalszej perspektywie zabezpieczyć je także przed oczyma mugoli, bo tutejsi sąsiedzi mogą być… ehem, trochę niewygodni.
Mieściło się w budynku w niemagicznym Londynie, w jednej z dzielnic, nie będących najpopularniejszymi celami turystycznych wypraw... i dobrze, bo przecież Brenna wcale nie chciała otwierać tutaj interesu. Ta kamienica miała zyskać w przyszłości – prawdopodobnie raczej dalekiej, ale czasem warto było planować długoterminowo – trojakie przeznaczenie. Po pierwsze, mogła być przydatna dla niej, ilekroć czekały ją pilne sprawy w Londynie, by nie teleportować się w tę i z powrotem z Doliny Godryka, a także kiedy nie chciała w coś wciągać krewnych. (Albo jeżeli kiedyś wojna się skończy, ona jakimś cudem przeżyje, a jej brat wreszcie się ożeni, bo wtedy wypadałoby zostawić Warownię dla nowej pani domu... chociaż Brenna obawiała się, że żadna z tych rzeczy nie nastąpi szybko. A ta trzecia pewnie nie nastąpi nigdy. I chociaż niby nie tęskniła do wyprowadzki, to nie była pewna, czy to powód do radości.) Po drugie, kiedyś, gdy już wszystko doczeka się remontu, mieszkania na parterze i drugim piętrze mogły przydać się dla Zakonu, nawet jeśli to na pierwszym Brenna postanowiłaby zagospodarować sama.
Po trzecie wreszcie, gdyby gdzieś po drodze trafił ją szlag, na mocy testamentu budynek dostanie się Mabel, zabezpieczając przyszłość jej chrześnicy.
W każdym razie – zakupiła je, bo gdy Dumbledore każe, Brenna musi. To i dom Mildred miało być drobnym początkiem. Sama w końcu nie da rady wszystkiego ogarnąć, zamierzała więc szukać i osób, które mogły w tym pomóc… Jak zwykle chcąc zrobić wszystko na raz, chociaż ta jej racjonalniejsza część wiedziała, że tak się nie da.
- To mieszkanie jest w niezłym stanie, ale muszę pozbyć się szczurów z piwnicy, bo to tylko trochę milsi współlokatorzy niż mordercze widma i ogarnąć dach, bo na drugim piętrze cuchnie pleśnią, jest w jednym miejscu nieduża dziura - stwierdziła, wpuszczając kuzynkę do lokalu na pierwszym piętrze.
Tutaj nie było widać, jak ogromnej pracy wymagał cały budynek. Trzypokojowe mieszkanie z kuchnią nie było nowe, owszem, potrzeba było kupić tu meble, odmalować ściany i sufit oraz może wymienić jedno z okien. Nie było tutaj jednak wilgoci, wielkich zniszczeń i powiedzmy po trzech dniach intensywnej roboty dałoby się tu zamieszkać...
...tyle że Brenna nie mogła pozwolić sobie na trzy dni intensywnej roboty w tym miejscu, bo działała intensywnie na innych polach, więc wiedziała, że potrwa to dłużej. Przy odrobinie szczęścia może uda się jakoś w sierpniu?
- Najpierw chcę więc zwalczyć smród i szkodniki, odmalować to mieszkanie tutaj, ogarnąć meble - wyliczyła Brenna, wchodząc przez przedpokój do kuchni, jedynego w pełni umeblowanego pomieszczenia. - W dalszej perspektywie zabezpieczyć je także przed oczyma mugoli, bo tutejsi sąsiedzi mogą być… ehem, trochę niewygodni.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.