• Londyn
  • Świstoklik
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Strażnica
    • Kromlech
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
  • Ekipa
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 8 Dalej »
[ Lipiec 1960 ] – Baby, who you fighting?

[ Lipiec 1960 ] – Baby, who you fighting?
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#1
11-11-2023, 09:16 PM ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11-11-2023, 09:34 PM przez Persephona Degenhardt.)  
Hades McKinnon & Persephona Degenhardt
Lipiec | Szwecja | Statek | Londyn

Mieszkałaś z bratem, nie miałaś tu nic, co było twoje. Skutecznie ci to powtarzał, a wasi rodzice nic o tym nie wiedzieli, nawinie głupcy prawda? Opuszczali cię zbyt często, aby móc zobaczyć co on ci robi. Jak bardzo niszczy twoją psychikę oraz dusze. Byłaś ciekawa jak to jest żyć tam za wodą, w rodzinnym mieście twojej mamy. Nie miałaś jednak odwagi, aby prosić ich o zabranie cię ze sobą. Wiedziałaś, że Otto na to nie pozwoli. Wymyśli coś, abyś z nim została, a wtedy sprawi, że będziesz żyła w większym piekle, a nie będzie w nim tak miło jak miała twoja imienniczka z mitów. Poświęcał ci jednak dużo czasu i niekoniecznie były to mile spędzone chwile. Raczej wolałaś o nich nie myśleć i starać się zapominać, gdy tylko opuszczał wasz rodzinny dom. Tak było i teraz. Otto gdzieś poszedł. Mówił  do ciebie, ale go nie słuchałaś, wolałaś patrzeć na niego wyciszając umysł, próbując zapomnieć jego głos chociaż na kilka chwil, ale z twoją chorobą nie było to możliwe, prawda? Pamiętałaś wszystko. Twoje burzowe oczy obserwowały jednak jego każdy ruch z uwagą – jakbyś próbowała wyczuć jego humor, jego nastrój, jego zachowanie. Zaatakuje, czy może jednak odwróci się i wyjdzie? Z ulgą przyjęłaś fakt, że wyszedł bez podnoszenia głosu. Miał dziwnie wesoły nastrój. Miałaś chwilę, aby zająć się sobą, zabrałaś się więc za czytanie książki, zrobiłaś sobie nawet herbatę w dzbanku. Siedziałaś w salonie na kanapie przy niewielkim kawowym stoliczku. Na jego środku leżała serwetka a na nim wazon z usychającymi kwiatami – sama je tam włożyłaś. Jak na nie patrzysz przypominasz sobie moment, w którym Otto je zauważył. Wyśmiał cię, nazwał głupią i sentymentalną. Nie wyrzucił ich jednak i codziennie zbierał spod wazonu uschnięte liście nim sama zdążyłaś to zrobić. Było to dziwne zachowanie, ale Otto cały był dziwny. W końcu umysł zaczął ci się męczyć od ciągłego czytania, więc podniosłaś się z miejsca i ruszyłaś do okna w salonie, za którym padało. Na zewnątrz było dzisiaj wietrznie i chłodno, a deszcz siekał jakby chciał pociąć wszystkich nieszczęśliwców, którzy odważyli się wyjść w tę pogodę na spacer. 

Wokół panowała cisza przerywana jedynie przez tykanie starego zegara na ścianie. Dochodziła dwunasta zero sześć, a ty nie wiedziałaś, co ze sobą zrobić. Otto powiedział, że ma dla ciebie plan, ale musi poczekać aż wszystko dopnie na ostatni guzik. Powtarzał, że będziecie wielcy, że świat leży u waszych stóp. Wierzyłaś mu – przynajmniej starałaś się w to wierzyć. Twoje myśli czasami uciekały do jego przyjaciela, Hadesa, ale nigdy o niego nie zapytałaś. Nie było go tu, nie był przecież istotny. Ciekawił cię świat jaki znajdował się za morzem, ale nie miałaś odwagi, aby zostawić Otto. Był podły, był okropny, ale nie potrafiłaś pozbyć się myśli, że go kochasz, że jest jedyną osobą, która zawsze dbała o ciebie, o twój cel w życiu. Nadal cię uczył, starał się przekazać jak najwięcej wiedzy, którą według jego mniemania powinnaś posiadać.

Z zamyślenia wyrwało cię łomotanie do drzwi, drgnęłaś z cichym sapnięciem, bo serce zabiło ci odrobinę szybciej ze strachu. Kto to był? Czego tu chciał? Bałaś się, że Otto się rozmyślił i wrócił, aby trochę cię podręczyć. Spojrzałaś w stronę drzwi na korytarz, aż w końcu ruszyłaś w tamtym kierunku, gdy uderzenia w drzwi ponowiły się. Otworzyłaś je i spojrzałaś na intruza. Nie spodziewałaś się tej osoby, o tej porze, w tym miejscu. Nie powinno go tu być, a jednak stał przed tobą w przemoczonym ubraniu.

Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#2
11-11-2023, 09:37 PM ✶  
Miałem dwadzieścia cztery lata i całe życie przed sobą, pełne wszystkiego, co jeszcze nie zdążyło mnie zaskoczyć, kariery zawodowej, mniejszych i większych uniesień, zapewne też złamanego serca i urażonej męskiej dumy, a także innych szpargałów, o których nawet w tej chwili bym nie pomyślał albo się po prostu nie przyznał. Mogłem wszystko, świat leżał u mych stóp, zamiast tego planowałem drobną zemstę, ruch, który pozornie miał mnie przybliżyć do miłości mojego życia - Otto Degenhardta.
Kiedy tylko Persephona - jego młodsza siostra - skończyła szkołę, miałem go dla siebie coraz mniej, coraz rzadziej. I już nawet nie myślałem o tym, żeby go mieć na miejscu, przy sobie, bo dzieliły nas bezkresne morza, ale chociaż z tymi listami, by mieć go chociaż odrobinę i planować wspólne spotkania w urlopy czy coś, ale nie! Bo on miał Persephonę. Miał na jej punkcie totalną obsesję. Listy do mnie z każdym kolejnym dniem coraz bardziej ociekały Persephoną, aż w końcu zaczął wysyłać je rzadziej, prawie wcale, a od jakiegoś czasu mogłem kompletnie zapomnieć o znaku życia z jego strony. To mnie nieźle rozwścieczyło, bo zamiast myśleć o mnie, on tam był z nią, wpatrywał się w nią, kontrolował ją i zapewne też patrzył jak śpi. Chciałem by patrzył na mój sen, na mnie, nie kurwa na swoją siostrę.
Zamierzałem zawalczyć o jego uwagę. Normalnie, gdyby to nie był Otto, to powiedziałbym kolesiowi Spierdalaj i żył dalej, ale niestety chodziło o Otto, więc z premedytacją - znałem to słowo aż zanadto z Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów; bardzo lubili je tam nadużywać - popłynąłem do Szwecji. Wziąłem wykorzystałem należny mi urlop, bo czemu by nie, i energicznie przemykałem przez znajome mi miasto, jego uliczki. Szukałem tego domu, tego mieszkania, krypty. Deszcz złośliwie nacinał, chcąc mnie niechybnie powstrzymać przed pochopnymi, gwałtownymi decyzjami, ale było za późno. Moja sprawa urosła do czegoś na miarę obsesji i musiałem, inaczej nie byłbym sobą.
Zastukałem do drzwi. Raz, zaraz drugi. Dosyć niecierpliwie. Nie byłem pewien, co powiem, kiedy otworzy drzwi, ale zamierzałem mu wpierw tak po dobroci...? Zaproponować, tak. Jak to się mówiło, że nie chciała góra przyjść do Mahometa... Ale jeśli się nie zgodzi, to chama uprowadzę. Taki był plan, stąd miałem eliksir usypiający w kieszeni, który obracałem między palcami.
Już miałem rzucać łaciną, kiedy drzwi się otwierały, ale okazało się, że w nich stanęła Persephona, siostra Otto, a nie sam książę-panicz-ciemności.
- Cześć, jest Otto? - zapytałem, pozwalając sobie na wproszenie się, bo lało jak diabli. Ująłem krawędź drzwi by je stanowczo, aczkolwiek delikatnie otworzyć. Dziewczyna była drobna, jeszcze bym ją zabił pchając całą siłą. Wsunąłem się obok niej całkiem sprawnie, pomimo mojej niezręcznie wysokiej postury. - Pada jak diabli. Cały przemokłem - stwierdziłem do Persephony, bo bądź co bądź się znaliśmy, a też normalnie nie wbijałem do czyichś domów i nie błociłem bez powodu. Może w domu Otto to powinienem zwalić tego błota podwójnie...? Pewnie bym to zrobił, gdybym był pewny, że to on będzie potem szurał z miotłą albo machał różdżką by ogarnąć ten bajzel.
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#3
11-11-2023, 09:40 PM ✶  

Z obawy miałaś lekko uchylone drzwi, stałaś w połowie przez nie zasłonięta, ale znowu zostałaś zignorowana, zbagatelizowana. Intruz wepchnął się do środka bez zaproszenia, a ty jak naiwne ciele mu na to pozwoliłaś. Wycofałaś się odrobinkę patrząc jak pod jego stopami tworzą się brudne plamy błota, jak posadzka w korytarzu robi się mokra, ale twój wzrok burzowych oczu zawędrował wyżej na jego mokrą klatę. Mięśnie jego odznaczały się odrobinę pod koszulką, a to sprawiło, że zrobiło ci się cieplej. Mówił do ciebie, a ty każde słowo zapamiętywałaś, słuchałaś uważnie. Pytał o Otto. Gdzie był Otto? Mówił, że ma pilną sprawę do załatwienia gdzieś w mieście. Nigdy nie podawał konkretów, nigdy nie czuł potrzeby tłumaczenia się tobie ze swoich planów, albo bał się twojej pamięci absolutnej? Byłaś potworem, który mógł zdradzić wszystkie jego sekrety, tylko dlatego, że mogłaś wszystko zapamiętać. Spojrzałaś w końcu na jego twarz – była ostra, przystojna i niepokojąca. Miał coś morderczego w oczach, czego nie potrafiłaś nazwać. Persephono! Powinnaś się już odezwać, nie ładnie tak milczeć.

– Wróci wieczorem – odparłaś zgodnie z prawdą. Nie chciałaś kłamać, nie chciałaś, aby czekał. Wolałaś, aby powiedział, oh, dobrze Persephono wrócę wieczorem, albo wrócę jutro.

Wiedziałaś jednak, że nie zrobi tego, wiedziałaś, że Hades nie zostawia spraw na później. Wiedziałaś, że ten potwór poczeka na twojego brata nawet kilka dni i nie opuści waszej posiadłości. Wyciągnęłaś różdżkę i machnęłaś nią sprawnie usuwając wodę z jego ciała i osuszając go tak, aby nie naniósł błota w dalsze rejony mieszkania. Potem wyczyściłaś plamę na podłodze i wskazałaś salon.

– Wiem, że pada – odparłaś krótko, bardzo błyskotliwie. Zaprowadziłaś go na miejsce w salonie. – możesz tu na niego poczekać. Potrzebujesz czegoś? – byłaś wyprostowana, dumna, ostry podbródek lekko uniesiony jakbyś była panią tego świata, a przecież nie byłaś. Byłaś podnóżkiem twojego brata. Twoje włosy były rozpuszczone, zwykle jednak, gdy jesteś wśród ludzi są ciasno spięte, schowane przed ich oczami. Skórę miałaś bladą, wręcz w niezdrowy sposób. Ubrana byłaś w czarną suknię z białymi dodatkami, sięgała kostek, ale rękawki były do połowy przedramienia. Zawsze ubierałaś się schludnie, a ta suknia była po prostu suknią po domu. Była lekka i wygodna, nawet nie wydawała dźwięków, bo materiał był gładko i przyjemny. Ewidentnie było widać, że byłaś w stroju luźnym, domowym, w którym nigdy nie śmiałabyś przyjąć gości. – Tu w dzbanku masz świeżo zaparzoną herbatę. Jest bez cukru – na stoliczku oprócz tego stała już jedna filiżanka, która ewidentnie należała do Persephony, a obok było kilka pustych, ale czystych. Nie było cukru. Czekałaś na jego gest, słowa na cokolwiek, co zechce od ciebie, abyś mogła na chwilę wyjść, na chwilę opanować swoje emocje i pomyśleć. Może wysłać sowę do Otto? Tylko dlaczego chciałaś spędzić z nim chwilę czasu? Zapytać, co u niego? Jak jest tam, za wielką wodą?

Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#4
11-11-2023, 09:58 PM ✶  
Chciałem być, kurde, wściekły na Persephonę. Miałem ku temu wiele powodów, które składały się razem, cóż, tylko w jedno stwierdzenie - odwracanie uwagi Otto ode mnie. Chciałem być dla niej gburem albo co. Może kląć jak szewc aż zwiędłyby jej uszy? Całkowicie możliwe. Niestety, kiedy tylko ujrzałem ją taką niską, wychudzoną, bladą, ogólnie drobną i dziwnie milczącą, to jakoś nie potrafiłem jej nienawidzić. Cholera, gdybym chciał, to bym wziął i ją przełamał na pół za pomocą samych rąk. Taka to była dziewczyna krucha. Kto wie? Może właśnie stąd brała się we mnie ta niepoprawna myśl? Może jej współczułem obsesyjnego brata...? A może powinna mi się lampka zapalić w głowie, bo milejdi była po prostu wilkiem w owczej skórze, hmm?
Warto było to przemyśleć, Hades - tak dokładnie pomyślałem, kiedy machnęła różdżką, robiąc te wszystkie czary. Ulżyło mi. Nie powiedziałem jednak nic. Skrzywiłem się jedynie, bo nie podobało mi się, że Otto wróci wieczorem. Chciałem go tu teraz, natychmiast, a nie, że miałem jeszcze czekać... Czekałem całą podróż statkiem, a dłużyło się jak diabli. Nie potrafiłem w nocy zmrużyć oka.
Chciałem zapytać Persephonę o Otto. Czemu mi nie odpisuje? Czy ma kogoś? Gdzie teraz jest? Czemu będzie dopiero wieczorem? Czy mogłem go gdzieś złapać? Czy można było jakoś przyspieszyć jego powrót...? Wszystkie te pytania jednak ugrzęzły w mojej głowie i ani drgnęły, kiedy omiotłem spojrzeniem wnętrze domu. I Persephonę, bo do niej również wróciłem wzrokiem. Próbowałem odczytać z jej oczu i ust, z gestów, akcentu, czemu Otto tak bardzo miał fioła na jej punkcie, ale żadna tajemnica chociażby kroplą nie ulała się z niej. Zagadka losu. Nie przepadałem za zagadkami.
Zrobiłem tylko wymowną minę, że mi nie po drodze są te wieczorne powroty Otto, deszcz za oknem i cała ta sytuacja. Wolałbym być gdzieś indziej z kimś innym, a zamiast tego utknąłem tu z Persephoną, osobą, która zabierała mi druha, przyjaciela, kochanka. Nie ręczyłem za siebie. Serce waliło mi jak szalone, szczególnie że byłem w jego domu. Byłem tak blisko i jednocześnie wciąż za daleko. Doprowadzało mnie to do szału. Zagryzłem nawet wargę, tak mocno, by nie zakląć siarczyście, paskudnie, może opluwając przy tym twarz. Nie chciałem sobie opluwać twarzy ani brody.
- Żmija z niego wstrętna, paskudna - stwierdziłem jednak ostatecznie gdzieś w bok, wpatrując się w posadzkę. Cóż, dosyć szybko straciłem nią zainteresowanie, bo spojrzałem na zastawę, dzbanek, jedną porcję nalanej herbaty. - Co to są za zioła? - zapytałem, kiwając palcem na te jej dzieło. Persephony dzieło. Herbatka. Może na uspokojenie albo na dostanie totalnej cholery?
Złapałem między palce drobną filiżankę i postawiłem przed sobą. Spoko, obsłużę się sam. Mogłem przynajmniej kontrolować ilość, a przy okazji być pewnym, że mi nic ta Persephona nie wleje do herbaty, ani nie wsypie, ani nie napluje. Kto wie? Może to ona nastawiła Otto przeciwko mnie? Może to ona tu była żmiją?
Cukru nie chciałem. Zero słodkich, zakłamanych słówek, tylko całą szczerą prawdę. Wbiłem w nią oczy. Świdrujące, takie po części zwalające z nóg, po części zabijające fragmenty duszy. Jeśli miało się coś na sumieniu, rzecz jasna.
- Nie usiądziesz ze mną? Czyżbym cię… odrażał? Albo co? - zapytałem, opierając się przedramionami o stolik i nieco wyciągając w jej kierunku. Powoli zaczynało mnie kusić zdjęcie kurtki, bo już odmarzałem po ulewie, z której mnie osuszyła. Drobny plus dla niej, ale tylko drobny. I tylko dlatego że łatwiej było się poruszać, kiedy nie ważyło się tony przez wodę zalegającą w każdej nitce odzienia.
Wykrzesałem teortycznie szeroki, ciepły uśmiech, ale był raczej taki... ironiczny? Kpiący sobie z jebanej sytuacji?
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#5
11-11-2023, 10:33 PM ✶  

Gdybyś wiedziała o czym myśli ten człowiek przed tobą zapewne nie byłabyś aż tak rozluźniona, zapewne byś nie proponowała mu tak naiwnie herbatki – jeśli w ogóle można nazwać cię naiwną. Nie, Persephno – nie należałaś do tych słodkich i uroczych kobietek, które ufały każdemu kogo spotkały na swojej drodzy. Twój umysł nie potrafił zaufać Hadesowi, nie potrafiłaś do końca stracić czujności. Nadal była dzika niczym kot, a to wszystko wyrażały twoje oczy delikatnie rozbiegane, ale uważnie wbite w posturę twojego rozmówcy. Skradałaś każdy kawałek jego ciała tak, że nawet za parę lat nadal będziesz w stanie powiedzieć, co miał na sobie i czym pachniał. Jego obecność wywoływała u ciebie dreszcz podniecenia, którego nie chciała mu okazać, było w tym coś nielegalnego, ponieważ Otto nigdy nie pozwalał ci na spotykanie się z McKinnonem sam na sam. Zawsze zawłaszczał sobie to, co było najlepsze w waszym otoczeniu, prawda? Pamiętałaś każdy ich trening szermierki, każde przejście na korytarzu, gdy mijałaś ich prawie niezauważona. To jak obserwowałaś ich zza filarów, gdy razem ramię w ramię przemierzali szkołę niczym władcy. Potem, gdy skończyli szkołę przestałaś być tak bardzo czujna, rozluźniłaś się, bo twojego demona w niej nie było – byłaś wolna. Wszystko minęło, gdy ukończyłaś szkołę, a Otto zaczął mieć wobec ciebie swoje plany, których nie potrafiłaś lub nie chciałaś zrozumieć.

Hades w tych planach nie został uwzględniony, ale tego też nie wiedziałaś. Nie pozwalał ci na zbyt dużą wiedzę w tym zakresie, ponieważ chciał twoją pamięć wykorzystać w innych celach, prawda?

Hadesie. Ona nie zna odpowiedzi na te pytania, nie wie, dlaczego Otto ci nie odpisywał, dlaczego zerwał ten kontakt, dlaczego się ciebie w tak prosty sposób pozbył. Ułatwiłeś mu tę sprawę, prawda? Ta sytuacja to twoja wina, bo wróciłeś do Londynu, bo nie zostałeś tutaj, gdzie mogliście razem panować nad światem, razem wykorzystywać tę oto niewinną dziewczynę przed wami, która dałaby się wam poprowadzić nawet do samego piekła. Była idealną formą, którą mogliście razem zapisać, ukształtować na własną modłę. Ty jednak wszystko zaprzepaściłeś i go porzuciłeś, a teraz wracasz i co? I nawet go tu nie ma, ale jest za to ona – o ciemnych, burzowo niebieskich oczach, która wpatrywała się w ciebie z uwagą, ostrożnością i niepewnością. Paranoja w twojej głowie była aż tak wielka, że spodziewałeś się trucizny od osoby, która nawet nie wiedziała, że się tu zjawisz? Nie uważasz, że to żałosne?

– A zapowiedziałeś się mu? – zapytałaś go patrząc na niego z czystą obojętnością, chłodem i niepewnością. Dlaczego tak się złościł? Nikt nie wiedział, że przyjdzie, więc dlaczego mieli na niego czekać? W jego zachowaniu nie mogłaś doszukać się jakiejkolwiek logiki, bo złościł się, że go nie było, że na niego nie czekał, ale nawet ona nie wiedziała, że miała się tutaj kogoś spodziewać. Ciekawe, czy chciał tu zostać na noc? Nie był nawet pokój dla niego przygotowany. Usiadłaś więc na fotelu w odpowiedniej odległości od niego, aby nie narażać się na jakieś niepotrzebne kontakty z nim. Byłaś tu sama nie licząc skrzatów, które rzadko opuszczały swoje miejsce, w którym pracowały w czasie dnia. Zwykle sprzątały w nocy.

– Nie odrażasz, ale nie lubię niezapowiedzianych wizyt – wyjaśniłaś głosem spokojnym, opanowanym, słowami iście zaplanowanymi, oschłymi. Starałaś się nie okazywać emocji, bo są słabością, bo sprawiają, że łatwiej można manipulować drugim człowiekiem.

Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#6
11-11-2023, 11:29 PM ✶  
Zabawna historia, bo ja właśnie należałem do osób nad wyraz emocjonalnych, szczególnie kiedy chodziło o cierpliwość, a właściwie jej brak. Zamieniałem się w czystą energię emocji, które przejmowały władzę nad moim ciałem i byłem piekielną duszą, która poczuła, że tego piekła już nie ma i hulała, hulała, hen-hen, hulała w najlepsze. Nie panowałem nad własnymi emocjami, więc na wszystko reagowałem gwałtownie, ze zdwojoną siłą, głównie rozwścieczony, bo gdzież indziej miałbym przelać te emocje, te emocje ulewające się ze mnie i nie mające ujścia, uziemienia, niczego? Żadnej podpory, żadnej kotwicy.
Wywróciłem oczami na jej pytanie i późniejsze słowa. Nie tknąłem nalanej herbatki, tylko wyprostowałem na swoim miejscu by zaraz zapaść się w nim wygodnie. Fotel był całkiem wygodny. Aż kusił do drobnej drzemki, ale ani mi się śniło spać w obecności Persephony. Zamierzałem czuwać, trwać tu, póki nie wróci Otto i nie odda należnego mi czasu. Czy to miałoby trwać nawet dzień, dwa, ja nie drgnę, nie ruszę się stąd. Czy byłem aż tak uparty? Nie sądziłem, ale obiecać sobie mogłem.
Nie musiałem czekać długo na złamanie własnej obietnicy. Wstałem niecierpliwie. Robiło mi się za ciepło. Co to za lato mieli w tej Szwecji!? Ściągnąłem kurtkę i cisnąłem ją obok swojego fotela na podłogę. Poprawiłem koszulkę by tak nie przylegała do mnie po suszeniu i dopiero wtedy swobodnie opadłem sobie na ten fotel. Zrobiło mi się lżej, mogłem nawet rzec, że komfortowo. I teraz to ja mogłem czekać. Nawet z taką niezadowoloną gospodynią domową jaką była Persephona!
Postukałem palcami w oparcie, jakbym coś, nie wiem, myślał o czymś albo wystukiwał rytm, ale zaraz to przerwałem, bo jednak czekanie nie było dla mnie. Potrzebowałem opracować plan B, ale nie miałem wizji, więc wbiłem znowu się spojrzeniem w Persephonę, jak gdybym chciał ją przeciąć jak masło nożem.
- Bezczelna jesteś. Gość w dom, Bóg w dom... czy coś, no nie? - zagadnąłem tak trochę bez sensu. Oni w tej Szwecji to mieli dzikie wyznania. Pewnie dalej wierzyli w Odyna i te sprawy. Thor pewnie mnie karał za niezapowiedziane wizyty ulewnymi deszczami i burzami, a jak będę wracał, to może jeszcze nawinę się na jakiś sztorm, hę? - Poza tym wy tu macie jakiekolwiek wizyty czy tylko Otto łazi w tę i we w tę jak ta łajza? - zapytałem, nie dbając o język. O język mogłem dbać w pracy, w Ministerstwie Magii, a tak się składało, że znalazłem się setki kilometrów od drogiego memu sercu przybytku prawa i nauki, więc się gorszyłem obyciem.
- Rozumiem, że mam się poczuwać niemile widziany w tym domu bez zapowiedzi...? Czy ja mam wyjść? - dodałem zaraz wprost. Nie chciałem by mi odpowiadała na te wcześniejsze pytania. Czasami byłem idiotą, wychodził ze mnie totalny dupek, ale... potrzebowałem planu B i to mnie irytowało. Tak jak irytowało mnie to, że on wolał ją ode mnie. Miałem być posłuszny jak ta niewolnica, odpowiadać zdawkowo i zakładać sukienki? Czy wtedy książę Otto zaszczyciłby mnie odrobiną swojej uwagi?
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#7
11-12-2023, 08:27 PM ✶  

Ty nie miałaś miejsca na jakiekolwiek okazywanie emocji. Byłaś Persephoną, a emocje były zarezerwowane dla osób, które miały jakiekolwiek znacznie w tym domu – ty się nie liczyłaś. Musiała uważać na każdy krok, każdy dzień był kolejnym ruchem na szachownicy, a grałaś o własne życie i własny komfort. Zniszczyłaś tym swoje życie, ale czy było warto poddawać się swojej rodzinie? Nigdy nie byłaś typem wojownika, zawsze stałaś na uboczu i pozwalałaś na kierowanie sobą w duchu marząc o tym, aby ktokolwiek ciebie zauważył, liczyłaś na to, że jeśli wykażesz się odpowiednią ilością posłuszeństwa zostaniesz nagrodzona. Nigdy się to nie stało, a teraz musiałaś jeszcze rozmawiać z konsekwencjami czynów twojego brata, który może wiedział o tym, że Hades się tu pojawi, ale nie raczył cię o tym powiadomić? Nie, to nie mogła być prawda. Otto nie pozwoliłby ci na ugoszczenie McKinnona. Miałaś się od niego trzymać z daleka. Miałaś nie zbliżać się do innych podstępnych i bardziej inteligentnych czarodziei.

Oczy twoje śledziły każdy jego nerwowy ruch. Był przeciwieństwem ciebie. On ciągle się ruszał, podrygiwał, chodził wręcz całym sobą, a ty siedziałaś jak posąg, trzymając dłonie złożone na swoich udach, plecy wyprostowane, usta ściągnięte, a oczy twardo utkwione w jego postaci. Spięłaś się, gdy tylko się podniósł, ale jak ściągnął kurtkę i usiadł z powrotem na nowo rozluźniłaś spięte ramiona. Serce twoje waliło jak młot, ta sytuacja nie była dla ciebie komfortowa, ale nie mogłaś nic zrobić. Nie mogłaś go wyprosić, bo Otto by ci zrobił krzywdę jeśli dowiedziałby się, że wyprosiłaś jego przyjaciela. Zrobi też ci krzywdę, gdy zobaczy, że go wpuściłaś. Żadna sytuacja nie miała tutaj dobrego zakończenia, więc wpatrywałaś się w niego zagadkowo, z delikatną złością, że psuł twój spokój, dzień bez Otto. Miałaś teraz spędzić ten czas na odpoczywaniu od brata, miałaś być rozluźniona, stracić na kilka chwil czujność, aby dać sobie odpocząć, może sięgnąć po opium, które skrywałaś w szufladach swojej szafki nocnej. Zamiast tego siedziałaś tutaj i patrzyłaś na niego.

– Hades był bogiem zmarłych i ciemności, więc nie wiem czy powinnam być zadowolona twojej wizyty – odparowałaś szybko, głosem ostrym niczym żyletka świeżo naostrzona, która poderżnęła by mu gardło bez najmniejszego zawahania się. Ty za to byłaś opiekunką dusz zmarłych, więc powinniście się dobrze dogadywać, a jednak napięcie zamiast się rozluźniać malało, a ty nie czułaś się w jego towarzystwie bardziej komfortowo, wręcz miałaś wrażenie, że nie przyszedł tu w dobrych celach. Drgnęłaś jedynie na jego drugie pytanie, ale mu nie odpowiedziałaś, bo nie mieliście tu wizyt. Nikt ciebie nie odwiedzał. Czasami ktoś przychodził do Otto, ale nie mogłaś wtedy opuszczać swojego pokoju, miałaś tam tkwić i czekać, aż pan ci pozwoli wyjść. Odwróciłaś w końcu od niego wzrok i spojrzałaś w okno, za którym nadal padał deszcz.

– Nie, jak się już zjawiłeś to możesz zostać – wróciłaś do niego znowu swoim spojrzeniem. Milczałaś dłuższą chwilę wpatrując się w niego uważnie, memlałaś słowa w swoich ustach, chciałaś w końcu coś powiedzieć, ale wyglądałaś ewidentnie jakbyś ze sobą walczyła. Nie było tu jednak Otto, nie zostaniesz zbesztana. Możesz z nim w końcu porozmawiać. – Jak jest tam, za wielką wodą? – zapytałaś w końcu czując jak w sercu powstaje ci ucisk. Byłaś tak bardzo ciekawa tego, co działo się w Magicznym Londynie, że nie byłaś w stanie się powstrzymać przed zadaniem pytania, które jawnie ukazywało twoje pragnienia, prawda? Wstydziłaś się tej słabości, tej chęci poznawania świata.

Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#8
11-12-2023, 09:56 PM ✶  
Parsknąłem sobie srogo, kiedy przyrównała mnie do greckiego boga świata zmarłych, mojego zresztą imiennika, Hadesa. Nie powiem, trochę mi to schlebiało, nawet bardzo, bo jednak koleś musiał mieć potęgę, styl, ogólnie obycie jak mało kto... Zresztą była wśród ksiąg spisana ta historia, w której porwał Persephonę, tę córkę Demeter i samego boga Zeusa, a ten to już w ogóle musiał mieć moc-sztos, a jeszcze mu ten Hades podpadał. I Demeter. Miał jaja facet... Ale parsknąłem sobie, by moja towarzyszka niedoli nie wiedziała, że mi tu schlebiała czy coś, choć właśnie tak było.
- Obawiam się, że w moim przypadku to bardziej bóg dziwek i tarapatów - zaśmiałem się sam z siebie, z własnego wewnętrznego żartu, bo chociażby Persephona nie mogła wiedzieć, że moja rodzina prowadziła w podziemiach jednej z najgorszych uliczek w Londynie Kościany Zamtuz, że byłem chłopakiem ulicy, a nie atłasów... A z tymi kłopotami to już zasłynąłem w szkole, więc to mogło jej akurat nie zaskoczyć, aczkolwiek większą tendencję do bycia niegrzecznym miałem na początku swojej edukacji, aniżeli później. Później trochę się ogarnąłem, trochę mi pomagał Otto, a czasami wręcz przeciwnie.
Swoją drogą, to tak bardziej mi się ta Persephona przyglądała. Czemu ona się we mnie tak wpatrywała...? Może też powinienem wbijać w nią spojrzenie i ją nim świdrować. Może dzięki temu dowiem się czegoś ciekawego? Może jednak spłynie mi jakaś kropla tajemnicy? Trochę tak chyba pękała w tej mojej obecności, bo coś chciała więcej powiedzieć, ale ewidentnie z tym walczyła. Właściwie, to ze sobą walczyła. Zabawne. Nie zamierzałem jej pospieszać. Prędzej czy później i tak ciekawość, wścibskość czy co to tam było weźmie górę i przegra tę swoją walkę w głowie.
Długo też nie musiałem czekać. Uśmiechnąłem się cwanie. I zaraz ten uśmiech cwany jeszcze bardziej mi się rozszerzył, bo plan B, mój jebany plan B opisał Homer w swoich śmiesznych wersach całe tysiąclecia temu, kurwa! Hades porwie jebaną Persephonę. Nie dość, że będzie epicko, wkurwię ostro Otto, to jeszcze dziewczyna pozna smak jakże egzotycznego kraju, jakim była Anglia. Ten egzotyczny smak to zapewne smak czarnej herbaty, więc mogła się srogo rozczarować, ale najważniejsze, że ja będę zadowolony jak diabli. Diabli, hehe.
- Dziękuję za łaskawość, księżniczko - odparłem jeszcze w odpowiedzi na jej słowa, że mogę pozostać. Przetarłem twarz i westchnąłem niby to na typowego mnie, co nie? Wzruszyłem nawet ramionami, ale właściwie to akurat było szczere, bo co mogłem powiedzieć o Anglii i Londynie? - Anglia jest podobna do Szwecji, choć mamy królową zamiast króla, też jest mokro z reguły, ale my Anglicy... mamy fioła. Totalnego fioła na punkcie herbat, więc obawiam się, że twoja nie spełni moich podniebieniowych wymagań - stwierdziłem, właściwie podrywając się nieco z fotela by sięgnąć z ciekawości po nalaną herbatę. Nie chciałem jej robić jakiejś przykrości albo coś, ale właściwie byłem ciekawy, co też zaparzyła. Łyknąłem i... Cóż, to nie były angielskie gusta.
- Nie jest zła, ale... Masz może cukier? Z cukrem może być w porządku... Albo jakąś wkładkę. W sensie whisky? - zapytałem ją niezwykle niewinnie, jak gdybym serio miał w planach tutaj spożywać, kosztować herbatki. Tak naprawdę to robiłem w jednym celu - by wilk mógł upolować owcę. A właściwie ją porwać. Jak tylko zniknie z moich oczu, wleję jej zawartość eliksiru usypiającego do filiżanki.
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#9
11-12-2023, 10:44 PM ✶  

Znałaś tę legendę, aż za dobrze. Matka była jak była, ale często czytała ci ten mit do poduszki – o bogu piekieł, który zakochał się w niewinnej dziewczynie i ja porwał. Czasami marzyłaś o tym, aby i ciebie ktoś porwał, ale jednak wiedziałaś, że porwania nie były sielankowymi mrzonkami o wielkich miłościach, więc raczej wrzucałaś takie myśli z głowy. Wolałabyś uciec, zniknąć, ale na pewno nie trafiać do kolejnego więzienia. Nie rozumiałaś dlaczego się śmiał, nie rozumiałaś, co go rozbawiło, ale z grzeczności uniosłaś kąciki swoich ust w czymś na kształt uśmiechu, niepewnego i niekomfortowego, ale pokazałaś mu, że nie jesteś gburka, prawda? Twoje brwi lekko się ściągnęły, gdy ten również wbił w ciebie spojrzenie. Chyba nie rozumiał tego, co robiłaś i dlaczego to robiłaś. Całe twoje życie polegało na tym, aby uczyć się zachowania innych osób, aby wiedzieć jaki mają nastrój i jak będą się wobec ciebie zachowywać. Jaką krzywdę mogą wyrządzić ci źle odczytane emocje na twarzy innej osoby. Teraz też nie chciałaś, aby Hades zrobił ci krzywdę, aby sprawił, że poczujesz się podle. Jego śmiech nie był przyjemny.

– Nie mnie to oceniać, nie zaglądam ci do łóżka – odpowiedziałaś unosząc lekko podbródek.

Czy próbował cię zawstydzić? Sprawić, abyś się zarumieniła jak niewinna, dziewica niewydymka? Wiedziałaś, co to seks, wiedziałaś na czym polegał i nie zamierzałaś się rumienić tylko dlatego, że jakiś nieokrzesany, mały demon z Anglii postanowił w twoim towarzystwie wspominać o dziwkach. Mogłaś otwarcie stwierdzić, że mężczyzna się w nie pakował sam, albo je wręcz przyciągał. Jego twarz sama prosiła się o pięść, wyglądał zawsze podejrzanie i za twarzowe powinien dostać po pysku tak po prostu, ale nie ty byłaś od tego. Nie potrafiłaś używać siły, starałaś się pracować nad swoją tężyzną, ale nigdy tego nie robiłaś. Bój udawało ci się ukończyć, bo byłaś zawsze w parze z potężnym Hjalmarem, a on korzystał z twojej wiedzy. To była symbioza.

Irytował cię jego uśmiech, jego pewność siebie, to jak na ciebie patrzył. Frustrowałaś się, że był pewny każdego twojego ruchu, każdego twojego gestu. Czułaś, że on tak się uśmiecha, bo chce cię rozgryźć, bo wrzuca cię do wora innych panienek, które w jego towarzystwie zapewne rozkładały nogi. Miał w sobie jakiś magnetyzm, który sprawiał, że czułaś podniecenie w szkole, ale teraz próbowałaś się opanować. Ochłonąć i nie dać się zmanipulować. Być oazą opanowania i chłodu. Gdy nazwał cię księzniczką twoja twarz złagodniała, a oczy zwęziły się. Czyżby w twoich oczach pojawiło się rozbawienie? Czy to bezpieczne tak ulegać? No tak, byłaś pewna, że nic ci z jego strony nie grozi. Był w końcu przyjacielem twojego brata, prawda? Tylko dlaczego przestali utrzymywać kontakt?

– Nie wyglądasz na smakosza herbat. Bardziej pasuje do ciebie smakowanie bimbru w piwnicy jakiegoś podejrzanego typa – odważyłaś się go zaczepić. Nigdy się tak nie odzywałaś w towarzystwie Otto. Byłaś ciekawa, gdzie jest jego granica i na ile mogłaś sobie pozwolić w jego towarzystwie.

– Przyniosę – podniosłaś się i ruszyłaś do kuchni. Nie wyczułaś od niego nic podejrzanego. Nie każdy lubił gorzką kawę, a mogłaś przecież od razu przynieść ten nieszczęsny cukier. Weszłaś do kuchni i szybko zgarnęłaś cukiernicę, ale zatrzymałaś się w połowie drogi powrotnej i wróciłaś się jeszcze po to whisky. Może doceni twój gest i nie będzie tak niekomfortowo jak dotychczas? Wzięłaś w połowie opróżnioną karafkę z whisky w drugą rękę i w końcu wróciłaś.

– Proszę – postawiłaś na stoliku cukier i whisky, a potem usiadłaś w swoim fotelu i napiłaś się ze swojej filiżanki herbaty. Zmarszczyłaś brwi, bo dziwnie smakowało, ale może to dlatego, że już odrobinę wystygła? Wzruszyłaś ramieniem i po trzecim łyku odstawiłaś filiżankę na stoliczek. Zaczęło ci się robić jakoś zbyt ciepło, więc wstałaś.

– Też ci tak… ciepło? – zapytałaś i sięgnęłaś po swoją filiżankę herbaty, bo zaczynało ci zasychać w ustach, więc potrzebowałaś trochę się napić, ale to nie pomogło. Zaczęło ci wirować w oczach. – Dziwnie się czuję, chyba muszę… świeżego… powietrza – ruszyłaś w stronę okna na chwiejnych nogach, ale było to cholernie trudne. Coś było nie tak… tylko co?

Pomiot z Piekła rodem
I wish I could save you
Wish I could have you grip my hands
Wysoki, dwumetrowy koleś z nieco przekrzywionym nosem to ja. Z reguły się garbię, bo niskie sufity i przejścia pokonują mnie. Niby normalnie chodzę ubrany, ale lubię mieć ostre żelastwo przy sobie. Poza tym moje ciało znaczą mniejsze i większe blizny, ale nic nadzwyczajnego. I to musiałbym się rozebrać, a rzadko chodzę nagi, a jak już to głównie przy żonie.

Hades McKinnon
#10
11-13-2023, 08:40 PM ✶  
Hahaha. Było uważać, o czym się marzy - tak bym jej powiedział, gdybym tylko znał jej myśli, jej pragnienia. Baby już takie były, że zadowalały jej jakieś mrzonki z romansideł, ohhy i ahhy, wielkie dramaty i jeszcze większe romantyzmy, a wszystko po to by sobie pomarzyć o Księciu z Bajki, który tak na dobrą sprawę nie istniał. Przynajmniej się uśmiechała, co już widziałem i mogłem zapamiętać. Może taka drętwa kukła to z niej jednak nie była, więc może nie zanudzimy się w swoim towarzystwie.
- Przyznam, że się nie pomyliłaś. Preferuję mocniejsze trunki - przyznałem pewny siebie, w najlepsze rozbawiony. Musiała mieć mnie naprawdę za niezłą mendę, skoro sypiałem z dziwkami, piłem bimbry od podejrzanych typów i co jeszcze...? Tak, to mnie bawiło. Ciekaw byłem, czy wie, że nie skończyłem jako angielski menel, tylko miałem całkiem w porządku, ciepłą posadkę w Brytyjskim Ministerstwie Magii. Znając życie, Otto raczej się nie chwalił cudzymi sukcesami. To był wąż jadowity, aż zdążyłem zapomnieć, co tu robiłem, po co tu przybyłem. Czy ja się... zagadałem? No proszę. Może bardziej zamyśliłem, tak na swoją obronę.
I nie omieszkałem jej tam nalać obficie tego eliksiru, choć z opóźnieniem się skapnąłem, właściwie to jak już wracała z cukrem i... och, whisky, że była taka drobna, chuda, koścista wręcz. Miałem aby nadzieję, że ta dawka jej nie zabije. Czy to było możliwe...? Gorzej, jeśli wpadnie w jakiś sen stuletni. Skoro okazała się być już moją księżniczką, to kto ją tam wiedział.
- Postarałaś się - zauważyłem, bo tak naprawdę nie oczekiwałem mocnego alkoholu. Złapałem za butelkę i napiłem się z gwinta. Tak na rozluźnienie, bo jak tylko sobie Persephona łyknie herbatki, to trzeba będzie ruszyć trybiki misji specjalnego Hadesa Mckinnona do ruchu. Miałem co prawda wszystko obgadane i opłacone, stąd mi się spieszyło, zależało mi bardzo na czasie, ale... plany nieco się zmieniły. Zamiast planu A mieliśmy plan B, ale Persephona o żadnym z nich nie wiedziała. Cudownie, doskonale. Nawet się nie domyślała.
Poderwałem się ze swojego miejsca, obserwując ją uważnie. Nie musiała nic mówić, bo widać było po niej, że coś jej nie grało, że czuła się jakoś inaczej. Doskonale! - tak z jednej strony, bo z drugiej to się obawiałem, że to mogła być dla niej na serio za mocna dawka. Brałem pod uwagę, że będę zwalał z nóg tego konia Otto, a nie jego drobniutką siostrę. Cóż, raz się żyło.
Zrobiłem tych kilka kroków za nią, jakby asekurując, by w końcu pochwycić ją całkiem sprawnie, nad wyraz sprawnie w ramiona. Teraz, kiedy spała, to już z czystym sercem mogłem powiedzieć, że tak jej było najlepiej. Piękna dzierlatka, bez żadnych nadętych min i takie tam. Dla pewności zweryfikowałem, czy aby na pewno żyje, sprawdzając jej puls. Gitara grała, więc zostawiłem tylko drobną wiadomość Otto, że wybrałem się z Persephoną na upragnione wakacje.

Jakbym wykrakał, bo statkiem miotało cholernie. Jak nic sztorm, ale za bardzo nie znałem się na żegludze, to nie oceniałem tego głośno, nie chcąc wyjść na jakiegoś panikarza albo co. Trochę przysypiałem zmęczony, ale trwałem po prostu z przymkniętymi oczami, regenerując siły. Nie pierwsza i nie ostatnia nieprzespana noc w moim życiu, no nie? Szczególnie w ostatnim czasie, kiedy dużo czasu spędzałem nad lekturą do tej przeklętej książki. Już miałem jej powyżej uszu i czasami pierdoliłem temat, ale byłem uparty, więc wciąż do tego gówna wracałem.
Trochę regenerowałem siły, trochę wpatrywałem się w Persephonę śpiącą na małżeńskim łożu, zastanawiając się nad tą zagadką swojego życia - co ona w sobie takiego miała, że tak kompletnie pochłania Otto? Z chęcią wykradłbym jej to COŚ, co zatrzymywało jego uwagę, sto procent jego uwagi. A potem znowu zapadałem w pozorny sen, siedząc w kącie naprzeciwległej ściany. Nie naruszałem zanadto jej prywatności. Przecież preferowałem dziwki, hehe.
- Spokojnie, księżniczko - szepnąłem delikatnie, nieco odchrząkując, bo aż zachrypłem od tych cudownych warunków atmosferycznych. Znajdowaliśmy się w wynajętej przeze mnie kajucie małżeńskiej, totalne luksusy, hehe. Poderwałem się z podłogi by podać jej manierkę z wodą. Zapewne cholernie chciało jej się pić, a przy okazji zamierzałem obserwować jej reakcje. Potrzebowałem się z nią dogadać, a przynajmniej takie miałem założenie na tym etapie naszej podróży. Jeśli się nie uda, to przełożymy to dogadanie się na później.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Tryb normalny
Tryb drzewa