• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[13.07,72, ranek] Gdzie niebo łączy się z morzem

[13.07,72, ranek] Gdzie niebo łączy się z morzem
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
27.11.2023, 13:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 17:01 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V

Krzyczały mewy.
Ich nawoływania mieszały się z hukiem fal, raz po raz rozbijających się o pobliskie skały pośród bałwanów białej piany. Nadmorski wiatr niósł ze sobą zapach wodorostów i wilgoci. Niebo tego dnia było błękitne, pozbawione choćby jednej chmury - i na setkach angielskich plaż odpoczywały zapewne dziesiątki mugoli, ale to miejsce było właściwie opuszczone. Może dlatego, że w pobliżu znajdowała się tylko wymierająca już powoli miejscowość, niegdyś rybacka osada, gdzie zostało zaledwie kilku mieszkańców, zbyt starych lub zbyt upartych, aby szukać nowego życia gdzieś indziej. Może bo ten fragment brzegu był stromy, niedostępny, a zamiast białego piasku i łagodnego zbocza, pełno było tutaj skał, wygładzonych przez morską wodą.
A może z powodu opowieści, jakie krążyły o tym miejscu? Leżącym nie jakoś daleko od Londynu, może dwie godziny pociągiem, ale zdającym się trochę... jak z innego świata.
Kiedyś mieszkała tutaj czarownica, lubili mawiać miejscowi, kiedy jeszcze czasem pojawiał się ktoś - turysta zwykle - kto by ich słuchał.
- Była tak piękna, jak okrutna, i tak okrutna, jak piękna - mruknęła do siebie Brenna, lewą dłonią przysłaniając ciemne oczy przed słońcem i spoglądając ku stromemu zboczu. W prawym ręku trzymała za związane sznurówki swoje trampki. Spodnie miała obcięte tuż pod kolanami, ale ich dół i tak zamókł trochę, gdy wdrapywała się na jeden z wilgotnych, śliskich głazów, zanurzonych częściowo w wodzie, by lepiej widać miejsce, w którym...
Wydrążyła magią jaskinię w skale i tam sprowadzała swoje ofiary, ale wejścia do niej nie mógł dostrzec żaden śmiertelnik...
- ...albo żaden mugol - wymruczała kobieta, bo kiedy patrzyła uważnie, bardzo, bardzo uważnie, widziała cień, mogący być wejściem. Choć nie dostrzegłaby pewnie nawet ona, gdyby nie wiedziała gdzie patrzeć.
Nie przyciągnęła jej tutaj ta konkretna historia ani chęć przespacerowania się po plaży, na której nie będzie tłumów: choć wędrówka nad morskim brzegiem była na swój sposób przyjemna i Brenna czerpała z niej przyjemność, bo była to odmiana po korytarzach Ministerstwa, zaułkach Nokturnu, hałasie Pokątnej czy nawet po ukochanym przez nią sadzie Longbottomów. Artykuł w mugolskiej prasie o tajemniczym wypadku, któremu uległ fotograf, robiący w okolicy zdjęcia. Opublikowana fotografia skał, na której – jeżeli uważnie się przyjrzałeś – widziało się znaki. Brenna nie znała się na starożytnych runach i pieczęciach, nie umiała takich czytać ani stawiać, ale potrafiła je rozpoznać i te na takie wyglądały.
Może było głupie, że się tutaj znalazła z samego rana, tuż po tym, jak słońce wyłoniło się z wody. To przecież nie tak, że miała nadmiar czasu i nie powinna przecież zajmować się bzdurami. Ale niezbyt umiała odpuszczać, a ten przypadek… jakoś budził dzwonki alarmowe w jej głowie. A ostatecznie teleportowanie się tutaj zajęło jej zaledwie chwilę, i jeżeli nic nie znajdzie, zmarnuje najwyżej pół godziny. Ostatecznie wpadła tutaj przed pracą, po godzinach (czy raczej przed godzinami), skoro oficjalnie nie uznano tego za na tyle poważne, by ktoś to sprawdzał, więc nikt jej nie oskarży o marnowanie czasu na służbie, a spacerować wolno kazdemu...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
27.11.2023, 21:13  ✶  
Wreszcie wolność. Poluzowali jej smycz, a może to ona tupnęła w końcu nóżką, mówiąc że jest dorosła? Kto to wie - ważne było, że mogła cieszyć się tym przepięknym dniem, spacerując brzegiem morza, jednocześnie słuchając szumu fal i krzyków mew. Spacerowała boso, ostrożnie stawiając stopy, a czasem unikając lodowatej wody, która mroziła rozpaloną od gorącego piasku skórę. Dawno nie miała okazji pobyć sama ze sobą, w jej życiu wiele się zmieniło od zeszłego roku - czy na dobre? Tego nie wiedziała na pewno, ale miała taką szczerą nadzieję.

Odskoczyła po raz kolejny, unikając spienionej fali, i zachichotała. W torebce spoczywała książka, zatytułowana Czarodziejka i morze. Była to jedna z tych niszowych pozycji, badziewnych romansów, które Olivia uwielbiała. Bo trzeba było wiedzieć, że Olivia była, przy całym swoim charakterze, niepoprawną romantyczką, która kochała banalne historie, pisane prostym językiem bez polotu, z urywaną i nielogiczną fabułą. Lubiła wyobrażać sobie wtedy alternatywne wydarzenia, wielowątkowe zakończenia - tak jak teraz.

Czarodziejka i morze była opowieścią o kobiecie tak pięknej, jak i okrutnej. Tak nieszczęśliwej, że wabiła swoje ofiary płci dowolnej do groty, skrytej pod magicznym zaklęciem tak, by nikt nie mógł jej zobaczyć. Wszyscy co do jednego umierali oprócz jednej osoby. Jej. Pięknej, blondwłosej, nieszczęśliwej tak samo jak rzekoma czarodziejka. Wszyscy prócz blondynki zginęli w spienionych falach, tylko jej jednej udało się przerwać klątwę i uwolnić ukochaną od złego uroku, a to miejsce - od klątwy.

Olivia była mile zaskoczona nieoczywistym zakończeniem, a jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy okazało się, że miejscowość i grota, o której mowa w książce, istniały naprawdę. Korzystając ze swobody, którą chwilowo miała, postanowiła odwiedzić piaszczystą plażę i wdrapać się na skały, z których powinna zobaczyć grotę. Oj, nie zamierzała tam wchodzić, to było bardzo niebezpieczne, lecz tylko popatrzeć, musnąć tę tajemnicę palcami i popieścić krajobraz wzrokiem. Nic więcej!

Dopóki na skałach nie dostrzegła sylwetki. Dziwnie znajomej, bo przecież jeszcze wczoraj były w Dolinie Godryka, bawiąc się z psami w ogrodzie Longbottomów. Brennę rozpoznałaby chyba z zamkniętymi oczami, chociaż trzeba było przyznać, że jej obecność zaskoczyła Olivię tak bardzo, że niemal się potknęła.
- Brenna? - a może to był wytwór jej wyobraźni? Może to była mara, może naprawdę nad tym miejscem ciążyła klątwa? W końcu skądś te opowieści się brały. Olivia cofnęła się odruchowo, sięgając do torebki po różdżkę - nie wyciągała jej jednak, jeszcze nie teraz. Bo może to nie Brenna i nie zjawa, a ktoś łudzący do koleżanki podobny?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
27.11.2023, 21:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.11.2023, 21:49 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna nie znała książki, którą w torebce niosła Olivia – i nawet nie dlatego, że romansami pogardzała (bo nie pogardzała, chociaż w jej sercu pewnie pierwsze miejsce z takich zajęłoby raczej absolutnie mugolska „Duma i uprzedzenie”), ot na nią nie natrafiła. I może dobrze, dla autorki znaczy się, bo już by szturmowała jej dom, zadając całe mnóstwo pytań, na przykład dlaczego będąc świadomą istnienia niebezpiecznej, niezabezpieczonej groty nie powiadomiła o tym od razu Ministerstwa, a zamiast tego napisała książkę, by kolejne osoby ucierpiały.
Drgnęła, gdy ktoś wypowiedział jej imię, dłoń odruchowo powędrowała do różdżki, poruszyła się, jakby gotowa zeskoczyć z głazu prosto w wodę, by wykorzystać go jako osłonę… ale zamarła zaraz w pół ruchu. Oczywiście, kto miałby ją tutaj atakować, skoro nikt nie wiedział – to znaczy nikt poza skrzatem i bratem, bo Brenna zgodnie z własnymi, wprowadzonymi jakiś czas temu w Warowni zasadami zawsze dawała znać, gdzie będzie i kiedy zapewne wróci – że tutaj będzie?
– Livy? Cholera, to chyba ostatnie miejsce, w którym spodziewałabym się na ciebie wpaść. Właściwie nie spodziewałabym się tutaj wpaść na kogokolwiek znajomego – oświadczyła i zeszła z głazu, chociaż nie gwałtownie, a ostrożnie, by się nie poślizgnąć i nie na tę przeciwną stroną, a na płyciznę, tam, gdzie chłodna, spieniona woda sięgała jej ledwo do łydek. Jeżeli była omamem, to zaskakująco realistycznym, w najdrobniejszym szczególnie, włącznie z wyrzucaniem z siebie słów szybko, i pewnymi ruchami, nawet kiedy złaziła z wilgotnej skały w morzu. – Czyżby też zainteresował cię tajemniczy przypadek fotografa, który doznał pomieszania zmysłów po odwiedzinach w okolicy? – zapytała, mierząc Quirke spojrzeniem. Nie węszyła tutaj podstępu, głównie dlatego, że miała wrażenie, że jeżeli ktoś chciałby ją podejść, oszukać lub jakaś magia groty, magicznych stworzeń czy czegokolwiek innego omamić, chyba nie wybrałyby do tego właśnie wizerunku Olivii. Chociaż owszem, jej pojawienie się Brennę zaskoczyło, a może i wzbudziło nawet odrobinę podejrzliwości. - Proszę, nie mów tylko, że zamierzałaś wchodzić tam sama?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
28.11.2023, 12:09  ✶  
Czyli to jednak była Brenna. Olivia odetchnęła z ulgą i puściła trzymaną mocno rękojeść różdżki. Zaraz jednak zmarszczyła brwi, słysząc co tu sprowadziło Brennę.
- Co? Nie. Jaki fotograf? Oszalał? - zerknęła na torbę, którą miała przewieszoną przez ramię, a wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Jestem tu, bo przeczytałam książkę, w której opisywali to miejsce. Czarodziejka i morze, znasz? Miała fajne zakończenie, a lubię chodzić w opisywane miejsca. Głównie po Londynie, obserwuję jak się zmieniło od czasów książkowych i czym się różnią te miejsca od tego, co w fikcji.
Wyjaśniła, na dowód wyciągając książkę z torby. Zamachała nią Brennie przed oczami. Ot, zwykła książka niszowej autorki, której Brenna nie kojarzyła. Nikt ważny w magicznym świecie, ale skoro była na tyle dobra, że fabuła skłoniła Olivię do odwiedzenia groty... To może jednak autorka miała więcej wspólnego z magią, niż chciała przyznać?
- O co chodzi z tym fotografem? I grota naprawdę istnieje? - wyciągnęła szyję, próbując dostrzec miejsce, w które wpatrywała się Longbottom. - Nie zamierzałam nigdzie wchodzić, chociaż... No dobrze, jakbym zobaczyła, że dostęp jest łatwy, to bym weszła. Ale przecież tu nic nie ma, obok jest plaża pełna mugoli, a to tylko książka. Prawda?
No chyba jednak nie do końca prawda, skoro Brenna mówiła o fotografie, który oszalał. I teraz doszło do niej, że ona była tu służbowo. Zaniepokoiła się, zwątpienie odbiło się na twarzy kobiety dość wyraźnie. Bo skoro fotograf oszalał, to jaka była gwarancja, że Brenna nie oszaleje?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
28.11.2023, 12:23  ✶  
Spojrzenie Brenny stało się uważniejsze, kiedy Olivia wspomniała o książce. Ruszyła ku niej przez wodę, a kiedy wyszła spomiędzy skał na piach, rzuciła buty na plażę i wyciągnęła do Quirke rękę.
- Mogę? - poprosiła, chcąc przekartkować powieść w poszukiwaniu opisu groty. Zmarszczyła na moment brwi, kiedy jej wzrok padł na słowa o pieczęciach wyrysowanych wokół wejścia, zerknęła jeszcze na nazwisko autorki, a potem uniosła głowę, ponownie spoglądając ku cieniowi na klifie. - Trzy dni temu pewien fotograf wdrapał się na półkę skalną na tym klifie, chcąc zrobić zdjęcia morza. Uległ wypadkowi. Mógł to być przypadek, ale opis brzmi, jakby uderzyło go jakieś zaklęcie, a na jednym z jego zdjęć widać znaki, które moim zdaniem przypominają runy. Teleportowałam się tutaj sprawdzić, czy czegoś nie ma na rzeczy, a jeden mugol opowiedział mi legendę o niewidzialnej grocie - powiedziała w końcu, podając Olivii książkę z powrotem, a później wskazała na miejsce, w którym mogło znajdować się wejście.
- Wygląda na to, że istnieje i dla mnie nie jest niewidzialna. Chyba rzucono na nią takie zaklęcia, jak na Dziurawy Kocioł - wyjaśniła, opuszczając rękę. Miejscowi nie widzieli samego wejścia, nie było widoczne na zdjęciu, nie zobaczył go fotograf. Ale najwyraźniej czarodzieje mogli je wypatrzeć, dokładnie jak wejście do słynnego pubu, niewidoczne dla tych, którzy nie mieli w żyłach magicznej krwi lub nie zostali tam przez kogoś wprowadzeni. – Nie mam zamiaru wchodzić do środka, bo jeżeli jest zabezpieczona, potrzeba będzie do tego specjalistów, ale muszę obejrzeć wejście i przekonać się, czy trzeba ściągać tutaj ekipę. Skoro jeżeli o tym miejscu napisano książkę… to chyba będzie konieczne.
Istniały stosunkowo niewielkie szanse, że ktoś postanowi wejść na tę półkę skalną tylko po to, żeby tam stanąć. Fotograf chciał zrobić zdjęcia, być może też kiedyś ucierpiał ktoś miejscowy, skoro ta plaża wciąż była owiana złą sławą. Ale co gdyby jeszcze jacyś wielbiciele „Czarodziejki i morza” postanowili się tutaj wyprawić?
– Po prawdzie myślałam, że jestem nadgorliwa, wygląda jednak na to, że grota faktycznie istnieje, jest niebezpieczna i ktoś o niej wie – westchnęła, a jej wzrok przemknął po skałach, w poszukiwaniu najlepszego wejścia. Nie było to łatwe, ale nie było też trudne, zwłaszcza że Brenna lubiła się wspinać, a poza tym miała magię do pomocy. Przesunęła się nieco dalej od fal, żeby założyć skarpetki i buty. – Więc chyba pora, żebym tam wlazła.
Nie sądziła, że oszaleje – po pierwsze, nie była mugolką, po drugie naprawdę miała szczery zamiar nie wchodzić do środka, a tylko zerknąć i ocenić sytuację.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
28.11.2023, 15:26  ✶  
Olivia oddała Brennie książkę i nawet przekartkowała do miejsca, w którym autorka opisywała grotę. Słysząc o runach - czy też pieczęciach - rudowłosa zerknęła na morze, a potem spróbowała dojrzeć półkę skalną.
- Mógł spaść, kamienie są śliskie. Ale jeśli widać było znaki, które są też opisane w tej książce, to możliwe - a nawet więcej niż możliwe - że masz rację - powiedziała, drapiąc się po głowie. Odebrała od Brenny książkę i ją schowała z powrotem do torby. Potargała rude włosy i zerknęła na koleżankę ze zdziwieniem. - Przed chwilą mówiłaś, że nie wejdziesz tam bo trzeba wezwać ekipę. Więc gdzie się sama pakujesz, Bren? To niebezpieczne.
Wiedziała doskonale, że równie dobrze mogła mówić do ściany, ale wolała, żeby to wybrzmiało. Nawet jeśli Brenna wolała nie wchodzić do środka, to przecież samo zbliżenie się do wejścia było śliskie, strome i naprawdę, naprawdę niebezpieczne.
- Idę z tobą. W razie czego cię złapię, jak zlecisz - co prawda sama nie zamierzała się wspinać, bo po prostu tego nie potrafiła, ale wiedziała że nie może zostawić Brenny z tym bałaganem samej. - Tylko obiecaj mi, że cokolwiek się stanie, nie wejdziesz do środka. Nie wezwę pomocy w razie czego. A jeśli w tej książce jest ziarno prawdy, to mieszkała tam bardzo potężna czarownica, parająca się czarną magią i nekromancją oraz potężnymi urokami.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
28.11.2023, 16:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.11.2023, 16:47 przez Brenna Longbottom.)  
- Przez "tam" mam na myśli tę półkę przy wejściu, Livia - powiedziała Brenna łagodnie, uśmiechając się do niej z poziomu piasku, na którym przysiadła, by zawiązać trampki. - Chcę sprawdzić, czy wejście faktycznie się tam znajduje. Jeżeli są tam jakieś pieczęcie, to ani myślę ich dotykać: nie umiem takich ani stawiać, ani zdejmować. Wtedy wezwę ekipę. Ale nie mogę wezwać tutaj kilku specjalistów, kiedy może się okazać, że to tylko jakiś cień, prawda?
Już, już otwierała usta, by zapewnić Quirke, że to wcale nie jest niebezpieczne, że przecież nie zamierza niczego dotykać, kiedy ta oświadczyła, że idzie z nią i...
- To niebezpieczne! - zaprotestowała gwałtownie. Bywała hipokrytką pod tym względem, chociaż tylko odrobinę: w końcu sama była Detektyw Brygady. Wchodzenie do niebezpiecznych miejsc stanowiło część jej pracy, a ojciec wychował ją na żołnierza, bo sam wchodził w dorosłość w czasach wojny - i chyba zawsze spodziewał się, że ta prędzej czy później powróci. Mogła ciągnąć w takie lokacje bez wahania, choć z odrobiną wyrzutów sumienia, wychowywaną podobnie Mavelle, Vincenta, który gonił za zagrożeniem czy Patricka, kryjącego się wśród cieni. Ale nie chciała ryzykować życiem Olivii. Tak jak nie chciałaby zabierać tam kogoś, kto po prostu szkolił się w dowolnym innym kierunku niż Brygada, aurorzy czy kondycja fizyczna.
- Wspinanie się tam bez przygotowania, mam na myśli - uzupełniła jeszcze zaraz, by przypadkiem Quirke nie uznała, że Brenna jednak pali się do pakowania do groty i badania jej tajemnic. Jakaś część Longbottom owszem, była bardzo zaintrygowana tym, co mogłaby tam znaleźć, ale jednak nie weszłaby tam świadomie bez powodu.
- To przypomina historię, jaką opowiadał mi miejscowy - dodała cicho, kiedy ta opisała zawartość książki. - Być może autorka ją usłyszała i rozwinęła... Ale mogę ci obiecać, że nie planuję tam wchodzić. I wolałabym, żebyś jednak została na dole...
Nie mogła jej związać i kazać siedzieć na tyłku, ale naprawdę czułaby się lepiej, gdyby ta jednak nie wchodziła na górę.
- Jeżeli koniecznie chcesz iść, bardzo proszę, trzymaj się za mną - poprosiła, ruszając w stronę klifu. A potem rozejrzała się, upewniając, że są tutaj same i, po chwili wahania, uniosła różdżkę. Gdyby była tutaj sama, pewnie po prostu zaczęłaby wchodzić na górę, ale w tej chwili w miejscach, gdzie ciężej byłoby wejść na górę, pojawiły... kamienne stopnie. Miały zniknąć za parę chwil, ale ułatwiały dostanie się na górę.
A potem... po prostu ruszyła ku półce skalnej przy wejściu do jaskini.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
29.11.2023, 09:13  ✶  
- Hipokrytka - mrugnęła do Brenny z rozbawieniem. Ale rozumiała, co dziewczyna miała na myśli. Tam było cholernie ślisko i stromo, wspinanie się było ogromnym ryzykiem, którego Olivia wolałaby nie podejmować bez potrzeby. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, kim była Brenna i jakie miała umiejętności - ona takich nie posiadała. Była raczej typem osoby, która dla sportu nie włazi na skalne ściany, szczególnie bez zabezpieczenia. - Podejdę z tobą, ale nie będę wchodzić na górę. W razie czego postaram się cię zatrzymać, jakbyś spadła.
Nie miała pojęcia w jaki inny sposób miałaby ją asekurować, bo wyczarowanie liny i obwiązanie nią Brenny raczej nie wchodziło w grę. Ale znała dużo zaklęć, które mogły spowolnić lot lub nawet zatrzymać spadającą osobę. Bo podejrzewała, że przy użyciu podstawowych zaklęć translokacyjnych raczej nie uda jej się podnieść Bren tak wysoko.

Brenna jednak miała inny plan. Gdy Olivia zobaczyła kamienne stopnie, parsknęła śmiechem.
- A wiesz, właśnie myślałam żeby cię tam po prostu podrzucić albo wyczarować drabinę, ale twój pomysł jest lepszy. To skoro są stopnie, to idę - postawiła pierwszy krok. Nie miała lęku wysokości, ale wiedziała jakimi prawami rządzi się morze i jak działa połączenie morskiej wody i kamieni. Była więc cholernie ostrożna, a w razie gdyby trzeba było - wchodziłaby na czworakach. Ale były stopnie, więc nie było o co się martwić, przynajmniej na razie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
29.11.2023, 09:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.11.2023, 09:57 przez Brenna Longbottom.)  
Rzut, co się stanie na górze

Brenna uśmiechnęła się lekko do Olivii. Bywała czasem hipokrytką: złościłaby się na kogoś, kto bagatelizował własne obrażenia, a robiłaby to sama. Kryła niektóre rzeczy przed światem, a jednocześnie nie chciałaby, aby kryli takie sprawy jej bliscy. W tym wypadku jednak chodziło o coś innego.
- Czy gdybyś miała w kociołku potencjalnie wybuchowy eliksir, pozwoliłabyś mi w nim mieszać? - spytała. - To moja praca - dodała, wskazując na skały. Owszem, jej pracą były też raporty, czasem patrole, ale również wchodzenie do niebezpiecznych miejsc i sprawdzanie, jak bardzo są niebezpieczne.
*

Gdy Olivia przyznała, że nie zamierzała wchodzić na górę, Brennie trochę ręce opadły i przeklęła samą siebie. Zwykle tak silnych zaklęć z kształtowania nie używała publicznie - ćwiczyła je tylko w ruinach - ale tu źle zrozumiała koleżankę i będąc pewną, że ta będzie chciała wpakować się na górę, chciała zapewnić jej bezpieczeństwo.
Tymczasem tylko ją zachęciła.
Brawo, Brenna, pogratulowała sama sobie z rezygnacją. Jesteś z siebie dumna?
Najchętniej walnęłaby sobie pięścią w twarz, tak dla otrzeźwienia.
- Naprawdę lepiej byłoby, gdybyś została - powiedziała z trochę nieszczęśliwą miną, ale przecież nie mogła jej stąd zepchnąć, prawda?
Zaczęła wspinać się pierwsza - bo mimo tego, że stworzyła kilka stopni, dostanie się na górę nie było wcale banalnie proste, a schody wyczarowała tylko w dwóch miejscach, gdzie trzeba byłoby się wspinać, zamiast przejść po skalnych półkach. Poruszanie się w takich warunkach wciąż wymagało ostrożni, bo jeden nieostrożny krok mógł sprawić, że poleci się w dół, może z odległości nie morderczej, ale nieomal gwarantującej połamanie. Gdy dotarła na półkę, przyklękła, z różdżką w ręku - gotowa w razie czego rzucać czary, by Olivia nie spadła. Quirke jednak dotarła dość szybko do Brenny - i do tajemniczego "cienia".
- Grota mrocznej czarodziejki. Wiem już, co chciałam - westchnęła Brenna. Nie poruszała się, nie rzucała zaklęć, nie próbowała dotykać skały. Nie planowała bardziej ryzykować. Bo obie mogły zobaczyć, że faktycznie wydrążono w nich runy i że...
...tuż obok nich znajdowała się granica, wzdłuż której ustawiono pieczęcie.
- Cholera - zaklęła nagle Longbottom. Nie mogła być pewna, nie znała się na tym, ale jeden ze znaków wyglądał na uszkodzony, w dodatku momentami iskrzył się na błękitno. Uniosła dłoń, popychając lekko Olivię z powrotem ku stopniom, nim te rozpłyną się w niebycie, wraz z końcem zaklęcia. - Livia, schodź, szybko. Chyba ten fotograf niechcący uszkodził którąś pieczęć, a ja nie mam pojęcia, jakie to może dać efekty.
To dlatego uderzyło go zaklęcie. Nie widząc ich, oparł się o barierę, oberwał i... przy okazji ją uszkodził. Skutki zaś...
...skutki zaś obie kobiety odczuły na własnej skórze.
Nie musiały nic zrobić: zrobiono to już za nie. Tym razem wystarczyło się tylko zbliżyć. Błękitny błysk przebiegł nagle od uszkodzonej pieczęci ku kolejnym. I krąg, który zapewne miał pierwotnie bronić przystępu do tego miejsca, zadziałał dokładnie odwrotnie.
Jakaś siła porwała je obie, i w jednej chwili klęczały na skalnej półce, jakieś cztery czy pięć metrów nad ziemią. W kolejnej - coś pochwyciło je i pociągnęło ze sobą.
W ciemność.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#10
29.11.2023, 10:51  ✶  
- Nie, ale wiedziałabym, że zaraz chwycisz łyżkę i sama to zrobisz, gdy nie będę patrzeć - puknęła się w skroń z uśmiechem. - Wiem. Ale jesteś dla mnie bliską koleżanką i jeżeli mam szansę wyczarować poduszkę pod twoim tyłkiem, gdy będziesz upadać, to to zrobię.
Ucięła temat, bo w zasadzie nie było potrzeby mówić dalej. Ona pójdzie i tyle. I nie będzie pakować się w kłopoty, bo przecież to nie było tak, że chciała dokładać Brennie więcej pracy.

Olivia starała się trzymać z tyłu, żeby nie przeszkadzać Brennie. Co prawda zerkała na te tajemnicze znaki, bo i owszem: okazało się, że to były znaki. No więc sprawa wyjaśniona, tu faktycznie w grę wchodziła magia, mroczna i niebezpieczna. Lepiej było się taktycznie oddalić. Gdy Bren ją lekko pchnęła, Quirke pokiwała ochoczo głową, dostrzegając skrzącą się runę. Ale gdy wyciągnęła stopę, zachwiała się.
- Zrobisz jeszcze raz tę sztuczkę ze schodami? - zapytała, łapiąc się skały, żeby nie zlecieć. Stopnie zniknęły, a ona nie zamierzała skakać po skałach, nie była kozicą. - Trzeba to zgł...
Nie dokończyła. Nagle poczuła, że powietrze wokół niej gęstnieje, że coś faluje wokół jej ciała, jak niewidzialna dłoń, łapie za całe jej ciało i ciągnie w nieznane. Nie zdążyła nawet krzyknąć ani pomyśleć, żeby się ruszyć - nagle znalazła się nie wiadomo gdzie, w całkowitej ciemności. Żołądek wykręcił jej fikołka, a żółć podeszła do gardła. Quirke opanowała odruch wymiotny, kuląc się na zimnym podłożu. Nic nie widziała.
- Kurwa... Bren? BRENNA! - nie widziała jej obok siebie. W pierwszym odruchu chciała sięgnąć po różdżkę, ale nagle pomyślała, że to może być cholernie niebezpieczne. - Mam zapalniczkę, nie używaj różdżki.
Miała wrażenie, że znalazły się w potrzasku, a użycie magii może spowodować lawinę zdarzeń, które nie skończą się dla nich dobrze. Doskonale wiedziała, że istniały zaklęcia albo uniemożliwiające czarowanie w określonym obszarze, albo powodowały uruchomienie alarmu czy innych sygnałów, które mogłyby poinformować właścicielkę groty (czy ona miała prawo jeszcze żyć?) o tym, że tu są. Drżącą ręką sięgnęła do torby i wygrzebała paczkę papierosów, w której ukryła mugolską zapalniczkę. Odpaliła ją za trzecim razem.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (6256), Olivia Quirke (5056)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa