• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[8 czerwca 1972] Przyszedłem porozmawiać o życiu || Stanley & Persephona

[8 czerwca 1972] Przyszedłem porozmawiać o życiu || Stanley & Persephona
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#1
05.12.2023, 00:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.12.2024, 10:44 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Stanley Borgin - osiągnięcie Badacz tajemnic I

8 czerwca 1972, sklep "Borgin" na Nokturnie
Stanley Andrew Borgin & Persephona Degenhardt

Stanley w końcu odżył. Bezsenność, która dawała się we znaki, odeszła w zapomnienie. I to wszystko tylko i wyłącznie dzięki temu, że spotkał swoją starą znajomą z czasów Hogwartu - Avelinę. Los chciał, że ta po raz kolejny uratowała mu skórę - tak jak to miała w zwyczaju jeszcze w szkole. W końcu mógł zamknąć oczy i spać do rana bez żadnych problemów... Pomyśleć, że remedium na jego dolegliwość były rośliny, których tak bardzo nie rozumiał i nie doceniał.

Prawda była też taka, że nie tylko to zrobił w ostatnim czasie. Jego "biznesowa" wyprawa do Szkocji, tak jak to przedstawił niektórym bliskim sobie osobom, wcale nie była aż tak biznesową jak to opowiadał. Prawdę mówiąc był tam tylko i wyłącznie po to, aby wykonać misję od Czarnego Pana. Ciężko to było nazwać zarabianiem pieniędzy... no chyba, że nagle zaczynami w to wliczać mord ze szczególnym okrucieństwem. Jeżeli tak - to fakt, był tam w celach czysto biznesowych.

Nie samą pracą i problemami człowiek jednak żył. Borgin żył też dla swojej rodziny, która była wspaniała. Trochę szurnięta i miała nierówno pod sufitem ale to nadal była jego rodzina. Ludzie z którymi się wychował. Ludzie, których znał. Jedną z takich osób była Persephona - kuzynka, dzięki której (a może wręcz przez którą) zaczął interesować się szeroko pojętą nekromancją. W końcu po raz pierwszy poznał ten termin studiując jej durmstranski podręcznik od tegóż przedmiotu.

Jak na dobrego kuzyna przystało, należało złożyć jej wizytę. Zwłaszcza kiedy prowadziła biznes pod nazwiskiem swojej matki - Borgin. To brzmiało dumnie.

Stanley nie potrzebował szczególnego celu czy zaproszenia. Po prostu udał się na miejsce, przekraczając próg jej lokalu. Zdawał sobie sprawę, że najpewniej zostanie wpierw sprawdzony przez ich "czaszki"... i w zasadzie mógłby zrobić to samo, aby sprawdzić gdzie Degenhardt się ukrywała... ale po co psuć sobie niespodziankę?

- Brygada Uderzeniowa Ministerstwa Magii! - rzekł od wejścia, kiedy tylko zamknął drzwi za sobą - Proszę przygotować wszelkie dokumenty do kontroli i wyjść z podniesionymi rękoma - zadecydował, niejako skazując ten przybytek na przeszukanie w imieniu prawa. Oczywiście nie miał zamiaru tego robić, a chciał jedynie trochę podnieść ciśnienie swojej kuzynce. Prawdę mówiąc, gdyby miał to zrobić to najpierw by ją ostrzegł, że musi wpaść z kontrolą, a dopiero później by jej dokonał. Ot, takie rodzinne perypetie i układziki.

Czekając, aż Persephona wyłoni się z ciemności lokalu, niczym jakaś kobra czy czarna wdowa, wyjął papierosa, którego zaraz odpalił, aby móc się rozkoszować tymi wszystkimi szkodliwymi substancjami - Długo każesz na siebie czekać? - zapytał, rzucając niejako słowa w eter, wszak nie miał pojęcia skąd może nastąpić atak. Ale czy się obawiał? Nie. No bo co złego mogło mu się stać? Ona miała go pobić? Albo Hades? Cóż... może gdyby nie zaginął albo dawał jakieś znaki życia to tak mogłoby być... a tak? No nie bardzo, więc Stanley po prostu czekał, zaciągając się raz za razem swoją fajką.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#2
07.12.2023, 20:50  ✶  

Ty nie sypiałaś za dobrze, czasami miałaś wrażenie, że kadzidła, które zapalasz przed snem nic nie dawały. Prawda była inna, bez nich nie zmrużyłabyś oka. Tęsknota za mężem nie była czymś naturalnym, nigdy nie sądziłaś, że drugi człowiek może być kimś ważnym w twoim życiu. Zwykle siadałaś sama, na uboczu, z daleka obserwując ludzi, snując myśli na temat ich głupoty, naiwności tej dziwnej, naturalnej wesołości. Czasem gdzieś zamąciłaś, czasem podsunęłaś młodszemu kuzynowi podręcznik, którego nie powinien przeczytać, przypadkiem był zaczarowany tak, aby te ważne fragmenty zostały napisane po angielsku, aby cokolwiek mógł zrozumieć, przypadkiem skłamałaś komuś o tym, że jego żona go zdradza, przypadkiem, wszystko przypadkiem. Każdy ten przypadek był jednak skrupulatnie zaplanowany, ponieważ nudziłaś się w tym świecie, nudziłaś się zapamiętywaniem, ale od dawna nie chciałaś mieć tej pamięci, od dawna doskwierało ci to, że pamiętałaś każdy dzień z Hadesem, pamiętałaś jego twarz, jego oczy, jego głos, ale nie mogłaś go dotknąć, a pamięć ta powodowała, że zaczynałaś mocniej cierpieć, więc lekarstwem na te dolegliwości stało się Changowskie opium, które wprowadzało cię w stan błogiego spokoju, otumanienia, czegoś, co sprawiało, że zmysły na chwile zostawały przyćmione. Palenie opium odznaczało się na twojej twarzy, byłaś blada, oczy miałaś podkrążone, czasem zabiegane. Opium pomagało na chwilę, ale już nie mogłaś bez niego żyć, uzależniłaś się od niego tak jak od bólu, którego nikt od dawna ci nie zadał, twoje ciało nie posiadało już siniaków, skóra na szyi nie była zdobiona śladami palców. Byłaś idealnie czysta. Jedyny dyskomfort jaki sobie robiłaś to ciasno związany gorset, który zaciskał się naprawdę w niekomfortowy sposób.

Schowana byłaś gdzieś w głębi, między półkami i bibelotami, na dłoniach miałaś rękawiczki, które chroniły cię przed złapaniem niechcianej klątwy. Przekładałaś stary, niepozorny wazon z kartonu na półkę. Jeszcze nie wiedziałaś, co mu dolegało, ale niebawem miałaś studiować ten dziwny przedmiot emanujący magią, która zdecydowanie nie była za przyjemna. Usłyszałaś dzwoneczek przy drzwiach, zamknęłaś oczy i spojrzałaś na sklep w poszukiwaniu niechcianego gościa z Brygady Uderzeniowej. Stanley. Odetchnęłaś na tyle, na ile pozwolił ci gorset. Poczekałaś, aż wejdzie dalej, a potem wysunęłaś się jak mara z cienia niedaleko niego. Uśmiechnęłaś się delikatnie, nie był to jednak przyjemny, wesoły uśmiech. Tak, lubiłaś Stanleya, lubiłaś, gdy cię odwiedzał, ale nie byłaś wesołą osobę, nie teraz, nie w tym czasie.

– Tyle, ile uznam za stosowne – twój głos nie pasował do ciebie, miałaś uroczy, delikatny i dziewczęcy głosik. Gdybyś odezwała się z cienia, osoba, która cię nie znała mogłaby sobie ciebie wyobrazić jako słodką, blondyneczkę, bibliotekarkę w okularach, ale jak się pokazywałaś udowodniałaś, że jesteś potężną kobietą. – Chyba nie sprowadza cię tu praca, co? – uniosła brew ku górze.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#3
08.12.2023, 01:36  ✶  

Oczekiwanie na kuzynkę nie trwało wcale tak długo... A może właśnie trwało, tylko Stanley to sobie rekompensował papierosem, który zagłuszał tę aurę ciszy i spokoju, otulającą każdy kąt tego przybytku? Nie mniej jednak było tutaj coś niepokojącego i zapewne to uczucie trwalo by dalej, gdyby nie fakt, że z czeluści tej ciemnicy, w końcu wyłoniła się Persephona w całej swojej okazałości. Jesteś... uniósł mimo wszystko brwi, pozwalając sobie na jeszcze jedno zaciagnięcie.

Czy sprowadziła go tu praca? W pewnym stopniu tak... Ale na pewno nie była to praca w rozumieniu zawodowym. Nie rozchodziło się o nic, co miałoby mu zagwarantować awans w Ministerialnych szeregach - jak na przykład konfiskata tych wszystkich dziwnych przedmiotów. Stanleyowi chodziło o coś więcej, a raczej o kogoś... musiał jednak te karty rozdawać powoli, trzymać jakiegoś asa w rękawie. Nie mógł od razu ukazać swojej talii, zwłaszcza jak nie do końca znał zasady tej gry - Hmm... jeżeli uznamy mój czarny płaszcz jako mundur-przykrywka... to tak - odparł na pytanie - Ale jeżeli bierzemy pod uwagę fakt, że łączy nas coś więcej, niż jakieś papierowy kwitki i stawiamy rodzinę na pierwszym miejscu, to nie, nie jest to związane z moją pracą - kontynuował tłumaczenie swojej wizyty - Przychodzę prywatnie. Do Persephony. Do swojej kuzynki... Przychodzę po poradę - dokończył, wyjaśniając powód swojej wizyty. Borgin westchnął ciężko, rozglądając się po okolicy, aż w końcu znalazł sobie jakieś krzesło, na którym od razu usiadł.

Tylko dlaczego akurat wybrał Degenhardt jako osobę, która miała mu doradzić? Dlaczego wypadło akurat na nią? Czemu nie udał się z tym do Tośka czy Sauriela, którzy byli mu bardzo bliscy? Czemu nie zdecydował się na Atreusa czy chociażby Lou? Albo dlaczego nie padło na bliższą część rodziny, jaką byli Yaxleyowie i druga kuzynka - Geraldine? To było bardzo proste. Wszystkie te osoby łączył fakt, że pochodzili z podobnych sfer i wychowali się w tej samej okolicy - Londynie. Chodzili do tej samej szkoły - Hogwartu. To był właśnie problem. Po kilku słowach, opisach czy krótkiej rozmowie, byli w stanie stwierdzić o kogo może chodzić, wszak ich świat wcale nie był taki duży i prawdę mówiąc to wszyscy się tam znali. W końcu będąc na jednym roku, znało się ludzi z roczników powyżej jak i poniżej.

Jak na tle tego wszystkiego wypadała Persephona? Idealnie. Pochodziła ze Szwecji. Uczyła się w Durmstrangu. Te dwie rzeczy wystarczyły, aby szala zwycięstwa przechyliła się na jej stronę. Oczywiście - miała też wiele innych zalet i pozytywów ale w tym momencie, właśnie te były dla Stanleya najważniejsze.

- Zapalisz? - zapytał, wyciągając paczkę w jej kierunku. Tym ruchem, niejako zagrywką chciał trochę rozluźnić atmosferę, może samemu się uspokoić - Przejdźmy do meritum tego spotkania... przyszedłem porozmawiać o życiu. Usłyszeć jakąś opinię z zewnątrz. Od kogoś kto jest po za tym "wszystkim"... - dodał, starając się jej lekko nakreślić sytuację - Chciałbym tylko, abyś dochowała tajemnicy. Wolałbym, aby to co tu powiem zostało między nami. Między Stanleyem, a Persefoną. Dobrze? - spojrzał w kierunku kuzynki, oczekując odpowiedzi na swoje pytanie, co dało się zauważyć po wzroku, który zmienił się diametralnie w ułamku sekundy. Borgin był przekonany, że bez takiego potwierdzenia nie mają co kontynuować tej rozmowy.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#4
11.12.2023, 19:58  ✶  

Przyglądałaś się mu uważnie, obserwowałaś jego mimikę twarzy, szukałaś oznak tego, że przyszedł cię zdradzić, ale nic takiego nie dostrzegłaś. Nie mógłby cię zdradzić, bo Persephony Degenhardt się nie zdradzało, nie okradało, nie zamykało. Groziło to klątwą, zemstą i wieczną pamięcią o tym, co dana osoba ci uczyniła. Nigdy nie zapomnisz tego, co ktoś tobie zrobił. Twojego męża również czekała zemsta, ale nie byłaś pewna, czy dasz radę to zrobić, nie byłaś pewna, czy w zaświatach jak do niego dotrzesz będziesz miała na tyle siły, aby go skrzywdzić za porzucenie cię. Medalik od niego nadal płonął, nadal był ciepły od miłości do ciebie, więc może żył, albo tak mocno cię kochał, że to zbierało jego miłość z miejsca, w którym umarł? Nie to jednak było ważne. Ważne było to, że stał tu twój kuzyn i miał do ciebie sprawę. Przekrzywiłaś lekko głowę i przyglądałaś się mu uważnie, wbijałaś swoje granatowe oczy wprost w jego duszę. Potrafiłaś czytać dusze innych ludzi? Oczywiście, że nie, ale ci ludzie tego nie wiedzieli, ty po prostu potrafiłaś w ten sposób na innych patrzeć, pożerać ich, zapamiętywać każdą niedoskonałość na ich twarzach, czy w ich słowach oraz gestach.

Kącik ust nadal unosił się w zagatkowym uśmiechu, przyszedł po poradę do ciebie, nie do Londyńskich gogusiów wśród, których się obracał, tylko do ciebie. Do rodziny. Do Persephony. Nie spuszczałaś go z oczu, gdy siadał na krześle. Mogłabyś zamknąć sklep, mogłabyś dać im zalążek komfortu, ale ty nienawidziłaś czuć się komfortowo. Lubiłaś stres, który pobudzał twoje martwe serce do szybszego bicia, do tego przyjemnego strachu, który paraliżował ci ruchy, więc nie zamknęłaś sklepu, a może też dlatego, że chciałaś na kogoś nakrzyczeć jak wam przerwie, wyprosić jakiegoś klienta mówiąc, że jest zamknięte? Nie wiedziałaś. Oparłaś się o blat swojego biurka, ściągnęłaś powoli rękawiczki i odłożyłaś je na biurko.

– Rodzina zawsze na pierwszym miejscu – odpowiedziałaś zaraz po nim i założyłaś dłonie na klatce piersiowej lekko stukając palcem o ramię. – Czego potrzebujesz, mój drogi Stanleyu? Masz jakieś kłopoty? – mówiłaś powoli, cicho, bez nerwów warząc wręcz każde słowo jakby od tego zależało twoje życie, a przecież nie zależało. Byłaś bezpieczna przy nim. Odbiłaś się lekko od biurka i wzięłaś od niego papierosa, którego pozwoliłaś mu odpalić, bo przecież sama tego nie będziesz robić. Oparłaś się znowu o biurko. Mogłaś usiąść, ale nie musiałaś, więc tego nie robiłaś. – Napijesz się czegoś? – zapytałaś z grzeczności. Mogłaś mu dać alkohol o ile pił o takiej porze, mogłaś zaparzyć mu ohydną angielską herbatkę, której nigdy nie nauczyłaś się parzyć, więc raczej tego na pewno nie zaproponuje, mogłaś też dać wodę lub kawę.

– Nigdy nikomu nie zdradzę twoich sekretów, Stanleyu, mógłbyś zabić na moich oczach, a ja powiedziałabym, że nigdy czegoś takiego nie widziałam – zapewniłaś go patrząc mu prosto w oczy. Czy kłamałaś? Oczywiście, że nie. Byłaś dobra w kłamaniu, ale swojej rodziny nigdy nie okłamiesz, a zwłaszcza tego kuzyna, bo wyjątkowo naprawdę dawał się lubić.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#5
12.12.2023, 01:01  ✶  

Zapewne gdyby nie znał Persephony to mógłby się jej obawiać. Ten wzrok, który w zasadzie nic nie robił ale podświadomie rył człowiekowi w głębi duszy. Zupełnie jakby starała się przedostać przez to co fizyczne, aby dotrzeć do tej duchowej formy i tak rozegrać swoje karty, wbijając pazura, aby rozszarpać kogoś na części. Na całe szczęście to była tylko wizja, która się nie miała ziścić. Na pewno nie dzisiaj.

Z tym się zgadzali - rodzina na pierwszym miejscu. Może właśnie dzięki wyznawaniu podobnych zasad i wartości, tak dobrze się rozumieli? - Powiedzmy - odparł, a widząc zainteresowanie w zaoferowanym papierosie, uśmiechnął się pogodnie. Oczywiście po chwili go również odpalił, aby Persephona nie musiała sobie brudzić swoich rąk i tym samym nie miała żadnego udziału w postępie uzależnienia. Nie zrobiła nic przecież, aby to z jej własnej woli zrodziła się stała chęć sięgania po nikotynę. To była tylko i wyłącznie wina Stanleya.

- Nie fatyguj się. Nie mam zamiaru zabierać Ci zbyt dużo czasu - wyjaśnił, biorąc świeżutkiego papierosa, który wsadził sobie do ust by go odpalić. Wysłuchał kolejnych słów swojej kuzynki, rozkoszując się tym paskudnym smakiem, który z biegiem czasu stał się codziennością, swego rodzaju przypomnieniem, że nadal stąpał wśród żywych. Niejako świadkiem tego co młody Borgin przeżywał w swoim życiu - I właśnie te słowa sprawiły, że tylko potwierdziło się moje przypuszczenie - poinformował ją - Takie, który mówiło, że jesteś odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu - dodał, wyjaśniając trochę jak to widział.

Zaciągnął się raz jeszcze, przymykając przy tym oczy na moment. Do brzegu Stanley, do brzegu... - Ja w swoim życiu zrobiłem wiele złego... I to wcale nie jest najgorsze w tym wszystkim - zaczął, ciężko wzdychając - Bo najpewniej zrobię jeszcze dwa albo trzy razy tyle złego do końca swojego życia - przyznał bez większego przejęcia w głosie. Zupełnie jakby to miała być oczywista oczywistość. Mówił też spokojne - był pogodzony z takim obrotem spraw. Zrozumiał, że już dawno nie jest tym kim miał być... a przede wszystkim kim chciał być.

- Chodzi o pewną dziewczynę - przeszedł do sedna sprawy i głównego celu swojej dzisiejszej wizyty - Wspaniałą, piękną, cudowną... Brak mi słów po prostu, aby ją opisać - pochylił lekko głowę, skupiając swoją uwagę na blacie, który znajdował się przed nim - To kobieta, która uratowała mi życie. Gdyby nie ona to zapewne dzisiaj byśmy ze sobą nie rozmawiali - oblizał spierzchnięte usta, kładąc roztrzęsioną dłoń na biurko, aby tym samym podnieść ponownie wzrok w kierunku Persephony - I tu się pojawia kurwa mać problem. Ona o niczym nie wie. Nie ma zielonego pojęcia o tym co się dzieje. O tym, że ja już dawno nie jestem tym kim byłem kiedy się poznaliśmy... - pokręcił przecząco głową na własne słowa - A ja po prostu dalej toczę tę kulkę kłamstwa, udawania i chuj wie jeszcze czego. Jest mi po prostu źle, że zawdzięczam jej tyle, a przed nią udaje - przejechał wolną dłonią po twarzy - Chciałbym być z nią szczery. Powiedzieć jej wszystko. Postarać się to jakoś wytłumaczyć ale boję się... Boje się, że jak zacznę temat i ona się o wszystkim dowie to będzie koniec. Że już nie będzie niczego... Że ona po prostu nie da rady - dokończył, a następnie zamilkł na kilka chwil, układając to sobie wszystko w głowie. Nie trzeba było być ekspertem, aby zauważyć bez trudu, że jest to dla niego ciężki temat. Persephona tym bardziej nie powinna mieć z tym problemu, wszak znali się nie od dziś.

- Wiesz co... może jednak przyda się coś mocniejszego do picia - przyznał, odzywając się ponownie - A tak po za tym... Co ja mam robić Persy... bo sam już nie wiem - podparł się zgiętą dłonią o swój podbródek. Potrzebował pomocy swojej kuzynki w tej chwili jak niczego innego. Potrzebował wyroczni? Kogoś kto pomoże mu podjąć odpowiednią decyzję, a przy okazji nie zgniecie go jak jakiegoś orzecha... chociaż na pewno byłaby do tego zdolna.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#6
07.01.2024, 21:59  ✶  

Obserwowałaś uważnie swojego kuzyna, gdy wyrzucał z siebie potok zmartwień sercowych. Nie sądziłaś, że mógłby przyjść do ciebie z takiego powodu, ale poczułaś ogromny ból, że musiał zmagać się z czymś takim. Sama kochałaś na zabój Hadesa, mogłabyś dla niego zabijać, palić miasta, niszczyć świat. Był jedyną osobą, obsesją, która wywoływała u ciebie takie emocje. I może byłaś okropnie zła, i może nie wahałaś się rzucać klątw na innych ludzi, bo źle na ciebie spojrzeli, ale nie byłaś w stanie nie kochać Hadesa, nawet teraz, gdy cię tak perfidnie porzucił, nawet teraz, gdy dwa lata się do ciebie nie odzywał.

Sytuacja Stanleya stała się dla ciebie ważna, stała się epicentrum dzisiejszego dnia, bo chciałaś mu pomóc. Niestety nie byłaś w stanie go pocieszyć, nie potrafiłaś mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ona zrozumie, ona cię zapewne tak samo kocha. Po pierwsze, nie znałaś tej dziewczyny. Po drugie, nie miałaś pewności, że ta dziewczyna zaakceptuje prawdę o twoim kuzynie. Po trzecie, nie chciałaś mu kłamać. Mogłaś, ale nie chciałaś. Czułaś powinność na wymyślenie rozwiązania tej zagadki.

Gdy wspomniał o czymś mocnym do picia pokiwałaś powoli głową milcząc, nie mówiąc nic, tylko paląc tego śmierdzącego papierosa, który tak przyjemnie rozchodził się po płucach. Nie był on czymś takim jak opium, ale i tak dawał ukojenie. Weszłaś na zaplecze, gdzie z witrynki wyjęłaś dwie czyste jak łza szklanki oraz karafkę z ognistą whisky. Schłodziłaś ją zaklęciem, ponieważ nigdy nie przepadałaś za tym trunkiem. Był specyficzny, ale jeśli Stanley wyrazi chęć na picie ciepłej whisky nie miałaś problemu, aby zdjąć owe zaklęcie. Wróciłaś do niego, postawiłaś na biurku szklanki, a z karafki nalałaś wam obojgu alkoholu.

– Ciężka sytuacja, mój drogi – odezwałaś się powoli w głowie analizując raz po raz każde jego słowo. Zrobiłem wiele złego, sama nie byłaś święta, więc go rozumiałaś, ale twój Hades również nie był cnotliwą postacią w twoim życiu, był równie zarobaczony jak ty. Jego ukochana była wspaniałą, piękną, cudowną dziewczyną, była czymś wyrwanym z kontekstu. Jakbyś czytała zbiór opowiadań i nagle skleiłyby ci się dwie strony z różnych historii. Tak widziałaś to, co mówił do ciebie przeklęty Borgin. – Chcesz, abym dała ci radę, czy chcesz się tylko wygadać? – zapytałaś, bo w sumie nie chciałaś rozwiązywać jego problemów jeśli on nie chciał rozwiązania, ale jego rozpacz nawet poruszała ciebie. – Gdyby spróbować zakląć was w sen? Moment, w którym byś jej wszystko powiedział, sprawdził jak ona zareaguje na prawdę przeżyć we wspólnym śnie? Nie wiem jeszcze czy można tak zrobić, ale możemy nad tym razem popracować – odpowiedziałaś, a twój wzrok zrobił się delikatnie mętny jakbyś szukała w pamięci odpowiedzi, szukała czegoś, co sprawiłoby, że ta rzecz byłaby możliwa, szukałaś przedmiotu, zaklęcia, substytutu, który mógłby połączyć jego sen ze snem jego ukochanej.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#7
21.01.2024, 21:36  ✶  

O tym wiedział nawet bez słów Persephony. Z drugiej zaś strony, dodawało to trochę otuchy, ponieważ widział, że naprawdę było źle... a jednak liczył, że może nie było, aż tak źle? Może gdzieś tam tliła się iskierka nadziei, że to tylko jego umysł tak to postrzegał i w sumie to jest jakieś proste wyjście? A najlepiej, że mogliby to jakoś zakopać? Zapomnieć?

Niestety nie. Nie było takiej możliwości i teraz musiał stawić czoła swoim... grzechom, bo w tak to należało rozpatrywać. Nie pozostało mu już chyba nic innego jak liczyć na rozgrzeszenie i ewentualną pokutę.

- Ja... - odparł zaskoczony i ewidentnie wybity z rytmu - Chyba oba... - dodał, pozwalając, a raczej nie zwracając uwagi na to, że kawałek popiołu spadł na biurko - To wszystko jest tak pojebane, że nie wiem... Gdybym mógł tylko cofnąć czas... - stwierdził, spoglądając na szklankę wypełnioną alkoholem. Przez moment przeszedł go nawet jakiś nieprzyjemny dreszcz ale nie potrafił wyjaśnić jego pochodzenia. W zaistniałej sytuacji nie pozostało mu nic jak innego jak napicie się trunku, aby dalej wsłuchiwać się w słowa swojej kuzynki.

Borgin uniósł zdziwione brwi. Zakląć w sen? zapytał bezgłośnie w myślach, chociaż jego usta zrobiły to samo. Brzmiało to absurdalnie... dobrze - Ale... Jak Ty to widzisz? - zapytał, trochę bardziej ożywiony, niż jeszcze chwilę temu - To miałby być sen i... sprawdziłbym jak się zachowa? I na jego podstawie podjąłbym decyzję czy chcę o tym w ogóle rozmawiać? - odparł spokojniej, wszak Persephona zaproponowała jakieś rozwiązanie i brzmiało całkiem nieźle. Może to był właśnie ten promyk nadziei? Jakieś światło w tej ciemnej dolinie gdzie ginęła ludzka dusza? Tylko dlaczego ze wszystkim osób to właśnie Degenhardt miała być tym przewoźnikiem? Bo coś w tej układance nie pasowało...

To też nie było tak, że była złą osobą czy kimś w tym rodzaju. Nic z tych rzeczy. Rozchodziło się bardzo o to, że Persephona miała raczej tajemniczy i taki - niebezpieczny - styl obycia? Taki, który kazał mimo wszystko trzymać się boku, aby nie zaryzykować pocałunku ze śmiercią.

- Tylko czy ona wtedy nie będzie tego pamiętać? - zapytał, czując że muszą to wyjaśnić. W końcu Stella wierzyła w te wszystkie gwiazdy, horoskopy i chuje, muje, dzikie węże. Jeżeli widziałaby to nawet w formie snu to przecież byłoby chyba jeszcze gorzej, niż jeżeli powiedziałby jej to z zaskoczenia. I jeżeli miała to pamiętać... to chyba jednak nie było nadziei na wyjście z tej sytuacji, a to sprawiło, że zapał Stanleya po raz kolejny się załamał - tak jak i on.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Black Swan
Są chwile
gdy wolałabym martwym widzieć Cię
Drobna, chuda, koścista. Mierzy sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i czterdzieści osiem kilogramów wagi. kości policzkowe, odznaczają się na chudej, bladej twarzy. Sprawia wrażenie dumnej, pięknej i pewnej siebie. Ma bladą skórę, na której odznaczają się błękitne żyły. Kolor jej skóry kontrastuje idealnie z jej hebanowymi włosami, które są zazwyczaj spięte ciasno w koka. Gdy są rozpuszczone są długie, proste i zawsze opadają jej bezwładnie na plecy. Posiada burzowe oczy, granatowe, z ciemnymi obwódkami przy krawędzi. Jej wzrok jest dziki, ale chłodny jak u polującego tygrysa. Percy nakłada na siebie zazwyczaj długie suknie z gorsetami, które mają długie rękawy sięgające kościstych nadgarstków w kolorach czerni z elementami szarości. Szyja zawsze jest osłonięta przez ciasny kołnierzyk należący do stroju. Czasami zakłada spodnie wciskając je w długie, ciemne kozaki i obcisłe golfy. W chłodne dni ma na sobie czarny płaszcz sięgający ziemi, który czasami zastępuje czarną szatą z dużym kapturem.

Persephona Degenhardt
#8
15.02.2024, 22:34  ✶  

Rada i wysłuchanie. Byłaś ostatnią osobą, która mogłaby dawać rady innym ludziom, ale miłość była twoim chlebem powszednim, wszak to ona ciebie i Hadesa połączyła w jedną całość, to miłością obdarzyłaś swoją córkę. Byłaś definicją miłości chorej, pożądliwej, zazdrosnej i cholernie bolesnej. Czułaś powinność, aby pomóc Stanleyowi w jego problemie. Musiał być szczęśliwy ze swoją miłością nawet jeśli ta dziewczyna była promykiem słońca, a on cieniem pośród drzew podczas księżycowej nocy. Przestałaś się w niego wpatrywać i ze szklanką z trunkiem zaczęłaś przemieszczać się po pomieszczeniu myśląc intensywnie, szukając rozwiązania, szukając czegoś, co wam pomoże.

– Czasu się nie cofnie, ale na wszystko można znaleźć rozwiązanie i nie musi ono być tragiczne w skutkach – odparłaś szybko, ale nad wyraz spokojnie. Tak jak zawsze mówiłaś. – Dokładnie o to chodzi mój drogi kuzynie. Musimy wymyślić właśnie sposób, aby w ogóle was w to wrzucić i sprawić, aby ona nie pamiętała tego snu – szybko szukaj w głowie rozwiązania, wiedźmo przebrzydła, jesteś odpowiednią osobą do tego, prawda? – HIPNOZA! – krzyknęłaś nagle odwracając się do niego gwałtownie. Na twoich ustach pojawił się chytry, cyniczny uśmiech. Czemu nie wpadłaś na to jeszcze szybciej. – Musisz znaleźć zaufanego hipnotyzera. Trzeba was wprowadzić równocześnie w sen, w krainie snów ty z nią porozmawiasz, a potem hipnotyzer po wybudzeniu się was wmówi dziewczynie, że nic nie pamięta, że śniła o jakichś słodkich kwiatkach – nie wiedziała, czy brzmiało to absurdalnie, ale Persephona nigdy nie działała w obszarze snów, mało kiedy się nimi zajmowała. Zwykle zsyłała na ludzi koszmary, przez które oni wariowali, ale żeby wprowadzić kogoś we wspólny, świadomy sen? – Musimy poszukać przedmiotów, informacji, ludzi, którzy zajmują się snami i hipnozą. Na pewno znasz kogoś kto ci pomoże – dodałaś jeszcze patrząc na niego uważnie – To jest akurat skomplikowane. Najprostsze będzie to, aby powiedzieć jej od razu, bezpośrednio. Jeśli zachowa się nieodpowiednio usuwasz jej pamięć, ale do tego przydałaby ci się odpowiednia osoba, potężna, która usunie jej tą pamięć bez snów, ale wtedy masz większe ryzyko, że ci ucieknie, że nie uda wam się jej usunąć tej pamięci – mówiłaś ostrożnie, dosyć chaotycznie, ale myśli kłębiły ci się w głowie, do pamięci przybywało coraz więcej informacji, więc miałaś znowu zaburzony umysł przez swoją chorobę.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#9
11.03.2024, 22:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.12.2024, 23:19 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Persephona mogła i być ostatnią osobą do dawania rad. Mogła nawet być demonem w postaci kobiety. Mogła nie mieć w sobie za gram dobroci, a jej dusza mogła być wypalona od czarnej magii. Nie zmieniało to niczego. Nadal była tą samą kuzynką z którą łączyło go tak wiele. Nadal była zaufaną osobą do której mógł się udać ze swoimi problemami.

Im dłużej Persephona tłumaczyła swój plan, tym bardziej to mu się podobało. Tylko czy hipnoza nie była przerostem formy nad treścią? Nie była to czysta forma oszustwa? Wyraz jaki zagościł na twarzy Degenhardt nie napawał optymizmem. Wyglądało to trochę jakby napawała się tym, co mogło z tego wyjść. Trochę też może jakby się tym bawiła? Cieszyła się? Ciężko mu było stwierdzić. W końcu z Persephony nie czytało się jak z książki, a jak z całej biblioteki, która była zapisana nieznanym językiem.

To jednak nie było w tym wszystkim najgorsze. Stanley nie wiedział czy jest w ogóle zdolny do czegoś takiego. Wiele jej zawdzięczał i nie chciał tyle ryzykować. Nie chciał stawiać tego wszystkiego na szali. Czuł jak zaczyna się źle czuć. Może nie tyle co w samej głowie, a gdzieś tam w brzuchu. Dlaczego musiał być taki głupi? Dlaczego pozwolił i doprowadził do takich rzeczy? Psiajegomać.

- Znam zaufanego hipnotyzera... Tosiek. Anthony... - przypomniał, przejężdzając dłonią po szklance. Kto jak kto, ale dziedzic ich dynastii był fachowcem w tej sprawie. Nie raz, ani nawet nie dwa, udowodnił swoje umiejętności. Ostatni raz kiedy to zrobił, miał miejsce kilka dni temu podczas wizyty w Szkocji. Postarał się wtedy jak mało kto - był ekspertem i Stanley nie zamierzał tego podważać.

- Tylko Persy... Ja nie wiem czy potrafię to zrobić - przejechał dłońmi po swojej twarzy - Czuję, że to się nie powiedzie. Jakby... kurwa mać... To jest tak popierdolona sprawa i sytuacja, że na samą myśl mam odruch wymiotny - machnął rękoma, uderzając po chwili w blat z całej bezsilności - Sam pomysł jest idealny ale boję się... - zadrżała mu powieka - Boje się, że to się nie powiedzie, a ona wyczuje spisek... Wtedy to ja mogę po prostu umrzeć bo tak będzie prościej - przełknął ciężej ślinę - Nie spojrzę jej więcej w oczy bo nie będę potrafił - stwierdził, chociaż czarna magia, która powoli zżerała jego dusze, twierdziła całkowicie inaczej.

Pociągnął łyk ze szklanki, a następnie sięgnął po kolejnego papierosa. Niby nie grali teraz w pokera, chociaż trochę rozdawali karty, stawiając dalsze życie Stanley do puli. Grali va banque bo tylko tyle im zostało. Ze swojej przyjaźni z serdecznym Atreuskiem wiedział jedno - karta lubi dym i alkohol. Musieli więc spełnić żądania kart, aby te obróciły się ku ich sprawie.

- Na pewno popytam i sam gdzieś o tym poczytam. Może uda się jeszcze zaciągnąć języka u jakiegoś fachowca z tej dziedziny... - myślał na głos - A nie ma do tego jakichś... Nie wiem... Artefaktów? Rzeczy z klątwami czy czymś? - rozejrzał się wokół po sklepie, dając jej jakiś pogląd na to, co miał na myśli. Posiadanie kogoś lub czegoś co mogło usuwać myśli było konieczne - nie mogli bez tego rozpocząć całej operacji.

- Wiesz... Jakby Ci się udało coś znaleźć. Daj mi proszę znać. Będę wdzięczny - spojrzał na zegarek - Będę się zbierał. Muszę jeszcze skoczyć do jednego miejsca - uśmiechnął się szczerze, zbierając do wyjścia - Będziemy w kontakcie - zapewnił. Czym prędzej opuścił lokal i udał się do Głębiny. Miał do załatwienia kilka spraw z Francisem.


Postać opuszcza sesję


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (2688), Persephona Degenhardt (1767)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa