• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9
04.03.1972 Brenna i Nora; Nora Nory

04.03.1972 Brenna i Nora; Nora Nory
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
22.10.2022, 09:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.06.2023, 19:38 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie "Piszę, więc jestem"
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic

Otwarcie zbliżało się wielkimi krokami. Figg była ogromnie podekscytowana tym, że wreszcie udało jej się spełnić jedno ze swoich największych marzeń. Wszak harowała na to odkąd tylko skończyła szkołę. Zajęło trochę czasu, ale wiadomo, nic nie przychodzi od razu, przynajmniej jak się nie ma bogatych rodziców i trzeba dojść do wszystkiego samemu. Nie, żeby miała to za złe swoim. Miała dużo czasu, aby nauczyć się pod skrzydłami babki wielu ciekawych przepisów i kuchennych czarów, a teraz wreszcie będzie mogła je wykorzystać, by pracować na własny rachunek.
Stała przed kamienicą, przyglądała się efektowi swojej pracy. Była zadowolona, wszystko wyglądało dokładnie tak, jak sobie to wymarzyła. Czekała na Brennę, z którą miała do obgadania kilka istotnych spraw. Miała nadzieję, że nie odmówi jej pomocy przy otwarciu, ale czy właściwie Longbottom kiedykolwiek by jej odmówiła? Na pewno nie, wiedziała jak bardzo jest asertywna.
Kiedy Brenna pojawiła się przed Norą uśmiechnęła się do niej i przytuliła przyjaciółkę na przywitanie. - Nie sądzisz, że przesadziłam z tym różem?- trochę ją to zastanawiało, przyglądała się przez chwilę ścianom, ale chyba tak jest dobrze. - Cieszę się, że jesteś, chodźmy do środka, zapewne chętnie coś przekąsisz.- ruszyła do drzwi, żeby znaleźć się w Norze.
Poczekała aż Brenna wejdzie za nią do środka, po czym zamknęła drzwi. Miejsce było kolorowe, cukierkowe, może gdzieś przy suficie tynk się trochę sypał... ale kto będzie się przyglądał sufitom. - Kawy, tarta cytrynowa, tiramisu, czy babeczki? Może wszystkiego po trochę?- nie czekając na odpowiedź ruszyła za ladę, aby przygotować Brennie poczęstunek. Po chwili pojawiła się tuż przed nią z talerzem pełnym słodkości. - Zastanawiam się, czy będzie to im tutaj smakować.- miała trochę obaw, czy jej wypieki będą smakowały tutejszym.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
22.10.2022, 20:50  ✶  
W teorii tego dnia Brenna miała wolne. W praktyce rano poszła pobiegać, potem odwiedziła kasyno - i to nie to, by w nim grać i przegrywać, a by porozmawiać o zbliżającym się balu u Longbottomów i uzgodnić z panną Prewett przekazanie paru datków. Potem znalazła się w domu akurat na czas potrzebny na przebranie się w coś luźniejszego, dlatego u Nory pojawiła się po prostu w typowej, nudnej szacie czarodziejów, narzuconej na spodnie i koszulę.
Gdyby nie umiała się teleportować, chyba nawet ona straciłaby cierpliwość, przystawiła sobie różdżkę do głowy i sprawdziła, czy zdoła rzucić avadę kedavrę.
Mimo to nie widać było po niej zmęczenia. Uśmiechnęła się na widok Nory, poruszała równie energicznie, co zwykle i gdy przemówiła, jej głos brzmiał wesoło.
- Cześć, Nora - przywitała się, obejmując ją krótko i mocno. - Rzuca się w oczy? Rzuca. Poza tym ciasta są słodkie, więc skojarzenia odpowiednie. A to dla Mabel, tak prezent z okazji przeprowadzki - oświadczyła radośnie, podając Norze torbę. W środku były dwie książeczki, Figg nie mogła więc narzekać na rozpieszczanie zabawkami, wszak to wszystko w celach edukacyjnych! Ba, Przygody Dzielnych Małych Czarodziejów W Magicznym Lesie stanowiło w pewnym sensie książeczkę edukacyjną, ponieważ Dzielni Mali Czarodzieje poznawali w Magicznym Lesie fantastyczne zwierzęta. Nigdy nie było za wcześnie na naukę Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami...
Brenna zresztą rozejrzała się odruchowo w poszukiwaniu dziewczynki, ale widać albo była u siebie, albo jeszcze w przedszkolu, albo może z niańką lub jeszcze u rodziny.
- Merlinie, Nora! Ty chcesz, żebym się toczyła, zamiast chodziła, prawda? - parsknęła z rozbawieniem, ruszając do środka za Norą. Jak zwykle szła szybko, hamując krok momentami, by nie zderzyć się z kobietą. - Pewnie, dawaj wszystkiego po trochu, chętnie będę twoim testerem.
Brenna Longbottom tak naprawdę umiała być asertywna. Wiedział to każdy, kto widział ją w pracy. Niestety, ta asertywność umierała śmiercią naturalną, jeśli chodziło o pomaganie przyjaciołom. Norze faktycznie chyba nigdy niczego nie odmówiła. I nie zanosiło się, że zrobi to w najbliższej przyszłości.
- Kobieto, ciebie chyba trzeba przełożyć przez kolano i dać ci parę klapsów. Za gadanie takich głupot, że mogłoby nie smakować - dorzuciła jeszcze żartobliwie. - Przyprowadzimy ci z Erikiem BUMowców. Brygadziści i pączki to jest związek doskonały. Zadbaj tylko, żeby były poza marmoladą też te czekoladowe i Londyn jest twój.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
22.10.2022, 22:50  ✶  
Miała wrażenie, że Brenna żyje w ciągłym biegu. Zawsze gdy ją widziała to się gdzieś śpieszyła. Zdawała sobie sprawę, że ma dużo na głowie, w końcu była Longbottomem, musiałaby być ślepa, by nie wiedzieć jak się angażują w akcje charytatywne, pomagali wszystkim potrzebującym. Ceniła to, że dzielą się swym bogactwem z innymi, w przeciwieństwie do większości bogaczy.
Figg ubrana była dzisiaj w krótką, zieloną sukienkę, w czarne paski, na wierch narzuciła ciemny płaszcz, wyglądała jak zazwyczaj. Uwielbiała intensywne kolory, nie dało jej się nie zauważyć na ulicy, zwracała na siebie uwagę. Płynęła od niej pozytywna aura. Pomimo życia, które nie było usłane różami uśmiech nie schodził jej z twarzy, a dobry humor zawsze towarzyszył.
- W sumie to masz rację. To również idealne odzwierciedlenie mojej osobowości. - Słowa Brenny tylko upewniły ją w tym, że wybór był słuszny. Spojrzała na torbę którą jej wręczała, a mina zmieniła się na bardziej karcącą. - Za bardzo ją rozpieszczacie. Jak tak dalej pójdzie, to kupicie jej hipogryfa na osiemnaste urodziny. - zdawała sobie sprawę, że stać ich na to, jednak uważała, że nie powinni przesadzać, nie chodziło przecież o to, żeby Mabel miała wszystko, czego zapragnie. - Książki wybaczam... - Zmieniła ton osu, kiedy kątem oka dojrzała zawartość torebki. Czytanie w końcu uczyło i rozwijało.
Nora była dzisiaj w cukierni sama. Córkę zostawiła u prababki w Dolinie Godryka. Musiała załatwić jeszcze kilka formalności, a nie chciała jej ciągać po urzędach, przecież by się tam zanudziła.
- Ty, toczyła? Ciągle gdzieś biegasz. Zresztą przypomniałaś mi właśnie, że chciałam o tym porozmawiać. Nie sądzisz, że powinnaś nieco zwolnić? - Martwiło ją to, że Brenna tyle na siebie brała, w końcu każdy miał jedno zdrowie i powinien je szanować.
Usiadła obok Brenny, kiedy podała jej wszystkie słodycze do spróbowania. Przyglądała się jej uważnie. Lubiła patrzeć, kiedy inni jedli jej wyroby. Cieszyło ją ogromnie, gdy widziała reakcję na smak, który udało jej się stworzyć. - Możesz mieć rację, niepotrzebnie panikuję, jednak wiesz, to Londyn, a nie zapyziala Dolina Godryka. Trochę się boję, ale marzyłam o tym od dawna. - Jeszcze osiem lat temu nie uwierzyłaby, że uda jej się jakoś wykaraskać z tego poplątanego życia. Jak widać, wszystko potrzebowało czasu, a i jej szansa nadeszła.
- Planuję otworzyć w połowie miesiąca, czy powinnam wysłać do Was karton pączków jako reklamę? Jakieś rabaty dla współpracowników? - Powoli zaczynała myśleć nad tym, jak wkupić się w łaski tutejszych. - Mam nadzieję, że pojawicie się na otwarciu. Udało mi się zaadaptować tył kamienicy na mieszkanie dla mnie i Mabel. - nie pamiętała, czy już o tym wspominała przyajciółce.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
22.10.2022, 23:03  ✶  
- Kurde! Erik się wygadał o tym hipogryfie? - jęknęła Brenna i wyglądało to tak, jakby naprawdę planowali kupić hipogryfa. Chociaż wcale tak nie było. Gdzie Mabel mogłaby go w końcu trzymać w Londynie?
Poza tym zdaniem Brenny własne mieszkanie było sensowniejszym prezentem.
Owszem, rozpieszczali Mabel. Wiedziała o tym. Z drugiej strony byli w jej życiu tylko od czasu do czasu, na co dzień dziewczynka miała swoje problemy. Nora w końcu oszczędzała, by otworzyć to miejsce i zapewnić im obu przyszłość, a w dodatku mała nie miała ojca. Jak Brenna mogłaby nie chcieć jej tego wynagrodzić?
- No, mam nadzieję. Zwłaszcza, że to to bardzo edukacyjne książki. Jedna jest o magicznych stworzeniach, a druga o księżniczce, którą zamknięto w wieży i pilnował ją smok, ale postanowili razem uciec i zwiedzać świat, więc uczy geografii - zapewniła Brenna z powagą. Czy była to wymówka, czy faktycznie książki były edukacyjne? Nora już musiała sama się przekonać...
Umilkła - co zdarzało się jej rzadko - ale przyczyna tego stanu rzeczy była prosta. Kiedy już usiadła, skupiła się po prostu na jedzeniu. Spojrzała na tartę cytrynową z taką miłością w oczach, że pewien niejeden mężczyzna nigdy nie ujrzał tylu uczuć na twarzy kobiety, ilu zaznało to ciasto w krótkiej chwili od pierwszego spojrzenia Brenny do momentu, gdy znalazło się w jej żołądku.
- Zwolnić? Eee? A co znaczy to słowo? - spytała, ze szczerym zdziwieniem, sięgając po filiżankę kawy. Wciągnęła jej aromat i uśmiechnęła się pod nosem, bo zapach i konsystencja były zupełnie inne niż to, co znała z biura. Siedziała tak przez moment, z rozmarzonym uśmiechem, otoczona przyjemną wonią kawy i ciasta. Sufit mógł być popękany, a wiele elementów niedoskonałych, ale Brenna mogła już sobie wyobrazić, jak będzie tu w przyszłości.
- Byłby to jakiś pomysł, gdyby nie to, że ja i Erik sami ci tu przyciągniemy BUMowców, a jak nie będą chcieli przyjść, to ich ogłuszymy, zwiążemy i przelewitujemy - obiecała. - A przy okazji reklamy, ja też chciałam o czymś porozmawiać. Konkretnie złożyć zamówienie. Wiem niby, że chcesz się skupić na kawiarni, ale to też może być dobra reklama. Niedługo urządzamy bal i chciałabym, żebyś zrobiła dla nas tort, piętrowy najlepiej, duży, bo dla około pięćdziesięciu osób i trzy mniejsze ciasta.
Oczywiście, planowała za to zapłacić. Mogła przyjmować poczęstunki od czasu do czasu za darmo, Nora zresztą pewnie źle by się czuła, gdyby Brenna wciskała jej za każdym razem drobne, ale ani myślała naciągać przyjaciółki na tak duże zamówienie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
22.10.2022, 23:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.10.2022, 23:57 przez Nora Figg.)  
- Tylko byście spróbowali. - pokręciła głową z dezaprobatą. Wiedziała, że rodzeństwo Longbottom stać na wiele, zaważyła też że prowadzili niezdrową konkurencję o to, które prezenty będą się bardziej podobały Mabel. Wierzyła jednak, że nie zrobiliby jej tego i nie kupili jej zwierzątka, chociaż zwierzątko w przypadku hipogryfa, to trochę za mało powiedziane. Zdecydowanie powinni zostać przy kotach.
- Edukacyjne... To rzeczywiście całkiem przydatny prezent. Na pewno z chęcią je przeczyta, albo ja jej przeczytam, gdy będzie szła spać.- Niech już jej będzie, zupełnie nie miała jej za złe tych książek. Miała wrażenie, że rodzice chrzestni Mabel wynagradzają jej jak tylko mogą nieobecność biologicznego ojca w jej życiu.
- To znaczy, że powinna panienka o siebie zadbać. - rudo - biały norweski leśny kocur wskoczył na ladę tuż obok Brenny. Usiadł obok jej talerza i przyglądał się jej uważnie. - To nie są żarty, może się panience stać krzywda od tego ciągłego zabiegania, ogóle panienka o siebie nie dba. - odpowiedział jeszcze.
- Salem, ile razy Cię prosiłam, żebyś się nie wtrącał do moich rozmów z przyjaciółmi. - Ten kocur był niereformowalny, ale zdążyła już do tego przywyknąć.
- Powiedzmy, że uwierzę na słowo. Może to być całkiem niezły pomysł na początek działalności. - może nie powinna, jednak wierzyła, że ogromne znajomości Erika i Brenny pomogą jej zdobyć pierwszych klientów. - Oczywiście! - przyklasnęła i odparła z entuzjazmem słysząc prośbę Brenny, już zaczęła sobie wyobrażać tort, choć nic nie wiedziała o okazji. - Zrobimy tort, ciasta, może jeszcze babeczki, bezy, makaroniki? Jakich nikt jeszcze nie widział. Jakiś motyw przewodni balu? Okazja? - łatwiej byłoby jej coś przygotować, gdyby wiedziała, jaki jest motyw przewodni tego wydarzenia.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
23.10.2022, 00:07  ✶  
Brenna posłała Norze jedynie uśmiech na to "tylko byście spróbowali". Może chciała wypaść tajemniczo, chociaż co bardziej prawdopodobne, po prostu nie mogła odpowiedzieć, bo akurat w ustach miała kawałek ciasta.
- Ależ doskonale o siebie dbam, Salem - oznajmiła radośnie, spoglądając na kota. Czy gadające koty ją dziwiły? Tak, gdy spotkała takiego po raz pierwszy. Teraz jednak tylko machnęła kawałkiem tiramisu, demonstrując je zwierzakowi. - Spójrz, jakie jem pyszności, a przecież dobre odżywianie jest bardzo ważne, prawda? A właśnie, apropos dobrego odżywiania...
Przerwała na moment jedzenie, by ze swojej torebki wyłowić coś jeszcze.
Czy przyniosła prezent ten kotu?
Oczywiście, kocie smaczki.
Nic nie miała wprawdzie dla Nory, ale głównie dlatego, że "przyniosła" zamówienie, a ewentualny kolejny podarek zamierzała wręczyć na otwarciu.
- Dasz radę - zapewniła Brenna bez mrugnięcia okiem. I zdradzania się, że gdyby nie dawała, to była gotowa osobiście zacząć wykupywać pączki incognito, a potem rozdawać je w ministerstwie z wizytówkami Nory. Oczywiście, z czystego samolubstwa. Sama chciała mieć regularny dostęp do wypieków Figg, a jeśli ta będzie mieć własną kawiarnię, to będzie łatwiejsze. - Na otwarciu oczywiście postaram się być, podaj mi tylko proszę jak najszybciej datę, muszę dopilnować, żeby złośliwie nie wciśnięto mi dyżuru w biurze do grafiku. A co do okazji, to ma być wydarzenie charytatywne. Połączone z licytacją. Dzisiaj już zdobyłam nawet na nią kilka rzeczy. Myślę o... hm, jak to ująć? Niezobowiązującej elegancji. Większość gości to będą osoby z bogatszych rodzin, ale też nie chciałabym, aby ociekało to wszystko przepychem, w końcu zbieramy na cele charytatywne. Może duży tort, trzy piętra o różnych smakach, ale jasna kolorystyka i niezbyt wiele ozdób? - zasugerowała, trochę niepewnie. Brenna miała pewien zmysł organizacyjny, ale na wypiekach Nora znała się lepiej. - Jeśli chodzi o ciasta, to zdaję się w pełni na ciebie, zależy mi tylko, aby każde było inne, by wszyscy znaleźli coś dla siebie. A tak poza tym, chciałaś porozmawiać o czymś jeszcze poza otwarciem?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
23.10.2022, 10:29  ✶  
Kocur spojrzał jedynie na Norę, która go skarciła, trochę się zirytował. Nie był przecież zwykłym, pierwszym, lepszym kotem, a rozumną i myślącą istotą, która mogła mówić głośno swoje zdanie. - Nie powiedziałbym, że jest to dobre odżywianie się panienko, ale może faktycznie nie będę się już wtrącać.- rzekł jeszcze, po czym zeskoczył z blatu i poszedł w stronę okna. Chyba nieco zirytował się na Norę, która go tak potraktowała. Miał tendencje do demonstrowania swojego zdania. Wcześniej jednak zjadł smaczki, które przyniosła mu Brenna, coraz bardziej lubił tę panienkę.
- Salem, nie obrażaj się.- powiedziała jeszcze kobieta w stronę swojego pupila.
- Gorzej z nim niż z dzieckiem.- szepnęła jeszcze do Brenny, tak aby kocur nie usłyszał tego komentarza.
Figg upiła łyk kawy, którą miała w wielkim kubku w kolorowe kwiatki. - Zastanawiałam się właśnie i myślę, że połowa miesiąca to jest najlepszy pomysł, chociaż z tego, co widziałam piętnasty wypada w środę, czy środa to dobry dzień? Może lepiej w piątek, czy coś, jak sądzisz Brenna?- nie do końca wiedziała, co będzie dla niej najlepszą opcją.
- Jasne, jeśli sobie życzysz, żeby to tak wyglądało, to coś wymyślę. Dodam jakieś specjalne rzeczy od siebie, żeby to nie było zbyt nudne. Wiesz, że nie lubię zachowawczości jeśli chodzi o wypieki.- akurat w tej dziedzinie Nora pozwalała sobie na nieco szaleństwa, w przeciwieństwie do reszty swojego życia. - Kiedy będzie ten bal?- wolała znać termin, żeby móc się wcześniej przygotować. - Tak właściwie to nie, trochę się martwię jedynie o to, że Mabel może mieć problem z adaptacją w nowym miejscu, z drugiej jednak strony, dzieci przecież szybciej się dostosowują, jak myślisz, nie odbije się to na niej za bardzo?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
23.10.2022, 10:37  ✶  
- To w końcu kot. Chodzą własnymi drogami, prawda? A jeszcze te wasze! Potrafią mówić. Z jednej strony bym takiego chciała, z drugiej pewnie umierałabym z niepokoju, więc zamiast tego pomyślimy z Erikiem o psiaku - powiedział, w przerwach pomiędzy kolejnymi kęsami, gdy wymiatała tiramisu z talerza. Mogło to brzmieć trochę dziwnie, że w tym wieku planuje brać psa z bratem, ale on, cały sekret, mieszkali w posiadłości rodowej.
I właściwie, to planowała tego psidwaka nie tylko z nim, ale też kuzynką, przy ich godzinach pracy jedyne rozwiązanie zapewniające, że ktoś się zwierzakiem zajmie...
- Mówiąc szczerze, nie do końca znam się na handlu, ale środa wydaje mi się dniem dobrym jak każdy inny - powiedziała po chwili zastanowienia. - Na otwarciu jest zwykle wzmożony ruch, prawda? A najwięcej ludzi wybiera się do kawiarni w weekendy. Więc jeśli zrobisz w weekend, może zabraknąć miejsc, a w środę... na otwarcie przyjdą ci, którzy będą mogli, a potem ci, którzy nie mogli, z ciekawości wpadną między piątkiem a niedzielą. - Dywagowała raczej niż wyrażała nie znoszącą sprzeciwu opinię i spojrzała przy tym nawet na Norę pytająco, czy jej myśli dryfują we właściwym kierunku.
– Na pewno wymyślisz to lepiej niż ja. – Wyobraźnia Brenny była bogata, ale głównie w snuciu historii dziwnych treści, zwłaszcza o swojej rodzinie czy pracy. W rodzaju „uszy mojego partnera uschły od mojego gadania i dlatego przydzielono mi nową brygadzistkę”. Z wypieków potrafiła zrobić bodaj tylko biszkopt i blok czekoladowy. Bez zdobień. – Początek kwietnia.
Pociągnęła za kosmyk włosów, w zamyśleniu, gdy Nora wspomniała o tym przystosowaniu Mabel. Do licha, sama mogła o tym pomyśleć. Dolina Godryka a Londyn, to przecież jak niebo i ziemia! Sama Brenna pewnie by się zapłakała jako dziecko, gdyby kazano jej się przeprowadzać…
– Jest sieć Fiuu i zawsze może wpaść do nas albo do prababci, zostać u nas na weekend, jeśli zatęskni. Na pewno doceni zalety miasta. Poza tym… dla nas, czarodziejów, zmiana miejsca to coś naturalnego, w końcu w wieku jedenastu lat idziemy do Hogwartu – powiedziała w końcu, chociaż sama nie była w stu procentach tego pewna. Ale starała się brzmieć pewnie. I w to uwierzyć. – Czy przy otwarciu potrzebujesz może jakiejś pomocy? Tylko błagam, nie każ mi się za nic przebierać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
23.10.2022, 12:29  ✶  
- Niby tak, chodzą własnymi dorgami, ale jednak są trochę inne od standardowych, może faktycznie mam złe podejście do Salema. Czasem zapominam, że też jest po prostu kotem. - przez te kilka lat, od kiedy go dostała nawiązała że zwierzęciem bardzo silną więź, stał się jej przyjacielem. Powinna pamiętać o tym, że nie jest człowiekiem i nie kieruje się do końca tymi samymi wartościami i zasadami.
- Salem pewnie by się wkurzył, jakby jakiś pies trafił do cukierni. Zresztą wystarczą nam nasze rodowe koty. Dla Was jednak może to być całkiem dobry towarzysz. Może jak będziecie się nim razem opiekować, to nie będzie aż takie problematyczne? Zresztą w Waszej posiadłości pewnie zawsze się znajdzie ktoś, kto go wyprowadzi. - tak się jej przynajmniej wydawało.
-Właściwie możesz mieć rację, bez różnicy kiedy otworzę, ważne, żeby ściągnąć trochę osób, które zainteresują inne. - to było najważniejsze. - Niech więc będzie piętnasty. - decyzja została podjęta, nie było już odwrotu.
- Dużo czasu do początku kwietnia, zdążę wymyśleć coś zachwycającego. Na balu Longbottomów muszą być najlepsze ciasta! - zależało jej na tym, żeby przyjaciele faktycznie byli zadowoleni z jej wyrobów, kto jak kto ale oni byli jej najbliższą rodziną mimo tego, że nie z krwi.
- Jeszcze cztery lata i trafi do Hogwartu... Przeraża mnie to, wydaje mi się, że minęła krótka chwila od jej urodzenia, a to już siedem lat. - powiedziała nostalgicznie. - Właściwie to prawda, przecież na spokojnie może wrócić na stare śmieci, choć na chwilę. Mam jednak nadzieję, że znajdzie tu jakichś przyjaciół, nie masz może jakiś dzieciatych znajomych? - zapytała Brennę. Spodziewała się jednak, że nie, ale gdzieś tam może miała nadzieję.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
23.10.2022, 18:03  ✶  
- Mądrzejsze i umieją mówić, ale nie wyobrażam sobie, aby to sprawiło, że będą mniej niezależne - roześmiała się Brenna. Po prawdzie nie wiedziała za wiele o kotach Figgów, bo znała tylko tego Nory, ale to, że nagle wskoczył na stół i zaczął ją pouczać ani trochę jej nie zdziwiło.
- Obiecuję, że postaram się nie przyprowadzać go do kawiarni, żeby nie drażnił Salema. Właściwie myślałam przez chwilę o kocie, ale pomyślałam, że psidwak to dobry towarzysz do biegania... - przyznała. I ona, i Erik byli dość aktywnymi ludźmi. Poza tym nie była pewna, jak kot zareagowałby widząc, że jego pani zmienia się w wilka.
- Piętnasty. Zapisuję
I Brenna faktycznie wyłowiła z jednej z przepastnych kieszeni notatnik. Był gruby, pełen luźnych karteczek, pozaginanych rogów. W porządnej, skórzanej oprawie. Longbottom sama sobie już nie ufała, jeśli chodziło o ogarnięcie konkretnych dat, więc wolała notować pewne rzeczy.
– Wiedziałam, że zwracam się do właściwej osoby. Rachunek odbiorę… może po otwarciu? Wpadnę kiedyś na ciastka. – Niby mogła poprosić o wysłanie go pocztą, ale mogła tez przyjść na pączki i przy okazji odwiedzić Mabel.
– Myślę, że mogąc wpaść na weekend do nas albo prababki, by pobyć trochę w znajomych kątach. Sieć Fiuu i siup, wtedy zmiana w jej życiu będzie mniejsza… I chyba nikt nie ma dziecka w jej wieku, hm… Nie poza Doliną – powiedziała Brenna, robiąc szybki przegląd dzieciatych znajomych. Znała głównie ludzi z pracy oraz z Doliny… A tych drugich znała także Nora. – Nie myślałaś o przedszkolu Pettegrewów? Tam na pewno pozna dzieci, które mieszkają na Pokątnej.
Dopiła resztę kawy i zerknęła na zegarek. Niestety, wkrótce musiała się zbierać, aby załatwić kogoś, kto odbierze podarku od Prewettówny.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2183), Brenna Longbottom (2423)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa