
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.
Wasz brat jest syfiarzem. To chyba nic nowego, co nie? Znacie Flynna nie od wczoraj - prawdopodobnie tylko to, że nie przywiązywał się do przedmiotów i od czterech lat mieszkał razem z Alexandrem sprawiał, że nie musieliście sprzątać po nim gór śmieci i przepoconych ubrań. Nocowanie u Zarządcy Cyrku było czymś, na co Flynn zdecydował się z chęci, a nie przymusu - jego wóz istnieje, został skonstruowany ledwie dwa tygodnie po jego powrocie do Fantasmagorii i obie uznałyście, że to koniec - nie powinien stać pusty, skoro musiałyście przewieźć do Londynu tak dużo rzeczy nie mających swojego miejsca. Wóz Flynna miał stać się składzikiem na rzeczy niepotrzebne. Niestety, wasz brat był syfiarzem. I udało mu się narobić syfu w miejscu, w którym nawet nie mieszkał i nie przebywał. Dało się przeżyć parę brudnych skarpet pod zakurzonym łóżkiem i losowe kawałki zgniłego ciasta leżące obok komody, ale Flynnowi udało się wyhodować w szafie i szufladach dwa boginy, które przeraziły was niesamowicie i zmusiły do stanięcia oko w oko z największym lękiem. there is mystery unfolding
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.
14.12.2023, 01:53 ✶
Niewiele ją w życiu dziwiło jak to, jaki burdel chłop jest w stanie zrobić w miejscu, w którym nawet nie mieszkał. Flynn natomiast, wydawał się w tej kwestii artystą wręcz najwyższej, niezrównanej nikomu klasy, bo kiedy otworzyły ten jego wóz, to miała wrażenie że owiał je mdły, intensywny zapach czegoś, co najprawdopodobniej było martwe.
Może przesadzała, dla samej zasady i dramaturgii, ale swoje wrażenia na temat tego przeżycia głosiła pewnym, zirytowanym tonem, tak żeby wszyscy w okolicy paru metrów dobrze ją słyszeli. Jej utyskiwania sprowadzały się do bardzo prostej formuły - tuzinów przekleństw, paru barwnych opisów tego jak mu te skarpety wpycha do gardła i jak w ogóle to powinny cały ten dobytek spalić przez wzgląd na zagrożenie dla zdrowia. Puścić tego z dymem jednak nie mogły, bo przyszły tutaj w konkretnym celu. Przyczepa miała stać się ich składzikiem i nawet jeśli burzyła się przy tym okropnie, to chyba z tego wszystkiego tym bardziej chciała ten wyznaczony cel osiągnąć. Krzywiła się jednak okropnie, kiedy za pomocą zaklęć wyrzucała z wnętrza rzeczy, a co ciekawsze elementy, szczególnie jego garderoby, gdyby tylko jej zaklęcia miałyby fizyczną formę to trzymałaby w dwóch palcach. Całe szczęście, że jedną z pierwszych rzeczy które zrobiły, to otworzyły wszystkie okna, żeby zrobić przeciąg i wpuścić chociaż odrobinę świeżego powietrza do zatęchłego wnętrza. Layla nawet nie wahała się, kiedy widziała resztki zepsutego jedzenia, zwyczajnie rzucając na nie evanesco, reszta natomiast trafiała na zewnątrz przez najbliższy otwór, przez co utworzyło się im parę stert. Tym jednak sposobem uprzątnęły już prawie połowę wozu. No, w każdym razie tyle, że mogły swobodnie przez niego przejść, nie bojąc się o to, że coś je tam zaatakuje. - Przysięgam na Matkę, uduszę gnoja gołymi rękoma. Albo lepiej, wpakuję te wszystkie skarpety Alexandrowi pod poduszkę, niech wie z czym się musiałyśmy tutaj zmagać - rzuciła, machnięciem ręki zgarniając talerze w jedną, schludnie ustawioną kupkę. Włosy ma jasne, a gdy spojrzy się pod odpowiednim światłem to wydają się być aż białe, siięgające za ramiona i lekko pofalowane. Oczy ma ciemne, zmęczone ━ widać w nich skupienie, a przy niektórych osobach także i zmartwienie. Dłonie ma pokryte pomniejszymi bliznami, a przez jej twarz, a właściwie to od nosa do połowy prawego policzka przebiega czerwona szrama. Ma mocno zarysowane policzki, ale jej rysy twarzy są stosunkowo łagodne, wręcz zachęcające do podejścia i rozmowy. Jest niewysoka, liczy sobie niecałe metr siedemdziesiąt, więc w tłumie mocno się nie wyróżnia.
03.01.2024, 23:31 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.01.2024, 23:43 przez The Linnet.)
Słysząc rano o otrzymanym zadaniu, wciąż zaspana i burkliwa, uznała, że przecież nie mogła dostać niczego bardziej prostego. Bałagan przecież należał do problemów bardziej błahych, niewartych marnowania energii ━ po coś ktoś spisał wszystkie te zaklęcia mające pomóc w doprowadzeniu jakiegokolwiek pomieszczenia do błysku. Chwilę później dotarło jednak słowo wóz, a zaraz potem Flynn i jej zdanie zmieniło się diametralnie, a sama Athena myśląc o tym, co ją czekało złapała się za głowę. Rzecz, którą wcześniej widziała jako prostą, nagle stała się nie tyle co trudna, ale męcząca i zniechęcająca. Gdyby istniał konkurs na zrobienie największego bałaganu w miejscu, do którego nawet się nie zaglądało to jej brat z pewnością pokonałby całą konkurencję bez machnięcia palcem. Naprawdę, to co zobaczyła gdy tylko Layla otworzyła cudem trzymające się w zawiasach drzwi, omal nie przyprawiło jej o zawał, a każdy w odległości kilkunastu metrów usłyszał komicznie dużą ilość przekleństw i marudzenie, które to momentalnie wydobyły się z jej ust. Momentalnie złapała za różdzkę i zakrywając nos, jakby miało jej to w czymkolwiek pomóc, i weszła do środka, bo nie widziała w większego sensu w szukaniu pomocy. Szybko musiała jednak opuścić rękę, bo to co działo się w środku przerosło jej oczekiwania ━ a właściwie, w tym przypadku, koszmary. Zabrała się więc czym prędzej do roboty, wyciągając przed siebie różdzkę i pozbywając się tego czego tylko mogła, układanie rzeczy w odpowiednie sterty pozostawiając Layli. Nie miała do tego cierpliwości, chciała jak najszybciej oczyścić chociażby kawałek przestrzeni. ━ Jakie są w ogóle szanse, że oni tam poczują ten smród? ━ Przystanęła w miejscu i spojrzała się na siostrę, wcześniej opierając dlonie na biodrach by dodać znaczenia swoim słowom. ━ Dla skuteczności to już lepiej pochować je po kątach, wtedy ten fiołkowy zapach będzie unosił się w całym jego wozie, a nie tylko w jednym miejscu ━ Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej, a na jej twarz ponownie wpłynał zniesmaczony półuśmiech. ━ Przysięgam, że już drugi raz nie dam się w coś takiego wkręcić, po moim trupie ━ Mruknęła z poirytowaniem, pozbywając się akurat resztek jedzenia skitranych w kącie zaraz pod przewróconym kartonem. W środku zaczynało już powoli wyglądać tak jak powinno, ale pracy i tak jeszcze dużo ich czekało. Wskazała głową na jedną z szaf bliżej drugiego końca przyczepy i spojrzała na Laylę, starając się wpleść chociażby odrobinę spokoju w swój głos. ━ Nie chcę nawet wiedzieć co się stamtąd wysypie. Najlepiej to będzie to spalić w cholerę i po problemie ━ I bardzo żałowała, że nie może tak zrobić, bo ta przestrzeń miała zostać później wykorzystana do czegoś innego. ![]() step on through rusty iron archways where a pigeon lays, it died without his lover Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.
22.01.2024, 23:44 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.11.2024, 04:07 przez The Tempest.)
Gdzieś kiedyś w jakiejś mądrej, ewidentnie zawiniętej komuś bezprawnie książce, wyczytała jakieś zdanie o tym, że jak się będzie patrzeć w otchłań, to otchłań również będzie patrzeć i chyba właśnie teraz tak się czuła. Jakby ten wóz nie miał w ogóle dna i cały ten bajzel też na nią tak jakoś dziwnie, niepokojąco spoglądał.
Segregowała przemieszczane przez Athenę rzeczy na osobne kupki, ale prawdę powiedziawszy to sama nie była pewna po co to robiły i czy w ogóle miało to jakiś sens. Kiedy spoglądała, szczególnie na rosnącą stertę skarpet, to zaczynała rozważać rzucenie jakoś prostego zaklęcia, które puściłoby je wszystkie z dymem. Jakaś jednak jej część bała się, że powstały w ten sposób dym, byłby jakoś toksyczny i potrułyby z połowę cyrku i siebie same przy okazji, bo znajdowały się zdecydowanie za blisko na takie posunięcia. Powiedzenie jednak, że Layla posiadała jakieś większe pokłady cierpliwości do tego wszystkiego, to powiedzieć chyba za dużo, bo klęła przy tym jak szewc, a pojedyncze przedmioty latały na swoje tymczasowe miejsca z małą delikatnością. A w ogóle, jakby nie patrzeć, to cholera - potem będzie im łatwiej to wszystko posprzątać. A kiedy mieli zaraz ruszać w drogę to liczyła się każda chwila. ━ Jest to jakaś myśl ━ przyznała jej rację, spoglądając na nią przez moment. ━ Ale wiesz, chyba trochę byłoby mi żal samego Alexandra ━ na moment tylko zawahała się, bo kiedy tylko znowu spojrzała na te poniewierające się na trawie skity, zmarszczyła brwi na nowo. ━ Nie, jednak nie. Wybrał se takiego, to niech teraz ma ━ zgrzytnęła zębami, znikając niedojedzonego kebaba. ━ Następnym razem wyśle się tutaj Jima. Jest facetem, to może nie zrobi to na nim wrażenia, a jak zrobi, to może aż takie, że aż stanie w płomieniach i będzie po problemie ━ prawie się rozmarzyła w tym momencie, kiedy tak sobie pomyślała jak Świerszczyk, jak to zwykła na Lightbringera mówić, puszcza z dymem całe to zagłębie brudu, smrodu i skarpet. ━ Cieszę się, ze się zgadzamy ━ wymruczała w odpowiedzi, wyraźnie zadowolona, że nie tylko ją ciągnęło do takich, a nie innych rozwiązań zaistniałego problemu. Skończyła przerzucać skarpetki do jednego ze znalezionych kartonów, zamknęła go zaklęciem i stanęła w wejściu do wozu. ━ Jak to mówi Jim, święta panienko dopomóż ━ przeżegnała się koślawie. ━ Dobra, otwieraj, może jedyne co na nas wyskoczy, to jego zbyt obcisły skórzany kostium sprzed 2 lat, który mu się rozdarł na jajcach podczas jednego z występów. Podniosła dłonie do góry i zmierzyła spojrzeniem szafę, zbliżającą się do niej Linnet, a na końcu znowu drewniane, odrapane drzwi i powiększającą się między nimi szparę. Jak mogły się spodziewać, pierwsze co znalazło się na podłodze to brudne skarpety. Wysypały się żałośnie, a po chwili wahania zrobił to też jakiś nieokreślony, skórzany zwitek ubrania, którego ona sama ani myślała rozwijać i odkrywać wszelkie tajemnice które mógł skrywać. W pierwszej chwili uśmiechnęła się też z przekąsem, na moment spoglądając na siostrę z niemym 'a nie mówiłam?' ale wtedy z szafy wypadło coś jeszcze. Nie. Nie wypadło. Wyszło. Dłoń ułożyła się na podłodze miękko, ale było w niej coś niezwykle żałosnego. Powykręcane palce, przestawiony nadgarstek, które świadczyły o tym że żaden człowiek potraktowany w ten sposób przez grawitację, nie powinien przeć do przodu, a jednak ciało skryte w szafie wypełzało z niej dalej, bo przecież nie wychodziło. Potrzaskana od upadku dziewczyna ledwo odrywała się od ziemi, ale zafiksowana na niej Bell nie mogła oderwać od niej spojrzenia odrobinę zbyt długo. Dobrze znała teraz splątane w nieładzie włosy, ciemną skórę i niemal czarne oczy, które wznosiły się ku jej twarzy, wbijając w nią z jakimś żalem, bólem... ale i tak zaciekłością. Layla znała dobrze kształtujący się przed nią obraz, bo przecież widziała go nie raz w swoich sennych koszmarach, a znajdująca się przed nią twarz nie raz odbijała się na jej widok w lustrze. To była ona. Ona sama, sponiewierana przez upadek z trapezu. Omsknęły się jej ręce, a może źle zostało splecione zaklęcie, ale cokolwiek to nie było, wylądowała na ziemi i już nigdy, ale to przenigdy nie będzie jej dane znowu wzbić się w powietrze. Już nigdy nie chwyci za trapez, już nigdy nie skoczy, już nigdy... ━ Linney... ━ szepnęła, ale nie mogła oderwać od siebie spojrzenia, nagle czując jak w żołądek związuje się w supeł i przez chwilę, bardzo krótką ale jakże dotkliwą, czuje tylko paraliżujący strach. Coś mignęło jej katem oka i miała wrażenie, że oprócz jej samej, z szafy wyszło coś jeszcze, ale nie była w stanie odwrócić spojrzenia. Zamiast tego więc, cofnęła się o krok, znowu szepcząc imię siostry. Teraz już pewniej i o wiele bardziej ostrzegawczo. Wrogo wręcz, ale ta złość nie była przecież skierowana do blondynki, a do siostry, która stała obok. To było ostrzeżenie, jasne i wyraźne. Bell machnęła ręką gwałtownie, splatając zaklęcie i sprawiając, że istota trzasnęła w tył, na powrót w odmęty szafy i reszta już jej nie obchodziła. Odwróciła się, łapiąc Linnet za rękę i ciągnąc ją za sobą, do wyjścia z wozu, praktycznie wyskakując z niego i omijając schodki, które były do niego dostawione. To czy jej siostra zrobiła to samo, czy może została pociągnięta w jakimś szalonym zrywie przed siebie, to już nie miało większego znaczenia, bo Layla nie miała wątpliwości, że skoro ją ścisnęło tak serce w strachu, to Athena musiała czuć coś podobnego. A jeśli nie... cóż... akrobatka bardzo, ale to bardzo nie chciała być z tym wszystkim sama, więc wolała to sobie wmawiać. Zatrzasnęła drzwi do wozu i oparła się o nie całym ciałem, zastanawiając się przez chwilę, co właściwie powinny w tym momencie zrobić. To były boginy, oczywiście, bo kiedy znowu spojrzała na siostrę spostrzegła, że ta jest blada jak ściana i ona pewnie też była, ale może to i lepiej że nie była w stanie dostrzec swojej własnej twarzy, bo by się tylko bardziej zdenerwował. Coś załomotało w środku; może jej połamane ciało, a może coś, co wyskoczyło na towarzyszącą jej kobietę, ale to nie miało teraz dla niej zbyt wiele znaczenia. Ważne, że się ruszało, było obrzydliwe i w ogóle nie powinno się tu znaleźć. Przed nią. W wozie. W obozie. Już ona powie Flynnowi co o nim właściwie myśli, o jego brudnych skarpetach i cholernych boginach, których wcale a wcale nie potrafił najwyraźniej kontrolować. Może najlepszym rozwiązaniem byłoby oddelegowanie maszkar pod opiekę ich nadwornego zarządcy domu strachów, bo tam sprawiłyby się wręcz idealnie, zarabiając im grube pieniądze od każdego, kto by się na nie natknął, ale jego wóz wydawał się tak cholernie daleko. A ona sama nie chciała zostać z maszkarami, ani też zostawiać z nimi Linnet, nawet jeśli dzieliły je od nich ściany drewnianego wozu. Zaryglowała drzwi zaklęciem i cofnęła się parę kroków, ciągnąc za rękę siostrę ze sobą. Boginy znowu coś poprzestawiały w środku i Layla aż prawie się przeżegnała, ostatnim zrywem prosząc kogokolwiek kto patrzył z góry, by im tutaj dopomógł i swoją wolą nie pozwolił szkaradom wypełznąć z wozu Flynna. I z tego co zaraz po nim zostanie, bo akrobatka nie zamierzała dłużej czekać i się specjalnie roztkliwiać. Machnęła dłońmi, splatając zaklęcie i podpalając nieco oporne drewno, ale to jej nie przeszkadzało. Większość rzeczy w obozie była zabezpieczona z wiadomych przyczyn, ale termin ważności niektórych był już na wyczerpaniu i to się idealnie składało - a Flynn... pewnie o te terminy nie do końca dbał. Wóz więc zapłonął, a kiedy to zrobił, poszło już z górki. Jakkolwiek jednak Layla nie chciała postać i popatrzeć, tak szybko znowu złapała Linnet za rękę i pociągnęła za sobą w kierunku wozu Alexandra. Trzeba było go ostrzec, gdyby zaraz po okolicy miały zacząć latać podpalone boginy. Koniec sesji |
|