Rozliczono - Stanley Borgin - osiągnięcie Badacz tajemnic I
![[Obrazek: bhbGOaz.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=bhbGOaz.png)
Trzeba było przyznać Brennie, że niczego nie zrobiła Stanleyowi na złość celowo.
To nie była jej wina, że pod wieczór 20 czerwca przyszło zgłoszenie o morderstwie – akurat kwadrans przed nominalnym końcem jej zmiany, ale kilka godzin pracy w tę, kilka we w tę, nie robiło już tutaj różnicy. To nie była jej wina, że mieli uszczuplony skład, kilka osób było na patrolach, a dwie wezwano chwilę wcześniej do bójki, gdy kolejna przesłuchiwała kogoś w pokoju przesłuchań. To nie była jej wina, że ofiarą padł zielarz – fanatyk i że morderstwa dokonano w jego szklarni. Wreszcie to nie była jej wina, że pod ręką miała akurat Stanleya Borgina – przecież normalnie za żadne skarby nie chciałaby angażować go w śledztwo.
Trzeba było jednak przyznać Stanleyowi, że gdyby wiedziała, jak złe ma wspomnienia z lekcji zielarstwa, prosiłaby specjalnie o przydzielenie jego i zrobiłaby to z radosnym uśmiechem na ustach.
Tak czy inaczej, gdy nadciągał zmierzch, oboje znaleźli się w magicznej szklarni z kilkoma innymi osobami z Departamentu…
*
Szklarnia była olbrzymia.
Z jednego jej krańca nie dało się zobaczyć drugiego – i to nie tylko dlatego, że ginął w gąszczu roślin, zarówno tych magicznych, jak i niemagicznych. W środku panowały wilgoć i duchota, a przynajmniej w tej jej części, w której znaleziono ciało. Szklane ściany znikały zupełnie pośród wijących się pędów, sięgających aż ku sklepieniu, przez które do środka powoli przestawało się wsączać światło. Niewielka ekipa, poruszająca się po tej gęstwinie, musiała już posługiwać się lumos, aby niczego nie przegapić.
– Ofiara to Ian Evans, lat pięćdziesiąt siedem, właściciel tej szklarni, mieszkał w domu obok. Ślady wskazują na gonitwę w szklarni i prawdopodobnie na walkę… Patolog nie wydał jeszcze ostatecznej opinii, ale ośmielę się pokusić o stwierdzenie, że ta wielka, krwawa rana z tyłu głowy mogła być przyczyną śmierci – zrelacjonowała Brenna, wsuwając ręce do kieszeni i spoglądając w stronę ciała, wciąż leżącego pośród kwiatów asfodelusów. Kręcił się przy nim pracownik biura koronera, a także BUMowiec, sporządzający zdjęcia do dokumentacji. – I nie wygląda to na zaklęcie, raczej jakieś tępe narzędzie, jak młotek… Trzeba w każdym razie przeszukać całą okolicę. Prawdopodobnie weszli do środka główną bramą, ale morderca uciekł bocznym wyjściem z drugiej strony. Stratował po drodze storczyki, więc rozejrzyj się w nich proszę za śladami, jeżeli mamy szczęście porzucił tu gdzieś narzędzie zbrodni, a ja pogadam z koronerem i zaraz dołączę. Apollo sprawdza okolice wejścia – powiedziała, bardzo uprzejmie oczywiście. Jak zwykle. Nawet jeżeli wolałaby posłać go nie w storczyki, a w te jadowite tentakule, które zdaniem Brygadzisty – fotografa, nieco znającego się na ziołach, rosły po drugiej stronie ścieżki.