• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[20.06.72, zmierzch] Spocznij wśród storczyków

[20.06.72, zmierzch] Spocznij wśród storczyków
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
19.12.2023, 18:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.12.2024, 10:44 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Rozliczono - Stanley Borgin - osiągnięcie Badacz tajemnic I

[Obrazek: bhbGOaz.png]

Trzeba było przyznać Brennie, że niczego nie zrobiła Stanleyowi na złość celowo.
To nie była jej wina, że pod wieczór 20 czerwca przyszło zgłoszenie o morderstwie – akurat kwadrans przed nominalnym końcem jej zmiany, ale kilka godzin pracy w tę, kilka we w tę, nie robiło już tutaj różnicy. To nie była jej wina, że mieli uszczuplony skład, kilka osób było na patrolach, a dwie wezwano chwilę wcześniej do bójki, gdy kolejna przesłuchiwała kogoś w pokoju przesłuchań. To nie była jej wina, że ofiarą padł zielarz – fanatyk i że morderstwa dokonano w jego szklarni. Wreszcie to nie była jej wina, że pod ręką miała akurat Stanleya Borgina – przecież normalnie za żadne skarby nie chciałaby angażować go w śledztwo.
Trzeba było jednak przyznać Stanleyowi, że gdyby wiedziała, jak złe ma wspomnienia z lekcji zielarstwa, prosiłaby specjalnie o przydzielenie jego i zrobiłaby to z radosnym uśmiechem na ustach.
Tak czy inaczej, gdy nadciągał zmierzch, oboje znaleźli się w magicznej szklarni z kilkoma innymi osobami z Departamentu…

*
Szklarnia była olbrzymia.
Z jednego jej krańca nie dało się zobaczyć drugiego – i to nie tylko dlatego, że ginął w gąszczu roślin, zarówno tych magicznych, jak i niemagicznych. W środku panowały wilgoć i duchota, a przynajmniej w tej jej części, w której znaleziono ciało. Szklane ściany znikały zupełnie pośród wijących się pędów, sięgających aż ku sklepieniu, przez które do środka powoli przestawało się wsączać światło. Niewielka ekipa, poruszająca się po tej gęstwinie, musiała już posługiwać się lumos, aby niczego nie przegapić.
– Ofiara to Ian Evans, lat pięćdziesiąt siedem, właściciel tej szklarni, mieszkał w domu obok. Ślady wskazują na gonitwę w szklarni i prawdopodobnie na walkę… Patolog nie wydał jeszcze ostatecznej opinii, ale ośmielę się pokusić o stwierdzenie, że ta wielka, krwawa rana z tyłu głowy mogła być przyczyną śmierci – zrelacjonowała Brenna, wsuwając ręce do kieszeni i spoglądając w stronę ciała, wciąż leżącego pośród kwiatów asfodelusów. Kręcił się przy nim pracownik biura koronera, a także BUMowiec, sporządzający zdjęcia do dokumentacji. – I nie wygląda to na zaklęcie, raczej jakieś tępe narzędzie, jak młotek… Trzeba w każdym razie przeszukać całą okolicę. Prawdopodobnie weszli do środka główną bramą, ale morderca uciekł bocznym wyjściem z drugiej strony. Stratował po drodze storczyki, więc rozejrzyj się w nich proszę za śladami, jeżeli mamy szczęście porzucił tu gdzieś narzędzie zbrodni, a ja pogadam z koronerem i zaraz dołączę. Apollo sprawdza okolice wejścia – powiedziała, bardzo uprzejmie oczywiście. Jak zwykle. Nawet jeżeli wolałaby posłać go nie w storczyki, a w te jadowite tentakule, które zdaniem Brygadzisty – fotografa, nieco znającego się na ziołach, rosły po drugiej stronie ścieżki.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#2
24.12.2023, 01:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.12.2023, 01:51 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Wszystko wskazywało na to, że ten dzień zakończy sie dobrze, a wręcz idealnie. W końcu, Stanleyowi pozostało tylko 15 minut do tego, aby zakończyć swoją dzisiejszą służbę i czym prędzej udać się do doku. Jak to sobie lubił mawiać w takich momentach - "tu raporcik, krzyżóweczka i do domu na drineczka", bo też tyle zdążyłby maksymalnie zrobić. Ważniejszy był jednak fakt, że udało mi się zwinnie wymijać Brennę Longbottom, wchodząc na wyżyny swoich umiejętności planowania tras, aby nie wchodzić jej w paradę albo na nią nie trafić. Na całe szczęście było to całkiem proste zadanie - ów pani detektyw nie potrafiła siedzieć w jednym miejscu zbyt długo, więc pozostawało nie ruszać się za bardzo ze swojego biurka i strefy bezpiecznej.

Borgin powrócił z kubkiem lury i już chciał odpalić papierosa ku swojej ucieszy i wygranej w jednostronnym pojedynku ze swoją koleżanką, kiedy to usłyszał od jednego z brygadzistów, że musi się zbierać bo jest gdzieś potrzebny - w jakiejś szklarni... I że w zasadzie to zostali tam przypisani do zabezpieczenia terenu jako pomoc.

Stanley nie dowierzał. Czy Sprout zamienił się z paprotką na głowy? Przecież on już kończył swoją zmianę i miał iść wreszcie do domu, a nie teraz biegać, skakać, świat ratować... od tego byli inni, jak na przykład Brenna Longbottom... która... No właśnie... Ona tu się zbliża... Nosz do kurwy nędzy. Ze wszystkoch możliwości, akurat ona?! Przewrócił oczami, przecierając zmęczona twarz i ruszył. Nie miał wyboru - służba nie drużba, a teraz to wręcz kara.

Rozglądał się po tym jakże ciekawym miejscu, pełnym nieznanych mu rzeczy, zastanawiając się dlaczego ja? Dlaczego z tylu osób w Ministerstwie, musieli wysłać akurat jego i to wraz z... nią? Czy już naprawdę były takie braki kadrowe, że dobieranie do zgłoszeń odbywało się na zasadzie gry w bierki? To musiało być wybierane w ten sposób, ponieważ Stanley nie widział innej możliwości, niż ta. W końcu gdyby ten dobór był wybrany na podstawie jakichkolwiek zasad i reguł to w życiu nie trafiłby na Brennę.

- Zrozumiałem - odparł na słowa Longbottom. Chcąc, a raczej nie chcąc, musiał się tutaj powstrzymywać - była jednak wyższa stopniem, więc należała jej się odrobina szacunku ale tylko i wyłącznie z faktu noszenia munduru - W takim razie rozejrzę się po tych storczykach - pokiwał głową na zgodę, rozglądając się wokół siebie. Co to jest kurwa storczyk? podrapał się po brodzie, próbując sobie przypomnieć jak to mogło wyglądać. Nie przyniosło to zamierzonego efektu, ponieważ Borgin nie miał zielonego pojęcia o tej jakże ciężkiej sztuce. Niestety 'storczyk' nie miał nic wspólnego z ogórkami, ani daliami. Te pierwsze przecież nauczył się jakoś rozpoznawać dzięki Saurielowi i Victorii, a te drugie dzięki Stelli.

Stanley musiał jednak działać, aby przypadkiem nikt nie zorientował się, że on to w zasadzie nie wie o co chodzi Longbottom - A no tak... - rzucił pod nosem i ruszył. Przed siebie. Bez celu. Storczyk.... storczyk... wyliczał, mijając kolejne rośliny. Próbował jakoś przypasować którąś z nich do tej jakże dziwnej nazwy. Nic mu nie pasowało, a i ogólny harmider na podłodze niczego nie ułatwiał. To było horrendalnie trudne zadanie.

Jego uwagę przykuła tentakula, która wydawała się być całkiem przyjaznym kwiatkiem... chociaż nie pasowała mu do tej dziwnej nazwy, która padła z ust Brenny. Borgin skupił się w pełni na niej, mrużąc oczy, aby spróbować odnaleźć jakieś znaki wskazujące, że jego teoria może być prawdziwa. Niestety nic takiego nie zauważył, więc zbliżył się nieco w jej kierunku, aby dokonać tego samego z bliska.


@Brenna Longbottom


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
24.12.2023, 12:06  ✶  
Nie zauważyła nawet, że Stanley próbował jej dziś unikać. W końcu ilekroć wypadała z biura brygady albo wpadała do niego z powrotem – po przesłuchaniu, wycieczce do archiwum, szybkim lunchu w kafeterii i tak dalej – siedział grzecznie za swoim biurkiem. Jak sądziła nad raportami, chociaż mogły to być też krzyżówki.
Jego taktyka była genialna w swojej prostocie i absolutnie niemożliwa do przejrzenia przez Brennę.
– Dziękuję – odparła bardzo uprzejmie, bo zawsze była uprzejma dla tego cholernego Borgina. Nawet bardziej niż dla faktycznych przyjaciół i krewnych, którzy mogli spodziewać się po niej delikatnych uszczypliwości, opowiadania szaleńczych historyjek czy jakichś uwag. Wobec niego była wręcz wcieleniem uprzejmości. O tym, jak bardzo go nie znosi, wiedzieć mogli wyłącznie członkowie Zakonu oraz osoby obdarzone specjalną magią Bletchleyów…
Naprawdę nie miała pojęcia, że Stanley nie potrafi rozpoznać storczyków.
Nawet ona potrafiła rozpoznać storczyki, a do ekspertki z wiedzy przyrodniczej i zielarstwa było jej bardzo, bardzo daleko: zatrzymała się mniej więcej na poziomie przeciętnego absolwenta Hogwartu.
Poza tym, nieświadoma procesów myślowych, jakie zachodziły w głowie Borgina, w takim razie nie wpadłaby na to, dlaczego nie zapytałby jej, jak te storczyki wyglądają?!
Spuściła Borgina z oczu na jakieś pięć minut, podczas których rozmawiała z wezwanym na miejsce zbrodni patologiem (tak, prawdopodobnie ta rozbita głowa była przyczyną śmierci, ale nie będzie wyrokował bez sekcji, a poza tym chyba skręcił sobie nogę uciekając, nie miał też przy sobie różdżki), a potem z drugim detektywem, który chwilę temu sprawdzał dom (zielarz najwyraźniej przyjmował kogoś na herbatce, ale trudno było zawyrokować w tej chwili, czy był to morderca, czy też ktoś, kto opuścił teraz tuż przed mordercą, przyjdzie im tej osoby szukać…).
Ruszyła w końcu jego śladem, pośród roślin. Różdżkę ściskała w garści, bo jeśli coś zapamiętała z Hogwartu, to że magiczne zielska bywają niebezpieczne. O, takie jadowite tentakule na przykład – Brenna nie umiała ich rozpoznać, póki nie zaczynały się poruszać, a przecież były wredne. Gryzły. I w sumie to roślinka, której przypatrywał się Stanley, wyciągnęła ku niemu pędy, jakby chciała objąć go czułym uściskiem…
– Stanley? Znalazłeś coś w storczykach? – zapytała Brenna, wyłaniając się spomiędzy krzewów. - Zauważyłeś coś przy tentakulach? - zdziwiła się, dostrzegając, gdzie ten stoi. Morderca by się chyba do nich nie zbliżył?

@Stanley Andrew Borgin


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#4
25.12.2023, 23:19  ✶  

Tenta... co? Stanley uniósł zdziwione brwi do góry. Czy naprawdę nie mogła dać mu chwili spokoju nawet w tej sytuacji? Nie mogła dać mu się zastanowić czym były te przeklęte pelargonie? Wróć. Storczyki. Tak - storczyki. Borgin potrzebował po prostu kilku minut na zastanowienie się.... i telefonu do przyjaciela... znajomej? Sauriela? Victorii? Cynthii? Aveliny? Maeve? Stelli? Kogokolwiek? Kogoś, kto nie był neptykiem w tych sprawach? Kogokolwiek kto mógł mu podpowiedzieć? I to już na pierwszym pytaniu w tej przyrodniczej edycji milionerów?

- Tentakuli? - powtórzył po Brennie, poznając nazwę rośliny, która przykuła pełnię jego uwagi - Um... N...Nie? - odparł, czując się jak na odpowiedzi z zielarstwa. Stanley mógłby przysiąść, że poczuł się niejako jak w połowie maja, kiedy to niedoszła pani Rookwood, a tak naprawdę panna Lestrange, przeglądała jego notatki i zwracała mu uwagę jak za czasów szkolnych. Psiakrew tych wszystkich fanatyków przyrody. Tak, osoba, która umiała chociaż odrobinę więcej te tajne sztuki mogła być uznana za fanatyka - czyli dosłownie każdy.

- Tak tylko im się przyglądałem na poczet śledztwa. Nigdy nie wiadomo czy poszukiwany nie zostawił tutaj żadnych śladów po sobie, ani dowodów w zbrodni - wyjaśnił, odpowiadając niemal książkowa definicją, która miała zmylić czujne oko Brenny Longbottom. Pytanie tylko czy teoria była wystarczająca, aby zaspokoić jej nadpobudliwość i wtykanie nosa we wszystkie sprawy. Czy Borgin kiedyś wspominał o tym, że powinna udać się do specjalisty? Jeżeli nie to powinna to zrobić. Jeżeli tak, to dalej podtrzymywał swoje zdanie w tej kwestii.

- Już ruszam do tych storczyków - zapewnił swoją de facto przełożoną w tym momencie. Jednak jakby nie patrzeć to detektyw był nad brygadzistą i chcąc (NIE CHCĄC), musiał się posłuchać, a przynajmniej udawać, że to robi. Pech chciał, że chyba skupił pełnię uwagi tej funkcjonariuszki na swoich działaniach. Nie pozostało mu nic innego jak to skwitować - No kurwa mać, idź sobie.

Jednak czy Stanley odważyłby się powiedzieć to Brennie w twarz? Nie. Miała w sobie coś podobnego do Harper Moody. Coś co mówiło - "nie pyskuj", a Borgin cenił swoje zęby. Był święcie przekonany, że gryzienie przy użyciu swoich zębów jest jak dar od losu, dlatego ruszył przed siebie w poszukiwaniu tych mitycznych roślin.

Z tego wszystkiego, aż mu się przypomniały poszukiwania tej kapusty czy i innej paprotki. Tam tylko była Avery do pomocy, a tutaj Longbottom, która czychała na każdą pomyłkę niczym jakaś tarantula czy czarna wdowa. Jak ktoś, kto miał zamiar uciąć mu głowę... no cóż za zrządzenie losu, nie? Modliszka w postaci kobiety? Jak najbardziej - toż to Brenna.

Stanley zatrzymał się przy jakichś jagodach. Roślinie, która miała niedługo wydać swoje owoce. Proszę, bądź storczykiem Modlił się niejako, aby okazało się to prawda, chociaż daleko było do tego. Ten cały, sępi wzrok tej Longbottomiary wcale, a wcale nie pomagał. Nie mogła sobie pójść i zapalić papierosa? No tak. Nie paliła...

Ze wszystkich sił starał się odnaleźć tabliczkę z podpisem roślin, wszak któraś z dobrych koleżanek tłumaczyła mu, że jest to dobra praktyka wśród zielarzy, która jest często spotykana. Niestety nie potrafił sobie przypomnieć kto to był - Avelina? Danielle? Maeve? Któraś z nich ale dzwoniło gdzieś daleko. Tak daleko, że mógłby powiedzieć, że była to nawet sama Brenna we własnej osobie. A może była to już spaczona wizja jej osoby? Może zbyt demonicznie do niej podchodził? Może ona tak naprawdę nie gryzła i nie pożerała w całości? Trochę przesadził, że w ogóle zaczął ja podejrzewać o to.... że nie byłaby do tego zdolna, bo przecież każdy wiedział, że to musiała robić w wolnych chwilach.

- Czy inni brygadziści zauważyli coś podejrzanego tylko w storczykach? - zapytał, próbując jakoś sobie pomóc, a może podpuścić swoją koleżankę do pomocy w tej sprawie - Czy może gdzieś jeszcze? - dodał, odwracając się w jej kierunku. Stanley mógłby przysiąść, że wyglądała tutaj niemal jak jego najgorszy koszmar. Ktoś, kto mógłby go nawiedzać po nocach. Brenna. Longbottom. W szklarni.... brakowało jej tylko młotka i pewnych słów... Skazuje Cie na dożywocie w Azkabanie. To było straszne. Na tyle straszne, że sam Borgin na chwilę odleciał, będąc swoimi myślami daleko stąd, tam gdzie mógłby zostać zesłany przez swoją nemezis.


@Brenna Longbottom


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
25.12.2023, 23:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.12.2023, 12:40 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna byłaby szalenie zdziwiona, gdyby poznała zdanie Stanleya Borgina na swój temat. Nie dlatego, że jej nie lubił - w końcu na pewno było sporo osób, które miały dość jej gadania, dość jej bieganiny, dość luźnego podejścia, jakie prezentowała poza momentami, gdy kogoś przesłuchiwała lub rozmawiała o sprawach biznesowych z obcymi - ale dlatego, że zakładał, że mogłaby mu wybić zęby.
To znaczy, bardzo chętnie by to zrobiła.
Ale przecież niekoniecznie dałaby radę, a poza tym mogłaby przysiąc, że większości ludzi jawiła się raczej albo jako nieszkodliwy pajac, wkurzający pajac lub sympatyczna dziewczyna z sąsiedztwa, nie ktoś groźny.
Cisnęło się jej na usta, że gdyby podejrzany wlazł w te tentakule, to zostawiłby tu po sobie resztki własnego ciała. Nie powiedziała tego jednak, bo nie była jego przełożoną, on nie był jej kolegą i bo musiała - zachowywać - się - uprzejmie.
- Nie ugryzła cię? - zapytała więc tylko, przyglądając się poruszającym się pędom.
Nie to, że byłoby jej przykro, gdyby taka tentakula faktycznie go użarła. Niestety, gdyby Stanley tutaj umarł, musiałaby potem gęsto się tłumaczyć.
...chyba że na ręku miał mroczny znak. Och, gdyby była stu procentowo pewna, że tak jest, to sama wepchnęłaby go w te roślinki, ale niestety, nie miała takiej pewności...
- To wilcza jagoda - powiedziała niemal łagodnie, widząc, koło czego zatrzymał się Stanley. Rozpoznała roślinę głównie dlatego, że omal kiedyś nie najadła się tych jagód, ale na szczęście powstrzymał ją wujek Morpheus. Obok rosły jakieś jeszcze roślinki, w których ktoś bardziej obeznany niż Brenna rozpoznałby trujące zielska, a jeszcze dalej kąsającą kapustę - ale tej Longbottom nie potrafiła rozpoznać. Tabliczek zapewne nie było, bo jedyną osobą tu bywającą, był właściciel tego miejsca... - Wytyczyli jego prawdopodobną drogę, raczej nie przebiegł ścieżką tutaj.
...prawdopodobnie dlatego, że nie chciał wbiec w trujące tentakule.
Niemożliwe, żeby na to nie wpadł, prawda?
Brenna zrozumiała, że Stanley robił jej zwyczajnie na złość. Robił wszystko, aby pominąć te cholerne storczyki i ich nie sprawdzić. Musiało chodzić o to. Chciał ją rozzłościć albo przedłużyć całe postępowanie. Nie pozwoliła sobie jednak na okazanie irytacji z tego powodu. Mogłaby go w teorii ochrzanić albo wspomnieć o tym w raporcie, miała w końcu uprawniony powód, utrudniał śledztwo, ale przecież miała być Miła dla Stanleya Borgina. A reagowanie na tę ewidentną zaczepkę tylko go zachęci.
Tacy ludzie jak on w końcu byli urodzonymi draniami.
– Cóż, na razie wiemy tylko, którędy biegł, oceniając po stratowanych roślinkach. Nie mamy nic podejrzanego poza, oczywiście, ciałem. To jest bardzo podejrzane. I wiemy, że z kimś się spotkał – oświadczyła, odwracając się i sama ruszając w stronę tych nieszczęsnych, zadeptanych storczyków, które znajdowały się ledwo dwa metry na lewo, przy drugiej ścieżce. Zostawiając Borgina pomiędzy tentakulami, wilczą jagodą i kąsającą, chińską kapustą.

@Stanley Andrew Borgin


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#6
27.12.2023, 23:45  ✶  

Czyli ta roślina gryzła, co było oczywiście bardzo ciekawym zbiegiem wydarzeń i faktów o których Stanley nie miał pojęcia. Jego głowa nawet nie bardzo akceptowała fakt, że jakaś roślina mogłaby kogoś ugryźć - no bo jak to miał wyglądać? Miał podejść i zostać przez nią ugryziony? No proszę państwa - niedorzeczne.

- Nie...? - odparł niepewnie, przyglądając się zaraz swoim rękawom w poszukiwaniu jakichś rzeczywistych ugryzień ale nic takiego nie odnalazł. Może miał w tym trochę szczęścia? Raczej tak, ponieważ nie było tutaj wiedzy w tej kwestii.

Wilcza jagoda... Ciekawe czy wilki to lubią zastanawiał się. W końcu ta nazwała musiała z czegoś wynikać. No chyba, że ktoś to nazywał losowo, biorąc pojedyncze słówka i sprawdzając czy ich nazwa tworzy jakkolwiek logiczną nazwę? Bo jeżeli tak, to Stanley miał duże szanse, aby rozpocząć karierę w tym zawodzie - jego godziny spędzony nad rozwiązywaniem krzyżówek, mogły w tym momencie zaplusować.

- Oczywiście, że tędy by nie przebiegł... - zgodził się z Brenną, odchodząc na kilka dodatkowych kroków od tej gryzącej tentakuli. Brakowało tu tylko tego, aby musiał błagać Longbottom o to, aby pomogła mu przeżyć i pozbyć się rany od tej całej tentakuli. A jak wiadomo - tego by raczej nie przeżył i wolałby już chyba umrzeć - Nikt by nie chciał zostać pogryzionym przypadkiem przez to... - wskazał palcem z bezpiecznej odległości. Na całe szczęście nie musiał przyznawać przed wszystkimi, że posiadanie Brenny mogło mieć jakiś plus dodatni, niż same ujemne.

Problem w tym, że Stanley nie robił jej na złość... Znaczy może trochę tak ale nie specjalnie. Mógłby wymyślić sobie z cztery inne sposoby czy metody, aby to robić, niż jakieś ignorowanie storczyków, których nie potrafił rozpoznać. On był tutaj po prostu zagubiony - trochę jak małe dziecko, które matka zostawiła przy kasie, mówiąc, że po coś idzie, a nie ubłagalnie przychodził czas kiedy kasjer miał zacząć liczyć produkty... Prawdziwy koszmar.

- Ktoś się z nim spotkał... Ciekawe - odparł, a chwilę później detektyw odeszła i poszła. W dal, siną dal. Do storczyków? Być może. To był idealny moment, aby ruszyć za nią ile sił w nogach, więc tak też zrobił. Patrzył gdzie Longbottom stawia kroki, aby je potem jakoś odwzorować, bo akurat ona potrafiła nawigować po tejże dziwnej jaskinii, którą specjaliści nazwaliby pewnie szklarnią.

Przybył na miejsce "czegoś", licząc, że trafili do tych storczyków. Nie czekając ani chwili dłużej i nie testując dłużej nerwów swojej "koleżanki", przystąpił do oględzin miejsca, kucając przy jednej z doniczek - Dlaczego ktoś miałby napadać na biednego zielarza? Rozumiem, że można ich nie lubić i w ogóle... Ale na starszego człowieka? - zapytał. Może miała o tym jakieś pojęcie albo słyszała o jakichś przypadkach napadu na pracowników szklarni. Czy mogli mówić o jakiejś zorganizowanej grupie przestępczej? Takiej, która mogła zagrozić Borginowemu Imperium Ogórkowego? To była oczywiście nazwa robocza, nad którą ciąglę pracował...  Czy on sam mógł się czuć zagrożonym? Czy był kolejny w kolejce do grobu? Raczej nie, wszak było to trochę urojenie, niż prawdziwa przypadłość, bo w końcu tylko Sauriel i Victoria wiedzieli o tym przedsięwzięciu.

- Tak szczerze to wygląda jakby po prostu zahaczył butem przy szarpaninie... - stwierdził, rozglądając się po okolicy - Zresztą to jak rozsypana jest tutaj ziemia mówi o tym samym... No chyba, że chciał abyśmy tak myśleli... Hmm... - złapał się za podbródek w zastanowieniu, przenosząc swoje spojrzenie na Brennę. Może ona miała inny pogląd na tę sytuację, swoim detektywistycznym okiem?


@Brenna Longbottom


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
28.12.2023, 13:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.12.2023, 13:12 przez Brenna Longbottom.)  
Stanley Borgin, pogryziony przez tentakule, spoczywający martwy pośród storczyków. Ach, to była taka piękna wizja. Brenna uśmiechnęła się mimowolnie, leciutko, na to wyobrażenie. Kto jej zabroni od czasu do czasu pofantazjować? W tej wizji dorzuciła tam jeszcze martwe ciało jego wujka, a gdzieś w tle spoczywał lord Voldemort. Zaraz jednak z ust kobiety wyrwało się westchnienie.
Wyobrażenia tego typu miały to do siebie, że nie było szans na to, aby się spełniły. W dodatku zapewne, gdyby ta tentakula faktycznie ugryzła Borgina, Brenna po zaciekłej, ale krótkiej walce sama ze sobą, powlekłaby go szukać antidotum. Tylko w myślach mając nadzieję, że nie zdążą go znaleźć.
Przykucnęła w pobliżu storczyków i wsunęła na dłonie rękawiczki. Nie chciała używać magii, aby ta nie „przykryła” innych, magicznych śladów, a potem zerknęła z ukosa na Stanleya, kiedy ten postanowił się do niej przyłączyć.
– Spróbujemy ustalić, kto to – powiedziała rzecz raczej oczywistą, bo po prostu nie byłoby naturalne, gdyby zignorowała jego uwagę i zachowywała grobową ciszę, gdy zwykle paplała jak szalona. Do prawie każdego poza nim.
Wzruszyła lekko ramionami, kiedy Stanley spytał, dlaczego ktoś miałby napaść na biednego zielarza.
– Jeśli wykluczymy śmierciożerców, a nie ma mrocznego znaku, on zaś pochodził może nie z rodu czystej krwi, ale nie miał żadnych mugoli w rodzinie kilka pokoleń wstecz… to zostaje to, co zwykle. Pieniądze, nienawiść, zazdrość, miłość, wściekłość albo po prostu chęć wyładowania się na kimś. Jeżeli pił z tą osobą herbatę, obstawiałabym, że się pokłócili. Jeśli był tam ktoś inny, to nie zdziwiłabym się, jeżeli poszłoby o pieniądze. Te wszystkie rośliny? – Brenna uniosła głowę znad storczyków i rozejrzała się po zielonym królestwie zmarłego zielarza. Nie tak dawno temu transportowała kilkadziesiąt sadzonek i nasiona dla Dory i zapłaciła za to całkiem sporo. Myśl o Dorze sprawiła, że jej dłoń mimowolnie zacisnęła się w pięści. Kurwa, tkwiła tu obok Borgina. I nawet nie mogła spróbować go udusić. – Pewnie są całkiem sporo warte – podjęła, jak gdyby nigdy nic. – Ale może się mylę i nasz pan Ian Evans na przykład był lokalnym łamaczem serc i zamordował go jakiś zazdrosny mąż. Rano popytam sąsiadów.
Oczywiście, ostatecznie ktoś inny pytał sąsiadów, bo ona skończyła na nawiedzonym statku.
Zerknęła w stronę śladów wskazanych przez Stanleya. Rzeczywiście ktoś mógł zahaczyć tu butem czy podczas szarpaniny, czy podczas ucieczki. A potem przesunęła się dalej, sprawdzając, czy nie dostrzeże czegoś jeszcze pośród kwiatów.

Rzut Z 1d100 - 31
Akcja nieudana

(percepcja)

@Stanley Andrew Borgin


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#8
30.12.2023, 21:04  ✶  

Akurat grobowa cisza by wcale, a wcale nie przeszkadzała. W końcu, nawet Brenna, co dziwne, mogła mieć gorszy dzień. Każdemu to się mogło przecież zdarzyć i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że była to właśnie ona.

Jako Śmierciożerca, nie przypominał sobie, aby realizowali ataki na jakichś ogrodników czy innych zielarzy. Fakt, zdarzały się ataki na jakichś aptekarzy czy medyków, wszak oni mieli dużo przydatnych medykamentów czy suplementów, które można było po prostu zabrać z ich lokalu. Co by jednak nie mówić, Longbottom, otworzyła mu oczy - pozwoliła zrozumieć, że napady na rolników, trudzących się uprawą ogórków, mogły pomóc mu nad tym aby przejął większość na rynku.

- Trochę możliwości mamy... - pokiwał głową, wsłuchując się w to co punktowała - Przypadkowe... Jakkolwiek by to nie brzmiało, zabójstwo, możemy raczej wykluczyć. W końcu wtedy nasz sprawca by został na miejscu. Chyba, że tak się wystraszył tym co zrobił, że wziął nogi za pas... Co jednak nie wyklucza, że może ochłonąć i zgłosić się samemu do nas - dodał, przyglądając się temu jak Brenna zaciska pięści. Wszystko wskazywało na to, że kopanie doniczek musiało ją strasznie denerwować, aż zaczęło to Stanleya interesować. Czy chodziło o to, że tworzył się niepotrzebny syf? A może po prostu była przeciwna niszczeniu zużytych doniczek, chcąc je wykorzystać ponownie? Czy to znaczyło, że Longbottom po godzinach pracy, w wolnych chwilach, trudziła się tą arcytrudną sztuką?

- Sporo warte? - zdziwił się. W życiu by nie powiedział, że kawałek badyla może być warty majątek... ale dawało to kolejny motyw - spadek. W końcu Evans był już starszym człowiekiem i jeżeli miał jakieś potomstwo, a pewnie miał, to oni byli kolejnymi do objęcia tego "imperium" - Pewnie nie wiadomo czy żonaty albo czy miał dzieci? Może miał obrączkę na palcu? To by mogło podpowiedzieć w tej kwestii. Tylko zabijać kogoś ze swojej rodziny dla spadku? Hmm... - przejechał dłonią po twarzy, aby zerknąć na zegarek, który znajdował się na dłoni. Zaraz północ... I pomyśleć, że od dwóch godzin powinniśmy być w domach westchnął tylko na tą myśl, wstał i odwrócił się w kierunku tych roślin na t... Tych gryzących takich...

Borginowi coś tam nie pasowało, więc tą samą drogą, którą tutaj przyszli, cofnął się w kierunku tentakul. Mógłby zaryzykować stwierdzenie, że postawił dokładnie takie same kroki jak wcześniej, niejako zapamiętując bezpieczną drogę przez te gęstwiny roślin. Merlin jeden wiedział, które z nich były bezpieczne, a które nie.

Stając w bezpiecznej odległości od nich, zaczął się przyglądać. Starał się spojrzeć pod różnymi kątami. Raz z jednego boku, a raz z drugiego. Może mi się zdawało? zastanawiał się, nie dając za wygraną z samym sobą.


Rzut na percepcję, aby przyjrzeć się tentakulom.
Rzut O 1d100 - 79
Sukces!


@Brenna Longbottom


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
31.12.2023, 11:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.12.2023, 11:03 przez Brenna Longbottom.)  
Rzuty

- Jeśli to przypadkowe zabójstwo, będę bardzo zainteresowana, jakim cudem komuś udało się przypadkiem zamienić tył czyjejś głowy w miazgę - stwierdziła krótko Brenna. - Jak wynika z dokumentów, nie był żonaty, mieszkał sam. I nie spodziewałabym się jednak spadku szybko po czarodzieju przed sześćdziesiątką... ale ktoś mógł się zniecierpliwić.
W tej chwili mieli trochę za mało danych, aby mogła wyrokować w sprawie motywu. Brała więc pod uwagę wszystko. Chociaż gdyby miała wyrokować: morderca był bardzo zdeterminowany albo bardzo wkurzony, skoro walił po głowie i to czymś ciężkim.
Obejrzała się za Stanleyem, gdy ten ruszył z powrotem w stronę tentakul - i przy okazji w efekcie bardzo paskudnie przegapiła coś, faktycznie leżącego pośród storczyków, no wstyd, pani Detektyw, oby potem wypatrzył to Apollo... Przez chwilę rozważała ruszenie za mężczyzną, ale po chwili walki sama ze sobą zdecydowała, że Borgin jest dorosły, nie będzie go pilnować i nie ma ochoty przebywać w jego towarzystwie dłużej niż to konieczne. On zresztą też na pewno wolał, aby trzymała się z daleka, bo chociaż Brenna nie zdawała sobie sprawy z ogromu jego niechęci (ach, jaka byłaby dumna z siebie, gdyby wiedziała, jak bardzo jej nie cierpiał, chociaż nawet się nie starała!!!) do jej osoby, to przecież nie była na tyle głupia, by nie zauważyć, że niekoniecznie ją lubił...
Zamiast tego wyciągnęła więc różdżkę i chwilę później Stanley mógł kątem oka wyłowić biegającą pomiędzy rabatkami wilczycę o ciemnym umaszczeniu. Węszącą przy ziemi i w powietrzu, szukającą tropów - i bardzo starającą się nie zbliżać do tych roślin, które Sprout wskazał jej jako potencjalnie niebezpieczne.
Sam Borgin dostrzegł pomiędzy tentakulami coś zakopanego w ziemi, ale niekoniecznie był to trop w sprawie morderstwa - wyglądało, jakby leżało tam już dłużej niż kilka godzin.
A gdy się pochylił - jedna z tentakul sięgnęła ku niemu, usiłując go dziabnąć.

(percepcja, tym razem węszenie)
Rzut Z 1d100 - 71
Sukces!


@Stanley Andrew Borgin


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#10
01.01.2024, 23:57  ✶  

Brenna była taka duża, taka wkurwiająca, a tak niewinna. Jak to mógł komuś przypadkiem łeb rozwalić? No śmiało. Zupełnie jakby Longbottom nigdy nie trafiła nikogo cruciatusem z przypadku. Każdemu to się przecież zdarzało.... niektórym częściej, innym zaś nie. Czy na prawdę trzeba było jej tłumaczyć tak podstawowe rzeczy? Rozwalił łeb to rozwalił - koniec tematu.

Ale to nie to było w tej chwili najważniejsze, a fakt, że coś się kryło między tymi całymi stokrotkami z paszczami czy innym chwastem, który tutaj rósł. Jest! Wiedziałem! Haa..! Borgin, aż chciał przetrzeć ręce z zadowolenia, że pomimo wszystkich przeciwności losu - obecności Brenny - był w stanie przedsięwziąć odpowiednie kroki i coś zadziałać w tej sprawie. Szkoda tylko, że tak bardzo jak on się czaił na tentakulę, ona też się czaiła na niego i czekała tylko, aż do niej powróci. Jak to się skończyło?

Bardzo prosto - jednym, szybkim ugryzieniem w prawa dłoń Stanleya. W zasadzie nie było też wiadome kto był bardziej zdziwiony - Borgin, że go coś ugryzło, Tentakula, że jej się udało czy może inny brygadzista, który się łudził, że będzie inaczej a wyszło jak zawsze.

- Ty kurwa parszywcu przebrzydły! - wydarł się jakby obdzierali go ze skóry, cofając dłoń w swoim kierunku i odruchowo robiąc dwa kroki wstecz, o mały włos nie wpadając w inną doniczkę - Gdzie to ma jakiś kaganiec jak psy czy inne zwierzęta... - wysyczał przed zęby, przyglądając się swojej dłoni - Karwasz twarz... Sprout, masz jakiś bandaż? Cokolwiek, aby to zawinąć? - zapytał kolegi po fachu. W końcu Brenna była ostatnią, którą mógłby poprosić o pomoc czy wsparcie w tej kwestii. Już wystarczyło, że mówił jej dzień dobry... A jeszcze podziękować za uratowanie życia? Hah! Niedoczekanie... znaczy pewnie mogłaby się tego doczekać, gdyby Stanley tylko wiedział, że może od tego wykitować. No ale to trzeba było wiedzieć, a nie spać na zajęciach z zielarstwa w Hogwarcie. Nieznajomość przyrody, nie zwalnia z przestrzegania reguł jakie w niej panowały, a pierwsza mówiła jasno - trzymaj łapy daleko od tentakul.


Potężny rzut Stanleya
@Brenna Longbottom


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4272), Stanley Andrew Borgin (4577)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa