• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[18.07.72] Srebrzą się wspomnienia

[18.07.72] Srebrzą się wspomnienia
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
01.01.2024, 18:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:44 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

Cmentarze przypominały o śmiertelności.
Brenna nie potrzebowała właściwie takiego przypomnienia. Świadomość tego, że nie jest nieśmiertelna i że nie są nieśmiertelni jej bliscy, od dawna tkwiła gdzieś z tyłu głowy Longbottom, wiecznie obecna, ale po prostu spychana na bok. Cmentarze odwiedzała dość rzadko - zanosząc co jakiś czas kwiaty Crawleyównie i babce - głównie dlatego, że były czymś dla żywych, nie dla umarłych, dla tych drugich nie miały już znaczenia, za to jej nijak takie wizyty nie przynosiły żadnego spokoju ducha, ukojenia wyrzutów sumienia czy czegokolwiek, czego można by po tym oczekiwać.
Na tym konkretnym, mugolskim cmentarzu, nie "odwiedzała" żadnych bliskich. Szukała grobów z konkretnymi nazwiskami. Osób, którzy równie dobrze mogli być mugolami, przypadkowo mającymi takie samo nazwisko, jak pewien zmarły kilkadziesiąt lat temu czarodziei, jak właśnie czarodziejami, pochowanymi właśnie na tej nekropolii. Ubrana w mugolskie ubranie, wędrowała alejką, przyglądając się każdej mijanej tablicy. Wiedziała tylko tyle, że gdzieś tutaj był grób z nazwiskiem, które nosił jeden z aurorów, którzy zginęli na Perle Morza – i próbowała go odszukać. Nie była pewna, na co liczyła. Chyba na nic. I chyba całe te poszukiwania były bardzo głupie, ale Brenna nie po raz pierwszy, drugi ani dziesiąty w życiu robiła coś bezsensownego i głupiego tylko dlatego, że czuła, że powinna. Albo że chciała.
Przystanęła dość nagle, gdy kątem oka wyłapała jakiś ruch, jej dłoń instynktownie powędrowała w pobliże kieszeni spodni, gdzie miała różdżkę. Ale… właściwie to nie był ruch: jeden z pobliskich grobowców, konkretnie rzeźba na nim, zdawała się migotać. I gdy Brenna podeszła bliżej, zmieniła się nagle, nie spoglądał już na nią kamienny anioł, a kobieta w szatach czarodziejki, zaskakująco realistycznie oddana. Tak realistycznie, że Brenna wzdrygnęła się lekko, na skojarzenie z Zoyą, kobietą zaklętą w kamień, nasunęło się same.
Grób obłożono najwyraźniej zaklęciem, jednym z tych, które sprawiały, że jego prawdziwy wygląd mogli dostrzec jedynie czarodzieje. Nic niezwykłego niby, ale po co coś takiego na mugolskim cmentarzu? Brenna zamiast ruszyć dalej spojrzała na płytę – kwiaty, które na niej spoczywały, uschły już bardzo dawno temu – a potem na napis na nagrobku.
A śmierć utraci swoją władzę.
Sięgnęła ku bluszczowi, spowijającemu część kamienia, próbując odgarnąć go, by odczytać także imiona tych, których tutaj pochowano.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#2
01.01.2024, 19:28  ✶  
Życie i śmierć od zawsze szły ramię w ramię, walcząc o wzajemne wpływy w życiu każdego człowieka. Przepychały się nieustannie, podcinały nogi, skrzydła - dawały radość i ją odbierały. To było poniekąd fascynujące, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń w Anglii. Obojętnie czy było się bogatym czy biednym - czystokrwistym czy mugolakiem, życie i śmierć działały tak samo. Pewne rzeczy można było opóźnić, a pewne przyspieszyć, lecz jednak w końcu zawsze szala przechylała się na którąś ze stron.

Olivia zdążyła się o tym boleśnie przekonać - najpierw gdy jako dziecko pochowała dziadków, a potem gdy... Doszło do tragedii. To dlatego dzisiaj była na mugolskim cmentarzu z dwoma bukietami kwiatów i małym misiem, którego ściskała w dłoni. Nie była to żadna rocznica, ale nie potrzebowała rocznic czy symboli, żeby odwiedzić mały grób na uboczu i położyć na nim jeden z bukietów oraz małego misia. Przyklęknęła przy nim, a jej oczy zaszły łzami. Na nagrobku wyryta była wyłącznie data - nie imię i nazwisko, którego nie zdążyła nadać, lecz po prostu data. Jedna, nie podwójna. Dla niej życie i śmierć w końcu osiągnęły równowagę, nie było tu jednak zwycięzców - wyłącznie ból, który rozdzierał serce i szarpał jej duszę, nie pozwalał jej spać w nocy bez zażywania eliksirów. Ból, który zmuszał do życia w kłamstwie, ale i który kazał jej otworzyć oczy, spojrzeć inaczej na pewne sprawy. Czy byłaby inna, gdyby to się nie wydarzyło? Gdzie byłaby teraz, gdyby nie doszło do tej sytuacji?

Quirke wytarła rękawem oczy i wyszeptała kilka słów, nakładając na misia zaklęcie ochronne. Kwiaty mogły zwiędnąć, ale nie chciała, by ktoś pluszaka po prostu ukradł. Poprzednie zawsze znikały, co sprawiało, że w jej gardle rosła wielka gula, a ona miała ochotę zwinąć się w kłębek i wyć. Tym razem więc się przygotowała. Dawno nie odwiedzała maleńkiego grobu, ale obiecała sobie, że się to zmieni. Nie mogła wiecznie od tego uciekać, sumienie jej nie pozwalało. Olivia wstała, chowając różdżkę. Nie bez powodu grób znajdował się na mugolskim cmentarzu, ale o tym wolała jednak zapomnieć. Ruszyła więc dalej, w alejki. Chciała złożyć kwiaty na jeszcze jednym grobie, tym razem podwójnym. Nie była pewna, czy Tristan by to pochwalił, ale skoro już tu była... Odnalazła właściwy nagrobek i nachyliła się, by ulożyć bukiet obok tych dwóch, które zdążyły zwiędnąć. Rozejrzała się, czy na pewno nikt ich nie widzi, a potem wyszeptała zaklęcie, by dwa starsze bukiety nabrały odrobinę świeżości. Dopiero potem położyła obok nich trzeci. Nie do końca wiedziała, jak się zachować, na dodatek czuła się jak intruz, jakby wkraczała w sferę, w którą wkraczać nie powinna, a przynajmniej nie sama. Wyszeptała więc ciche dziękuję, a potem odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia.

Kątem oka jednak dostrzegła blask. Nie było to naturalne światło. Ktoś tutaj był. Olivia odruchowo zacisnęła palce na rękojeści różdżki. Nie powinno jej to interesować, przecież cmentarz mógł odwiedzać każdy, prawda? Ale ten blask... Ruszyła w głąb cmentarza, ostrożnie i w miarę po cichu. Bo co, jeśli ktoś właśnie się modlił, a ona bezczelnie przeszkodzi w tej intymnej czynności?
- Mogłam się spodziewać - mruknęła jednak, gdy bez pudła rozpoznała sylwetkę Brenny. Samo jej się tak wyrwało, bo przecież i ona mogła tu mieć kogoś ważnego. Quirke wiedziała, że powinna się wycofać, bo mogła jej przeszkadzać, ale ten blask nie dawał jej spokoju. Możliwe że to właśnie dlatego zdecydowała się odezwać.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
01.01.2024, 19:48  ✶  
Pędy bluszczu pękły pod jej ręką i wreszcie mogła dostrzec imię i nazwisko pochowanej tutaj czarodziejki. Jasmine Fitzpatrick, zmarła w roku 1930. Pod tym imieniem znajdowało się jeszcze jedno, Dylan, bez nazwiska, bez daty urodzin, bez daty śmierci.
Cóż, na cmentarzach zdarzały się dziwniejsze rzeczy.
Brenna cofnęła dłoń i znów zadarła głowę, by spojrzeć na posąg kobiety. Było w nim coś dziwnego: nie tylko to, jak był realistyczny, ale także przyjęta poza. Sposób, w jaki się nachylała, w jaki układała dłonie, jak przechylała głowę - jakby patrzyła na kogoś tuż obok, jakby jej dłoń powinna być spleciona z cudzą ręką. Wykonał tę rzeźbę geniusz w swoim fachu, a potem ktoś bardzo postarał się zakląć grobowiec, aby dzieło tego geniusza nie zwróciło uwagi mugoli…
…tylko czy aby na pewno chodziło tylko o to?
Może małe zaklęcie rozpraszające nie zaszkodzi? Tak na wszelki wypadek. Tylko by się upewnić, że i Jasmine Fitzroy naprawdę zmarła i została pochowana w tym grobie, a nie zaklęto ją w kamień...
Brenna rozejrzała się, a spojrzenie ciemnych oczu prześlizgnęło się po najbliższych alejkach. Nie miała zamiaru ryzykować, że jakiś mugol zobaczy zbyt wiele. Nie dostrzegła jednak żadnego mugola, zamiast tego w stojącej w pobliżu kobiecie rozpoznała Olivię Quirke. Brwi Brenny mimowolnie powędrowały w górę, w wyrazie zdziwienia, bo nie wiedziała ani o niewielkim grobie w kącie tutejszego cmentarza, ani o tym, że Olivia mogła mieć powód, aby odwiedzać grób mugoli. Zaraz jednak na jej ustach pojawił się zwykły, przyjazny uśmiech.
Przypadku się zdarzały. Nawet jeżeli na innego czarodzieja łatwiej było raczej wpaść na Pokątnej niż na wybrzeżu czy gdzieś na mugolskim cmentarzu.
– Cześć, Livy. Ostatnio ciągle spotykamy się w niespodziewanych miejscach – przywitała się, a potem odwróciła z powrotem do grobu, spoglądając na przedziwny posąg. – Podeszłam do grobu twojej krewnej? Nałożono na niego dość mocne zaklęcie zwodzące, więc podeszłam zerknąć, a potem zafascynował mnie ten posąg. Wygląda prawie jak żywa.
Nie zdradzała się na razie z tym, że planowała zabrać się do rzucania zaklęć rozpraszających. Jeżeli to faktycznie był grób jakichś krewnych Quirków, byłoby co najmniej niewłaściwe dzielić się podejrzeniami o tym, że może ten posąg to nie tylko posąg.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#4
01.01.2024, 20:17  ✶  
- Gdybym cię nie znała to zaczęłabym podejrzewać, że mnie śledzisz - chociaż patrząc na ostatnie wydarzenia, to raczej Olivia wpadała na Brennę, a nie Brenna na Olivię. To może ona śledziła Brennę? Wiedząc jednak, że to znajoma, Quirke puściła różdżkę i rozluźniła się. - Nie, ja... Odwiedzałam kogoś innego. Nie mam tu krewnych.
Brenna mogła usłyszeć zawahanie w jej głosie. Jakby nie chciała się z nią czymś dzielić. Może Quirkowie jednak nie byli czystej krwi? A może to naprawdę nie chodziło o krewnych? Olivia jednak nie wyglądała w tej chwili na zbyt skorą do zwierzeń. Zamiast tego podeszła do posągu i przyjrzała mu się uważniej. Nie umknął jej uwadze fakt, że posąg był idealny. Niemal zbyt idealny. Doskonały w każdym calu - zbyt idealny.
- Właśnie to samo miałam mówić - wygląda jakby ktoś zamienił żywą istotę w kamień - przyznała cicho, wpatrując się w twarz kobiety. Nie rozpoznała w niej nikogo, ale trochę przypominała jej babkę ze strony ojca matki ze zdjęć. Ale z drugiej strony tamte fotografie były niewyraźne, mogła więc sobie po prostu coś wmówić.

Wzrok Olivii ześlizgnął się w dół, na napis. Z ciekawością podeszła bliżej i przejechała opuszkami palców po żłobieniach.
- A śmierć utraci swoją władzę...? - zadziwiający zbieg okoliczności jak na to, że zaledwie chwilę temu rozważała o życiu i śmierci. Ale z drugiej strony przecież obie były na cmentarzu, więc tematyka śmierci nie była czymś niestosownym w miejscu takim jak to. - Dziwne słowa. Zwłaszcza że przy tym drugim imieniu nie ma daty. No i nawet nazwiska.
Zmarszczyła brwi. Jedną datę była w stanie zrozumieć, sama na nią nalegała. Ale gdyby, nie daj Matko, Jasmine Fitzroy zmarła i była w ciąży, to przy nazwisku dziecka również powinna znaleźć się data - a przynajmniej nazwisko.
- Co tu w ogóle robisz, Bren? - nie dodała, że przecież nie mogła mieć tu krewnych. Mogła mieć tu inne bliskie osoby, Brenna była trochę jak ona sama - czystość krwi miała głęboko w nosie, przyjaźniła się chyba z każdym, nie zwracając uwagi na nic więcej poza przyzwoitością. A przynajmniej takie zdanie miała o niej Olivia. - Szukasz czyjegoś grobu, czy masz po prostu dziwne zainteresowania?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
01.01.2024, 20:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.01.2024, 20:39 przez Brenna Longbottom.)  
– Przejrzałaś mnie. Jesteś podejrzana o dowodzenie eliksirowym, podziemnym imperium, a ja pracuję pod przykrywką, szukając na to dowodów – odparła Brenna lekko. Kiwnęła jedynie głową na deklarację, że Olivia kogoś odwiedza. Nie pytała kogo i dlaczego. Nie interesowało ją, czy Quirkowie są czystej krwi czy też Olivia przyjaźniła się z mugolami – i nie zamierzała pytać. Za łatwo było rozdrapać jakieś rany, czy to z ciekawości, czy nawet z chybionej chęci pomocy. Nie wydawało się zaś, aby Olivia miała ochotę teraz o tym rozmawiać.
– Przyznaję, że miałam tę samą myśl – powiedziała, odetchnąwszy niemalże z ulgą, że Olivia też wpadła na coś takiego. To jednak nie była paranoja, a całkiem naturalna myśl. – Możesz uznać, że przesadzam, ale rozglądałam się właśnie, czy w pobliżu nie ma żadnych mugoli… żeby to sprawdzić. Użyć czaru rozpraszającego. Tak dla spokoju sumienia.
Bo przecież mogło być więcej ofiar naszyjnika, który odmienił Zoyę i którego Brenna wciąż poszukiwała, bez prawdziwej nadziei na jego znalezienie. Oczywiście, szanse na to, że wpadnie na tę osobę akurat tutaj, tak szybko po tamtym przedziwnym spotkaniu, były niemal żadne, ale…
…jakie były szanse, że spotkają się przypadkowo z Olivią, trzy razy w ciągu pary tygodni, z dala od ścieżek, którymi zwykle chodzili czystokrwiści?
– Choć zginą kochankowie, lecz nie zginie miłość, a śmierć utraci swoją władzę – wyrecytowała Brenna, przekrzywiając nieco głowę. Była fanką mugolskiej literatury mniej więcej odkąd skończyła trzynaście lat i podebrała Thomasowi Hardwickowi Drużynę pierścienia, by kolejnego dnia, niewyspana, ale zafascynowana, zadręczać go o drugi tom. – To mugolski wiersz. Nie pamiętam autora ani innych wersów – przyznała, bo jej wiedza o świecie trochę przekraczała poziom przeciętnego czarodzieja, ale nie była też jakoś szczególnie oszałamiająca. A od wierszy wolała jednak zawsze prozę.
Nie zakłopotała się na pytanie Olivii, chociaż na jej twarzy na moment pojawiło się zamyślenie. Zagadka czarodziejskiego grobu – za którą pewnie stała jakaś bardzo prozaiczna odpowiedź, ale czy Brenna pracowałaby jako Detektyw, gdyby nie pociągały jej wszelkie sekrety? – pochłonęła ją na tyle, że na moment zapomniała o Southerlandzie, Evie, Maddie i Perle Morza.
– Próbuję znaleźć rodzinę przyjaciela – przyznała, i było to jedno z tych zdań, które można było uznać za prawdziwe albo za fałszywe, zależy, jak na to spojrzeć. – Tak… dla pewności – dodała jeszcze, rozglądając się po raz ostatni, upewniając, że w pobliżu nikogo nie ma. I wyciągnęła różdżkę, po czym wycelowała w posąg.
Finite.
Kamienna rzeźba nie ożyła.
Za to coś zabłysło w jednej z jej dłoni: nie prawej, która sprawiała wrażenie splecionej z cudzą, a lewej, którą zdawała się komuś coś podawać. Fiolka. Do tej pory skryta pod zaklęciem.
– No proszę… – wymruczała Brenna, przekrzywiając lekko głowę.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#6
01.01.2024, 21:57  ✶  
Olivia uniosła teatralnie dłoń do ust i rozejrzała się niby konspiracyjnie na boki.
- Ależ pani oficer, nie wiem o czym pani mówi, jestem tylko zwykłą pracownicą sklepu z eliksirami, nigdy nie miałam do czynienia nawet z chochlą do zupy, ja tylko sprzedaję fiolki - powiedziała piskliwym tonem, może odrobinę za głośnym, zanim jej wypowiedzi nie przerwał chichot. Olivia była chyba ostatnią osobą, którą ktokolwiek mógłby podejrzewać o jakieś niecne spiski. Była na to po prostu zbyt głupia, leniwa i zbyt dobra. Doceniła jednak, że Brenna nie wypytywała o powód wizyty na cmentarzu, bo musiałaby skłamać, a bardzo tego nie lubiła. Nie była gotowa, by chwalić się takim sekretem każdemu, nawet jeśli tego każdego dobrze znała. Powinna najpierw do końca sama się uporać z tym całym bałaganem, zanim zacznie się otwierać przed innymi.

Gdy Longbottom powiedziała o zaklęciu rozpraszającym, Olivia wydęła wargi w zamyśleniu. To nie było takie głupie. Co prawda nie miała nigdy do czynienia z posągami i czarowaniem, ale chyba musiał być ten pierwszy raz, prawda? Kto wie, może posąg skrywa jakieś tajemne przejście? Och, to byłoby prawie jak w książce, którą ostatnio czytała! Tylko tam posąg po prostu się odsuwał po rzuceniu zaklęcia, odsłaniając kręcone schody, prowadzące do podziemi. Trochę jak w Hogwarcie posąg, który strzegł wejścia do gabinetu dyrektora. Z tym, że tam schody prowadziły w górę, a w jej książce - w dół.
- Nie uważam, żebyś przesadzała. Jakby obok mnie posąg zaczął świecić, też pierwsze co to bym sprawdziła, czy nie ma tu nikogo w pobliżu - powiedziała pocieszająco, bo nie uważała, żeby Brenna miała paranoję. Sama pewnie pierwsze co by zrobiła, to sprawdziła czy nie ma w pobliżu mugoli, a potem spróbowała rozwiązać tę zagadkę. Ostatnio je pokochała, chociaż nie była w nie dobra. - Ładne. Zapamiętam i spróbuję odnaleźć autora, chociaż wolę książki fabularne. Ale to zresztą wiesz, co? Swoją drogą nie sądziłam, że czytasz mugolską poezję. Ani że w ogóle masz czas na czytanie poezji. Przepraszam, to było niemiłe, ale wydajesz się okropnie zajętą osobą.
Zgrabnie nawiązała do sytuacji, w której omal się obie nie utopiły, bo Olivię przywiało w tamte rejony jakieś romansidło, a Brennę... No cóż - poważniejsze, bo zawodowe, sprawy.
- Och, rozumiem. Potem mogę ci pomóc, jeśli chcesz - zaoferowała się, bo co innego mogła zrobić? Co prawda nie bywała tutaj za często, ale co dwie pary oczu, to nie jedna. Gdy jednak Brenna rzuciła zaklęcie, Olivia cofnęła się dwa kroki, tak na wszelki wypadek. Nic wielkiego się jednak nie stało. Quirke podejrzewała, że rzeźba nagle ożyje albo faktycznie się odsunie, ale nie. Za to w jej dłoni pojawiła się fiolka. Eliksir? Oczy Olivii błysnęły z zainteresowaniem. - Ooo, to ciekawe.
Podeszła bliżej i stanęła na palcach, chcąc po prostu dosięgnąć fiolki i sprawdzić, czy będzie w stanie poznać, co to jest. W końcu sama wytwarzała eliksiry. Ale nie, chwila... To nie było to. Olivia zmarszczyła brwi. To nie był eliksir.
- Jak żyję nie widziałam takiego eliksiru. To raczej srebrne nitki wspomnień - powiedziała, po chwili wahania wdrapując się na grób. Mruknęła ciche przepraszam, bo przecież to było święte miejsce, ale przecież ktoś nie umieszczałby wspomnień w pomniku i nie ukrywał ich, gdyby nie chciał, by jakiś czarodziej w końcu je odnalazł, nie? Quirke ostrożnie wyciągnęła fiolkę i podała ją Brennie, bojąc się że zaraz zleci i stłucze ich znalezisko.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
02.01.2024, 04:51  ✶  
– Właściwie sprawdzałam, czy ktoś nie zauważy, że zabieram się za czarowanie – przyznała Brenna szczerze. – Lubię książki w ogólności, chociaż najbardziej te fabularne. Mugole zawsze wydawali mi się… hm, mieć pod tym względem większą wyobraźnię niż czarodzieje. To znaczy, kiedy już udało mi się przestawić na ich tor myślenia? Z tego wiersza zapamiętałam głównie to, że jest smutny i dziwny, ale najwyraźniej ktoś inny tez go lubił…
Najdziwniejsze było to, że jakaś czarodziejka umieściła go na swoim grobie, ale mogła mieć mugolskie korzenie. To by wiele wyjaśniało.
Brenna omal się nie roześmiała, kiedy Olivia przeprosiła, że była „niemiła” i dorzuciła zaraz wyjaśnienia. Powstrzymała się z pewnym trudem, bo to ostatecznie był cmentarz – nie wypadało.
– Bez przesady. Wszyscy w Ministerstwie, zwłaszcza w moim Departamencie mają dużo pracy po Beltane, ale nie jest aż tak tragicznie – zapewniła jeszcze, zanim sięgnęła po różdżkę.
A potem rzucone zaklęcie ujawniło fiolkę. Brenna nie zdążyła po nią sięgnąć i spięła się lekko, kiedy zrobiła to Quirke, ale okazało się, że nie było tu żadnych pułapek, a fiolka była tylko zaklętą, nietłukącą się fiolką. Wypełnioną płynnym srebrem, które natychmiast przynosiło jednoznaczne skojarzenie. Wspomnienie.
– Ciekawe, dlaczego ktoś je tu zostawił… i dla kogo. Bo chyba nie byłoby ich tutaj, gdyby nie chciał, żeby ktoś je znalazł? – zastanowiła się na głos, przyjmując pojemniczek od Olivii i unosząc go lekko, pod słońce, by upewnić się, że ta ma rację. – Najwyraźniej ta osoba nie zdołała odszyfrować zagadki, skoro są tutaj po czterdziestu latach – dodała, obracając fiolkę w dłoni, nim opuściła rękę.
Podejrzewała, że o cokolwiek chodziło, było to po prostu coś osobistego albo straciło znaczenie dawno temu – grób w końcu nie był świeży. Ale Brenna nie byłaby po prostu sobą, gdyby nie spróbowała rozwikłać tej zagadki.
– Pozostaje znaleźć jakąś myślodsiewnię i sprawdzić – zdecydowała, chowając fiolkę do kieszeni. – Na Pokątnej jest sklep, gdzie wynajmują myślodsiewnie…
I mogli też zerknąć najpierw, czy fiolka jest bezpieczna i to nie jakaś pułapka. Ale tego Brenna nie dodała na głos, bo już tu objawiłaby się jej paranoja. Zawahała się i zerknęła na Olivię nieco pytająco. Skoro znalazły to obie, nie wypadało ot tak dziewczyny wykluczyć.
– Też masz ochotę się wybrać, czy masz tutaj coś jeszcze do załatwienia? – zapytała. Ona sama wprawdzie nie znalazła tego, co chciała, ale mogła zawsze wpaść tutaj później, a zagadka fiolki męczyła ją za mocno, aby nie spróbować szybko jej rozwikłać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#8
02.01.2024, 12:43  ✶  
- Uważam podobnie - uśmiechnęła się jeszcze, ciesząc się że mają podobne odczucia. - Mam wrażenie, że nasze historie skupiają się na magii, którą znamy. Mugole zaś wymyślają historie o magii, o której nie mają pojęcia. Ciekawie się czyta, zwłaszcza jak opisują jej działanie... Albo próbują.
Te wszystkie książki fantasy, w których występowali czarodzieje czy magiczne stworzenia, były miłą odmianą od podręczników czy do bólu poprawnych historii ze szczegółami na temat jednorożców czy abraksanów. Mugole nie skupiali się za bardzo na tym, jak jest możliwe, że takie zwierzęta istniały - po prostu... Opisywali je. I to było piękne.

Gdy w końcu zeszła z grobu (matka by ją zabiła za takie zachowanie, dobrze że tego nie widziała - i dobrze że nikt tego nie widział), otrzepała spodnie i przeniosła spojrzenie w kierunku koleżanki. Kiwnęła głową na znak, że zgadza się z tym, co mówi.
- Myślę, że ktoś chciał żeby czarodziej ją znalazł. Pytanie tylko dlaczego? Może ma to związek z tym imieniem bez nazwiska? - zastanowiła się głośno, odruchowo przeczesując rude, rozpuszczone włosy. - Albo była zostawiona dla kogoś konkretnie, ale w sumie skąd wiesz, że ten pomnik tyle tu stoi? Może ktoś niedawno podrzucił fiolkę? Chociaż to chyba mało prawdopodobne, co? Ale nie jest niemożliwe.
Zastanowiła się. W sumie było wiele opcji i w zasadzie to nie powinny się do tego mieszać, przecież to nie była ich sprawa, ale... Jeśli ktoś potrzebował pomocy? Jeżeli ktoś celowo zostawił tu tę fiolkę w nadziei, że ktoś z korzeniami mugolskimi natrafi na pomnik i odkryje tajemnicę, która się za nim kryje? Z zastanowieniem poprawiła cienką kurtkę, z którą się nie rozstawała mimo pogody. Czasem, gdy było za gorąco, po prostu trzymała ją w ręce lub wiązała wokół pasa. Dzisiaj jednak zdecydowała się ją nałożyć. Ostatnio było jej ciągle zimno.
- Nie, już skończyłam. Chętnie sprawdzę, co się kryje za tą zagadką. Zresztą Brenn, nie musisz się mnie pytać - z tobą nie da się nudzić, a ostatnio można powiedzieć, że cierpię na brak wrażeń i adrenaliny - mrugnęła. To był żart, bo w zasadzie to lubiła swoje nudne życie. Ale ostatnio strasznie się pokomplikowało wszystko, a nie było lepszego odpoczynku dla mózgu niż wejście prosto w wir wydarzeń, żeby trochę przekierować myślenie na inne tematy. Chwyciła więc Brennę pod ramię i poprowadziła ją skrótem do wyjścia z cmentarza, rzucając jeszcze za siebie spojrzenie na pomnik.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1593), Olivia Quirke (1862)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa