adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Drogę pomiędzy mugolskim cmentarzem a Dziurawym Kotłem, pokonały za pomocą zwykłych środków transportu. Brenna wprawdzie wyrywała się wewnętrznie, by jak najszybciej znaleźć się na Pokątnej, ale nie dała tego po sobie poznać, bo skoro fiolka leżała na cmentarzu prawdopodobnie od dawna, to mogła poczekać jeszcze godzinę - i podczas podróży, niezbyt długiej zresztą, plotła do Olivii jak zwykle. Głównie na temat mugolskich książek, zarówno fantastycznych, jak i obyczajowych, skoro Quirke już przyznała, że ma na ich temat podobne zdanie. Niewiele czarodziei interesowało się mugolską literaturą, jeszcze mniejsza ich ilość była gotowa zaakceptować, że magia w nich działała zupełnie inaczej i zwykle jedyne "ofiary" do takich rozmów to był Thomas oraz od niedawna - czyli od chwili, gdy pożyczyła mu komiksy ze Spider Manem - Charlie.
A potem ruszyły najsłynniejszą w czarodziejskiej Anglii ulicą, wraz z tłumem ludzi, przemieszczających się wzdłuż wystaw sklepowych i zamieszkanych kamienic. Obie ubrane typowo po mugolsku, po niedawnej wizycie w niemagicznym Londynie, wyróżniały się tutaj nieco, ale pośród masy osób, przetaczających się przez Pokątną, nikt nie zwracał na nich specjalnej uwagi. Minęły wspaniałą siedzibę banku, salon Rosierów, gdzie na wystawie na manekinach znajdowały się letnie modele sukien, księgarnię Esy i Floresy i sklep ze zwierzętami. Ich celem był "sklep z różnościami", położony niemal na samym końcu ulicy, wciśnięty w boczny zaułek. Dzwonki, zawieszone przy wejściu, rozdzwoniły się, gdy Brenna pchnęła drzwi. W środku pachniało... głównie starością. Wnętrze było zagracone, tak że trzeba było uważać, lawirując pomiędzy regałami i stołami, na których wyłożono stare księgi, artykuły papiernicze, kolorowe, ruchome posążki, zdobione pudełeczka, gliniane naczynia, inne bibeloty i przedmioty o tajemniczym przeznaczeniu.
- Dzień dobry! - zawołała Brenna, chociaż wydawało się, że w pomieszczeniu nikogo nie ma. - Chciałybyśmy wypożyczyć myślodsiewnię... i poprosić o sprawdzenie pewnej fiolki.
Na jej słowa coś huknęło za ladą, a po chwili wyłonił się zza niej chłopak. Mógł mieć dwadzieścia parę lat, jego włosy były ciemne, na nosie miał okulary... i chociaż wyglądał właściwie "normalnie", o ile o normie można było w ogóle mówić, to ten haczykowaty nos, nieco okrągłe oczy i wzrost może maksymalnie metr sześćdziesiąt, tak że musiał stanąć na stołku, aby być widocznym za wysoką ladą, zdradzały, że jakiś jego dziadek był zapewne goblinem.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.