Kawiarnia TeaCups
Olivia chciała, by spotkali się na neutralnym gruncie. Z dala od domu Laurenta, który przywoływał nieprzyjemne wspomnienia, ale i który był niebezpieczny, jeśli chodzi o rozmowy. Ruda bardzo przeżyła spotkanie z Aydayą - i chociaż ta nie powiedziała wprost nic złego, to za nic nie chciałaby powtórki z rozrywki. Po tej rozmowie w New Forest przez kilka miesięcy czuła się brudna i oszukana. Wciąż miała wrażenie, że Aydaya dała jej mały pokaz tego, w jakim świecie żyje Laurent: dzięki temu z każdym kolejnym dniem nie żałowała, że zakończyła tę relację, ale świat Laurenta był kłamstwem. Był oszukany, pełen niepisanych zasad i słodkich słówek, których jedynym celem było zranienie drugiej osoby. To nie mogło się udać i chyba w głębi duszy wiedziała o tym od początku, ale potrzebowała, by ktoś jej to uświadomił. Olivia była jednocześnie na siebie zła za to, że powiedziała Laurentowi prawdę w tak ostrych według niej słowach, że jego matka nie dała im dokończyć rozmowy i nie pozwoliła tym samym się wytłumaczyć ze swojej wypowiedzi. Ale czuła, że spotkanie kilka tygodni po tym, co się stało, to dla niej za wcześnie.
Teraz jednak wszystko się zmieniło. Przede wszystkim ona się zmieniła, chociaż z zewnątrz, dla zwykłego obserwatora, mogła wyglądać tak samo. Wciąż miała długie, rude włosy opadające miękko na jej ramiona, wciąż miała piegi na nosie, wciąż chodziła ubrana w dżinsy i koszulki bez polotu. Wciąż była zwyczajna i niewyróżniająca się niczym szczególnym. Taka zwyczajna siedziała więc teraz w niewielkiej kawiarni, w której oprócz niej było zaledwie kilka osób. Czekała z zamówieniem, na razie biorąc tylko wodę. TeaCup, wbrew swojej nazwie, miało do zaoferowania dużo więcej, niż herbaty. Kawy, ciastka, nawet jakieś śniadania. Wystrój był całkiem przyjemny dla oka: meble utrzymano w bieli i ciepłym drewnie, które przełamywano pastelowymi dodatkami. Nie było to jednak połączenie nachalne, a obrusy i serwetki nadawały kawiarni delikatnego klimatu, idealnego do wspólnego spędzania czasu. Olivia zerknęła na zegar na ścianie - była trochę przed czasem, ale to nic. Mogła zebrać myśli, zanim Laurent tu przyjdzie - nie wiedziała sama, jak się czuła z tym, że tak szybko się zobaczą. Czy nie było za wcześnie? Może... Ale jednocześnie czułaby się okropnie, ograniczając ich znajomość do listów. Była mu winna słowne, osobiste przeprosiny, nawet jeśli on uważał, że były niepotrzebne. W zamyśleniu sięgnęła po szklankę z wodą. Jak powinna potoczyć się ta rozmowa? Od czego powinna zacząć? Miała lekki mętlik w głowie, ale o dziwo nie czuła się nieswojo. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że trochę inaczej zaczęła podchodzić do pewnych spraw i chciała, żeby Laurent też to wiedział. Bo z listu wynikało, że go także to gryzło - a przecież nie zrobił nic złego, prawda? Nigdy jej nic nie obiecywał.