Zadanie rekrutacyjne do Zakonu Feniksa, powiązane z fabułą Tropem przepowiedni.
Zadanie mogło wydawać się trochę absurdalne.
Może było po prostu częścią czegoś więcej: istniał jakiś większy obrazek, a Vincentowi Prewettowi przedstawiono na razie tylko jego fragment. A może tak naprawdę stanowiło test, sprawdzenie, co zrobi z informacjami, jak poradzi sobie z wypełnieniem zadania - Brenna wprawdzie nie miała powodów, aby wątpić w jego umiejętności, ale przecież była tylko częścią organizacji, a inni niekoniecznie musieli od razu mu zaufać?
Tak czy inaczej, miał namierzyć Tymoteusa Salta, byłego żeglarza, autora pewnego wiersza, opowiadającego o wyspie. O mężczyźnie w ciągu ostatnich kilku godzin Brennie udało się ustalić, że ma około siedemdziesięciu lat - i nie pływał już od dekady z powodu obrażeń, jakie odniósł na morzu. Nigdy nie ukończył Hogwartu, edukację zamknął na etapie niezdalnych SUMów. Mieli jego zdjęcie, ale czarno białe, niewyraźne, sprzed kilku ładnych lat, przedstawiające go wraz z grupą marynarzy - z których większość zginęła podczas ostatniego, feralnego rejsu. Jego trop urywał się gdzieś na Nokturnie - nie było nawet pewne, czy żyje.
I wiele wskazywało na to, że zamieszkał właśnie tam nie tylko dlatego, że nie miał pieniędzy.
Tymoteus Salt przed kimś się ukrywał.
Vincent mógł poprosić o asystę – czy Brenny czy kogoś jeszcze – ale pytaniem pozostawało, czy skuteczniej nie będzie działał w pojedynkę…
*
Vincent miał trzy atuty, które sprawiały, że istniała szansa, że sprosta temu zadaniu - nie należącemu wcale do prostych.
Posiadał znajomości w półświatku, potrafił zastraszać i był bogaty. Mógł więc skorzystać ze swoich kontaktów, tego i owego zmusić do odpowiedzi, a jeszcze kogoś przekupić. W ten czy inny sposób w jego ręce trafiły trzy tropy - i pozostawało mu zdecydować, za którym z nich zdecyduje się podążyć. Wybranie jednego niekoniecznie musiało oznaczać, że spali dwa pozostałe mosty, nie mógł jednak wykluczyć, że właśnie tak się stanie - istniała w końcu szansa, że jeżeli Salt żyje, informacje o tym, że ktoś znów go szuka, dotrą do jego uszu.
Po pierwsze, jeden ze znajomych z półświatka pamiętał Salta - był on lata temu częstym klientem pewnego burdelu i podobno zakochał się w jednej z pracownic, i tuż przed swoim zniknięciem pomógł jej opuścić zamtuz. Charłaczka Colette, obecnie licząca sobie pięćdziesiąt dekad, mieszkała w jednej z podlejszych dzielnic niemagicznego Londynu i niewykluczone, że wiedziała coś o Tymoteusie.
Po drugie, za parę monet jedna z męt Nokturnu wskazała Prewettowi człowieka ze zdjęcia: nie Tymoteusa wprawdzie, ale mężczyznę, który stał na fotografii tuż obok niego, prawdopodobnie jedynego poza Saltem wciąż żywego z załogi Białej Księżniczki. Wspomniał, że jest prawie pewny, że ten (albo ktoś bardzo podobny - zdjęcie w końcu wykonano jakieś dwadzieścia lat temu) każdego tygodnia o podobnej porze pije w Białym Wiwernie na Nokturnie. Być może miał jakieś informacje o dawnym koledze...?
Po trzecie wreszcie, ktoś słyszał, że Salt był widziany kiedyś w pewnym rejonie podziemnych ścieżek. Być może pokręcenie się tam i popytanie mogło przynieść jakieś informacje – chociaż każde zejście na podziemne ścieżki, zwłaszcza w pojedynkę, należało do ryzykownych…
Zdecyduj, którą drogą podążasz: osadź Vincenta albo w Białym Wiwernie, albo przed mieszkaniem Colette, albo wchodząc do podziemnych ścieżek. (Poproszę o przesunięcie sesji jak coś do właściwego działu.)
Nie ma tutaj złych wyborów. Decyzja wpłynie jedynie na scenariusz oraz które dokładnie informacje Vincent ma szansę uzyskać, ale każda wybrana droga daje takie same szanse na znalezienie tych danych, które są kluczowe dla Zakonu.