adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Nie ma czegoś takiego jak za dużo miłości, nawet za dużo to za mało.
Tak mało czasu i zarazem tak wiele do ujrzenia, zobaczenia we Francji. Nie mówiąc już o zakupach, bo jeszcze te na nie czekały, zanim przyjdzie ostatecznie spakować wszystkie manatki i wyruszyć w powrotną podróż do domu. Francja niewątpliwie oferowała przeogromny wachlarz zabytków i urokliwych miejsc, w które naprawdę warto było zerknąć, ale, ale… doba nie była z gumy, nie rozciągała się na życzenie – nieważne, jak bardzo by się tego pragnęło.
Coś należało wybrać.
Artystyczna dusza Bones ciągnęła do muzeów; w końcu nie co dzień ma się okazję obcować ze sztuką uznanych artystów, a Rodin… och, Rodin. Nie dało mu się odmówić żadną miarą kunsztu. Tak samo jak i antycznym rzeźbiarzom. Jak i wielu innych. Tyle że jej znajomość tych rzeźb sprowadzała się głównie do oglądania albumów, czasem ich nabywania – z całą pewnością gdzieś miała stosik książek, które uważnie studiowała. Nie, nie po to, by dowiedzieć się, jak stworzyć rzeźbę, ale po to, by przenieść ją na papier i przy okazji podszkolić się z anatomii. Choć tu się jeszcze przydawała stricte medyczna księga z omówieniem mięśni i tak dalej… aczkolwiek własne odbicie w lustrze też nie było znowu takim złym rozwiązaniem.
- Wiesz co? Koniecznie musimy kiedyś wyrwać sobie dłuższy urlop – oświadczyła, drepcząc korytarzem muzeum, dzierżąc w dłoniach szkicownik. I ołówek. Nie, nie mogła zmarnować okazji na stworzenie szkiców (no bo hej, dopracowane rysunki naprawdę pożerały wiele czasu…) na postawie prawdziwej, trójwymiarowej rzeźby, a nie jedynie jej płaskiego zdjęcia – Toż to raptem tylko jedno muzeum, a i tak nie spędzimy tu tyle czasu, ile bym potrzebowała – „poskarżyła” się, bo i tak zresztą dobrze wiedziała, że nie będzie to całodniowa (no dobrze, półdniowa) kontemplacja wszystkich dzieł. Rodina, jego kochanki, a do tego obrazy van Gogha czy Moneta, pochodzące z jego prywatnej kolekcji… - A gdzie Luwr, gdzie Museum of Modern Art? – pokręciła głową. Mrzonka. Marzenie, piękne marzenie, jedno z wielu, ale tak będąc uczciwą wobec siebie: naprawdę nie spodziewała się, że coś takiego się uda. Nie w najbliższym czasie. Wojna, praca, Zakon, jej własne problemy… Przynajmniej jeden z tego burdelu beltanowego udało się w pewnym stopniu uciąć.
W pewnym stopniu…
Ale o tym nie myślała; wyrzuciła to wszystko z głowy, chłonąc Sztukę przez duże S.
- W każdym razie, spójrz tutaj – rzuciła, wskazując gablotkę. Nie przeszła od razu do największych rzeźb w sali, pyszniących się na jej środku, skupiając się za to na mniejszych, zamkniętych za szybką – Można by pomyśleć, że im mniejsza rzeźba, tym gorzej, bo weź tu uchwyć szczegóły i pomieść je na takim małym kawałku surowca. A jednak popatrz, ile tu detali! Swoją drogą, wiedziałaś, że posądzano go o odlanie „Wieku brązu” na podstawie innej pracy? – paplała, nie mogąc się powstrzymać przy okazji przed nakreśleniem w szkicowniku sylwetki łucznika...