• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 … 14 Dalej »
[lato 1961] Chłopiec z Kniei

[lato 1961] Chłopiec z Kniei
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
06.02.2024, 20:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:33 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

Brennie nie było wolno chodzić do Kniei w pojedynkę.
Zwykle nawet tego zakazu przestrzegała. Głównie dlatego, że po prostu ciekawiej było mieć towarzystwo. Nie bała się samotnych wycieczek do magicznego lasu, choć bez wątpienia bać się powinna - w głębi Kniei Godryka w końcu nie brakowało niebezpieczeństw, a ona była jeszcze młoda. Ale właśnie z tą typową, młodzieńczą brawurą, nie wierzyła, że w lesie, który tak doskonale znała, mogłoby spotkać ją coś złego. I chociaż nigdy nie miała tendencji do uważania, że jest jakąś bardzo potężną czarodziejką, to przecież miała różdżkę i chociaż nie mogła używać magii poza szkołą, to przecież gdyby coś się stało, ostatecznie mogła się do niej uciec...
Kiedy więc okazało się, że tego dnia Erik wybrał się spotkać z kolegą (z westchnieniem musiała przyznać, że jej brat jest już duży i że nie może go pilnować cały czas, w końcu sama też miała wielu znajomych i spotykała się z nimi bez obecności Erika...), Derwin zabrał Lucy i Dani do dziadków Bletchleyów, Nory i Mav nie było w Dolinie, Victorię czekało jakieś rodzinne przyjęcie, i tak metodą eliminacji okazywało się, że Brenna musi zająć się sama sobą...
Mogła wykorzystać ten czas na odrobienie lekcji.
Mogła też niecnie wymknąć się z domu, korzystając z tego, że większość dorosłych była zajęta albo pracowała i udać się na spacer po Dolinie. Zrobiła to oknem, tak na wszelki wypadek, chociaż w domu prawie nikogo nie było. Przy okazji rozerwała sobie spodnie na kolanie, ale to były zwykle, mugolskie jeansy, jakie nosiła latem w Dolinie – więc kto by się przejmował tym albo tą odrobiną krwi ze zdartego kolana? A gdy już tak spacerowała, uznała, że właściwie to przejście się do lasu nie będzie złym pomysłem, i zapuściła się trochę za daleko, a potem zainteresował ją krogulec, który kręcił się w pobliżu i zdawało się jej, że jakoś podąża za nią, i tak się skupiła na zerkaniu na niego ukradkiem, że nawet nie zauważyła, że niebezpiecznie zbliża się do słynnego, Boginowego Mostu.
Zadarła nieco głowę, wreszcie spoglądając wprost na ptaka.
– Cześć – rzuciła.
Nie, nie spodziewała się, że ptak odpowie ani nawet że ją zrozumie, po prostu gadanie do zwierząt nigdy nie wydawało się Brennie czymś szczególnie dziwnym.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#2
08.02.2024, 10:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.02.2024, 14:48 przez Samuel McGonagall.)  
Widział ją wcześniej. Trochę jak duch, jak niewidzialny chłopiec z cmentarza, który patrzył na świat żywych, tak on patrzył na miastową z zaciekawieniem.

Tylko nie był duchem. Był ptakiem

Przekrzywiał głowę, trochę niecierpliwie skrobocząc szponiastymi nogami o korę drzew, na których się zatrzymywał. To ciało było zupełnie nowe, latanie ekscytowało go tak bardzo jak możliwość Bardzo Szybkiego Przemieszczania Się Po Kniei. Od samego początku wiedząc, że przyjdzie taki moment przyjęcia zwierzęcej skóry, od samego początku wiedział, że chce być ptakiem jak matka. Ilość możliwości, nowy świat przestworzy, korony drzew, smaganie tafli okolicznego jeziora lotką... Był zachłyśnięty możliwościami oraz psikusami, które mógłby robić, psikusami takimi jak ten.

Gdy powiedział "Cześć" otworzył dziób i kraknął w odpowiedzi, rozkładając na moment krogulcze skrzydła na całą szerokość. Zaraz zaraz, czy mama mówiła, że może przemieniać się przy innych, czy nie może... jego (obecnie) ptasi móżdżek nie był do końca pewien. Ale już już, odbił się od gałęzi i przeleciał nad jej głową by usiąśc na kolejnej, grubszej, znajdującej się kilka metrów nad ziemią.

Przez moment złociste oczko płowego ptasiora patrzyło na nastoletnią Brennę, a potem nagle całe cielsko zaczepione mocno szponami wychyliło się do przodu i w trakcie ruchu zmorfowało w patykowatego dzieciaka.

Blondyn miał zacerowane spodnie, koszule mocno wciśniętą za pas. Miało być widowiskowo i akrobatycznie, chciał się bardzo przed nią popisać, ale zleciał poziom niżej, szczęśliwie nie lecąc prosto na ziemię by rozkwasić sobie dziób.

– Szlag! – żachnął się, ale potem pospiesznie wyprostował na gałęzi. Zamrugał kilkukrotnie, mając pełną świadomość, że różdżka jest przez niego zaciśnięta w garści razem z ostrymi gałązkami pełnymi nastroszonych igieł. – Em... znaczy no.... eee... cześć – wyszczerzył zęby, udając, że to wszystko było zaplanowane.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
08.02.2024, 18:53  ✶  
W jego oczach była miastową i miał prawo tak myśleć. Chociaż sama Brenna chyba oburzyłaby się, słysząc takie określenie z jego ust. Urodziła się w Dolinie Godryka i mieszkała tu całe życie, w niewielkim miasteczku, otoczonym przez lasy i wrzosowiska. Londyn odwiedzała głównie wtedy, gdy wybierali się do krewnych, znajomych lub na zakupy. Od zawsze kręciła się po lasach i wrzosowiskach, i może nawet niektórzy mogliby uznać ją za małą dzikuskę z Doliny Godryka.
Ale to on był tutaj prawdziwym chłopcem z Kniei.
Otworzyła usta że zdumienia, gdy krogulec stał się człowiekiem. Wiedziała o istnieniu animagów: profesor transmutacji zademonstrowała im już przemianę, a sama Brenna uczyła się na ten temat pilnie, w tajemnicy, zdecydowana przybrać zwierzęcą postać, skoro w takiej mogłaby lepiej dbać o bezpieczeństwo brata.
Ale to był nastolatek. Na oko młodszy od niej. Ba, zdawał się jej jeszcze młodszy niż był w istocie, że względu pewnie na ubiór i patykowate kończyny. Opanowanie animagii było zaś trudne, w tak młodym wieku nielegalne przecież, a jeszcze ten chłopak używał magii, gdy Brenna przywykła, że na młodych ciąży namiar. Wymuszający rozsądek poza murami szkoły.
- Jej - podsumowała, a potem, gdy gałąź pękła, odruchowo skoczyła do przodu, wyciągając ręce, jakby gotowa go łapać, gdyby zwalił się na ziemię. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło, bo któreś z nich pewnie skończyłoby połamane: Brenna odetchnęła, gdy zleciał tylko na niższą gałąź. A potem przesunęła wzrokiem po pozostałych i po pniu, szukając najlepszej drogi dostania się na drzewo.
Przecież nie będzie z nim rozmawiać, kiedy mógł na nią patrzeć z góry.
Zbliżyła się, podciągnęła na najniższej gałęzi, stopami szukając oparcia. Kora posypała się spod podniszczonych trampek – nowych prawie, ale Brenna niszczyła tego typu buty w zastraszającym wręcz tempie – ale dziewczyna dostała się najpierw na tę gałąź, a potem na niej stanęła i przelazła na kolejną, nieco wyższą. Wciąż była niżej niż Samuel, niestety, bo by wejść tam, gdzie on, potrzebowałaby chyba skrzydeł, ale przynajmniej nie miała poczucia, że Tak Nie Może Być, że on siedzi na drzewie, a ona stoi jak ten kołek na dole.
– Cześć – przywitała się, ostrożnie usadawiając się na gałęzi. – Nieźle, naprawdę nieźle, świetna forma, to musi być cudowne, być sobie takim ptakiem i nawet nie musieć uciekać z domu oknem. To znaczy oknem, ale bez wyłażenia. Ale jak to robisz, że jeszcze nie stoi tu nikt z Ministerstwa? Czy może właśnie przed nimi uciekasz? – Tknęło ją i obróciła się, jakby oczekiwała, że zaraz aportuje się jakiś pracownik, poszukujący młodocianego przestępcy.
Sama ani myślała go za to ganić, chociaż tatuś pewnie westchnąłby potępiająco.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#4
09.02.2024, 16:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.02.2024, 14:47 przez Samuel McGonagall.)  
– Oj – wyrwało mu się, gdy zalała go potokiem pytań, a potem jakby nabrał wody w usta, wyglądając po trosze, jakby gdzieś pomiędzy gałęziami pojawiła się magicznie ropucha, która równie magicznie wskoczyła mu do twarzy i teraz on z niewiadomych przyczyn ani nie chce jej wypuścić, ani też przełknąć, by wyjść z tego dziwnego stanu przejściowego.

Może to jednak coś z czym nie powinien zdradzać się przed obcymi?

Sam zwątpił. Pamiętał bardzo, bardzo wyraźne i jednoznaczne zakazy dotyczące sztuki entropii. Ale ptak? Mama zamieniała się w ptaka i nikomu nic do tego.

– Dzięki. – odburknął, gdy cisza nabrzmiała zbyt bardzo, bo w końcu gdzieś tam przed pytaniem o ministerstwo i bycie poszukiwanym znajdował się przecież też komplement. – Wszystko jest na tip top, żadnego emmm... uciekiniestwa? – nie był pewien czy tak się właśnie o tym mówił. Nie miał zbytnio na czym zbudować swojego słownika, skoro leksykony którymi się posługiwali dotyczyły nie uczuć a drzew, ziół i zwierząt.

– Edukacja domowa? – podsunął, zsuwając się już bardziej finezyjnie z gałęzi na kolejną gałąź a potem hop hop i na ziemię. Mimo patykowatej urody był sprawny jak wiewiórka, jeśli chodzi o sprawy drzewne. Jeśli bowiem Brenna wyznaczała początek skali zdziczenia w Dolinie Godryka, w Kniei słyszała jak sam stuka w podłoże od spodu.

– Może słyszałaś? Baba z lasu? Piekarka dzieci? To moja mama. – wyjaśnił posługując się określeniami, które słyszał w swoim kierunku gdy zbliżał się do miasteczka. "Jedz wyncej, coby cie w końcu zeżorła!". Może rzeczywiście nie powinien tak nonszalancko paradować od ptaka do chłopaka.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
09.02.2024, 17:11  ✶  
– Edukacja domowa? – zdumiała się Brenna szczerze, bo nie, nie słyszała o nikim, kto nie uczyłby się w Hogwarcie. Tam w końcu dzieci były pod okiem specjalistów w różnych dziedzinach, mogły zdobyć kompleksową edukację, nie wspominając już o zawarciu znajomości, w czarodziejskim świecie bardzo istotnych. A i Ministerstwo niezbyt chętnie patrzyło na takie rzeczy… Chociaż zaraz. Zamyśliła się nieco nad tym zagadnieniem: wprawdzie nie do końca ogarniała, co dzieje się dokładnie w cyrku Bellów, ale było tam chyba dwoje czy troje dzieci, które powinny chodzić do Hogwartu, a tego nie robiły.
Brenna miała wewnętrzne poczucie, że jest w tym coś niewłaściwego, ale nie próbowała nigdy tego komentować, czując podskórnie, że nie zostałoby to dobrze przyjęte. Teraz też postanowiła więc sobie darować.
– W sumie to pierwszy raz, prawie wszyscy chodzą do Hogwartu. Kto cię uczy? To musi być ktoś naprawdę świetny w transmutacji – powiedziała, z trudem hamując kolejne słowa i pytania, które cisnęły się jej na język. Przywykła, że niektórzy czasem są jej gadulstwem przytłoczeni i chyba tak było z tym dziwnym chłopcem z Kniei, więc chociaż zaciekawiona była bardzo, postanowiła zostawić część dopytywani na później.
Gdy on zaczął schodzić, westchnęła – ledwo co tu przecież wlazła! – ale i sama zeskoczyła z powrotem na niższą gałąź, a potem opadła na trawę, w lekkim przyklęku, tak, jak uczył tata, by zamortyzować siłę uderzenia.
– Piekarka dzieci? Taką znam tylko z bajki o Babie Jadze – przyznała, a jakoś wątpiła, aby chłopiec był synem Baby Jagi. I tej legendarnej, z czarodziejskiego świata, i tej z mugolskiej bajeczki, którą Brenna przeczytała – bo odkąd trzy lata temu zabrała Thomasowi Władcę Pierścieni, bardzo zafascynowały ją mugolskie opowieści. Zwłaszcza te traktujące o magii.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#6
09.02.2024, 21:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.02.2024, 14:47 przez Samuel McGonagall.)  
Hogwart wzbudzał w Samuelu niechęć od samego brzmienia tego słowa. Choć nigdy w nim nie był, to jednak od czasu, gdy otrzymali w domu list, wszystko się stało... inne. Jakby jedną kartką można było przekreślić całe swoje dzieciństwo.

Oczywiście nie żałował tego co nastąpiło potem – lekcji, czarowania, tego ogromu wiedzy, która spadła na niego nie tylko o tym co dzieje się na świecie (czyli w Kniei), ale co można było robić oprócz.

Czasem zastanawiał się jednak, czy gdyby nie pojechali wtedy z mamą do Londynu, czy może jego klątwa nigdy by się nie obudziła. Na tym akurat się nie znał, rodzice uważali, że klątwołamacze to banda chochelsztamplerów i nieuków. Zielony, drzewny klosz uniemożliwiał mu zweryfikowanie tego przekonania.

– Oczywiście, że moja mama i tak, ona jest prawdziwą Babą Jagą, więc jak komuś powiesz, że umiem się zmieniać w ptaka, to ona Cię złapie i Cię upieczemy o!– powiedział nastolatek Sam, który nie był jeszcze tak prawdomówny jak dorosły Sam. A i tak, może nie urósł mu nos, ale uszy zapiekły czerwienią na to wierutne kłamstwo.

Bardzo przeżywał kiedyś te wyzwiska, teraz nauczył się odszczekiwać domniemaniem własnego kanibalizmu. Czasem śnił, że jako krogulec pikował na Jima, który dopiekał mu najmocniej i pazurami orał mu twarz. Teraz mama dawała mu specjalną mieszankę ziół na sen, po których nie śnił wcale. Leśniczówka źle znosiła ciasne spleciwa bluszczu i dzikich pędów, które zdarzało mu się budzić w ten sposób.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
15.02.2024, 10:25  ✶  
Hogwart był jak dom.
Może Brenna myślałaby inaczej, gdyby była bardziej samotną dziewczynką. Szkoła wyrywała jedenastolatków z domu, i dzieci nagle widywały swoje rodziny zaledwie w święta, ferie i wakacje. Oznaczała dzielenie pokoju z kilkorgiem innych dzieci i wrzucała w obce środowisko. Ale Brenna nigdy nie była sama: idąc do Hogwartu wiedziała, że czekają tam już Erik i Mavelle, i że pierwszy raz pojedzie tam także Victoria. Nie bała się więc Hogwartu i szybko wrosła w szkolną tkankę, zawierając przyjaźnie z niektórymi i drażniąc swoim istnieniem innych. Dziwne było dla niej niechodzenie do szkoły: bo to oznaczało odcięcie nie tylko od wiedzy, ale i od kontaktów, które budowały się właśnie w Hogwarcie.
- Och nie - powiedziała, unosząc dłonie do klatki piersiowej, przyciskając je w okolicach serca, jakby straszliwie przeraziła ją ta groźba. Bo przecież ani trochę nie wierzyła, że kobieta z lasu jest Babą Jagą: gdyby zjadła choć jedno dziecko z Doliny, na jej progu już dawno stanęliby jej ojciec i wuj Derwin, ten pierwszy z mocno zaciśniętymi ustami i marsem na czole, ten drugi z poważną miną, którą tak rzadko przybierał. Obaj z różdżkami w rękach i odznakami w kieszeniach, gotowi doprowadzić winowajczynię przed oblicze sprawiedliwości. Żaden z nich nie pozwoliłby, aby młodym z Doliny Godryka i ich własnym dzieciom groziło takie niebezpieczeństwo. - Nie zjadajcie mnie, spójrz, jaka jestem łykowata, na pewno nie będę smaczną pieczenią – stwierdziła, ale nie powstrzymała przy tym lekkiego uśmiechu, który wypełzł na moment na usta.
– Nie powiem – oświadczyła jednak zaraz, opuszczając ręce. Powinna, oczywiście. Animagia, zwłaszcza w tak młodym wieku, była niebezpieczna, a animagów rejestrowano nie bez powodów. Ale Brenna nie była jeszcze Brygadzistką, a nawet gdy miała już nią zostać, to wyżej ceniła to, co uważała za sprawiedliwe, niż to co było zgodne z prawem.
A przecież sama studiowała animagię, nikomu o tym nie mówiąc, nikogo nie prosząc o pomoc. Jeżeli jego uczyła matka, było to bezpieczniejsze niż to co robiła Brenna.
– Ale nie odmieniaj się tak przy ludziach. Inaczej twoja matka może zostać ukarana. A jakbyś przypadkiem trafił na jakąś mugolkę, to dopiero byłoby poruszenie w Dolinie.
Wyciągnęła ku niemu dłoń, szczupłą, pokrytą odciskami, trochę odrapaną. Nie uśmiechała się już, ale ten uśmiech wciąż czaił się w kącikach ust.
- Brenna.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#8
15.02.2024, 10:47  ✶  
Gdy tak mówiła o tym swoim złykowacieniu to parsknął śmiechem gubiąc całą pozę. Byłby zaiste kiepskim satyrykiem, gdyby kiedykolwiek celował w ten zawód, albowiem śmianie się z własnych dowcipów, było szalenie kiepskim pomysłem, jeśli miałby on rzeczywiście dobrze bawić publiczność. Potem uśmiechnął się zadowolony z tego, że powiedziała, że nie powie, nie widząc za bardzo powodów, żeby jej nie wierzyć. Nawet jeśli by jej nie uwierzył, to kiepsko byłoby mu na niej wymusić cokolwiek innego. Wbrew okolicznościom – nie planował przecież zabójstwa.

Na wzmiankę o mugolce zbladł.

– A...ale... mugole nie myślą, że to przeklęty las? – jego nogi mimowolnie podążyły ścieżką dalej, w tym charakterystycznym tempie sugerującym znak zapytania: "idziesz ze mną?". Lubił być w ruchu, jego ciało domagało się cały czas zginania i prostowania mięśni, przemieszczania się, aktywności. Pod tym względem miał szczęście. Nawet podczas nauki nie ograniczała go szkolna ławka. Ciężko było też mówić o zadaniach domowych, skoro wszystko co trzeba było zrobić, robił ze swoimi rodzicami na bieżąco.

– Sam. Właściwie Samuel, ale Sam jest dla mnie ok. – "Uproszony od Boga", to było biblijne imię, a on w sumie nie wiedział o Biblii zbyt dużo. Czasem zastanawiał się, czy skoro "el" było bogiem, to samo "sam" oznaczało właśnie tego całego "uproszonego". Ojciec mówił mu, że to imię po jego dawno zmarłym dziadku. Czy dziadek też był uproszony? A może przeproszony?

– A w ogóle, to ty nie jesteś mugolką, przecież mieszkasz w Warowni. – spiął się nieco, łącząc kropki. Był spragniony towarzystwa, ale to oznaczało, że dziewczynka z którą rozmawiał jest częścią Systemu, a System był zły. Nie wiedział do końca dlaczego dziewczynka miałaby być z tego powodu "zła", ale może rzeczywiście miała rację i powinien być ostrożniejszy. Westchnęł, to wszystko zdawało mu się bardzo skomplikowane. A on po prostu chciał porozmawiać...

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
15.02.2024, 23:34  ✶  
– Myślą. Ale na skraj Kniei już mogą zajść – stwierdziła Brenna, wsuwając dłonie do kieszeni, bo jakoś wątpiła, aby chłopak trzymał się tylko lasu, a potem po prostu ruszyła razem z nim, pomiędzy drzewa.
To nie było mądre.
Ale Brenna miała szesnaście lat, wierzyła, że jest nieśmiertelna i dopiero powoli nabywała prawdziwego rozsądku. W tej chwili jeszcze nie umiała zobaczyć w Chłopcu z Kniei prawdziwego zagrożenia.
Jej imię wybrał ojciec: i podobno wywodziło się od słowa, które w jednym z języków oznaczało miecz lub pochodnię. Jeżeli miało być wróżbą na przyszłość, to spełniło się przynajmniej pod tym względem, że lubiła szermierkę i jako nastolatka nie bała się właściwego niczego. Strachu miała nauczyć się dopiero jako dorosła kobieta.
On był uproszonym od Boga, ona zaś lubiła myśleć, że miecze powinny służyć, by bronić innych.
– Obserwowałeś mnie już jako krogulec? – spytała wprost, spoglądając na Samuela z ukosa, jak przystało na córkę Jeremiaha Longbottoma szybko wyłapując kluczową informację: wiedział, że nie była mugolką, słyszał o Warowni, wiedział, że ona tam mieszkała. A chociaż może matka, o której sam mówił, że jest Babą Jagodą, mogła zabierać go niekiedy do miasteczka, to Brenna nie mogła przypomnieć sobie, aby spotkała gdzieś Samuela. A pewnie by go zapamiętała – inni ludzie zwyczajnie ją interesowali, a Sam był trochę inny. Musiał przyciągnąć uwagę.
– Mieszkam – przyznała bez oporów, bo niby jaka to była tajemnica? – Pewnie, że nie jestem mugolką, jakbym była mugolką, nie wiedziałabym, co to animagia i nie pytała o Ministerstwo… hm, chyba się mądrzę, prawda? Tata mówi, że czasem za bardzo się wymądrzam – stwierdziła, zamyślając się na moment nad tą kwestią. Trawa uginała się pod jej stopami, gdy bez wahania podążała za Samuelem w głąb Kniei: wierzyła, że nawet jeżeli ją zostawi, znajdzie drogę powrotną i nie obawiała się jego matki – wiedźmy, pełna wiary w ochronę, jaką zapewniało jej widmo jej własnych rodziców.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#10
16.02.2024, 13:50  ✶  
– Czasem bywam w Dolinie. Z mamą. Jak przyjeżdżamy sprzedać, co uda nam się znaleźć w lesie albo kiedy sery dojrzeją. Tylko wtedy nie mówię, ale słucham i jej pomagam. Czasem bawię się z Norą... – wyliczał w zamyśleniu, zadzierając głowę do góry i patrząc na drzewa. Lubił to uczucie na twarzy, gdy słońce piekło ale takimi śmiesznymi łatkami, tyle ile udało mu sie przebić przez dostojną koronę.

– Nie zmieniam się w ptaka w mieście, bo może będę mógł zmienić się w inne zwierze i ludzie mają kojarzyć, że jestem duży i silny, a nie mały i zwinny, gdy trzeba będzie uciekać. – paplał dalej otwarcie, jak zwykle rozmawiał z kozami, albo z tą starą wierzbą przy źródle. Nagle do niego dotarło, otworzył szerzej oczy, gdy uświadomił sobie, co właśnie zrobił. Wziął wiec głęboki, bardzo głęboki wdech i bardzo poważnie dodał: – I właśnie dlatego nikomu nie możesz powiedzieć, o! Bo ja zrobiłem coś bardzo bardzo bardzo głupiego, ale jeśli nikt się nie dowie, to będzie to mniej głupie. Mogę wisieć Ci przysługę, jak chcesz, w zamian za to? Albo przyniosę Ci coś z Kniei, czego nie ma nikt inny! – próbował handlować z Brenną. Dobrze, że nie była diabłem, bo zapewne sprzedałby swoją duszę za "dziękuję, odezwę się za 50 lat".


« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3207), Samuel McGonagall (2516)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa