• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[30.07.72] Haven't Had Enough

[30.07.72] Haven't Had Enough
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
11.02.2024, 01:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:22 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Pierwsze koty za płoty
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka

Scenariusz: It happend one night

Nie chcę, żeby to zostało zgłoszone!... Rozumiesz angielski? Czy mógłbyś trzymać się z daleka od moich spraw...
Scenariusz tutaj

Istniał milion powodów, dla których powinna odpisać, że jest zajęta. Lista zaczynała się od tego, że naprawdę, ale to naprawdę była zajęta, jeszcze tej nocy zbierając szaleńczo informacje o Tymoteusie Salcie. Punkty tejże listy biegły dalej między innymi przez to, że nawet najlepszy przyjaciel Atreusa czuł się w obowiązku przyjść i poinformować ją, że ten jest atencyjnym babiarzem, i dobiegała do takich rzeczy, jak to, kim był ten najlepszy przyjaciel i drugi najlepszy przyjaciel, zaręczyny w wyniku zakładu, widowiska randkowe, wszystkie krążące plotki, wyjce, i że owszem, przyszło jej do głowy, że zaprosił ją, bo po prostu jak sam powiedział, był ciekaw. I tak dalej, i tak dalej...
Na przeciwko stał wyłącznie jeden argument za: że właściwie chciała się zgodzić, w pełni świadoma, jak bardzo zły to jest pomysł i że chyba zrobi z siebie idiotkę – ale to przecież nie byłby pierwszy, drugi ani pięćdziesiąty raz w jej życiu, gdy wyszłaby na pajaca. Czy to celowo, czy niechcący.
Jeden do miliona, a i tak tu była. Jeśli więc po Beltane coś faktycznie zostało, to że chyba dalej niezbyt umiała mu odmawiać (i nawet tym, co o tym świadczyło nigdy nie był fakt, że lekkim tonem zgodziła się swego czasu na wspólne samobójstwo).
Kino miało przynajmniej tę ważną zaletę, że nie dało się w nim rozmawiać, więc ani nie było niezręcznie, ani przez dwie i pół godziny nie groziło im, że się pokłócą czy zaczną się obrażać.
Aha i nie mniej ważne.
Kino znajdowało się w niemagicznym Londynie, co oznaczało, że szanse natknięcia się na jakiegokolwiek Borgina albo na Mavelle lub jeszcze gorzej na Erika oscylowały w okolicach zera.
Były też małe szanse, że pojawią się jakieś duchy, śmierciożercy, dziury, w które Brenna mogłaby wpaść i tym podobne – to znaczy tak zakładała, ale pewnych rzeczy człowiek nie mógł przewidzieć.
– Mam dziwne wrażenie, że autor i reżyser mogli pobić się, kiedy układano do tego filmu scenariusz – stwierdziła z pewnym zamyśleniem, kiedy wyszli z budynku, wraz z małym tłumkiem mugoli, mijając plakaty kolorowych i czarno – białych filmów na ścianach, zostawiając za sobą sale pachnące prażonym popcornem. – To znaczy, jest dobry. Bardzo dobry. Ale tak kojarząc książkę, to czuję tam całe mnóstwo przepychanek i może nawet gróźb karalnych…
Tłumek rozchodził się powoli na różne strony – niektórzy odchodzili piechotą, inni do pobliskiego wejścia do metra, jeszcze inni ku taksówkom, które stały wzdłuż krawężnika. I pośród tych ostatnich Atreusowi mogło wydawać się, że dostrzega znajomą, charakterystyczną twarz.
Skąd on ją znał…?
…może z listu gończego, który sprezentowano mu w tym tygodniu, razem z nową sprawą, odnośnie pewnego czarnoksiężnika, który jak wynikało z cynku, jaki dostało Biuro Aurorów, mógł przybyć niedawno do Londynu? Czy ta czupryna, jasna jak słoma, kanciasty podbródek i wielki nos, należały do czarnoksiężnika, co do którego Bulstrodowie mieli próbować sprawdzić, czy faktycznie pojawił się w stolicy, co mogłoby pomóc w przyszłych staraniach o zaszczyty, pochwały i awanse...? A może był to tylko mugol, niemal bliźniaczo do niego podobny? Ciężko było się upewnić, bo drzwi taksówki zatrzasnęły się za nim, silnik został odpalony, a ich dzieliło od pojazdu i innych aut dobrych kilkanaście metrów, mugoli wokół było zaś trochę za dużo na ciskanie publicznie zaklęciami…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
21.02.2024, 05:31  ✶  
- Tak? Nie mam jak się na ten temat w sumie wypowiedzieć, bo ja nie czytałem - rzucił, pociągając ostatnie łyki napoju ze słomki, zanim wyrzucił puste opakowanie do stojącego przy wyjściu kosza na śmieci. - A co ci się bardziej podobało, film czy książka? - zapytał jeszcze kontrolnie, prawdę powiedziawszy samemu nie będąc jeszcze pewien, co właściwie myśleć o własnie zobaczonym filmie. Wszedł do sali kinowej na ślepo i chyba musiał to wszystko sobie na spokojnie przetrawić.

Zatrzymał się z nią z boku wejścia, pod ścianą oblepioną plakatami granych aktualnie filmów i nadchodzących premier. Kolorowe obrazki krzyczały zachęcająco napisami, to nazwiskami fenomenalnej obsady (z czego żadnego nie znał, bo był czarodziejem z krwi i kości i mugolskich filmów raczej nie oglądał), to krótkimi tekstami które miały przybliżyć nastrój filmu, ale nie zdradzać za dużo. Ale Atreus nie patrzył na plakaty, bo te zdążył sobie obejrzeć, kiedy wcześniej czekał przed kinem, zamiast tego błądząc spojrzeniem po ulicy i rozrzedzającym się tłumku ludzi, który wypłynął z kina razem z nimi i rozchodził się w różne strony. Wsunął bezmyślnie dłonie do kieszeni spodni, przyglądając się stojącym przy krawężniku taksówkom, których kierowcy czekali niecierpliwie na klientów, aż jego wzrok zatrzymał się na znajomej twarzy. Zmrużył oczy, przekrzywiając lekko głowę, na ułamek sekundy tylko spoglądając na Brennę i kiwając do niej głową, kiedy odpowiadała mu na zadane wcześniej pytanie, czy co tam mówiła, bo na pewno coś, w końcu rzadko kiedy była cicho.

Bo to nie był żaden jego znajomy, prawda? Bulstrode może posiadał zaniki pamięci, jeśli chodziło o ludzi, których znał dawno temu (i którzy go nie obchodzili), ale coś w środku kazało mu wierzyć, że wyłowiony wśród ludzi jegomość był osobą, którą powinien znać. Nie, nie znał - powinien. To była zasadnicza różnica, bo zaraz przestał przeglądać wyimaginowany katalog znajomych i przerzucił się na twarze prezentowane w Ministerialnej Galerii Poszukiwanych. A potem już było łatwo, trybiki zaskoczyły i Longbottomm nawet nie zdążyła się go spytać czy ją w ogóle słuchał, bo złapał ją pod ramię i zaciągnął natychmiast w stronę ciągu taksówek, wpychając do tej, która stała najbliżej.
- Za tamtą taksówką, co właśnie odjechała! - zakomunikował kierowcy, kiedy drzwi za nim się zatrzasnęły. Jeśli coś mogło zachęcić go do działania, to na pewno były osiągnięcia związane ze sprawą, którą prowadził. Złoży potem ładny raport, a Orion będzie uzupełniał za niego kwitki przez następny tydzień. Brzmiało jak marzenie. - Ah - rzucił, zerkając na Longbottom. No tak. - Tamten facet co właśnie wsiadł do taksówki za którą mamy jechać - mamy z nim sprawę. Sprawdzić czy pojawił się w stolicy, cholera, to wręcz brzmi aż za dobrze - uśmiechnął się głupio bo faktycznie, szczęście musiało mu tego dnia cholernie sprzyjać.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
24.02.2024, 17:29  ✶  
- Szczerze? Połowy książki pewnie nie zrozumiałam. Tu chyba wiem, co autor miał na myśli.
I że chyba jeden autor pokłócił się z drugim autorem, ale i tak ostatecznie, rzecz niesłychana i straszna, wolała film.

Pociągnięta nagle ku taksówce nie zaprotestowała, nie wyrywała się i nawet nie zadawała pytań, chociaż była trochę zdziwiona, że Bulstrode nagle tak bardzo zainteresował się mugolskim środkiem transportu. Kto wie, może całe życie marzył o tym, żeby wsiąść do brytyjskiej taksówki, ale rodzice mu nie pozwalali, bo to mugolskie i tfu. Albo zobaczył w tłumie jakąś byłą dziewczynę lub obecnego kolegę i uznał, że najlepiej schować się przed nimi w taksówce. Kiedy oświadczył, żeby jechać za tamtą taksówką, trochę zabrakło jej inwencji twórczej, by domyśleć się, z czego to mogło wynikać (jedyne co przychodziło jej do głowy apropos takiego scenariusza, to dostrzeżenie w tłumie żony z kochankiem, ale on nie miał żony, a gdyby dostrzegł dziewczynę z kochankiem, chyba nie ciągnąłby Brenny że sobą), ale po prostu wyciągnęła z kieszeni banknot i wetknęła go kierowcy, by zachęcić do pościgu. Jeśli to jakiś głupi dowcip, najwyżej straci dwadzieścia funtów. Żaden problem, mogłaby stracić i więcej, jak jej zabraknie, zacznie sprzedawać randki ze swoim bratem.
- A - skwitowała krótko jego wyjaśnienia, ani nie zaskoczona, ani nie przejęta niespodziewanym pościgiem. - Jaka szansa, że nas rozpozna, jak zobaczy?
Nazwiska pewnie by skojarzył, ale przecież nie będą się mu przedstawiali. Gorzej, jeśli mógł widywać ostatnio Proroka, bo ten w czerwcu i maju lubił rozpisywać się na temat Zimnych. A jeszcze gorzej, jeśli w ręce gościa, o ile to mógł być on, wpadłaby Czarownica, bo oboje znaleźli się tam w całkiem głośno komentowanych rankingach (zwykle te komentarze były zresztą pełne oburzenia). Brenna nie miała nic przeciwko pościgom, nawet zaraz po wyjściu z kina, wymiana ognia też jej nie przerażała, ale wolałaby, aby czarodziej nie spanikował i nie zaatakował ich na oczach setki mugoli. Na myśl o wypełnianiu papierków po czymś takim i ilości amnestazjatorów, których trzeba by wezwać na miejsce wydarzenia, zaczynała boleć ją głowa.

Taksówkarz może już w przeszłości otrzymywał różne absurdalne prośby, a może po prostu banknot przekonał go, by tę zrealizować, bo włączył się w ruch, jadąc za wskazanym pojazdem. Na ich szczęście kierowca tamtego auta nie spieszył się specjalnie, więc udawało się nie zgubić drugiej taksówki – i to pomimo tego, że podróż była długa, bo mijali kolejne ulice, kierując się gdzieś na przedmieścia Londynu…
Dobre kilkaset metrów przed sobą mogli zauważyć, jak taksówka skręca pod jakiś obskurny motel.
A sekundę później w przednie drzwi pasażera ich pojazdu wbił się z rozpędem inny samochód, który wymusił pierwszeństwo. Trzasnęło szkło, gdy szyby od tamtej strony pękły, drzwi wgięły się do środka, autem zarzuciło, Brenna walnęła głową o okno (i gdyby na moment jej to trochę nie zamroczyło, pewnie błogosławiłaby fakt, że zapięła pasy), a kierowca najpierw wrzasnął, by sekundę później wypaść ze zniszczonej taksówki i ruszyć do kłótni na środku skrzyżowania.

A tu rzuciłam na taksówkarza i kierowca okazał się nudziarzem


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
14.03.2024, 15:18  ✶  
- Cóż... - przyjrzał jej się, jakby próbował w czasie rzeczywistym ocenić i przypomnieć sobie, jak bardzo była kojarzona jej twarz. Po prawdzie to jeszcze chwilę wcześniej, kiedy ją do tej taksówki ciągnął, to nawet przez chwilę nie wziął pod uwagę, że mieli koniec lipca, a przez cały maj i czerwiec gazety tonęły w doniesieniach na temat Beltane i zimnych. No i jeszcze te cholerne rankingi, w których obydwoje się znaleźli, chociaż wątpił żeby ścigany czarnoksiężnik czytał sobie Czarownicę do porannej kawy. Chociaż w sumie, kto go tam w ogóle wiedział? Może był fanem akurat tego typu gazetek. - Miejmy nadzieję, że za dużo nie czyta gazet? - zaryzykował, wzruszając ramionami. Mogliby niby spróbować uciec się do jakiejś magii maskującej czy innej transmutacji, ale byli w środku niemagicznego Londynu i do tego w mugolskiej taksówce, więc chwilowo o tkwiącej w kieszeni różdżce, to mógł sobie co najwyżej ciepło pomyśleć.

Bulstrode też bardzo chciał uniknąć całego tego zamieszania z amnezjatorami, bo po pierwsze - absolutnie ładnie by to nie wyglądało w jego papierach, że zamiast po cichu zweryfikować że typ faktycznie pojawił się w Londynie, to dał się zauważyć i wdał w potyczkę, a po drugie - była to dodatkowa papierkowa robota, której absurdalnie wręcz nienawidził. Pozostawało im mieć nadzieję, że nie będą wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń.

O co całkiem ciężko, kiedy ktoś postanowi się wbić w pojazd, którym właśnie podróżowali.

Nie był pewien, czy kiedykolwiek wcześniej doświadczył samochodowej kraksy, ale zdecydowanie nie należało to do najprzyjemniejszych uczuć pod słońcem. Taksówką szarpnęło i całe szczęście że oboje mieli zapięte pasy, bo pewnie polecieliby w środku niczym szmaciane laleczki. Bulstrode stęknął, kiedy pas zablokował się, utrzymując go w miejscu i w sumie to chyba nic mu nie było, oprócz tego że w coś uderzył ręką.
Taksówkarz wrzasnął coś, by zaraz wyskoczyć z uszkodzonego pojazdu i ruszyć do bitwy słownej z kierowcą odpowiedzialnym za karambol. Bulstrode natomiast odpiął swoje pasy i spojrzał na siedzenie obok siebie, przyglądając się uważnie Longbottom.
- Ej, jesteś cała? - zapytał, ją również uwalniając i kładąc na moment rękę na ramieniu, żeby móc lepiej ocenić jej stan. Wyglądało jednak na to, że absolutnie nic jej nie było. No, może oprócz tego, że początkowo wydawała się odrobinę zamroczona, co zrzucił na to, że musiała uderzyć głową w szybę. - Chodź, zajechał do motelu, więc może zobaczymy co tam robi - otworzył drzwi i wygrzebał się z samochodu, pomagając zaraz Brennie zrobić to samo, bo nawet jeśli jego spojrzenie co chwila uciekało w stronę zjazdu do motelu, to mimo wszystko nie chciał żeby okazało że to jej uderzenie w głowe okazało się poważniejsze niż na jakie wyglądało.

Ale chyba stała na nogach całkiem pewnie i nie chwiała się, co z pewnym zadowoleniem skonstatował, zaraz po tym jak otaksował ją badawczym spojrzeniem. Znaczyło, że mogła bez problemu chodzić i zaraz się nie przeleje przez ręce. To nie tak, że jakoś w nią wątpił, ale aż za dużo napatrzył się, co walnięcie w głowę, nawet pozornie niegroźne robi z człowiekiem. Co prawda zazwyczaj był to tłuczek, a nie wypadek samochodowy, ale wciąż. Dlatego pociągnął ja dalej. Przeszli przez ulicę, wkraczając na chodnik akurat, jak pan taksówkarz wszedł na jakiś nowy poziom oburzonego krzyku, a potem zamachnął się pięścią w stronę swojego rozmówcy. Ktoś krzyknął, ktoś próbował tę szarpaninę udaremnić, ale w każdym razie - to ona właśnie zajmowała teraz większość uwagi ewentualnych przechodniów.

Taksówka, które wcześniej zajechała do motelu, wioząc w sobie podejrzanego, minęła Brennę i Atreusa na wyjeździe z alejki, już pusta. Idąc dalej, mogli zauważyć, że blondyn, którego aktualnie śledzili, odszedł od budyneczku, nad którego okienkiem wesoło wisiał szyld z napisem 'recepcja'. Bulstrode nie kwapił się zbytnio, żeby wynajmować jakikolwiek pokój, licząc trochę na to, że wystarczyło zlokalizować w którym to zaszył się mężczyzna i głosić to falami. Żeby jednak ruszyć za nim, musieli przejść koło tego okienka, a wtedy doszedł ich wesolutki głos siedzącej tam kobiety, która brzmiała jakby nie brała sprzeciwu pod uwagę.
- Dzień dobry!! Jaka z was urocza para. Widzę, że szukacie pokoju, a szczycimy się jakością usług i mamy coś wręcz idealnego dla państwa. Jakie nazwisko?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
15.03.2024, 17:14  ✶  
Zdarzało się jej spadać z różnych miejsc, i to statystycznie częściej niż przeciętnej osobie, poza tym nie tak dawno temu musiała zeskoczyć z miotły, ale chyba jednak wypadek samochodowy był gorszy niż zlatywanie z drzewa. Brenna nagle pobłogosławiła podwójnie czarodziejskie środki transportu, zwłaszcza teleportację. Jak mugole mogli w ogóle jeździć tymi samochodami, skoro stale byli narażeni na tego typu kraksy? Co gdyby jechali z większą prędkością? I jak oni w ogóle naprawią to rozwalone auto bez magii…?
– Nie pierwszy raz walnęłam się w głowę – zapewniła, nawet jeżeli w tej się trochę kręciło. Nie pierwszy, nie drugi i nie dziesiąty, ani bardziej od tego nie zgłupiała (może nie było to możliwe?), ani dotąd jakoś szczególnie nie zmądrzało, więc zakładała, że i tym razem nic nie zaszkodzi. – Ty jesteś cały?
Odruchowo wprawdzie uniosła dłoń do włosów, szukając krwi albo guza, ale kiedy tylko Atreus otworzył drzwi i ją pogonił, natychmiast odpięła pasy i wyskoczyła za nim z auta. Obejrzała się jeszcze tylko na kłócących się, ale pozwoliła się pociągnąć w stronę motelu – normalnie pewnie próbowałaby sama tę mugolską walkę przerwać, tym razem jednak podarowała bawienie się w dobrego samarytanina, bo tak jakby mieli inne sprawy na głowie. Zastanowiła się tylko jakoś w przelocie, czy to jej życie naprawdę jest tak cholernie dziwne, skoro na randce – o – ile – to – była – randka – czy – powinna – o – to – spytać?, kończyła w rozwalonej taksówce, a teraz jeszcze goniąc kogoś do obskurnego hotelu – tyle dobrego, że zdążyli obejrzeć ten film…
Też liczyła, że zdołają po prostu recepcję minąć. Może że recepcjonistka ich nie zauważy, może że weźmie ich za mających już pokój, czy coś takiego. Zwykle jeśli wyglądałeś na odpowiednio pewnego siebie, i szedłeś szybkim krokiem, ludzie zakładali, że masz prawo w danym miejscu być. Jak na złość trafiła się im chyba jednak dość ogarnięta pracownica.
Zamiast próbować przepychać się dalej – bo zdecydowanie nie chcieli przecież zwracać na siebie uwagi – rozpłynęła się w uśmiechach.
– Naprawdę? Bardzo dziękujemy! Już szukam pieniędzy. Anne Edgars. Przepraszam, czy ten pan, który się właśnie tutaj meldował, nie miał na imię Mark? Wyglądał z daleka zupełnie jak kuzyn Mark, nie uważasz? – zaszczebiotała, zwracając się przy tym ostatnim zdaniu do Atreusa, ale nawet nie dając mu szansy na odpowiedź, bo od razu spojrzała z powrotem na recepcjonistkę. – Ależ to byłby przypadek, wpaść tutaj na kuzynka Marka! Zwłaszcza, że mówił, że wybierze się w te okolice. Miałam nawet go wołać, ale głupio, gdybym się pomyliła…
– Bardzo mi przykro, proszę pani, nie mogę podać nazwiska, ale zameldował się jako Nicholas…
– Ojej, ależ szkoda. Chociaż Mark ma na drugie Nicholas! Nie zwróciła pani może uwagi na kolor oczu? Mark ma niebieskie oczy - wyrzuciła z siebie, modląc się, by Bulstrode pamiętał, jakie miał oczy ten gość, którego szukali.
– O… właściwie to tak, chyba miał niebieskie oczy, chociaż nie przyjrzałam się jakoś dokładnie…
– To moglibyśmy pokój na tym samym piętrze? Przy okazji może na siebie wpadniemy, jeżeli to on.
– W takim razie piętro drugie. A pan, panie…?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
01.04.2024, 05:05  ✶  
- Nic mi nie jest - machnął na jej pytanie ręką, zbywając ją nieco w tym momencie, bo prawdę powiedziawszy to nie miał czasu nawet bardzo się sobie przyjrzeć. Czuł się dobrze, a więc znaczyło to, że absolutnie nic mu nie było. Potem najwyżej dostanie ochrzan od jego najdroższej siostry. Nie pierwszy, nie ostatni raz.

Może tej czającej się czujnie w okienku pracownicy, płacili od wynajętego pokoju? A przynajmniej coś podobnego przetoczyło się Atreusowi przez głowę, kiedy zatrzymał się na brzmienie jej głosu. A może zwyczajnie mieli w tym momencie na tyle mało mieszkańców, by wszystkich była w stanie policzyć na palcach jednej ręki. Albo miała fotograficzną pamięć. W każdym razie, uśmiechnął się do niej grzecznie, podczas gdy Brenna zaszczebiotała obok niego radośnie, wcielając się w jakąś uroczą rolę.

- Mark? - odwrócił twarz w jej stronę, wyraźnie się jakby nad tym zastanawiając. Ale nawet nie miał jak odpowiedzieć, bo katarynka ruszyła dalej. W końcu tylko pokiwał głową. - Mhm, dokładnie taki sam jak moje. Mamy je z kuzynem Markiem po naszych mamach, widzi pani. Po mojej stronie rodziny wszyscy prawie z takimi biegają, niebywałe doprawdy, czego to matka natura nie wymyśli - zaczął pleść, pochylając się nawet w tym wszystkim nieco do okienka, żeby sobie pani dyżurna mogła popatrzeć i uśmiechnął się do niej szelmowsko. Kobiety wydawała się nieco niepewna, ale nawet jej się nie dziwił, biorąc pod uwagę fakt, jak Brenna gładko zasypywała ją kolejnymi słowami.

- Thomas. Thomas Edgars, przyjemność po mojej stronie. Może znalazłby się jakiś blisko kuzyna dla mnie i dla żony? A nawet jeśli to nie kuzyn, to może jest to dzień, w którym przez pokrętną pomyłkę zawiąże się wieloletnia przyjaźń? Eh, co ja gadam. Widzi pani, ostatnio widzieliśmy taki jeden film z podobnymi niespodziankami, aż chciałoby się w jednym pożyć, nie sądzi pani? - uśmiechnął się do niej jowialnie, gadając kiedy kobieta wypełniała księgę gości i wydawała im kluczyk do przeznaczonego pokoju. Pożegnał się z nią jeszcze, równie wesoło, nonszalancko ruszając dalej w kierunku schodów. Zakręcił kluczami na palcu parę razy, a uśmiech nieco mu zmalał, spuszczając nieco z tonu tego obrzydliwie słodkiego i przyjaznego.
- Właśnie miałam nieprzyjemne uczucie, słysząc, jak nazywasz się twoim mężem. - zakomunikował Brennie, kiedy znaleźli się grubo poza zasięgiem słuchu recepcjonistki, uśmiechając się do niej z lekkim zażenowaniem. - Przypomniało mi się Beltane, kiedy kapłanki wcisnęły mi to picie z amortencją i zacząłem ci się oświadczać? Jakoś tak? Aż nie chce mi się wierzyć, że była to najmniej dziwna rzecz, która wydarzyła się tamtego dnia.

Weszli po schodach na drugie piętro, a Bulstrode, mimo że wciąż kroczący sobie z nonszalancką manierą, rozejrzał się po rzędzie drzwi i znajdujących się przy nich okien, jakby oczekiwał że gdzież za nimi będzie się krył ich poszukiwany. Jakkolwiek się jednak nie starał, wszystko wyglądało tak samo spokojnie i wreszcie doszli do swojego pokoju. Klucz szczęknął w drzwiach, a on otworzył je i zaprosił Longbottom pierwszą do środka.
- Zapraszam, pani Edgars, mam nadzieję, że apartamenty będą spełniać pani standardy - rzucił, rozbawionym tonem, wkraczając za nią do pokoju i zamykając za sobą drzwi. - Ale dziura. - podsumował jednak zaraz, kiedy tylko omiótł spojrzeniem wnętrze.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
02.04.2024, 19:46  ✶  
Bycie gadułą, ekstrawertykiem, bujna wyobraźnia i osiem lat pracy w Brygadzie ułatwiały pewne rzeczy – na przykład szybkie wymyślanie bajeczek takich jak ta, wcielanie się w role i wygadywanie absolutnych głupot w taki sposób, że ludziom wydawało się, że są prawdą. Może gdyby mieli do czynienia z kimś, kto miał powody do wątpliwości, taka absurdalna historyjka by nie przeszła, ale dlaczego ekspedientka miałaby tu wietrzyć podstęp? Brenna czy też raczej Anne Edgars, pożegnała się z nią uprzejmie, a szeroki uśmiech znikł z jej ust dopiero, kiedy odeszli kilka kroków od recepcji.
– Rozumiem, że kuzyn Mark faktycznie ma niebieskie oczy? – zapytała, a potem znów uśmiechnęła się, tym razem trochę szczerzej i trochę mniej szeroko niż do recepcjonistki. – Myślałam, że wymazałeś ten moment z pamięci? Wiesz, zastanawiam się, czy ta kapłanka nie podała ci tego celowo, z nadzieją, że może akurat napijesz się patrząc na nią i oświadczysz się jej. Moja herbata była zupełnie normalna.

Też odruchowo rozejrzała się po drugim piętrze, automatycznie licząc drzwi i okna. „Kuzyn Mark” dostał pokój gdzieś w pobliżu, ale po pierwsze nie wiedzieli, w którym pokoju się zakwaterował, po drugie, czy to na pewno ta osoba, po trzecie istniała jednak szansa, że w tym całym po beltanowym zamieszaniu rozpozna Atreusa… Chwilowo więc Brenna weszła po prostu do pokoju i przebiegła wzrokiem po odłażącej od ścian tapecie, dawno nie pranych zasłonach, nie dość starannie wyczyszczonym lustrze i niewielkim telewizorze. Ktoś zostawił włączony odbiornik: leciał właśnie jakiś czarno – biały film, którego rzecz jasna nie rozpoznała, bo raczej rzadko miewała szansę oglądać mugolskie produkcje.
– Niech mi pan przypomni, panie Edgars, dlaczego wybraliśmy na wakacje właśnie takie miejsce…? Jestem pewna, że to był pański pomysł – westchnęła teatralnie, ale potem odwróciła się ku niemu z poważniejszą miną i zapytała już zupełnie normalnym tonem. – To co? Mam przejść się po pokojach z popisowym numerem „och, nie jest pan moim mężem, bardzo, bardzo przepraszam, jestem tylko blondynką z irlandzkiej wsi, pierwszy raz w Londynie, pomyliłam pokój?” – Wprawdzie nie była blondynką, ale odrobina magii transmutacyjnej mogła na kwadrans ją w taką zamienić, a po zmianie fryzury istniała niewielka szansa na to, że zostanie rozpoznana. – Mniejsze szanse, że będzie wiedział, kim jestem ja niż że pozna ciebie.
Atreus był aurorem, a skoro ci gościa szukali, było możliwe, że wcześniej poszukał o nich informacji. Pisano o nim ostatnio sporo w gazetach, nie wspominając już o tym, że ogólnie był trochę bardziej rozpoznawalny od niej – chyba że brałeś udział w imprezach charytatywnych, a to chyba nie był ten przypadek. A przecież nie mogli po prostu stanąć pod pokojem i czekać.
– Tylko musiałbyś mi opisać, jak on do licha wygląda. Poza tym, że ma niebieskie oczy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
12.04.2024, 04:58  ✶  
- Dokładnie takie same jak moje - powtórzył swoje własne słowa, kiwając do niej głową, dokładając do tego delikatne wzruszenie ramion. Szczerze wątpił, że kobieta siedząca w okienku zwróciła na to jakąkolwiek uwagę, zważając na to jak szybko zgodziła się z podsuniętym jej stanem rzeczy. - Oh, chciałbym, ale niestety ciężko to zrobić. Wraca falami, rozumiesz. To ten moment który bardzo chcesz zapomnieć, ale przychodzi do ciebie w najmniej odpowiednim momencie. I szczerze? Bardziej bałem się, że mi taką herbatę zapodadzą już po tym całym sabacie.

Atreus zrobił kółko po pokoiku motelowym, chociaż po prawdzie nie było tutaj czego obchodzić, bo była to zwykła klitka, która miała przelotnym przystankiem w podróży. Dlatego też ostatecznie przysiadł sobie na łóżku i wyciągnął papierosa.
- Cóż, moja droga Anne - zaczął, sięgając po ogień i zaciągając się zaraz dymem. - Zawsze kiedy coś ci się nie podoba, zaczynasz mówić do mnie po nazwisku, dokładnie tak jakbyś sama nie nosiła takiego samego - przez moment, niby to poważnie, spoglądał na unoszący się powoli ku górze dym, zanim spojrzał na nią lekko rozbawiony. - A ten, umiesz do tego dołożyć taki ładny, irlandzki akcent, czy tylko mnie tak teraz podpuszczasz? - uniósł delikatnie brwi, chyba przez moment faktycznie zastanawiając się, jak tam stoją jej umiejętności lingwistyczne. - Wiesz, jeśli jesteś bardzo zdolna, możemy próbować też przerobić mnie, ale tak sobie teraz myślę - jeśli z jakiegoś powodu patrzył jak idziemy do naszego słodkiego gniazdka, to może zauważyć, jeśli nagle wyjdzie stąd jakaś blondynka - uniósł delikatnie ręce, rozkładając je bezradnie. Chociaż jak tak zaczął się nad tym zastanawiać to może typ miał jakiś powód dla którego podróżował po mugolskim Londynie i to mugolskimi środkami transportu, zamiast zwyczajnie teleportować się z miejsca na miejsce.

- Jasne, słomiane włosy, kanciasty podbródek, nos jak kartofel. Na szczęce ma sznyt - przejechał palcem przy niemal krawędzi szczęki, po lewej stronie twarzy. - Jak się zacznie do Ciebie o coś pruć, to zawsze mogę wyskoczyć niczym rycerz na białym koniu i Ciebie, moją drogą żonę, opieprzyć za mylenie drzwi. Nic tak nie deeskaluje konfliktu jak kłótnia, której ktoś nie chce być świadkiem. Chociaż mam ogólnie wrażenie, że lepiej żebym sam jakoś na niego też spojrzał. Wiesz, rysopis słowny to jedno, a jeśli jest tu dwóch kuzynów Marków?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
14.04.2024, 14:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 15:20 przez Brenna Longbottom.)  
Kiwnęła głową – czyli to nie był drobny element gry, a jedyne prawdziwe stwierdzenie w tym całym morzu bzdur, którymi zarzucili recepcjonistkę.
– Kapłanki w kowenie? Byłeś w aż takim niebezpieczeństwie? Cholera, jak to działa, że ciebie chcą podrywać, bo jesteś Zimny, a w wypadku Mav tylko wypytują mnie po cichu, czy nie zaczęła sypiać w trumnie? – zastanowiła się jeszcze, a przez moment przed oczyma stanęła jej twarz Sarah Macmillan. I chyba… chyba wcale nie była tak całkowicie pewna, czy Sarah nie byłaby w stanie podsunąć komuś odrobiny herbatki z amortencją…
*

– Irlandzki akcent to niestety nie jest moja specjalność, ale za to potrafię mówić tak szybko i tak dużo, że każdy uzna, że skoro nic nie rozumie, to na pewno jakiś dialekt z prowincji – skwitowała, uśmiechając się przy tym lekko, ledwo unosząc kąciki ust. Jakby nie było, nie istniał jeden angielski akcent, ani jeden irlandzki akcent, więc ktoś na pewno dopisze sobie do tego jakąś historię, gdy Brenna wyrzuci z siebie odpowiednią ilość słów absolutnie niemożliwych do ogarnięcia przez umysł.
Po prawdzie byłaby w stanie przerobić i jego, i siebie nawet na stałe – ale tą umiejętność nigdy nie chciała się chwalić w pracy, i po wybuchu wojny gratulowała sobie przezorności. I na pewno nie zamierzała chwalić się tym tutaj przed nim, bo pewne karty lepiej było pozostawić w rękawie, dopóki nie były potrzebne w rozgrywce.
– Hm… jestem w stanie, utrzyma się jakiś kwadrans, ale wtedy historyjka „ojej, pomyliłam pokoje”, chyba by nie podziałała – stwierdziła, przypatrując się mu przez moment z pewnym namysłem, odruchowo oceniając, jakie najmniejsze zmiany mogą odmienić go najbardziej. Najlepiej tak, żeby sam nie rozpoznał się w lustrze, ale nie wymagało do żadnych głębszych ingerencji w struktury kostne i tym podobne. - Musiałby patrzyć, do którego pokoju wchodzimy i teraz, żeby wiedzieć, skąd wychodzę, więc w to jakoś wątpię…
Rysopis brzmiał całkiem charakterystycznie, ale nie mogła się nie zgodzić – może i lepiej, aby Bulstrode też miał okazję rzucić okiem na mężczyznę. O ile w ogóle będą mieli szczęście i nie okaże się, że trzeba by sprawdzać wszystkie drzwi po kolei, bo oczywiście Brenna wybierze jako właściwe te ostatnie, a w to, że ktokolwiek mógłby być aż tak głupi, to chyba sąsiedzi już nie uwierzą, po kolei wywoływani na korytarz… Chwilowo nie miała jednak lepszego pomysłu, wyciągnęła więc po prostu różdżkę, jednym jej machnięciem zmieniając fryzurę: modyfikowała swój wygląd na tego typu akcje tak często, że to już nie był żaden problem.
– Czyli… hm, iść, zerknąć, jeśli gość będzie podobny, zacząć gadać tak głośno, żebyś mógł wyjrzeć z pokoju i zorientować się, jak to idiotycznie mylę drzwi? Coś w stylu, wiesz, kochanie, za twoją twarzą kryje się mózg, prawda? Jak mogłaś pomylić dziewiątkę z siódemką? Może jeszcze pomylisz pana ze mną? – wyrecytowała, robiąc przy tym odrobinę komiczną minę – i cóż, jeżeli sobie tego życzył, gotowa odmienić na parę chwil i jego wygląd. Tymi standardowymi zaklęciami transmutacyjnymi, nie tymi opatentowanymi przez Potterów…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
10.05.2024, 07:10  ✶  
Szczerze? Bulstrode sam chciałby znać odpowiedź na to pytanie. początkowo nie zwracał na to uwagi, bo te kapłanki to traktowały go, jak jakieś najwyższe objawienie, ale potem jak już udało mu się wyjść z Kowenu, to zderzył się ze ścianą. Jak się okazało, normalni ludzie reagowali, cóż, w normalny sposób na zaistniałą sytuację, a kapłanki kowenu, jak to w pewnym momencie zaczął twierdzić, miały zwyczajnie nierówno pod sufitem.

- W sumie, brzmi jakby miało przejść - nie potrzebował nawet chwili, żeby się nad tym zastanowić, bo chyba tylko ktoś, kto nigdy nie zamienił z Brenną nawet pół słowa, rozważałby czy nie była przypadkiem jakimś milczkiem. A i to było dość wątpliwe, bo Bulstrode miał wrażenie, że nawet ci co nigdy jej na oczy nie wiedzieli, mogli mieć o niej jakieś pojęcie. Szczególnie pracownicy ich Biura czy innych sektorów Ministerstwa, gdzie naprzykrzała się Longbottom.
- Piętnaście minut, tak? Pochodzę z długiej linii upartych idiotów, ale tym razem nie będę obstawał przy swoim. To mało, a jeśli mam być szczery, nakrzyczenie na Ciebie wydaje mi się o wiele ciekawsze - z jakąś dziwną łatwością przyszło mu zgodzenie się z nią, nawet jeśli zwykle jeżył się podświadomie, na przyznanie racji komukolwiek.
Teoretycznie, czysto teoretycznie, aurorzy podczas trzyletnich przygotowywań do swojej przyszłej kariery, mieli wykazać się między innymi z maskowania. Bulstrode pewnie sam przerobiłby sobie w lustrze to i owo, ale z pewną niechęcią dochodził do wniosku, że akurat z transmutacji to nigdy nie był wybitny. Raczej boleściwie wręcz przeciętny, na tyle by zaliczyć egzaminy bez bólu głowy, ale nie zostać za to poklepanym z uznaniem po plecach. Longbottom natomiast, wyglądała na obeznaną w temacie. Czym ona tam była, psem? Wilkiem? Animagia wymagała tak samo talentu, jak i samozaparcia i Atreus pewnie próbowałby ją przekonywać, że tymi piętnastoma minutami to pewnie zaniża mocno swoje możliwości, ale wizja nakrzyczenia na nią wydawała się o wiele bardziej... zabawna.

- Ooo, dobre. Zapamiętam sobie ten tekst. Ale ogólnie tak, brzmi całkiem zgrabnie. A co jeśli zapukasz do drzwi jakiegoś przypadkowego nieznajomego? Może w takim razie co powiesz na jakieś hasło? No nie wiem... - podrapał się po policzku, niezdecydowany. - Możesz mu się nawet przedstawić po nazwisku, jak go będziesz bardzo przepraszać, że niestety ale pomyliłaś pokoje. Nie wiem kto tak robi, ale może tym lepiej.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3563), Atreus Bulstrode (3270)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa