12.02.2024, 12:37 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 20:31 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Rozliczono - Samuel McGonagall - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Samuel McGonagall - osiągnięcie Piszę, więc jestem
26.07.1972 – rano
Warownia Longbottomów
Warownia Longbottomów
Samuel nie do końca napisał Brennie prawdę i czuł się z tym bardzo źle.
Znał ją od lat i cieszył się, że przynajmniej w przypadku tej znajomości nie nastąpiły po drodze komplikacje, nie weszły im w grę jakieś pragnienia, które pogrzebały pozytywne nici przywiązania. Sam przez lata miał żałośnie beznadziejne kontakty z ludźmi, ale ponieważ Brenna była Brenną, spotykali się od lat w połowie drogi – on, nieco edukowany chłopiec z lasu i ona, nieco zdziczała z miasteczka.
Jeśli komukolwiek miałby zaufać to tylko jej. I o ile o sprawie z Norą przyrzekł krukom i księżycowi, że nie powie nigdy nikomu, o tyle teraz... sprawa była inna. Nie znał się na ludziach i nie wiedział, o co może chodzić i czy może chodzi o to co myśli, że chodzi, ale może wcale nie było tak jak myślał i tylko by się zbłaźnił zakładając, że...
...przerwał sam sobie, karcąc się za spiralę myśli, która w otoczeniu domostw Doliny zdarzała mu się zdecydowanie zbyt często, a po zeszłomiesięcznym incydencie wolał nie ryzykować tarzaniem się na skraju kniei bo kto wie, któż mógł znaleźć się na wrzosowiskach i znów zestresować się biegającym na wolności niedźwiedziem brunatnym.
Przełknął ślinę, wchodząc kolejny raz do Warowni. Od czasu zlecenia od Erica bywał tu regularnie, zawsze w sprawach zawodowych. Tak mu się przynajmniej wydawało do wczoraj.
Poczuł, że ręce mu się pocą, gdy Malwa zaprowadziła go do Brenny. Język zdawał się jakimś zasuszonym kołkiem, poczucie wyobcowania narastało. Tyle razy widzieli się w Kniei, na bogów, czemu miałby mieć aż taki problem z widzeniem się z nią tutaj, na jej terenie? Wziął głęboki oddech i wyprostował się, zmuszając ciało do posłuszeństwa i ogłady (a przynajmniej tego co brał za ogładę).
– Jestem. – powiedział zamiast powitania, a potem dodał bardzo niepewnie zasłyszany ciąg dalszy: – Jak się... ee... czujesz? – to było głupie. Po co ludzie pytali się siebie, jak się czują, skoro rzadko kiedy chcieli słuchać prawdy w odpowiedzi. Sam jednak próbował. Bardzo się starał sprostać duszącym go oczekiwaniom, których nie rozumiał.