13.02.2024, 11:43 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:51 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Scenariusz sumy: Tak zaczynają się fobie
wiadomość pozafabularna
Zostałeś wezwany do Ministerstwa Magii. (Jeżeli nie masz pomysłu na powód - jest jakiś problem z twoim rozliczeniem podatkowym... Ale możesz wymyślić coś swojego.) W każdym razie, po wejściu do Atrium zamiast schodów wybrałeś windę i to był błąd. Utknąłeś tam razem z postacią innego gracza. Nie ma światła, winda się trzęsie i zdaje się spadać...Atrium było o tej porze puste. Nic dziwnego – minęła ledwo piąta, w tych godzinach w Ministerstwie Magii byli tylko pracownicy ich Departamentu na nocnych dyżurach i może jakiś Niewymowny, który w jednej z mrocznych komnat stracił poczucie czasu. Dobrze, bo oboje byli mokrzy i przemarznięci, i na pewno czekało ich tłumaczenie się w Biurach, co do cholery się stało - wolała nie wyjaśniać tego także przypadkiem napotkanym znajomym.
- Chyba się myliłam - stwierdziła, odgarniając z twarzy wilgotne włosy i próbując sobie przypomnieć, czy po ostatniej przygodzie z Victorią, gdy zabrała zapasowe ubrania z szafki, włożyła tam potem nowy komplet. Marzyła, żeby się przebrać. I wypić gorąca herbatę. Przespać się w ciepłym łóżku, pod prawdziwą kołdrą, bo te cztery czy pięć godzin snu w takich warunkach sprawiły jedynie, że była nie tylko przemarznięta, ale też jej głową zdawała się dziwnie ciężka, myśli nie dało się zebrać, a przecież Brenna przywykła do niewyspania. Ale przede wszystkim musiała znaleźć jakąś sowę i bardzo szybko posłać ją do domu. Chociaż może Caspian okaże litość i nie każe tłumaczyć się od razu, dlaczego absolutnie zignorowała przydzieloną sprawę, a przynajmniej nie gęsto, długo i najlepiej z raportem w dłoni na dodatek. Prawdopodobnie Brenna tym razem pisząc taki zawiesiłaby się już na etapie „jaki dziś dzień?”. Albo okazało się, że te sprawa jednak nie była taka ważna i nikogo nie będzie obchodziło, że nie pojawili się tam, gdzie pojawić się mieli? - Sądząc po stanie domu, to jednak była ławka z prababką – uzupełniła i skierowała się w stronę jednej z wind.
Zwykle wybierała schody. To było po prostu szybsze, przebiec po nich, zamiast tkwić i czekać aż ta wreszcie przyjedzie. Ale teraz ciało miała skostniałe, a z nikim nie będą musieli o windę rywalizować, czekając aż ta przejedzie przez wszystkie piętra, zatrzymując się na każdym, by wypuścić ze swoich trzewi mały tłumek ludzi i zabrać kolejnych.
– Bonesa pewnie nie ma o tej porze, ale nie wiem, czy ty będziesz miał tyle szczęścia. Czasem podejrzewam, że Harper tutaj nocuje w jakimś schowku na miotły.
Jeszcze chyba nie docierało do niej w pełni, że spędzili wieczór w towarzystwie duchów, ewentualnie pod wpływem jakiegoś przedziwnego zaklęcia, które im obojgu pomieszało zmysły. Nie była też zła: ani na pecha, ani na umarłych, którzy postanowili zrobić sobie żarty z ich dwójki, ani na los, ani na nic innego. Jedynie zrezygnowana i to bardziej na myśl o tym, kto zauważył ich nieobecność i jak bardzo zmartwiła swoich krewnych, niż na potencjalny ochrzan od Caspiana. Miała wrażenie, że istnieje całkiem spora szansa, że ten po prostu uwierzy w krótkie i treściwe „Świstoklik pierdolnął, utknęliśmy w środku ulewy, teleportacja nie działała”. Bones słyszał już nie takie wyjaśnienia, i zawsze były prawdziwe.
To znaczy, te absurdalne.
Bo te brzmiące bardzo prawdopodobnie czasem miały w sobie sporo niedopowiedzeń.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.