• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[28.07.72, nad ranem] Oh, I've seen trouble

[28.07.72, nad ranem] Oh, I've seen trouble
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
13.02.2024, 11:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:51 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Scenariusz sumy: Tak zaczynają się fobie

wiadomość pozafabularna
Zostałeś wezwany do Ministerstwa Magii. (Jeżeli nie masz pomysłu na powód - jest jakiś problem z twoim rozliczeniem podatkowym... Ale możesz wymyślić coś swojego.) W każdym razie, po wejściu do Atrium zamiast schodów wybrałeś windę i to był błąd. Utknąłeś tam razem z postacią innego gracza. Nie ma światła, winda się trzęsie i zdaje się spadać...

Atrium było o tej porze puste. Nic dziwnego – minęła ledwo piąta, w tych godzinach w Ministerstwie Magii byli tylko pracownicy ich Departamentu na nocnych dyżurach i może jakiś Niewymowny, który w jednej z mrocznych komnat stracił poczucie czasu. Dobrze, bo oboje byli mokrzy i przemarznięci, i na pewno czekało ich tłumaczenie się w Biurach, co do cholery się stało - wolała nie wyjaśniać tego także przypadkiem napotkanym znajomym.
- Chyba się myliłam - stwierdziła, odgarniając z twarzy wilgotne włosy i próbując sobie przypomnieć, czy po ostatniej przygodzie z Victorią, gdy zabrała zapasowe ubrania z szafki, włożyła tam potem nowy komplet. Marzyła, żeby się przebrać. I wypić gorąca herbatę. Przespać się w ciepłym łóżku, pod prawdziwą kołdrą, bo te cztery czy pięć godzin snu w takich warunkach sprawiły jedynie, że była nie tylko przemarznięta, ale też jej głową zdawała się dziwnie ciężka, myśli nie dało się zebrać, a przecież Brenna przywykła do niewyspania. Ale przede wszystkim musiała znaleźć jakąś sowę i bardzo szybko posłać ją do domu. Chociaż może Caspian okaże litość i nie każe tłumaczyć się od razu, dlaczego absolutnie zignorowała przydzieloną sprawę, a przynajmniej nie gęsto, długo i najlepiej z raportem w dłoni na dodatek. Prawdopodobnie Brenna tym razem pisząc taki zawiesiłaby się już na etapie „jaki dziś dzień?”. Albo okazało się, że te sprawa jednak nie była taka ważna i nikogo nie będzie obchodziło, że nie pojawili się tam, gdzie pojawić się mieli? - Sądząc po stanie domu, to jednak była ławka z prababką – uzupełniła i skierowała się w stronę jednej z wind.
Zwykle wybierała schody. To było po prostu szybsze, przebiec po nich, zamiast tkwić i czekać aż ta wreszcie przyjedzie. Ale teraz ciało miała skostniałe, a z nikim nie będą musieli o windę rywalizować, czekając aż ta przejedzie przez wszystkie piętra, zatrzymując się na każdym, by wypuścić ze swoich trzewi mały tłumek ludzi i zabrać kolejnych.
– Bonesa pewnie nie ma o tej porze, ale nie wiem, czy ty będziesz miał tyle szczęścia. Czasem podejrzewam, że Harper tutaj nocuje w jakimś schowku na miotły.
Jeszcze chyba nie docierało do niej w pełni, że spędzili wieczór w towarzystwie duchów, ewentualnie pod wpływem jakiegoś przedziwnego zaklęcia, które im obojgu pomieszało zmysły. Nie była też zła: ani na pecha, ani na umarłych, którzy postanowili zrobić sobie żarty z ich dwójki, ani na los, ani na nic innego. Jedynie zrezygnowana i to bardziej na myśl o tym, kto zauważył ich nieobecność i jak bardzo zmartwiła swoich krewnych, niż na potencjalny ochrzan od Caspiana. Miała wrażenie, że istnieje całkiem spora szansa, że ten po prostu uwierzy w krótkie i treściwe „Świstoklik pierdolnął, utknęliśmy w środku ulewy, teleportacja nie działała”. Bones słyszał już nie takie wyjaśnienia, i zawsze były prawdziwe.
To znaczy, te absurdalne.
Bo te brzmiące bardzo prawdopodobnie czasem miały w sobie sporo niedopowiedzeń.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#2
21.02.2024, 02:11  ✶  
Czasem zapominał, jakie pustki czasem miały miejsce w Ministerstwie o porannych godzinach. Jeśli musiał siedzieć na nocnej zmianie, to albo w ogóle nie było go w budynku, albo siedział przy biurku lub w archiwum na piętrze Departamentu Przestrzegania Prawa. Teraz, kiedy szli przez Atrium, towarzyszyło im przede wszystkim echo i senni strażnicy, który bardziej przypominali duchy niż ludzi na służbie, ale wcale im się nie dziwił.

Ogólnie rzecz ujmując, przyjemnie było znaleźć się w pomieszczeniu, które było w pełni zadaszone, pozbawione wilgoci, przegniłej starości i nieprzewidzianych przeciągów. Nawet jeśli wciąż mokry, z ubraniem lepiącym się do ciała, zrobiło mu się tak jakoś lepiej, nawet jeśli w ledwo zauważalny sposób. Jeszcze parę chwil i będzie mógł się przebrać, a do tego, jeśli mu się poszczęści, napić się ciepłej kawy. Co natomiast już w ogóle napawało go spokojem ducha, to fakt że na nocnej zmianie nigdy nie było Nottówny, a to znaczyło, że nikt mu na buty w metaforyczny sposób nie napluje, kiedy tylko wejdzie do biura. Potem pójdzie się wyjaśnić, tak. I zrobi wszystko w tej właśnie kolejności, bo jak będzie musiał stać przed kimś w tym przemoczonym ubraniu, wzbraniając się przed tym, żeby na nowo zacząć się trząść z wyziębienia, to go szlag trafi. Wszystko było cacy, a perspektywa następnego kwadransa była całkiem przyjemna, ale potem Brenna musiała odezwać.
- Nieee, nie mów tak nawet! Nie chcę o tym myśleć! Przynajmniej nie do pierwszego łyka kawy - ofukał ją, wzdrygając się na samo wspomnienie Flosie i palcem odlepiając kołnierzyk od szyi, jakby chcąc w ten sposób chociaż nieco sobie ulżyć w zażenowaniu.
- Jestem absolutnie przekonany, że zwyczajnie robi to u siebie w gabinecie. Zaciemnia szyby, czy coś takiego i każe mówić każdego, że jej nie ma w tym momencie. Już parę raz się tak nadziałem na jej sekretarkę, nawet jeśli dałbym przysiąc, że była w środku. W sumie, chcesz żeby do kogoś coś, wiesz? - postukał się palcem w skroń, mając na myśli fale. Bogini jedna wiedziała, jak tam się jej znajomi i rodzina trzęśli nad tym, że im zniknęła, bo on w sumie to nie miał się kim teraz przejmować.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
21.02.2024, 19:57  ✶  
- Jestem po prostu ciekawa, kiedy umarli... Naprawdę, spędziliśmy noc w ruderze, pod wpływem halucynacji wywołanych przez prawdopodobnie duchy, i do tej pory nie wiemy, co właściwie tam wypiłeś, a ciebie aż tak rusza akurat to? - spytała, z odrobiną rozbawienia, bo kiedy już wszystko się sypie, to zostaje ci albo się śmiać, albo płakać, a Brenna wolała jednak się śmiać. Była zmęczona, przemarznięta i trochę po tym wszystkim ogłupiała, wiedziała, że w Warowni zastanie zamieszanie, więc pozostawał tylko ten śmiech. - Może spytam dziadka, czy nie kojarzy jakichś Colette i Flosie, a jeżeli nie, sprawdzę księgę absolwentów prababci – dorzuciła z czystej przekory, pakując się do windy. No po prostu nie potrafiła się powstrzymać, widząc jego reakcję.– Może Harper ma jakieś rozkładane łóżko pod biurkiem. Optymalizacja czasu i przestrzeni, i nigdy nie musi wychodzić z biura. Alkowi byłoby to tego blisko, gdyby nie to, że tak lubi też wysiadywać w jakichś ruderach, czając się na czarnoksiężników, ale to wciąż praca, więc się liczy...
Może odrobinkę wyolbrzymiała, ale tylko trochę. O niej mówiono, że jest pracoholiczką, ale mogłaby przysiąc, że Harper biła ją w tym na głowę, a Alastor dzielnie z nią rywalizował i wcale nie było pewne, że to ona wygrałaby w tych zawodach.
Po czym to Brenna lekko wzdrygnęła się na propozycję wysłania fal, jak on wcześniej na wzmiankę o Flosie. Rozważała ten pomysł przez moment, a potem przetarła twarz dłonią - walcząc z chęcią walnięcia czołem o ścianę windy w przypływie rozpaczy (może jednak płacz) - i pokręciła głową.
- Jeśli dobrze pójdzie, uwinę się z wyjaśnieniami w Biurze w pięć minut. Lepiej, jak sama pójdę się później tłumaczyć moim… – zdecydowała. Jeżeli Bonesa nie ma, wystarczą na razie krótkie wytłumaczenia tutaj. Wolała nie ryzykować fal – Mavelle mogłaby postanowić osobiście przylecieć do Ministerstwa i narobiłaby zamieszania albo jeszcze ktoś zacząłby domagać się przez fale od Bulstroda wyjaśnień i nie chciał dać spokoju, a gdyby to Atreus zaczął opowiadać o duchach, to pewnie nawet Patrick by mu nie uwierzył. - Twoja rodzina nie zdziwi się, że zniknąłeś prosto ze służby?
Winda zdążyła przejechać jedno piętro.
Potem szarpnęła, gwałtownie i mocno, a sekundę później światło zamrugało i zgasło. Brenna zamarła na moment, a kiedy nic się nie działo, światło nie wracało, winda nie ruszała, sięgnęła po różdżkę, by rozświetlić ciemne wnętrze za pomocą lumos. Nacisnęła przycisk otwierania drzwi, z nadzieją, że może akurat są w pobliżu jednego z wyjść, ale nic się nie stało.
– Szlag – podsumowała. – Cholera jasna – uzupełniła jeszcze, chociaż bez prawdziwej złości w głosie, ba, wręcz z zaskakującym spokojem, kiedy ledwo moment później winda ponownie się zatrząsnęła.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
08.03.2024, 00:48  ✶  
- To są akurat poważne sprawy. Umarli to umarli, jedyne co to może dlaczego nie tylko oni wracają, a cały budynek wydawał się w całkiem dobrym stanie. Ale podrywanie żywych? Na pewno jest na to jakiś paragraf - oczywiście, nie było, a przynajmniej nie w kodeksie, który przyswajali sobie żeby się dostać do departamentu prawa. Kto wie, może tam w tych swoich ministerialnych oddziałach egzorcystów to mieli jakieś własne normy, regulacje i przepisy, dotyczące takich odchyłów, ale nigdy się tym nie interesował.

Wszedł za nią do windy, krzywiąc się przy tym, bo przecież nie mogła sobie darować i musiała się nad nim znęcać. Kliknął odpowiedni przycisk, opierając się tak samo ramieniem, jak i głową o ścianę i zerknął na nią z przekąsem. - Sprawdź jeszcze dziesięć pokoleń wstecz, żeby być pewnym - rzucił, mając okropną ochotę od tych jej jakże wybitnie śmiesznych uwag sobie zawalić, ale póki siedzieli w windzie, nie miał zamiaru wyciągać papierosa.

W sumie to wersja z rozkładanym łóżkiem pod biurkiem brzmiała całkiem zgrabnie. Albo lepiej, biurko, które rozkładało się w łóżko, to dopiero by było. Czarodziejska technologia pewnie nie takie rzeczy już widziała, więc pewnie nawet by się nie zdziwił, gdyby coś takie istniało. Tak samo nie wątpił w to, że Alek akurat zapalczywość i pracoholizm ze swoją kuzynką to chyba wyżłopał z matczynym mlekiem, czy czym tam karmili swoje dzieciaki, żeby mieć pewność, że im się ta stała czujność udzieli.

- Jak tam sobie chcesz - wzruszył ramionami, bo w gruncie rzeczy to mu było wszystko jedno, czy chciała żeby jej tę grzeczność zrobił, czy nie. - Nie pierwszy, nie ostatni raz - wzruszył ramionami. - Ale tu bardziej stosuje się zasada, krzycz jeśli coś się będzie działo, a nie spowiadaj się gdzie jesteś - i nie mówił tego jakoś uszczypliwie, bo każdy przecież miał jakieś własne potrzeby, co do komunikacji i to również tyczyło tak samo pojedynczych jednostek jak i całych domostw. Atreus nie zwykł spowiadać się z tego gdzie idzie, albo że nastąpiła zmiana planów (chyba, że wpływała ona na inne plany) bo zwykle ktoś wiedział to przed nim, a jak nie wiedział i się martwił, to mógł sobie często wahadełkiem pomachać na uspokojenie. On zwyczajnie o tym nie myślał, bo zwykł najpierw właśnie robić. Wszelkie rozważania zachowywał sobie na później.

A potem winda zatrzęsła się, światło zamrugało i zgasło.

- NO KURWA NIEEEEee - poniosło się w ciemności po windzie, zanim Brenna odpaliła lumos. Bulstrode wyprostował się, sam nie wiedząc trochę na co spojrzeć, żeby obwinić za tę usterkę, ostatecznie wybierając samą Longbottom. - No nie wierzę - jęknął, chyba jednak bardziej zmęczony niż zezłoszczony tą całą sytuacją. Sam też sięgnął po różdżkę, zaraz po tym jak jeszcze parę razy kliknął ten sam przycisk co ona z tym samym skutkiem, czyli żadnym. - Przysięgam, nie myślałaś o tym, żeby nosić na szyi jakąś króliczą łapkę? Najpierw ten świstoklik, teraz to...? - winda zatrzęsła się znowu, a on zaklął, ale już cicho i pod nosem, unosząc różdżkę ku górze. - Myślisz, że to bardziej piętro? Prawie piętro? Mam nadzieję, bo jak nie... - to w sumie nic, ale westchnął boleściwie. - Chcę tylko swoją kawę - pożalił się ni to sobie, ni to jej, rzucając zaklęcie na drzwi, chcąc je otworzyć i sprawdzić, czy może byli jakoś w stanie wyczołgać się na piętro, czy może złośliwie, znajdowali się całkiem między piętrami.

Rzut O 1d100 - 75
Sukces!
Rzut O 1d100 - 46
Slaby sukces...
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
08.03.2024, 16:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.03.2024, 17:00 przez Brenna Longbottom.)  
Rzut na windę

– Zapytam potem Sebastiana. Może będzie można ich ścigać za naruszenie zasad post mortem. Jestem pewna, że jest tam coś o niezadręczaniu żywych pod groźbą egzorcyzmów, może da się to podciągnąć pod ten paragraf – odparła, pakując się do windy. No nic nie mogła na to poradzić. Jak wczoraj bardzo starała się po prostu w stronę jego, Flosie i Luny nie patrzeć, tak trochę ją bawiło, jak zareagował na informację, że kobiety wcale nie musiały być młodymi, uroczymi dziewczynami… – Nie wiem, czy dam radę cofnąć się tak daleko, ale zrobię, co mogę. Podzielę się rezultatami badań – przyrzekła z udawaną powagą.
Westchnęła tylko na jego podsumowanie, bo musiała przyznać, że nie brzmiało to dobrze, jak patrzyło się to pod kątem kontroli. Zasadniczo to do niedawna też się nie spowiadali. Wszystko zmienił wywiad Erika i Beltane, teraz więc faktycznie podchodzili do sprawy nieco paranoicznie. Poza tym…
– Gdyby po prostu nie mogli mnie znaleźć parę godzin, to nie byłoby nic takiego, ale już jak wiedzą, że nagle przepadłam z miejsca pracy i nie ogarnęłam polecenia służbowego… Pewnie już zaczęli planować mój pogrzeb – przyznała, oczyma wyobraźni nawet to widząc. Bo po prostu nie dało się, aby – gdy pół rodziny pracuje w Departamencie, tak samo jak bliscy przyjaciele – nie usłyszeli, że świstoklik nigdy nie doleciał do celu. A przecież po prostu stwierdzenie, że nie, jednak się tym nie zajmę, spadaj, wujku Caspianie, bardzo do Brenny nie pasowało.
– I może ten pogrzeb będzie potrzeby – dodała po chwili, podpierając się o ścianę windy, kiedy ta znowu zatrzęsła się i chyba spadła jeszcze niżej. - Trochę głupio przeżyć Beltane i zginąć w ministerialnej windzie.
Może było to zbyt absurdalne, a może Brenna była już zbyt zmęczona, bo nawet nie potrafiła się porządnie przestraszyć, a w tej chwili wizja śmierci w windzie zdawała się całkiem realna. Ba, wręcz uśmiechnęła się mimowolnie, bo w tym nieee, kurwaaa wychwytywała pewne podobieństwa do Vincenta i zaczęła mieć wrażenie, że to jakaś rodzinna tradycja z tymi kurwami...
– Lestrange dał mi czterolistną koniczynę, ale nie podziałała – mruknęła, nawet nie oburzając się o sugestie, że to wszystko jej wina. Nie zamierzała się o to kłócić, jeżeli miał ochotę ją obwiniać – chociaż jako żywo, nie popsuła przecież ani tego świstoklika, ani tej windy, a chociaż miała skłonności do pakowania się w kłopoty, to do tej pory na ich liście nie było czegoś takiego… Uniosła różdżkę, ale Atreus rzucił zaklęcie pierwszy – drzwi rozsunęły się.
Jakieś trzy czwarte ich wysokości znajdowało się na wysokości ściany. Na dole jednak był prześwit – dało się przecisnąć i zeskoczyć z powrotem do atrium. Oczywiście, przy optymistycznym założeniu, że winda, wciąż lekko drgająca, nie poruszy się choć przez parę sekund i nie skończy się to na upadkiem albo jakimś malowniczym zgnieceniem. Brenna wyobraziła sobie to na tyle żywo, że spróbowała rzucić zaklęcie zamrażające na tę cholerną windę, by unieruchomić ją chociaż na moment – choć nie była pewna, jaki będzie rezultat, te windy pewnie przynajmniej częściowo były odporne na czary, by przy nich nie majstrować…

Rzut W 1d100 - 31
Sukces!

Rzut W 1d100 - 82
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
13.03.2024, 06:09  ✶  
Atreus jeszcze coś sobie pomarudził, ale pod nosem i do siebie, nie chcąc już bardziej uzewnętrzniać się nad zaistniałym problemem, albo może też i nie mając nic więcej ciekawego do powiedzenia w temacie, bo ktoś tu się ewidentnie i okrutnie z niego podśmiechiwał, kiedy dla niego to wszystko było kwestią największej wagi.
- Ciekawe w sumie, czy tylko nam tak świstoklik trzasnął, czy może zdarzało się to wcześniej. W sensie, nawet nie chodzi mi teraz o samą teleportację, że coś z nią było nie tak, tylko może to nie pierwszy raz, kiedy to posiadłość coś zakłóca? Wydawała się na tyle... specyficzna, że nawet bym się nie zdziwił, gdyby okazało się że jakakolwiek magia nie trzyma jej w całości, to wpływa też na otoczenie. Temu mogłabyś się przyjrzeć, na przykład - rzucił, niby to całkiem odchodząc od tematu drzewa genealogicznego pana Binnsa i jego urokliwych córek, ale z drugiej strony absolutnie nie mogąc sobie odpuścić odrobinę kąśliwej uwagi na koniec.
- Przynajmniej też, w przypadku twojego przedwczesnego odejścia z tego świata, wiedziałbym jaki ci wieniec sprawić. Jak to było? "Jebać Voldemorta", tak? - zapytał, prychając nieco rozbawiony na wspomnienie ich rozmowy w archiwum.
- Czterolistna koniczyna wydaje mi się za mała na to, co się za tobą ciągnie - skonstatował, oglądając się na nią na moment, kiedy drzwi windy skrzypnęły pchnięte zaklęciem, by zaraz rozsunąć się się przed nimi całkowicie.
Bulstrode spojrzał z pewnym powątpiewaniem na znajdującą się przed nimi ścianę szybu, ale jego twarz dość szybko pojaśniała, kiedy doszło do niego, że na dole znajduje się prześwit. Ich bilet do wolności, bo mogli z łatwością przecisnąć się przez niego i zsunąć na piętro.
- To co, najpierw ty, a potem ja? - zaproponował jej, grzecznie wskazując na ziejącą niżej dziurę, która zapraszała do wolności. - Daj rękę, to ci pomogę - uśmiechnął się jeszcze grzecznie, chociaż spod tego uśmiechu wciąż delikatnie prześwitywała irytacja całą tą serią niefortunnych zdarzeń, która zdawała się ich coraz bardziej odsuwać od biura, które było dosłownie na wyciagnięcie ręki. Co dalej? Jakaś anomalia czasoprzestrzenna na kolejnym piętrze, albo schody które zmienią się w zjeżdżalnię?
Wyciągnął do niej rękę, pomagając znaleźć tym samym lepszy punkt zaczepienia przy całym tym procesie majtania nogami w stronę podłogi atrium, mając tylko szczerą nadzieję, że rzucone przez nie zaklęcie zamrażające faktycznie przytrzyma tę windę i ta zaraz, najpewniej w jakimś krytycznym momencie, nie ruszy im, ucinając przy okazji ręce.

uwaga, spuszczam Brennę
Rzut Z 1d100 - 23
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 16
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
14.03.2024, 10:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.03.2024, 10:15 przez Brenna Longbottom.)  
- Teleportację niby mogła zakłócić ta ulewa, ale sam dom... No cholera, to jednak trochę dziwne, bo że udawali ludzi, to jedno, ale że wydawało się nam, że dom jest cały? Jakby ktoś albo coś potraktowało nas w cholerę mocnym zauroczeniem.
Na moment aż spoważniała, bo zasadniczo wcale nie byli pewni, czy to psoty duchów, czy jakaś bardzo potężna magia. Może jednak wcale nie zrezygnowałaby z pokpiwania sobie dalej, gdyby winda nie postanowiła, że spróbuje ich zabić.
- To ma być na transparentach. Na wieniec będziesz musiał wymyślić coś bardziej kreatywnego. Poza tym jeśli ta winda spadnie, to raczej tobie dadzą wieńce niż ty dasz jakiś mnie... – mruknęła. – Bez przesady. Dziś to po prostu… przypadek.
Bo jednak zwykle pakowała się w kłopoty z pełną świadomością i premedytacją. Nie mogła wszystkiego zwalać na pech. To znaczy no dobrze, na takich kłusowników wpadły z Victorią przypadkiem, ale już później sama czekała na ich kontakt na dachu, sama pobiegła do mugolskiej knajpy na miejsce spotkania i sama weszła do tej cholernej jaskini, która okazała się zamieszkana przez smoka.
Czterolistna koniczyna niestety nie mogła pomóc na nieuleczalny przypadek bycia idiotą.
– Hm… jak spadnę do tego szybu, to faktycznie pamiętaj o jakiejś ładnej wstążce do wieńca, takiej, która będzie dobrze komponować się z transparentami, może być na przykład „Czarny Pan to Czarny Dzban” – westchnęła, chowając różdżkę i dość krytycznie spoglądając na prześwit, dający przynajmniej złudną szansę na wydostanie się. O ile gdyby ten znajdował się na górze, problemem byłoby potencjalne zmiażdżenie, tak tutaj najbardziej kłopotliwy zdawał się jej fakt, że przy nieudanym skoku można było zamiast wylądować na podłodze, wpaść do szyby windy. Może najrozsądniej byłoby po prostu zasugerować Atreusowi, żeby dał znać falami do recepcji, ale raz, ta cholerna winda tak się trzęsła, że mogła faktycznie spaść, zanim ktoś się pojawi, dwa, miała wrażenie, że on już bardzo chciał mieć spokój – i nie żeby się mu szczególnie dziwiła.
Chociaż tyle, że nie musiał raczej martwić się anomaliami czasoprzestrzennymi.
Na taką w końcu Brenna natrafiła ledwo dwa tygodnie temu, a one jednak nie zdarzały się codziennie.
Poszło ostatecznie… prawdopodobnie lepiej niż pójść by mogło. Ku zapewne rozczarowaniu niektórych (z pewnością ze Stanleyem Borginem na czele) Brenna bowiem nie spadła do szybu. Te wszystkie upadki z różnych miejsc i z różnych wysokości, jakich doświadczała jeszcze od czasów Hogwartu, sprawiły bowiem, że nabyła umiejętności całkiem sprawnego upadania. I chociaż puścił jej rękę, to zdołała opaść tak, by wylądować na skraju szybu i nawet utrzymała równowagę.
– Żyję, transparenty, wieńce i pieśni dziękczynne jednak nie będą konieczne – podsumowała, niby to lekko, chociaż serce zatłukło się jej szaleńczo w piersi, kiedy cofała się o krok, w pełni świadoma, jak niewiele brakowało, żeby wylądowała w tej ciemnej dziurze.




Tak sprawdzam pod edycję, czy się wyjebię na głupi łeb
Rzut PO 1d100 - 27
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 81
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
31.03.2024, 01:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2024, 21:07 przez Atreus Bulstrode.)  
- No tak, transparenty. Zapamiętam. Ale czy uda mi się wymyślić coś równie kreatywnego, to wątpię - parsknął, ale kiedy winda zatrzęsła się kolejny już raz, sam spoważniał, bo bardzo, ale to bardzo nie chciał spaść razem z nią na sam dół, gdziekolwiek się on nie znajdował.
- Hmm, niech będzie, ale to równowarta wymiana; jeśli ja się zaraz tu potoczę, to też wisisz mi ładną wstążkę. Ale spokojnie, wystarczy mi jakieś 'Spoczywaj w pokoju' na kwiatkach. - westchnął, podając jej tę rękę. Winda co jakiś czas coś jęczała, jakby zastanawiała się czy trzymające ją zaklęcie jeszcze na nią działało, czy może był to moment, w którym powinna puścić się luzem i poddać sile grawitacji, a przez to zabrać ze sobą jej tymczasowych pasażerów na sam koniec szybu. Bulstrode jednak, nawet jeśli te skrzypnięcia słyszał, to zbyt zajęty był myśleniem o tym, że w sumie wciąż miał zgrabiałe palce, a mięśnie zdawały się działać z pewnym ociąganiem. Spędzenie nocy na zgniłych kocach, wystawionym na działaniu wiatru i deszczu zrobiło swoje. Przemarznięte palce nie wytrzymały i Longbottom wyślizgnęła się z jego uścisku, a Atreus na moment wstrzymał oddechu, chyba z jakimś delikatnym strachem patrząc jak kobieta spada w dół, a potem z ulgą uświadamiając sobie, że wylądowała bezpiecznie na posadzce, a nie pochłonął ją prześwit znajdujący się pod windą.

Odetchnął głęboko, wyraźnie ukontentowany takim obrotem spraw i to wcale nie dlatego, że nie chciał żeby ktoś go tutaj oskarżał o popełnienie morderstwa na koleżance z pracy. Nie czekał długo, samemu zaraz podążając jej śladem i przeciskając się przez przesmyk, by zgrabnie wylądować obok niej na posadzce. Jakby miał miejsce i nie był taki skostniały, to pewnie by i salto mógłby zrobić. Ale w tej sytuacji zamiast popisem na dziesięć punktów, musiał zadowolić się przekornym uśmiechem posłanym w jej stronę.
- No, to jest nas dwoje - poprawił ubranie, wygładzając materiał, nawet jeśli ten był wciąż wilgotny i nieprzyjemnie lepił się momentami do ciała. - Pieśni dziękczynne, że jednak żyjesz, pewnie i tak czekają cię w domu. Hm... dałem znać, że winda się popsuła, ale mam wrażenie, że przez to iż to nie pierwsza awaria, to się nie śpieszą specjalnie. To co, idziemy po schodach? - uśmiechnął się do niej, wskazując głową w kierunku wijących się ku górze stopniom. Nie mieli w sumie innej opcji; może i były inne windy, ale oboje nie mieli zamiaru ryzykować, że któraś z nich zapewni im powtórkę z rozrywki, więc oboje zaczęli żmudną wspinaczkę do ich departamentu.

Brenna dała radę, ale czy ja dam?????
Rzut Z 1d100 - 98
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 9
Akcja nieudana


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1970), Atreus Bulstrode (1736)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa