• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 9 Dalej »
[05.07.1972] To chyba nie był tylko sen, tutaj jest krew, Nora & Patrick & Brenna

[05.07.1972] To chyba nie był tylko sen, tutaj jest krew, Nora & Patrick & Brenna
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#1
16.02.2024, 01:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:15 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Patrick zjawił się przed drzwiami do mieszkania Nory Figg, mniej więcej dwadzieścia minut po tym jak ta otrzymała od niego ostatnią wiadomość przez sowę. Wyglądał… no całkiem zwyczajnie. Po jego wyglądzie i ubraniu (zwykłe jeansy i t-shirt) nie było nawet widać jak bardzo się spieszył z tą poranną wizytą. Tylko jego ciemne oczy i dość nerwowe ruchy zdradzały oznaki potężnego zaniepokojenia.
A jednak śpieszył się i to cholernie. Nie dlatego, żeby nagle zapałał gorącym pragnieniem do wyciągnięcia Nory z łóżka z samego rana. Po gwałtownej pobudce, czuł dziwny, niczym nieopisany niepokój, który tylko narastał, gdy zaczynał myśleć o koszmarach, które męczyły go tej nocy. I jakoś wyjątkowo szybko skojarzyły mu się z tym, o czym swojego czasu opowiedziała mu Brenna a potem, znowu, z tą szczególną nocą, gdy przyszła do niego i zakomunikowała mu, że ktoś będzie próbował zabić ją we śnie. Wtedy skończyło się na wizycie w Św. Mungo. W dodatku, zaledwie kilka minut po tym, jak się tam zjawili, przybiegła zziajana i zła jak osa Mavelle.
A jeśli Norze przydarzyło się tej nocy dokładnie to samo? Jeśli ten wariat, kimkolwiek był, w ramach zemsty za to, że nie udało mu się zamordować Brenny, postanowił zamordować jedną z jej najlepszych (o ile nie najlepszą) przyjaciółkę? Czy to było w ogóle możliwe, żeby jednej nocy śnić o tym, że dokładnie ten sam człowiek będzie próbował trzykrotnie zabić dokładnie tę samą osobę?
A potem napisał do Nory wiadomość i dostał wiadomość od Nory i… I stał pod drzwiami do jej mieszkania. Nie miał pojęcia, jak to działało, w jaki sposób jawa i sen mieszały się ze sobą na tyle mocno, by to co zdarzyło się tam, mogło się wydarzyć jednocześnie i tutaj (zazwyczaj chyba to działało odwrotnie i sny były raczej wykrzywioną emanacją rzeczywistości a nie… nie kreowały rzeczywistość).
Steward miał tylko nadzieję, że Nora nie krwawiła tak mocno jak w jego snach. Zdanie w liście od niej, który przyniosła mu dzisiaj sowa, brzmiało bowiem bardzo niepokojąco: To chyba nie był tylko sen, tutaj jest krew. Zapukał mocno do drzwi, wcale nie myśląc o tym, że mógł przypadkiem obudzić śpiącą gdzieś w głębi domu Mabel.
- Noro? To ja! Patrick! Otwórz mi! – zawołał przez drzwi, mniej więcej sekundę po tym jak przestał w nie uderzać. – Daj mi chociaż znać, że… - że żyjesz zabrzmiałoby nadto melodramatycznie. - …że jesteś przytomna! Inaczej będę musiał wejść sam! – Za pomocą magii. Lub siły fizycznej.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#2
16.02.2024, 07:40  ✶  

Spanikowała. Noc nie była spokojna, zdarzyło już się jej kiedyś coś podobnego, tyle, że wtedy mężczyzna wspomniał o tym, że pozbył się kogoś, kto chciał ją skrzywdzić. Tym razem było inaczej, ktoś chciał ją zabić - we śnie. Tylko, czy było to w ogóle możliwe? Coś musiało w tym być skoro obudziła się w łóżku, w którym była krew. Jakimś cudem, to co stało się we śnie oddziaływało na jej życie w normalnym świecie. Tylko jak? Jak to w ogóle było możliwe - nie miała pojęcia, w głowie pojawiało się też pytanie dlaczego, nie był to jednak odpowiedni moment, aby się na tym skupić. Wiedziała jedynie, że ręka cholernie ją piekła, musiała coś z tym zrobić. Na pewno nie chciała iść do Munga.

Narzuciła na siebie szlafrok, Mabel na całe szczęście nie było dzisiaj w cukierni, została oddelegowana do dziadków kilka dni temu, nie musiała patrzeć na to, co przytrafiło się jej matce.

Norka w swojej spiżarni posiadała podstawowe zioła, próbowała stworzyć na szybko jakąś mieszankę, którą mogłaby przyłożyć do rany, aby zatamować krwawienie. Rana okazała się być dosyć głęboka, jednak wydawało się jej, że jest sobie w stanie z tym poradzić, nie miała czasu na wizyty w Mungo.

Sowa, którą otrzymała od Patricka potwierdziła tylko, że był on tam z nią, to się wydarzyło, nie był to sen, a jawa, przynajmniej po części.

Usłyszała głośne pukanie do drzwi i głos, który dochodził z zewnątrz. Przecież napisała mu, że nic jej nie jest, że nie potrzebuje pomocy. Nie chciała być problemem kogokolwiek, ruszyła jednak od razu w stronę drzwi.

- Już idę. - Krzyknęła jeszcze, żeby go poinformować o swoich zamiarach, po chwili znalazła się przed drzwiami i je otworzyła.

Wpuściła mężczyznę do środka. Stała teraz i wpatrywała się w niego swoimi zielonymi oczami, nie do końca wiedziała, co ma mu powiedzieć. - Dziękuję. - Bo był tam z nią, to dzięki niemu nic jej się nie stało, no prawie nic, zdecydowanie mogła skończyć dużo gorzej, mogło jej tu nie być, gdyby temu mężczyźnie udało się ją dopaść, na szczęście zjawiał się w odpowiedniej chwili i to aż trzy razy. Wcale nie wydawało jej się dziwne to, że Patrick gościł w jej śnie, chociaż może powinno ją to zastanowić. - Nie wiem, co się stało. - Było to dziwne, bardzo dziwne.

Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#3
16.02.2024, 22:51  ✶  
Patrick nie zdawał sobie sprawy z tego, że wstrzymywał oddech dopóki nie usłyszał zbliżających się do drzwi kroków i dźwięków przekręcanego zamka. Nabrał głęboko powietrza do płuc i obrzucił stojącą w wejściu Norę spojrzeniem od czubka głowy aż po stopy. Na krótką chwilę jego spojrzenie utkwiło w jej bladej, przestraszonej twarzy a potem mimowolnie skierowało się ku miejscu, gdzie we śnie została zraniona, jakby auror szukał odpowiedzi, że naprawdę była ranna. Niby pędząc tutaj już wiedział, że naprawdę była ranna, ale... to ciągle pozostawało taką abstrakcją.
Steward przestąpił z nogi na nogę, jakby się nad czymś bardzo mocno wahał. To nie tak, że normalnie nie lubił Nory. Lubił ją. Bardzo ją lubił. Potrafił docenić jej poczucie humoru, dobre serce i szczerą chęć do działania. Na swój sposób uważał nawet, że łączyło ich coś takiego, co z czasem, w miarę rozwoju ich relacji, będzie mogło zostać na głos nazwane przyjaźnią. Przez naturę ich znajomości, Figg bodaj była jedną z niewielu osób, która raczej nie widziała jak grywał, jak udawał kogoś głupszego i bardziej gapowatego, niż był w rzeczywistości. Ale były takie sytuacje, gdy naprawdę nie wiedział jak powinien się zachować.
Wreszcie wyciągnął w jej stronę rękę by dotknąć zdrowego ramienia i ścisnąć je lekko. Wolałby ją przytulić, trochę zasłonić sobą, jakby myślał, że jeszcze istniała jakaś szansa na to, że morderca ze snu odnajdzie ją i na jawie, ale wyglądała tak… mizernie, że obawiał się, że mógłby ją skrzywdzić.
- Zabrać cię do Św. Mungo? – zapytał cicho, spojrzeniem wracając ku miejscu, gdzie była ranna. Niby Nora sama sobie poradziła, ale Steward wolałby się jednak by sprawdził ją wykwalifikowany magomedyk. – We śnie to wyglądało tak poważnie – przyznał jeszcze. On też nie wiedział co się stało. Nie wiedział też czemu ich sny się połączyły (może nawet całej ich trójki, bo przecież ten pieprzony podróżnik po snach, również pojawił się w każdym z nich), ale wolał nie zastanawiać co by się stało, gdyby zamiast iść za dźwiękami rąbania, dalej skupiał się na szukaniu ojca. Nora zginęłaby od ciosów siekierą? – Powinien obejrzeć cię jakiś magomedyk. – Choćby po to, by powiedział na głos, czy to rzeczywiście był nóż. Jak można było zaatakować kogoś niematerialnym nożem we śnie i zostawić prawdziwe ślady na ciele? – Wysłałem sowę do Brenny. - Ją pewnej nocy też ktoś zaatakował we śnie, ale tego nie powiedział na głos.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
17.02.2024, 10:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.02.2024, 10:06 przez Brenna Longbottom.)  
Jeszcze kilka godzin wcześniej była we Francji.
Przystanek na drodze - odwiedzały z Mavelle Szwecję, by porozmawiać ze specjalistą po Durmstrangu, w kraju, w którym nekromancji nauczono i niekoniecznie aresztowywano za jej stosowanie. Teleportacja i świstokilki nie działały na tak długie dystanse, "przeskoczyły więc" świstoklikiem kilka krajów, wpadły na chwilę do Paryża i stamtąd promem dostały się do Anglii, by teleportować się do Doliny Godryka - tej nocy właśnie.
Do Warowni wróciły, gdy było już ciemno, a większość domowników spała. Brenna miała szczery zamiar iść spać i zaledwie zerknęła na korespondencję. Ledwo jednak pozbyła się kurtki i zaczęła rozpakowywać przywiezione prezenty, przez uchylone okno wleciała sowa Patricka.
Brenna zerknęła na treść, przeklęła samą siebie, że trenowała animagię i widmowidzenie, gdy inni trenowali fale i dwie sekundy później zbiegała po schodach Warowni, by sprzed budynku aportować się prosto na Pokątną.
*

Na miejsce dotarła chwilę po Patricku – nic dziwnego, w końcu do niej musiała dolecieć sowa, a on pewnie ubrał się i udał tutaj od razu po jej wysłaniu. Z rozpędu omal nie walnęła we framugę i może dobrze, że Steward ledwo co wszedł do środka, inaczej Brenna obudziłaby na pewno nie tylko Norę, ale też Mabel, Thomasa i całe sąsiedztwo.
– Jak bardzo jesteś ranna? – wydusiła z siebie, podpierając się o framugę i próbując wychylić się tak, by zobaczyć Norę za plecami Patricka. Z trudem chwytała oddech, bo gardło miała ściśnięte nie tyle od wysiłku, chociaż biegła przez Warownię i te kilka metrów Pokątną iście szaleńczo, ile ze strachu. Pamiętała, jak wyglądał Laurent: gdyby pomoc nie dotarła na czas, wykrwawiłby się pewnie we własnym łóżku. Z Victorią było trochę lepiej, ale obrażenia były paskudne. A ona sama? Musiała mocno wkurwić tego mrocznego władcę snów o szklistych oczach, bo urządził ją tak, że wylądowała w Mungu.
Nora stała jednak na własnych nogach. Była przytomna. Nie chwiała się.
Najwyraźniej Patrick – bo Brenna natychmiast założyła, że to Patrick ją uratował, inaczej skąd by wiedział, że Norę zaatakowało? – był znacznie lepszym ratownikiem niż sama Brenna. Ewentualnie na Norę ten człowiek nie był aż tak zawzięty...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
17.02.2024, 15:41  ✶  

Nora nie wyglądała źle, nie miała zbyt wielu śladów po tej burzliwej nocy, przynajmniej na ciele. Zdecydowanie gorzej było z jej psychiką, chociaż nie chciała dać po sobie tego poznać. Chyba każdy miałby problem z pozbieraniem się po takiej sytuacji. W końcu ktoś próbował ją zabić, nie raz, bo doszło do tego trzy razy... Czy za trzecim razem bała się mniej? Chyba nie, było jeszcze gorzej. Jak zawsze jednak założyła maskę - nie chcąc martwić nikogo, sama sobie z tym poradzi, tak jak radziła sobie ze wszystkimi innymi problemami w swoim życiu. Nie nauczona była sięgać po pomoc, nawet jeśli sama pojawiła się tuż obok.

Przyglądała się Patrickowi, który uratował ją tej nocy trzy razy Czy gdyby nie pojawił się w jej snach, to w ogóle by się dzisiaj obudziła? Zastanawiało ją to, powinna mu chyba podziękować, że wyrwał ją z rąk mordercy, że znalazł się w tych snach. Nie wiedzieć czemu, nigdy dotąd bowiem o nim nie śniła. Wybrała sobie idealny moment.

- Nie wiem, czy to ma sens. Na pewno znajdą się osoby, które bardziej potrzebują wizyty w Mungo ode mnie, po co zajmować im kolejkę, kiedy tak naprawdę nic mi nie jest. - Wyciągnęła ranną rękę w jego kierunku. - Dosyć głębokie, ale moja mieszanka powinna sobie z tym poradzić. - Mówiła bardzo spokojnie, co nie do końca pasowało do jej aktualnego wyglądu, bo faktycznie była okropnie blada, jakby za chwilę miała zemdleć, ale jakoś trzymała się na nogach.

- Och, nie. - Powiedziała, kiedy usłyszała jego kolejne słowa. Niepotrzebnie niepokoił Longbottom. - Ona ma tyle na głowie, że nie trzeba jej było dokładać jeszcze tej pierdoły. - Wiedziała, że przyjaciółka ostatnio jest mocno zabiegana, angażowała się w wiele spraw, trochę zmartwiło Norę to, że postanowił ją poinformować.

Jakby na zwołanie Longbottom wpadła do środka. Figg westchnęła ciężko, nie czuła, by ten dziwny sen, był odpowiednim powodem, aby zrywać wszystkich z łóżek. W końcu nic się nie stało, to było tylko draśnięcie. Nic wielkigo, będzie żyć. - Trochę, ale tylko dzięki Patrickowi, on mnie uratował. - Nie zamierzała udawać, że było inaczej. - To tylko ręka, nie musiałaś się kłopotać Brenn. - Było jej głupio, że zawracała im niepotrzebnie głowę.

- Chodźmy może do kuchni, nie będziemy tak stali w progu. - Sąsiedzi na pewno będą gadać, że urządza sobie jakieś schadzki nad ranem.

Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#6
20.02.2024, 00:02  ✶  
Patrick nie patrzył na Norę obiektywnie tej nocy. Odwrotnie. Patrzył na nią kompletnie nieobiektywnie, bo tylko co śnił o niej sny, w których ktoś próbował ją zamordować. Pewnych rzeczy nie dało się ot tak wymazać gumką.
- Ja po prostu nie rozumiem – odpowiedział, mocno przy tym marszcząc ciemne brwi. Naprawdę nie rozumiał. Jakim cudem rany zadane we śnie odpowiadały tym otrzymanym na jawie. Jak to w ogóle możliwe, że się przenikały? – Może magomedyk potwierdziłby, czy to naprawdę był nóż – wyjaśnił, co chodziło mu po głowie.
Steward ufał Norze. Nie był to może ten sam poziom zaufania magomedycznego, który pokładał we Florence lub w Danielle, ale wiedział, że znała się na ziołach i potrafiła warzyć znakomite eliksiry. Poza tym, za jej delikatną twarzą i jeszcze młodzieńczą sylwetką, skrywała się kobieta na tyle silna i zaradna. Ale jednocześnie, były w życiu takie momenty, których warto było oprzeć się na cudzych ramionach. To była jedna z takich sytuacji.
- To twoja przyjaciółka. – Matka chrzestna twojej córki. – Nie darowałaby mi, gdybym jej nie powiedział – rzucił. Zastanawiał się również, czy Brenna przyznała się Norze, że i ona padła ofiarą napastnika ze snów. Tylko przez wzgląd na Longbottom, Patrick domyślił się, że sen, który śnił tej nocy nie był tylko dziwnym i męczącym koszmarem, ale również czymś więcej, czymś jeszcze bardziej mrocznym i okrutnym.
Przesunął się w bok, gdy zaraz za nim, do domu Nory wpadła i Brenna. Posłał jej nieco roztargnione spojrzenie. Chyba przez to, że nie było jej gdy przyszedł, jakoś założył że nie mogła pojawić się na miejscu. A jednak tu przybyła. I wyglądała… on i Nora z pewnością źle spali tej nocy, ale Longbottom wyglądała jakby w ogóle nie spała.
Pokręcił głową, gdy usłyszał wyjaśnienia Nory. To tylko ręka, brzmiało bardzo niewinnie, ale Steward wiedział, że to nie była tylko ręka, to była Nora chowająca w łazience przed szaleńcem z siekierą, Nora stojąca za kontuarem i czekająca na dźgnięcie nożem, Nora patrząca na uśmiechającego się żabio mordercę w ciemnym lesie podczas burzy z piorunami.
- Nie miałem pojęcia, że to może być aż tak realne – powiedział wreszcie, może trochę bardziej do siebie niż do towarzyszących mu kobiet. Kiedy słyszał o napastniku ze snów, kiedy nawet widział rany Brenny… to nie trafiało do niego aż tak, jak w chwili, w której to musiał przeżyć. – Trzeba go złapać. Przecież on wreszcie kogoś zamorduje.
Poszedł za Norą i Brenną do kuchni.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
20.02.2024, 08:39  ✶  
- To nie tylko ręka - powiedziała cicho Brenna, przypatrując się Norze. Ranę można było wyleczyć, ale Figg otarła się tej nocy o śmierć. Brenna była tego aż nadto świadoma. Mogli ją stracić, a nawet jeżeli tak się nie stało, to było blisko, i cały ból, cały strach, jakich Nora doświadczyła, to wszystkie było prawdziwe.
Ale oczywiście, że Brenna niczego o tym Norze nie powiedziała o ataku na nią. Wiedzieli Patrick, Mav, Erik, ojciec, Victoria i pracownicy Biura, którzy mieli zajmować się tą sprawą. Nie widziała powodów, by straszyć innych. Nie, jeżeli za tym ostrzeżeniem nie mogła pójść żadna konkretną pomoc, żadna porada, jak się ochronić.
Nie puściła tej framugi od razu, bo bała się, że usiądzie wtedy wprost na podłodze, przygnieciona z jednej strony ulgą, z drugiej poczuciem winy i narobi wokół siebie zamieszania, a nie o to przecież chodziło. Odbiła się od ściany dopiero, gdy była pewna, że ustoi i ruszyła wraz z nimi do kuchni.
- Masz tu wiggenowy? - spytała, spoglądając ku półkom, gotowa znaleźć w razie potrzeby odpowiednią fiolkę. A potem zacisnęła na moment powieki na słowa Patricka.
Oczywiście, że to zdawało się realne, bo takim było. Obrażenia ze snu przenosiły się na rzeczywistość. Otoczka może była fantazją, zlepkiem wspomnień ofiary i otoczenia wymyślonego przez napastnika, ale on był prawdziwy. Rany były prawdziwe. Śmierć byłaby prawdziwa.
- Próbuję. Naprawdę próbuję. Od cholernych dwóch miesięcy. Przetrząsnęłam prasę, dałam ogłoszenie, przeszukuję archiwa za takimi zgłoszeniami...
...I tajemniczymi przypadkami zgonów we własnych łóżkach, ale tego nie dodała. Nie chciała przypominać Norze, jak było blisko.
- ...grzebałam w bibliotece Parkinsonów za wskazówkami. Nie mam niczego. I aurorzy też najwidoczniej nie mają niczego, a przekazałam im absolutnie wszystko, czego się dowiedziałam. Nie zrobili niczego. Nie wiem nawet, kto dostał tę sprawę.
Bardzo starała się, żeby w jej głosie nie zabrzmią frustracja, ale aura tę bez wątpienia zdradzała. Ktoś polował na niewinnych ludzi, w tym jej bliskich, a jednocześnie pozostawał zupełnie nieuchwytny.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#8
20.02.2024, 09:48  ✶  

- Medycy mają na pewno dużo poważniejsze zadania od takiej drobnostki. - Brnęła w to dalej, naprawdę nie chciała wychodzić z domu, chociaż czy faktycznie była tu bezpieczna? Skoro mężczyzna nawiedził ją we śnie, jaką miała pewność, że nie pojawi się w cukierni? No, żadnej. - Też tego nie rozumiem, ale chyba tak to już jest, nie możemy zrozumieć wszystkiego. - Ona w przeciwieństwie do Patricka pogodziła się już dawno z tym, że są rzeczy, które są ponad, których nigdy nie będzie w stanie pojąć i to była chyba jedna z takich spraw.

- Czyli też się jej boisz. - Odpowiedziała żartobliwie, żeby złagodzić atmosferę na komentarz Patricka. To fakt, Brennie na pewno by się nie spodobało, gdyby ukryli przed nią coś takiego. Najwyraźniej musiała się zmierzyć więc i z jej obecnością. To nie ułatwiało sprawy, bała się, że się rozklei, że sobie nie poradzi, a zdecydowanie tego by nie chciała. Musiała być silna, takiego było jej założenie. Kiedy zaś Brenna pojawiła się w środku, cóż nadal ze sobą walczyła.

Wzięła sobie za zadanie udowodnić im, że ma się dobrze, że nie muszą się o nią martwić, że sobie poradzi z tym piętnem. W końcu nie zginęła, summa summarum nic się jej nie stało. Stała przed nimi w nie najgorszej formie, może ręka ją trochę bolała, ale nic jej się nie stało, usilnie sobie to wmawiała, tak jak wmawiała to im.

- Oczywiście, że mam. - Jako, że dotarli już do kuchni mogła nawet od razu po niego sięgnąć. Ruszyła do niewielkiej spiżarki, którą miała w jednej z szafek i wyciągnęła fiolkę z eliksirem wiggenowym. Była przygotowana na każdą ewentualność, zawsze. Nigdy nie wiadomo, kiedy mógł się przydać. Postawiła ją na blacie, o który sama się zaś oparła.

- To nie twoja wina, Brenn. - Miała wrażenie, że przyjaciółka zaczęła się obwiniać o to, co jej się przytrafiło, a przecież nie miała na to wpływu. To nie jej wina, że system działał w ten sposób, szkoda tylko, że mogło to spotkać kolejne osoby. Kto wie, czy i je będzie miał kto uratować. - Czy mogę jakoś pomóc w ujęciu tego mężczyzny? - Pytanie było dosyć głupie, bo przecież Longbottom była w BUMie, jeśli ona nie mogła nic z tym zrobić, to przecież nikt nie mógł, chciała jednak im pomóc, zapobiec tragedii.

Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#9
23.02.2024, 00:56  ✶  
Tak właściwie to Patrick był gotów rękami i nogami zgodzić się z Brenną. To nie była tylko ręka. Nora tej nocy mogła stracić swoje życie. I chociaż teraz trzymała się dzielnie na nogach a z opresji wyszła tylko fizycznie z ranną ręką, to nie miał zielonego pojęcia, co tkwiło w jej głowie. Figg, może sympatyczna, ciepła i wesoła, w rzeczywistości pozostawała zaskakująco… skryta. Auror nigdy nie dociekał czemu tak było, częściowo zrzucając jej zachowanie na karb charakteru a częściowo na coś więcej, może na to że rodząc dziecko w młodym wieku, musiała zbyt szybko dojrzeć i nauczyć się dbać nie tylko o siebie, ale też o drugiego, bezbronnego człowieka.
Ale jak się obronić przed koszmarem, który może zabić? Steward poszedł za kobietami do kuchni. Pomyślał, że powinien sam zainteresować się tą sprawą – i chociaż nie wierzył, by sam jeden mógł ją rozwiązać – skoro nie udało się to kilku, kilkunastu innym, to wolał spróbować.
- Nora ma rację – włączył się do rozmowy. – To nie twoja wina Brenno.
Miał nadzieję, że właścicielka klubokawiarni wiedziała również, że to nie była także jej wina. Złe rzeczy zdarzały się również dobrym ludziom. Czasami nie dało się ani przewidzieć ataku, ani jemu zapobiec.
Stanął z boku, przyglądając się jak Nora wyciągnęła z szafki eliksir. Gdyby znał się jakoś bardziej na magomedykowaniu to może i spróbowałby jej pomóc, może spojrzałby na jej rany, może odwinąłby opatrunek, może zrobiłby coś sensownego. Ale po prostu stał, kompletnie nieprzydatny w tym konkretnym momencie.
- I nikt się nie zgłosił? Nikogo więcej ten człowiek nie zaatakował? – Albo zaatakował, ale ofiara nie miała tyle szczęścia co Brenna, Nora i Victoria. Patrick nie wiedział jak to działało, ale patrząc po nich trzech, napastnik ewidentnie atakował kobiety. Bo były słabsze? Już samo to, że atakował we śnie dawało mu gigantyczną przewagę. Czy potrzebował kolejnych? Jak ułomny musiał być na jawie, by rekompensować sobie własną ułomność we śnie? A może nie mógł zaatakować na żywo? – Powinienem ci pomóc – dodał po paru sekundach.
Pomóc w poszukiwaniu napastnika. A nie pomagać, czatując przy łóżku śniącej Brenny lub we własnym śnie ratując Norę. Może gdyby połączyli siły do tego ostatniego wypadku w ogóle by nie doszło? Zresztą, Longbottom nie mogła mierzyć się ze wszystkim sama. Obie nie mogły.
- A teraz chyba powinnyście odpocząć. Obydwie. – O ile wiedział, napastnik atakował jednej nocy, ale gdy ofiara wymknęła mu się ze szponów, już do niej nie wracał. Więc były bezpieczne. Przynajmniej tyle dobrego.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
23.02.2024, 11:01  ✶  
– Wiem – powiedziała krótko na ich zapewnienia, bo doskonale wiedziała, że to wina tego mężczyzny. Mężczyzny, którego zdjęcie zresztą przysłała kiedyś Norze: o którym napisała, że jeżeli go zobaczy, ma uciekać. Mimo to była wściekła i przerażona, że nie istniał sposób, aby kogoś przed tym człowiekiem ochronić. A wiedziała, że Nora może znaleźć się na celowniku – w końcu wcześniej odwiedził ją mężczyzna ze strzeblą, dokładnie tak samo, jak Brennę.
Przysiadła na pierwszym lepszym miejscu, a potem wplątała palce we włosy i szarpnęła lekko kosmyki, w odrobinę nerwowym geście. Nikt się nie zgłosił? Nikogo więcej nie zaatakował? Nie była to żadna tajemnica, biuro miało informacje, ale wzrok Brenny i tak uciekł ku Norze, bo nie była pewna, na ile powinna mówić o tym przy tym. Nie chciała straszyć jej jeszcze bardziej.
– Nikt się nie zgłosił, ale są inne przypadki – powiedziała w końcu. Poza nią i Victorią był też Laurent, do którego snów wpadła. Stella Avery, którą kilka lat temu uratował Stanley Borgin. I wreszcie Elaine Bell, w której śnie pojawił się mężczyzna ze strzelbą, a to mogło oznaczać, że i ona miała paść ofiarą ciemnowłosego mężczyzny. Po prostu ktoś go odstraszył.
Na jakiś czas. Bo mógł wrócić po młodą cyrkówkę, a Brenna nie miała pojęcia, w jaki sposób ją ochronić. Jak obronić kogoś przed jego własnymi snami?
– Możesz złożyć oficjalne zawiadomienie. Do Biura Aurorów, bo ten mężczyzna prawdopodobnie stosuje jakąś czarną magię. Myślę, że można uznać za takie tę rozmowę? – spytała, spoglądając na Stewarda. Nie chciała, żeby Nora musiała jutro iść do Ministerstwa i powtarzać to wszystko przed kimś obcym. A jakby nie było, Patrick stał się naocznym świadkiem. – Nawet nie prowadzę tej sprawy – powiedziała, kiedy wspomniał, że powinien jej pomóc, uśmiechając się przy tym z odrobiną przymusu. – Szukam na własną rękę. Chętnie przyjmę pomoc, ale tak naprawdę… kończą mi się już pomysły. Wiemy tylko tyle, że nie pojawia się na miejscu osobiście.
W końcu Patrick niczego nie zobaczył. Ani po prostu patrząc, ani próbując śledzić aury. Drzwi, okna, ktoś obok, nic nie mogło ochronić przed tym napastnikiem. Mogli tylko mieć nadzieję, że każda ofiara przyciągnie kogoś na pomoc – i że ta osoba zawsze zdąży.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1524), Nora Figg (1808), Patrick Steward (1954)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa