Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Patrick zjawił się przed drzwiami do mieszkania Nory Figg, mniej więcej dwadzieścia minut po tym jak ta otrzymała od niego ostatnią wiadomość przez sowę. Wyglądał… no całkiem zwyczajnie. Po jego wyglądzie i ubraniu (zwykłe jeansy i t-shirt) nie było nawet widać jak bardzo się spieszył z tą poranną wizytą. Tylko jego ciemne oczy i dość nerwowe ruchy zdradzały oznaki potężnego zaniepokojenia.
A jednak śpieszył się i to cholernie. Nie dlatego, żeby nagle zapałał gorącym pragnieniem do wyciągnięcia Nory z łóżka z samego rana. Po gwałtownej pobudce, czuł dziwny, niczym nieopisany niepokój, który tylko narastał, gdy zaczynał myśleć o koszmarach, które męczyły go tej nocy. I jakoś wyjątkowo szybko skojarzyły mu się z tym, o czym swojego czasu opowiedziała mu Brenna a potem, znowu, z tą szczególną nocą, gdy przyszła do niego i zakomunikowała mu, że ktoś będzie próbował zabić ją we śnie. Wtedy skończyło się na wizycie w Św. Mungo. W dodatku, zaledwie kilka minut po tym, jak się tam zjawili, przybiegła zziajana i zła jak osa Mavelle.
A jeśli Norze przydarzyło się tej nocy dokładnie to samo? Jeśli ten wariat, kimkolwiek był, w ramach zemsty za to, że nie udało mu się zamordować Brenny, postanowił zamordować jedną z jej najlepszych (o ile nie najlepszą) przyjaciółkę? Czy to było w ogóle możliwe, żeby jednej nocy śnić o tym, że dokładnie ten sam człowiek będzie próbował trzykrotnie zabić dokładnie tę samą osobę?
A potem napisał do Nory wiadomość i dostał wiadomość od Nory i… I stał pod drzwiami do jej mieszkania. Nie miał pojęcia, jak to działało, w jaki sposób jawa i sen mieszały się ze sobą na tyle mocno, by to co zdarzyło się tam, mogło się wydarzyć jednocześnie i tutaj (zazwyczaj chyba to działało odwrotnie i sny były raczej wykrzywioną emanacją rzeczywistości a nie… nie kreowały rzeczywistość).
Steward miał tylko nadzieję, że Nora nie krwawiła tak mocno jak w jego snach. Zdanie w liście od niej, który przyniosła mu dzisiaj sowa, brzmiało bowiem bardzo niepokojąco: To chyba nie był tylko sen, tutaj jest krew. Zapukał mocno do drzwi, wcale nie myśląc o tym, że mógł przypadkiem obudzić śpiącą gdzieś w głębi domu Mabel.
- Noro? To ja! Patrick! Otwórz mi! – zawołał przez drzwi, mniej więcej sekundę po tym jak przestał w nie uderzać. – Daj mi chociaż znać, że… - że żyjesz zabrzmiałoby nadto melodramatycznie. - …że jesteś przytomna! Inaczej będę musiał wejść sam! – Za pomocą magii. Lub siły fizycznej.