24.10.2022, 14:12 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.03.2023, 17:37 przez Morgana le Fay.)
Rozliczono - Brenna Longbottom - Pierwsze koty za płoty
Nie powinny być tak późną poza dormitorium. A jednak były i Brenna musiała przyznać, że to właściwie jej wina.
Brenna nie była uczennicą szczególnie kłopotliwą, przynajmniej nie na pierwszym roku. Na drugim jednak poczuła się trochę pewniej i szybko stało się jasne, że własna ciekawość, ewentualnie kompleks zbawczyni świata (lub przynajmniej najbliższych okolic) prędzej czy później wciągnie ją w kłopoty.
Tym razem przypadkiem podsłuchała rozmowę starszych chłopców, jakoby za lustrem w jednym z korytarzu znajdowało się tajne wyjście z zamku. I przecież po prostu musiała to sprawdzić, prawda? Za dnia było to niemalże niemożliwe, bo wciąż ktoś się tam kręcił. Sama noc, choć kusząca, stanowiła ryzykowną porę na wyprawę. Ale tak tuż po ciszy nocnej...? Jakby trochę się zapomniały i nie wróciły na czas...?
Czym prędzej wciągnęła w spisek kuzynkę, uczącą się zaledwie rok wyżej. Głównie dlatego, że potrzebowała jej nosa. Zarówno w dosłownym, jak i metaforycznym sensie. Brenna, odkąd na pierwszym roku zgubiła drogą i pół nocy błąkała się po zamku, aż znalazł ją jeden z prefektów (na szczęście Gryffindoru, więc obyło się bez utraty punktów), wiedziała, że patrole mają zarówno woźny i nauczyciele, jak i czasem prefekci naczelni. Wyczulony węch Mavelle (jakże Longbottomówna zazdrościła go kuzynce) mógł pomóc w czołowym zderzeniu z jednym z nich. Taki nauczyciel eliksirów, nie wypuściłby pewnie Brenny ze swoich szponów, a to ze względu na jej koligacje. Z kolei profesor od OPCM na pewno wlepiłby jej roczny szlaban…
Z początku wszystko szło dobrze. Poczekały po prostu w jednej z klas aż większość uczniów uda się do Pokoi Wspólnych. Było niedługo po ciszy nocnej, więc w najgorszym razie mogły tłumaczyć się tym, że zabłądziły…
…gorzej, że jedne ze schodów, jak się okazało, w środy prowadziły w zupełnie inne miejsce niż w inne dni tygodnia. I faktycznie zabłądziły.
- To chyba pierwsze piętro – mruknęła Brenna cicho do kuzynki. Opustoszałe, hogwarckie korytarze, sprawiały ponure wrażenie i bujna wyobraźnia dwunastolatki już produkowała scenariusze, w których zza rogu wypadnie na nich jakiś potworów. – Jakim cudem trafiłyśmy tutaj, zamiast na siódme?
Zamarła, kiedy jej słuch wychwycił coś, co brzmiało jak kroki. Niezbyt głośne, ale w pustych korytarzach doskonale słyszalne: wskazujące na kogoś dorosłego, stąpającego nie tak lekko jak dwie, małe dziewczynki. Spojrzała z pewną paniką na Mavelle, a niezależnie od tego, czy ta potwierdziła, że ktoś tam jest, czy nie… rzuciła się do najbliższych drzwi. Stały akurat na środku korytarza i albo się schowają, albo zostaną przyłapane.
Większość pomieszczeń była oczywiście pozamykana, ale nie te: bo traf chciał, że była to łazienka dla dziewczyn…
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.