• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[05.08.72] Mój kochany braciszku

[05.08.72] Mój kochany braciszku
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
08.03.2024, 17:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.06.2024, 14:56 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II

Jeżeli Erik Longbottom sądził, że jego siostra nie zorientuje się, co ten knuł, to naprawdę za słabo ją znał. I o ile zwykle przeskakiwała nad wszelkimi „wybrykami” członków rodziny bez komentarza, bo sama miała swoje za uszami, tak teraz odpuszczono mu tylko dlatego, że najpierw trzeba było zająć się gośćmi, którzy zostali u nich po tańcach. Dopadła go, ledwo znalazła się wolna chwila i dostrzegła, że braciszek przebywa sam w bibliotece.
Mieli w końcu swego rodzaju niepisany pakt o nieagresji, a on go znowu naruszył.
- Wiesz... nie skomentowałam zaproszenia Perseusa, chociaż to "zawsze czyści" Blackowie i żeni się z Rookwoodówną. Sama nie mogę rzucać kamieniem, skoro powiedziałam Victorii, że może czuć się zaproszona – oświadczyła, wchodząc do środka i mierząc brata spojrzeniem. Uśmiechała się, ale och, teraz to był uśmiech kogoś, kto trzyma za plecami sztylet, gotując się do ataku.
Nie, nie podobał się jej widok Perseusa w tamtej stodole, bo jeżeli w którejś rodzinie byli jacyś śmierciożercy, to na pewno w tej jego. Mieli obsesję na punkcie czystości krwi, a przecież to nie tak, że wszystkich śmierciożerców rekrutowano gdzieś w Nowej Zelandii, z daleka od Anglii. W gronie ich znajomych po prostu musieli być sympatycy tej drugiej strony.
Ba, musiały być osoby, których przedramiona naznaczono czernią, a dusze spaczeniem. I dlatego musieli być ostrożni.
Ale Brenna przyjęła do wiadomości, że Erik najwyraźniej przyjaźni się z nim tak mocno, że gotów jest postawić na tę przyjaźń niemal wszystko - nie wiedziała wcześniej, że łączą tę dwójkę aż tak mocne więzy, ale przecież to nie tak, że mówili sobie o wszystkim. A jeżeli tak było... cóż, ona też nie wykluczyła Victorii z grona znajomych, choć znała poglądy jej rodziców, i wiedziała o przeszłych zaręczynach z Saurielem. Ba, też ją zaprosiła. Zrobiła to, bo po prostu nie zniosłaby, gdyby Victoria porzucona przez narzeczonego uznała, że odwróciła się od niej też przyjaciółka. A przecież tak by uznała, skoro mieszkając w Dolinie Godryka nie dostałaby zaproszenia na "zabawę dla przyjaciół" w Dolinie właśnie. Brenna znała ją od tak dawna, jak dawno sięgała pamięcią i nie chciała uwierzyć, że Lestrange naprawdę służyła śmierciożercom. Nie wiedziała przecież, że ta ochrania kogoś, kto ma znak i jest mordercą, za co z Biura wyleciałaby pewnie jeszcze szybciej niż Brenna za wszystkie swoje wybryki. Nie miała pojęcia, że Sauriel zabił zabił Derwina. Nie potrafiła świadomie zranić Victorii i nie chciała stracić tej przyjaźni.
Może Erik przyjaźnił się z Perseusem równie mocno.
Może wiedział o nim dostatecznie wiele, aby mieć pewność, że ten nie stoi po ciemnej stronie mocy.
Może być gotów dla tej przyjaźni zaryzykować życiem.
Nie miała prawa się wtrącać.
Tyle że...
Na imprezie z zaproszenia Erika gościł nie tylko Black.
- Ale Atreus Bulstrode? Nie miałam pojęcia, że wy dwaj jesteście aż tak bliskimi przyjaciółmi. Właściwie sądziłam, że wcale się nie kolegujecie, a jego najlepsi przyjaciele to nie ty, a dwójka Borginów. Dobrze, że żadnego z nich nie zabrał ze sobą…
Nie to, że któryś z nich miałby ochotę przyjść. I pewnie raczej nie to, że Atreus któremukolwiek z nich miałby ochotę się przyznać, dokąd idzie. I nie, że Brenna nie wiedziała, o co chodziło Erikowi, ale to była przecież dopiero przygrywka.
- Co was tak zbliżyło, mój kochany braciszku?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
10.03.2024, 00:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.03.2024, 00:59 przez Erik Longbottom.)  
Powinien był się spodziewać, że grupa, która postanowiła spędzić resztę nocy w Warowni, nie będzie należała do małych. Samych domowników bawiących się w stodole było sporo, a potem do tego grona dołączyły także osoby niemogące wrócić do domu... lub szukając towarzystwa pomimo całego wieczoru spędzonego na rozmowach, sączeniu zaklętych drinków i tańczeniu. Chociaż Erik nie określiłby się jednoznacznie mianem introwertyka, tak po ostatnich wydarzeniach jego bateria społeczna nie ładowała się jakoś szybko. Potrzebował chwili oddechu, toteż wylądował w domowej bibliotece.

Nie szukał niczego konkretnego, a po prostu cieszył się ciszą i spokojem tego pomieszczenia. Wodził palcami po grzbietach opasłych tomów, starych i nowych książek, pozwalając, aby stare przyzwyczajenia i mętne wspomnienia prowadziły go przez galerię półek i regałów, w poszukiwaniu czegoś, co pozwoli mu na chwilę odpoczynku. Baśnie Barda Beedle'a byłby oczywistym wyborem; dla dzieci, niezbyt skomplikowane, jednak chyba nie do końca tego szukał. Może, zamiast tego powinien pomyszkować pośród książek siostry? O wilku mowa, pomyślał z przekąsem, gdy usłyszał za sobą znajomy głos. Mimowolnie położył dłoń na sercu, posyłając Brennie oskarżycielskie spojrzenie, odwracając się ku niej niespiesznie.

Zmarszczył czoło, gdy ta skrytykowała zaproszenie Perseusza. Cóz, było to zaproszenie dla członków Zakonu Feniksa, ale pojawiło się tam także parę osób z Doliny Godryka i ich przyjaciele czy znajomi. Nie widział nic złego w zaproszenie Perseusza, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że rokował on na to, że mógł w niedługim czasie stać się potencjalnym sprzymierzeńcem dla czarodziejów i czarownic działających po stronie Albusa Dumbledore'a. Poza tym, Black potrzebował jakiegoś punktu zaczepienia w Dolinie pomimo tego, że pracował w Lecznicy. Lepsze poznanie mieszkańców mogło tylko wyjść mu na dobre.

— Ah. — Wymsknęło mu się, gdy z ust Longbottomówny padło nazwisko Bulstrode. A więc to ją tak bolało. — Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, kochana siostrzyczko. — Założył ręce na piersi w obronnym geście. Czy faktycznie złamał daną siostrze obietnicę? Raczej balansował na jej granicy. Niczego nie wymuszał, po prostu ułatwiał podjęcie pewnych wyborów, posyłając zaproszenie. Czy to naprawdę była taka zbrodnia? — No właśnie, żadnego z nich nie przyprowadził, ale jakoś i tak wpadł i dobrze się bawił. To coś złego? Poza tym, jeśli dobrze kojarzę, to na sali była jego rodzona siostra, czyż nie?

Na jego ustach zatańczył nieśmiały uśmiech, jakby sprawdzał, na jak wiele może sobie pozwolić.

— Co nas połączyło, pytasz? — zawiesił głos, wbijając wymowne spojrzenie w sufit. Zacmokał parę razy, aby podsumować swe przemyślenia głębokim westchnieniem. — No nie wiem, praca? Tak, myślę, że praca w tym samym departamencie ma to do siebie, że łączy ze sobą pewne jednostki. — Ułożył dłonie w piramidkę, zerkając ukradkiem na siostrę. — Kapka zaufania jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Nie potrafił ocenić, czy była zła o to, że zaprosił Atreusa przez to, że wcześniej sugerował, że łączy ich coś więcej niż zwykła znajomość, czy do tego stopnia martwiła się Zakonem Feniksa. Wiedział jednak jedno: nie powinni robić sobie wrogów tam, gdzie mogli mieć potencjalnych sojuszników. Poza tym, w jego oczach Bulstrode nie wydawał się podejrzany. Nie należał do ''wewnętrznego kręgu'', ale czy to od razu go skreślała? A może po prostu czegoś nie wiedział?


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
10.03.2024, 10:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.03.2024, 11:50 przez Brenna Longbottom.)  
Gdyby Erik wspomniał, że widzi w Perseusie potencjalnego sprzymierzeńca i członka Ruchu Oporu, Brenna mogłaby dostać apopleksji o stokroć większej niż na myśl o tym, że brat koniecznie chce ją wyswatać. W jej oczach był jedną z ostatnich osób, z którymi mogliby współpracować – członek jednego z rodów, w którym część ludzi najgoręcej na pewno popierała Voldemorta, w dodatku mąż Rookwoodówny?
Równie dobrze mogliby kłaść się do grobów.
Nawet jeśli Perseus nie popierał Voldemorta, zdaniem paranoicznej Brenny istniała za duża szansa, że ktoś coś z niego wyciągnie. Zwłaszcza po tym, co powiedział jej Dumbledore.
– Jego rodzoną siostrę zaprosił Patrick Steward. Jest jego przyjaciółką i zdaje się, że naszą nową medyczką – powiedziała Brenna, opadając na najbliższy fotel. Jej uśmiech znikł, kiedy przypatrywała się bratu, wspominającemu o tej kapce zaufania. Och, jasne, mogli sobie żartować, ale w tym przypadku to dla niej była poważna sprawa. I kiedy chodziło o sam Zakon, i gdy chodziło o to, że brat koniecznie usiłował ją z kimś wyswatać, najwyraźniej gotów popychać siostrę ku każdej osobie, którą przypadkiem zobaczy w jej towarzystwie. Bo do cholery, on nie wiedział nic o Beltane, nie siedział jej w głowie, więc jeśli próbował zrobić coś takiego tutaj... To chyba naprawdę desperacko chciał pozbyć się siostry i chwytał każdej możliwości, nawet najmniejszej. I mogło to pójść w złą stronę, ku kolejnym "obiektom" - może gdy już do niego dotrze, że Bulstrode nie będzie zainteresowany na dłuższą metę kimś takim, jak ona, następny będzie Ulysses Rookwood albo, cholera wie, jakiś Lestrange?– Kapka zaufania wobec osób, co do których nie wiesz, którą stronę popierają, a patrząc po kontaktach mogą być po drugiej stronie? Zapraszanych na przyjęcie, na którym są osoby, które przed tą drugą stroną ukrywamy? – zapytała, przekrzywiając lekko głowę. Jasne, wiedziała, że Bulstrode przynajmniej w tej chwili nie jest czarnoksiężnikiem. Nie zachowywałby się tak beztrosko w ruinach. I miał okazję do pozbycia się jej cichcem. Ale Erik nie miał przecież o tym pojęcia.
Ale tak naprawdę przecież nie chodziło o to, że podejrzewała go o cokolwiek.
Raczej o to, co próbował zrobić jej brat.
- Oboje wiemy, że jedyny Brygadzista, z którym on rozmawia, to Stanley, bo resztą z nas pogardza, więc niezbyt wierzę, że nagle zostaliście najlepszymi przyjaciółmi. I ciężko się nie domyśleć, że zaprosiłeś go, bo próbujesz mnie z kimś wyswatać. Jesteś wciąż aż tak zły o tę kolację z aukcji? - spytała w końcu prosto z mostu, darowując sobie udawanie, że och, nie ma pojęcia, o co dokładnie mu chodziło. - Przed tym balem musiałam wpaść do kilkunastu miejsc, do których wpadać wcale ochoty nie miałam, czasem też na kolacje. I nie za dwadzieścia tysięcy galeonów. Wyjście z tobą sfinansowało stypendia dla dwudziestu osób, a po prostu wiedziałam, że to wzbudzi największe zainteresowanie, ale jeżeli wciąż cię to dręczy i zemsta ma poprawić ci humor, proszę bardzo, wystawiaj i spotkanie ze mną. Dam wcześniej Norze jakieś pieniądze, które i tak przekazałabym fundacji, żeby wyszło poza wywoławczą - skwitowała, obojętnie wzruszając ramionami. – Ale nie mścij się w ten sposób. Nie zasłużyłam sobie na to.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
11.03.2024, 12:26  ✶  
Cóż, Longbottom odbył w ostatnim czasie parę rozmów z młodym Blackiem i dosyć szybko zorientował się, że wydarzenia mocno odbiły się na jego osobie. Jeśli do tej pory postrzegał go jako jednego z wielu czystokrwistych to sam fakt, że przewartościował swoje życie i żałował, że nie ma wystarczająco sił i środków, aby powstrzymać Śmierciożerców i ich przywódcę przemawiał na jego korzyść. I chociaż nawet Erik nie był na tyle lekkomyślny, aby przy pierwszej okazji dopuścić Perseusza do wewnętrznego kręgu, tak nie widział nic złego w zawarciu współpracy na wszelki wypadek. Jeśli sytuacja zaogni się jeszcze bardziej, będą potrzebowali wsparcia czy wtyk w różnych miejscach.

— Więc twoje obawy mają tym mniej podstaw — odrzekł niezrażony, chociaż lekko zdziwiony. Akurat tego, że magimedyczka została zaproszona przez Stewarda. nie wyłapał. Chociaż w gruncie rzeczy nie zdołał zamienić ani z nią, ani z Patrickiem nawet kilku słów podczas przyjęcia. Więc nic dziwnego, że się nie zorientował. — Wiem, że uważasz, że w porównaniu z tobą jestem zbyt naiwny, ale skoro siostra Atreusa cieszy się tak dużym zaufaniem, to skąd masz pewność, że jej brat nie podziela jej poglądów na sprawy ważne?

Czasem odnosił wrażenie, że Brennie aż nazbyt łatwo przychodziło szufladkowanie ludzi. Może to takie zboczenie zawodowe wyniesione z Ministerstwa Magii? Jeśli człowiek chciał jakkolwiek efektywnie operować w tym środowisku, to siłą rzeczy musiał kierować się schematami i stereotypami. Dzięki temu łatwiej było zrozumieć motywację, metody i zachowania przestępców, aby lepiej przewidywać ich działania i skuteczniej zapobiegać kolejnym nieprzyjemnym incydentom. W przypadku siostry Erika te skłonności najwyraźniej przesiąknęły do jej życia osobistego i wolontariatu na rzecz Zakonu Feniksa.

— Brenna... — westchnął ciężko, skracając nieco dzielącą ich odległość, jednak zamiast zbliżyć się do siostry opadł na brązowy, skórzany fotel. — Gdybym postawił sobie za punkt honoru zeswatanie cię z kimkolwiek wbrew twojej woli, to gwarantuję ci, że nie zrobiłbym tego publicznie. Obawiam się, że potencjalny kandydat mógłby potem nie pokazać się zbyt szybko w towarzystwie. — Przywarł plecami do oparcia, wodząc dłońmi po podłokietnikach mebla. — Niczego nie wymusiłem na żadnej ze stron. Nie kazałem ci rozmawiać z nim ani jemu z tobą. Nie był nawet zobligowany do przyjścia. Po prostu... dałem wam przestrzeń. To, co z nią zrobiliście, to wasza sprawa.

Zaczerwienił się na kolejne słowa Brenny. Kojarzyła mu się teraz z surową nauczycielką, która wytyka mu błędy na teście, próbując udowodnić jakim tłukiem jest. Poza tym uderzała w słaby punkt swego brata: empatię. Opowiadając o tym, ile to pracy włożyła w to, aby licytacja się odbyła, przypominało pokazanie mu otwartej rany przez którą mógł wniknąć głębiej, aby spojrzeć na sytuację z jej perspektywy.

Oczywiście, doceniał jej wkład. Gdyby nie ona, przyjęcie w ogóle nie miałoby racji bytu, bo kto byłby w stanie w tak krótkim czasie obskoczyć pól Londynu i przeprowadzić negocjacje z ludźmi, którzy chcieli przekazać jakieś fanty? W dzień balu, owszem, wściekał się na to, jak go potraktowała, jednak równie szybko, jak się uniósł, tak równie szybko jej wybaczył. Przynajmniej częściowo. Dalej miał żal do niego, że pomyślała, że to w ogóle był dobry pomysł, jednak nie działał aktywnie przeciwko niej. Nie umyślnie.

— Byłem zły. Wtedy. Teraz już nie jestem — przyznał, wypuszczając powoli powietrze przez usta. — Rozumiem, czemu zdecydowałaś się na taki ruch i oboje wiemy, że koniec końców miałaś rację, bo cel został osiągnięty. Uważam jednak, że mogłaś to przeprowadzić... Łagodniej. Ze względu na mnie, chociażby. — Wbił w siostrę krzywe spojrzenie, jakby ważył na szali wszystkie za i przeciw. — Jeśli nie życzysz sobie Bulstrode'a w swoim otoczeniu, to niech będzie. Będę się trzymał od tej sprawy z daleka i to ty będziesz decydował czy i kiedy go gdziekolwiek przyjmować. O innych amantów też nie musisz się martwić.

Uśmiechnął się krzywo. Ten sezon i tak był nadzwyczaj jałowy pod tym względem, a też nie skupiał się jakoś wyjątkowo na tym, aby kogokolwiek Brennie znaleźć. Bądź co bądź, znając jej charakterek, odpłaciłaby mu pięknym za nadobne, a to... Zdecydowanie nie byłoby zbyt fortunne.

— O co właściwie chodzi między wami? — wypalił niespodziewanie. — Miałem wrażenie, że był dosyć... Zmartwiony, gdy dowiedział się o tym, że wylądowałaś w szpitalu ostatnim razem.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
15.03.2024, 08:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.06.2024, 11:14 przez Brenna Longbottom.)  
- Nie chodzi o to, że nie życzę sobie konkretnie jego sobie w moim towarzystwie, bo nie, tak naprawdę nie podejrzewam go o bycie śmierciożercą, ale że zastanawiam się, dlaczego mój brat postanowił nie tylko mnie swatać, ale jeszcze wybrał kogoś, kto tak szybko znudził się taką Elaine czy Ludovicką?
Nie, żeby sama słuchała głosu rozsądku pod tym względem i trzymała się z dala, chociaż zapewne powinna. I tak słyszał od niej tak, mimo wszystkich plotek o rozstaniu z Nottówną, zdaniem niektórych spowodowanym tym, że przegrał ją w karty, zdaniem innych – że wciąż kochał Lorraine Malfoy i Ludovicka dowiedziała się o tym przy okazji jakiegoś przyjęcia. Ale brat Brenny nie miał namieszane w głowie, jemu nic nie powinno przyćmiewać osądu, prawda?
- Na pewno świetnie bawił się z Victorią i jest ci wdzięczny za tę przestrzeń – skwitowała..
Brennie w tej rozmowie nie chodziło konkretnie o Atreusa, ale o cholerną zasadę. A cholerna zasada głosiła, że ona i Erik nie wtrącają się sobie nawzajem, nie próbują pchać tego drugiego do związków i małżeństwa, i nie robią tego wszystkiego, co robią inne rody czystej krwi. W tym konkretnym przypadku pewnie powinna być mu wdzięczna, chociaż pewne rzeczy wolałaby uświadomić sobie nie otoczona przez prawie wszystkich przyjaciół i kilku krewnych, ogólnie rzecz biorąc jednak wolała się upewnić, że nie będzie kolejnych obiektów eksperymentalnych. Kto wie, na kogo padłby wybór jej brata kolejnym razem? Gdyby chodziło o dowolnego innego chłopaka, i tak przyszłaby ochrzanić brata.
- Ale ja chcę, żebyś nie próbował takich sztuczek nigdy więcej. Z nikim. Nie chodzi o niego, a ogół, Erik. Jak bardzo byłbyś wkurzony, gdybym nagle ja zaczęła tak kombinować wobec ciebie? Jeżeli tak ci zależy, żebym się stąd wyniosła, mogę się spakować i wyprowadzić w ciągu dwóch dni.
W końcu miała nawet dokąd. Wprawdzie w Kniei i domu Mildred nie było bezpiecznie, a kamienica w Londynie wciąż była w remoncie, ale i w jednym, i w drugim miejscu na upartego dało się zamieszkać.
- "Miałem wrażenie” to dobre określenie. Wrażenia bywają mylne.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
15.03.2024, 23:32  ✶  
Rozchylił zdziwiony usta, pochylając się w stronę Brenny, gdy ta snuła swoją opowieść o niegodziwości Atreusa Bulstrode'a. Teraz było mu nawet trochę głupio, bo nie przeszło mu zbytnio przez myśl, aby rozpytać o reputację mężczyzny. Bądź co bądź, ta potrafiła często mylić, a nie można było oceniać książki po okładce? Z perspektywy Erika brat Florence jawił się jako dosyć... standardowy kandydat dla Brenny.

Wydawało mu się, że widział zgodność energii między nimi, a co jak co, ale akurat pod tym względem facet musiał być dopasowany do Longbottomówny, jeśli związek miał przetrwać. Opinia podrywacza nie wróżyła jednak niczego dobrego i to dla żadnej ze stron. Każdy wyszedłby z tego układu pokiereszowany. Erik chrząknął głośno, gdy na chwilę zapadła cisza.

— Mogłem popełnić niezamierzony błąd w ocenie sytuacji między wami i tego jaka historia... Ciągnie się za tą gwiazdą — stwierdził z niezadowoleniem. Instynkt go zawiódł i to tak kompletnie. Co było nieco zaskakujące, biorąc pod uwagę, że z reguły rady Erika były wyjątkowo światłe i zapewne niejeden kapłan byłby zdziwiony, jak warto było ich przestrzegać. — Tutaj... Tutaj mnie masz.

Wbił zniesmaczony wzrok w panele biblioteki. Nie orientował się we wszystkich plotkach, jakie krążyły po Ministerstwie Magii. Wystarczyło mu to, że musiał gasić własne pożary. Poza tym naprawdę miał wrażenie, że Atreus i Brenna całkiem nieźle mogliby ze sobą dogadać. Tyle że najwidoczniej za dużo się za nimi ciągnęło, bądź co bądź, w miejsce każdej kochanki Atreusa można było znaleźć, wstawić jedną z wielu tajemnic Brenny, o jakich wiedziało dosyć nieliczne grono ludzi. To by się nie udało. Szkoda, że tyle mu zajęło dotarcie do tego wniosku.

— Póki oboje chcą tego samego, to życzę im szczęścia — wymamrotał, nie bardzo wiedząc, jakiej odpowiedzi oczekuje od niego siostra.

W tej sprawie też miał się kajać? A może miał wziąć na siebie winę za potencjalnie okropny związek Lestrange z Bulstrodem, bo to on zapewnił im przestrzeń, dzięki której na krótką chwilę złapali wspólny język. Mógł być odpowiedzialny za Longbottomów, Norę, Samuela i ewentualnie Thomasa, ale nie mógł robić za opiekunkę każdego Brygadzisty i Aurora, jaki przewinął się przez imprezę. To tak jakby on miał pretensje do Brenny o to, że przez to, że ona urządziła imprezę, to ktoś się na niej pokłócił i było mu smutno. Bo ona też dała tym ludziom przestrzeń.

— Nie chce, żebyś się wyprowadzała. Kompletnie zwariowałaś, jeśli w ogóle przeszło ci to przez myśl. — Ukrył twarz w dłoniach, nie rozumiejąc, jak mógł tak słabo rozumować i jednocześnie pozostawać tak niezrozumianym przez własną siostrę. — Wiesz, o ile łatwiej byłoby, gdybyś powiedziała tak od razu i w prostych słowach? — Opuścił nieco dłonie, chociaż nos i usta dalej miał zasłonięte. — Możesz mi nie wierzyć, ale ja naprawdę nie chce twojej krzywdy. — Przymknął na moment oczy, biorąc głęboki oddech. — Nie ma na tym świecie nikogo, kogo bardziej chciałbym ochronić przed tym, co czyha za tymi murami, bez względu na to, czy chodzi o górskie trolle, Śmierciożerców, złych kochanków, mężów, czy jeszcze nie wiadomo kogo.

Prawda była stosunkowo prosta: Erik cholernie martwił się o Brennę. Mógł ją prześmiewczo porównywać do heroski, która próbowała udźwignąć na swoich barkach problemy całe świata, ale aż za dobrze wiedział, że ona naprawdę zdawała się do tego dążyć. I bał się, że pewnego dnia weźmie za dużo, a jego nie będzie w pobliżu, aby jej pomóc. Nie był dla niej dobrą przeciwwagą w tym sensie, ale miał cichą nadzieję, że kiedyś w jej życiu pojawi się ktoś, z kim będzie mogła faktycznie dzielić to brzemię, zanim to ją ostatecznie wykończy.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
15.03.2024, 23:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.03.2024, 22:08 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna nie uważała Atreusa za niegodziwego – raczej za kogoś, kto szybko by się nią znudził, bo była… no cóż, po prostu sobą, dziewczyną, która wyróżniała się wyłącznie nieprzeciętnymi zdolnościami pakowania się w tarapaty. Elaine, Ludovicka, taka Lorraine, były z tej „mniej zwyczajnej półki”. Nie, żeby ta świadomość jakoś szczególnie wpływała na jej zachowanie, i tylko wiedza, że zasadniczo to spojrzał na nią dwa razy wyłącznie z powodu Beltane, jeszcze nie pozwoliła się jej zakochać, ale zakładała, że brat chyba powinien brać to pod uwagę… a tak naprawdę chodziło o to, by nie próbował więcej.
Chociaż trzeba przyznać, że poczuła trochę wyrzutów sumienia, kiedy nagle przyznał, że popełnił błąd w ocenie, bo trochę go tutaj oszukiwała. To nie tak, że nie było niczego. Po prostu sama nie za bardzo umiała powiedzieć co. I właśnie dlatego w tym konkretnym przypadku bardzo jej zależało, by Erik nie próbował więcej: bo o ile z prób swatania z innymi mogła się śmiać, a potencjalną ofiarę szczerze przepraszać, tak tutaj za łatwo mogło skończyć się cholernym złamaniem serca.
– To nie kwestia historii i tak naprawdę nie chodzi o żadną opinię i właściwie to go lubię, ale on jest... podrywaczem – westchnęła więc tylko. – Próbuję ci uświadomić, że tacy ludzie nie interesują się takimi jak ja, Erik. A nawet gdyby, to nie jest powód, żebyś próbował mnie swatać – wyjaśniła. I nie, nie oczekiwała, że Erik zacznie się kajać, raz, wątpiła, by Victoria tak szybko wpakowała się w nowy związek, dwa, to byłby jej wybór, trzy, przywołała to tylko po to, żeby brat sobie uświadomił, jakie dziewczęta przyciągają uwagę innych. Dorastając u boku Victorii, Mavelle czy Cynthii, miała okazję się tego nauczyć, ale on po prostu nie patrzył na siostrę obiektywnie.
A potem…
Potem dotarło do niej, że przesadziła. Sama też przetarła dłonią twarz, niepewna, jak zareagować – do licha, powinna być bardziej empatyczna, ale chyba ostatnie kilka dni (albo miesięcy), ta cała zabawa, i fakt, że Atreus był jej słabym punktem, sprawiły, że momentami ją zaślepiało.
– Hej, przestań – mruknęła w końcu, podnosząc się, by do niego podejść i położyć mu dłoń na ramieniu. – Przepraszam. Wiem, że wcale nie chcesz. Po prostu niechcący możesz mnie mocno skrzywdzić takimi zabiegami. Pomyślała to, ale nie powiedziała na głos... – Tak naprawdę wcale nie myślałam, że chcesz, żebym się wyprowadziła. Naprawdę przepraszam, nigdzie się nie wybieram. Ale nie potrzebuję, żebyś mnie chronił. Przed czymkolwiek i przed kimkolwiek. Ot w niektóre rzeczy… nie powinniśmy się sobie nawzajem wtrącać. Ja obiecuję tego nie robić, a jeżeli kiedyś poczujesz, że tę obietnicę naruszam, to po prostu mnie palnij. Ty też tego nie rób i wszystko będzie w porządku.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
16.03.2024, 20:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.03.2024, 21:21 przez Erik Longbottom.)  
Ona już nie wie, co gada, pomyślał, czując, jak jego szare komórki przegrzewają się, próbując zrozumieć tok rozumowania młodszej Longbottomówny. Najpierw uważa go za szpiega, potem tylko za złego kandydata na partnera, a teraz twierdziła, że w sumie to nie jest taki zły i go lubi. Skrzywił się. Ci wszyscy faceci, którzy gadali o tym, jak łatwo okręcić sobie kobietę wokół palca, nigdy nie spotkali kogoś takiego jak Brenna. Jej by się nie dało nawet wykręcić, aby owinęła się wokół palca. Momentalnie odbiłaby się w drugą stronę. Kobiety były skomplikowane, nawet dla kogoś, kto wychowywał się w otoczeniu siostry i mnóstwa kuzynek.

— To, kto jest w twoim typie? — rzucił cicho, bo nawet nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie.

Podejrzewał, że nawet Brenna nie wiedziała, czego tak naprawdę chce od życia w tej kwestii. Może powinien jej zazdrościć tego zafiksowania na punkcie tego, że nikt z nią nie wytrzyma? Jego życie byłoby wprawdzie smutniejsze, ale dużo prostsze, gdyby po prostu odsunął wszelkie romantyczne myśli na bok. Raz się przejechał i teraz się ciągnęło to za nim od lat, a gdy już schował trupa do szafy, ten postanowił przed paroma dniami wyważyć drzwi... Po tym, jak Erik je uchylił.

— Oczywiście, że potrzebujesz! — sapnął podniesionym tonem, licząc, że głośność stłumi drżenie głosu. — I ja potrzebuję. Tak samo, jak Heather, Nora, Thomas, Dora, Patrick i cała reszta tej... zgrai. — Oderwał dłonie od twarzy tylko po to, aby zaraz rozmasować sobie nasadę nosa, jakby zaczął dostawać ataku migreny. — Straciliśmy już Derwina. Nie chcę... — Zasłonił usta dłonią, gdy tylko zdał sobie sprawę, że głos zaczął mu się łamać. Przywarł mocniej plecami do oparcia skórzanego fotela, nie potrafiąc się zmusić do tego, aby spojrzeć na siostrę. — Wiesz, czego nie chcę.

Ostatnie zdanie wypowiedział cicho, a każde słowo od drugiego oddzielała dłuższa pauza, jakby musiał naprawdę skupić się na tym, aby nie ulec guli kształtującej się w jego gardle. Zaczęrpnął nerwowo powietrza, jakby ledwo co wypłynął na powierzchnie po kilku minutach nurkowania. Dziesięć... Dziewięć... Osiem... Siedem... Sześć... Pięć... Cztery... Trzy... Dwa... Jeden... Zero, odliczał w dół, zmuszając poniekąd ciała do poddania się jego woli. Nie żeby w tej chwili miał specjalne pokłady sił psychicznych, aby utrzymać swoje reakcji pod kontrolą. Nie był mnichem, nie był kapłanem, był tylko durnym detektywem, który zaczynał mieć poważnie wszystkiego dosyć.

— Zgadzam się na... nieingerowanie w twoje sprawy — wydusił z siebie w końcu, z ulgą odkrywając, że jego głos brzmi po prostu głucho. Pustka w tym wypadku była lepsza od żalu. — Masz na siebie uważać. To... To rozkaz. Jestem starszy i wyżej w hierarchii. — Wykrzywił usta w pozbawionym radości uśmieszku, jakby nagle zyskał nad nią przewagę. — Powiem Malwę, żeby zebrała pościel z sypialni. Sporo gości przyjęliśmy w nocy. Przyda się małe sprzątanie..

Sięgnął powoli po jej rękę i ścisnął ją lekko. gładząc kciukiem wierzch jej dłoni. Wypuścił powoli powietrze z ust. Miał nadzieję, że nie będzie zbytnio drążyć, bo na dobrą sprawę nie chciał jej mówić wszystkiego. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że siatka Zakonu Feniksa intensywnie nad czymś pracowała, a skoro nastąpił nagły zryw w organizacji, to oznaczało to tylko jedno: niezapowiedzianą wycieczkę. Zupełnie jak z magicznym zielem dla Arabelli w Szkocji. To był właśnie akt troski; Brenna musiała odpocząć, a nie skupiać się teraz na nim.

— Napij się czegoś i spróbuj się przespać, dobrze? — Obrócił głowę w jej stronę, jednak wzrok dalej nie uniósł się na tyle, aby mógł zerknąć na jej twarz. — Już i tak dużo dziś zrobiłaś. A śniadanie mistrzowsko to domknęło.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
16.03.2024, 21:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.03.2024, 21:04 przez Brenna Longbottom.)  
– Nie sądzę, żebym miała jakiś typ – westchnęła Brenna, już bliska histerycznego śmiechu. Czy miała jakiś typ? Lubiła może jako nastolatka przez jakieś pięć minut jednego z uczniów, bo był miły, a teraz lubiła kogoś, bo zaproponował jej wspólne samobójstwo i dał cukierka, czy to tworzyło jakiś typ? – Erik, jesteś starszy i z nikim się nie związałeś, naprawdę nie wiem, skąd taki upór ku temu, żebym ja to robiła. Myślisz, że nie zauważyłam, że ledwo trzy miesiące temu kombinowałeś wokół Castiela?
Wtedy też wybrał doskonale. Jej przyjaciela – geja. Ale o tym nie zamierzała przecież wspominać.
Martwił się o nią? Świetnie, ale żaden związek nie będzie cudownym remedium na wszystkie problemy, a ich problemem w tej chwili była tocząca się wojna. Chciał odwrócić uwagę rodziców od siebie i od tego, że nie spotyka się z żadną kobietą, a na imprezach spędza czas albo z przyjaciółką, albo z kolegami? Może wpadło jej to do głowy teraz, ale teraz zdawał się tak cholernie przejęty…
Przemknęła na moment oczy, gdy wspomniał o Derwinie. Stracili jego, potem Jasona, a Millie Moody wciąż była w złym stanie w Lecznicy Dusz. I Brenna wiedziała – nie przeczuwała, a wiedziała po prostu – że stracą kolejne osoby. Bardzo chciałaby powiedzieć Erikowi, że wszystko będzie dobrze, że nie stracą nikogo więcej, ale to byłoby kłamstwo, a nie chciała tak łgać przed bratem. Od dawna nosiła w sobie przekonanie, że sama nie przeżyje tej wojny – może nie umrze dziś, jutro ani nawet za rok, ale konflikt nie potrwa miesięcy, lecz lata całe i będzie się tylko nasilał.
Ale nie mogła mu tego powiedzieć.
Erik patrzył w przyszłość z optymizmem i nie miała prawa mu tego zabierać.
– Każde z nas jest żołnierzem, braciszku. Możemy walczyć ramię w ramię, ale żadnego z nas nie ochronimy przed niebezpieczeństwem. – Gryzło ją to. Okropnie. Gryzło ją, że wciąga w tę sprawę kolejne osoby, że weszła w to Heather, taka młoda, i Vincent, którego konflikt wcale nie musiał dotyczyć. Gryzło ją, że wysyła młode dziewczyny, aby dokonywały włamań, że prosi własnego wuja, aby mącił w sprawach Departamentu Tajemnic i że jej najlepszy przyjaciel włóczy się po Nokturnie, szukając od dawna zaginionego człowieka. Że prosi przyjaciół, aby narażali życie na jakiejś znikającej wyspie, w poszukiwaniu broni wypełnionej mrokiem.
Ale mogła z tym żyć.
Może dlatego przychodziło jej to łatwiej, bo on był dużo lepszym człowiekiem od niej?
– Zawsze na siebie uważam – powiedziała, uśmiechając się nieco krzywo i zaciskając na moment mocniej dłoń na jego ramieniu. Bo wbrew pozorom przecież jednak zwykle starała się planować tak, żeby zwiększyć szanse na przeżycie. – Dobrze. Ale myślę, że też powinieneś odpocząć… a teraz to przede wszystkim naszykować się na wesele – mruknęła, przyglądając się mu uważnie, bo przecież to nie tak, że nie potrafiła zauważyć, że coś jest nie tak. Ale jak cokolwiek mogłoby być w porządku w tym pojebanym świecie, w którym żyli? I niby jak mogłaby pomóc? I czy nie chodziło przypadkiem o Norę i to jej nocne zniknięcie, o którym nie chciała rozmawiać?
Cofnęła rękę, rezygnując jednak z pytań.
Przynajmniej na razie.
– Baw się dobrze. I uważaj na rodzinę panny młodej – mruknęła, nim wyszła z pomieszczenia.
Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2378), Erik Longbottom (2378)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa