—05/08/1972—
Dolina Godryka, Warownia Longbottomów
Nora Figg & Brenna Longbottom
Pierwsze promienie słońca zaczęły już przebijać się zza chmur. Nadszedł dzień, noc powoli odchodziła w zapomnienie. Promienie słońca przyniosły bolesny powrót do codzienności. Wyrzuty sumienia zaatakowały ją niczym ostre noże. Musiała wyjść, wrócić do Warowni.
Wymknęła się po cichu, zostawiła go samego sobie. Otulona kocem zmierzała w stronę rezydencji, nie do końca wiedziała, jak i czy w ogóle się z tego wytłumaczy, ale może byli tak bardzo zajęci resztą towarzystwa, że nie zauważyli jej braku. Na pewno.
Wyglądała niezbyt korzystnie, na pewno nie przespała tej nocy, miała rozerwaną sukienkę, włosy zdecydowanie wołały o pomstę do nieba, nie był to jej dzień. Wolałaby uniknąć pytających i oceniających spojrzeń.
Dopiero kiedy stanęła przed drzwiami Warowni dotarło do niej, że ktoś mógł się o nią faktycznie martwić, że nie dała znaku życia, że nie wróciła na noc i nie wyglądało to dobrze, może powinna jednak pójść do Lizzy? Zawsze to była jakaś wymówka, sama nie wiedziała z kim wolała się mierzyć, czy z babką, czy z przyjaciółmi, jednak decyzja została już podjęta, kiedy w nocy znalazła się na terenie rezydencji.
Nim nacisnęła klamkę odetchnęła głęboko. Była przecież dużą dziewczynką, wcale nie miała już szesnastu lat, nie będzie musiała się przed nikim tłumaczyć z tego, że zniknęła na chwilę. Otworzyła drzwi i odruchowo rozejrzała się po wnętrzu, zamknęła je za sobą bardzo cicho, byleby nikogo nie obudzić, byleby teraz nie musieć się z nikim konfrontować.
Musiała jakoś dostać się do swojego pokoju gościnnego, tyle, że usłyszała jakiś ruch, miała nadzieję, że to Malwa, którą poprosi o to, by milczała jak grób. Nie wszystko jednak układało się po jej myśli, wręcz zwyczajowo zupełnie przeciwnie, aby utrudnić jej egzystencję na tym świecie. Powinna się tego spodziewać.