• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[05.08.1972] ani słowa | Nora & Brenna

[05.08.1972] ani słowa | Nora & Brenna
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
15.03.2024, 10:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:39 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

—05/08/1972—
Dolina Godryka, Warownia Longbottomów
Nora Figg & Brenna Longbottom



Pierwsze promienie słońca zaczęły już przebijać się zza chmur. Nadszedł dzień, noc powoli odchodziła w zapomnienie. Promienie słońca przyniosły bolesny powrót do codzienności. Wyrzuty sumienia zaatakowały ją niczym ostre noże. Musiała wyjść, wrócić do Warowni.

Wymknęła się po cichu, zostawiła go samego sobie. Otulona kocem zmierzała w stronę rezydencji, nie do końca wiedziała, jak i czy w ogóle się z tego wytłumaczy, ale może byli tak bardzo zajęci resztą towarzystwa, że nie zauważyli jej braku. Na pewno.

Wyglądała niezbyt korzystnie, na pewno nie przespała tej nocy, miała rozerwaną sukienkę, włosy zdecydowanie wołały o pomstę do nieba, nie był to jej dzień. Wolałaby uniknąć pytających i oceniających spojrzeń.

Dopiero kiedy stanęła przed drzwiami Warowni dotarło do niej, że ktoś mógł się o nią faktycznie martwić, że nie dała znaku życia, że nie wróciła na noc i nie wyglądało to dobrze, może powinna jednak pójść do Lizzy? Zawsze to była jakaś wymówka, sama nie wiedziała z kim wolała się mierzyć, czy z babką, czy z przyjaciółmi, jednak decyzja została już podjęta, kiedy w nocy znalazła się na terenie rezydencji.

Nim nacisnęła klamkę odetchnęła głęboko. Była przecież dużą dziewczynką, wcale nie miała już szesnastu lat, nie będzie musiała się przed nikim tłumaczyć z tego, że zniknęła na chwilę. Otworzyła drzwi i odruchowo rozejrzała się po wnętrzu, zamknęła je za sobą bardzo cicho, byleby nikogo nie obudzić, byleby teraz nie musieć się z nikim konfrontować.

Musiała jakoś dostać się do swojego pokoju gościnnego, tyle, że usłyszała jakiś ruch, miała nadzieję, że to Malwa, którą poprosi o to, by milczała jak grób. Nie wszystko jednak układało się po jej myśli, wręcz zwyczajowo zupełnie przeciwnie, aby utrudnić jej egzystencję na tym świecie. Powinna się tego spodziewać.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
15.03.2024, 11:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.03.2024, 18:02 przez Brenna Longbottom.)  
Oczywiście, że Brenna zauważyła brak Nory.
Nie posyłała psów gończych, nie urządzała wielkich poszukiwań, ale się martwiła, gdy wszyscy dotarli na miejsce, rozeszli się po Warowni, mijały kolejne minuty, a Nora do nich nie dołączyła wbrew zapowiedziom. Brenna nie chciała ulegać paranoi ani nadopiekuńczości, bo istniała po prostu możliwość, że panna Figg postanowiła zostać u babci, nie mogła jednak zupełnie się nie przejmować. Nie, kiedy Erik wspomniał, że „Nora wydawała się zirytowana” i „coś z sukienką” i że „przyjdzie potem do Warowni”. Sama, w środku nocy, po kilku drinkach.
Brenna miała ochotę załamać ręce nad bratem, że tak Norę samą puścił, zamiast ją odprowadzić albo zawołać siostrę, żeby teleportowała się z przyjaciółką, bo przecież ona nie piła.
Chyba że w tej całej sprawie kryło się coś więcej.
Nie poszła szukać Nory, bo ta faktycznie nie miała szesnastu lat, ale i nie poszła też spać do siebie. Najpierw zajęła się upewnianiem, że każdy ma, gdzie spać, ma wszystkie rzeczy, których potrzebuje na noc i na rano, że wszyscy wiedzą, gdzie są łazienki, nikt nie jest głodny, i tak dalej, porozmawiała z tym i owym… a potem,  przebrana już w domowe ubrania, w t-shircie i jeansach, przysnęła w końcu czekając na kanapie w salonie, wtulona w dwa psy, Łatka i Ponuraka, którzy postanowili dotrzymać jej towarzystwa. Nie była pewna, czy spała piętnaście minut czy dwie godziny, ale obudził ją ruch psa, który poderwał się na dźwięk otwieranych drzwi.
O tej porze, gdy niebo za oknami dopiero zaczynało dopiero jaśnieć, ot tak wejść do środka, mimo wszystkich zaklęć ochronnych, mogli jedynie stali mieszkańcy oraz ci, którzy bywali tutaj bardzo, bardzo często – a taką osobą była właśnie Nora. Brenna zepchnęła Ponuraka (przez którego trochę straciła czucie w lewym ręku) i poderwała się z miejsca, zerkając jednocześnie na zegarek. Pora, jaką wskazywał, przyprawiła Brennę o lekkie ukłucie paniki, które niemal natychmiast zwalczyła. Bo jeśli Nory nie było, to niekoniecznie ktoś ją zamordował – może właśnie ona wchodziła do domu, a może faktycznie uznała, ze nie będzie chodzić po nocy i była u Lizzie…
Na widok Nory w korytarzu, Brenna zamarła na moment, z jednej strony pełna ulgi, z drugiej… na litość Merlina, czy Norę ktoś napadł?! Gdy ona sobie tutaj spała w imię nie szukania i nie kontrolowania kogoś, kto nie ma szesnastu lat?!
– Wszystko w porządku? – spytała cicho, przypatrując się kobiecie uważnie, w bladym świetle świtu, szukając czegoś, co wskazywałoby na obrażenia.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
15.03.2024, 11:37  ✶  

Zapomniała o tych ich cholernych psach, jej koty pewnie nawet by się nie ruszyły, gdyby ktoś wszedł do domu. Z psami jednak był inaczej, reagowały merdaniem ogona na każde otwarcie drzwi. Dlaczego nie mogli adoptować kotów? To byłoby zdecydowanie wygodniejsze.

Było wiele możliwości, nie do końca mogła się spodziewać na kogo się dzisiaj rano nadzieje. Sama nie do końca wiedziała, kogo wolałaby spotkać. Czuła, że jeśli to będzie Erik to mogliby się bardzo mocno pokłócić i obudzić wszystkich mieszkańców tego miejsca, bo przecież jej zaufał, krył ją, a przynajmniej miał to zrobić, trochę nie dała mu wyboru. Na pewno będzie musiała go za to przeprosić, wiedziała, że faktycznie tym razem to ona zawiniła. Na pewno jej wybaczy, byli w końcu najlepszymi przyjaciółmi.

Uniosła wzrok w napięciu, nieco zdenerwowana tym, co miało nadejść. Ciekawa była, kto pojawi się w korytarzu, odetchnęła z ulgą, może pospiesznie, lecz z dwojga złego wolała chyba zmierzyć się w tej chwili z Brenną niż z Erikiem, bo jej brat mógł coś wyczuć, na pewno coś wyczuł, skoro ona tak przeżywała ten ciągnik, statek i trolla. W sumie to może nawet trochę mu się należało, też powinien się o nią trochę pomartwić, po tym, jakie emocje jej zapewnił te kilka razy. Tylko, że trochę przegięła, nie chodziło tylko o to, co było między nimi, w tej sytuacji we wszystko było zamieszane zdecydowanie więcej osób, co mogło zwiastować komplikacje.

Wysiliła się na uśmiech, nie promienny, jak miała w zwyczaju, który przypominał jaśniejące słońce, a taki nieśmiały, żeby nieco złagodzić to spotkanie. - Dzień dobry. - Przywitała się najpierw. Ton jej głosu był spokojny, nie wyglądała też jakby ktoś ją skrzywdził, chociaż patrząc na nią można było mieć w tej chwili myśli przeróżne.

- Tak, wszystko w porządku. - Bo co miała powiedzieć, że nie? Że prawie się w nocy utopiła, a potem, potem to już się topiła, tyle, że metaforycznie. - Czekałaś na mnie? - Zapytała, chociaż wydawało się to być oczywiste, ruszyła się z miejsca, póki co o krok, w stronę Brenny.

- Potańcówka była świetna, zresztą, jak za każdym razem, wszystko, co organizujesz zawsze się udaje. - Szybka zmiana tematu, odwrócenie uwagi na rzeczy błahe, mniej istotne niż jej poranny powrót do domu i nocne zniknięcie. Może w ten sposób uda jej się uniknąć tłumaczenia, właściwie wolałaby, żeby tak wyszło, bo nie miała pojęcia, jak miałaby się z tego wytłumaczyć. Tyle, że znała Brennę na tyle, żeby wiedzieć, że na pewno zwróci uwagę na to, w jakim stanie wróciła do Warowni, próbowała w głowie ułożyć sobie jakąś bajeczkę, tyle, że nie sądziła, że Longbottomówna uwierzy w jej kłamstwa, jak bardzo przebiegłe by nie były.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
15.03.2024, 18:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.03.2024, 18:01 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna przypatrywała się Norze bardzo uważnie, jakby szukając w jej twarzy, w spojrzeniach, oznak fałszu. Że jednak coś się stało. Figg nie wydawała się jednak wstrząśnięta, a jedynie… w dużym nieporządku. Spojrzenie Brenny prześlizgnęło się z twarzy w dół, na dłonie: gdyby przed kimś się broniła, one powinny nosić specyficzne ślady, ale podobnie jak buzia, zdawały się nienaruszone.
Coś się stało, ale tym czymś nie była chyba napaść.
– Chwilę temu się obudziłam – odpowiedziała, swoim zwyczajem nie kłamiąc, ale za to pomijając ogromną część prawdy, bo przecież zasnęła na kanapie w salonie, i to całkiem niedawno. – Myślę, że to zależy kogo spytać, ale dziękuję – dodała, kiedy Nora zaczęła wychwalać to, jak wyszła potańcówka. W tej chwili jednak cała zabawa była dla Brenny odległym wspomnieniem, a jej uwaga skupiała się głównie na stanie przyjaciółki.
Martwiłam się o ciebie, pomyślała, ale nie powiedziała tego. Nie dlatego, że byłoby dla niej problemem przyznać, że o kogoś się martwi – i nie dlatego, że nie chciałaby, żeby Nora o tym wiedziała. Ale gdyby Brenna wypowiedziała te słowa na głos, panna Figg prawdopodobnie miałaby z ich powodu wyrzuty sumienia.
– Chodź, trzeba cię wysuszyć, jesteś ewidentnie przemarznięta – powiedziała zamiast tego i schwyciła Norę za rękę, a potem pociągnęła w stronę jednej z łazienek. Może i był sierpień, całkiem ciepły zresztą, ale nocą nawet w sierpniu robiło się często nieco chłodno, zwłaszcza w Anglii. A wyglądało na to, że Nora jest… mokra.
Brenna była wściekle pewna, że ani na drodze pomiędzy szopą, w której odbywała się zabawa i domem Lizzie, ani na ścieżce między tym i Warownią, nie znajdowało się żadne jezioro ani rzeka, do którego można by wpaść. Nora skąpała się w beczce z wodą? Pomyliła zaklęcia? Natknęła się na kogoś obłożonego klątwą żywiołów? Co się tutaj do licha wyprawiało?
– Malwa? – zawołała w przestrzeń. Czuła się trochę winna, że wzywa skrzatkę o tej porze, ale Brenna podejrzewała, że ta i tak nie spała: w domu było mnóstwo gości, rano mieli się nimi wszystkimi zająć, pewnie Malwa albo coś sprzątała, albo szykowała, albo po prosto pozostawała w pogotowiu… i chyba tak właśnie było, sądząc po tym, jak szybko rozległ się trzask i Malwa zmaterializowała się przed Brenną. – Przynieść proszę Norze z jej pokoju ubranie, dobrze? Będziemy w największej łazience na dole. Zdejmij ten koc, rzucę zaklęcie osuszające – powiedziała, wchodząc do pomieszczenia i wyciągając różdżkę, bo oczywiście, spała z nią przy boku. Machnęła różdżką, wyczarowując strumień ciepłego powietrza, by dosuszyć ubranie i włosy Nory.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
15.03.2024, 18:28  ✶  

Czuła, że przyjaciółka przeszywa ją wzrokiem i trochę się tego bała, bo przecież była magipolicjantką, jak połowa mieszkańców tego domu, co mogło trochę utrudnić jej wyjście z tej sytuacji z twarzą. Wiedziała, że przed Brenną nic się nie ukryje, lecz póki mogła, wolała nie mówić nic. Zresztą co jej miała powiedzieć, że ją poniosło? Że przytrafił jej się moment nierozwagi. Chciała tego uniknąć, i tak częściowo było to już niemożliwe, bo zobaczyła ją w stanie bardzo dalekim od normalności.

- Dawno zasnęłaś? - Trochę była ciekawa, jak potoczyła się dalsza część imprezy, ta w domu, przede wszystkim interesowało ją to, czy Erik coś jej wspominał? Chyba nie, musiał milczeć jak grób, bo gdyby coś powiedział, to pewnie postawiliby na nogi całą Dolinę, żeby ją znaleźć.

- Poradzę sobie saaa... - ma. Nie zdążyła jednak nawet dokończyć zdania, a przyjaciółka już trzymała ją za rękę i prowadziła w stronę łazienki, niczym małe dziecko, które ubrudziło się w ogrodzie podczas zabawy i trzeba mu było pomóc się oczyścić.

Cholernie jej było głupio, że ją obudziła, bo na pewno potrzebowała odpoczynku po tej potańcówce, szczególnie, że to ona wszystko organizowała, ona pilnowała, aby reszcie nie stała się krzywda, a teraz jeszcze Nora sprawiła jej kłopot. Była na siebie zła, że nie udało jej się tutaj wejść bardziej dyskretnie.

Figg faktycznie była mokra, może bardziej nawet po prostu przemoczona, bo wyszła z jeziora już jakiś czas temu. Jednak nie miała czasu na to, aby się wysuszyć, liczyła na to, że zrobi to na spokojnie, kiedy dojdzie do Warowni, jej sprytny plan oczywiście diabli wzięli.

Dotarły do jednej z łazienek, na szczęście po drodze do niej nie wpadły na żadnego innego mieszkańca Warowni, wolała nawet nie myśleć o tym, co powiedziałby senior rodu, gdyby zobaczył ją tutaj w takim nieładzie, dramat. Mimo wszystko Norce zależało na opinii innych, tym bardziej, że przecież była matką, nie powinna sobie pozwalać na takie wyskoki, zdawała sobie z tego sprawę. Nie wypadało jej.

- Tam jest torba, taka zielona, w niej są ubrania. - Dodała jeszcze, aby ułatwić Malwie poszukiwania, z tą wskazówką powinna sobie poradzić bez mniejszego problemu.

Nie mogła oczywiście zaprotestować, kiedy Brenna powiedziała jej, żeby zdjęła koc. Westchnęła jedynie cicho i zsunęła go z ramion, spadł na ziemię, a wtedy przyjaciółka mogła dostrzec rozerwany zamek przy gorsecie tej nieszczęsnej sukienki, która wyglądała jak nocne niebo, teraz może trochę mniej, bo przeszła sporo w ciągu tych kilku godzin.

Przymknęła oczy, gdy przyjaciółka zaczęła czarować strumień ciepłego powietrza, całkiem miłe to było uczucie, przy okazji mogła uniknąć jej wzroku.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
15.03.2024, 19:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.03.2024, 19:21 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna lubiła wtrącać nos w nieswoje sprawy, bywała przy tym niekiedy mało delikatna, a w dodatku gdy już zaczynała drążyć, to kopała równie uparcie co niuchacz, szukający błyskotki w stosie śmieci. W konsekwencji niektórzy mieli skłonności zakładać, że będzie brała innych na przesłuchanie w niektórych okazjach… gdy wcale nie miała takiego zamiaru, bo nie czuła, że ma do tego prawo.
Nora Figg była dorosłą kobietą. Cokolwiek robiła, Brenna nie miała prawa jej za to ganić, póki nie narażało to nikogo na niebezpieczeństwo. Błąd popełniła głównie w tym, że wymknęła się w taki sposób, który sugerował, że mogło coś się jej stać.
Ale Brennie nawet nie wpadło do głowy, żeby robić jej za to awanturę.
– Jakiś czas temu. Większość chyba śpi, chociaż wydaje mi się, że ktoś jeszcze siedzi w kuchni. Niedługo i tak tam wparuję, żeby zacząć ogarniać śniadanie… chociaż właściwie to hm, dziś pewnie podamy je dopiero koło jedenastej – powiedziała jak gdyby nigdy nic, przypominając sobie, że goście pewnie po tych tańcach pośpią sobie w większości dłużej. Może zresztą sama też zdoła jeszcze złapać jakieś dwie godziny snu? Nie czuła zmęczenia, ale też nie chciała ryzykować, że to dopadnie ją później. Część gości mogła zostać dłużej, część będzie wracać do domów albo szykować się na wesele Blacka…
Zmrużyła lekko oczy, gdy dostrzegła urwany zamek, ale nijak nie skomentowała. Po prostu osuszyła Norę zaklęciem – w milczeniu, ale nie wynikającym z potępienia. Raczej tego, że to była bardzo długa noc, dla nich obu, która zmęczyła i Norę, i Brennę, fizycznie i psychicznie, chociaż z różnych powodów. Już tańce same w sobie przecież wymagały energii, a tutaj Nora jeszcze później skąpała się w jeziorze, spacerowała i spędziła czas z Samem. Brenna z kolei martwiła, czy wszystko pójdzie dobrze, czy każdy odpowiednio się bawi, a i to nie tak, że niektóre wspomnienia z tego wieczora nie tkwiły jej w głowie, nie obracała ich raz po raz w pamięci, i nie zastanawiała się, co właściwie dalej. Stały więc teraz w tej łazience, obie blade, obie z podkrążonymi lekko oczami – bo makijaż Brenny dawno został zmyty, a ten Nory zabrała toń jeziora. Nawet Brenna nie miała dość energii, aby paplać bez sensu cały czas, a teraz i Nora pewnie nie miałaby siły takich monologów słuchać.
– Chcesz porozmawiać? – spytała krótko Brenna, gdy włosy i ubranie Nory były już suche. Odłożyła różdżkę na zlew i z jednej z szafek – bo ta łazienka była faktycznie duża i dobrze zaopatrzona – wyciągnęła jedną z zapasowych szczotek. Jej własne włosy miały skłonność do nieopanowania, wiedziała więc doskonale, że jeżeli Nora zostawi swoją czuprynę w takim stanie, to rano będzie miała problemy z jej ogarnięciem.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
15.03.2024, 22:54  ✶  

To nie tak, że spodziewała się jakiejkolwiek awantury, po prostu wolała nie mówić o pewnych rzeczach, nigdy nie umiała, i nie wydawało jej się, żeby to był odpowiedni czas, zresztą chyba nigdy nie będzie odpowiedniego momentu. Czuła też poczucie winy, bo mogła to obejść, mogła podejść do sprawy inaczej, a po prostu pierwszy raz od dawna dała się ponieść, naprawdę nie zdarzało jej się to często i trochę też nie poznawała siebie, bo brakowało w niej spontaniczności, przynajmniej przez ostatnie kilka lat, analizowała i zastanawiała się nad swoimi decyzjami, tym razem jednak tego nie zrobiła.

- Czy Erik zachowywał się dziwnie? - Nie miała pojęcia, czy spał, od kiedy spał i czego powinna się spodziewać. Z racji na łączący ich rytuał, którego do tej pory nie przerwali mogło być różnie, szczególnie, że dzisiaj zapewniła mu karuzelę emocji, miała nadzieję, że jej to wybaczy, że przegadają sprawę, chociaż tak naprawdę wolałaby wydarzenia tej nocy po prostu przemilczeć, nie wracać do nich, przynajmniej jak na razie. No, ale znajdowała się tutaj, a znała Erika, wiedziała, że jej nie odpuści, jeśli tylko nadarzy się okazja - zresztą nie ma się, co dziwić, ona sama na niego ostatnio nawrzeszczała kilka razy wypominając mu jego nieodpowiedzialność i egoistyczne podejście. Będzie musiała spojrzeć prawdzie w oczy i pogodzić się z tym, że tym razem to ona go zawiodła.

- Mogę pomóc, wiesz, z śniadaniem. - Mogłaby odpokutować swoje zniknięcie, chociaż też nie tylko o to chodziło, mało kto mógł jej dorównać w gotowaniu, a chętnie uraczyłaby wszystkich rano, którymś ze swoich wypieków, aby osłodzić im ten zapewne trudny poranek. Wiadomo, jak to jest, alkohol się lał, były tańce, spacery, zabawy, na pewno odczują to rano.

Brenna całkiem sprawnie doprowadziła ją do porządku, cóż była bardzo wprawioną czarownicą, nie stanowiło to dla niej nawet najmniejszego problemu. Mimo zmęczenia, które zauważyła na jej twarzy, obie potrzebowały snu, zdecydowanie.

Drgnęła, kiedy usłyszała jej pytanie. Czy chciała porozmawiać. Sama nie wiedziała, bo co niby miała jej powiedzieć? Sprawa była za świeża, jeszcze nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć, kłębiły się w niej różne emocje. Trochę miała do siebie wyrzuty sumienia, że pozwoliła sobie na zbyt wiele. Będzie musiała to wszystko na spokojnie przetrawić. - Chyba nie chcę Brenn... - Tak chyba było lepiej, przynajmniej jak na razie. - Ale, czy mogę się do ciebie przytulić? - Powiedziała nieco ciszej, chyba tego potrzebowała, spoglądała wtedy na swoje stopy, które wydawały się jej być bardzo interesujące.

Póki co nie sięgnęła jeszcze po szczotkę, chociaż widziała, że Longbottomówna zadbała nawet o to, faktycznie musiała rozczesać swoje włosy, bo rano, w sumie już było rano, ale później mógłby się z nich zrobić jeden, wielki kołtun.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
16.03.2024, 11:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.03.2024, 11:17 przez Brenna Longbottom.)  
Zważywszy na to, w jakim stanie Brenna niekiedy wracała do domu, naprawdę nie mogła rzucać kamieniem. Nie podobało się jej to nie ze względu na jakąś tam reputację, ale dlatego, że coś ewidentnie się stało, a Nora… Nora była Norą i raczej ciężko było ją sobie wyobrazić wygrzebującą się z jakichś dziur albo przechodzącą do porządku dziennego nad tym, że omal nie zginęła. (A raczej udawałaby, że wszystko w porządku, jak tamtej nocy, kiedy przyśniły się jej sny – ale Brenna była pewna, że to zostawiło swój ślad.)
– Tak, kiedy tłumaczył, dlaczego cię nie ma – powiedziała, bo Erik trochę się wtedy plątał, a ona absolutnie nie rozumiała, czemu puścił ją samą i o niczym nie wspomniał od razu, w końcu była noc, a Nora piła. Najwyraźniej jednak sukienka była tylko pretekstem. – Potem zajmowałam się gośćmi, więc nie jestem pewna.
Czy zachowywał się dziwnie?
Albo Nora powiedziała mu, gdzie idzie i mógł się czuć z tym dziwnie, albo coś wyczuł z powodu łączącego ich rytuału. Brenna z najwyższym trudem utrzymała język za zębami, nie zadając miliona pytań, cisnących się na usta w tym momencie. Każdy miał prawo do swoich sekretów. Jej własnymi tajemnicami dałoby się zapełnić tę łazienkę, gdyby uznać, że każda z nich jest rozmiarów kuli przepowiedni i składować wszystkie w jednym miejscu. Nie dzieliła się nimi z innymi, bo niektóre były zbyt ciężkie, by wkładać je w cudze ręce, inne zbyt osobiste, a z jeszcze innymi nie wiedziała, co zrobić.
Może Nora zechce powiedzieć, co się stało, Erikowi.
– Możesz mi jutro pomóc przenosić rzeczy, ale powinnaś przede wszystkim się przespać. To pewnie nie zabrzmi dobrze, ale wyglądasz na wpółżywą – oświadczyła Brenna prosto z mostu. Ona sama spała krótko, ale Nora chyba nie spała wcale. A chociaż Figg na pewno przywykła do braku snu równie jak Brenna, w końcu miała małe dziecko i wcześnie otwieraną klubokawiarnię, w której początkowo pracowała sama, to jednak absolutny brak snu po takim wieczorze…
– Chodź tutaj, skarbie – stwierdziła po prostu, wyciągając do Nory ręce, kiedy ta spytała, czy może się przytulić. Pochyliła się lekko, zamknęła Norę w mocnym uścisku i trzymała ją tak przez długą chwilę. Najwyraźniej cokolwiek się stało, dotknęło serca bardziej niż przemarzniętego ciała – na tyle, że Nora pozwoliła sobie na tego okazanie. Brenna więc obejmowała ją, dopóki nie rozległo się kolejne trzaśnięcie i zakłopotana skrzatka, z torbą z ubraniami i koszulą nocną Nory nie przestąpiła z nogi na nogę. Dopiero wtedy Brenna się odsunęła. – Może się przebierzesz, weźmiesz tę szczotkę i pójdziesz się przespać? Zostaw sukienkę Malwie, ten zamek chyba da się naprawić.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
16.03.2024, 14:01  ✶  

Każdy miał swoje sekrety. To prawda. Może i dotyczyły one różnych dziedzin życia, różnych sytuacji, jednak każdy nie chciał się dzielić wszystkim, nawet z najbliższymi. Wynikało to z różnych pobudek. Norka nie lubiła mówić o tym, co dawno powinno zostać zapomniane, zresztą nigdy nie wracała do tego tematu, ucinała go bardzo szybko, od kiedy tylko problem się pojawił. Tyle, że teraz weszła do tej samej rzeki, po raz kolejny, wbrew zdrowemu rozsądkowi i nie wiedziała jak sobie z tym poradzi, będzie musiała to przetrawić, na spokojnie. Wrócić do codzienności, bo przecież nie miała innego wyjścia.

Nieco uspokoiły ją słowa Brenny. Erik nie zrobił awantury,  nie powiedział chyba nikomu, że coś jej się stało, to powodowało, że choć jeden z problemów który po drodze się pojawił zniknął. Będzie musiała mu tylko wszystko wyjaśnić i podziękować, że nie poszedł z tym dalej. Wiedziała, jak silne mogą być te uczucia po rytuale który ich połączył, bo w końcu sama była w tym miejscu. Tylko, że ona zupełnie przypadkiem dała mu jednej nocy całą paletę tych emocji, nie tak, że zrobiła to celowo, no ale się stało. Nie tylko i ona i Brenna będą niewyspane, tego była pewna.

- To dobrze, że miał się czym zająć. - Dodała jakby nigdy nic. Nie chciała drążyć tematu, chociaż wiedziała, że Brenna na pewno połączyła fakty, na pewno wiedziała dlaczego ją o to zapytała, bo jej przyjaciółka była bardzo bystra, a do tego była magipolicjantką. Na całe szczęście nie drążyła tematu, była jej za to ogromnie wdzięczna.

- Nie wiem, czy dam radę zasnąć. Spróbuję, ale jak coś chętnie ci pomogę, wiesz gdzie mnie szukać. - Odparła zupełnie szczerze. Była zmęczona, bo rzadko kiedy jej noce były intensywne, jak ta dzisiejsza, ale siedziało w niej tyle emocji i myśli, że nie wydawało jej się, że będzie w stanie zmrużyć oko.

Podeszła do Brenny i wtuliła się w nią mocno. Zdecydowanie tego potrzebowała najbardziej, świadomości, że nie jest sama, że ma przy sobie kogoś komu na niej zależy, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Niby nic złego się nie wydarzyło, jednak czuła, że pozwoliła sobie na zbyt wiele, dawno nie zachowała się tak bardzo egoistycznie, chcąc nie chcąc przynosiło to też ze sobą poczucie winy i ten dziwny ciężar na żołądku.

Usłyszała cichy trzask, który przerwał tę krótką chwilę jej niesubordynacji. Malwa pojawiła się w łazience z torbą. Odsunęła się więc od Brenny, bo był to znak, że już czas doprowadzić się do porządku. Zapomnieć o tej krótkiej nocy cudów.

- Tak, tak zrobię i dziękuję ci Brenn, że jesteś i byłaś. - Przejęła od skrzatki swoje rzeczy i poczekała na to, aż obie wyjdą, żeby mogła zająć się sobą i zmyć z siebie to poczucie wstydu, które się pojawiło.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
16.03.2024, 23:36  ✶  
Brenna nie miała pojęcia ani co przydarzyło się Norze, ani czy było to coś dobrego, czy złego. I prześladowało ją dziwne wrażenie, że Nora też sama tego nie wie. Mogło to brzmieć absurdalnie, ale jej w tej chwili wydawało się najnaturalniejsze pod słońcem. Czasem człowiek sam nie był pewny, co właściwie myśli i co czuje, i wbrew pozorom nie była to domena wyłącznie nastolatków. Po prostu powinni sobie z tym wszystkim lepiej niż nastolatki radzić.
Oby Nora zechciała zwierzyć się z tego Erikowi, skoro rozmowa z nią miałaby być za trudna albo przynieść tylko większy zamęt.
– Za parę godzin. I tak wątpię, aby ktokolwiek wstał przed ósmą, a pewnie większość obudzi się mocno po dziewiątej – stwierdziła, odsuwając się od Figg. – Zaparzę ci herbaty z ziołami, Malwa ją przyniesie.
Brenna nie znała się na ziołach, więc nie miała pojęcia, co w tej mieszance jest, ale już wrzucić do kubka z wrzątkiem łyżeczkę z zawartości jednej z opisanych sakiewek z szafek w kuchni, już potrafiła. Eliksirów nasennych wolała już w nią nie wmuszać, ale może jakieś ziółka pozwolą Norze na złapanie chociaż godziny czy dwóch snu.
– Jasne, że jestem – zapewniła tylko, wyciągając dłoń i na moment lekko zaciskając ją na ramieniu Nory. Przeszło jej przez myśl, że chciała, aby ta cholerna potańcówka dała ludziom trochę… odpocząć od całej wojennej atmosfery i przypomniała, że Zakon to coś więcej niż ciągłe działanie w szarej strefie, a być może to wszystko jednak w pewnych sprawach jej dobre chęci w złe się obróciły. Ale Nora wyglądała właściwie raczej na zdezorientowaną niż nieszczęśliwą… – Zawsze masz nas, a my jesteśmy wdzięczni za ciebie. Spróbuj trochę odpocząć – powiedziała, nim wycofała się z łazienki, pozwalając Norze umyć się w wannie zamiast w zimnej wodzie z jeziora, i potem przemknąć do pokoju na piętrze, który zajmowała. A sama, w asyście psów, ruszyła przygotować jej te ziółka, zastanawiając się, czy może powinna zaserwować je i sobie, czy też po prostu zabrać się wcześniej do przygotowywania wszystkiego na śniadanie…
Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2048), Nora Figg (2084)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa