Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
—1969r.—
dzielnica czarodziejów, Londyn
Erik A. Longbottom & Brenna Longbottom
Większość znajomych Erika powiedziałoby raczej, że jest osobą stosunkowo pozytywnie nastawioną do świata. W końcu wierzył w to, że nawet w najczarniejszych momentach można obrócić swój los o sto osiemdziesiąt stopni i na nowo stać się panem własnego losu. Jednak nawet on nie spodziewał się, że marsz planowany przez charłaki faktycznie dojdzie do skutku.
Do jego uszu docierały wprawdzie doniesienia z drugiej lub trzeciej ręki dotyczące wzmianek o tej akcji. Były przekazywane z ust do ust już od jakiegoś czasu. Mimo to, do niedawna były to jednak tylko plotki, którymi wymieniali się ludzie podczas przerwy obiadowej lub drogi do pracy. Trudno było wówczas trafnie ocenić ich wiarygodność. W końcu część tej grupy społecznej funkcjonowała w magicznym świecie, ale równie spora część szukała, a czasami nawet znalazło, szczęście w niemagicznych dzielnicach Londynu.
Pewnie nawet oficjale się tego do końca nie spodziewali, pomyślał, idąc powoli na tyłach pochodu, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Na standardowy ubiór typowy dla członka brygady narzucił płaszcz, jednak miał świadomość tego, że jego ponadprzeciętny wzrost działa na jego niekorzyść. Co takiego więc tutaj robił?
Cóż, brak wiary w powodzenie danego wydarzenia nie oznaczał, że odpowiednie departamenty nie przygotowały się na każdą ewentualność. Niektórzy pracownicy Brygady Uderzeniowej, a może i nawet biura aurorów zostali wysłani w teren, aby mieć sytuację pod kontrolą i w razie potrzeby zadbać, aby konflikt się zbytnio nie zaognił, gdyby sytuacja eskalowała. Nie chodziło raczej o obawy związane z reakcjami postronnych przechodniów, a raczej członków kontrmarszu, który najwyraźniej pragnął „pokazać charłakom, gdzie ich miejsce”. Osobiście, Longbottom miał nadzieję, że organizatorzy marszu charłaków zadbają o wyminięcie tej drugiej grupy.
W gruncie rzeczy był ciekaw czy przeciwnicy charłaczej sprawy mieli przygotowane jakiekolwiek logiczne argumenty, których warto by było wysłuchać. Bądź co bądź, sprawa ta nie była zbyt łatwa do rozwiązania i nie dziwił się, że Ministerstwo starało się trzymać charłaków na odległość. W zależności od tego, jakie żądania zostałyby wysunięte w kierunku rządu, obecny Minister Magii mógł wylądować z nie lada kryzysem obyczajowym, które napiętnuje jego kadencję.
Erik pokręcił głową, gdy wypatrzył w tłumie znajomą czuprynę swojej siostry. Od razu nawiedziły go wątpliwości. Czyżby udało się jej coś wypatrzeć od swojej strony i teraz próbowała go namierzyć? Cóż, biorąc pod uwagę tę ewentualność, musiał się ruszyć z miejsca i ruszył między ludzi, aby się do niej dostać.
— Na tyłach, na razie, spokój — skomentował, garbiąc się i nachylając się nad uchem Brenny, aby przekazać jej najnowsze wieści, pośród ogarniającego ich gwaru poruszającego się po ulicy tłumu.— A u ciebie? Mam wrażenie, że sporo ludzi jest tutaj dosyć... podminowanych.
Cóż za spotrzegawczy facet za niego. Takiego to po prostu ze świecą szukać. Czego innego mógł się spodziewać na proteście społeczno-politycznym?
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞