Latanie nigdy nie było jego dobrą stroną. Oczywiście, to nie było tak, że za każdym razem spadał na ziemię, łamiąc sobie przy tym kości, dostawał ataków paniki lub mdlał, kiedy tylko odrywał stopy od ziemi, ale zdecydowanie wolał czuć pod stopami twardy, pewny grunt. W powietrzu czuł się niemal nagi. Odsłonięty i podatny na atak, chociaż kto chciałby to tutaj, teraz zaatakować? W każdym razie nie przepadał za lataniem, więc pomysł, by wsiąść na starą miotłę, wygrzebaną z piwnicy, był na tyle abstrakcyjny, że Nikolai nie powinien brać pod uwagę realizowania go.
A jednak to zrobił. Znalazł tę miotłę, pogłówkował, wzruszył ramionami i po prostu z nią wyszedł, nie zastanawiając się dwa razy, czy może nie było jakiegoś powodu, dla którego Vladimi trzymał tę miotłę właśnie w piwnicy, pod stertą rupieci, zamiast w jakimś bardziej dostępnym miejscu, zadbaną. No ale młodość swoimi prawami się rządziła i nie zawsze były to prawa logiki.
Pierwsze kilka sekund nie było najgorszych. Po uniesieniu się nad ziemię na zaledwie dwa metry trochę się chwiał, próbując złapać równowagę. Odczucie było inne, niż pamiętał z lekcji latania ze szkoły. Wyrwane z korzeniami drzewko było, oczywiście, grubsze od zwykłej miotły, gałęzie ograniczały widok pod czarodziejem i samo sterowanie było inne, ale nie było to nic, do czego nie można się przyzwyczaić. Nikolai powoli unosił się coraz wyżej i wyżej na starej miotle, wciąż powoli i nawet ostrożnie, jakby latał po raz pierwszy - no cóż, na miotle latał pierwszy raz. Uczył się na nowo.
Nie jest źle, pomyślał ucieszony, gdy latał tak już przez dłuższy czas, już nie tak powoli, jak na początku, stopniowo przyśpieszając. Latał w normalnym dla podróży tempie, bez zbędnego "popisywania się".
-Woah - wyrwało mu się, gdy spojrzał w dół.
Kiedy miał okazję latać jeszcze w Rosji, niespecjalnie zwracał uwagę na widoki, którymi ekscytowali się jego rówieśnicy. Nie słuchał, gdy opowiadali, jak pięknie wygląda rozciągający się krajobraz, gdy wisi się wysoko pod niebem. Jak małe wydają się drzewa, domy i polany. Jak ludzie zmieniają się w małe, ruszające się plamy kolorów, póki nie zniży się lotu. Teraz sam miał okazję przekonać się, ile stracił, bo widok zapierał mu dech w piersiach. Faktycznie świat wyglądał inaczej, gdy patrzyło się na niego z wysokości.
Była jeszcze jedna rzecz, której Nikolai chciał w tym momencie spróbować - poszybować nisko nad wodą i po prostu zanurzyć dłoń. Może nawet udałoby się zobaczyć jakieś stworzenie, żyjące pod wodą? Niby niewiele, ale jak bardzo może ucieszyć.
Pochylił się, by zniżyć lot, i przerzucił ciężar ciała, by zmienić kierunek w stronę wody.
Hm? Co jest?
Miotła go nie usłuchała. Nie zniżyła lotu, nie zmieniła kierunku - parła do przodu, z tą samą prędkością, zupełnie nieczuła na wszelkie próby zmiany toru jej lotu.
Klnąc siarczyście w swoim ojczystym języku, Nikolai oderwał wzrok od podniszczonego trzonka miotły. No tak, oczywiście...
Oczywiście, że miotła niosła go w stronę jakiejś wioski i wszelkie próby zatrzymania jej spełzły na niczym.
Znajdujesz w piwnicy starą miotłę i decydujesz, że niedługi lot jest całkiem dobrym pomysłem. Co może pójść nie tak?
Wszystko!