• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[08.06.1972] Szalona Miotła | Nikolai & Brenna

[08.06.1972] Szalona Miotła | Nikolai & Brenna
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#1
21.03.2024, 12:57  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 21:39 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz tajemnic IV

wiadomość pozafabularna
Twoja (lub pożyczona) miotła oszalała i nie chce się zatrzymać. Jesteś bardzo wysoko nad ziemią i cały czas lecisz do przodu, nie mogąc kontrolować kierunku, w którym się przemieszczasz. Miotła leci w stronę mugolskiej wioski.

Latanie nigdy nie było jego dobrą stroną. Oczywiście, to nie było tak, że za każdym razem spadał na ziemię, łamiąc sobie przy tym kości, dostawał ataków paniki lub mdlał, kiedy tylko odrywał stopy od ziemi, ale zdecydowanie wolał czuć pod stopami twardy, pewny grunt. W powietrzu czuł się niemal nagi. Odsłonięty i podatny na atak, chociaż kto chciałby to tutaj, teraz zaatakować? W każdym razie nie przepadał za lataniem, więc pomysł, by wsiąść na starą miotłę, wygrzebaną z piwnicy, był na tyle abstrakcyjny, że Nikolai nie powinien brać pod uwagę realizowania go.

A jednak to zrobił. Znalazł tę miotłę, pogłówkował, wzruszył ramionami i po prostu z nią wyszedł, nie zastanawiając się dwa razy, czy może nie było jakiegoś powodu, dla którego Vladimi trzymał tę miotłę właśnie w piwnicy, pod stertą rupieci, zamiast w jakimś bardziej dostępnym miejscu, zadbaną. No ale młodość swoimi prawami się rządziła i nie zawsze były to prawa logiki.

Pierwsze kilka sekund nie było najgorszych. Po uniesieniu się nad ziemię na zaledwie dwa metry trochę się chwiał, próbując złapać równowagę. Odczucie było inne, niż pamiętał z lekcji latania ze szkoły. Wyrwane z korzeniami drzewko było, oczywiście, grubsze od zwykłej miotły, gałęzie ograniczały widok pod czarodziejem i samo sterowanie było inne, ale nie było to nic, do czego nie można się przyzwyczaić. Nikolai powoli unosił się coraz wyżej i wyżej na starej miotle, wciąż powoli i nawet ostrożnie, jakby latał po raz pierwszy - no cóż, na miotle latał pierwszy raz. Uczył się na nowo.

Nie jest źle, pomyślał ucieszony, gdy latał tak już przez dłuższy czas, już nie tak powoli, jak na początku, stopniowo przyśpieszając. Latał w normalnym dla podróży tempie, bez zbędnego "popisywania się".

-Woah - wyrwało mu się, gdy spojrzał w dół.

Kiedy miał okazję latać jeszcze w Rosji, niespecjalnie zwracał uwagę na widoki, którymi ekscytowali się jego rówieśnicy. Nie słuchał, gdy opowiadali, jak pięknie wygląda rozciągający się krajobraz, gdy wisi się wysoko pod niebem. Jak małe wydają się drzewa, domy i polany. Jak ludzie zmieniają się w małe, ruszające się plamy kolorów, póki nie zniży się lotu. Teraz sam miał okazję przekonać się, ile stracił, bo widok zapierał mu dech w piersiach. Faktycznie świat wyglądał inaczej, gdy patrzyło się na niego z wysokości.

Była jeszcze jedna rzecz, której Nikolai chciał w tym momencie spróbować - poszybować nisko nad wodą i po prostu zanurzyć dłoń. Może nawet udałoby się zobaczyć jakieś stworzenie, żyjące pod wodą? Niby niewiele, ale jak bardzo może ucieszyć.

Pochylił się, by zniżyć lot, i przerzucił ciężar ciała, by zmienić kierunek w stronę wody.

Hm? Co jest?

Miotła go nie usłuchała. Nie zniżyła lotu, nie zmieniła kierunku - parła do przodu, z tą samą prędkością, zupełnie nieczuła na wszelkie próby zmiany toru jej lotu.

Klnąc siarczyście w swoim ojczystym języku, Nikolai oderwał wzrok od podniszczonego trzonka miotły. No tak, oczywiście...

Oczywiście, że miotła niosła go w stronę jakiejś wioski i wszelkie próby zatrzymania jej spełzły na niczym.

Znajdujesz w piwnicy starą miotłę i decydujesz, że niedługi lot jest całkiem dobrym pomysłem. Co może pójść nie tak?

Wszystko!

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
21.03.2024, 15:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.05.2024, 08:53 przez Brenna Longbottom.)  
Czas był w życiu Brenny ostatnio towarem deficytowym, ale i tak nie odmówiła, kiedy jeden z czarodziejów z Doliny Godryka poprosił, żeby oprowadziła po okolicy jego krewnego z zagranicy. Nigdy nie umiała odmawiać takim prośbom, to raz. Dwa, było jej trochę szkoda dzieciaka z Rosji, najwyraźniej mającego problemy z odnalezieniem się w nowej rzeczywistości (z tym "dzieckiem" była trochę hipokrytką, gdyby ktoś starszy o osiem lat nazywał ją dzieciakiem, przewracałaby pewnie oczami, ale w drugą stronę nie miała ani trochę oporów).
Stawiła się więc w odpowiednim miejscu i w odpowiednim o czasie, za to jak się okazało, Nikolaia nie było. Czy chłopak zapomniał, czy nie przekazano mu informacji, czy postanowił uciec gdzieś w siną dal na miotle na sam dźwięk nazwiska "Longbottom", wiedziony jakimiś plotkami – tego Brenna nie wiedziała. I nie przejmowałaby się nawet, gdyby przy okazji uzyskania informacji o tym, że Nikolaia nie ma, miotły nie ma, musiał wyjść dosłownie dwie minuty temu, nie usłyszała też wypowiedzianego trochę spanikowanym tonem:
Miotła jest popsuta, nie da się nią wylądować.
Nie da się nią wylądować.
W jednej chwili, słuchając tych słów, Brenna była przed domem. W kolejnej - na pobliskim wzgórzu, na które aportowała się niemal natychmiast, głównie dlatego, że stąd miała dobry widok na okolicę oraz na niebo. Może ściganie kogoś, kto leciał w powietrzu bez miotły było może przedsięwzięciem niemal z góry skazanym na niepowodzenie, ale to nie znaczyło, że Brenna nie mogła przynajmniej spróbować. Na całe szczęście, rozglądając się, dostrzegła w oddali coś, co mugole pewnie wzięliby po prostu za ptaka, ale dla kogoś regularnie widującym miotły, wyglądało całkiem charakterystycznie.
Znów trzasnęło, kiedy teleportowała się ku północy – w stronę, w którą leciała miotła. Modląc się przy tym, aby wypatrzyła właściwą osobę, a nie na przykład własnego brata czy współlokatora, który postanowił przelecieć się na miotle do Londynu.
Musiała znaleźć pewną zgubę.
*

Trzy minuty i dwie teleportacje później Brenna znalazła się na środku jakiegoś pastwiska, mniej więcej pod - była teraz już pewna - miotłą. Pozytywny był bez wątpienia fakt, że w okolicy nie dostrzegała ani jednego mugola, który mógłby zauważyć miotłę albo ją samą, pojawiającą się znikąd. Gorzej, że miotła frunęła prosto w stronę jednej z pobliskich wiosek, a sądząc po tym, że znosiło ją lekko na boki, pasażer nie był w stanie zapanować nad lotem. Zważywszy na to, że Bren sama znalazła się w takiej sytuacji całkiem niedawno, mogła wyobrazić sobie, co chłopak czuł.
Ruszyła biegiem przez pastwisko, jednocześnie celując w miotłę i próbując wykształtować siłę, która zatrzyma tę w powietrzu... Jak ściągnąć chłopaka z góry, pomyśli, kiedy ta miotła się zatrzyma.

Rzut W 1d100 - 91
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#3
21.03.2024, 15:52  ✶  

Głowa mu niemal dymiła od myśli, które się w nim kotłowały i próbowały wyjść na pierwszy plan, zagłuszając wszystkie pozostałe. Co i co on miał niby zrobić w tej sytuacji? Mógłby skoczyć - przy odrobinie szczęścia tylko by się poobijał, ewentualnie coś by sobie złamał. Miotłę mógłby zniszczyć, o ile będzie dobrze celował. Stryj raczej nie miałby mu tego za złe - po co w ogóle trzymał zepsutą miotłę? Na sentymenty mu się zebrało? A gdyby któryś z kugucharów wszedł do piwnicy, znalazłby tę nieszczęsną miotłę i coś by mu się stało? Tak, to była wina Vladimira. Nikolaia w sumie też, ale o tym nie miał zamiaru mówić głośno. Absolutnie.

Była jeszcze druga opcja, która była tak samo głupia i niemal niemożliwa do pomyślnego zrealizowania, jak zabawna. Mógł poczekać, aż miotła zaniesie go nad wioskę, zeskoczyć, sturlać się z dachu jednego z budynków i zeskoczyć na ziemię, a zdziwionym przechodniom wcisnąć bajeczkę, że jest członkiem przejeżdżającej trupy cyrkowej zza granicy, która ma pojawić się w okolicy w ciągu zaledwie kilku dni i jest to jedyna okazja, by zobaczyć niesamowite show. Mogłoby to odwrócić uwagę od miotły, która wciąż szybowałaby pod chmurami, ale może walnęłaby w jakieś drzewo i rozpadła się na drzazgi, zanim ktoś z Ministerstwa by się tym zainteresował? Nikolai mógłby to zrobić, ale był jeden mały problem. Chłopak nie posiadał daru przekonywania - nigdy nie miał talentu do "wciskania" komuś swoich wymyślonych historyjek - przez co ludzie mogliby go uznać za wariata, a nie cyrkowca, gdyby jednak zdecydował się zeskoczyć w wiosce.

Z ciężkim westchnieniem puścił trzonek miotły, odchylił się i po prostu położył głowę na jej ogonie. Jak spadnie, to spadnie - co za różnica? - a przynajmniej widok był ładny. Błękitne niebo, puchate chmury, gdzieś tam poza zasięgiem jego wzroku błyszczało słońce.

A właśnie- czy on się nie miał przypadkiem z kimś dziś spotkać? Chyba tak... Stryj coś wspominał o kimś z okolicy, kogo poprosił o przysługę. Ach, racja... Ktoś miał pokazać mu okolicę. Ktoś kilka lat starszy od niego, kogo, według Vladimira, Nikolai mógłby posłuchać, bo przecież obcej osobie nie będzie pyskował, nie?

Ech, trochę głupio wyszło, pomyślał, bo wcale nie miał zamiaru uciekać przed swoim "przewodnikiem". Czy Vlad mówił mu, kiedy dokładnie miała się pojawić ta osoba? Hm... Tego Nikolai nie pamiętał, ale nadal było mu trochę głupio.

No i jeszcze był problem tej głupiej miotły.

Wziął głęboki wdech, zamknął oczy i już miał się przechylić, żeby poddać ciało grawitacji i przy okazji sprawdzić swoje szczęście w deportacji w powietrzu, kiedy coś w niego lekko uderzyło, miotłą szarpnęło i... Zatrzymała się.

Po prostu się zatrzymała, jakby przed nią wyrosła niewidzialna ściana. Nikolai aż się podniósł, zdumiony, no bo niby jak? Dlaczego się zatrzymała? Magia jej się skończyła, czy jak? Chyba że to była sprawka jego stryja i powinien się szykować na kazanie. I ewentualny szlaban, co byłoby trochę głupie.

Siedząc już w miarę normalnie, spojrzał w dół i rozejrzał się. Aha, tam jest.

Podniósł rękę i pomachał do małej postaci na pastwisku.

Dobra, miotła zatrzymana. Teraz tylko zleźć na ziemię. To już nie było takie trudne, bo teraz, kiedy nie musiał się już martwić, czy miotła walnie w jakiś dom, przeleci nad głowami mugoli, czy poszybuje jeszcze dalej, i ziemia nie przesuwała się przed jego oczami, mógł się wreszcie skupić, chwycić mocniej rączkę miotły, zsunąć się z niej i z cichym pyk deportować się i aportować kilka metrów od czarownicy. Z kwaśną miną odrzucił miotłę i zaczął klepać się po całym ciele, szukając jakichkolwiek ubytków. Uff, wyglądało na to, że się nie rozszczepił.

Powoli odwrócił się w stronę kobiety, która, co tu dużo mówić, chyba go uratowała.

-Ya nakhozhus' v bede? - spytał, mając cichą nadzieję, że czarownica nie znała rosyjskiego.

Prosta taktyka - udawaj, że nie znasz języka, a może ominie cię kara.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
21.03.2024, 16:32  ✶  
Brenna odetchnęła z ulgą, kiedy miotła zatrzymała się, opleciona rzuconym przez nią zaklęciem. I niemal natychmiast znów wycelowała różdżką, widząc, co wyprawia chłopak - zakładała, że spróbuje skoczyć, a był trochę zbyt wysoko, aby mogło się mu to udać bez ryzyka poważnych obrażeń, oczyma wyobraźni już widziała, jak chłopak przewraca się, słyszała krzyk bólu i trzask łamanych kości – ale na całe szczęście Nikolai zdołał się aportować i mimo ciężkich warunków nie uległ rozszczepieniu.
Przekrzywiła lekko głowę, kiedy zwrócił się do niej po rosyjsku. Nie zrozumiała, oczywiście. I w pierwszej chwili sądziła, że może sięgnął po ojczysty język w przypływie szoku, ale zaraz dotarło do niej, że chyba po prostu chciał, aby dać mu święty spokój - nieładnie, bardzo nieładnie, skoro go tutaj ściągnięto, na pewno znał przynajmniej podstawy.
- Et Eärello Endorenna utúlien. Sinome maruvan ar Hildinyar tenn’ Ambar-metta - odparła bezczelnie, bez mrugnięcia okiem, sięgając po absolutnie absurdalny cytat, i to z języka, którego Nikolai nie miał prawa zrozumieć, bo ten po prostu nie istniał. A cytat pochodził z mugolskiej, brytyjskiej książki, jednej z ulubionych Brenny. Zaraz jednak odezwała się już po angielsku. – To nie zadziała, Petrov. Szukałam cię – powiedziała, uśmiechając się lekko.
Nikolai miał przed sobą kobietę parę lat od siebie starszą i absolutnie zwyczajną. Odziana po mugolsku – w końcu ścigała go z Doliny Godryka, gdzie mieszkali i mugole – w dodatku raczej niedbale, w strój jaki mógł sugerować co najwyżej przeciętny stan majątkowy. Stare jeansy, obcięte tuż nad kolanami, wyblakłe od wielu prań i koszula, lniana, ale mimo pogody z długim rękawem – to wiedziała tylko Brenna, ale rękawy zasłaniały blizny po wampirzym pogryzieniu. Twarz trochę opalona, lekko piegowata, oczy ciemne, włosy jasnobrązowe, ścięte tuż nad ramionami i lekko rozczochrane. Gdyby nie różdżka, którą wepchnęła do kieszeni koszuli (przepastnej i specjalnie doszytej, by tę różdżkę bezpiecznie chować), bez problemów mogłaby uchodzić za mugolkę.
Rozejrzała się jeszcze, ale na horyzoncie nie było ani jednego mugola. W oddali tylko kilka krów, żadna z nich nie zdawała się jednak zainteresowana ani miotłami, ani ludźmi, którzy znikali z trzaskiem w jednym miejscu, by pojawić się w zupełnie innym.
– Brenna, miło mi poznać, mam nadzieję, że Anglia z lotu ptaka ci się podobała, a tę miotłę to konfiskuję, zanim znowu ktoś ją znajdzie i się na niej zabije albo postawi na nogi całe Ministerstwo Magii, żeby kasować pamięć wszystkim mugolom w Dolinie Godryka. Stryj się o ciebie martwił – wyrzuciła z siebie, z prędkością karabinu maszynowego, bo była osobą mówiącą z natury dużo i dość szybko.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#5
21.03.2024, 17:14  ✶  

Taktyka z językiem nie zadziałała... W sumie mógł się spodziewać, że jeśli stryj poprosił kogoś z Doliny o przysługę, to musiał tej osobie powiedzieć, że Kol mówił po angielsku. No ale spróbować nie zaszkodzi, czyż nie?

Przechylił głowę w bok, słysząc zlepek dziwnych słów, tworzących jakieś dziwne zdanie, wypowiedziane przez kobietę, którą mógłby wziąć za mugola, gdyby nie jej różdżka, a to byłby już problem.

-Że co, proszę? - chciała go obrazić, czy jak?

Nie znał języka, który mógłby brzmieć tak, jak wypowiedziała się kobieta, co trochę go zaintrygowało. Oczywiście, poliglotą nie był, i poza swoim ojczystym językiem, posługiwał się jedynie angielskim, ale ten brzmiał całkiem ciekawie i gdyby kobieta powiedziała mu, co to był za język, może nawet rozważyłby nauczenie się go. No cóż, nie mógł wiedzieć, że język po prostu nie istniał. Do tej pory nie miał styczności z literaturą brytyjskich mugoli.

Vladimir wspominał, że kobieta, Brenna, miała być od niego kilka lat starszy, ale widząc ją, w jej zwykłym, mugolskim odzieniu, przez myśl mu przeszło, czy stryj się nie pomylił, i różnica wieku między nimi nie byłaby taka sama, jak między Kolem a Pyotrem. A może zmyliła go różnica wzrostu, bo Brenna była od niego wyższa zaledwie... dwa cale?... na oko oceniając.

-Kol - podał zdrobnienie - dzięki za pomoc - na ułamek sekundy kącik jego ust się uniósł, jakby cisnął się na nie uśmiech, który próbował powstrzymać.

Trochę mu ulżyło, bo spodziewał się raczej krzyków, nagany i wszystkich innych rzeczy, które dorośli robili, gdy ktoś robił coś, co im się nie podobało. Tak kończyło się większość jego interakcji z ojcem, który krzyczał na niego i karał za każdym razem, gdy Kol odmawiał wykonania polecenia, wykonywał je bez większego zaangażowania i nie przykładał się do nauki, tak jak Pyotr.

I tu pojawiło się zaskoczenie, gdy Brenna podeszła do niego z uśmiechem i zaraz wyrzuciła z siebie potok słów z taką prędkością, że Nikolai musiał się mocniej skupić, żeby wyłapać sens jej wypowiedzi.

-...Yhym, ładnie tu macie - powiedział, pocierając dłonią swój kark. - Ale chyba wolę podziwiać krajobrazy z ziemi.

Uniósł brew, gdy Brenna powiedziała o konfiskacji miotły, odnalazł wzrokiem wspomniany, wadliwy przedmiot, i znowu się skrzywił.

-Musisz? Miałem zamiaru ją roztrzaskać na wykałaczki - miał nawet w głowie ustawioną listę zaklęć, którymi potraktowałby drewnianego sprawcę całego tego zamieszania.

Na wspomnienie o stryju już otworzył usta, żeby wyrzucić z siebie stanowcze "To jego wina", ale zawczasu ugryzł się w język. W końcu nie mógł całej winy zrzucać na Vlada, tym bardziej, jeśli, jak mówiła Brenna, faktycznie się o niego martwił, a nie wkurzał, że bratanek wszystko robi po swojemu i go nie słucha.

-...Nic mi nie jest... Czemu mnie szukałaś? Vlad też tu jest? - rozejrzał się.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
21.03.2024, 18:39  ✶  
- Nie ma sprawy – odparła Brenna lekko. Nie miała w zwyczaju krzyczeć, a kary to wymierzała za przestępstwa, i zwykle oznaczały one zakucie w kajdanki i wepchnięcie do aresztu, nie wlepianie komukolwiek szlabanu. Może chodziło o to, że na nią nigdy nie krzyczano, więc uważała wszelkie próby wrzasków za mało skuteczne, a może nie miała do tego charakteru, ale nie podnosiła głosu ani na siedmioletnią chrześnicę, ani piętnastoletniego Franka, nie widziała więc powodów, by wrzeszczeć na dziewiętnastoletniego Nikolaia. Nawet jeśli wsiadł na miotłę, średnio chyba potrafiąc na niej latać i w dodatku wybrał taką uszkodzoną. Póki nikt go nie zobaczył, nie popełnił przestępstwa, a ona nie była jego opiekunką, żeby teraz wygłaszać wielką improwizację na temat odpowiedzialności i właściwego zachowania.

- Tak, polecam podziwianie okolicy z poziomu ziemi, znacznie bezpieczniej i potem w mugoliskich gazetach mniej doniesień o niezidentyfikowanych obiektach latających. Mamy w Dolinie całkiem ładne ruiny. I miły cmentarz. I ładne jezioro, chociaż nad jezioro lepiej teraz nie chodzić, wokół trochę za wiele dziwnych, wyssysających z ludzi życie potworów - wyrecytowała. Mogłoby się wydawać, że nie mówi poważnie, ale w istocie słowa o potworach były prawdą: nie bez powodu wydano zakaz wchodzenia do Kniei Godryka.
Kąciki ust drgnęły jej lekko, kiedy wspomniał o przerabianiu miotły na wykałaczki.
- Możemy ją też rytualnie spalić - zgodziła się bez oporów, skupiając spojrzenie na miotle. Już na pierwszy rzut oka była stara i Brenna najpierw pomyślała, że jak w ogóle można było na nią wsiąść, a potem przypomniała sobie siebie samą w wieku lat dziewiętnastu i natychmiast zrozumiała, że owszem, można było i że pewnie ona też jeszcze niedawno by się długo nie zastanawiała… – Byleby nikt na nią więcej nie wsiadł. Nigdy. Chociaż… jeśli ma dla twojego stryja wartość sentymentalną, bo zabrał na niej na randkę pierwszą dziewczynę, czy coś takiego, to zadowolę się widokiem przykucia jej do ściany w piwnicy porządnym łańcuchem i wystawienia tabliczki z treścią „pamiątka sentymentalna, jest zepsuta, nie ruszać, bo nie zdołasz wylądować”. Miotły, znaczy się, nie pierwszej dziewczyny Vlada.
Zamknięcie w jakiejś skrzyni pośród reszty szpargałów to ewidentnie było zbyt mało, skoro Kol jakoś się do tej miotły dostał, wsiadł na nią i cóż, istniała całkiem spora szansa, że prędzej czy później by z niej zleciał, zapewne robiąc sobie krzywdę.
- Nie mam pojęcia, jeśli mam być szczera. Pewnie też cię szuka. Wspomniał coś o miotle, która nie ląduje, więc się po prostu aportowałam na wzgórza i zaczęłam się rozglądać - wyjaśniła. Nie czekała wtedy na Vlada, bo sytuacja zdawała się jej na tyle poważna, że wolała od razu przystąpić do działania. Sądząc jednak po tym, że jego tutaj nie było, nie zdołał wypatrzeć swojego krewnego na niebie i nie wiedział, w którą stronę go ścigać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#7
21.03.2024, 19:31  ✶  

-Jeżeli umiesz wciskać ludziom wyssane historyjki z palca, możesz spróbować wmówić im, że ten niezidentyfikowany obiekt latający to nowy wynalazek cyrkowy. Taka miotła z czymś, co ją utrzymuje w powietrzu. Podobno mugole lubią takie wynalazki - wzruszył ramionami. - A potem im powiedz, że to próby cyrkowej i to miała być nowa atrakcja, ale coś poszło nie tak.

Wspomnienie o miłym cmentarzu było całkiem trafne, bo Nikolai podejrzewał, że jeżeli jego stryj kiedykolwiek straci do niego cierpliwość, to właśnie tam Kol mógłby wylądować. A wolałby zostać pochowanym w jakimś miłym miejscu, jeżeli nie przetransportują jego ciała do Rosji. Na wspomnienie o potworach nad jeziorem, które wysysały z ludzi życie, oczy aż mu zalśniły.

-Potwory? Prawdziwe potwory? Nie żadne takie wymyślone, żeby dzieci się tam nie błąkały? Co to za potwory? Chyba nie Akromantule? Albo Błotoryje? - tutaj aż się wzdrygnął. -Skąd się wzięły? Zawsze tu były? Ktoś je sprowadził? Zabiły już kogoś?

Wszystkie pytania naraz, w podobnym tempie, w jakim wcześniej mówiła Brenna, aż cud, że mu się język nie zaplątał. Czy Brenna dała radę coś z jego paplaniny zrozumieć?

Opcja spalenia nieszczęsnej miotły od biedy mogła ujść, chociaż nie byłaby tak satysfakcjonująca, jak walnięcie w nią porządną Bombardą.

-Możemy ją najpierw przerobić na wykałaczki, a potem teatralnie spalić. Nie wydaje mi się, żeby Vlad ją trzymał przez zwykły sentyment. Nie był sentymentalny, zanim przeprowadził się do Anglii. Poza tym, gdyby miał do niej sentyment, nie rzuciłby jej do piwnicy, żeby spróchniała pod warstwą kurzu - czy on właśnie jawnie przyznał się do swojej lekkomyślności, że wziął miotłę, która bardziej nadawała się do wyrzucenia, niż do użytku? Może...

Na samo wspomnienie pierwszej dziewczyny stryja mina trochę mu zrzedła.

-Po niej nie ma żadnych pamiątek - powiedział cicho.

No cóż, dla niej to również była przykra historia, której wolałby Vladowi nie przypominać.

A więc Vladimira tu nie było... Był tylko Kol i Brenna, a skoro stryja nie było i może nie będzie go przez jeszcze jakiś czas, to...

-Będzie ci przeszkadzało, jak zapalę? - wolał spytać teraz, zamiast narażać siebie na przytyki, a Brennę na nieprzyjemność, jeśli nie lubiła zapachu tytoniu, albo miała jakieś problemy zdrowotne.

Poklepał się po kieszeniach spodni. Uff, są. Z jednej kieszeni wyciągnął papierosy, z drugiej zapalniczkę - niewielką, czarną, z wygrawerowaną na srebrno datą "1943". Był zestresowany, a stres wzmagał głód, i albo teraz, albo wcale, póki Vladimir go nie widział. Zaproponował papierosa również Brennie.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
21.03.2024, 19:55  ✶  
– Jestem bardzo prostolinijną osobą, pozbawioną wyobraźni, totalnie nie umiem w takie historyjki – skłamała Brenna z niesamowitą bezczelnością, bo w istocie była osobą, która prawdę często wypowiadała tak, jakby była kłamstwem, a różne absurdalne rzeczy opowiadała z taką miną i takim tonem, jakby były prawdą.
Wiele mówiło o niej albo o jej przyjaciołach, że niekiedy ludzie wokół w te wierzyli, chociaż Brenna wcale nie była niesamowitym kłamcą.
– Tak, widma, nie, nie, nie wiemy, chyba nie, tak, tak kilka osób – odparła, po kolei odpowiadając na jego pytania. Mówił szybko, z twardym akcentem, którego nie rozpoznałaby, gdyby nie wiedziała, że pochodzi z Rosji, ale w pracy nieraz musiała nadążyć za zeznaniami nieskładnymi czy pośpiesznie wypowiadanymi. Uśmiech spełzł z jej ust, bo stwory z Kniei były tym tematem, o którym nie mogła żartować: nie gdy w pamięci miała ciało wuja zamienione w proch, pełen rozpaczy wzrok państwa Dafoe i postarzałą przedwcześnie twarz Mildred Found. Nawet ton trochę się jej zmienił, teraz mówiła odrobinę wolniej. – Nie wchodź do Kniei, Kol. W najlepszym razie trafisz do aresztu, w najgorszym skończysz w grobie.
Sama by go do tego aresztu wepchnęła, gdyby go na tym przyłamała, ale on nie wiedział, że pracuje w Brygadzie – za krótko mieszkał pewnie w Dolinie, by kojarzyć jej rodzinę. A ona nawet nie pomyślała, by go uświadamiać, bo raz po co, dwa przywykła, że większość ludzi Longbottomów jednak kojarzy w okolicy, i ta droga skojarzeń od razu wiedzie każdego do konkluzji „policja”.
– Czyń więc honory – oświadczyła bez mrugnięcia okiem, wskazując na miotłę i znów odzyskując pogodę. Wyglądało na to, że naprawdę chciała, żeby Kol tę miotłę wysadził w powietrze. I TAK, nie miała nic przeciwko wykałaczkom z miotły, byleby potem nie było znowu problemów pt. ktoś wylatuje z domu Vladmira i następuje seria niefortunnych zdarzeń.
Nie odpowiadała na uwagę odnośnie pamiątek. Jego ton i mina jasno wskazywały na to, że to był trudny temat, a o trudne tematy lepiej było nie pytać, póki nie stawało się to konieczne albo ktoś nie chciał sam o nich rozmawiać. A ten chłopak raczej znał Brennę za słabo, aby miał okazję zwierzać się jej z rodzinnych tragedii na środku pastwiska.
– Nie będzie mi przeszkadzać – powiedziała, gdy spytał, czy może zapalić. W jej Departamencie palił niemal każdy: ona wprawdzie nie, ale dym i tak zawsze unosił się w pomieszczeniu, wżerał w materiał ubrań, a i w domu palili ojciec, wuj oraz brat. Nawykła do zapachu papierosów. – Ale twojemu wujowi pewnie tak, to znaczy nie samo palenie, ale że tak sobie tutaj stoimy, a on pewnie się martwi, czy nie spadłeś i nie połamałeś sobie wszystkich kończyn, albo i karku czy coś takiego.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#9
21.03.2024, 20:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2024, 21:04 przez Nikolai Petrov.)  

-Szkoda. Ciekawie byłoby zobaczyć takie przedstawienie - stwierdził, wyobrażając sobie Brennę w roli takiego mówcy, którego przechodnie słuchają z wybałuszonymi oczami, albo z podziwem, jak jakiegoś barda.

Brenna odpowiedziała po kolei na każde z jego pytań i chociaż miał ochotę zadać jej jeszcze kilka pytań (Brenna powiedziała, że tak, ktoś sprowadził potwory w te rejony, to może wiedzieli, kto to był), nie myśląc przy tym za bardzo, czy Brenna mogła powiedzieć mu więcej, niż powiedziała teraz, ale jej mina, sposób, w jaki opadły kąciki jej ust, skutecznie zamknęły mu usta. Było za tym coś więcej. Coś, co dotknęło Brennę głębiej, niż można by pomyśleć. Coś, czego on, jako w sumie nieznajomy, nie powinien tykać, żeby nie rozdrapać ran, które powinny w spokoju się zabliźnić.

Ostrzeżenie przyjął niemo, jedynie potakując głową. Nie powiązał Brenny z Brygadą, czy jakąkolwiek inną instytucją, która mogłaby sprawować w Anglii, albo tylko w ich okolicy, rację. Jej nazwisko wyleciało mu z głowy. A może Vladimir go wcale nie podawał?

Kazała mu czynić honory, tak więc czynić honory miał zamiaru. Odsunął się od Brenny, wyciągnął różdżkę, wycelował w tę nieszczęsną miotłę. Ręka trochę mu drżała.


Rzut PO 1d100 - 29
Akcja nieudana

Rzut na kształtowanie

Kliknął językiem, bo zaklęcie nie zadziałało. Może, mimo wszystko, był za bardzo podminowany tą sytuacją?


Rzut PO 1d100 - 72
Sukces!

Rzut na Kształtowanie

Za drugim razem zaklęcie trafiło. Uderzyło w miotłę i wyrzuciło ją w powietrze, rozbijając na drobne nitki i wspominane wcześniej wykałaczki. Nikolai od razu poczuł się lepiej, nawet nie biorąc pod uwagę reakcji stryja, że chłopak tak po prostu zniszczył jego ZEPSUTĄ miotłę.

-Chcesz się wyżyć? - zaproponował Brennie, wskazując na resztki miotły, z których zrobiła się ładna kupka, idealna do podpalenia.

Sam się odsunął, żeby samemu nie oberwać, gdyby dziewczyna zdecydowała dołożyć swoje zaklęcie, albo kilka, wyciągnął papierosa z opakowania, wsunął między wargi i zapalił od zapalniczki, zaciągając się głęboko dymem.

Od razu lepiej.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
21.03.2024, 22:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.03.2024, 23:02 przez Brenna Longbottom.)  
- Polecam przedstawienia w cyrku Bellów. Są w tym znacznie lepsi niż ja - powiedziała, a kącik jej warg uniósł się lekko, w czymś na kształt półuśmiechu. Och, Brenna umiała zrobić z siebie przedstawienie, czasem chcący, czasem niechcący - czy też raczej zrobić z siebie koncertową idiotkę, bywało, że w pełni celowo. Ale nie musiała koniecznie się tym przechwalać (jakby było czym), a poza tym jednak akrobatyczne popisy Bellów na pewno spodobają się Rosjaninowi dużo bardziej.
Temat widm był osobisty, ale nie był też czymś, o czym nie byłaby w stanie rozmawiać. Rzeczywistość Brenny od dawna malowała się szarością, kobieta tkwiła po uszy w konflikcie, który podczas Beltane wszedł na nowy poziom. Ale jednocześnie nie był to dla niej temat do żartów - nie, kiedy wiedziała, jakie efekty przyniosło pojawienie się tych stworów w lesie.
I w ten czy inny sposób wszystko wiązało się z Voldemortem.
Mimo to ucieszyła się, że porzucił temat, głównie dlatego, że jeżeli ten nie zainteresował go aż tak mocno, może nie podejmie prób wchodzenia do Kniei, wbrew zakazom wydanym przez Brygadę Uderzeniową.
- Całkiem ładnie - powiedziała, spoglądając na porozrzucane po pobliskiej trawie fragmenty drewna. - Chyba nie muszę się wyżywać - dodała, uśmiechając się tym razem całkiem jawnie. Zimnego gniewu, jaki w sobie niosła, może od ataku Voldemorta podczas sabatu Beltane miesiąc temu, a może od pewnej grudniowej nocy przed dwoma laty, kiedy zwolennik Czarnego Pana zamordował na jej oczach dzieciaka, nie dało się zabić za pomocą zaklęć rzucanych w drewno. Można było tylko schować go gdzieś głęboko, albo pozwolić, by wypełnił duszę chłodem.
Mimo to uniosła różdżkę, ot tak, w ramach ćwiczeń.
Zamierzała posłać odłamki w górę, by nie podpalić trawy, a następnie je podpalić.

Rzut W 1d100 - 43
Sukces!

Rzut N 1d100 - 74
Sukces!


Translokacja poderwała resztki po miotle w powietrze - i chwilę później spłonęły w magicznym ogniu.
- To co? Teleportacja z powrotem do Doliny Godryka?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2068), Nikolai Petrov (2625)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa