Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Piszę, więc jestem
—02/04/1959—
Hogsmeade
Millie Moody & Gerry Yaxley
Długo oczekiwana przez wszystkich sobota nadeszła. Wiosenne słońce dosyć mocno świeciło na horyzoncie. Zima powoli odchodziła w zapomnienie, na szczęście, bo od razu pojawiały się chęci do życia. Był to jeden z tych przyjemniejszych dni tygodnia, bo mogli udać się do Hogsmeade, napić się kremowego piwa, a jeśli dobrze pójdzie, to może i ognistej whisky. Dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale, szczególnie po porannym treningu quidditcha, który wyszedł nad wyraz dobrze. Ich drużyna grała coraz lepiej, chyba wreszcie wypracowali odpowiednie metody. Nie mogła się doczekać, aż utrą nosa Ślizgonom w następnym meczu.
- Thunder, myślę, że ich rozpierdolimy, tak, że się nie pozbierają. - Odparła do Millie z nieukrywanym entuzjazmem. - Wjedziemy w nich jak dzik w maliny. - Nie wiedzieć czemu dla Ger jedną z ważniejszych rzeczy w szkole było ucieranie nosa uczniom Slytherinu. Zabawne, że jako pierwszy członek swojej rodziny trafiła do Gryfonów, tiara jednak wiedziała co robi, widziała w niej potencjał.
Przemierzały uliczki wioski szukając szczęścia, spacer był całkiem przyjemny, warto było korzystać z pogody, która ostatnio naprawdę okazywała się bardzo łaskawa. - Idziemy gdzieś jeszcze, czy wbijamy się do trzech mioteł? - Mogły nadal szukać szczęścia, albo usiąść na dupie, może akurat gdzieś spotkają chłopaków z drużyny. Mimo tego, że zadała pytanie i czekała nadal na odpowiedź powoli zaczęła się kierować w stronę pubu.