03.04.2024, 00:38 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 17:02 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic V
—09/08/1972—
Warownia Longbottomów, Dolina Godryka
Erik Longbottom & Brenna Longbottom
Biały podkoszulek, ciemne sztruksowe spodnie i niedopasowane do siebie skarpetki (jedna zielona, druga czerwona) - taki o to był obraz młodego Longbottoma, którego bóstwa pokarały tym, że miał pod swoją pieczą Brennę Longbottom. Gdyby nie drobne przyjemności w formie papierosów, to chyba już dawno złamałby jej różdżkę, zamknął w piwnicy i wymienił zamki, kontaktując się ze specjalistami w dziedzinie pieczętowania przejść. Ktoś w tym domu musiał w końcu zadbać o bezpieczeństwo tej uroczej dziewczyny.
— To jest wszystko twoja wina, wiesz? — rzucił poirytowany, wsuwając papierosa między zęby i wystawiając głowę przez uchylone okno w sypialni siostry. — Jak kiedyś nabawię się jakiejś choroby płuc przez te wszystkie papierosy, to każdemu lekarzowi powiem, że to przez taki jeden mały czynnik stresowy, który trzyma się mnie jak rzep psidwakowego ogona. — Zaciągnął się dymem, aby po chwili wypuścić go z płuc w formie obłoczka. — Kto wie, może twoja reputacja dotarła nawet już do Munga i tylko pokiwają głową, jak wspomnę twoje imię?
Pokręcił z niedowierzaniem głową. To, co się odwalało w tej rodzinei, to była czysta paranoja. Od powrotu z wyspy Erik palił jak najprawdziwszy smok i robił to na tyle często, że musiał sięgnąć po swoje żelazne zapasy. Miał pochowane parę fajek w pokoju i domku ogrodnika, chociaż w tym drugim zawieruszyły się tylko pojedyncze sztuki sprzed paru lat. Westchnął przeciągle, raz po raz przysuwając i odsuwając papierosa od ust.
Myślałby kto, że po ostatnich tygodniach wzrosłaby jego odporność na stres. Końcówka lipca sama w sobie była dla niego dosyć emocjonująca i to w niezbyt przyjemnym tego słowa znaczeniu, a sierpień zapowiadał się niewiele lepiej. Potańcówka zakończyła się sporem z Brenną i Norą, potem dostał nieoczekiwane wezwanie do Little Hangleton, gdzie w asyście Geraldine Yaxley wysadził błotoryja w powietrza, a zaledwie dzień później brał udział w misji Zakonu Feniksa, której celem było przejęcie magicznego artefaktu.
A to też nie był byle jaki spacerek! Czekało tam na bohaterów Dumbledore'a mnóstwo atrakcji w formie jaskiń, ożywionych szkieletów i wizji tragicznej dla nich przyszłości. Jakby tego było mało, to kiedy cudem udało im się zbiec z miejsca zdarzenia z ranną Brenną, to po powrocie do domu dostał jeszcze, jakąś pożal się Merlinowi karteluszkę z Ministerstwa Magii. Bones wymyślił sobie, że zawiesi go w obowiązkach. Jego. Niezła komedia. Cóż, skoro tak chciał grać, to proszę bardzo; Erik nie miał zamiaru ruszać się z Doliny Godryka. Zresztą miał całkiem dobry powód.
— Ciebie chyba naprawdę trzeba zamknąć w pokoju i wyrzucić klucz — sarknął, odchodząc od okna i chodząc z jednego końca pokoju do drugiego, mijając raz po raz łóżko siostry, w którym rozłożyła się z jakimiś dokumentami. Ta cholera pracowała nad czymś nawet wtedy, kiedy powinna odpoczywać. Erik posłał jej wrogie spojrzenie. — Te papierzyska nie przyspieszą procesu leczenia, wiesz?
Wrócił do okna, aby wypuścić obłoczek dymu na zewnątrz i wznowił swój marsz. Po części uspokajało go to, bo był w ciągłym ruchu, ale z drugiej strony tylko bardziej nakręcało, żeby czepiać się młodszej siostry. Chociaż ostatniego wieczora ledwo trzymał się na nogach, tak praktycznie co pół godziny sprawdzał, co się dzieje z Brenną. Wizja przyszłości na tej przeklętej wyspie napędziła mu niezłego stracha, do tego stopnia, że chciało mu się płakać za każdym razem, jak przypominał sobie szczegóły tajemniczego snu. Oczywiście nie pisnął jej o tym jeszcze słowem.
Zaszkliły mu się oczy i dopiero, gdy przetarł twarz wolną dłonią, zorientował się, że wpatrywał się w Longbottomównę z rozżalonym wyrazem twarzy, jaki prawdopodobnie widziała u niego po raz ostatni podczas pogrzebu Derwina. To musiało być jakieś fatum: jeszcze po potańcówce wspominał jej o tym, jak bardzo chce, żeby reszta rodziny i przyjaciół nie podzieliła losu wuja, a teraz siły wyższe zsyłały do jego umysłu najgorsze scenariusze.
— Nie opuszczasz posiadłości... Prawda? — Zerknął na nią pytająco, gotów w każdej chwili zacząć wykłócać się o to, że powinna siedzieć w Warowni i odpoczywać. Może powinien wysłać jakieś sprostowanie do Bonesa i przekazać mu, że Brenna też odegrała rolę w dezintegracji błotoryja?
— To jest wszystko twoja wina, wiesz? — rzucił poirytowany, wsuwając papierosa między zęby i wystawiając głowę przez uchylone okno w sypialni siostry. — Jak kiedyś nabawię się jakiejś choroby płuc przez te wszystkie papierosy, to każdemu lekarzowi powiem, że to przez taki jeden mały czynnik stresowy, który trzyma się mnie jak rzep psidwakowego ogona. — Zaciągnął się dymem, aby po chwili wypuścić go z płuc w formie obłoczka. — Kto wie, może twoja reputacja dotarła nawet już do Munga i tylko pokiwają głową, jak wspomnę twoje imię?
Pokręcił z niedowierzaniem głową. To, co się odwalało w tej rodzinei, to była czysta paranoja. Od powrotu z wyspy Erik palił jak najprawdziwszy smok i robił to na tyle często, że musiał sięgnąć po swoje żelazne zapasy. Miał pochowane parę fajek w pokoju i domku ogrodnika, chociaż w tym drugim zawieruszyły się tylko pojedyncze sztuki sprzed paru lat. Westchnął przeciągle, raz po raz przysuwając i odsuwając papierosa od ust.
Myślałby kto, że po ostatnich tygodniach wzrosłaby jego odporność na stres. Końcówka lipca sama w sobie była dla niego dosyć emocjonująca i to w niezbyt przyjemnym tego słowa znaczeniu, a sierpień zapowiadał się niewiele lepiej. Potańcówka zakończyła się sporem z Brenną i Norą, potem dostał nieoczekiwane wezwanie do Little Hangleton, gdzie w asyście Geraldine Yaxley wysadził błotoryja w powietrza, a zaledwie dzień później brał udział w misji Zakonu Feniksa, której celem było przejęcie magicznego artefaktu.
A to też nie był byle jaki spacerek! Czekało tam na bohaterów Dumbledore'a mnóstwo atrakcji w formie jaskiń, ożywionych szkieletów i wizji tragicznej dla nich przyszłości. Jakby tego było mało, to kiedy cudem udało im się zbiec z miejsca zdarzenia z ranną Brenną, to po powrocie do domu dostał jeszcze, jakąś pożal się Merlinowi karteluszkę z Ministerstwa Magii. Bones wymyślił sobie, że zawiesi go w obowiązkach. Jego. Niezła komedia. Cóż, skoro tak chciał grać, to proszę bardzo; Erik nie miał zamiaru ruszać się z Doliny Godryka. Zresztą miał całkiem dobry powód.
— Ciebie chyba naprawdę trzeba zamknąć w pokoju i wyrzucić klucz — sarknął, odchodząc od okna i chodząc z jednego końca pokoju do drugiego, mijając raz po raz łóżko siostry, w którym rozłożyła się z jakimiś dokumentami. Ta cholera pracowała nad czymś nawet wtedy, kiedy powinna odpoczywać. Erik posłał jej wrogie spojrzenie. — Te papierzyska nie przyspieszą procesu leczenia, wiesz?
Wrócił do okna, aby wypuścić obłoczek dymu na zewnątrz i wznowił swój marsz. Po części uspokajało go to, bo był w ciągłym ruchu, ale z drugiej strony tylko bardziej nakręcało, żeby czepiać się młodszej siostry. Chociaż ostatniego wieczora ledwo trzymał się na nogach, tak praktycznie co pół godziny sprawdzał, co się dzieje z Brenną. Wizja przyszłości na tej przeklętej wyspie napędziła mu niezłego stracha, do tego stopnia, że chciało mu się płakać za każdym razem, jak przypominał sobie szczegóły tajemniczego snu. Oczywiście nie pisnął jej o tym jeszcze słowem.
Zaszkliły mu się oczy i dopiero, gdy przetarł twarz wolną dłonią, zorientował się, że wpatrywał się w Longbottomównę z rozżalonym wyrazem twarzy, jaki prawdopodobnie widziała u niego po raz ostatni podczas pogrzebu Derwina. To musiało być jakieś fatum: jeszcze po potańcówce wspominał jej o tym, jak bardzo chce, żeby reszta rodziny i przyjaciół nie podzieliła losu wuja, a teraz siły wyższe zsyłały do jego umysłu najgorsze scenariusze.
— Nie opuszczasz posiadłości... Prawda? — Zerknął na nią pytająco, gotów w każdej chwili zacząć wykłócać się o to, że powinna siedzieć w Warowni i odpoczywać. Może powinien wysłać jakieś sprostowanie do Bonesa i przekazać mu, że Brenna też odegrała rolę w dezintegracji błotoryja?
the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.❞