• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[08.08.1972] Szaleństwo Windermere. We belong way down below

[08.08.1972] Szaleństwo Windermere. We belong way down below
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
07.04.2024, 17:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 11:49 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Kiedy pierwszy raz zobaczył gdzieś między domkami sylwetkę Moody, zmrużył podejrzliwie oczy, na moment przerywając czytanie gazety i uważnie obserwując każdy jej ruch, kiedy tachała ten swój szkicownik i kredki, aż w końcu nie zniknęła za zakrętem, jak przystało na zjawę którą do tej pory była. To nie było tak, że Bulstrode był przesadnie Millie zainteresowany; czy teraz czy kiedykolwiek wcześniej, nawet jeśli dzielili miejsce pracy, ale była przecież jedną z osób które brały udział w Beltane. Osób, które po sabacie nie wróciły do pracy i prawdę powiedziawszy, jakaś część Atreusa już dawno spisała ją na straty.

Czy było mu z tego powodu przykro? Absolutnie nie.

Ale w tej realizacji, że kobieta jednak żyje i ma się dobrze, szybko zaczęła kiełkować ciekawość, jakby nagle wybudzona z jakiegoś zimowego snu. Bo słyszał jakieś leniwe przebąkiwania na korytarzach, że ostatecznie przenieśli ją z Munga do Lecznicy Dusz, gdzie robiła za pełnoetatową wariatkę, a jej wkład w rozwiązanie sprawy, jak w ogóle znalazła się w takim a nie innym stanie, miała absolutnie zerowy.

Zabawne. Może gdyby nie była taka pyskata, już przy samym początku swojego pobytu w Windermere podpytałby ją, czy tylko udaje, czy faktycznie skończyła jej się poczytalność.

Ale nuda robiła swoje i urabiała go stopniowo. Aż w końcu wtorkowego wieczoru stanął na pomoście, gdzie siedziała z rysownikiem, bazgroląc w nim bóg wie co. Deski zatrzeszczały leniwie, kiedy pokonał molo i zatrzymał się za nią, spoglądając przez ramię na to, co próbowała przelać na papier. W dłoni trzymał papierosa, leniwie zaciągając się nim i kontemplując zawartość jej kartki, chociaż bez większego przekonania, bo ani nie uważał się za konesera sztuki, ani nie przyszedł tutaj żeby się na ten temat jakoś konkretnie uzewnętrzniać. A przynajmniej nie w poważny sposób.
- Strasznie krzywe te twoje szuwary - zawyrokował, ze zblazowaną minął spoglądając jeszcze przez moment na jej dzieło, po czym wreszcie przesunął się, zatrzymując obok niej. - Wiesz, tak sobie myślałem, Mildread... - nigdy nie lubił jej imienia, bo stawało mu jakoś dziwnie w gardle, szczególnie przez drugi jego człon. Ale pasował chyba do ogólnego nastroju, który reprezentowały jej artystyczne podchody. - Chcesz, to w świetlicy są kredki, mogę ci przynieść jak cię nie stać na nic więcej jak ołówek.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
07.04.2024, 17:34  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: Zdrajca. Zdrajca. Zdrajca. Zdrajca. Zdradzi cię. Nie ufaj. Nie ufaj. Nie ufaj!
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz, że ten zamierza cię zdradzić.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#3
08.04.2024, 21:05  ✶  

Lubiła ubrania swojego brata.

Lubiła, że przez drobną, ekstremalnie obecnie wychudzoną figurę własną i niezmiennie górującą nad innymi, masywną figurę właściciela swetra, mogła topić w nim jak w jednoosobowym namiocie. Ciepła kremowa wełna o prostym i grubym splocie otulała ją, długie rękawy swobodnie spływały po kościstych ramionach, w ramach konieczności w każdej chwili dłonie mogły ukryć się w tunelach. I ciało... ciała nie było widać aż do połowy uda. Czasem zapominała założyć prócz swetra cokolwiek więcej na siebie. Lubiła czuć to charakterystyczne drapanie, lubiła nieustanne podgryzanie materii należącej do niego. Pachnącej nim.

Anioły stróżujące nad jej spokojem czuwały, żeby nie wyglądała jak upiór, żeby nie straszyła innych pensjonariuszy. Niedbały kok zgarnięty z części długich, splątanych włosów zrobiony był misternie zaplątanym w pasma ołówkiem. Prócz swetra miała czarne legginsy, podkreślajace patykowate nogi. Siedziała na pomoście bosa, z czarną od leśnego runa podeszwą nagiej stopy. Jej dłonie, a konkretniej małe paluszki i śródręcze o strony kartki były czarne od grafitu. Szkicowała niemalże na oślep, zapatrzona w dal poruszając dłonią instynktownie. Drzewa na jej czarnobiałych obrazach pozbawione były liści, jak wygięte reumatyzmem palce infernusów sięgały ku samotnym postaciom spowitym przez mgłę. Dalej otwór pośród czerni i tylko ręka sięgająca ku ćmie. Dalej portret, misternie splecione włosy odwróconej plecami kobiety. Długa szyja wyłaniała się z wielu prób, wielu kresek próbujących oddać jej łukowanie. I tylko oczy... niewidzialne zza bazgraniny intensywnie czarnych kresek dodanych w gniewie, w artystycznej furii niezgody na to, co wyszło spod jej palców.

Zadrżała na brzmienie głosu Atreusa i odwróciła się ku niemu jak wychudła kotka przyłapana nad posiłkiem złożonym ze zdechłej ryby. Jej miodowe oczy lśniły jeszcze bardziej złociście niż mógł je zapamiętać, teraz bardziej wyłupiaste, gniewne, zdziczałe...
– Nie chcę– odpowiedziała krótko, wzdrygując się przy tym, zaciskając i rozluźniając kompulsywnie palce na kartkach szkicownika.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
08.04.2024, 21:05  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: nigdy nie będę tak dobry/a jak on/a.
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza zaczynasz się z nim porównywać i czujesz narastający smutek z powodu własnych niedostatków.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
08.04.2024, 22:03  ✶  
Nie był pewien czego się właściwie po Moody spodziewał, ale niekoniecznie tego, że będzie wyglądać jak dzikie zwierzę, które podszedł jakieś nieostrożny łowca. Rozczochrana i wychudła, sprawiała wrażenie, jakby właśnie wyrwała się na wolność, a nie jakby spędziła ostatnie miesiące w Lecznicy Dusz, bo nie wiedział jak inni, ale na przykład był przekonany, że tam nawet dbano o swoich pacjentów. Przynajmniej jako tako. Jak widać jednak było na załączonym obrazku, wyraźnie przeceniał zdolności tamtych lekarzy, a może i poziom całej jednostki. No chyba, że panna Moody tak mocno została na tym Beltane pierdolnięta w głowę, że nawet po przebudzeniu wszystkiego jej się odechciało.

Nie chcę. Najwyraźniej znalazł sobie trochę kiepskie towarzystwo do prowadzenia jakichkolwiek konwersacji, bo równie dobrze mogła zwyczajnie na niego spojrzeć i znowu odwrócić się do obrazka, albo zwyczajnie do zignorować. Może następnym razem, jak go natchnie na chwilę odpoczynku, to sobie powinien zorganizować odpowiednie towarzystwo, a nie liczyć na to, że los w tej kwestii się do niego uśmiechnie.

Ale kiedy tak patrzył na te jej dzikie oczy, czuł gdzieś podskórnie, że to była tylko taka gra. Nie znał Mills na tyle, by odpowiednio móc ją ocenić jako człowieka, bo jedyne co miał z nią wspólnego to jej brat - a to i tak była znajomość powierzchowna i polegająca na zwyczajnym pokazywaniu sobie, kto lepiej wypadnie na akcji. Jego siostra natomiast wciąż była brygadzistką, a to z kolei skutecznie obniżało jej wartość w oczach Bulstrode'a.

- A coś chcesz tak ogólnie, czy przyszłaś tutaj na ten pomost tylko straszyć ludzi? - zapytał, tonem całkiem przyjemnym, gdyby nie szedł w parze z odrobinę kpiącym uśmiechem, który z resztą zaraz przykrył przykładanym do ust papierosem. - A to - wskazał palcem na trzymany szkicownik, na moment tylko odrywając spojrzenie od niego i przenosząc go na krajobraz, jakby próbował się dopatrzeć jakichkolwiek podobieństw. - To taka luźna interpretacja, czy jak to jest?
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
09.04.2024, 11:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.04.2024, 19:47 przez Millie Moody.)  
Chyba największym problemem magii jeziora Windermere, największym zmartwieniem sennego głosu szeptającego zdradliwe myśli i emocje był fakt, że zazdrość, która dopiero miała się sączyć, zazdrość kształtowana nęcącą magią tego miejsca... już dawno była w środku słabowitego, przygarbionego ciała. Zazdrość wypełniała to ciało, stanowiło kręgi jeden po drugim, osłaniające i determinujące rdzeń istnienia panny Moody.

Na szczęście dla Atreusa była na prochach.

One sprawiały, że ciało nie miało sił czuć tego wszystkiego, co by czuło, gdyby synergia zielonookiej toksyny rozeszła się po żyłach ocalonej.

– A co chcesz tak ogólnie czy przyszedłeś na pomost zaruchać, bo skończyły Ci się inne kuracjuszki tego fantastycznego kurortu? – cały czas tkwiła, czujna, napięta gotowa, by rzucić się i przegryźć ścięgna pięknej buzi z okładek magazynów. Pan Auror Idealny, popularny, odjebany jak zawsze. Ileż by dała, by być nim. By móc być kolegą z biurka obok jedynego mężczyzny, który jest cokolwiek wart na tym padole łez i wszechogarniającego zepsucia. Móc iść z nim na piwo, prowadzić razem sprawy, ramię w ramię i nikt nie powiedziałby słowa, nikt nie miałby za złe jakby siedzieli za blisko siebie, jakby patrzyła w nowym ciele tę minute dwie za długo. To tabu zostało obalone już kilka lat temu.

A może kto wie, może rozmawialiby o dupach, wymieniali się technikami, może jedną wynajęliby na spółkę.

Zacisnęła mocno zęby, metaliczny posmak krwi nadgryzionego policzka koił. Nie mogła pić. Prochy musiały wystarczyć.

Zadarła podbródek w górę, dumnie, zmieniając nagle pozycje prostując się, zakładając nogę na nogę, tak można było nazwać te dwa patyki przełamane w połowie na wysokości kolan. Wydęła usta cmokając wyzywająco.
– Siadaj, namaluje Ci portret pięknisiowy niedowiarku. – To w sumie nie było pytanie, bardziej polecenie, a sama "artystka" już przerzuciła strony na czystą kartę szkicownika, który momentalnie brudził się odciskami jej brudnych palców. Zamaszyste ruchy już nakreśliły owal twarzy, dwie kreski przecinające go na krzyż linię oczu, linię nosa. Miles zdawała się zupełnie nie zwracać uwagi na to czy mężczyzna rzeczywiście usiadł, czy odszedł oburzony. Porwana natchnieniem oddała się mu falą, która przebijała grubą wełnianą kołdrę leków stabilizujących.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
09.04.2024, 20:58  ✶  
- Spokojnie, nie wyrywaj się tak, w desperacji ci nie do twarzy. Z resztą, nie rozpadłabyś się zaraz po jednym porządnym pchnięciu? - rzucił, nie mrugnąwszy nawet okiem i ze zblazowaną minął przez chwilę lustrując ją spojrzeniem, jakby faktycznie oceniał pewne jej możliwości i ogólną kondycję.

Szkoda, że Bulstrode nie potrafił czytać w myślach, bo zaraz by mu gwałtownie poziom ego podskoczył. Niby nigdy nie potrzebował do tego zbyt wiele, ale krążące po głowie Moody myśli były zwyczajnie miłe i przede wszystkim - prawdziwe. Piękna buzia z okładek magazynów? Była. Popularny, odjebany? To też się zgadzało; co prawda ubrany był teraz stosownie do okazji, ale było widać, że letnie ciuszki galeony, a nie knuty na targu na Nokturnie. Jedyne co by go w tych jej myślach odstręczało, to fakt, że chciała dosłownie zamieszkać w jego skórze, ale może po zastanowieniu - wszystko było dla ludzi.

Kiedy zaproponowała mu portret, skrzywił się nieznacznie, niezbyt przekonany co do tego pomysłu. Narysuje go i co dalej? Po co w ogóle? Bo im dłużej wpatrywał się w te jej wilcze oczy, tym bardzie nie mógł zrzucić z siebie przeczucia, że gdzieś w tej jej dzikości czaił się podstęp. Jakby z każdym kolejnym ruchem Moody przygotowywała się do sobie tylko znanego planu. Krok za kroczkiem, a on pozostawał całkowicie ślepy na to, co mogło jej chodzić po głowie.

- Żebyś potem mogła go sobie powiesić nad łóżkiem i cieszyć do niego w nocy? - zapytał ze znudzeniem wręcz, jednak zamiast wciąż tkwić nad nią, złamał się wreszcie, siadając na pomoście. Jedną nogę zwiesił z krawędzi, drugą podciągając dla wygody, w dalszej kolejności podpierając się natomiast łokciem na deskach, tak że zwrócony był nieznacznie w jej stronę. Tak, że mógł ją dalej uważniej obserwować, czekając na nieco bardziej fałszywy ruch, który w pełni zdradziłby jej intencje. Ale oprócz tego, jego oczy szukały czegoś. Intensywnie wpatrywały się nie w nią, a gdzieś przez nią, koncentrując się nie na jej kruchej sylwetce, a na tym co mogła przynieść ze sobą feeria barw jej aury.

look na aure
Rzut Z 1d100 - 82
Sukces!
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
11.04.2024, 19:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.04.2024, 19:18 przez Millie Moody.)  
Jedno mrugnięcie, zaczerpnięcie do mocy pozwoliło młodemu aurorowi przyjrzeć się poblaskom panny Moody. Jeśli kiedykolwiek zdarzyło mu się w karierze badać pacjentów Lecznicy Dusz, mógł rozpoznać charakterystyczny mat, białe wykończnie tonujące, zagaszaące, tłumiące to co prawdziwie kłębiło się w sercu wątłej, słabej istotki. Czy jednak słabej? Nawet w tym wymuszonym eliksirami spłowieniu widać było buzującą magmę czerwieni i ostrego, soczystego pomarańczu. Pasja i zniszczenie, namiętność i nienawiść, energia która nie mając ujścia w każdej chwili mogła znów obrócić się przeciwko niej. Czarne nitki destrukcji niczym brud przylepiały się do jasnych punktów, więzione i powstrzymywane. Stabilizatory, och, zdecydowanie powinna być silniejszą dawkę, bo samo patrzenie napawało niepokojem.

Kobieta szkicowała. Co chwila podnosiła złociste oczy na Atreusa, nie odrywajac przy tym ołówka od karty szkicownika, szukając charakterystycznych cech twarzy, próbując choćby na ślepo, nie patrząc na szkice oddać kształt oczu, zblazowanych, dumnych, próżnych ślepi. Oblizała nerwowo wargi, zupełnie jakby wpadła w trans, jakby już nie mogła przestać, zaklęta przez coś co trzymała w dłoniach, a może zaklęta przez duszę, więzioną w środku, która potrzebowałaby zdecydowanie większego ciała.

– Ja? O nie... nie nie... mój szanowny panie aurorze, pan to powiesi nad swoim biurkiem, żeby każdy mógł podziwiać pana, podczas nieobecności w biurze. – Brakło słów jak bardzo go nienawidziła, jak bardzo go uwielbiała. Nie miała rozeznania w emocji, w tym czy rzeczywiście przemawiał przez nią głód ciała, desperacja, napięcie, które wciąż nie mogło znaleźć ujścia, czy może jednak pogarda, wzgarda równie silna, wzajemna, nakłaniająca zamiast do pocałunku, to do ugryzienia, kierującą dłoń miast do pieszczoty to do ciosu, po linii słabości... śródstopie, splot słoneczny, krocze... I broda, unieść ja mocno w górę, gwałtownym ciosem w podbródek. Niech spojrzy w gwiazdy, niech opadnie na piach... Rysowała wciąż, jak zaklęta, a rysunki same zmieniały swój kształt, twarze zaczęły uśmiechać się żarłocznie, śmiać się z niej, nieruchome, milczące, wrogie.

Zamarła nad kartką, szczerząc do niej zęby, jakby to miało sprawić, że szkic ponownie będzie jej szkicem. Że żaden z nich nie przemówi.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
11.04.2024, 22:30  ✶  
Widział w życiu dużo rzeczy; tak samo aury mieniące się najpiękniejszymi, żywymi kolorami, jak i przeżarte do końca czernią, uniemożliwiającą przebicie się na wierzch czemukolwiek innemu. To drugie zostało z nim na długo i teraz, kiedy koncentrował się na czyimś nimbie, coś w nim pociągało delikatnie w tył, pełne rezerwy i obaw, że znowu zobaczy coś podobnego. Aż za dobrze pamiętał statek, którego całe jestestwo były trzymane w ryzach poprzez smolistą energię, przywierającą do ścian, sufitów, przedmiotów, ale też i ludzi, karmiąc się ich energią. Skłębiona mrokiem postać Persefony Fawley patrzyła na niego czasem w snach, chociaż przecież wcale nie był w stanie dostrzec jej oczu, ale mimo tego czuł na sobie jej spojrzenie, kiedy wreszcie znajdowała się na szczycie schodów i od nowa kazała im spać.

I znowu, usadawiając się na deskach molo z wyraźnym zamiarem wysondowania Millie, czuł delikatne ciągnięcie, jak gdyby szarpnięcie za wysupłaną częściowo nitkę z materiału jego świadomości. Jego spojrzenie było uważne, ale nie nachalne, nawet jeśli szepczące o zdradzie instynkty kazały mu być w najwyższej gotowości. Często na aury patrzył podświadomie, nawet się na tym nie skupiając, ale napojona eliksirami i lekami Millie zdawała na pierwszy rzut oka wyprana z kolorów. Przypominała trochę mleczną powierzchnię nieoszlifowanego kryształu górskiego, który jednak wzniesiony pod słońce, przebłyskiwał rozszczepionymi promieniami, nie robiąc jednak tego tak dobrze, jak jego obrobione wersje.

Patrzył na odbijające się gdzieś pod otaczającą ją mgłą kolory, łączone nitkami czerni, niczym misterną pajęczyną i nie mógł się nie zastanawiać, co właściwie spotkało ją na tym Beltane, że aż tak ją popierdoliło. Na pozór była mdła, pozbawiona wyrazu, a jednocześnie leki zwyczajnie nie mogły trzymać długo w szeregu wzbierającej i gotującej się pod spodem nienawiści i uwielbienia.

Wariatka. Skonstatował wreszcie w myślach, mrużąc oczy uważnie, kiedy kolejny raz zaciągnął się papierosem.
- Chyba cię zanadto naćpali, albo ktoś cię za mocno rąbnął w głowę na sabacie i to już stan permanentny. - może i ktoś inny byłby zachwycony wręcz wizją otrzymania portretu od domorosłej artystki, ale on tkwił tutaj tylko i wyłącznie z nudów. Ciekawości, która były w sumie jedyną rzeczą, która trzymała w ryzach napięcie i ostrożność, jakie teraz odczuwał.

- To już? Skończone? Czy może nagle zapomniałaś jak się używa ołówka?
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#10
13.04.2024, 20:44  ✶  
Kolejna porcja nikotyny trafiła do płuc Atreusa. Dźwięk przesuwanego po kartce ołówka przez Millie, jakby nienaturalnie przybrał na sile. Przez parę chwil jeszcze auror widział ją taką, jaką była w rzeczywistości: pochyloną nad szkicem, jak w transie. Widział wibrującą wokół niej aurę, gdzieś dalej usłyszał plusk wody, ale znowu nienaturalnie głośny, jakby to nie żaba wskoczyła do wody, ale coś dużo, dużo cięższego.
Dym nikotynowy wydostał się z jego ust, zasnuwając świat szarą mgiełką.
Ciągle znajdowali się na molo i nad jeziorem Windermere, ale zmysły mężczyzny wyostrzyły się a jego talent dał o sobie znać. Świat zmienił swoje barwy. To miejsce pulsowało fioletową energią. Atreus widział ją wyraźnie, widział jak fiolet oplatał molo i owijał się miękko wokół sylwetki Millie, jakby otulał ją niewidzialnym kocem i zapewniał jej ochronę.
Ta barwa nie była niepokojąca, ale unoszące się nad nią smugi cieniutkiej czerni już tak. Czerń sprawiała wrażenie bezładnej, niemal poddającej się fioletowi, jakby udawała niegroźną i łatwą do pokonania, ale gdy Atreus spojrzał na swoją dłoń, odkrył – że jego nie chronił fiolet, ale sięgała po niego czerń. Przy nim smugi łączyły się w większe wstęgi i próbowały go oplatać. A gdy spojrzał na wodę, dotarło do niego, że patrząc na nią, widział już tylko tę pulsującą czerń i słabe, smugi fioletu. Obie barwy pulsowały w tym samym tempie, niby się nie stykały, ale ciągle toczyły niewidzialną walkę. Na lądzie wygrywał fiolet, ale wodę pochłaniała czerń.
Dźwięk przesuwanego po kartce ołówka z powrotem osadził Atreusa w rzeczywistości.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (2074), Pan Losu (71), Norvel Twonk (247), Millie Moody (1591)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa